piątek, 19 listopada 2021

Uroczystości w Gaju Wymysłowickim z okazji 90. rocznic śmierci Ulryka von Wilamowitz-Möllendorffa

Na północ w niewielkiej odległości od Strzelna, w części bezleśnej równiny kujawskiej, znajduje się niewielka enklawa stanowiąca pozostałości średniowiecznych Królewskich Chrustów, zwanych później Lasem Kobylarz (Kobylorz), a współcześnie Gajem Wymysłowickim. To w tymże gaju właściciele rycerskich dóbr markowickich, małżonkowie Ulryka i Arnold von Wilamowitz-Möllendorffowie w 1864 roku założyli cmentarz rodzinny, na którym później spoczęli sami oraz ich najbliżsi. Tutaj również zezwolili chować swoich oficjalistów, służbę dworską, leśniczych i osoby związane z nimi.

W październiku 1931 roku pochowano tutaj doczesne szczątki światowej sławy filologa klasycznego Ulryka von Wilamowitz-Möllendorffa. Była to urna z prochami, która wcześniej wystawiona publicznie, zgodnie z ostatnią wolą zmarłego, spoczęła w kujawskiej ziemi u stóp wysokiej na ponad 2 metry czworokątnej steli. Ostatnie lata spędził w odosobnieniu, cierpiąc na poważne problemy z nerkami. Zmarł w Berlinie 25 września 1931 r., będąc przez krótki czas w śpiączce.





















Po latach, 18 listopada 2021 roku na tejże nekropoli, podczas uroczystości związanej z przywołaniem pamięci w 90. rocznicę śmierci światowej sławy niemieckiego naukowca zebrało się tutaj kilkadziesiąt osób. Pośród nimi była przewodnicząca Sejmiku WK-P Elżbieta Piniewska, która dowiedziawszy się od emerytowanego nauczyciel LO w Strzelnie Tomasza Kardasia o stanie wymysłowickiej nekropoli, zainicjowała dzisiejszą uroczystość. Kolejno, pod względem zaangażowania w dzieło przywracania pamięci o tym miejscu obecni byli: burmistrz Dariusz Chudziński, inicjator fundacji nowego pięknego drewnianego krzyża; nadleśniczy Wojciech Wojtasiński, którego nadleśnictwo ufundowało nową, stylową, kilkujęzyczna tablicę informacyjną; nauczyciele i uczniowie Szkoły Podstawowej z Markowic z pocztem sztandarowym - opiekunowie tego miejsca, nad którym pieczę sprawuje również ZAZ z Przyjezierza oraz Ryszard Panfil właściciel firmy, która wykonała krzyż i tablicę informacyjną. Nadto wśród uczestników uroczystości rocznicowej byli: starostowie mogileńscy - Bartosz Nowacki i Marian Mikołajczak, przewodniczący RM Piotr Dubicki z grupą radnych, ks. kan. Otton Szymków - honorowy obywatel naszego miasta i ks. dr Rafał Białek - proboszcz markowicki i kustosz tamtejszego sanktuarium oraz liczne delegacje szkół, instytucji i organizacji pozarządowych.

Po wystąpieniu, burmistrza, który w swojej wypowiedzi nawiązał do wspomnień z pierwszej bytności na tej nekropolii, głos zabrał Jacek Sech, przybliżając w krótkich słowach sylwetkę Ulricha Wilamowitz-Möllendorffa. Następnie odczytał przesłanie na ten uroczysty dzień prof. dra hab. Włodzimierza Appela z Katedry Filologii Klasycznej Instytutu Literaturoznawstwa UMK w Toruniu, który nie mógł uczestniczyć w rocznicowym spotkaniu. Następnie księża Szymków i Białek odmówili modlitwę ekumeniczną za zmarłego i jego bliskich oraz u stóp nowego krzyża, którą zakończyła wspólna modlitwa Ojcze Nasz… Na zakończenie odsłonięto tablicę informacyjną. Współorganizatorem uroczystości był strzeleński Dom Kultury, którego dyrektor Paweł Gębala prowadził całą uroczystość  

   

Dzisiaj wspominając wielkiego uczonego Ulryka von Wilamowitz-Möellendorffa, który sam siebie nazywał Origine Cujavus, należy przypomnieć, że urodził się on w Markowicach i tutaj spędził dzieciństwo aż do czternastego roku życia. Często, choć przeważnie na krótko powracał i tutaj, w tej ziemi, zgodnie z ostatnią wolą jego doczesne szczątki, po kremacji w Berlinie, zostały pochowane, pomimo że od 1919 r. jego rodzinne gniazdo na powrót należało do Polski. Warto zaznaczyć, że światowej sławy filolog od 1910 r. był członkiem Polskiej Akademii Umiejętności, która tym członkostwem uczciła nie tylko znakomitego uczonego, ale także nauczyciela kilku polskich filologów. Jak napisał Marian Plezia: Ze wszystkich wielkich synów ziemi kujawskiej, którzy znad Gopła wyszli w świat, aby wzbogacić kulturę narodową i ogólnoludzką, Wilamowitz jeden powrócił tu aby na zawsze spocząć w ziemi rodzinnej. W tym zapomnianym grobie w wymysłowickim lesie kryje się jakaś swoista tragedia: jeszcze za życia człowieka, który tam spoczął, upadła dynastia Hohenzollernów, do której całym sercem był przywiązany, a w piętnaście lat po jego śmierci znikły z mapy Europy Prusy, jego ukochana ojczyzna z wyboru. Pozostała mu tylko rodzinna ziemia kujawska, której powierzył swoje prochy, każąc się tutaj pochować. Wśród jego ulubionych tragedii greckich jest jedna opowiadająca o starym, oślepłym i złamanym nieszczęściami królu Teb Edypie, który ostatni spoczynek i ukojenie znajduje na sąsiedniej ziemi attyckiej w gaju pod miejscowością Klonos. Las wymysłowicki stał się z woli losu dla Wilamowitza takim gajem w Klonos.

 

U podstaw zorganizowania tej nekropolii znalazł się zamysł, by nie grzebać protestanckich właścicieli dóbr markowickich, jak i ich oficjalistów na markowickim cmentarzu przykościelnym. Ulryka wybrała miejsce szczególnie urokliwe w równinnym, prawie płaskim jak stół, krajobrazie tej części Kujaw Zachodnich, wskazując na skraj ich dóbr przy miejscowości Wymysłowice, nazwanej w drugiej połowie XIX w. Moellendorf, a wcześniej Gaj, gdzie znajdował się niewielki las. To właśnie na jego skraju, niedaleko leśniczówki, wrażliwa na piękno, żona pierwszego z pruskich właścicieli tych ziem, założyła rodzinną nekropolię. Z czasem miejsce to przekształciła w swoiste arboretum nasadzając różnorodne odmiany i gatunki drzew i krzewów ozdobnych, sprowadzonych specjalnie z różnych zakątków świata. Alejki wewnętrzne wysypano grubym jednorodnym żwirem, a porządek na nim utrzymywał dworski ogrodnik dojeżdżający tutaj raz w tygodniu z Markowic. Był to otoczony murem prawidłowy czworokąt, przez środek którego prowadziła aleja starych tuj amerykańskich. Jeszcze po 1945 roku nekropolia ta miał przedstawiać się całkiem okazale.

Ze starannie ongiś utrzymanego i pielęgnowanego cmentarza pozostały nieliczne i nadgryzione zębem czasu nagrobki. Wśród tych, które trzymają się dobrze, stoi wciąż jeszcze wysoka na ponad 2 metry czworokątna stela, z napisem w języku niemieckim głoszącym, iż spoczywają tutaj: Ulryk von Wilamowitz-Moellendorff, ur. 22 grudnia 1848 r., zm. 25 września 1931 r. oraz Maria von Wilamowitz-Moellendorff, z domu Mommsen, ur. 28 czerwca 1855 r., zm. 15 września 1936 r. Na innej stronie tej kamiennej steli widzimy płaskorzeźbę portretową upamiętniającą rysy młodego człowieka, którego nazwisko wyjawia napis. Był nim Tycho von Wilamowitz-Moellendorff, ur. 16 listopada 1885 r., poległy i pochowany pod Iwanogrodem (dzisiejszy Dęblin) 15 października 1914 r. Są to nazwiska głośne w nauce europejskiej. Ulryk był światowej sławy profesorem uniwersytetów w Gryfii, Getyndze i Berlinie, jego żona Maria była córką noblisty Thedora Mommsena, a syn ich Tycho również dał się już poznać jako badacz dramatu greckiego, kiedy to w młodym wieku poległ na I wojnie światowej. Przy steli pochowany jest również drugi syn Ulryka i Marii, Gottfried Hermann (*+2.05.1882) oraz trzeci syn Hermann, major Luftwaffe (21.05.1887-29.10.1938).

Spośród innych członków tego rodu wcześniej spoczęli tutaj rodzice Ulryka: Ulryka z domu von Calbo (5.06.1820-26.11.1874) i Arnold (28.06.1813-2.01.1888) oraz starszy brat Ulryka, Hugo (1840-30.08.1905), landrat inowrocławski, naczelny prezes prowincji poznańskiej, właściciel klucza dóbr Kobylniki, który wystawił malowniczy eklektyczny pałac - rezydencję rodową w tejże miejscowości. Pod ogromnym głazem spoczywa zięć Hugona, Claus von Heydebreck (1859-1935) ożeniony z córką Hildegardą, którzy byli przedostatnimi właścicielami dóbr markowickich, autor dziejów Markowic. Obok członków rodzin Wilamowitz-Moellendorff spoczywają tu liczni Niemcy, między innymi ośmiu mieszkańców Markowic, którzy zginęli podczas wypadków wrześniowych 1939 roku.

Filolog klasyczny prof. Tadeusz Zieliński w wygłoszonym16 lutego 1932 roku odczycie przeznaczonym dla rozgłośni warszawskiej polskiego radia, transmitowanym na wszystkie rozgłoście polskie, tak m.in. powiedział o Ulryku von Wilamowitz-Möllendorffie:

- Wilamowitz, który, choć w szkole już wiedział, że zostanie filologiem, wahał się jednak między germanistyką a filologia klasyczną. Z jego śmiercią zamknęła się epoka filologii, której był on najdoskonalszym wyrazicielem. Wilamowitz urodził się w Markowicach na Kujawach; nazwisko jego ma brzmienie polskie, co zmarły chętnie podkreślał. Dla Polaków usposobiony był na ogół przechylnie, marzył nawet o zgodnym współżyciu Polaków i Niemców w Poznańskiem, pod berłem Hohenzollernów.

Foto.: Heliodor Ruciński, Damian Rybak i archiwum bloga