poniedziałek, 12 sierpnia 2019

Jeden miesiąc z życia Strzelna - sierpień 1912 roku



Działo się to 40 lat przed moim przyjściem na świat. Ojciec mój miał wówczas 6 lat, a mama miała przyjść na świat dopiero za 14 lat. Sierpień 1912 r. był niezwykłym miesiącem na przestrzeni lat minionych, jak i lat przyszłych. Ponadprzeciętnymi były, po upałach, opady deszczu, co rusz przeszkadzające w żniwach i powodujące spore opóźnienia w zbiorach. Był to miesiąc również niezwykły dla strzelnian, wówczas reprezentowanych przez trzy nacje: polską, niemiecką i żydowską. Powiat strzeleński liczył wówczas 30 109 Polaków i 7 437 Niemców (w tym i Żydów). Królewska Komisja Kolonizacyjna posiadała w powiecie 6 400 ha, czyli 10,4% własności ziemskiej. Trwały przygotowania do urzędowego wywłaszczenia dóbr ziemskich Dobsko, należących do Mieczysława Zabłockiego. Trwały przygotowania do kolonizacji Bławat, Młynic, Kijewic i Wronowych (czy jak kto woli: Wronowów).

Już z nastaniem sierpnia miejscowa prasa polska ostrzegała przed Mittelstandskassą, która była bezwzględną w odzyskiwaniu kredytów udzielonych na zakup gospodarstw rolnych. Przedstawiciel tej kasy przybył do Strzelna, by pozyskać kredytobiorców wśród miejscowych włościan. Mało tego od jednego z mieszkańców Stodół miał przejąć gospodarstwo za nie wywiązanie się z umowy kredytowej. Ziemia ta miała trafić w ręce niemieckie. Mimo propagowania hasła „Swój do swego” dziedzic na Jaworowie, Mrówczyński spalone w maju budynki folwarczne ponoć zlecił budowniczemu Niemcowi, zamiast Polakowi. Przy okazji prasa pod jego adresem „wygłosiła” moralitet o godności narodowej. W kilka dni później, 9 sierpnia gazeta prostuje swoją informację pisząc, że to polski budowniczy Twardowski ze Strzelna ma zlecenie i odbudowuje spalone Jaworowo. Podobnie, jak współcześnie i wówczas nie przeproszono oskarżonego o sprzeniewierzenie się Niemcom dziedzica Mrówczyńskiego. Ot praktyka dziennikarska uprawiana od dawien dawna, a może jeszcze dłużej.


W połowie sierpnia do mieszkańców Strzelna dociera niesamowita informacja. Otóż, linią kolejową relacji Inowrocław – Kruszwica – Strzelno – Mogilno przejechał próbny pociąg motorowy. Pędził go motor elektryczny. Wynik próby na razie nieznany, nie wiadomo też, czy rzeczywiście na stałe zaprowadzone zostaną pociągi motorowe, obok zwykłych. W każdym razie spodziewać się mamy większej liczby pociągów na owej linii i to od półrocza zimowego (DK, 1912, nr 189). Niesamowite, pociąg z napędem elektrycznym - chyba na baterie? Wówczas nie było mowy o trakcji elektrycznej. Niesamowite i to dlatego, że pierwszy w Polsce pociąg elektryczny uruchomiono dopiero w 1927 roku na trasie Warszawa – Grodzisk Mazowiecki. Ale Strzelno było wówczas w Cesarstwie Niemieckim.   

Pierwszy powiatowy szpital w Strzelnie przy ówczesnej ul. Młyńskiej, w którym zainstalowano aparat  Roentgena
Podobnie niezwykła informacja pochodzi również z sierpnia 1912 roku. W strzeleńskim lazarecie (szpitalu powiatowym) po raz pierwszy zamontowano aparat Roentgena. Korzystać z niego mogły również osoby nie przebywające w lazarecie. Ustalono cennik i tak prześwietlenie kosztowało 5 marek, zdjęcie fotograficzne za pomocą owych promieni 3-15 marek, w zależności od wielkości zdjęcia. Była to wówczas bardzo droga metoda do określenia diagnozy. Oto jak reklamowano owe tajemnicze urządzenie: Prześwietlenie ważne oddaje usługi, jeżeli w ciele znajduje się kawałek jakiegoś metalu, jak igła itd. Za pomocą tych promieni badać można serce i żołądek. Także początki piersiowych chorób łatwo można rozpoznać, gdyż chore płuca, a raczej miejsca w nich objęte np. gruźlicą, odróżniają się ciemnemi plamami na fotografii (DK, 1912 nr 194).

Jest to kolejne odkrycie w kategorii pionierskich w naszym mieście ciekawostek technicznych. Tym cenniejsze, że dokumentuje tradycje szpitalnicze Strzelna - szpitala, na który współcześnie maja chrapkę decydenci powiatowi. Ale dzisiaj nie o polityce, zatem kolejna sensacyjna informacja, która wyjaśnia nam dotąd tajemnicze pochodzenie słynnego kamiennego młotka ze Strzelna. Otóż w sierpniu 1912 r. w lesie miradzkim znaleziono skorupy urn upiększonych kreskami i zygzakami, poza tym młot kamienny z rowkiem i zaokrąglony kamień (prawdopodobnie element żarna). Przedmioty posłano do niemieckiego muzeum w Poznaniu (DK. 1912 nr 195). Znalezisko zostało zapisano, jako strzeleńskie, tymczasem dowiadujemy się, że dotyczy ono jakiejś bliżej nieokreślonej części lasów w Nadleśnictwie Miradz. Osobiście jestem skłonny przypuszczać, że chodzi o miejsce, na którym zlokalizowane są megality - grobowce sprzed 5 tys. lat, czyli las na Szyszkach. Pisałem o megalitach i kurhanach przed rokiem 17 lipca 2018 r. na blogu: https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2018/07/strelnopolis-mityczne-miasto.html


I ostatnia ciekawa informacja o odejściu landrata powiatu strzeleńskiego i uroczystym obiedzie na jego cześć. Tym landratem czyli radcą ziemiańskim - starostą był Max Friedrich Wilhelm Robert Hausleutner, który stanowisko objął w z początkiem 1903 roku, zaś odszedł w sierpniu 1912 r. na stanowisko tymczasowego zarządcy nad powiatem bydgoskim. Nie byłoby w tym wydarzeniu nic nadzwyczajnego, gdyby nie ów obiad pożegnalny, za który każdy z uczestników musiał zapłacić z własnej kieszeni 4,50 marki. Widać, że spodziewano się samych mężczyzn, gdyż określając ubiór uczestnika zaznaczono, by ów przybrał frak. Stosowne zaproszenie podpisali: burmistrz Philipp Herrgott, nadleśniczy z Miradza Otto Heym - przywódca strzeleńskiej Hakaty, Maksymilian Hinsch właściciel Lachmirowic oraz polscy ziemianie Władysław Mlicki z Ostrówka, Władysław Pętkowski z Kuśnierza i dr Juliusz Trzciński z Ostrowa nad Gopłem.

I tyle spostrzeżeń i refleksji historycznych z sierpnia 1912 r.