piątek, 31 sierpnia 2018

Wybory i parki w Strzelnie



Zieleń miejska i ta rozrzucona po gminie, w miejscach byłych siedzib ziemiańskich od niepamiętnych lat budziła moje zainteresowanie. Być może wynikało ono z dziecięcego zauroczenia posiadłością magnacką w Łańcucie, którą miałem okazję podziwiać już w latach 60. minionego stulecia, a być może z rolniczego wykształcenia. Pamiętam jak przed 50-ciu i więcej laty wyglądały przestrzenie zielone w mieście, jak je udoskonalano i pielęgnowano. Dzisiaj, kiedy przyszłoby mi oprowadzić gości po parkach miejskich skryłbym się w kąt, ewentualnie poprowadził ciekawskich do pięknych ogrodów norbertańskich na Wzgórzu Świętego Wojciecha. Należące do parafialnego zasobu są przykładem, jak należy dbać o coś, co zostało nam powierzone w zarząd i administrowanie. Ksiądz proboszcz dba, a jak wyglądają parki miejskie?

W parafialnych ogrodach norbertańskich




Obecny stan zieleni miejskiej przedstawia się gorzej, niż fatalnie. Przypomina czasy kiedy parki w naszym mieście, a szczególnie na tzw. Klasztornym był swoistą dżunglą, zapuszczoną przez zapomnienie władz, że w ogóle coś takiego istnieje. Był taki okres od lat 50. po 1982 r., z małą przerwą na pewien wycinek lat 60. Wspominałem, że wielu mieszkańców, moich znajomych  próbowało podjąć ze mną temat - dlaczego tak się dzieje, że nic się nie dzieje? Przyczyn tego stanu rzeczy jest niewiele, właściwie to jedna - włodarz, który administrując powierzonym mu dobrem, czyli miastem i gminą, po prostu nie panuje nad spuścizną naszych przodków. Zamiast ją wzbogacać i pomnażać po prostu degraduje pomniejszając jej wartość.

Furtka do parku. Lata 60. XX w.
Zaprezentowany ostatnio przez burmistrza Leszka Duszyńskiego film o mogileńskim parku - przepięknym miejscu na ziemi - sprawił, że udostępniłem go swoim znajomym, by mieli skalę porównawczą ze standardami strzeleńskimi. Natychmiast odezwał się strzelnianin Grzegorz Wojciechowski, który dla porównania zaprezentował w głosie dyskusyjnym pod moim postem na Facebooku nagrany przez siebie film o Parku im. 750-Lecia. Rewelacyjne porównanie, warto na nie rzucić okiem. Film mogileński pokazuje nam, jak należy zarządzać dobrem wspólnym, mieniem, które wyborcy przekazują w kadencyjne administrowania.  


Wiatrołomy po burzy z lat 70. XX w. Na zdjęciach Jadwiga i Heliodor Rucińscy.
 Wracając zaś do zieleni strzeleńskiej i tej pięknej, choć zaniedbanej i niewykorzystanej enklawy, jakim jest Park 750-lecia warto przywołać, chociażby w skrócie powojenne dzieje parku. Tak więc, w latach "budowy" nowego ustroju park przydworski przejął funkcję parku stricte miejskiego. Od wiosny do jesieni odbywały się w nim różne imprezy kulturalno-rekreacyjne połączone z uroczystościami i jubileuszami. W nim odbywały się zabawy, zawody rekreacyjne, festyny ludowe, dożynki i szereg imprez okolicznościowych. W połowie lat 60. ówczesny przewodniczący Miejskiej Rady Narodowej Henryk Wrzesiński zlecił wykonanie dokumentacji zagospodarowania parku na cele rekreacyjno-wypoczynkowe. Niestety dokumentacja ta nie zachowała się, a znana jest jedynie koncepcja funkcji docelowych opisana dawno temu przeze mnie.


Heliodor Ruciński często dokumentował i dokumentuje spustoszenia jakich dopuszcza się natura i ... człowiek.

Z materiału tego wynika, że głównym założeniem ówczesnego programu renowacyjnego było nadanie parkowi funkcji rekreacyjno-wypoczynkowej z małym ZOO oraz funkcji kulturalnej poprzez wybudowanie amfiteatru. Dokonano nawet wstępnego zakupu pawi i łabędzi, które w okresie zimowym przetrzymywano w pomieszczeniach Miejskiego Przedsiębiorstwa Gospodarki Komunalnej i mieszkaniowej. Podjęto prace przygotowawcze i rozpoznawcze celem zakupu innego ptactwa ozdobnego oraz „grubszej” zwierzyny: osła, żyrafy, antylopy, danieli i niedźwiedzia. Zlecono wykonanie dokumentacji, lecz nigdy jej nie zrealizowano. Sama koncepcja przewidywała wystawienie kilku wolier dla ptactwa oraz klatek dla zwierząt. Zdołano jedynie oczyścić stawy i na wysepce jednego z nich w drewnianym domku zadomowić parę łabędzi, które ostatecznie trafiły do parku miejskiego do powiatowego Mogilna.

 Tak jeszcze było w 2011 roku





Co pewien czas wracano do starych pomysłów, które w części udało się zrealizować dopiero w 1982 r. Wówczas po raz pierwszy od 1945 r. park przybrał uregulowaną formę spełniania funkcji rekreacyjno-wypoczynkowych, poszerzoną o funkcję kulturalną. Dokonano tego przeobrażenia pod wpływem uroczystych obchodów 750-lecia nadania Strzelnu praw miejskich. Zaplanowano imprezy, które można było przeprowadzić dla większej liczby mieszkańców tylko w plenerze. W tym celu zaniedbany park poddano pracom rewitalizacyjnym, których celem było przywrócenie dawnej świetności parku i przystosowanie jego funkcji do nowych uwarunkowań kulturalno-rekreacyjnych.




Oczyszczono i umocniono linię brzegową stawów poprzez faszynowanie. Uporządkowano drzewostan, usuwając dziko rosnące drzewa i krzewy oraz posusz, dokonując jednocześnie nowych nasadzeń. Odnowiono ciągi alejek i ścieżek wewnętrznych. Rozebrano domek dozorcy wraz ze starym murowanym ogrodzeniem, otwierając park na przebiegającą opodal ulicę Parkową. Granice wschodnią, południową i zachodnią wygrodzono od przyległych parceli nowym opłotowaniem. W centralnej części parku, po stronie zachodniej wystawiono na betonowych fundamentach drewniany amfiteatr wraz z widownią na około 300 miejsc siedzących. Obok widowni wylano asfaltowy grzybek taneczny. Całą północną część parku oświetlono lampami elektrycznymi przyalejowymi. Na zakończenie prac w czerwcu 1982 r. nadano parkowi imię 750-Lecia Praw Miejskich Strzelna. Głównym reżyserem poczynań rewitalizacyjnych i późniejszych kulturalnych był ówczesny naczelnik a następnie burmistrz Strzelna Ewaryst Iwiński. Od tego też czasu, aż do końca wieku w parku organizowane były cykliczne imprezy okolicznościowe. Do nich zaliczyć należy: Dni Majowe, Krakowskie Prezentacje, Zielone Świątki, Świętojanki z puszczaniem wianków na wodę, Dożynki Gminne, i niemalże cotygodniowe koncerty, zabawy, potańcówki, ogniska, konkursy, zawody rekreacyjne adresowane do młodzieży szkolnej oraz mieszkańców Strzelna i okolicznych miejscowości.

Burmistrz Ewaryst Iwiński zatrudnił osobę – humorystycznie nazywaną „dyrektorem parku” – utrzymującą porządek, dbającą o zieleń i dokonującą drobnych napraw. Większy zakres robót wykonywała miejscowa Komunalka (ZGKiM).



Ostatnie szesnastolecie to degradacja parku i znajdujących się tam obiektów – amfiteatru i widowni już nie ma, rozebrano, a drzewo rozdano na opał. Akcyjnie próbowano uporządkować teren, ale bez ciągłej opieki, po krótkim czasie wracał do stanu poprzedniego.

A mnie się marzy żeby było chociaż tak jak w parafialnym parku w Markowicach.
 Zatem, nadchodzi dobry czas, niecałe dwa miesiące do wyborów - i to jest ten moment kiedy demokracja przekazuje nam we władanie dobrą i nieprzymuszoną wolę wyboru dobrego włodarza. Osobiście proponuję młodego i pełnego chęci kandydata do uzdrawiania chorego organizmu - miasta i gminy Strzelno. Obecny włodarz z racji nieuzyskania absolutorium i wieku nie powinien w ogóle myśleć o kolejnej kadencji i kolejnych latach znachorskich eksperymentów na chorym organizmie - Strzelnie.
Uwaga! Uwaga!
Potrzebny jest lekarz i trener, który uzdrowi dobrego zawodnika Strzelno i doprowadzi miasto i gminę do pełnej dotychczas nie leczonej formy. 
Oto, może nie najważniejsze, acz priorytetowe hasło dla kandydata na nowego burmistrza Strzelna - Zachowując wysokie standardy wynikające z XXI-wiecznych technologii uzdrowię wszystkie przestrzenie zieleni miejskiej.

Foto.: Heliodor Ruciński i Andrzej Kozłowski

poniedziałek, 27 sierpnia 2018

Pomnik Najświętszego Serca Jezusowego w Strzelnie

Pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa istniejący w Strzelnie w latach 1930-1939, podobnie jak jego poznański pierwowzór ideowy miał być Pomnikiem Wdzięczności za odzyskaną niepodległość przez Polskę. Był również nazywany Pomnikiem Chrystusa Króla. Zniszczony z 27 na 28 października 1939 r. [z piątku na sobotę], zastąpiony został w 1945 r. drewnianym krzyżem. Zastanawiam się, czy zbliżony do pierwowzoru symbol wdzięczności w 100-lecie odzyskania niepodległości przez Polskę nie powinien zostać odbudowany?

Zima 1939-1940. Pocztówka okupacyjna. Widok szpitala po usunięciu Pomnika Najświętszego Serca Jezusowego - Pomnika Wdzięczności. 
Jego początki sięgają 24 października 1928 r. kiedy to wystosowano Apel do społeczeństwa o następującej treści:

Dziesięć lat upływa, od czasu kiedy naród polski zerwał z rąk swych kajdany, kiedy skruszył kopie swych najeźdźców i kiedy po półtorawiekowej niewoli znowu znalazł się kładąc fundament pod nowe powstające państwo. Chwila ta stanowi nowy okres, w naszej historii wówczas na szablach powstańców zabłysło słowo, zwycięstwo zwiastujące wolną, naszą Ojczyznę. To też wdzięczni Opatrzności Bożej, która wysłuchała prośby zanoszone przez Ojców naszych wiek cały, która wysłuchała słowa pieśni niewoli "Wolną Ojczyznę racz nam dać Panie" chcemy stawić widoczny znak naszej wdzięczności przez pobudowanie pomnika Serca Jezusowego.

Pomnik Serca Jezusowego, który stanie w powiatowym mieście Strzelnie, będzie najlepszym
wyrażeniem zrozumienia przez społeczeństwo rzeczy wzniosłych oraz symbolem naszej niepodległości. W tym celu zawiązał się Komitet budowy pomnika niżej podpisany. Komitet zwraca się z gorącą prośbą do całego społeczeństwa polskiego i katolickiego, aby raczyło dołożyć swej pomocy i przesłało na tak wzniosły cel jak najliczniejsze datki pieniężne. Datki na Pomnik Serca Jezusowego w Strzelnie przyjmują:
Bank Ludowy w Strzelnie, p. Albin Radomski skarbnik Komitetu Budowy Pomnika Serca Jezusowego, Ks. Radca Czechowski oraz Redakcja "Nadgopianina".

Komitet Honorowy:
Dr Czesław Bydałek, Edmund Boesche - prezes Bractwa Strzeleckiego, Edward Budzyński, Dr Jakub Cieślewicz, Jan Dałkowski - kierownik Szkoły Powszechnej, Marcin Dopierała - rolnik Młyny, Dr Elżanowski - dyrektor Mączkarni Bronisław, Władysław Filisiewicz - Naczelnik Sądu Powiatowego, Michał Głuszek - rolnik Młyny, Jan Jankowski - prezes Sokoła, Stefan Kozłowski - ziemianin Strzelno Klasztorne, mecenas Leopold Dębno Krzyżanowski - prezes Ligi Katolickiej, Wojciech Kowalski - prezes Towarzystwa Robotników, Dr Zygmunt Koehler - notariusz, Leon Kubski - dyrektor Kasy Chorych, Stanisław Kobus - rolnik, Tomasz Kaźmierczak - prezes N.P.R., Wit Kitkowski - nauczyciel Młynice, Jan Łyskawa - kierownik Szkoły Wydziałowej, Michał Olszak - rolnik Młyny, Czesław Palluth - dyrektor Firmy "TRI", Stefan Płócienniczak - prezes Towarzystwa Przemysłowców, Wiktor Piątkowski - naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej, Andrzej Polski - Zofjówka, Szuda - wiceprzewodnicząca Sodalicji Mariańskiej, Stanisław Soliński - rolnik Ziemowity, Michał Stęczniewski - aptekarz, Dr Eugeniusz Schittek, Jan Siudziński - rolnik Młyny, Dr Kazimierz Truszczyński - lekarz powiatowy, Władysław Trzecki - prezes Towarzystwa Powstańców i Wojaków, Doktorowa Weigtowa, Franciszek Wegner - posiedziciel ziemski, Zakrzewska - Przewodnicząca Sodalicji Marjańskiej.

Komitet Wykonawczy:
Ks. Radca Ignacy Czechowski, Daszyński inspektor szkolny, Stanisław Radomski burmistrz - sekretarz, Albin Radomski - skarbnik oraz Wanda Siemianowska - przewodnicząca Narodowej Organizacji Kobiet.

29 września 1929 r. podczas miesięcznego zebrania Narodowej Organizacji kobiet, w dyskusji poruszono sprawę budowy pomnika Najświętszego Serca Jezusowego w Poznaniu. Jednocześnie wyrażono ubolewanie, że budowa takiegoż pomnika w Strzelnie, powitana przed rokiem z niebywałym entuzjazmem przez szerokie warstwy ludności i organizacje nie może dojść do skutku, a to z powodu tego, iż zainteresowanie zmalało, a fundusze na ten cel zebrane wynoszą dopiero piątą część potrzebnej sumy.

Lata 30. XX w. Szpital w Strzelnie z Pomnikiem Najświętszego Serca Jezusowego - Pomnikiem Wdzięczności. Pocztówka przedwojenna.
Finał budowy pomnika przyniósł rok 1930. Dzięki licznym imprezom kulturalnym, koncertom, przedstawieniom teatralnym, wentom organizowanym przez stowarzyszenia katolickie, przy wsparciu licznych miejscowych organizacji uzyskano dochód pozwalający na ufundowanie pomnika. Komitet budowy początkowo borykał się z lokalizacją. W pierwszej wersji pomysł padł na Planty, czyli park miejski przy ulicy Kolejowej. Miał on stanąć naprzeciw cmentarza katolickiego, w miejscu, w którym obecnie stoi pomnik pomordowanych w czasie II wojny światowej. Jednakże ostatecznie zapadła decyzja na usytuowanie monumentu przed nowo wybudowanym gmachem Szpitala Powiatowego przy ul. Młyńskiej (późniejszej Powstania Wielkopolskiego).

I nastał ten dzień uroczysty. Wcześniej, swój przyjazd do Strzelna zapowiadał wojewoda Roger Adam hrabia Raczyński. Do przyjazdu ostatecznie nie doszło. W Uroczystość Chrystusa Króla, które przypadło na niedzielę 26 października 1930 r. pomnik został poświęcony. Z zachowanych opisów uroczystości dowiadujemy się, że po sumie odprawionej w bazylice św. Trójcy (tzw. kościele farnym) odbył się manifestacyjny pochód przez miasto. Przy wtórze religijnych pieśni uformowała się długa procesja składająca się z lokalnych organizacji i stowarzyszeń ze sztandarami. Ulicą Kościelną przez Rynek potem ulicami św. Ducha, Młyńską, Szeroką posuwał się majestatyczny pochód. Tym zewnętrznym blaskiem wyrażało Strzelno swe przywiązanie do Chrystusa - Króla.


Uroczystość poświęcenia pomnika Najświętszego Serca Jezusowego rozpoczęła się o godz. 16:00. Pod pomnikiem przy nowym Szpitalu Powiatowym zebrał się tłum publiczności oraz przedstawiciele władz i stowarzyszeń. Widzieliśmy więc przedstawicieli Sejmiku Powiatowego, Starostwa, Rady Miejskiej, Magistratu, okolicznego duchowieństwa i ziemiaństwa. Przemawiał starosta Baranowski, dziękując twórcy pomnika artyście-rzeźbiarzowi p. prof. Gajewskiemu [Teodor Gajewski (1902-1948) polski artysta rzeźbiarz związany z Bydgoszczą. Wspólnie z Piotrem Trieblerem zaprojektował wystawiony w 1932 r. w Bydgoszczy Pomnik Najświętszego Serca Pana Jezusa - Bydgoszcz Wyzwolona - MP.] za efektowne rozwiązanie tak bądź co bądź trudnego problemu, jak ujęcie postaci Chrystusa. Starosta w swym wystąpieniu nawiązał także do szpitala i podziękował architektowi Wróblewskiemu za projekt i solidne wykonanie nowego gmachu Szpitala Powiatowego. Po tym wystąpieniu zaintonowano pieśń "My chcemy Boga", która potężnym chórem wzbiła się aż po tron Chrystusa - Króla.

Na mównicę wszedł ks. prałat Czechowski. W krótkich ale dobitnych słowach wskazał mówca na ten ku niebu wznoszący się pomnik, jako na symbol miłości, tej miłości, której tak brak w świecie całym, a w Polsce w szczególności [po 87 latach słowa jakże aktualne - MP.]. Potem nastąpił akt poświęcenia, w toku którego zebrani odśpiewali "Serce Twe Jezu".

Na zakończenie wikary ks. Zenon Niziółkiewicz odczytał akt oddania parafii Sercu Jezusowemu. Wieczorem posąg oświetlono reflektorami. Na wysokim cokole umieszczona postać Chrystusa wyglądała naprawdę nadziemsko. Głowa Odkupiciela schylona w cudownie dobrotliwym skłonie ku sercu, które umiłowało wszystkich wywiera swoiste wrażenie. Również wieczorem o godz. 20:00 w sali p. Piątkowskiego odbyła się uroczysta akademia urządzona staraniem Ligi Katolickiej. Otworzył ją p. Wegner, po czym wystąpiły: Chór Szkoły Powszechnej pod batutą p. Stefana Osińskiego, uczniowie szkół powszechnej i wydziałowej z wiązanką wierszy, Chór Szkoły Wydziałowej pod batutą p. Tomasza Grząbki, Chór Sodalicji Mariańskiej, Chór "Jedność" z udziałem orkiestry. Na zakończenie z prelekcją wystąpił p. Grząbka, a finałem akademii było odśpiewanie pieśni "My chcemy Boga".

Od tego czasu pod Pomnikiem przy ul. Młyńskiej - Powstania Wielkopolskiego odbywały się liczne uroczystości kościelne oraz rocznice odzyskania niepodległości - 11 listopada. 

sobota, 25 sierpnia 2018

Renowacja pomnika poległych powstańców - lista darczyńców



37 osób prywatnych i firm wpłaciło na subkonto remontu pomnika nagrobnego strzelnian poległych w walkach o niepodległość w Powstaniu Wielkopolskim w roku 1919. Nadto dwie akcje przyniosły znaczący efekt, gdyż w ich wyniku subkonto zasilone zostało kwotami 3900 zł. i 1300 zł., tj. 25% całej wymaganej przez czynnik społeczny sumy. Były to, ubiegłoroczna kwesta i akcja Szkoły Podstawowej nr 1 i Gimnazjum.

Jak już wspominałem Parafia Rzymsko katolicka p.w. Świętej Trójcy w Strzelnie oraz TMMS otrzymały dotację na renowację Pomnika Nagrobnego Poległych Powstańców Wielkopolskich z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Kwota niebagatelna bo aż 80 tys. złotych. Według złożonego projektu Parafia i TMMS muszą dołożyć do tej kwoty 20 600 zł. Prowadzona akcja wsparcia przez strzelnian tego dzieła przyniosła na dzisiaj kwotę łączną 15 500 zł. Brakuje nam do pełnego zamknięcia budżetu remontowego 5 100 zł., a wykonawca renowacji Firma MUR-MAN przystąpiła już do zamawiania materiałów renowacyjnych, płyt granitowych itd. Dodam, że TMMS z innych dochodów własnych wyasygnował już kwotę 1500 zł na pokrycie kosztów dokumentacj projektowej.

Strzelnianie w rozmowach z nami popierają nasze dzieło, choć są i tacy, którzy mają odrębne zdanie i oczywiście mają takie prawo. Niemniej jednak przypominam osobom, które deklarowały się wesprzeć renowację, że czas biegnie nieubłagalnie i za cztery miesiące uroczyście będziemy obchodzić 100-rocznicę Powstania Wielkopolskiego. Pomnik zostanie wyremontowany w ciągu najbliższych dwóch miesięcy, a zakres prac jest ogromny i bardzo kosztowny pod względem konserwatorsko-budowlanym.

Zastanawiam się: Miasto i gmina Strzelno to kilka tysięcy rodzin, w tym 7,5 tyś osób w wieku produkcyjnym i 2,2 tyś w wieku poprodukcyjnym. Uwzględniając zamożność społeczeństwa, to mniemam, że nie powinniśmy mieć problemu z uzbieraniem brakujących 5100 zł. Zatem, dlaczego tak mało strzelnian wzięło udział we wsparciu bezpośrednim? Pisała o tym przedsięwzięciu prasa, pełen informacji jest Internet i to za pośrednictwem: bloga, facebooka, twittera, googli itd. Spośród samorządowców i radnych miejskich zerowe wsparcie, dwóch radnych powiatowych, w tym jeden z listy strzeleńskiej wpłaciło, z kandydatów na kandydatów i osób publicznych łącznie ze szczeblem wojewódzkim, do których informacje dotarły zerowe zainteresowanie. Mentalność zapewne tej części społeczeństwa jest taka, zrobią to za mnie inni.


Uważam, że w dobrym tonie jest podziękowanie osobom, które współuczestniczą w dziele renowacyjnym. Zatem serdecznie dziękuję w imieniu Zarządu TMMS niżej wymienionym za godną pochwały postawę społeczną. To dzięki Wam dopełnimy dzieła godnego uczczenia 100-lecia odzyskania niepodległości i 100-lecia Powstania Wielkopolskiego. Dodatkowo w dniach uroczystości rocznicowych wszyscy darczyńcy otrzymają podziękowanie w formie ponad 200-stronicowej książki o dziele strzelnian wniesionym w odzyskanie niepodległości Strzelnianie odznaczeni Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym. Wydanie tej książki sponsorowane będzie przez strzeleńską rodzinę powstańców wielkopolskich. Jeszcze raz serdecznie dziękuję: 

Adamskiemu Michałowi,
Bankowi Spółdzielczemu w Kruszwicy,
Bankowi Spółdzielczemu w Strzelnie,
Białęckiej Barbarze,
Brukowi Zenonowi,
Drzazgowskiemu  Józefowi,
Dzięciołowskiemu Marianowi,
Gajewskiej Irenie,
Gaszak Irenie,
Firmie GATO ST Sp. Z o.o. ze Strzelna,
Gutorskiej Danucie,
Harasimowiczowi Janowi,
Ignaczakowi Jackowi,
Jackowskiemu Tomaszowi,
Kolbergowi Michałowi,
Koniecznym Magdalenie i Dariuszowi,
Kujawińskiej Agnieszce,
Kuklińskiemu Jerzemu,
Wolontariuszom i anonimowym darczyńcom Kwesty cmentarnej 2017 r.,
Lechowskiej-Borowczyk Helenie,
Lechowskiemu Wojciechowi,
Leszczyńskiemu Mirosławowi,
Majcherkiewiczowi Przemysławowi, 
Nadleśnictwu Miradz,
Płócienniczakowi Piotrowi, 
Polasikowi Leszkowi Arturowi,
Polińskiemu Janowi,
Przybylskiej Lidii i Marianowi,
Członkom PTTK Strzelno,
Rucińskiemu Heliodorowi,
Sarnowskiemu Józefowi,
Szarkowi Janowi,
Szrzyńskiemu Krzysztofowi, 
Szczepaniakowi Tomaszowi,
Społeczności Szkoły Podstawowej nr 1 wraz z Gimnazjum,
Szymańskiemu Henrykowi,
Twarużkowi Tadeuszowi,
Zalewskiemu Ireneuszowi,
Zienowicz Leonowi.

Tymi podziękowaniami pragnę zmobilizować tych, którym z różnych przyczyn umknęła z pamięci chęć wsparcia dzieła renowacji pomnika. Zatem, prosimy wpłacać na nasze subkonto założone w banku Spółdzielczym w Strzelnie:

92 8159 0003 2001 0008 2989 0002.




środa, 22 sierpnia 2018

Wróciłem do mojego Strzelna



W przeddzień powrotu z wywczasów - jak to onegdaj przodkowie nasi określali mile spędzony czas wolny - spacerując z małżonką dwukilometrową mieleńską Promenadą Przyjaźni, nuciłem sobie piosenkę o rodzinnych stronach:
- Hej Kujawy jakie cudne,
gdzie jest taki drugi kraj,
tu przeżyjesz chwile cudne,
tu przeżyjesz życia maj...

- Kochanie jutro wracamy - wtrąciłem w trakcie nucenia.
- Cieszysz się? - zapytała mnie małżonka.
- Tak Kochanie cieszę się i to tak samo, jak w przeddzień naszego wyjazdu nad morze! - odpowiedziałem radosną nutą.

Bo wszędzie jest dobrze, ale najlepiej - stwierdzamy kiedy już wrócimy - we własnym domu. Właśnie przed dwoma godzinami wróciliśmy. Po szybkim posiłku zasiadłem do komputera i otworzyłem pocztę - kilkaset przeróżnych informacji, w tym kilkadziesiąt czekających na odpowiedź oraz kilkadziesiąt przesyłek źródłowych niezmiernie ciekawych i do wykorzystania w moim pisarstwie. Zacząłem również pisać z myślą powitania czytelników bloga, ale niestety zmogło mnie i położyłem się.

Wstałem wcześnie rano, odpisałem na kilka maili i zacząłem sprawdzać, co się działo w regionie pod moją nieobecność? Oczywiście nie przeczę, że nie było wcześniejszych esemesowych przecieków o tym i owym. Ale dla upewnienia się kto, co komu i za ile ciekawość skierowała mnie na sroty - pierdoty, czyli portal społecznościowy o numerze rejestracyjnym CMG24. Kilka relacji i informacji, w tym relacja z parafialnego przemarszu dożynkowego w Strzelnie...
O kurka! Nowy kandydat na burmistrza...
Czytam i włosy się jeżą na głowie. Hejt za hejtem poganiany przez kolejny hejt. Co to jest? Co się dzieje? Ile to kubłów wszelakich nieczystości wylano pod adresem kandydata? Przy okazji hejtowania oberwało wielu innym. Czy to jest dobrze rozumiane prawo demokracji, czy to siły nieczyste skryte w mocy Internetu?


Osobiście uważam, że hejty nie mają nic wspólnego z demokracją. Po prostu, wczytując się w encyklopedyczne znaczenie słowa hejt dochodzimy do wniosku, że jest to coś bardzo niedobrego. Po prostu, są to negatywne opinie na tematy związane z wyglądem osoby, zachowaniem danej osoby lub grupy, jej pracą i twórczością, wydarzeniami. Za genezę hejtu uznaje się fora dyskusyjne lub obszary do komentowania w Internecie, a swoją polską nazwę zawdzięcza od angielskiego słowa 'hate', czyli nienawidzić, nienawiść.


Zatem, kolejne moje pytanie, skąd w nas tyle nienawiści? Ogromna większość strzelnian nie uczestniczy bezpośrednio w tym procederze, ale jest wielu, którzy po przejrzeniu hejtowego śmietnika cieszą się z tego, że ktoś wyrecytował ich skryte myśli: - a dobrze mu tak... Sami oczywiście nie piszą, ale też i nie potępiają: - a dobrze mu... Niestety, cytując klasyka: - nasz świat został przez nas samych tak dziwnie skonstruowany, że dopierdalanie było i jest codziennością tolerowaną. A gdyby tak mieszając w tej konstrukcji dolewać więcej dobra, co by się wówczas działo?


Zauważyłem, że nienawiść idzie w parze z tchórzostwem. Zatem, po raz kolejny dochodzę do wniosku, by obie te cechy wyeliminować należy rozmawiać ze sobą, a nie prowadzić dyskusję z komputerem. Normą, którą musimy wypracować powinna się stać debata, dyskusja, rozmowa, relacja, trafne spostrzeżenie, a wówczas inaczej będziemy przyjmować wiadomości, że ktoś chce być kimś, chce być ponadprzeciętnym, chce stać u steru. Nie bierzmy przykładu z góry, gdyż w polityce góra to szczyt śmietniska o gorączce bliskiej temperatury zapłonu. Bierzmy przykład z dobrej szkoły, z demokracji - rozmawiajmy, dyskutujmy, twórzmy warunki do debat.
Zdjęcia za Newsweekiem i TVN

Wróciłem! Zatem jestem, piszę i pisać będę...

poniedziałek, 13 sierpnia 2018

Czas na wypoczynek, na przerwę



I choć oboje jesteśmy na emeryturze i zdałoby się myśleć, że ten okres to ciągły wypoczynek, tak jednak nie jest. Ogrom pracy towarzyszy nam od zawsze i choć nie jest to praca fizyczna, to jednak w jakiś sposób wypalająca nasze siły witalne. Lidziunia ostatnio dużo miała na głowie, ja skończyłem jedną książkę, z marszu piszę drugą i by wszystko we wrześniu ukończyć czas na przerwę.

A wszystko to i inne rzeczy społeczne, to dla rodziny i dla godnego uczczenia 100-rocznicy Powstania Wielkopolskiego. Kilkunastodniowy wypad jest potrzebny, będziemy łowić moc, wenę i inne siły. Zatem, czas na przerwę, czas na wyjazd nad nasze ukochane morze, nad Bałtyk, do... Ale o tym, to po tym.
Do zobaczenia, do usłyszenia. 





niedziela, 12 sierpnia 2018

Opowiedziane w Prokopie - cz. 3



Siedząc na twardej dębowej ławeczce w świątyni poświęconej św. Prokopowi, zacząłem przypominać sobie fragmenty - w poprzedniej części przytoczonej - książki o Klasztorze i kobiecie Stanisława Wasylewskiego. Autor wspominając rolę kobiety w średniowiecznej posłudze klasztornej rozpoczął opowieść od czasów pogańskich. Zdziwi was, że nagle o kobiecie zacznę opowiadać, ale w dziejach Strzelna to właśnie kobieta pierwszoplanową, choć murami klasztoru opasana, rolę odgrywała. Zadając sobie pytanie, kim jest kobieta, nie zdajemy sobie sprawy, iż tyczy się ono połowy całego rodzaju ludzkiego i było aż do przyjścia Jezusa Chrystusa pełną zagadką, nad której rozwiązaniem najznakomitsze mędrców rozumy potykały się nadaremnie.

W wyniku filozoficznych dociekań uznano, że powołaniem kobiety jest bycie niewolnicą albo nierządnicą. Mało tego, że jest ona tylko stworzona po to, aby służyć wygodom lub rozpuście. Do tego niektórzy z tych, na których dogmatach uczymy się filozofii zaprzeczali godności człowieczeństwa tej płci i poniżali kobietę ustawiając ją w hierarchii poniżej zwierzęcia. Jedynym prawem i przywilejem, jakim cieszyła się niewiasta to tylko macierzyństwo. Tak też i było, gdyż niewiasta musiała dźwigać przekleństwo, które pierwsza matka - Ewa - na ród ludzki ściągnęła i znosić niewolę, której stała się przyczyną, aż do chwili, gdy spełniło się proroctwo, które zapowiedziało, że dziewica zetrze głowę węża piekielnego.

Wczytując się w słowa inkaustem utrwalone przez Stanisława Wasylewskiego dowiadujemy się, że już w wiekach najdawniejszych jeszcze przed nastaniem chrześcijaństwa, w Polsce pogańskiej kobieta zwana niewiastą związana była ze światem czarów, magii i zbrodni, klątwą i krwawą rozpustą. Uważano ją za taką, gdyż była tą, która dawała życie i służyła ku pociesze wojów strudzonych. Była na wskroś cudna i biała, była pokorna, owczą okutana skórą. Miała bicepsy olbrzyma i stopy wielkoluda, spętane wolą mężczyzny. Hodowana była po społu ze zwierzem, traktowana okrutnie, nadawano jej imienia po bydlęcemu: Śniegulą lub Czarnuchą, kładziono je wszystkie rzędem z poucinanymi głowami na stosie, na którym płonął zmarły lub zabity pan - mąż, lecz przecież darzono je jakimś trwożnym szacunkiem.

„Kobi" znaczyło wróżenie, a ona była kobietą. Widziała jasno rzeczy przyszłe z trzew bydlęcych i płomienia. Wróżyła urodzaj, na czele wojów, ciągnących w potrzebę, gnała z zielskiem zapalonym, by rzucić urok na wroga. Nad białą wodą biała pani przysięgę składała na słońce, wiosnę witała klaskaniem w dłoń, lato sobótkowym pląsem, do szkoły chodziła z pszczołami w barci.

Kapłanka w świętych gajach, wróżka na uroczyskach, czarownica wylegająca się pod starymi świętymi dębami, zielarka zbierająca mech i wody z zagłębień w świętych ofiarnych głazach, z jednej strony a z drugiej jedna z wielu żon walecznego woja, matka dzieci, synów i cór rolnika, ciężko harująca w roli i przy karczowaniu i wypalaniu nieprzebytych puszcz.

Te cytaty zdają się rysować nam obraz kobiety czasów najdawniejszych. Że cierpienie i boleść jest częścią istotną kobiety, to pierwszy przykład mamy w pierwszej matce naszej, Ewie, do której z popełnieniem przez nią grzechu Bóg powiedział, że w boleści będziesz rodzić dzieci swoje. Takową była kobieta nadgoplańska żyjąca po grodach i osadach służebnych; po gajach i uroczyskach; w miejscach świętych, w chramach, kącinach i kupisztach. Obraz jej spotykamy na kartach Starej baśni fantastycznie opisany przez Józefa Ignacego Kraszewskiego: Leży kontyna na wyspie zewsząd wodą otoczonej jak Lednica nasza, długa hać i mosty prowadzą do niej, a gdyś już na ląd wszedł, dziewięć bram przebywać musisz, a do każdej z nich pukać i prosić się, bo u każdej stróż stoi czujny dniem i nocą, a pyta cię i opatruje. Nie puszczają zaś więcej jak trzech naraz do chramu. Kontyna stoi na podwyższeniu z trojgiem wrót w tynach, co ją otaczają, z których dwoje się tylko otwiera, a trzecie tajemne do wody prowadzą... Bóstwo stoi całe złocone w koronie na głowie, na rogach jeleni i kozłów, misternie wywyższone pod dachem purpurowym ze słupy malowanymi, a obok niego łoże jego królewskie purpurą zasłane...


Aż w końcu i los kobiety odmienił się. Jednakże z pozycji współczesnego człowieka ta odmiana nie przydała kobiecie splendoru. Ziemie te nawiedził człowiek obcy z krzyżem w ręku i z mieczem w dłoniach. Był to mnich misjonarz i zbrojny nawrócony hen w stolicy Piastów; zwracając się do niewiasty pogańskiej rzekł jej: - Poniechaj pląsów i klaskania, poniechaj wróżb i kobienia. Jesteś tworem szatana. Będziesz się kłaniać jedynemu Bogu, pójdziesz w łożnicę jednego mężczyzny. Tak, odtąd popadła kobieta w sroższą niż wprzódy niewolę. Zaś jeno księżniczki i córy nobilów nosiły szaty futrem podbite i cieszyły się przywilejami oraz wiedzą pozwalającą korzystać z woli swej. Jednakże z minionych lat pozostała w nich nadal dzikość i okrucieństwo.

Pierwszy wiek kobiecej służby u mnicha niosącego nową wiarę pozbawił ją radosnego bytu w snochactwie i poliandrii i osadził za przegrodą z cierni. Nie wywiódł jej przeto z niewoli wprowadził raczej d nowej. Idąc do pustelni zmieniła tylko pana z woja na mnicha. Tak więc pierwsza kobieca służba w klasztorach za czasów Chrobrego i Odnowiciela była jej pierwszą szkołą.

Podówczas w Polsce słabej i rozszarpanej na dzielnice, w krakowskiej stolicy królów gnuśnych i dojutrków, rozkwitała najmocniej sława Piotra Włostowica, którego różnie zwano, ale najdostojniej Duninem ze Skrzynna. Pan był to wielki ze starej krwi słowiańskiej, alti sanguinis priceps vir famae celeberrimae. Mieszkał na górze świętej czczonej od wieków w Śląskiej ziemi, lecz włości miał też w Polsce całej rozsiane. Jak kroniki i podania przekazywały, ponoć nie było nadeń bogatszego. Jedni mówi, że Piotr Dunin ma w swym władaniu skarb królów duńskich, który przodkowie jego złupili, inni, że zagarnął majątki korsarzy pomorskich, co Wikingów grabili. Swe początkowe skąpstwo z czasem obrócił w hojność. Nie czas by sylwetkę Duninową przybliżać. Starczy powiedzieć, iż z otchłani piekielnych wyrwany, trwożny Piotr każe stawiać kościółki, a miało ich być siedem raz po siedem i jeszcze raz siedem z kamienia i ciosu. Jako, że miał i dobra swoje wokół Gopła, o czym świadczy wieś Włostowo po dziś dzień nad jego brzegiem zachodnim rozłożona, takowo i w Strzelnie umyślił kościół z ciosów wystawić.

Podróże w czasie zdają się być na równi fascynujące jak te turystyczne. Podczas tych pierwszych odkrywamy świat, w jakim żyli nasi przodkowie, a robimy to po to, by w trakcie tych drugich, eskapad turystycznych, dotknąć tego świata, który poznaliśmy z historii, a który przetrwał wieki, a nawet tysiąclecia. Jedną z rzeczy, której podczas tych wypraw nie możemy uczynić to dotknięcie ludzi żyjących w przeszłości, w zamian tego możemy podziwiać wszystko to, co po sobie pozostawili i co do naszych czasów przetrwało. Dlatego też wszystkich tych, którzy pragną zwiedzić w przyszłości romańskie zabytki Strzelna pragnąłbym przenieść w czasy początkujące dzieje kamiennych świątyń.


Budowa świątyń strzeleńskich przypadła na czwartą ćwierć XII i początek XIII w. Były to czasy, kiedy w całej ówczesnej Polsce budowle z kamienia i cegły, a generalnie murowane, były rzadkością. Istniały już takowe w Mogilnie, Trzemesznie, Gnieźnie, Poznaniu, Kruszwicy i w kilkudziesięciu jeszcze miejscach na ziemi Polan. Powszechnym natomiast w budownictwie było drewno, którego w okolicy każdej osady ludzkiej był dostatek.

Sprowadzone do Strzelna pierwsze zakonnice od św. Norberta, około 1170 r., zamieszkały w drewnianym monasterze wystawionym przy pierwszym, również drewnianym kościele Świętego Krzyża i Najświętszej Marii Panny, wymienionym przez Długosza pod datą roczną 1133. Zlokalizowany on był w nieznanym nam dzisiaj miejscu, gdzieś w obrębie dzisiejszej ulicy Klasztornej. Siostry, sowicie uposażone w dobra ziemskie, natychmiast przystąpiły do budowy, jednocześnie dwóch kamiennych świątyń, obecnej rotundy Św. Prokopa, którą to jako pierwszą ukończono oraz bazyliki Św. Trójcy, której budowa trwała do początku XIII w. Zapewne prace te nadzorowała pierwsza przeorysza, o której nie zachowała się żadna wzmianka, a którą domniemają niektórzy historycy. Zapewne to ona była nauczycielką pierwszej znanej nam z przekazów historycznych przeoryszy noszącej imię Beatrycze. To w jej czasy przeniesiemy się, by poznać żywot tej świątobliwej ksieni.
(...)
CDN

piątek, 10 sierpnia 2018

Ciekawostka z przeszłości - w odpowiedzi "Pałukom"



W lipcu 2017 r. mieszkanka Gaju Julita Erdmann przesłała mi za pośrednictwem Messengera zdjęcie z pytaniem, co ono przedstawia? Po powiększeniu, przyjrzałem się dokładniej prezentowanemu na zdjęciu emblematowi i doszedłem do wniosku, że jest to szyld - tabliczka znamionowa firmy, która na przełomie XIX i XX w. funkcjonowała w Strzelnie. Przedstawia on w centralnym polu odwzorowanie rotundy św. Prokopa i w otoku napis Propopp Fahrradfabrik, zaś pod wizerunkiem świątyni kolejny napis Prokopp J. Heinricht Strelno - Posen. Po przetłumaczeniu niemieckojęzycznych napisów doszedłem do wniosku, że jest to tabliczka znamionowa z roweru marki "Prokopp", który został wykonany w Strzelnie przez Fahrradfabrik, czyli Fabrykę Rowerów, której właścicielem był J. Heinricht. Odpisałem nadawczyni przesyłki, podając swoje spostrzeżenia i zaznaczyłem, że nie znam tej firmy i muszę trochę poszperać, by dowiedzieć się czegoś więcej.

 Emblemat wykopany na polu - foto "Pałuki" Paweł Lachowicz.
W międzyczasie poszperałem w prasie z okresu zaborów, księgach adresowych i innych publikacjach i udało mi się rozszyfrować owe tajemnicze nazwisko. Minął rok i oto w "Pałukach" na ostatniej stronie ukazał się artykuł o tajemniczo brzmiącym tytule: Emblemat wykopany na polu autorstwa Pawła Lachowicza. Jak informuje redaktor, ów tajemniczy emblemat znalazł podczas prac polowych Arkadiusz Erdmann. Nadto pisze, że pomimo wielu pytań skierowanych do wielu strzelnian, nie udało mu się nic konkretnego o emblemacie dowiedzieć. Szkoda, że z pytaniem nie zwrócił się do mnie, zapewne odpowiedziałbym na zagadkę, która dla mnie nie była już tajemnicą od blisko roku. Niemniej jednak prosi na zakończenie artykułu o kontakt, uważając, że każda informacja w temacie znaleziska dla Redakcji będzie cenna.

Zatem, spieszę z informują co udało mi się ustalić. Początkowo domniemywałem, że Heinricht był Niemcem, ale jak się okazuje był to Polak - Katolik. Na imię miał Johan - Jan i był kupcem strzeleńskim, który ową fabryczkę, szumnie nazywaną Fabryką Rowerów, prowadził na zapleczu swego sklepu przy ul. Świętego Ducha 25/26 (obecnie nr 1.). Na starej pocztówce z początku XX w. widoczny jest jego dom oraz sklep, przed którym stoją oferowane do sprzedaży rowery. Powiększając pocztówkę odczytujemy nawet szyld sklepu - "J. Heinricht".
                         

Po prawej wystawka rowerów przed sklepem J. Heinrichta przy ul. Świętego Ducha 1.
Rodzina jego liczył 7 osób - 3 mężczyzn i 4 kobiety. Miał córki, Wandę i Irenę, które uczęszczały do 8. i 6. klasy Koedukacyjnej Szkoły Wydziałowej w Strzelnie. Niestety, pozostałych członków rodziny nie udało mi się odszukać. Zapewne z Johanem seniorem mieszkał jego syn, również Johan, który miał owe córki.

W Selbständige des Kreises Strelno 1895 - czyli w księdze adresowej Samozatrudnieni w powiecie strzeleńskim 1895 znajdujemy w Kruszwicy dwóch Heinrichtów, a byli to: Heinricht Schlosser - ślusarz oraz Heinricht W. Manufaktur und Modewaren - warsztat i artykuły modne (modniarstwo). Niestety w tej samej pozycji wydawniczej w Strzelnie nie wymienia się Johana Heinrichta. Również w wydanej w 1903 r. Adressbuch für die Stadt Inowrazlaw und die Kreis Inowrazlaw und Strelno... nie znajdujemy Heinrichta. Są za to wymienieni Niemcy o podobnym nazwisku, różniącym się końcówką - brak litery "t": Albert Heinrich - Kreisbote - Gazeta Powiatowa - wydawca i drukarz oraz Wilhelm Heinrich - Ackerbürger - rolnik miejski, obywatel żyjący z roli.
  
Czy zatem strzelnianin J. Heinricht wcześniej był mieszkańcem Kruszwicy? Pierwszą wzmiankę o nim jako strzelnianinie znajdujemy dopiero pod 1909 r. W marcu tegoż roku otrzymał on Honorowy Dyplom Mistrzowski w 50 rocznicę mistrzostwa przyznany przez Bydgoską Izbę Rzemieślniczą - Bromberg Handwerk. Wówczas został wymieniony jako mieszkaniec Strzelna, który od 1859 r. posiadał tytuł mistrza mechanika. J. Heinricht reprezentując Strzelno wystawiał 4 lipca 1909 r. na Targach Przemysłowych w Inowrocławiu swoje wyroby. Prezentacja miała miejsce w olbrzymiej sali Hotelu Basta i częściowo na placu przy ul. Zygmunta. Wystawiał w dziale III wyroby z żelaza, stali, ślusarstwo, kowalstwo, blacharstwo i t. d.

Karta pocztowa, której wydawcą był Heinricht.
 Heinricht był również wydawcą karty pocztowej z widokiem Wzgórza św. Wojciecha, opisanej jako Strzelno - Kościół katolicki. Czy był nim senior, czy junior Johan - Jan, dzisiaj zapewne nie ustalimy. Nazwisko to zostało również wymienione w Kalendarzu Strzelna na 1910 r. Na ostatnie stronie Kalendarza znajduje się całostronicowa reklama firmy. Firmę określono jako jedyną polską fabrykę kołowców Prokopp w Strzelnie. Polecała ona kołowce własnego wyrobu, znane z dobroci i wytrwałości, przy rocznej gwarancji, premiowane na Wystawie Przemysłowej w Inowrocławiu.


Zatem, konkludując plon moich dociekań - Heinrichtowie osiedlili się w Strzelnie w przedziale czasowym 1903-1909 i przed 1910 r. Jan rozpoczął składanie rowerów Prokopp z części dostarczanych przez zewnętrznych producentów.

wtorek, 7 sierpnia 2018

O organach, organistach i bazylice mniejszej



Przed tzw. mocniejszym uderzeniem, czyli artykule o Parku 750-lecia w Strzelnie, dzisiaj nieco "taktów muzycznych". Tak muzycznych, choć mowa będzie o organach i organiście, czyli dwóch bytów stworzonych dla siebie. Organy, jakie by niebyły zawsze budowane są przez mistrzów tej profesji, czyli organmistrzów. Natomiast grają na nich muzycy, zwani organistami. Do pełnienia funkcji organisty kościelnego przygotowują diecezjalne szkoły organistowskie oraz średnie i wyższe szkoły muzyczne i to przeważnie na kierunku organy lub muzyka kościelna. Generalnie w naszych świątyniach śpiewają i grają absolwenci tych pierwszych szkół.

I jak to w każdym zawodzie bywa również organistów po diecezjalnych szkołach organistowskich możemy sklasyfikować jako tych: z powołania - czyli mistrzów, z chęci gry i śpiewu - w miarę dobrych, z pobożności - oraczy i z zapełnienia luki - wyjców. Jak jest w Strzelnie to wszyscy słyszymy... Niestety, aktualnie organisty etatowego nie mamy i kogo ks. proboszcz załatwi, ten gra. Grę i śpiew każdego z dochodzących możemy sami ocenić, pod warunkiem, że uczestniczymy w liturgiach śpiewanych. Szczególnie uroczysty wydźwięk ma świętowanie niedzieli jako Dnia Pańskiego. Wyjątkowość zgromadzenia eucharystycznego w tym dniu zostaje podkreślona przez liturgię śpiewaną. Starannie przygotowane śpiewy, które sprzyjają dzieleniu się jedną wiarą i miłością, mają być owocem współpracy wszystkich osób odpowiedzialnych za muzyczne ukształtowanie świętych obrzędów.

Generalnie strzeleńskich organistów oceniamy dobrze. Bardzo cenimy sobie gościnnie grających w Strzelnie muzyków, czy to Tomek z Inowrocławia, siostrzenica ks. proboszcza, czy organista katedralny z Koszalina - z zawodu lekarz medycyny. Pamiętam czasy, kiedy w Strzelnie mieliśmy siostrę zakonną elżbietankę. To były chyba lata 60. minionego stulecia - anielski głos, wirtuozeria i króciutkie koncerty po mszach. Uczta dla ucha, to mało powiedziane...


Obecnie mamy bardzo poważny remont chóru kościelnego oraz trwający już od 2016 r. remont organów. Wykonano je w 1866 r. według projektu Wilhelma Sauer`a. I choć to odległe lata to zachowały się one w stanie niemalże oryginalnym. Instrument jest o trakturze mechanicznej, wiatrownicach stożkowych, z wolno stojącym kontuarem przed szafą organową z dwoma manuałami o łącznej liczbie głosów wynoszącej 19, z dwuczerpakowym i dwufałdowym miechem, o napędzie elektrycznym. A ja pamiętam jak ministranci chodzili na chór i nożnie dmuchali wory powietrzne...

Starania ks. kan. Ottona Szymków są ogromne około odrestaurowania całego ponorbertańskiego zespołu budowli sakralnych i klasztornych zgromadzonych w tak dużej liczbie na Wzgórzu Świętego Wojciecha w Strzelnie. To dzięki tym zabiegom strzeleński zespół budowli poklasztorny został wpisany na elitarną listę Pomników Historii. Obecnie czynione są starania o nadanie strzeleńskiej świątyni tytułu Bazyliki Mniejszej - Basilica Minior. Niewątpliwie, wyremontowane organy nadadzą jej blasku brzmienia pięknej liturgii śpiewanej.

A skoro o organach i organistach to przywołam wydarzenie opisane 15 sierpnia 1926 r. w "Dzienniku Bydgoskim" i opatrzone jakże wymownym tytułem:

Samemu sobie zagrał marsz żałobny. Niezwykła śmierć organisty.

W jednym z bawarskich miasteczek, położonych w uroczych górach, prawdziwą atrakcją dla turystów był mały kościółek, a raczej jego organista, który umiał z jego skromnych i niekunsztownych organów wydobywać dźwięki tak cudne, iż słuchaczom zdawało się, że uczestniczą w koncercie wielkiej muzyki kościelnej. Bo zaiste niepoślednim artystą był organista Helling, który do miasteczka przybył lat temu kilkanaście i o którym prócz nazwiska, wpisanego do księgi meldunkowej, nic nikomu nie było wiadome.

Helling, człowiek o srebrzącym się już włosie, żył cicho, odludnie, nikomu z niczego się nie zwierzał, ale wszyscy byli przekonani, że jakaś wielka burza życiowa rzuciła go jako rozbitka w to ciche ustronie. Jedyną jego pasją była gra na organach. Często ciszę wieczorną, dnia powszedniego przerywały cudne symfonie i oratoria, dolatujące z wnętrza kościółka, To była mowa, to były zwierzenia cichego samotnika.

Aż oto niedawno tonami ukochanego instrumentu pożegnał ten niezwykły człowiek padół płaczu. Była to śmierć prawdziwie dramatyczna. W miasteczku odbywał się pogrzeb jednego z dostojniejszych obywateli. Podczas egzekwii w kościele zgromadziła się tłumnie ludność miejscowa. Helling na chórze grał marsz żałobny Chopina. A gra jego była dnia tego jeszcze cudniejsza, niż zwykle, przepojona jakimś naprawdę nadziemskim uczuciem i siłą. Nagle, przy ostatnim niemal akordzie dźwięki zerwały się, zamilkły...

Gdy cisza przedłużała się, ksiądz i kilku parafian, zaniepokojeni pospieszyli na, chór. Gdy tam przybyli, oczom ich przedstawił się smutny widok. Przy organach zobaczyli bezwładne ciało organisty, z głową na klawiaturze, z rękami obwisłymi, a bliższe badanie przekonało obecnych, że duch już uleciał ze swej ziemskiej powłoki do tego Pana nad Panami, którego chwałę dźwięki jego instrumentu przez tyle lat światu głosiły.

piątek, 3 sierpnia 2018

Wielkie inwestycje Strzelna...



Ciągle zaskakują mnie stare widoki Strzelna. Niekoniecznie muszą to być obrazy utrwalone obiektywem aparatu fotograficznego. Fakt, zdjęcia najbardziej wiernie odzwierciedlają przeszłość i teraźniejszość naszego miasta i nie da się na nich nic ukryć, szczególnie teraźniejszą degrengoladę estetyczną. Przykładem chociażby niegdysiejsza urokliwość zieleni miejskiej. A przypomnę, że onegdaj nasze miasto zielenią stało, z licznymi parkami i ogrodami prywatnymi, w których odbywały się imprezy, koncerty, uroczystości i wszelakie spotkania. Prasa z przełomu XIX i XX w. oraz z lat międzywojennych była pełna informacji o działalności plenerowej strzelnian...

Ale ja dzisiaj o pocztówce sprzed ponad 110 lat. Dosłownie znalazłem ją wczoraj podczas opracowywania biogramu powstańca wielkopolskiego Juliana Kornaszewskiego. Wykonana ona została ok. 1906 r. techniką litograficzną. Zatem, zrobione wcześniej zdjęcie zostało odwzorowane w rysunku - grafice na gładko wypolerowanym kamieniu wapiennym i odbite na papierze. Urok ich jest wielki i ze szczegółami pokazują nam dany obiekt i otaczającą go architekturę. Nie jest to oczywiście obraz idealny, ale jak na zdjęciu było drzewo, czy krzew, to znalazły się na litografii, jak był bruk zamiast drogi, czy ulicy polnej - również itd., itp.


Pocztówka przedstawia zewnętrzny obraz dwóch potężnych inwestycji jakie miasto Strzelno zrealizowało na początku XX w. A mowa jest o zwodociągowaniu i zgazyfikowaniu miasta. Konkretnie przedstawia ona kilka obiektów, wieżę wodociągową (wieża, park, stodoła) i gazownię miejską (park z kapliczką, 3 budynki, zbiornik na gaz). W realizację inwestycji zaangażowany był znany strzeleński budowniczy Wacław Kornaszewski - ojciec "mojego" powstańca wielkopolskiego Juliana. Zrealizowane zostały one w latach 1901-1902. Dokumentację projektową przygotowała niemiecka firma O. Smreker z Mannheim. Oddane do użytku zostały w 1903 r.


Co w tych dwóch obrazkach znajdujemy niezwykłego? Otóż o ile same budynki są nam znane, to otoczenie budzi naszą ciekawość i zarazem zachwyt - jaka piękna zieleń miejska! Pierwszy obraz to wieża ciśnień i założony wokół niej, tuż po zakończeniu inwestycji, park. A więc, widzimy drzewka, krzewy, ławki, delikatne ogrodzenie i piękną fontannę. Późniejsze pocztówki wykonane w technice fotografii również ten obraz odtwarzają. Bardzo ciekawa, jak dla mnie, jest widoczna na drugim planie stodoła. Pamiętam ją, jak jeszcze taką funkcję magazynową pełniła. Późniejszy jej właściciel, pan Zakrzewski przebudował ją na budynek mieszkalny, a były to chyba lata 70. XX w.


Rewelacyjnym jest drugi widoczek - popularna gazownia, obecnie siedziba Zarządu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej (tę część mieszkaniową przeniósł burmistrz Matczak na garnuszek Gminy - pomylone z poplątanym - napiszę  o tym manewrze niebawem). Na pierwszym planie przepięknie zaaranżowana zieleń miejska - spacerniak na Placu Świętokrzyskim. Jego centralnym punktem jest kapliczka postawiona w miejscu kościółka św. Krzyża rozebranego w 1815 r. Wokół niej alejka na kształt koła oraz specjalnie formowane drzewa. Drugi plan zajmują dwa po dziś istniejące budynki. Za nimi nieistniejąca gazownia - budynek, w którym produkowany był gaz, koks i smoła w specjalnych piecach koksowych oraz metalowy okrągły zbiornik na oczyszczony gaz, wysyłany stąd siecią gazową do poszczególnych mieszkań i obiektów.

Założony po zakończeniu inwestycji park - spacerniak nazwany został urzędowo Wilhelmsplatz - Plac Wilhelma. Uczyniono to na cześć cesarza niemieckiego Wilhelma I (popularnego Wilusia), który posiadał w Strzelnie również swój spiżowy pomnik w Rynku.
Tyle o pocztówce, czy raczej karcie pocztowej, przypadkowo odkrytej, ale jakże ważnej dla udokumentowania dziejów naszego miasta. Nawiązując zaś do współczesnej zieleni miejskiej, dla jej opisania wystarczą słowa - o zgrozo. Ostatnio zatrzymał mnie sąsiad i prosił bym coś o tym napisał - Maryś, tak dalej być nie może. Park na Klasztornym woła o pomstę do Nieba... - opowiadał mi sąsiad przez pół godziny. No i jak tu nie pisać - co uczynię niebawem. Tym bardziej, że swego czasu tyle mówiło się o rewitalizacji...