niedziela, 26 stycznia 2020

Obietnica



W jednej z rozmów o naszej małej ojczyźnie gronu dyskutantów zadałem pytanie: - Czy my strzelnianie potrafimy dotrzymywać raz złożonej obietnicy? - Po chwili jeden z nas próbował coś więcej w tej materii obietnicowej wrzucić i dodał: - Cholernie trudne pytanie i aby na nie odpowiedzieć musimy się dowiedzieć o jaką obietnicę chodzi?
- Acha, czyli wymyk - pomyślałem i szybko dodałem - czyżbyśmy nie musieli każdej raz złożonej obietnicy dotrzymywać i to niezależnie od tego, kto komu i w czyim imieniu ją złożył?
- Skoro na raz zadane pytanie rzucamy kolejne, to znaczy, że wszyscy jak jeden mąż mamy problem z udzieleniem jednoznacznej odpowiedzi - dodał kolejny dyskutant.
- No tak - padło z boku - ale jednak musimy znać treść tej obietnicy.

I już ten fragment rozmowy pokazuje nam, jak trudno w naszym życiu dotrzymywać słowa, że nie powiem o politykach i ich obietnicach, zarówno tych przedwyborczych, jak i tych rzucanych publicznie. Ale jak to zwykł mawiać jeden ze strzeleńskich polityków, ad rem - czyli do rzeczy.

Otóż, w tym roku obchodzić będziemy 90. rocznicę śmierci największego ze strzelnian, dra Jakuba Cieślewicza. Był on pierwszym z obywateli naszego miasta, któremu 4 stycznia 1926 r. za owocne i pełne poświęcenia 50. lat pracy w samorządzie strzeleńskim ówczesny burmistrz Tadeusz Busza wręczył Dyplom Honorowego Obywatela Miasta Strzelna. Po kolejnych czterech latach, za ogrom zasług na wielu polach - o których napiszę przy najbliższej okazji - sprawiły, że z okazji 60. rocznicy służby lekarskiej i niesienia ofiarnej pomocy ówczesnemu społeczeństwu ponownie został wyróżniony. Jednym z tych wyróżnień było odsłonięcie podczas uroczystej sesji Rady Miejskiej w Strzelnie wcześniej zawieszonego portretu zacnego Jubilata. Ta wielka uroczystość miała miejsce we wtorek 29 lipca 1930 r. Przy tej okazji zostało złożone przyrzeczenie - obietnica, że portret ten będzie wisieć po wieczne czasy… Wypowiadający te słowa dr Kazimierz Truszczyński, przewodniczący Rady Miejskiej w Strzelnie, wskazał na historyczną chwilę zebrania, po czym wśród niemilknących oklasków odsłonił portret Jubilata, który - jak się wyraził - ma patronować wszelkim obradom strzeleńskiej Rady Miejskiej w tym celu, aby stały one zawsze na wysokim poziomie, aby zadaniem ich było służenie wyłącznie dobru miasta i obywatelstwa i aby każdej chwili przyświecała obradom tym świetlana i nieskazitelna postać p. dra Cieślewicza. Wkrótce, 20 sierpnia 1930 r. dr Jakub Cieślewicz zmarł…


Przyszła wojna i portret dra Cieślewicza przepadł. Najprawdopodobniej, po prostu, został przez Niemców spalony. Po wojnie zapomniano o portrecie i o słowach obietnicy onegdaj wypowiedzianych a tyczących przyświecania obradom świetlanej i nieskazitelnej postać dra Cieślewicza. Zawieszony na sali obrad portretu miał po wieczne czasy przypominać… I co? Po latach zapomniano i obietnicy nie dotrzymano. Od pierwszych powojennych obrad debaty sesyjne toczono bez udziału niemego acz ważnego uczestnika - portretu dra Cieślewicza.

Przypominam tę historię i przywołuję prawne skutki tzw. ciągłości władzy, które winny zobligować powojennych włodarzy miasta do przywrócenia i zachowania raz danej obietnicy, że portret ten będzie wisieć po wieczne czasy… Jeśli tak się nie stało, bo zapomniano o tym fakcie, zmienił się ustrój etc., to czyż nie zachodzi moralny obowiązek, wynikający z gwarancji ciągłości władzy? Uważam, że należy odtworzyć ów portret i uroczyście powrócić do 29 lipca 1930 r., zawieszając go ponownie, już w nowych warunkach, na współczesnej naszym czasom sali obrad Rady Miejskiej w Strzelnie. Apeluję do wszystkich tych, którzy przeczytają artykuł, a którzy są zębami trybu zwanego władzą, by podjęli stosowne w tym względzie decyzje i godnie uczcili 90 rocznicę śmierci Wielkiego Strzelnianina - dra Jakuba Cieślewicza.