poniedziałek, 8 kwietnia 2019

O. Jan Nawrat, Dzieje Częstochowy Kujawskiej - cz. 1



Minęło 11 lat od napisania i wydania książki o Markowicach, na kartach której opisałem dzieje sanktuarium i wsi. Często wracałem i nadal wracam do tego miejsca, a to za sprawą modlitwy, pisania artykułów o Markowicach, fizycznego pobytu w murach i w obrębie sanktuarium oraz, co rusz to nowych odkryć dziejów tej miejscowości. Dzisiaj przybliżę czytelnikowi pierwszą, a jest ich sześć części Dziejów Częstochowy Kujawskiej, które wyszły spod pióra pierwszego proboszcza markowickiego, Oblata Maryi Niepokalanej ojca Jana Nawrata (1921-1929). Dość powiedzieć, że historię tę świątobliwy oblat opublikował w 1934 r. na łamach dodatku do "Dziennika Kujawskiego", a mianowicie w "Piaście" w 1934 r. Wówczas już go nie było w Markowicach. Przebywał w tym czasie w Obrze, gdzie jako profesor Wyższego Seminarium Duchownego Oblatów Maryi Niepokalanej przygotowywał młodzież do pełnienia misji kapłańskich.

Na początek krótki biogram autora cyklu artykułów o Dziejach Częstochowy Kujawskiej. Ojciec Jan Nawrat był pierwszym proboszczem markowickim. Posługę tę sprawował w nowo erygowanej parafii p.w. Nawiedzenia Najświętszej Marii Panny od objęcia tegoż beneficjum 11 listopada 1921 r. i sprawował ją do 1929 r. Był szczególnie oddanym dla tego świętego, obranego przez Maryję miejsca, jak i tutejszego kujawskiego ludu.

Ojciec Jan Nawrat OMI, proboszcz markowicki w latch 1921-1929

Urodził się na Śląsku 26 kwietnia 1883 r. Juniorat odbył w Valkenburgu w latach 1897-1903, a następnie nowicjat w St-Gerlach i 17 września 1904 r. złożył pierwsze śluby zakonne. Dalej kontynuował studia filozoficzno-teologiczne w Hüfeld, i tam 25 kwietnia 1909 r. otrzymał święcenia kapłańskie. Po nich pracował w grupie misyjnej zajmującej się polskimi emigrantami w Westfalii, a od 1919 r. powierzona została mu funkcja ekonoma domu polskiego w Höntrop.

W 1920 r. został ekonomem w Krotoszynie, zaś w 1921 r. przełożonym i ekonomem domu markowickiego oraz proboszczem erygowanej tamże parafii. Oprócz pracy duszpasterskiej poświęcił się działalności społecznej, szczególnie na niwie rolniczej. W 1923 r. był inicjatorem powstania Kółka Rolniczego Markowice - Krusza Duchowna, po utworzeniu, którego stanął na jego czele jako prezes. Kierował tą organizacją do czasu przeniesienia go do Obry, tj. do 1929 r.

Po przejściu na nową placówkę był tam profesorem w Wyższym Seminarium Duchownym Misjonarzy Oblatów M.N. Jednocześnie pełnił funkcję proboszcza i superiora. W 1931 r. został mianowany prowincjałem. Nadal był profesorem w Obrze, a przy tym głosił misje i rekolekcje. Po czterech latach sprawowania tej funkcji ciężko zachorował. Od kwietnia 1936 r., po mianowaniu prowincjałem ojca Bronisława Wilkowskiego, pełnił funkcję członka rady prowincjonalnej. W czasie wojny do 1940 r. przebywał w Markowicach, a potem na Śląsku. Po wojnie powrócił do profesury w Obrze i tam zmarł 18 grudnia 1960 r.

Ojciec Leon Głowacki OMI tak wspominał swojego profesora w WSD w Obrze: - Ojciec Jan Nawrat OMI, naj­starszy z grona, zbliżający się do biblijnej pełni wieku ("lat 70"), po­stać przesympatyczna. Pełen uroku w swojej prostocie. W nim nic nie było na pokaz, a wszystko godne uwagi - jednoznaczne i mądre mą­drością Bożą. Profesor teologii moralnej i homiletyki na modlitwie jak dziecko. Miał swój notes z wy­pisanymi modlitwami. W Dzień Zaduszny niestrudzony w zyskiwa­niu odpustów, zgodnie z ówczesną wykładnią Kościoła.

I
Daleko słyną z cudownej figury Najświętszej Maryi Panny nasze urocze Markowice, zwane powszechnie Częstochową Kujaw. W Markowicach przyszedł na świat literat, poeta i bojownik o wolność Polski Gustaw Zieliński (1809-1881), autor „Kirgiza" (1842) i „Stepów". W Markowicach urodził się też światowej sławy uczony, wybitny znawca literatury greckiej i rzymskiej, prof. Ulrich von Wilamowitz-Mdllendorf, Niemiec, którego pradziadowie zwali się Wilamowiczami, pochodzili z Litwy i pieczętowali się herbem Drogosław. Lecz nie o tych mężach będę mówił. Przedstawię dzieje Markowic, klasztoru markowickiego i cudownej figury Matki Boskiej.

Z PRZESZŁOŚCI MARKOWIC
Markowice są małą wioską kujawską, położoną w równej niemal odległości od Kruszwicy, Inowrocławia i Strzelna. Okolica od dawien dawna słynie żyznością ziemi. Tutaj były pierwsze zawiązki państwa polskiego. Kruszwica, Gopło i Mysia Wieża znane są każdemu dziecku polskiemu. Najstarsza wiadomość o Markowicach pochodzi z roku 1420, w którym stanęła ugodą pomiędzy proboszczem z Rękawczyna, (powiat mogileński) a Krystynem, panem Smolska i Markowic, w sprawie dziesięcin. Lecz już roku 1464 Jan, biskup kujawski, te dziesięciny darował klasztorowi Norbertanek w Strzelnie.

Z początkiem siedemnastego wieku pobierał je proboszcz z Ludziska, do którego parafii Markowice należały. Słynne na całą okolicę stały się Markowice w pierwszej połowie siedemnastego wieku z chwilą, kiedy sprowadzono dotąd cudami słynącą figurę Matki Boskiej z Dzieciątkiem Jezus. Dla obsługi świętego miejsca założono klasztor OO. Karmelitów. Staraniem zakonników zaś stanęła dzisiejsza świątynia markowicka.

HISTORJA CUDOWNEGO OBRAZU M.B. MARKOWICKIEJ
Cudowna figura M.B. Markowickiej jest popiersiem, rzeźbionym z drzewa, o wysokości 50 cm. Ustawiona jest na drewnianej podstawce nad głównym ołtarzem. Szata z blachy srebrnej zastawia ją z przodku i nadaje całości zewnętrzny wygląd postaci stojącej. Głowy, okryte włosem naturalnym, zdobią srebrne korony.


Według wiarogodnych zapisków w archiwum klasztornym - figura sama pochodzi z klasztoru w Trzebnicy, skąd się dostała do klasztoru Norbertanek w Strzelnie. Około roku 1630-go przechowywała ją w swej celi Siostra Teofila Tomicka. W tymże czasie morowe powietrze nawiedziło całą okolicę. Chroniąc się przed zarazą, Siostry strzelińskie rozjechały się do swoich rodzin lub do dworów okolicznych. Przy tej sposobności Siostra Teofila zamierzała zabrać figurę ze sobą, by ją krewnym podarować. Widział to Ojciec Bernardyn, Michał Widzyński, ówczesny spowiednik Sióstr i uprosił figurę dla siebie.

Jak pisze ówczesna przeorysza, Siostra Anna Kretkowska, figura była uszkodzona i miała utrąconą rękę. O. Michał kazał ją naprawić. Wkrótce potem sam wyjechał ze Strzelna do Markowie, szukając u tutejszego dziedzica, Andrzeja Bardzkiego, schronienia. Z wiedzą Sióstr i za wyraźnym zezwoleniem proboszcza strzelińskiego, Samuela Sierakowskiego, zabrał figurę Matki Boskiej ze sobą.

W samym przybyciu do Markowic okazała się cudowna moc obrazu. Jako pierwsza doznała jej na sobie Marianna, córka Bardzkich, i dwie inne osoby, cudownie uzdrowione za wezwaniem Matki Boskiej. Wieść o tym zdarzeniu szybko rozeszła się po całej okolicy. Kto tylko do tego obrazu się uciekał w zaraźliwej chorobie, wnet powracał do zdrowia. Cuda i łaski tak były liczne, że dla ich zbadania osobna komisja z polecenia biskupa włocławskiego, Macieja Lubieńskiego, do Markowic przybyła. Dnia 31 marca1631 r. odbyło się na miejscu przesłuchanie świadków. W rezultacie w trzydziestudwóch wypadkach uznano wysłuchanie za cudowne. Podobna komisja bawiła w Markowicach w roku 1648 z polecenia nuncjusza papieskiego, Jana de Jorres. Przesłuchani byli przez nią: O. Michał Widzyński i przeorysza Anna Kretkowska, którzy zeznali, że figura Matki Boskiej dobrowolnie i na wieczne czasy była podarowana do Markowic. Widocznie domagano się zwrotu figury w Strzelnie. Po takim zeznaniu komisja stanęła po stronie Markowic. Kronikarz od siebie dodaje, że liczne łaski, jakie lud wierny na tym św. miejscu odbierał, były dowodem, że Najświętsza Panna sama to właśnie miejsce sobie obrała. Stwierdziła to ponownie owa komisja. Wynikiem dochodzeń było orędzie nuncjusza papieskiego zdnia31maja 1649 r., zawierające orzeczenie oficjalne, że nabożeństwo do Matki Boskiej Markowickiej wszystkim wiernym jest dozwolone.

W roku 1816 drukowana była w Bydgoszczy książeczka, zawierająca nabożeństwo do M.B. Markowickiej, oraz streszczenie cudów i łask, których od roku 1639 do 1706 wylicza się 86. Były pomiędzy nimi niektóre bardzo znamienne. W chorobach, za nieuleczalne uznanych, zupełne następowało wyzdrowienie. Najczęściej samo polecenie się Matce Boskie przywracało zdrowie. Wyleczeni licznie przychodzili do Markowic z podziękowaniem Matce Najświętszej i publicznie wielbiąc dobroć Marii, własnoręcznie spisywali odebrane łaski. Inni na miejscu zostali uzdrowieni wobec licznych świadków. Osoby porażone, że członkami ruszać nie mogły, o własnych siłach zupełnie zdrowe wracały do domu. Trzy osoby Odzyskały wzrok, dwie słuch. Złośliwe febry, ból głowy, padaczka, koklusz, nadwyrężenie członków, złamanie ręki tu doznały łaski uzdrowienia. Pewien szlachcic dziękuje Marii, że go wyratowała z wody, w której przeszło godzinę walczył ze śmiercią. Biskup Lubieński z Włocławka osobiście zapisał w księdze w Markowicach, że jego pałac i inne budynki cudownie ocalały z pożaru, gdy tylko pomocy Matki Boskiej Markowickiej zawezwał. W Tucznie murarze nieostrożni podkopali fundament wieży, która się pochyliła i nie było sposobu jej ratować. Nadszedł patron kościoła i w trosce o cenne dzwony, jakie były tam zawieszone, uczynił ślub, że każe odprawić siedem mszy św. przed cudownym obrazem i sam odprawi pielgrzymkę do Markowic. Wieża runęła, ale z siedmiu dzwonów ani jeden nie został uszkodzony.

Inni jeszcze wdzięcznie wychwalają Najświętszą Pannę, że im przywróciła spokój sumienia i w przeróżnych kłopotach przyniosła ratunek niespodziewany. Pewna pani z lekceważeniem mówiła o tych, co do cudownej Matki pielgrzymkę odprawiali, twierdząc, że te same łaski w każdym kościele można otrzymać. Wkrótce po tym zaniemówiła. Przez pół roku daremnie się leczyła. Odzyskała zaś mowę zupełnie, kiedy z namowy spowiednika sama przybyła do Markowic. Nie podobna wyliczyć wszystkich wysłuchań z osobna. Niemożna jednak za takie ich nie uznać. Zapisali je bowiem świadkowie najwiarygodniejsi: biskupi* księża świeccy i zakonni, liczni przedstawiciele szlachty i wysocy dostojnicy państwa.

Czytając te świadectwa, słusznie domyślać się można, że o wiele liczniejsze były łaski, jakie odebrały masy wiernego ludu na tym miejscu. O niektórych tylko się dowiadujemy, które ks. proboszcz strzeliński, Ojciec Michał, a później Ojcowie Karmelici nam przekazali. Potwierdza to także wielki napływ pątników z całych Kujaw i dalszej nawet okolicy, o których wspomina kronika. Dowodem tego także liczne wota, jakie tu ofiarowano. Tylko mała ich część przechowała się do dnia dzisiejszego. Cenniejsze wota, po zniesieniu klasztoru przez rząd pruski, zostały sprzedane.

W roku 1747 miasto Pakość złożyło tu wotum z takim napisem:
„Tu Matki Boskiej sława nigdy nie ustaje,
Więc Jej się miasto Pakość w opiekę oddaje".
Inne wotum nosi napis: „Na pamiątkę cholery panującej w Strzelnie w roku 1849".
Istnieje też miedzioryt Matki Boskiej Markowickiej z końca siedemnastego wieku, dzieło gdańszczanina Samuela Donneta. Pod nim widnieje ten napis:
„Szczyć się Karmelu, oraz szczyć się Polska cała,
Gdy ziemi, nieba Pani, tuć się w moc dostała!
Śpieszcie tu wszyscy ludzie, tu Matka w obrazie
W Markowicach i Kujawach w złym da pomoc razie.“

Po rozbiorach Polski i wypędzeniu zakonników z klasztoru, napływ pątników znacznie się zmniejszył. Lud okoliczny jednak do dziś dnia ma wielkie zaufanie i nabożeństwo do Matki Boskiej Markowickiej. Odpust M.B Szkaplerznej zawsze cieszył się liczną frekwencją pielgrzymów. Liczba ich z każdym rokiem się zwiększa. Objąwszy to miejsce cudowne po OO. Karmelitach, za główne zadanie poczytują sobie Oblaci krzewić cześć i nabożeństwo do Najświętszej Panny. Poczuwają się do tego jako jej Oblaci tj. ofiarowani. W miarę jak się podniesie ufność do Matki Niebieskiej, nie tylko wznowią się łaski i cuda w dolegliwościach tego życia, lecz zakwitnie tak że wiara i obyczaj ludu. Nie ma lepszej rękojmi zbawienia nad tkliwe nabożeństwo do Przenajświętszej Matki Zbawiciela. Krzewiąc Jej cześć i chwałę, żywią Ojcowie także tę mocną nadzieję, że pod Jej macierzyńską opieką wyrobią i uświęcą się liczne zastępy gorliwych misjonarzy.
CDN