sobota, 30 września 2023

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 201 ul. Spichrzowa cz. 2

Cofamy się spod rzeźni i zatrzymujemy się pod numerem 11. Dzisiaj posesja w niczym nie przypomina tej z mojego dzieciństwa i lat młodzieńczych. Już współcześnie w miejscu starego parterowego domu wybudowano nowy, bezstylowy z użytkową piwnicą. Dawniej znajdowały się tutaj zabudowania niewielkiego gospodarstwa rolnego należącego do rodziny Wróblewskich. Antenat rodu Józef Wróblewski był znanym działaczem strzeleńskiego Sokoła oraz Kurkowego Bractwa Strzeleckiego, w komendzie którego sprawował funkcję porucznika. Zawodowo zajmował się handlem (był handlarzem) końmi. W 1925 roku ogłaszał się w „Dzienniku Kujawskim”, że czyści wieprze i buhaje, czyli wykonywał kastracje dorosłych sztuk żywca przed ich planowanym ubojem. Jeden z synów, Stanisław prowadził w podwórzu piekarnię o czym dowiadujemy się z Księgi adresowej z 1928 roku.

Józef Wróblewski w stroju galowym Kurkowego Bractwa Strzeleckiego w Strzelnie 

Córką Józefa była przyjaciółka mojej matki chrzestnej, siostry mojego ojca, cioci Stefanii z Przybylskich zamężnej Strzeleckiej. Pamiętam, że miała imię Dora (myśmy jako dzieci wymawiali to imię: - Dola) i było ono zdrobnieniem od imienia Teodora. Obie będąc młodymi dziewczynami zaprzyjaźniły się, chodząc do Szkoły Wydziałowej w Strzelnie i przyjaźń ta trwała do przysłowiowej „grobowej deski”. Z racji tych relacji - kiedy ciocia Stefcia przyjeżdżała do nas i odwiedzały się przyjaciółki wzajemnie - myśmy, przy aprobacie rodziców wołali na panią Wróblewską ciocia i tak stała się dla nas „ciocią Dolą”. Z opowieści mamy wiem, że obie przyjaciółki, po zastrzeleniu 21 listopada 1945 roku przez UB żołnierza podziemia powojennego Leona Wesołowskiego ps. „Wichura”, chodziły w to miejsce i potajemnie składały kwiaty. Więcej o tym wydarzeniu dowiecie się pod linkiem: - 

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/03/zonierz-wyklety-leon-wesoowski-1924-1945.html

Widok ze Spichrzowej w kierunku Rynku.

Naprzeciwko domu Wróblewskich, w posesji przypisanej do ulicy Ślusarskiej 10, w czasach zaborów i latach międzywojennych mieściła się mleczarnia. W 1894 roku znany w okolicy mleczarz Józef Ruoss nabył tę posesję i uruchomił w niej zakład przetwarzający mleko, czyli mleczarnię. Po jego śmierci 18 lutego 1902 roku mleczarnię objął syn Leon. Niezbyt radził sobie on z produkcją, dlatego w 1909 roku przedsiębiorstwo odkupił od niego szwagier Walenty Gąsiorowski z Wójcina i powierzył prowadzenie mleczarni w Strzelnie szwagierce Marcie Ruoss oraz zatrudnionemu w niej fachowcowi, niejakiemu panu Bachorze.  Już po odzyskaniu niepodległości oraz nabyciu poniemieckiej mleczarni, jakiś czas Walenty prowadzi oba zakłady. W krótkim czasie tę mleczarnię po teściu Józefie Ruoss odsprzedał. Nowym właścicielem został Franciszek Wiśniewski, który dość szybko zaprzestał w niej produkcji, jednakże po pewnym czasie na powrót ją uruchomił. Od zakończenia wojny znajdowały się w tym domu mieszkania czynszowe, a on sam znalazł się w zarządzie MPGKiM. Dzisiaj po zabudowaniach i mleczarni nic nie pozostało. Pod koniec lat 80. XX w. Stanisław Klause nabył od Miasta nieruchomość i w miejscu starego, wybudował nowy dom.

Za posesją Wróblewskich, w kierunku zachodnim pod współczesnym numerem 9 znajdował się dom należący do rodziny Flenzów. Pamiętam Michała i jego siostrę Wandę, obecnie mieszkającą w Inowrocławiu i będącą lekarzem medycyny (Flenz-Drzewiecka). Z kolei w domu z tyłu za Flenzami pod numerem 7 mieszkała rodzina Graczyków, synowie: Józef i Maciej oraz córki Ewa i Irena. Ich ojciec z zawodu był szewcem. Przechodząc dalej zatrzymajmy się pod numerem 3. W latach 1900-1945 mieścił się w tym budynku magazyn towarowy będący zapleczem dla sklepu żelaza spółki Morawietz-Eilenberg oraz dla działających w podwórzu warsztatów - fabryki maszyn rolniczych oraz innych narzędzi i urządzeń produkowanych ze stali. Firma zatrudniała kilku ślusarzy, w tym późniejszego burmistrza i działacza miejskiego Feliksa Michalaka.

Feliks Michalak jako prezes Strzeleńskiego Klubu Sportowego - 1947 r.

Ów urodził się on 11 listopada 1904 roku w Heaven (Niemcy), jako syn Tomasza i Anny Michalaków. Rodzice na początku XX w. wyjechali w głąb cesarstwa niemieckiego za chlebem. Po powrocie do wolnej już Polski Feliks Michalak osiadł w Strzelnie. Z zawodu był kowalem i jako mistrz kowalski pracował w warsztatach spółki „Morawietz-Eilenberg”. W pracy społecznej oddał się działalności w Ochotniczej Straży Pożarnej, służąc w niej od 5 czerwca 1928 roku. Był mechanikiem w strażnicy, a w 1933 roku został mianowany dowódcą drużyny ratowniczej. Już po wojnie w latach 1947-1955 pełnił funkcję prezesa OSP w Strzelnie. Do końca swego życia pozostał wiernym mundurowi strażackiemu. Feliks Michalak ożeniony był z Zofią z Głodków, córką Jakuba i Franciszki ur. 5 maja 1901 roku w Strzelnie.

Stoi 6. od lewej przewodniczący PMRN w Strzelnie Feliks Michalak - 1950 r.

Stoi za biurkiem przewodniczący PMRN Feliks Michalak - 1950 r.

Referuje burmistrz Józef Skrzypczak, za biurkiem Feliks Michalak - 1950 r.

Tuż po zakończeniu działań wojennych na ziemi mogileńskiej, od 22 stycznia 1945 roku przewodniczył Miejskiemu Komitetowi Ludowemu w Strzelnie, a następnie od 29 marca do 17 (19) kwietnia 1945 roku był pierwszym, po okupacji niemieckiej, burmistrzem Strzelna. MKL, którym kierował, był zaczątkiem polskiej władzy w mieście i przekształcił się w Miejską Radę Narodową. Podzielony był na trzy działy: wewnętrzny organizacyjny - kierowany przez Bernarda Adamczyka; administracyjny, organizujący - zabezpieczający sieć handlową, na czele którego stał Rajmund Posłuszny oraz dział rekwizycyjny - kierowany przez Mariana Adamczyka, z którym współpracowali Edmund Borucki, Paweł Jankowski i Wacław Fredyk. Ten ostatni dział miał za zadanie zabezpieczyć mienie poniemieckie i przekazać jego część ruchomą do dyspozycji Mogileńskiemu Urzędowi Likwidacyjnemu. Zastępcami Michalaka, jako burmistrza byli: dr Edmund Paluszkiewicz - lekarz weterynarii i Leon Ornatek. W latach 1949-1950 oraz 1954-1958 piastował funkcję przewodniczącego Miejskiej Rady Narodowej w Strzelnie. 

Feliks Michalak był również członkiem zarządu mogileńskiego cechu kowalskiego pełniąc w nim w latach 1945-1946 funkcję ławnika. Znany był jako działacz KS „Kujawianka” Strzelno, pełniąc w nim w latach 1946-1947 i 1962-1964 funkcje prezesa. Był zatrudniony na etacie pracownika umysłowego w PSS „Społem”. Zmarł 6 stycznia 1986 r. Został pochowany na cmentarzu katolickim w Strzelnie przy ul. Kolejowej.

Po zakończeniu działań wojennych magazyn przebudowano na mieszkanie, w którym zamieszkał Feliks Michalak wraz ze swoją rodziną. W podwórzy po warsztatach uruchomiony został Zakład Remontowo-Budowlany MPGKiM, w którym kierownikami byli m.in.: Edmund Kozłowski i Tadeusz Nowak. W latach przemian ustrojowo-gospodarczych po remontówce działalność gospodarczą uruchomił Bolesław Janik, prowadząc tutaj mieszalnię farb suchych oraz ich paczkowanie oraz handel małogabarytowymi materiałami budowlanymi. W domu po Michalakach zamieszkał Augustyn Dziura, wieloletni pracownik MPGKiM.

 

W ostatnim z omawianych domów pod numerem 1. w latach międzywojennych zamieszkała rodzina Dobrzyńskich z ul. Cestryjewskiej - potomków Jana ze Sławska Małego i Książa. Była to trójka rodzeństwa: bracia Sylwester, Jan oraz ich siostra Leokadia. Według Księgi adresowej z 1928 roku ojciec tej trójki, Jakub Dobrzyński prowadził przy ulicy Cestryjewskiej (w domu Raczkowskiego) firmę studniarską. Po nim działalność prowadził, ale już przy ul. Spichrzowej 1 syn Sylwester wraz z bratem Janem. Zachowało się (załączone do art.) zdjęcie opisane jako: - S. [Sylwester] Dobrzyński - Strzelno. Studnia artezyjska o wydajności 18 000 litrów na godzinę, wykonana dla Wodociągów miasta Kruszwicy. Siostra Leokadia wyszła za mąż za Jana Kwiatkowskiego, żołnierza Armii Andersa. Walczył on w Polskich Siłach Zbrojnych na Zachodzie. Po zakończeniu działań wojennych pozostał w Anglii i dopiero w latach 60. XX w. powrócił do Strzelna. Przywiózł ze sobą piękny samochód marki Ford Perfekt, który budził podziw wśród mieszkańców miasta i okolic.

Na początku lat 80. dom nabyła rodzina Wojtyniaków i po gruntownym remoncie całej posesji mieszka w nim do dziś. Tuż za tą nieruchomością do 1940 roku stała synagoga, a pod koniec lat 50. XX w. po synagodze wybudowany został blok komunalny, który oddano do zamieszkania w 1959 roku. Jest on przypisany do ul. Inowrocławskiej, a jego południowe skrzydło leży przy ul. Spichrzowej.

Foto.: kolor - Heliodor Ruciński, czarno-białe - archiwum bloga

          

poniedziałek, 25 września 2023

„R S M” - Szpital w Strzelnie

Przy okazji przebudowy przypominam mój pomysł z 2014 roku - ponowiony w 2020 roku - by przywrócić przedwojenną sentencję, umieszczoną onegdaj na frontonie budynku strzeleńskiej lecznicy. Przed wojną, a także po jej zakończeniu, na elewacji frontowej nowoczesnego - jak na owe czasy - Szpitala Powiatowego w Strzelnie, nad wejściem głównym, pod oknami sali operacyjnej widniał przepiękny i pełny ludzkiej mądrości napis - „Res Sacra Miser”. Ową sentencję poprzedzała stojąca na osi szpitala, u niemalże granicy z chodnikiem „Miłosierna” figura Serca Jezusowego. Stała ona na solidnym wysokim cokole. Autor rzeźby przedstawił Jezusa wskazującego lewą ręką swoje miłosierne serce i prawą uniesioną w geście do błogosławieństwa. Jakże wymowna w swojej symbolice była ta postać Jezusa, który przechodniom i przejezdnym błogosławił, a chorym wskazywał drogę do swego serca. Figura przed szpitalem strzeleńskim oraz owa piękna sentencja, to znak miłości Boga ku ludziom.

Kto był autorem tej sentencji? Otóż, to fragment epigramu Seneki juniora, który w oryginale brzmiał nieco inaczej - „Res est sacra miser”, co w wolnym tłumaczeniu znaczy - „Jest to święty nieszczęśliwy”. Współcześnie zmodyfikowane do formy „Res Sacra Miser” możemy tłumaczyć na wiele sposobów, a mianowicie:  żałosna rzecz święta, święty nieszczęśliwy, ubogi rzeczą świętą, nieszczęśliwy rzeczą świętą, biedny świętością, bieda rzeczą świętą, etc. Sentencja ta jest odzwierciedleniem doktryny katolickiej, w wąskim zaś kontekście odzwierciedla troskę o ludzi znajdujących się w potrzebie - chorych będących rzeczą świętą. Najsłynniejszą polską budowlą, którą opatrzono w 1820 r. identyczną sentencją jest budynek XVI-wiecznego Pałacu Kaznowskich w Warszawie przy Krakowskim Przedmieściu. Obecnie swą siedzibę ma tu Centrum Charytatywne Caritas Archidiecezji Warszawskiej.

Onegdaj znalazłem w jednej z przedwojennych gazet kombatanckich artykuł poświęcony wzajemnej pomocy, z fragmentem: Res sacra miser – mówią napisy wypłowiałe na starych gmachach, powstałych jako szpitale, jako domy ubogich itp. Zatem wiem już, że dawniej sentencja ta była powszechnie stosowaną na tego typy budowlach. Przedwojenny uniwersalizm tej starej sentencji autorstwa Seneki - nauczyciela obłąkanego Nerona – stał się przyczyną powszechności w jego stosowaniu. Przyświecał on walce z bezrobociem, ubóstwem i biedą, niesieniem pomocy poprzez ochronkę, schronisko, czy kuchnię dla biednych, a nade wszystko był drogowskazem, czy wręcz informacją, że tu znajdziesz pomoc. W odniesieniu do Szpitala Powiatowego w Strzelnie przypominał on wszystkim o świętym obowiązku wspierania ludzi chorych, ludzi ubogich chorobą dotkniętych. 

Sentencja ta nie przeszkadzała Niemcom w czasie okupacji. Jej treść zawarta w niepisanym kodeksie była należycie przestrzegana. Tutejszy okupacyjny chirurg Georg Bergmann traktował wszystkich równo. Również pielęgniarki - w pełnym tego słowa znaczeniu – a były nimi siostry elżbietanki, opiekowały się z pełnym miłosierdziem podopiecznymi. Za murami wojna, w wewnątrz pokój – sacrum.

Jak dzisiaj postrzegamy ów skuty przez totalitaryzm komunistyczny przepiękny napis Res sacra miser – Chory rzeczą świętą. Jak dalece pęd za pieniądzem - dobrami materialnymi - wypaczył współczesnym ową rzecz świętą, przysięgę Hipokratesa. Przecież to ona zawiera podstawy współczesnej etyki lekarskiej. Szpitale onegdaj traktowane jak świątynie, a ów chory jako świętość, dziś zamieniły się w mennice. Pieniądz - oczywiście, że ważna rzecz - zepchnął chorego na dalszy plan, do grupy kolejkowiczów oczekujących na reglamentowany towar, leczenie. Nasza strzeleńska lecznica oskubana z Res sacra miser zdaje się krzyczeć z rozpaczy: - Przywróćcie mi godność, sprawcie, by na elewację frontową powróciła sentencja, zaś do wnętrza Chory, jako rzecz święta.

Przy tej okazji rzucam kolejny pomysł - tym razem dotyczący szpitala mogileńskiego - a mianowicie przywrócenie mu przedwojennego imienia. Otóż, 18 stycznia 1930 r. uchwałą nr L.dz.533/30.II. Sejmiku Powiatowego w Mogilnie szpitalowi powiatowemu w Mogilnie nadana została nazwa: „Publiczny Szpital Powiatowy imienia I starosty powiatowego Mieczysława Dąmbskiego“. Uchwałę tę podpisał 27 stycznia 1930 r. Przewodniczący Wydziału Powiatowego Wacław Stępiński - Starosta Powiatowy. Została ona opublikowana w „Orędownik Powiatu Mogileńskiego“, Nr 10/1930.

Foto.: Archiwum bloga, kolor - StrzelnoOnline

 

wtorek, 19 września 2023

Budowniczy kościoła w Rzadkwinie ks. Apolinary Malak (1832-1916)

Neogotycki kościół pw. św. Rocha z lat 1878-1882 w Rzadkwinie.

Wieloletni administrator i proboszcz parafii pw. św. Rocha w Rzadkwinie, sprawujący jednocześnie patronaty kapłańskie nad parafiami Ludzisko wraz z kościołem pokarmelickim w Markowicach oraz proboszczowski w sąsiednich Strzelcach (1894-1896). Nazywany był przez współczesnych złotoustym kaznodzieją. Jako działacz społeczny oddany był również sprawom narodowym i gospodarczym. Budowniczy nowego kościoła w Rzadkwinie i założyciel nowego cmentarza parafialnego. 

Apolinary Malak urodził się w 1832 roku w Jarząbkowie, jako syn Pawła Malaka nauczyciela i Franciszki Teresy Kotkowskiej. Rodzice związek małżeński zawarli w 1829 roku w Jarząbkowie. Po ukończeniu nauki na poziomie gimnazjalnym i zdaniu matury wstąpił do Seminarium Duchownego w Poznaniu, gdzie odbył studia teoretyczne, a następnie w Seminarium Duchownym w Gnieźnie roczne przygotowania praktyczne. Święcenia kapłańskie odebrał 19 grudnia 1857 roku w Katedrze w Gnieźnie z rąk bp. Anzelma Brodziszewskiego.

Plebania w Rzadkwinie 1845-1847.

Tuż po święceniach objął wikariat w Dusznie, gdzie posługę kapłańską sprawował przez blisko 4 lata. W 1861 roku przeniesiony został do Rzadkwina, gdzie powierzono mu w administrację parafią Najświętszego Imienia Jezusa. Przy nim zamieszkała matka i młodsza siostra Jadwiga, która w wieku 25 lat, w 1872 roku poślubiła w tutejszym kościele parafialnym Jana Powałowskiego z Jaksic, syna Kacpra i Franciszki Nowak.

 

Stan ówczesnego drewnianego kościoła znajdował się w opłakanym stanie. Świątynia niestety nie nadawała się do remontu, dlatego też młody kapłan zaczął czynić starania o budowę nowego kościoła. Patronat nad parafią sprawował rząd pruski, który zabierając dobra norbertanek strzeleńskich przejął wraz z konfiskatą patronat nad poszczególnymi parafiami należącymi wcześniej do norbertanek. Tak też było z Rzadkwinem, dlatego ks. Malak wystąpił do regencji w Bydgoszczy o sfinansowanie budowy nowej świątyni. Starania o budowę trwały dość długo i spychane były przez urzędników na dalszy plan. Przyczynę tego stanu rzeczy możemy postrzegać w bardzo patriotycznej i oddanej Kościołowi postawie ks. Malaka. A oto przykład:

Z Kujaw piszą nam, że wskutek zajścia w szkoło w Ciechrzu, opisanego w Nr 277 Kuriera (zobacz Aneks nr 4), duchowieństwo katolickie w Kujawach zrobiło krok stanowczy, aby zadokumentować, że p. inspektor szkolny obraził uczucia katolickie w dzieciach i ich rodzicach i ubliżył godności kapłanów. Dotychczas piastowali urzędy inspektorów lokalnych w dekanacie kruszwickim z kapłanów katolickich: ks. dziekan Marten z Strzelna, ks. kanonik Kozłowski z Sławska, ks. Kittel z Stodół, ks. Malak z Rzadkwina. Dnia 10 grudnia wszyscy ci kapłani doniośli królewskiej rejencji w Bydgoszczy, że pod przewodnictwom takiego inspektora, który publicznie na konferencji nauczycielskiej w Ciechrzu dnia 20 listopada zohydził religią kat. i zawód kapłański, jako inspektorowie lokalni pracować nie mogą i złożyli swe urzędy. Nie jest to objaw obrażonej dumy, ale hołd powinny złożony sumieniu katolickiemu, powadze kapłańskiej a nawet prawdzie pedagogicznej.

 

Ostateczne decyzje o budowie nowego kościoła w Rzadkwinie zapadły w 1878 roku i już 28 maja położono kamień węgielny pod nową świątynię. Prace budowlane trwały 4 lata i zakończono je jesienią 1882 roku. Nowo zbudowany kościół katolicki w Rzadkwinie miał być poświęcony dnia 26 listopada 1882 roku. Niestety, jak podano w informacji prasowej: - Dla zasadniczo ważnych przeszkód, których, po ludzku sądząc, przewidzieć nie było można, a które w ostatnich dniach zaszły, poświęcenie kościoła dnia 26 listopada odbyć się nie może. Aby nie narazić nikogo na nadaremną podróż, czuję się zobowiązanym w imieniu całego dozoru kościelnego w Rzadkwinie podać to do publicznej wiadomości. Dopiero po usunięciu wszystkich przeszkód, 17 grudnia 1882 roku ks. Józef Simon dziekan kruszwicki poświęcił kościół i nadał mu tytuł św. Rocha (dopiero podczas wizytacji pasterskiej konsekracji świątyni dokonał 22 maja 1933 roku ks. bp Antoni Laubitz sufragan gnieźnieński, nadając jej tradycyjny tytuł pw. Najświętszego Imienia Jezusa. Od 1975 roku przywrócono wezwanie św. Rocha). Akta gnieźnieńskie mówią o sprzedaniu starego kościoła drewnianego przez rząd pruski, który zobowiązał się do budowy nowej świątyni oraz w miejsce starych ołtarzy wystawienie nowych. Ostatecznie zbudowano trzy mensy ołtarzowe, na których to parafianie, a nie rząd, w 1883 roku wystawili trzy ołtarze z obrazami mistrzów praskich. W sprawie niedotrzymania umów o wyposażenie kościoła, przez wiele lat toczyły się sprawy sądowe w Berlinie i Lipsku. W 1901 roku sąd w Lipsku orzekła by Pruski Skarb Państwa - który sprzedał piękne, stare ołtarze i odniósł korzyść, nowe boczne ołtarze zobowiązany został postawić. Jednakże w 1904 roku - jako, że ołtarze już stały - rząd pruski odnowił i odmalował wnętrze z pominięciem ołtarzy, ambony i konfesjonałów.

W 1882 roku podczas jubileuszu 25-lecia kapłaństwa był komendarzem w Rzadkwinie - zarządzającym parafią bez instalacji kanonicznej. W tym samym roku na południowo-wschodnim skraju wsi założył i poświęcił nowy cmentarz grzebalny, na którym stanął pierwszy krzyż św. 9 grudnia 1894 roku został proboszczem rzadkwińskim, a kanoniczną instytucję otrzymał dopiero w 1902 roku. W międzyczasie administrował również sąsiednimi parafiami. Od 9 grudnia 1892 roku kuria powierza mu administrowanie parafią Ludzisko wraz z kościołem pokarmelickim w Markowicach, w którym znajdowała się cudowna figura Matki Boskiej Markowickiej.

Ks. Malak był dobrym kaznodzieją, dlatego często zapraszano go do głoszenia kazań w parafiach dekanatu kruszwickiego. Podczas 25-lecia kapłaństwa ks. dziekana Józefa Simona w Kruszwicy wygłosił jedno z piękniejszych kazań, w którym Jubilata i zebrane duchowieństwo, obywateli i parafian niejednokrotnie rozczulił. Podobnie uczynił podczas jubileuszu 50-lecia kapłaństwa ks. Wojciecha Kozłowskiego, byłego proboszcza ze Strzelec, a w tym czasie, tj. 1881 roku. Proboszcza w Sławsku Wielkim. Ks. Malak przedstawił wówczas w wygłoszonym kazaniu „Kapłaństwo jako godność królewską”. Podobnie nawiązał do stanu kapłańskiego 7 listopada 1886 r., kiedy to w Ostrowie n. Gopłem instytuowany był na urząd proboszcza ks. Kasper Pasztalski. W kazaniu, które wówczas wygłosił mówiąc z głębi serca o godności stanu kapłańskiego z jednej, a poszanowaniu stanu kapłańskiego z drugiej strony. Dla powstrzymania zakradającej się na Kujawach obojętności religijnej przeprowadził w dniach 16-19 sierpnia 1884 roku misje święte. Zainaugurowane zostały one 16 sierpnia w dzień patrona parafii św. Rocha. 

Brama cmentarza w Rzadkwinie, założonego w 1882 r.

Na niwie społecznej współpracował z ks. Leonem Kittlem ze Stodół i ks. dziekanem Ignacym Martenem ze Strzelna. Był zapraszany na różne uroczystości świeckie, m.in. jubileusze okolicznego nauczycielstwa - w 1871 roku uczestniczył w uroczystości 50. lecia pracy nauczyciela Kościańskiego w Chrośnie pod Kruszwicą. Ks. Apolinary Malak był członkiem i działaczem Kółka Rolniczego w Strzelnie. Podsumowując rok 1880 odnotowano: …był wprawdzie 5 razy tego roku na kółku, ale za to nie przybył nigdy z próżnymi rękami. Wykłady ks. Malaka treści moralnej, jak np. o oszczędności, sumiennej pracy, o wychowaniu młodzieży włościańskiej, nadto zdrowe jego zdania i uwagi, co do praktycznego gospodarstwa domowego, były zawsze mile przez członków kółka przyjmowane, za co mu niniejszym w imieniu kółka staropolskie „Bóg zapłać”.

Cmentarze w Rzadkwinie 1888 r. - stary przy kościele, nowy na południowo-wschodnim skraju wsi.

28 kwietnia 1878 roku uczestniczył w patriotycznym Wiecu w obronie języka polskiego w Ludzisku. Tam wygłosił wykład O szkole, a ks. Kittel O Matkach Chrześcijankach, natomiast dr Leon Mieczkowski z Kołudy Wielkiej O języku polskim. W 1891 roku ks. Malak wstąpił, a następnie został wybrany członkiem zwyczajnym Wydziału Historyczno-Literackiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk w Poznaniu. 

Po przejściu proboszcza parafii Narodzenia NMP w Strzelce ks. Aleksandra Sobiesińskiego do parafii Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Wylatowie, Strzelce dostały się od 9 grudnia 1894 roku pod kuratelę proboszcza rzadkwińskiego ks. Apolinarego Malaka. W Strzelcach posługę sprawował w latach 1894-1896.

W związku na podeszły wiek ok. 1907 roku ks. Malak został umieszczony w Zakładzie Księży Emerytów w Obrze. Tam też zmarł 4 stycznia 1916 roku. „Gazeta Toruńska” poinformowała, że w Obrze, w tutejszym zakładzie dla księży emerytów, umarł były proboszcz w Rzadkwinie na Kujawach ks. Apolinary Malak.

Foto.:Ośrodek Dokumentacji Zabytków w Warszawie - NID, archiwum bloga


wtorek, 12 września 2023

Wiatraki w Stodołach-Stodólnie

Około 1967 r. przed wiatrakiem - młynem elektrycznym w Stodólnie. Na zdjęciu widoczny jest kabel doprowadzający energię elektryczną do silnika napędzającego urządzenia młyńskie w wiatraku.

W XVIII w. we wsi Stodoły stały dwa wiatraki, które zlokalizowane były w południowym krańcu wsi, przy drodze do Książa. Zaznaczone one zostały na mapach Gillyego i Schroettera, które opracowane zostały pod koniec tegoż stulecia. Pierwszą pisana informację o wiatrakach w Stodołach znajdujemy pod rokiem 1821, przy okazji obsady etatu nauczycielskiego przy szkole ewangelickiej w Stodołach Koloni (Stodólnie). Na mapie z 1832 roku znajdujemy je ponownie w tym samym miejscu. Opisując Stodoły w 1833 roku odnotowano, że jest to wieś z kościołem katolickim i dwoma wiatrakami. Pierwszymi użytkownikami wiatraków w Stodołach byli polscy młynarze, zaś od połowy stulecia przejęli je koloniści ze Stodół Koloni, rodzina Schneiderów. Przybyli oni tutaj z pierwszą falą osadniczą już w 1781 roku. Antenatem późniejszej młynarskiej rodziny był Johan, który pochodził z Baden-Durlach w Württembergii. Był on początkowo chłopem czynszowym. Po Johanie gospodarzyli jego potomkowie, którzy uwłaszczyli się po wprowadzeniu w 1823 roku pruskiej reformy agrarnej - uwłaszczeniowej. Prawdopodobnie wiatraki odkupił Christian Schneider, a po nim właścicielem tych wiatraków był jego syn Johan Friedrich Schneider ur. w 1839 r.

Stodoły wiatraki. Fragment mapy Schroetter z lat 1796-1802.
1888 r. - wiatrak w Stodołach.
1888 r. - wiatrak w Stodólnie.

W II poł. XIX w. w Stodołach znajdujemy już tylko jeden wiatrak. W tym samym czasie w Stodołach Koloni, pomiędzy obu wsiami stanął drugi wiatrak. Być może, że został on przeniesiony ze Stodół, co często było praktykowane w owym czasie z podobnymi obiektami. Osobą, która postawiła nowy wiatrak był najprawdopodobniej Johan Friedrich. Na mapie z 1888 roku wiatraki zlokalizowane są w Stodołach - na starym miejscy przy gospodarstwie Schneiderów oraz pomiędzy Stodołami i Stodólnem (na gruntach wsi Stodólno). Przy tym ostatnim znajdował się murowany dom młynarza.  

Ok.1967 r. - wiatrak w Stodólnie.

Na początku XX w. zamożny bauer Johann Ege, potomek jednego z pierwszych kolonistów z 1781 roku Michaela Ege, w bliżej nieznanych okolicznościach wszedł w posiadanie gospodarstwa i wiatraków, które zapewne zakupił od Schneidera. W latach międzywojennych oba należały obiekty należały do jego syna Paula Ege, który wymieniany jest w 1928 roku jako właściciel obu wiatraków. Przed 1933 rokiem, w bliżej nieznanych okolicznościach wiatrak w Stodołach uległ zniszczeniu, lub został rozebrany. W tym czasie czynny był i dokonywał przemiału wiatrak w Stodólnie. W 1939 roku musiał być już mocno wyeksploatowany, gdyż Paul Ege nabył wiatrak ze Szczepanowa, skąd po rozebraniu przewiózł i ustawił go w miejscu poprzednika. Cała konstrukcja i urządzenia wiatraka pochodziły z końca XIX w., a on sam uruchomiony został dopiero w 1942 roku.

Ok.1967 r. - wiatrak w Stodólnie.

Po zakończeniu wojny i usunięciu stąd Niemców, wiatrak nabył Józef Piątek, który zamieszkał w domu młynarza przy wiatraku. Po nim działalność prowadził syn Paweł Piątek. Po doprowadzeniu w 1951 roku do Stodół i Stodólna energii elektrycznej, w końcówce lat 50. Piątek doprowadził również prąd do wiatraka i zainstalował w nim silnik elektryczny, którego siłą napędzał urządzenia młyńskie. Na zdjęciu z 1967 roku widoczny jest gruby przewód, którym płynęła energia. W tym czasie wiatrak miał tylko jedną parę śmig, druga para była uszkodzona i już nigdy nie została odbudowana. Paweł Piątek użytkował młyn - wiatrak do 1970 roku. Kolejnymi właścicielami obiektu byli Kazimierz i Teofila Krukowscy.

Rysunek przyziemia wiatraka w Stodólnie.

Na ziemi strzeleńskiej było kilkanaście wiatraków. Przedostatni z tych obiektów, drewniany wiatrak paltrak, przetrwał tutaj do końca XX w. i ze względu, na wysoki stopień wyeksploatowania oraz zły stan techniczny, został rozebrany pod koniec lat 90. Pozostał podobny do niego wiatrak w Ostrowie, który po renowacji stoi do dzisiaj w tej miejscowości. Równie w Młynach do dzisiaj stoi wiatrak typu holenderskiego - murowany i przykuwa oczy przejeżdżających przez wieś podróżnych.

Stodólno wiatrak ok. 1990 r.

Paltraki stały się dość rozpowszechnione na tym terenie i na początku XX w. znajdowały się niemal w każdej wsi gminnej. Łącznie na całym obszarze współczesnej gminy Strzelno było ich 14, a w samym mieście aż 4. Stodolski paltrak był budowlą drewnianą posadowioną na solidnym murowanym fundamencie. W kierunku wiatru obracał  się cały wiatrak wraz z wewnętrznymi urządzeniami, podobnie jak koźlak, z tym, że mechanizm tego obrotu był znacznie stabilniejszy i solidniejszy. Dzięki temu mógł on mieć większą masę, czyli posiadać więcej urządzeń. Obracał się na stalowych rolkach po torze osadzonym bezpośrednio na fundamencie. W przeciwieństwie do koźlaka, w którym dolną kondygnację zajmował mechanizm obrotowy (potężny kozioł), w paltraku miejsce jego zajmowały urządzenia młyńskie, tym samym miał on obniżony do minimum środek ciężkości. Do obracania paltraka stodolskiego służył dyszel, wspomagany przez kołowrót, na który nawijano linę umocowaną do końca dyszla. W zależności, z której strony wiał wiatr w tym kierunku obracano cały wiatrak, śmigami ustawiając go do niego. Najstarsi mieszkańcy, obu wsi, pamiętają jeszcze ożywiony ruch, jaki panował przez cały rok wokół niego, gdy świadczono w nim usługi przemiałowe dla mieszkańców tych, jak i okolicznych miejscowości.

Foto: Ośrodek Dokumentacji Zabytków w Warszawie - NID, archiwum bloga


sobota, 9 września 2023

PSS „Społem“ w Strzelnie - cz. 2

Święto Latawca 1963 r. - stadion MLKS Kujawianka Strzelno. Od prawj 3. Rysiu (Isiu) Podolski.
Stoją od prawej: 1. i 2. Grzesiu i Tadziu Przybylscy, (...), 6. Waldek Lewicki, (...). Z tyłu panowie: Marian Lipiński, (?), Feliks Michalak, Jan Basiński (w ciemnych okularach) i Józef Matuszkiewicz).

PSS „Społem“ w Strzelnie poza podstawowymi celami statutowymi, jak handel, gastronomia, produkcja i usługi, w ramach działalności społeczno-samorządowej była prężną instytucją kulturalno-oświatową, a także sportową z bogatą ofertą skierowaną przede wszystkim dla dzieci i młodzieży. W 1949 roku odgórnymi zarządzeniami stała się organem prowadzącym dla Strzelińskiego Klubu Sportowego, który wszedł w skład Zrzeszenia Sportowego „Spójnia” Okręg Bydgoski. W latach 1954-1957 po przemianowaniu nazwy było to Zrzeszenie Sportowe „Sparta”. Po tych latach Klub stał się samodzielny i przyjął nazwę Zakładowego Klubu Sportowego, a PSS Społem była jednym z licznych jego sponsorów. 

Działalność, którą kontynuowała spółdzielnia przez wiele lat było coroczne obchodzenie na przełomie września i października „Święta Latawca”. Pierwsze Święto Latawca pod patronatem PSS „Społem” w Strzelnie odbyło się w październiku 1963 roku. Bardzo odświętny przebieg miało X jubileuszowe Święto Latawca, które odbyło się 30 września 1972 roku. Już wówczas byłem po maturze i z tytułem technika rolnika odbywałem staż w PGR Markowice… Zastanawiam się, czy raczej myślę głośno: - czy nie warto byłoby powrócić do tamtych zwyczajów? Może młodzi podłapią temat…?

1963 r. 

Stoi w środku w ciemnych spodniach i sweterku Andrzej Tomaszewski.


1964 r. 

Stoją od lewej: 1. Sylwestrzak, 2. Heniu Wawrowski, (...)
Stoi od lewej: 1. Paweł Jarlaczyk, (...)

Stoi od prawj: 2. Rysiu (Isiu) Podolski.

Stoją od prawej: 1. Maryś Przybylski, 2. Kaziu Woźniecki, 3 Waldek Krzewina, 4. Maryś Lewandowski, 5. Heniu Bruk, 6. (?), 7. Leszek Wawrzyniak.



Stoją od lewej: 1. Waldek Krzewina, 2. Kaziu Woźniecki, 3. Maryś Przybylski, (...) 6. Grzesiu Matuszkiewicz.


Stoją od lewej: 1. (?), 2. Grzesiu Matuszkiewicz, 3. Grzesiu Przybylski, 4. (?), 5. Ewuś Błażejczak, 5. (?)


Z latawcem "Zorro" I miejsce Heniu Wawrowski.


Zatem, wróćmy do lat 60. i 70. XX w. i krótkim opisem oraz zdjęciami przywołajmy obchodzone cyklicznie Święto Latawca w Strzelnie. Jego główny element stanowiły zawody w puszczaniu latawców, które odbywały się na boisku piłkarskim (stadionie) MLKS Kujawianka Strzelno. W naszej strzeleńskiej gwarze podwórkowej latawce nazywaliśmy drachami i to one na końcówce lata i jesieni królowały na strzeleńskim niebie. Nie było dziecka, które nigdy nie zbudowało, czy nie miało latawca. Robiło się je samemu w domu oraz podczas zajęć w ramach szkolnego kółka technicznego. Wystarczyło połączyć dratwą (cienkim sznurkiem) kilka różnej długości, cienkich listewek, okleić taką konstrukcję kolorowym lub szarym papierem, doczepić doń w jednym końcu ogon zrobiony z papierowych kokardek, a następnie długi szpagat lub żyłkę i drach był gotowy. Często na płaszczyznach konstrukcji malowano różna wzory geometryczne, hasła imiona bohaterów filmowych, symbole - herby Strzelna, nazwy historyczne i bohaterzy minionych epok itd., itp. By wszystko wypaliło, trzeba było już tylko szybko biegać, żeby latawiec się uniósł, i wówczas zaczynała się doskonała zabawa. Wyróżniającą się mundurkami była grupa harcerzy, którą i ja zasilałem startując dwukrotnie w tych zawodach. 

1971 r.




Osoby starsze od lewej: Bronisława Głodek, Eugenia Gorlach, Helena Mleczko oraz Irena (Gertruda) Oborska


1972 r.

Osoby starsze od lewej: 1. Józef Matuszkiewicz - przewodniczący RN PSS Strzelno, 2. Stefan Płócienniczak - prezes Zarządu PSS Strzelno, 3. Jan Basiński - pełnomocnik Zarządu d/s produkcji, 4. Helena Mleczko, 5. Bronisława Głodek. 



Od lewej 2. zwycięzca konkursu Tomek Burda z latawcem skrzynkowym. 


Organizowane Święto Latawca było plenerową imprezę, w czasie której dziesiątki strzeleńskich dzieci mogły rywalizować w konkursie na najpiękniejszy i najwyżej szybujący latawiec. Konstrukcje, które wyszły spod rąk młodych techników oceniały specjalne komisje, były pokazy, nagrody i gratulacje. Pamiętam, że w latach 1963-1966 latawce wykonywaliśmy pod kierunkiem nauczyciela SP 2 Eugeniusza Wegnera, który prowadził zajęcia pozalekcyjne w ramach kółka technicznego. Później dzieci konstruowały „latające ptaki” pod bacznym okiem nauczyciela Hilszera. Warsztat szkolny wyposażony w stoły stolarskie i komplety narzędzi znajdował się w piwnicy nowego budynku szkolnego przy ul. Marcelego Nowotki. Również latawce wykonywaliśmy w domach i puszczaliśmy je na łąkach cestryjewskich oraz okolicznych polach. Wielokrotnie konstrukcje okazywały się niezbyt lotne i często spadały rozbijając się o drzewa lub ziemię. Po takiej zabawie często paliliśmy ogniska (w gwarze podwórkowej - garę) i w żarze popiołu piekliśmy (garowaliśmy) pyry, czyli ziemniaki.

Foto.: Archiwum bloga