środa, 20 marca 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 35 Rynek - cz. 32; Rzecz o rozbójniku Dąbku



Rzecz o rozbójniku Dąbku

Z każdą z kamienic przy Rynku w Strzelnie, podobnie jak i w całym mieście, związane są niezwykle ciekawe przekazy i opowieści, których treść mogłaby posłużyć za odrębny materiał do opisania dziejów naszego miasta. Liczne miejsca to wręcz sagi rodowe na wzór chociażby tych opisanych przez XIX-wiecznego pisarza angielskiego Anthony'ego Trollopa. Uwagę przybywających do Strzelna turystów przykuwa ta jedna, wyjątkowa kamienica z naturalnej wielkości metalowym posągiem Herkulesa. Umieszczony on jest na wysokości drugiego piętra, między dwoma oknami wschodniego ryzalitu, na imitującym balkon wysunięciu wymurowanym podobnie jak całość z czerwonej cegły. Postać ta nawiązuje do starej legendy o rozbójniku Dąbku, która ożyła w dobie romantyzmu, a do której odkurzenia przyczynił się miejscowy Żyd Abraham Małachowski. Później jego następca na nieruchomości Niemiec Karol (Carl) Ritter przeniósł legendarny wizerunek, ale już w postaci Herkulesa na swoje wyroby alkoholowe, sygnując nim butelki i zdobne ołowiane nakładki na szyjki tychże butelek. A kiedy wystawił nową kamienicę umieścił na jej frontonie metalową postać Herkulesa, mającą nawiązywać do tej z legendy.  



Karol Ritter przywracając legendarną postać Dąbka uczynił ją znakiem markowym dla swoich wyrobów alkoholowych, które ponoć miały moc zbója. Najsłynniejszymi alkoholami produkowanymi w jego fabryce były, Cognac-Brennerei oraz Dessert-Liköre, czyli likiery deserowe. Wizerunki Dąbka z logo i figury różnią się między sobą. Na logo Dąbek, czy jak kto woli Herkules maczugę ma zawadiacko przerzuconą przez lewe ramię, natomiast na figurze widzimy go podpierającego się lewą ręką na maczudze. W otoku postaci na butelce widnieje napis "Fabrik Marke", a w otoku ołowianej nakładki "Karol Ritter Strzelno". A jakie tej marki były początki? Oto, co udało mi się zebrać o legendarnym rozbójniku Dąbku.



Strzelno, połowa XIX w. W mieście mieszkał Żyd Abraham Małachowski, który parał się kupiectwem i wyszynkiem. Prowadził karczmę, w miejscu, w którym obecnie znajduje się nasza przepiękna eklektyczna kamienica z widniejącą na niej metalową podobizną Herkulesa, podpierającego się maczugą. Postać ta nawiązuje do legendy, o głośnym herszcie zwanym Dąbkiem i jego 12. rozbójnikach, którą co wieczór wysłuchiwali, karczmarz i podochoceni trunkami goście. A płynęła ona z ust starego bajarza, który przesiadywał w Abrahamowym lokalu i zabawiał swymi opowieściami klientelę licznie odwiedzającą ten przybytek Bachusa. Zapłatą za bajanie było, co nieco z pękatej żydowskiej flachy.


Zrazu Bajarzowi zmarło się. Nie miał już, kto opowiadać gościom legend i przypowieści, dlatego też stała klientela rozmyła się gdzieś po sąsiednich lokalach, których w tym czasie w Strzelnie było bez liku. Przebiegły Żyd strasznie się srożył na spadek obrotów i popadł w mizerię. Szukając rady na wyjście z kryzysu posłuchał miejscowego rebe, Sandberga. Mędrzec ów doradził kupcowi by ten zamówił u miejscowego snycerza podobiznę zbója Dąbka i umieścił ją nad wejściem do karczmy. Wnet rozniosło się po mieście, że do karczmy Abrahamowej powrócił, niczym żywy z opowieści bajarza, Dąbek. Gruchnęli wówczas miłośnicy Bachusa i bajań, by podziwiać wyrzeźbioną, wprawną ręką snycerza, sylwetkę zbója, przy okazji wstępując na głębszego. Tak oto Abraham wykpił się kryzysowi, a kiedy i on zmarł do rzeźby tej, bywalcy karczmy, dopisali nowy przydomek, zwąc ją podobizną Dąbka Małachowskiego. Ustami strych mieszkańców Strzelna wypowiadany on był w brzmieniu „Dombek Machałoski". Zapewne legenda ta, jak i utrwalenie jej bohatera w rzeźbie stały się pierwszym znanym strzeleńskim chwytem marketingowym.

Kiedy Karl Ritter senior wystawił w miejscu byłej karczmy okazałą kamienicę, nie zapomniał, by i dla swej pomyślności w prowadzeniu rozległych interesów, na fasadzie domu umieścić, podobnie, jak jego poprzednik, sylwetkę zbója. Zamówił w tym celu u artystów poznańskich, zgodnie z panującą modą podobiznę Herkulesa, która swą atletyczną budową przypominała Dąbka z legendy strzeleńskiego bajarza oraz tej wydłubanej ręką snycerza. Po dziś dzień możemy podziwiać Dąbka na frontonie tegoż domu. Tak, więc przetrwanie starej legendy o Dąbku możemy zawdzięczać pośrednikom: Żydowi, Niemcowi i na końcu Polakowi, kierownikowi Szkoły Katolickiej ze Sławska Dolnego, ale o tym nieco niżej.

I do tej postaci, podobnie jak do Zygmuntowskiej, tej z kolumny warszawskiej, miejscowi dopisali wątki humorystyczne. A mianowicie: Stwarzając wrażenie zatroskanych, opowiadają, iż „Machałoskiego" mają ściągnąć z piedestału. A kiedy zdumiony słuchacz pyta się - dlaczego? Wówczas pada odpowiedź - ponieważ, jak każdy, strzelnianin, tak i on musi załatwić swoją potrzebę fizjologiczną, a że swym wizerunkiem prezentuje kulturę antyczną, dlatego nie „leje" w miejscu publicznym tylko w szalecie, który tuż przed nosem władze miejskie jemu wystawiły (szalet został rozebrany w 2013 r.).

Inna przypowieść od lat służy za straszak przeciwko czyniącym zło miastu i skierowana jest szczególnie ku przestrodze władz miejskich. A kiedy oni takowe zło czynią, wówczas miejscowi mają prawo wysłać w ich kierunku ostrzeżenie następującej treści: - Powstrzymajcie się niecnoty i nie doprowadzajcie „Dąbka" do pasji, gdyż jak on się wkurzy i zejdzie ze swego piedestału, oczywiście w celach porządkowych, to klękajcie narody, przed tym, którego pała zbójecka dosięgnie. Oczywiście, klękamy przed „denatem", wcześniej potraktowanym Dąbkowym narzędziem pracy. Humoreski te, po raz pierwszy, usłyszałem z ust niezwykle pozytywnie nastawionego do życia, zegarmistrza miejscowego, śp. Mariana Wojciechowskiego, rocznik 1907.

Pierwszą wersję legendy o Dąbku poznajemy w połowie XIX w. Kolejną, pełną wersję spisał Antoni Lubik w Geografii powiatu strzelińskiego. Przez wiele lat opowiadał ją turystom i miejscowym ostatni bajarz strzeleński, miejscowy kościelny a zarazem przewodnik po zabytkowych świątyniach, Szczepan Kowalski, który rozbudował ją o wątki biblijne z życia Samsona. Treść samej legendy została opublikowana kilkakrotnie w prasie lokalnej oraz w specjalnym wydawnictwie TMMS-u w 2007 r. O Dąbku rozbójniku, której autorem jest Jacek Sech.


Słynny herszt rozbójników Dąbek znany był niegdyś na Kujawach - pisał Antoni Lubik w Geografii powiatu strzelińskiego. Ta kilkudziesięciostronicowa broszurka została wydana nakładem księgarni Józefa Musiałkiewicza i czcionkami jego Drukarni Strzelińskiej w 1927 r. Z jej kart poznajemy legendarny żywot zbója nad zbójami. A oto i ta opowieść:

Lud nazywał go Małachowski. Na miejscu domu p. Rittera stała dawniej karczma, której to właścicielem był kupiec Abraham Małachowski. ów Małachowski umieścił nad wejściem do swojej karczmy podobiznę głośnego herszta Dąbka. Odtąd więc nazywa się Dąbek Małachowski.

Dąbek był postrachem całej bliższej i dalszej okolicy. Z bandą swoja, a było tych zbójów dwunastu, ukrywał się w gęstych lasach miradzkich. Tuż przy trakcie ze Strzelna do Wilczyna rósł ogromny Dąb, który był wewnątrz wydrążony. Z tego wydrążenia prowadziła drabina z powrozów aż do samej korony. Z tej niejako wieży mieli zbóje baczne oko na całą okolicę. Pod dębem mieściła się dość obszerna kryjówka; wejście do niej zakryte było potężnym kamieniem, którego jednak z jednej strony można było odsuwać. Obok dębu było rumowisko kamieni, resztki po starej zapadłej karczmie. Pod tym rumowiskiem znajdowała się jaskinia, obszerne mieszkanie opryszków. Dąbek na ruinach umieścił krzyż; przechodzień oddając cześć Panu Bogu nie przypuszczał, że za chwilę będzie zamordowany. Sprytnie się urządzili zbóje. Przez drogę przeciągnęli powróz i przysypali go piaskiem. Powróz prowadził do jaskini, gdzie jego końcówka przymocowana była do dzwonka. Na znak dzwonka wybiegali czym prędzej z jaskini i rozdzielali się na dwie grupki. Jedni biegli ku Strzelnu, drudzy w stronę przeciwną ku Wójcinowi. Nikt prawie opryszkom nie uszedł. Zginęło z ich rąk bardzo dużo ludzi. Z początku przypuszczano, że to Żydzi mordują chrześcijan, gdyż potrzebna im jest krew chrześcijańska. Gdy jednak i Żydzi w tajemniczy sposób ginęli, omijano drogę leśną i nawet las miradzki, wybierając drogę okrężną przez Młyny, Wronowy, Nożyczyn, Siedlimowo.


Jednakże bandyci nadal szerzyli postrach, wszystkie starania władzy aby ich dostać, były daremne; nikt bowiem nie wiedział, gdzie się ukrywają. Wieczorem tylko udawali się do pobliskiego jeziora ostrowskiego aby zmyć i wyprać odzież swoją zbroczoną krwią ludzką. Okrucieństwo ich było bez granic. Razu pewnego pochwycili biednego owczarka, który pędził gromadę owiec do Strzelna na targ. Bronił się biedak jak mógł, w końcu uległ przemocy opryszków. Aby się za opór zemścić, skazali go na straszną śmierć. Otóż rozebrali go do naga i wdusili w kopiec mrówczy. Ręce i nogi związali łańcuchami, łańcuchy zaś przytwierdzili do sosny. Wśród okropnych męczarni biedak zmarł, a ciało nieboraka posłużyło mrówkom za żer. Dopiero po kilku latach znaleziono zbielałe kości, splecione łańcuchami przymocowanymi do drzewa.

Innym razem udało im się pochwycić córkę bogatego obywatela strzelińskiego. Dąbek spodziewał się wielkiego okupu. Gdy się w swoich nadziejach zawiódł, rozpoczął się nad biedną dziewczyną mścić. Miała zostać jego kochanką, ale oparła się zakusom. Wściekłość Dąbka nie znała granic. Rozebrano dziewczynę do naga, przywiązano do drzewa, a hołota strzelała do niej ostrymi drzazgami i raniła jej ciało. Następnie sam Dąbek wbijał jej ostre drewniane kliny i kolce w stopy, tak jak kowal podkuwa konie. Na koniec zamordowano ją w ten sposób, że na rozkaz Dąbka kilku opryszków przewierciło jej żywot żerdzią tak, że wnętrzności wyszły na wierzch.

Nie ma jednak zbrodni bez kary. Dąbek tej prawdy doświadczył. Schwycili bowiem bandyci pewną wieśniaczkę z Młynów, która dążyła na jarmark do Wilczyna. Była młoda i ładna, więc darowano jej życie. Musiała jednak złożyć uroczystą przysięgę, że zbójów i ich mieszkanie nie zdradzi. Żyła więc u zbójów, prowadziła im gospodarstwo, prała im krwią przesiąknięte spodnie, chodziła na jarmark do Wilczyna z kiełbasami z ludzkiego mięsa, a do Inowrocławia i Radziejowa ze skórami. Razu pewnego spotkała w Wilczynie swego narzeczonego. Bała się jednak wtajemniczyć go we wszystko, bała się złamania przysięgi. Chłopak spostrzegł od razu jej smutek i nalegał aby mu się zwierzyła. Wtedy poprowadziła go do bożej męki tuż pod Wójcinem. Obok krzyża prowadził mostek przez mały strumyk. Dziewczyna poprosiła swego narzeczonego, aby się pod tym mostkiem ukrył. Gdy uczynił to; rzuciła się na kolana i Ukrzyżowanemu wyznała głośno wszystkie swoje cierpienia i w gorącej modlitwie prosiła Boga o pomoc. Chłopak usłyszał wszystko i każde słowo mocno sobie zapamiętał. Udał się natychmiast do Strzelna i powiadomił o wszystkim władze. Długo nie trwało a Dąbek z bandą swoją, okuty w kajdany zawitał w więzieniu. Krótka była rozprawa sądowa. Dąbek i towarzysze jego zbrodniczych występków zakończyli swe niecne życie na szubienicy.

W wersji przekazywanej przez starego kościelnego Szczepana Kowalskiego, przejęte od zbójów skarby przysłużyć się miały rozwojowi miasta, które grabione przez zbója Dąbka chyliło się ku upadkowi…