środa, 2 października 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 56 Ulica Świętego Ducha - cz. 12



Przechodzimy pod kolejną sąsiednią posesję oznaczoną numerem 14, dawniej numerem policyjnym nr 62. Na niej usytuowany jest również parterowy dom z mieszkalnym poddaszem. W części podwórzowej poddasze zostało przebudowane w formie piętra, którym także została w części nadbudowana, usytuowana od strony północnej, mieszkalna oficyna, do której przylegają parterowe zabudowania gospodarcze. Dom nakryty jest dachem w części frontowej jednospadowym pokrytym dachoblachówką z dwoma oknami dachowymi, w części podwórzowej dachem papowym. Znajdują się w jego części parterowej dwa pomieszczenia handlowe. Cała elewacja frontowa w całości jest boniowana w formie płytowej.

Mnie osobiście ta posesja kojarzy się ze znanym niegdyś znakomitym strzeleńskim rzemieślnikiem Janem Głowackim, kontynuatorem przedwojennej działalności Jana Szczepańskiego. Pan Jan był postacią znaną i zaliczaną do zacniejszych obywateli naszego miasta. Parał się on blacharstwem i dekarstwem. W swoim warsztacie zlokalizowanym w podwórzu, w oficynie gospodarczej, wykonywał wszelakiego rodzaju wyroby z blachy cynkowej, ocynkowanej i zwykłej. Specjalizował się w produkcji rynien, parapetów i wszelkiego rodzaju oblachowań budowlanych. Wykonywał i naprawiał wiadra, konewki, kanki do mleka i wszelakie blaszane sita, kominki wentylacyjne i różne opierzenia.


Pierwszym znanym z nazwiska właścicielem tej posesji był wymieniony w 1800 r. Polak wyznania katolickiego, nijaki Wiśniewski, który parał się szewstwem. W tym miejscu warto na chwilę zatrzymać się, gdyż zawód szewski był jednym z najbardziej rozwiniętych w Strzelnie. Szewcy mieli swój oddzielny cech, który prosperował całkiem znośnie już od kilku wieków. Na czele tej jednej z pierwszych organizacji rzemieślniczych stał cechmistrz, którym np. w 1841 r. był Kajetan Gilewski, a jego zastępcą Franciszek Janiszewski. Wiele nazwisk ówczesnych szewców strzeleńskich możemy dowiedzieć się z „Księgi wyzwoleń czeladniczych Cechu Szewskiego w Strzelnie" prowadzonej od 1841 r. do 1874 r. Kolejnym cechmistrzem był Walenty Paradziński, który pałeczkę cechmistrza przejął w 1843 r. W 1844 r. wśród starszych cechu pojawia się Kazimierz Wegner. Od 1845 znajdujemy w kierownictwie cechu Wincentego Usorowskiego i Wawrzyńca Jarłowskiego. Od 1847 r. Piotra Mikołajewskiego, Franciszka Balińskiego i Józefa Romiejewskiego.

Księga wyzwolenia zawiera wpis przyjęcia na naukę zawodu i po jej ukończeniu wpis wyzwolenia, czyli zdania egzaminu czeladniczego. A oto jeden z zapisów przyjęcia na naukę:
Działo się w Strzelnie, dnia 2 stycznia 1849 r. w uprawnionym cechu naszym szewskim przy otwartym skarbie stanął przed stół tutejszy majster Józef Jarłowski z Panem Wojciechem Kosińskim i jego synem.
Ja Wojciech Kosiński daję syna mego w naukę Józefowi Jarłowskiemu na lat pół piąte i zastrzegam syna mojego Ignacego, który ma lat 15, że będzie wiernym i posłusznym przez przeciąg swej nauki.
Ja Józef Jarłowski obowiązuję się tegoż ucznia wyuczyć dobrze i trzeźwo. Przyodziewek przez przeciąg nauki i do wyzwolenia surdut za talarów pięć, spodnie, westkę, caikowe buty, koszulę i pogłówne. Przytomni majstrowie naprzeciw temu nic nie mieli, zaś koszta zapisu i wyzwolenia obowiązuje się także majster uiścić. Dziś zapis płaci, z których przyjdzie talar jeden do lady.
Świadkami zapisu ucznia byli: Daniel Świtalski - cechmistrz, Stanisław Zawacki - jego zastępca oraz pisarz bracki Piotr Mikołajewski.



W 1889 r. właścicielem posesji był Józef Bartoszewski, oberżysta, który w latach 1889-1891 pełnił funkcję radnego miejskiego. Niewątpliwą ciekawostką jest przekaz, jaki został odnotowany na łamach miejscowego „Nadgoplanina" w 1888 r., a który dotyczy katastrofy ulicznej spowodowanej przez jednego z okolicznych włościan. Otóż, wydarzenie miało miejsce na początku stycznia. Przed jedną z oberż [być może, że był to lokal Bartoszewskiego] znajdujących się przy ulicy Świętego Ducha, gościnnie przebywający w Strzelnie mieszkaniec jednej z podmiejskich wsi, pozostawił wóz z końmi, zaś sam raczył się wewnątrz gościńca jadłem i zapewne jakimś rozgrzewającym trunkiem. W tym samym czasie ulicą mknął zaprzęgiem inny woźnica i nie zachowując bezpiecznej odległości walnął całym impetem w parkujący zaprzęg karczemnego biesiadnika. Jak czytamy w gazecie: ...w szalonym pędzie powlókł go spory kawałek za sobą dopóki się w kawałki nie rozleciał, konie spłoszone w różne strony się rozbiegły. Trochę więcej ostrożności ze strony jadących ulicami miasta byłoby koniecznie potrzebne, a zapobiegłoby się wielu nieszczęściom, skargom a nareszcie i procesom. A zatem baczność i ostrożność.

W domu tym prowadził również działalność gospodarczą Jan Kopeć. Oto jego reklama z 1910 r.


W latach zaborów i w okresie międzywojennym działalność gospodarczą prowadził w tym domu Jan Szczepański, którego reklamę zamieszczam i która wyczerpuje w swej ofercie zakres świadczonych tu usług. Dodam jedynie, że poza firmą świadczącą usługi, pan Jan prowadził również sklep detaliczny. Był on zięciem Bartoszewskiego. W 1896 r. zawarł związek małżeński z jego córką Leokadią. Obok znajdowała się „Drogeria Victoria" należąca do drugiego zięcia Albina Radomskiego, który w 1904 r. ożenił się z córką Bartoszewskich, Heleną. Więcej o tej rodzinie znajdziecie w cz. 43 Spacerku po Strzelnie, przy okazji Rynku cz. 40 - https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/06/spacerkiem-po-strzelnie-cz-43-rynek-cz.html


Pamiętam, że w budynku tym znajdował się drugi w Strzelnie - po „Samosi" z Rynku - spożywczy sklep samoobsługowy prowadzony przez PSS „Społem". Już po przemianach ustrojowych 1989 r. miejsce spożywczaka zajął sklep tej samej branży, który prowadził właściciela posesji Stanisław Skorupka. W kilka lat później jego miejsce zajął sklep elektryczny Irena Zienowicz. Obecnie powierzchnia jego została przyłączona do sklepu budowlanego prowadzonego w sąsiednim domu przez firmę GATO ST Sp. z o.o. Drugą część - po wojnie zamienioną na mieszkalną - zajmuje obecnie placówka handlowa sieci „Żabka". Wcześniej w miejscu tym funkcjonował bar prowadzony przez szwagrów, Marka Skorupkę i Tomasza Gajewskiego. W podwórzu do niedawna działał jeszcze kolejny sklep z używanymi meblami holenderskimi.