Działo się to 40 lat przed moim
przyjściem na świat. Ojciec mój miał wówczas 6 lat, a mama miała przyjść na
świat dopiero za 14 lat. Sierpień 1912 r. był niezwykłym miesiącem na
przestrzeni lat minionych, jak i lat przyszłych. Ponadprzeciętnymi były, po
upałach, opady deszczu, co rusz przeszkadzające w żniwach i powodujące spore
opóźnienia w zbiorach. Był to miesiąc również niezwykły dla strzelnian, wówczas
reprezentowanych przez trzy nacje: polską, niemiecką i żydowską. Powiat
strzeleński liczył wówczas 30 109 Polaków i 7 437 Niemców (w tym i
Żydów). Królewska Komisja Kolonizacyjna posiadała w powiecie 6 400 ha , czyli 10,4%
własności ziemskiej. Trwały przygotowania do urzędowego wywłaszczenia dóbr
ziemskich Dobsko, należących do Mieczysława Zabłockiego. Trwały przygotowania
do kolonizacji Bławat, Młynic, Kijewic i Wronowych (czy jak kto woli: Wronowów).
Już z nastaniem sierpnia miejscowa
prasa polska ostrzegała przed Mittelstandskassą,
która była bezwzględną w odzyskiwaniu kredytów udzielonych na zakup gospodarstw
rolnych. Przedstawiciel tej kasy przybył do Strzelna, by pozyskać
kredytobiorców wśród miejscowych włościan. Mało tego od jednego z mieszkańców
Stodół miał przejąć gospodarstwo za nie wywiązanie się z umowy kredytowej.
Ziemia ta miała trafić w ręce niemieckie. Mimo propagowania hasła „Swój do
swego” dziedzic na Jaworowie, Mrówczyński spalone w maju budynki folwarczne
ponoć zlecił budowniczemu Niemcowi, zamiast Polakowi. Przy okazji prasa pod
jego adresem „wygłosiła” moralitet o godności narodowej. W kilka dni później, 9
sierpnia gazeta prostuje swoją informację pisząc, że to polski budowniczy
Twardowski ze Strzelna ma zlecenie i odbudowuje spalone Jaworowo. Podobnie, jak
współcześnie i wówczas nie przeproszono oskarżonego o sprzeniewierzenie się
Niemcom dziedzica Mrówczyńskiego. Ot praktyka dziennikarska uprawiana od dawien
dawna, a może jeszcze dłużej.
W połowie sierpnia do mieszkańców
Strzelna dociera niesamowita informacja. Otóż, linią kolejową relacji Inowrocław
– Kruszwica – Strzelno – Mogilno przejechał próbny pociąg motorowy. Pędził go motor elektryczny. Wynik próby na
razie nieznany, nie wiadomo też, czy rzeczywiście na stałe zaprowadzone zostaną
pociągi motorowe, obok zwykłych. W każdym razie spodziewać się mamy większej
liczby pociągów na owej linii i to od półrocza zimowego (DK, 1912, nr
189). Niesamowite, pociąg z napędem elektrycznym - chyba na baterie? Wówczas
nie było mowy o trakcji elektrycznej. Niesamowite i to dlatego, że pierwszy w
Polsce pociąg elektryczny uruchomiono dopiero w 1927 roku na trasie Warszawa –
Grodzisk Mazowiecki. Ale Strzelno było wówczas w Cesarstwie Niemieckim.
Pierwszy powiatowy szpital w Strzelnie przy ówczesnej ul. Młyńskiej, w którym zainstalowano aparat Roentgena |
Podobnie niezwykła informacja
pochodzi również z sierpnia 1912 roku. W strzeleńskim lazarecie (szpitalu
powiatowym) po raz pierwszy zamontowano aparat Roentgena. Korzystać z niego
mogły również osoby nie przebywające w lazarecie. Ustalono cennik i tak
prześwietlenie kosztowało 5 marek, zdjęcie fotograficzne za pomocą owych
promieni 3-15 marek, w zależności od wielkości zdjęcia. Była to wówczas bardzo
droga metoda do określenia diagnozy. Oto jak reklamowano owe tajemnicze
urządzenie: Prześwietlenie ważne
oddaje usługi, jeżeli w ciele znajduje się kawałek jakiegoś metalu, jak igła
itd. Za pomocą tych promieni badać można serce i żołądek. Także początki
piersiowych chorób łatwo można rozpoznać, gdyż chore płuca, a raczej miejsca w
nich objęte np. gruźlicą, odróżniają się ciemnemi plamami na fotografii (DK,
1912 nr 194).
Jest to kolejne odkrycie w
kategorii pionierskich w naszym mieście ciekawostek technicznych. Tym
cenniejsze, że dokumentuje tradycje szpitalnicze Strzelna - szpitala, na który
współcześnie maja chrapkę decydenci powiatowi. Ale dzisiaj nie o polityce,
zatem kolejna sensacyjna informacja, która wyjaśnia nam dotąd tajemnicze
pochodzenie słynnego kamiennego młotka ze Strzelna. Otóż w sierpniu 1912 r. w lesie miradzkim znaleziono
skorupy urn upiększonych kreskami i zygzakami, poza tym młot kamienny z rowkiem
i zaokrąglony kamień (prawdopodobnie element żarna). Przedmioty posłano do
niemieckiego muzeum w Poznaniu (DK. 1912 nr 195). Znalezisko zostało
zapisano, jako strzeleńskie, tymczasem dowiadujemy się, że dotyczy ono jakiejś
bliżej nieokreślonej części lasów w Nadleśnictwie Miradz. Osobiście jestem
skłonny przypuszczać, że chodzi o miejsce, na którym zlokalizowane są megality
- grobowce sprzed 5 tys. lat, czyli las na Szyszkach. Pisałem o megalitach i
kurhanach przed rokiem 17 lipca 2018 r. na blogu: https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2018/07/strelnopolis-mityczne-miasto.html
I ostatnia ciekawa informacja o
odejściu landrata powiatu strzeleńskiego i uroczystym obiedzie na jego cześć.
Tym landratem czyli radcą ziemiańskim - starostą był Max Friedrich Wilhelm
Robert Hausleutner, który stanowisko objął w z początkiem 1903 roku, zaś
odszedł w sierpniu 1912 r. na stanowisko tymczasowego zarządcy nad powiatem
bydgoskim. Nie byłoby w tym wydarzeniu nic nadzwyczajnego, gdyby nie ów obiad
pożegnalny, za który każdy z uczestników musiał zapłacić z własnej kieszeni
4,50 marki. Widać, że spodziewano się samych mężczyzn, gdyż określając ubiór
uczestnika zaznaczono, by ów przybrał frak. Stosowne zaproszenie podpisali:
burmistrz Philipp Herrgott, nadleśniczy z Miradza Otto Heym - przywódca
strzeleńskiej Hakaty, Maksymilian Hinsch właściciel Lachmirowic oraz polscy
ziemianie Władysław Mlicki z Ostrówka, Władysław Pętkowski z Kuśnierza i dr
Juliusz Trzciński z Ostrowa nad Gopłem.
I tyle spostrzeżeń i refleksji historycznych
z sierpnia 1912 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz