W tym roku minęło 80 lat od chwili zakończenia okupacji i oswobodzenia z jarzma hitlerowskich Niemiec naszego miasta i okolicy. Przez owe dziesiątki lat nikomu z rządzących nie przyszło do głowy, by miejsce byłego obozu przejściowego przy ul. Sportowej, nazywanego przez powojennych strzelnian „Berezą”, upamiętnić tablicą informacyjną, która współczesnym uprzytomniłaby - przypominała, że w tym zapomnianym zakątku Strzelna w nieludzkich warunkach przetrzymywano, torturowano i mordowano naszych rodaków. Tutaj odizolowano w październiku 1939 roku 30 żydowskich mieszkańców Strzelna. Z nich uśmiercono na miejscu czterech: Moritza Baschwitza, Manfreda Baschwitza, Mitka Klenica i Mordechaja Klenica.
Według opisu pozostawionego przez nauczyciela Tomasza Grząbkę, a zamieszczonego w „Ilustrowanym Kurierze Polski” 22 września 1947 roku: - Krwiożerczo panował hitleryzm w okresie ostatniej wojny w Strzelnie. Najlepszych obywateli-Polaków zebrali siepacze nazistowscy na terenie strzelnicy Bractwa Kurkowego Tam głodzono ich, maltretowano, poniżano i wywożono do pobliskich lasów, gdzie bez sądu byli oni mordowani. W ten sposób zginęło za Polskę 41 obywateli strzelińskich. Jako miejsce kaźni znany jest też w Strzelnie dom przy rynku, w którym „urzędowali” chuligani hitlerowscy, krusząc pałkami kości katowanym ofiarom i wyciskając krew. Wielu zginęło na miejscu, wielu wysiedlono, a nie wszyscy z nich doczekali się możliwości powrotu! Wielu wywleczono do obozów pracy i do obozów koncentracyjnych. Większość z nich zginęła. Krwawiła cała Polska, krwawiło i Strzelno. Z miasta liczącego przed wojną blisko 7.000, pozostań dzisiaj 5.670 mieszkańców.
Część wiedzy o funkcjonowaniu obozu przejściowego w Strzelnie pochodzi z procesu okupacyjnego starosty (landrata) mogileńskiego w latach 1939 - 1943 Ericha Daniela. Teksty z procesu - zeznania świadków udostępnił mi Zygmunt Nowaczyk, obecny wiceburmistrz Trzemeszna. Według akt procesowych, po zakończeniu działań wojennych Daniela ujęli na zachodzie Amerykanie i wydali Polsce. Za dyskryminowanie Polaków został on skazany przez Sąd Okręgowy w Gnieźnie na sesji wyjazdowej w Mogilnie na karę 15 lat więzienia (zmarł podczas odbywania kary). Z protokółu rozprawy głównej z 8 czerwca 1948 roku z przesłuchania Daniela dowiadujemy się, że owszem utworzył on obóz przejściowy w Strzelnie ale dla wyrzuconych z majątków ziemskich ich właścicieli, czyli ziemian. Według niego w obozie umieszczano tylko takich ziemian, którzy nie mieli dachu nad głową. Z chwilą kiedy mogli oni podać dokąd chcą się udać wystawiano im przepustki i mogli każdego czasu wyjechać poza granice powiatu. Kierownictwo obozu Daniel powierzył miejscowemu Niemcowi Richardowi Plagensowi. Straż obozową pełniła policja ochronna ze Strzelna.
Przesłuchiwany landrat Erich Daniel rzekomo nie pamiętał czy przed otwarciem obozu teren na jego organizację lustrował. Stwierdził, że miejsce to zaproponował mu okupacyjny burmistrz Strzelna Willy Schmiedeskamp. Komendant obozu Plagens podlegał kierownikowi policji ochronnej w Strzelna. O tym, że Plagens znęcał się nad osadzonymi w obozie Polakami Daniel dowiedział się rzekomo dopiero przy przesłuchiwaniu go podczas procesu. Ponoć Plagens nie informował landrata o stosunkach panujących w obozie, który z kolei wypierał się, że nic nie wiedział o zaszłych w nim wypadkach śmierci. Bronił się, że za wypadki w obozie był odpowiedzialny Plagens, a nie on. Tłumaczył się również, iż nie posiadał wiedzy o tym w szczególności, że osadzeni w obozie byli 2-3 dni bez żywności. Pokrętnie wyjaśniał również, że nie wiedziałem też, iż oprócz ziemian byli w obozie także księża, względnie dziennikarz. Nie umiał wyjaśnić kto ponosił winę za to, że w obozie tym osadzono także księży i dziennikarza.
W procesie mogileńskim świadkami w wątku strzeleńskiej „Berezy” byli więźniowie obozu przejściowego - osoby, które przeżyły wojnę. Wśród nich m.in. świadczył ks. Stanisław Badura lat 47, proboszcz parafii w Siedlimowie, który zeznał:
Dnia 30 września 1939 roku zwołano z polecenia wójta ze Strzelna mnie i innych księży. Na zebraniu tym wezwał nas księży żandarm Schulz do wpłacenia kontrybucji 2000 - 4000 zł. Schultz oświadczył, że my jemu podlegamy jak również landratowi z Mogilna. Nazwał nas też mordercami i bandytami. Nałożono na nas też areszt domowy. Dnia 13 listopada 1939 roku aresztowano mnie i odprowadzono do więzienia w Strzelnie. Przebywałem też przez 6 dni po czym odprowadzono mnie do obozu w Strzelnie, który mieścił się w barakach na strzelnicy Kurkowego Bractwa Strzeleckiego. Tam trzymano mnie przez 4 dni. Następnie ogłoszono nam zakaz odprawiania nabożeństw w kościele wydany przez oskarżonego Daniela. Zaczęły się też napady i rabunki mienia polskiego. Dnia 17 stycznia 1940 roku zostałem ponownie aresztowany i osadzony w osobnej celi w wiezieniu w Strzelnie, gdzie przebywałem do 19 stycznia 1940 roku. W dniu tym odprowadzono mnie rychło rano do obozu w Szczeglinie, gdzie przebywałem do 11 lutego 1940 roku. […]
Kolejny świadek Teodor Rydlewski ze Strzelna powiedział:
Dnia 9 listopada 1939 roku zostałem aresztowany i doprowadzony do obozu w Strzelnie, zwanego „Berezą”. Ze mną siedział niejaki Nowak. Jednego dnia został on pobity i do swojej ubikacji już nie wrócił. W ubikacji tej siedziało nas 6 osób. Każdy z nas został pobity, ja dwukrotnie. Innych bito jeszcze więcej. Bili nas Volksdeutsche. W obozie widziałem też dwóch księży. Czy ich bito tego nie wiem.
Inny świadek ks. Tadeusz Wierbiński, proboszcz z Gębic zeznał:
Oskarżonego Daniela poznałem w czasie gdy nas internowano w Strzelnie. Nałożył on na nas areszt pokojowy. Chłopacy Niemcy pilnowali ukradkiem czy nie wychodzimy i czy nie łamiemy aresztu. 9 listopada wezwali nas do stawienia się w Strzelnie bez zabierania niczego. Mnie i kierownika szkoły odwieziono powozem. W obozie w Strzelnie byliśmy pierwsi, siedzieliśmy na ziemi. Byli tam ludzie różnych zawodów, murarze, brukarze itp. Był tam też notariusz Koehler ze Strzelna. Przez jakieś 30 godzin byliśmy bez jedzenia. Dopiero na drugi dzień, koło 15 zaczęto gotować grochówkę. Pewnego dnia przybył na salę Daniel. Dostrzegł, że notariusz ze Strzelna Zygmunt Koehler palił. Zapytał go czy tu można palić i dodał: ”pana mam szczególnie na oku”. W obozie przebywałem przez 8 dni. W tym czasie jednego „zakatrupili”. Wywlekli go ludzie S.A. i pochowali w pobliżu. Wrócili bardzo szybko, stąd wnioskuję, że pochowali go blisko sali. Nocą słychać było jęki. Przekonany byłem, że jęczeli bici przez Niemców Polacy. Straż pełnili Niemcy z okolicy. Plagensa znałem. Był on dowódcą obozu. Niemiec Grosser, który mnie znał z dawnych czasów świecił mi kiedyś w nocy latarką w oczy i pytał: - „proboszczu, czy mnie znasz?” […] Pewny jestem, że zabili Polaka, bo usłyszałem przez ścianę jak jeden Niemiec mówił: - „psiakrew, ta bestia zdechła”. Ksiądz z Kwieciszewa zasłabł bardzo i prosiłem dla niego lekarza. Lekarz nie zjawił się jednak. Kiedy mnie aresztowali oświadczyli, że czynią to na rozkaz landrata Daniela. […]
Świadek Mieczysław Zieliński ze Strzelna zeznał:
Na
terenie miasta Strzelna utworzono obóz, w którym umieszczano przeważnie
inteligencję. Ja zostałem aresztowany w nocy 3 listopada 1939 roku i
umieszczony w tymże obozie. Zaraz tej nocy pobito mnie okropnie. Kierownika
szkoły [Jana Dałkowskiego] postawiono pod okapem i całą noc ciekło na niego.
Pewnego dnia oskarżony Daniel odwiedził obóz. Miał na sobie brązowy mundur, a
może płaszcz, tego nie pamiętam dokładnie. Pamiętam jak odezwał się w
odniesieniu do nas: - „te świnie mają tu za dużo słomy”. Oskarżony podzielił
nas na 2 grupy. Jedną grupę zwolniono, a co się stało z druga grupą tego nie
wiem.
Świadek poprawia zeznania: Plagens nas dzielił na dwie grupy, oskarżony był wtedy w kancelarii obozu. Mnie skierowano na prawą stronę i zostałem zwolniony. Oskarżony Daniel wyjaśniał: - nie byłem wtedy na terenie obozu i nie wydawałem poleceń do selekcji osadzonych. […]
Świadkiem, który nie był więźniem, a mieszkał w pobliżu obozu był Leon Ornatek (późniejszy burmistrz Strzelna):
Kiedy
powróciłem z wojska, utworzono w Strzelnie na strzelnicy, w moim sąsiedztwie
obóz. W listopadzie 1939 roku wjechał na teren obozu samochód ciężarowy nakryty
planem. Niemka, która u mnie mieszkała ostrzegła mnie, abym nie wychodził na
ulicę bo będą wywozić wszystkich osadzonych w obozie. Po chwili wyjechał
samochód i skierował się na Kopce. Widziałem także, jak wywozili o 6 rano ludzi
do Cienciska. Tam ich zabito i pochowano. Wskazałem później komisji do badania
zbrodni niemieckich 4 mogiły, które zostały tez odkopane. Później Niemcy sami
rozkopali mogiły i palili zwłoki. Zwłoki palono w lesie. Leśniczy Niemiec,
który prawdopodobnie nie wiedział co się dzieje, zaalarmował straż pożarną.
Wraz ze strażą pojechałem do lasu. Tam zawrócono nas.
Na
pogrzebie Plagensa widziałem oskarżonego. Jak mi wiadomo, zostało dziecko
Plagensa zabite w Poznaniu na skutek bomby. Plagens urządził wielki pogrzeb
podając, że dziecko zostało zamordowane przez Polaków.
Morderstw
dokonywali miejscowi Volksdeutsche z przepaskami na ramieniu, bez munduru.
Pewnego Kuklę pobili raz, a potem mu poprawili. Kukla zmarł. Pewien ksiądz
został pochowany w sutannie. Zwłoki pomordowanych były 35 cm pod ziemią.
Oskarżony
landrat Daniel wyjaśniał: Nie byłem obecny na pogrzebie dziecka Plagensa.
Wydaje mi się, że odbył się zanim ja do Mogilna przybyłem. O opisanych
rozstrzeliwaniach nic nie wiem. […]