wtorek, 14 kwietnia 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 82 Ulica Świętego Ducha - cz. 35



I tak doczekaliśmy dnia poświątecznego. Zakazy wynikłe z ataku koronawirusa dotykają nas niemiłosiernie. Od wczesnego poranka ruch niemal zerowy. Do marketu, co widzę z okna pokoju, jedynie pojedyncze osoby przemykają, by kupić chleb, bułki i ewentualnie coś do zjedzenia. Wielu mieszkańcom pozostało co nieco ze świąt. Dolegliwości izolacji, jakiej zostaliśmy poddani, łagodzą osiągnięcia techniki. Telefony, smartfony, tablety, laptopy i komputery łączą nas z najbliższymi. Wideokonferencje za pośrednictwem messengera zastępują nam kontakty osobiste - odwiedziny i spotkania. Tak było w święta i tak mamy niemal każdego dnia. Najwięcej radości z tych wirtualnych spotkań mają wnuczęta…

Tęskno mi Boże do świata,
Tamtego prostego sprzed lat.
Gdzie brat kochał brata,
A ludzie mieli mniej wad.
Gdzie telewizor był czarno-biały,
A w sklepach było niewiele.
Dzieci się tam uśmiechały,
Ludzie żyli jak przyjaciele.
Ulice życiem tętniły,
A owoc miał słodki smak.
Człowiek każdy był miły,
Tego świata jest mi brak.
(…)
Fragment wiersza Wiejska kraina, Kamili Zielińskiej-Krogulskiej


Zatem, tym, którzy tęsknią proponuję wspólny spacer ulicami naszego miasta. Zapraszam na ul. Św. Ducha, gdzie zatrzymujemy się pod kamienicą oznaczoną numerem 9, dawniej policyjnym 30, której wiek określić można na około 130 lat. Pobudowana została pod koniec XIX w., zapewne przez firmę budowlaną Maksymiliana Łowickiego, w typowym jak na owe czasy stylu eklektycznym. Jeszcze do końca lat sześćdziesiątych fasada tego domu na wysokości pierwszego piętra i poddasza prezentowała się niezwykle okazale. W latach 70. minionego stulecia ówczesny właściciel kamienicy, kierując się bezpieczeństwem przechodniów strącił popękane gzymsy, zaś całą górę pokrył jednolitym tynkiem. Dom stracił na dawnym uroku, a piękną eklektyczną fasadę możemy jedynie podziwiać na starych pocztówkach. W 2014 r. właściciele w części przywrócili dawny blask elewacjom i kamienica z trzech odsłoniętych stron prezentuje się dostojniej. Podobnie prezentuje się sąsiadujący z tą parcelą, od strony północno-wschodniej, magazyn należący również do tych samych właścicieli.


Podpiwniczona, trójkondygnacyjna - z poddaszem elewacja frontowa kamienicy w chwili jej wybudowania prezentowała się dostojnie. Jej bryła, to prostopadłościan z niewielkimi pseudoryzalitami nieznacznie wysuniętymi po stronach północnej i południowej. Ściany szczytowe zwieńczone są trójkątnie, z niewysokimi bokami kształtu linii dwuspadowego dachu. Kilkuosiową elewację zdobi umieszczony nad wejściem głównym niewielki balkon. Niegdyś posiadał drugi korytarz transportowy, który znajdował się po stronie południowej i komunikował ulicę z podwórzem tejże posesji. Obecnie zabudowana i wykorzystana jako część lokalu użytkowego - handlowego. Cała ściana frontowa, łącznie z pierwszym piętrem była boniowana, a otwory okienne były bogato zdobione obramowaniami. Współcześnie boniowanie zachowane zostało w części parterowej oraz częściowo przywrócono zdobne obramowania otworów okiennych. Dodatkowymi, wtórnymi elementami zdobiącymi elewację była kunsztownie wykonana uliczna lampa olejowa, a później gazowa oraz duży okrągły zegar, który reklamował zakład zegarmistrzowsko-złotniczy Stanisława Preussa (reklama poniżej). Wszystkie te elementy widoczne są na starej pocztówce z początków XX w.    


U wejścia w korytarz znajdowała się jeszcze do niedawna tablica informująca, że w budynku tym mieściła się siedziba strzeleńskiego Stowarzyszenia Kupców i Przemysłowców. Ta pozarządowa organizacja gospodarcza swój początek wzięła z nastaniem przemian ustrojowych w naszym kraju po 1989 r. Jej prezesem był Piotr Płócienniczak. To za jej sprawą zaczął rozwijać się w Strzelnie prywatny biznes i choć jej żywot nie był długi to możemy ją śmiało uznać za pierwszą wspólnotę, przecierającą ścieżki do dzisiejszego stanu gospodarczego miasta. Członkowie stowarzyszenia zostali radnymi miejskimi i o włos dzieliło ich przejęcie rządów w Strzelnie. Na przeszkodzie stanął strach konkurencji przed nowym i socjalna wizja niektórych ówczesnych radnych oraz przejście dwóch radnych z PSL-u do grupy konkurencyjnej, której szefował późniejszy burmistrz Iwiński. Temat ten opracowałem dość szczegółowo i zostanie upubliczniony za pośrednictwem bloga. Wielu z pierwszych członków stowarzyszenia prowadzi po dzień dzisiejszy okrzepły, rodzinny biznes i są to firmy znaczące na strzeleńskim rynku. 




Wracając do dziejów tej posesji sięgnijmy do pierwszych danych pochodzących z 1800 r. Wówczas to, wymienionym został, jako właściciel tej parceli muzyk z zawodu, Musiałkiewicz. Nazwisko to przewijało się w Strzelnie przez całe stulecie, a w międzywojniu znanym w Strzelnie przedstawicielem tego rodu był miejscowy drukarz i wydawca. Pierwszych Musiałkiewiczów spotykamy w osobach Franciszka i Jana, którzy żyli na przełomie XVIII i XIX w. Franciszek żonaty był z Magdaleną Zinser, prawdopodobnie ewangeliczką, zaś Jan z Dorotą Krolową. Franciszek miał dwóch synów: Guilhelmusa (Williama) ur. w 1803 r. i Karola ur. w 1813 r. Oboje byli żonaci. Karol w 1840 r. poślubił 27-letnią Emilię Stęczewską, a Guilhelmus mając 47 lat w 1850 r. ożenił się z Janiną Franciszką Malińską. Ich córka Luiza ur. w 1810 r., w wieku 20-lat, w 1830 r. poślubiła ewangelika, prawdopodobnie kuzyna Karola Zinsera. 


Syn Jana i Doroty, Marcin Musiałkiewicz ur. w 1817 r. poślubił w 1840 r. 28-letnią Rozalię Wesołowską. Przedstawicielem tej rodziny był również Juliusz Musiałkiewicz, który aktywnie włączył się w wydarzenia Wiosny Ludów 1848 r. i to do tego stopnia, że musiał się później ukrywać przed władzami pruskimi. Nie udało mi się bliżej określić stopnia pokrewieństwa Klemensa Musiałkiewicza ur. ok. 1800 r. Żonatym był z Agnieszką Lewandowską, może był to trzeci z braci? 

W 1889 r. właścicielem tejże parceli był Kornel Janiszewski. Jemu zapewne możemy przypisać budowę tej współczesnej okazałej kamienicy. Jeden ze sklepów wynajmował od niego Bolesław Pińkowski, o którym dr Cieślewicz pisał na łamach „Nadgoplanina”, iż w domu tym prowadził handel. Zapewne było to w czasie zanim wystawił w Rynku okazałą kamienicę. i tam przeniósł swój handel. Od Janiszewskiego posesję nabył Tomasz Hubert, jeden z bogatszych kupców Strzeleńskich. Zajmował się on handlem artykułami kolonialnymi, a również handlem bydłem i końmi, a nadto posiadał własny tartak. Tutaj również miał swój zakład zegarmistrzowski i złotniczy i jubilerski Stanisław Preuss.


Około tartaku Hubertów wybuchła wielka afera związana z jego podpaleniem, do którego doszło 1 września 1936 r. Jak się okazało w wyniku śledztwa w sprawę zamieszany był syn Tomasz Zbigniew Hubert, który namówił troje pracowników: Pruczkowskiego, Kropenkę i Woźniaka do podpalenia budynku tartaku. Co ciekawe pożar o godz. 21:00 zauważył sam burmistrz Strzelna Stanisław Radomski, który wówczas bawił u Hubertów jako stały gość, będąc adoratorem serca córki gospodarzy, Klementyny. Natychmiast powiadomił straż, która na czele z naczelnikiem OSP Karolem Teresińskim błyskawicznie przybyła na miejsce i pożar ugasiła w zarodku. Dochodzenie Teresińskiego wskazało podpalenie. Obiekt ubezpieczony był na 68 tysięcy złotych i to podpalenie miało wyegzekwować tę kwotę od ubezpieczalni. Śledztwo prowadził sam komendant miejscowej policji Mantaj. Troje robotników osadzono w więzieniu w Strzelnie, zaś Zbigniewa Huberta w Inowrocławiu. Jaki finał miała sprawa, nie udało mi się ustalić, dlatego, może ktoś z czytelników dopowie tę historię. Na marginesie tego wydarzenia dopowiem, że burmistrz Radomski poślubił dwa lata później córkę Hubertów, Klementynę. 



Z wizytą u właściciela posesji Piotra Płócienniczaka. O lewej autor artykułu i Jan Harasimowicz.
W budynku tym w okresie międzywojennym kupiec Wiktor Skowroński, szwagier Tomasza Huberta, żonaty z jego siostrą Julią prowadził tutaj kawiarnię. Był on chorążym i zastępcą sekretarza Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” w Strzelnie. Jego ojciec Józef był współzałożycielem „Sokoła”. Zmarł 26 września 1931 r., przeżywszy niespełna 50 lat. Po wojnie na parterze prowadził warsztat szewski Graczyk, o czym przypomniał mi kiedyś Heliodor, opisując jego wnętrze, jak gdyby odwiedził je wczoraj. Później cała kamienica została zamieniona na mieszkalną. Jej właścicielami zostali państwo Turkowie. Po 1989 r. na całej kondygnacji parterowej działalność gospodarczą prowadzili Piotr i Grażyna z Turków Płócienniczakowie. Tu znajduje się sklep w branży budowlanej z farbami oraz artykułami do remontów mieszkań. Cały obiekt wraz z zapleczem i należącym do właścicieli magazynem zbożowym został wyremontowany i znajduje się w dobrej kondycji technicznej, a działalność gospodarczą kontynuuje po rodzicach syn Witold.

Foto.: Heliodor Ruciński