poniedziałek, 8 lutego 2021

Przesiedlenia. Wieś strzeleńska w latach 1939-1945

Inowrocław, ul. Dworcowa 1939 rok wysiedlenie mieszkańców. Podobnie wyglądało w Strzelnie

Temat ten dręczył mnie od dłuższego czasu. Z opowiadań wielu strzelnian i z literatury znałem historię wysiedleń rolników z ich gospodarstw poza teren powiatu i rejencji. Ostatnie, częste wizyty Niemców, dzieci tamtych przesiedleńców, które swoje dziecięce i młodzieńcze lata tutaj spędziły, spowodowały, iż postanowiłem przybliżyć temat, który przecież jest cząstką naszych dziejów, burzliwych i wielowątkowych. Zawierają się one w wielkich dziejach osadnictwa, które zawsze miały związek z tragicznymi dziejami narodu.

W dziejach naszych pierwszą taką falą było osadnictwo olenderskie z przełomu XVII i XVIII wieku. Drugą osadnictwo fryderycjańskie, które zapoczątkowane zostało po I rozbiorze Polski, począwszy od 1773 roku ze szczególnym nasileniem po 1781 roku. Trzecia fala osadnicza to początek XX wieku, kiedy to w wyniku działania komisji kolonizacyjnej rozparcelowano: Wronowy (od 1906 r. Frohenau), Kijewie (Kijewitz), Młynice (od 1908 r. Mühlgrund) i Bławaty (Blumenberg), osadzając w nowo powstałych gospodarstwach Niemców. Ta czwarta fala osadnicza to przymusowe wysiedlenia połączone z przesiedleniami w czasie II wojny światowej i z okupacją ziem polskich. Jej chciałbym poświęcić nieco uwagi.

Do zajęcia się tym tematem zmobilizowały mnie liczne wizyty Niemców, którzy odwiedzają nasze tereny w ramach tzw. podróży sentymentalnych. Oczywiście, tak te podróże nazywają goście, zaś czas, których one dotyczą my Polacy nazywamy koszmarem. To wówczas królowała w okupowanej Wielkopolsce dewiza: Niemiec na tej ziemi panem, a Polak parobkiem. Liczne egzekucje, wysiedlenia, zsyłki do niemieckich obozów koncentracyjnych to obraz codzienności tych ziem, obraz jaki malowali Niemcy Polakom.

Przed czternastoma laty odwiedzili Strzelno potomkowie Niemców Bałtyckich. Do Strzelna przyjechali z przewodnikiem, studentem z Uniwersytetu Europejskiego Viadrina z Frankfurtu nad Odrą, który pełnił również funkcję tłumacza. W kilkuosobowej grupie znajdowały się osoby, które jako dzieci przybyły w 1940 roku ze swymi rodzicami, Niemcami Łotewskimi na nasze tereny. Wcześniej odwiedzili wieś Młyny, w której ich rodzice zostali osiedleni na polskich gospodarstwach, z których przed ich przybyciem wysiedlono Polaków. Wiedzieli o tym, że zajmują gospodarstwa polskie, i że ich prawowici właściciele zostali wywiezieni z dala od Strzelna, m.in. w okolice Włocławka. Tutaj pozostawili cały swój dobytek, zabierając ze sobą jedynie podręczny bagaż.

Kierunki, z których napłynęli do Strzelna Niemcy Bałtyccy

Rozmowa z gośćmi pogłębiła moją wiedzę o czasach okupacyjnych, choć wiem, że wszystkiego to oni mi nie powiedzieli. Dowiedziałem się, że początkowo zamieszkali pod Strzelnem w małych dwurodzinnych i dwuizbowych barakach. budynki te położone były po obu stronach drogi wylotowej, niedaleko młyna. W Strzelnie takie miejsce było jedno i znajdowało się na końcu ulicy Inowrocławskiej. Tam też zawiozłem gości z Niemiec. Chciałem tym sposobem dowiedzieć się coś więcej o 7 baraczkach, w których jednorazowo mogło zamieszkać 14 rodzin. Myśmy nazywali te baraki Szwarcmerówkami od słowa Schwarzmeerdeutsche, czyli Niemca znad Morza Czarnego. Nazwa ta utarła się dopiero po wojnie.

Jak się okazało, przybysze z Łotwy w 1940 roku w tych domkach-barakach czekali na przydział, czyli po prostu na wyrzucenie polskich rodzin z gospodarstw i na przydzielenie im tych siedlisk. Kiedy pokazałem turystom te budynki, potwierdzili, że właśnie w takich zamieszkali, a po kilku dniach przenieśli się stąd do gospodarstwa w Młynach, przemianowanych przez okupanta na Mühlgrund (1939-1943), a następnie na Mühlfliess (Mühlfließ - 1943-1945). Goście zostawili mi kilka skanów zdjęć i dokumentów z tamtych czasów, które jak mniemam dopełnią obraz tamtych wojennych dni.

Schmidtowie osiedleni w Młynach

Rodziną z Łotwy, która przesiedlona została na początku 1940 roku do Młynów byli Schmidtowie. Przybyli oni tutaj z miejscowości Planetzen na Łotwie, a dokładniej z zachodniej Kurlandii z okolic miasta Goldingen (obecnie Planica przedmieście Kuldigi). Głową rodziny był Jakob (Jakub) Schmidt, jego małżonką Marie (Maria) z domu Mielnik. Ową sentymentalną podróż odbyła w 2007 roku Erna i Waltraud Schmidtowie z młodszymi członkami rodziny urodzonymi już po 1945 roku w Niemczech. Byli oni rodzeństwem i dziećmi Jakuba i Marii. Erna urodziła się 30 września 1927 roku w Planetzen na Łotwie i gdy przybyła na Kujawy wraz z rodziną liczyła 13 lat. To ona w pamięci swej zachowała owe Szwarcmerówki przy ulicy Inowrocławskiej. Natomiast Waltraud urodziła się w Młynach 5 marca 1941 roku i jej przyjazd na Kujawy był li tylko przyjazdem do miejsca urodzenia – była zbyt małą, by cokolwiek zapamiętać.   

Napływ Niemców na tereny powiatu mogileńskiego w ramach planu Waltera Dareego nastąpił na przełomie 1939-1940 roku. Najistotniejszą rolę w tych planach odegrali Niemcy rozproszeni po Europie. Ich przesiedlenie zapowiedział Hitler już 6 października 1939 roku, zaś 8 października stosownym dekretem włączył Poznańskie, nazwane Krajem Wary (Warthegau, Wartheland) do Rzeszy. Powiat mogileński wraz ze Strzelnem znalazł się w nowopowstałej rejencji inowrocławskiej.

Pierwsze wysiedlenia rodzin chłopskich zaczęły się już na przełomie 1939/1940 roku. Jedną z pierwszych rodzin, które ten los dotknął była rodzina Pilichowskich z Rzadkwina. Pośród wypędzonymi znalazł się późniejszy prof. Czesław Pilichowski, dyrektor Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce. W jego biogramie znajdujemy taki oto fragment: Wybuch II wojny światowej zastał go w rodzinnym Rzadkwinie, w którym przebywał do grudnia 1939 roku, to jest do chwili wysiedlenia przez władze niemieckie z gospodarstwa rolnego całej zamieszkałej w nim rodziny, która przeniosła się do Piotrkowa Kujawskiego i tam przebywała do końca okupacji.

Schmidtowie w Młynach

Na ich i im podobne gospodarstwa zaczęli napływać Niemcy. Początkowo byli to przesiedleńcy, Niemcy etniczni z Łotwy i Estonii (Balten-Deutsche). Kolejnymi: Niemcy Wołyńscy (Wolhynien-Deutsche), Białostoccy (Narew-Deutsche) i Galicyjscy (Galizien-Deutsche). Ostatnia grupa pochodziła z Bukowiny i Besarabii. By zrealizować te plany pod koniec 1939 roku III Rzesza podpisała stosowne porozumienia z krajami nadbałtyckimi, a po ich zajęciu ze Związkiem Radzieckim. Wcześniej funkcjonowało porozumienie zawarte z ZSRR i Rumunią ma pozostałe obszary, z których przesiedlano Niemców do Kraju Warty.

Według danych z 15 października1940 roku do rejencji inowrocławskiej przesiedlono 5 392 Niemców Bałtyckich. Według statystyk przed wybuchem II wojny światowej Kraj Warty zamieszkiwało 324 600 Niemców, już w 1941 roku było ich 786 500, a w 1943 roku aż 946 400. Planowych wysiedleń przeprowadzonych w powiecie mogileńskim dokonano od listopada do połowy 1944 roku. Stosowne listy osób przeznaczonych do wysiedlenia ustalały powiatowe władze w oparciu o odgórne wytyczne Wyższego Dowództwa SS i Policji Kraju Warty. Łącznie z powiatu mogileńskiego wysiedlono do 31 grudnia 1939 roku 4 143 osoby. Do tej liczby należy dopisać kilkaset dzikich wysiedleń dokonanych przez władze miejscowe bez obejmowania ich planowaniem.

Według spisu ludności z 1 października 1943 roku przebywało w powiecie mogileńskim ogółem 14 097 Niemców, z tego mieszkających w Polsce przed 1939 rokiem 7 473, pochodzących z głębi Rzeszy 2 586, przesiedlonych z krajów nadbałtyckich 2 409, z Wołynia i Galicji 318, z Besarabii 1 272 i innych obszarów 39. W 1944 roku doszła jeszcze grupa Niemców znad Morza Czarnego. Wówczas liczba Niemców wzrosła do 18 085. D miasta Strzelna oraz obu gmin wiejskich: Strzelno-Północ i Strzelno Południe mogło zostać przesiedlonych około 2 500 Niemców. Zamieszkali oni generalnie w Strzelnie i niemalże wszystkich miejscowościach obu gmin.

Świadectwo ukończenia przez Ernę Schmidt 6. klasy Szkoły Ludowej w Młynach

Jak wspominał prof. Jerzy Jaruzelski, syn właścicieli Siemionek ich majątek otrzymał ziemianin z Łotwy Georg Berend baron von Heyningen-Huene. Kiedy pani Jaruzelska powróciła z synami w 1945 roku do Siemionek w salonie dworskim zastali wiszące w owalnych ramach portrety rodzinne baronostwa von Hoyningen-Huene. Baron miał mundur oficera SS i wraz ze swą rodziną, jako łotewski wychodźca osadzony tu został przez niemieckie władze okupacyjne (więcej o baronie znajdziecie w artykule o Siemionkach - cz. 4). Zagrabionym oficjalnie mieniem polskim zarządzały dwie instytucje, to jest: Główny Urząd Powierniczy Wschód i Wschodnioniemieckie Towarzystwo Gospodarowania Ziemią, przemianowane następnie w Towarzystwo Rzeszy dla Gospodarowania Ziemią – Ostdeutsche Landbewirtschaftungsgesellschaft Ostland. 

Towarzystwo przejęło wszystkie polskie majątki ziemskie i na większości z nich osadziło jako administratorów Łotyszy, którzy nad Bałtykiem pozostawili swoje majętności ziemskie. Pozostałe majętności trafiły w zarząd miejscowych Niemców, którzy w ten sposób, jako w nagrodę, wzmocnili swoje dotychczasowe posiadłości ziemskie. Natomiast chłopskie gospodarstwa rolne towarzystwo przydzielało na zasadzie wieczystej dzierżawy. Jednym z takich Niemców był Otto Meister z Ołdrzychowa, właściciel ziemski. W okresie międzywojennym pełnił rolę łącznika pomiędzy władzami w Berlinie, a mniejszością zamieszkałą na tych ziemiach, szczególnie w Ciechrzu i Sławsku Dolnym. Jego wiedza o zasobach gospodarczych Rzadkwina przekazana władzom okupacyjnym usprawniła proces wysiedleń i osadnictwa na tym obszarze. Już w grudniu 1939 r. całe polskie rodziny włościańskie i ziemiańska Deplewskich zostały zmuszone do opuszczenia swych gospodarstw, które natychmiast zajmowali Niemcy Bałtyccy, zaś majętność otrzymał w zarząd on sam. Innym miejscowym Niemcem był Schulz z ulicy Miradzkiej, ogrodnik i rolnik. Jego syn zarządzał kilkoma majątkami ziemskimi. Po powołaniu go do wojska zarząd nad Żegotami objął w nagrodę Schulz senior. Nagroda ta miała być za śmierć juniora na froncie wschodnim.  

Zdołałem ustalić, że na majątkach i dużych gospodarstwach w granicach byłych gmin Strzelno-Północ i Strzelno-Południe powiernikami dóbr byli: w Sierakowie Alexander Bortkewitsch z Łotwy - 127,95 ha; w Jaworowie Emil von Cube z Finlandia - 80,18 ha; w Ludzisku Erich von Dehn z Estonii - 595,91 ha; w Rzadkwinie baron Erich von Engelhardt z Kurlandii, Marszałek szlachty powiatu Iłukszta w Kurlandii -Semigalii - 147,3 ha; w Balicach wdowa Ina von Fock z domu baronówna von Behr z Estonii - 173,25 ha; w Witkowie k. Mirosławic Julius Froese z Łotwy - 144,70 ha; w Skalmierowicach Kurt Georg von Heyking z Kurlandii - 122,31 ha; w Markowicach na majątku Jaskólskich Eduard Kahn z Kurlandii - 188,27 ha oraz na Ziemowitach Else Ulrich z Kurlandii - 73,86 ha.

Wieś Sławsko Dolne (Sławsko Małe) w latach okupacji

Wysiedleń dokonywał utworzony w tym celu aparat przesiedleńczy, do którego należało sporządzanie list, kartotek, przygotowanie obozów przejściowych lub punktów zbornych. Taki punkt zborny mieścił się również w Strzelnie, w budynku byłego Vereinhausu, czyli obecnego Domu Kultury przy ulicy Gimnazjalnej. Wysiedlonym wolno było zabrać jedynie bagaż podręczny. Musieli natomiast pozostawić domy i gospodarstwa z całym inwentarzem i urządzeniem oraz nienaruszone mieszkania. W majątkach ziemskich dzieła sztuki, biżuterię, księgozbiory i futra – wszystko ulegało konfiskacie i było przejmowane przez skarb Rzeszy. Faktycznie majątek ruchomy był rabowany. Zrabowane w Polsce przedmioty wysyłano do placówek SS na terenie Rzeszy, skąd wiele trafiało do prywatnych domów. 

O ile pierwsze grupy przesiedleńców z krajów nadbałtyckich posiadali własny dobytek, o tyle Niemcy z Nad Morza Czarnego nie mieli prawie żadnego własnego dobytku. Byli oni ubogimi rolnikami, intelektualnie i cywilizacyjnie na niskim poziomie. Dopiero przejęcie polskiego gospodarstwa otwierało przed nimi – kosztem Polaków – start życiowy.

W obliczu klęski i zbliżania się Armii Czerwonej przesiedleńcy ze Wschodu, podobnie jak miejscowi Niemcy ewakuowali się, uciekając w kierunku zachodnim przed nacierającymi wojskami polskim i radzieckim. Niewielu pozostało na miejscu, inni zostali zawróceni z drogi. Radziecki aparat bezpieczeństwa NKWD schwytanych niemieckich przesiedleńców ze Wschodu deportował do Związku Radzieckiego.

Niniejszy artykuł nie wyczerpuje tematu, jest zaledwie jego namiastką. W najbliższym artykule również przybliżę jedną z takich „sentymentalnych” podróży, która mnie osobiście nieco podenerwowała.