Rzecz działa się blisko ćwierć wieku temu (2001 r.) - pamiętam, co to była za sensacja - archeolodzy odkryli grób „wampirzycy” i to gdzie, na wzgórzu kościelnym, niedaleko romańskiej rotundy! Wydarzenie obiegło całe miasto i stało się tematem licznych dyskusji i plotek. Zainteresowałem się wówczas i ja tym tematem i pospieszyłem na wzgórze, by więcej dowiedzieć się o znalezisku.
Zobaczyłem wówczas ów szkielet spoczywający w głębokim wykopie z charakterystycznym okrągłym otworem w dolnej części mostka. W rozmowie z archeologami dowiedziałem się, że jest to niezwykle ciekawe odkrycie doczesnych szczątków kobiety, która za życia stała się „obcą” w stosunku do jej ziomków - czyli osobą, która już za życia wyróżniała się na tle grupy w jakiś negatywny, czy może inaczej postrzegany sposób. Dzisiaj powiedzielibyśmy, że była wampirzycą, którą uśmiercono przebiwszy jej pierś zastruganym osikowym kołkiem. Ale wówczas tego słowa nie znano - pojęcie wampira zaczęło funkcjonować dopiero na początku XVIII w. W polskiej kulturze ludowej cechy „obcego - obcej”, czyli wampira posiadają upiór i strzyga, strzygoń i tak należałoby opisać strzeleński pochówek ze wzgórza klasztornego.
Kim była za życia owa młoda kobieta, której grób odkryto na samym skraju cmentarza, na wschodnim stoku wzgórza klasztornego? Czy była to mieszczka, czy zakonnica? Co uczyniła za życia, że została przez miejscowych uznana za upiora? Strumień pytań towarzyszący temu odkryciu intrygował wielu strzelnian. Należy uprzytomnić współczesnym, że w średniowieczu działał mechanizm kozła ofiarnego. Na przykład, gdy okolicę nawiedziła epidemia zarazy lub następowały gwałtowne zejścia z innego powodu, wówczas spośród mieszkańców miasta, wsi lub innego zbiorowiska typowano wyróżniającą się osobę. Mógł nią być każdy kto odbiegał od pozostałych wyglądem, zachowaniem, czy stanem umysłu - tajemną wiedzą i ponadprzeciętnymi zdolnościami. Uśmiercenie takiego delikwenta mogło doprowadzić do uspokojenia mieszkańców. Po zabiciu wytypowanej osoby grupa powracała do życia codziennego, uważając, że zrobiono wszystko, co było w jej mocy, żeby zatrzymać zarazę lub inne szkodliwe zjawiska.
![]() |
Zdjęcie wykonane zostało kilka dni po odkryciu szkieletu i po ulewie, które nieco poprzesuwała kości czaszki. |
Zapewne temu wydarzeniu towarzyszył jakiś proces, w którego wyniku wyrokowano o sposobie przeprowadzenia egzekucji. To jeden z najbardziej przerażających obrazów śmierci. Jak wielki strach musiał towarzyszyć ówczesnym strzelnianom, którzy za życia uśmiercili ową „obcą” - przebijając jej pierś osikowym kołkiem, by zabezpieczyć się przed powrotem zmarłej na ziemię, by nigdy więcej nie zakłócała ich spokoju. Wierzono, że osika miała moc przeciwdziałania złu, a oddalając „obcą” od świata zmarłych pochówkiem na samym skraju cmentarza izolowano ją od sacrum i od „swoich” zmarłych.
Ten makabryczny - bądź co bądź - pochówek przywołuje mi na myśl Horpynę Dońcówną, czyli olbrzymią Ukrainkę z Sienkiewiczowskiej powieści Ogniem i mieczem, trudniąca się wróżbiarstwem i czarami, mieszkającą wraz ze sługą - karłem Czeremisem - i dwoma psami w grocie w Czortowym Jarze za Wrażym Uroczyszczem i Tatarskim Rozłogiem. Przed wejściem do groty leżą czaszki i kości jej wrogów. Niegdyś została oskarżona o czary - była pławiona i kat zgolił jej głowę. Przyjaźniła się z Bohunem, na jego rozkaz strzegła Heleny Kurcewiczówny. Zobaczywszy znaki od Bohuna, wpuściła Rzędziana, Zagłobę i Wołodyjowskiego do jaru. Po postrzeleniu przez Rzędziana strzałem z pistoletu tenże przebił jej pierś osikowym kołkiem.
![]() |
Zdjęcie wykonane po całkowitym odkryciu szkieletu. |
W latach 2000-2004 przeprowadzono badania archeologiczno-architektoniczne na wzgórzu św. Wojciecha w Strzelnie. Już w ich trakcie kierująca pracami dr. Krystyna Sulkowska-Tuszyńska z toruńskiego UMK opublikowała w 2003 roku krótki szkic Strzelno. Obrazy śmierci [w: „Materiały do Dziejów kultury i Sztuki Bydgoszczy i Regionu”], w którym opisała wstępny wynik odkrycia. A oto fragment opisu: - Przekłuty mostek, podniesione ramiona, rozszerzone mocno u dołu żebra, są tak sugestywne, że patrząc na taki obraz czuje się dławiący ból promieniujący z przebitej prawej komory serca - ostatecznej przyczyny szczególnie bolesnej śmierci, gdy ostatni wdech nie zakończył się wydechem. W kilka lat później, w 2007 roku opublikowała wyniki tych prac w artykule Rzecz o życiu i śmierci na wzgórzu klasztornym w Strzelnie (XII-XVI w.) - [w: Studia Historica V 2007]. Wspomniała w nim o odkryciu m.in. nietypowego XIV-wiecznego pochówku młodej kobiety - czyli owej „wampirzycy” ze wzgórza klasztornego. Napisała m.in.: Już w czasach wczesnonowożytnych nasiliło się przekonanie, że za powstawanie i rozwój epidemii, nagłą i trudną do wytłumaczenia śmierć bliskich, czy nawet ogólne długotrwałe zmęczenie organizmu, odpowiedzialność ponoszą niektórzy zmarli. Czasem wszystkie ich ziemskie zasługi przekreślał sposób, w jaki umarli. Stawali się „obcy”. Mimo oczywistej prawdy, że zmarły za życia mógł być członkiem kochającej się rodziny, na skutek nieprzewidzianych działań jego trup posiadający to samo oblicze stawał się budzącym niepokój intruzem. Sposobem mającym naprawić anormalną sytuację była „ponowna śmierć” zmarłego poprzez częściowe lub całkowite unicestwienie ciała, a nieraz inne zabiegi.