Apteka Romańska, to kolejny, choć
stosunkowo młody, budynek godny uwagi, a to z racji mieszczącej się w nim
apteki, której korzenie tak naprawdę sięgają XIX w. oraz galerii autorskiej
rzeźb i obrazów autorstwa miejscowego aptekarza Jana Harasimowicza. Z chwilą
likwidacji apteki Pod Orłem, to ona kontynuowała stare strzeleńskie tradycje
farmaceutyczne. Budynek apteki Romańskiej oznaczony numerem 31A został
wybudowany na początku lat 90. minionego stulecia. Cały parter zajmują
pomieszczenia apteczne, zaś na piętrze znajdują się dwa mieszkania
współwłaścicieli, Jana Harasimowicza i Bogumiły Reinholz oraz słynna pracownia
malarsko-rzeźbiarska mistrza Jana.
Opisując Rynek w części 10. nieco
przybliżyłem sylwetkę farmaceuty Jana Harasimowicza. Dzisiaj dopełnię opowieść
o Janie, honorowym obywatelu naszego miasta. Ale zanim do tego przejdę, nieco
historii o tym miejscu. Dzieje tej części posesji sięgają połowy XV w. Z 1450 r
pochodzi pierwsza informacja mówiącą o tym, że kasztelan lądzki Przedpełek z
Kopydłowa legował 2 sierpnia m.in. na rzecz szpitala w Strzelnie 10 grzywien. W
trzy lata później w miejscu tym został wystawiony szpital dla ubogich pw. Świętego
Ducha. Szczegóły tej fundacji znajdziecie w części 1. i 2. opowieści o tejże
ulicy. W miejsce drewnianego szpitala przed 1828 r. wystawiono nowy murowany
budynek, który przetrwał do czasów II wojny światowej. Niemcy rozebrali go,
zakładając w tym miejscu skwer zieleni, wystawili również od strony ulicy nowy
- zastępując stary z drugiej połowy lat 30. - drewniany kiosk. który stał tam
do lat siedemdziesiątych XX w. Prowadzono w nim sprzedaż wyrobów tytoniowych,
gazet i słodyczy. Miejsce te zostało uporządkowane i zamienione w skwer. Po
wojnie kiosk prowadzony był przez osobę prywatną p. Rosińskiego, a od lat 50.,
aż po końcówkę lat 80. minionego stulecia przez PSS „Społem” i był typowym
kioskiem spożywczym. Po wojnie na skwerze przy kiosku odbudowano krzyż,
zniszczony w 1939 r. przez Niemców, a który stał niegdyś przed gmachem Kasy
Chorych. Z początkiem lat 90-tych - w związku z budową apteki - krzyż został
ponownie przeniesiony, tym razem na granicę z posesją nr 31, kiedy to na
skwerze została wybudowana „Apteka Romańska”.
Z dziejami tego miejsca związane
jest jeszcze jedno wydarzenie. Było to jesienią 1945 r., kiedy do Strzelna
przybył oddział żołnierzy organizacji podziemnej, dowodzony przez Leona
Wesołowskiego pseudonim „Wichura“. W wyniku obławy - kotła dowódca oddziału
zginął, jego zwłoki ubecy złożyli pod krzyżem, gdzie obecnie stoi apteka. Zwłoki
te miały zwabić w to miejsce pozostałych żołnierzy zabitego. Podstęp się jednak
nie udał, a ludność zaczęła znosić w to miejsce kwiaty. Już dla zatarcia
śladów, funkcjonariusze, by zapobiec rozprzestrzenieniu się kultu tego miejsca,
w ciszy i mrocznej ciemności postanowili ciało po cichu pogrzebać na miejscowym
tzw. nowym cmentarzu za miastem (szczegóły tej opowieści znajdziecie na blogu
pod linkiem https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/03/zonierz-wyklety-leon-wesoowski-1924-1945.html).
Wróćmy do apteki i sławetnego
mistrza „Magistra“ Jana, któremu poświęcę kilka kolejnych akapitów, by w ten
sposób przybliżyć sylwetkę kolejnego honorowego obywatela naszego miasta.
Jan Harasimowicz urodził się 13
stycznia 1940 r. w Stajkach na Wileńszczyźnie, jako syn Jana i Marii z domu
Pupin. Tam przeżył pacyfikację wsi przeprowadzonej przez Niemców, a która
późniejszymi relacjami matki na trwałe zapisała się w jego pamięci. Oto jak wspomina
tamte dni:
- Miałem wtedy dwa lata. Mój ojciec od 1939 r. był w niemieckiej niewoli.
Partyzanci powiadomili mieszkańców Stajek o grożącym im niebezpieczeństwie. Uratowała
mnie moja dzielna mama Maria. Przez błota i lasy przedzieraliśmy się w nocy do
sąsiedniej wsi. To było pięć kilometrów dzielących życie od śmierci. Niektórzy
po prostu nie uwierzyli partyzantom i zostali. Wieś liczyła około stu osób.
Większość stanowili Polacy. Prawie wszyscy zostali żywcem spaleni w stodole.
Kiedy byłem w Mińsku w 1982 r., pojechałem w rodzinne strony. Po wsi nie
było śladu. Stajki przestały istnieć.
Ojciec Jana przetrwał wojnę i dzięki
znajomości języka niemieckiego dostał pracę poza obozem w gospodarstwie rolnym
w okolicach Ornety. Zimą uciekł i w przebraniu pomocnika maszynisty dojechał do
Białegostoku, a stamtąd dotarł do wsi Dowiaty, gdzie schroniła się rodzina
Harasimowiczów. Tam się spotkali, a po zakończeniu działań wojennych, w 1945 r.
zamieszkali w Wilnie.
Podczas naszych spotkań w
strzeleńskiej aptece Jan często wspominał tamte czasy, a szczególnie głód,
panujący w Wilnie w latach 1946-1947: - Władze stalinowskie wprowadziły kartki
żywnościowe i na nie co trzy dni dostawaliśmy 300 gramów chleba i to na
rodzinę. W Wilnie chodziłem do szkoły. Wówczas mieszkało tam bardzo dużo
Polaków. Szkoła stopnia podstawowego była czteroklasowa. W pierwszej klasie
uczyłem się po polsku, a nauczycielami byli Polacy. Pod koniec roku szkolnego
nauczycielka z płaczem poinformowała nas, że w myśl nowego prawa nie możemy już
uczyć się po polsku, tylko po litewsku. Tak więc, musieliśmy rozpocząć ponownie
klasę pierwszą, tym razem w języku litewskim.
W szkole nie można było mówić po polsku, jedynie po litewsku. Wówczas grupa
rodziców pojechała do Moskwy, by przedstawić sytuację polskich uczniów na
Litwie. Tam przekonano Rosjan i polskie dzieci na Wileńszczyźnie mogły na powrót
uczyć się po polsku.
Po ukończeniu szkoły podstawowej
Jan rozpoczął naukę w średniej szkole na Antokolu. W 1959 r. zapadła decyzja,
by nie przyjąć obywatelstwa Radzieckiego, rodzina Harasimowiczów wyjechała do
Polski. Osiedlili się w Bydgoszczy, gdzie ojciec kupił dom. Tam zajął się ogrodnictwem
szklarniowym. Jan został przyjęty do VI Liceum Ogólnokształcącego w Bydgoszczy
i tam kontynuował przerwaną naukę. Po maturze uzupełniał naukę w dwuletnim technikum
farmaceutycznego na placu Wolności w Bydgoszczy. Przez rok pracował w aptece
„Pod Łabędziem”, a następnie w aptece przy Wełnianym Rynku.
W 1966 r. rozpoczął studia w Akademii
Medycznej w Gdańsku, na Wydziale Farmacji. Studia były pięcioletnie. Dyplom
magistra farmacji odebrałem w 1971 r. Po studiach powrócił do Bydgoszczy. Tutaj
podjął dalszą pracę w miejscowych aptekach oraz zawarł związek małżeński z Mieczysławą
z Lubomirskich. W roku 1973 Jan Harasimowicz zamieszkał w Strzelnie, gdzie
został kierownikiem apteki „Pod Orłem”. W licznych wywiadach mawiał: - Ze Strzelnem związałem się na stałe. Kujawy
to moja drugą „mała Ojczyzna”. Mam tutaj rodzinę, córki, zięciów, wnuki.
Wszyscy to Kujawiacy. Wszystkie córki są farmaceutkami.
Obok farmacji sztuka stała się jego
drugą pasją. W Gdańsku zaczął tworzyć ikony, w Bydgoszczy zainteresował się
rzeźbą, a dopiero w Strzelnie podczas nocnych dyżurów w aptece czas poświęcał swoim
zainteresowaniom artystycznym. Na zapleczu zrobił sobie warsztacik i tam
rzeźbił, a później również malował. Inspiracją dla jego twórczości stały się
strzeleńskie kolumny romańskie z miejscowej bazyliki. Detale z nich zaczął rzeźbić
w formie płaskorzeźb, które wykonywał w drzewie lipowym. Ponorbertański kościół
Świętej Trójcy i Najświętszej Maryi Panny z romańskimi kolumnami oraz rotunda
św. Prokopa wywarły ogromny wpływ na twórczość Jana Harasimowicza. Jego prace przeniknięte
są duchem romańskim, choć nie gardzi wzorcami czerpanymi również z pięknych
rycin zawartych w starodrukach farmaceutycznych i medycznych.
Pracownia rzeźbiarza na zapleczu nowej,
tej przy ul. Świętego Ducha Apteki Romańskiej to miejsce niezwykłe. Tutaj
spotyka się z przyjaciółmi, spędza czas nad artystycznymi medytacjami, który
plonem są płaskorzeźby Ostatniej Wieczerzy Pańskiej, wizje dawnych pracowni farmaceutycznych,
gabinetów medycznych, przeplatające się z krzyżami i postaciami rzeźb Chrystusa
Frasobliwego. Jedna z takich rzeźb stoi na murku, pod krzyżem przy aptece, a
przy Placu św. Wojciecha, przy opłotowaniu strzegą zespołu poklasztornego
monumentalne figury wojów piastowskich, którzy z okazji 750-lecia nadania
Strzelnu praw miejskich również wyszły spod dłuta mistrza Jana. Dodać należy,
że i z tej okazji na rogatkach miasta (poznańskiej i konińskiej) ustawiono
zaprojektowane przez niego kapliczki przydrożne z jego płaskorzeźbami.
Prace artysty Jana Harasimowicza cenione
są zarówno w Polsce, jak i poza jej granicami. Trafić na nie możemy między
innymi w Muzeum Archidiecezji Gnieźnieńskiej i Muzeum Farmacji Wielkopolskiej
Okręgowej Izby Aptekarskiej w Poznaniu, w kolekcjach prywatnych, a także w
muzeach zagranicznych, na przykład w Watykanie, Japonii, RPA, Norwegii czy we
Francji. Trzy płaskorzeźby Jana Harasimowicza zostały wręczone papieżowi Janowi
Pawłowi II. Artysta jest również autorem projektu statuetki Galena,
przyznawanej w województwie kujawsko-pomorskim laureatom tytułu Aptekarz Roku.
Za wkład w rozwój kultury polskiej 18 grudnia 2008 r. został odznaczony medalem
„Zasłużony Kulturze Gloria Artis”, nadawanym przez Ministra Kultury i
Dziedzictwa Narodowego. 20 lutego 2014 r. podczas uroczystej sesji Rady
Miejskiej w Strzelnie w murach Domu Kultury, strzeleńscy radni
jednogłośnie podjęli uchwałę w sprawie nadania Janowi Harasimowiczowi
Honorowego Obywatelstwa Miasta Strzelna.
Przy okazji apteki w rynku pisałem
już o Janie Harasimowiczu jako znanym działaczu ruchu solidarnościowego. Jest
on swoistą legendą tego ruch w mieście i regionie. Cenią go szczególnie jego
klienci i to nie tylko jako farmaceutę, ale również jako znakomitego doradcę w
zapobieganiu i w wychodzeniu z chorób. Jest bardzo wrażliwy na cierpienie
chorego. Proboszcz miejscowy ks. kan. Otton Szymków, również honorowy obywatel naszego
miasta tak powiedział o naszym „Magistrze“: - To jest
człowiek ogromnego serca. Dla najuboższych potrafi oddać wszystko. Ugotuje zupę,
przygotuje coś do zjedzenia. Niejeden człowiek pukający do niego od drugiej
strony apteki nie pozostaje odesłany z niczym. I lekarstwa, które rozdaje
potrzebującym. One nie są sprzedawane, on je rozdaje. Ale też potrafi bardzo
dobre nalewki zrobić.
Zdjęcia: Heliodor Ruciński i "Farmacja Wielkopolska", 2018, Nr 4-5.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz