sobota, 7 kwietnia 2018

Strzeleńskie absurdy źródłem kabaretowych tekstów

Heliodor tak wymyślił, mówiąc: - Marian, ale będą jaja...

Ostatnio spływające do mojej emeryckiej, pisarskiej pracowni informacje z naszego prowincjonalnego rynku politycznego już mnie nie bulwersują, tak, jak to miało miejsce przed laty. Po prostu przywyknąłem do ludzkich postaw i zachowań, choć one nadal mnie w wielu wypadkach doprowadzają do rozstroju i utraty "równowagi". Tak właściwie to zachodzi u mnie chwilowe rozkalibrowanie instrumentu zwanego komfortem psychicznym i trwa zaledwie kilkadziesiąt sekund, po czym wraca do normy. Zatem, nie potrzebuję stroiciela - w domyśle środka uspokajającego - by wrócić na właściwą linię melodyczną.

Wiele zachowań polityków oraz ich klaki zaczyna mnie nawet bawić i rozweselać do tego stopnia, że zastępują oglądanie licznych i nie zawsze wesołych grup kabaretowych. Mało tego, wręcz kuszą, by wziąć pióro i dokumentować prozą, w formie tekstów kabaretowych to wszystko co trąci absurdem. Dla niewtajemniczonych dodam, że absurd to pojęcie określające sytuację, sformułowanie lub myśl będące wewnętrznie sprzeczne lub pozbawione sensu. I właśnie z takimi absurdalnymi sytuacjami mamy do czynienia od bardzo dawna w naszym Strzelnie. Połączenie absurdu z polityką jest tak stare jak kuszenie Adama i Ewy przez węża: - spróbuj Adamie, to jabłko jest takie dobre, słodkie...

I co, spróbował? A pewnie, że podpuszczony przez Ewę - w polityce z takim zachowaniem mamy do czynienia na co dzień - spróbował. Absurdem było takie zachowanie, gdyż oboje z hukiem z Raju zostali wypieprzeni. I jeszcze jeden mój punkt widzenia, będący niejako definicją na pojęcia: polityka i walka. Co to jest polityka? - Jest to bezwzględna walka o koryto. A co to jest walka? - Jest to zdobywanie za wszelką cenę koryta. Tak oto tłumaczę sobie wszelkie zachowania wychodzące poza normy bytowe określone licznymi regułami ludzkiego, godnego zachowania.

Ostatnie wystąpienia sesyjne sprawiły - znając występujących i aktorów z tła jak własną kieszeń - że postanowiłem pisać również teksty kabaretowe. Nie będzie to zbyt trudne, gdyż wystarczy zastąpić już okrzyczane: - Przyszła baba do lekarza - słowami: Przyszła baba do burmistrza i oj będzie się działo, a do tego "śmichu bydzie" co niemiara. Gotowy scenariusz już mam i zanim go opublikuję, wyślę do twórców kabaretu "Ucho prezesa".

Dlaczego do nich? Ano dlatego, że mój tekst nosi tytuł "Ucho burmistrza" i w swej konstrukcji nawiązuje do pierwowzoru. I już kończę, bo "śmich mie zaliwo", jak w niedzielne popołudnie, po rosole i "kurczoku" w potrawce, z "kumpotym" na deser zasiądę przed telewizornią i zobaczę napis: Kabaret Moralnego Niepokoju, "Oko burmistrza", tekst Marian Przybylski.