wtorek, 31 maja 2022

Łąkie 2022 - Zawody Wędkarskie oraz Plener Malarski

Wszystkich miłośników rekreacji na łonie natury przyciąga otoczenie, jak i samo jezioro w miejscowości Łąkie, zwane z dawien dawna Jeziorem Głębokim. Czyste powietrze, woda, lasy oraz tutejsze pachnące miodem i chlebem pola kujawskie od lat były i są oazą spokoju. Choć ostatnio w zastraszającym tempie obniża się lustro wody w jeziorze i pobliskich oczkach wodnych, zarosło kąpielisko, to i tak z ochotą tutaj ciągniemy. Ostatnio przybyło tutaj, bo po drugiej stronie jeziora, przy lesie, na uroczym siedlisku U Jagodzińskich pod Borym, co rusz powstają nowe obiekty służące konnej terapii i rekreacji oraz spokojnego spędzenia czasu przez seniorów w Dziennym Domu Pobytu. Wszystko to prowadzone jest przez strzeleńskie Stowarzyszenie Ecce Homo.

Od lat wokół jeziora dzieje się również wiele za sprawą pasjonatów skupionych wokół strzelnianina Krzysztofa Noska. Ten miłośnik natury, czerpiący z jej dobrodziejstw garściami, m.in. za sprawą medycyny naturalnej organizuje u brzegów jeziora różne imprezy i akcje. Wszystko zaczęło się w 2007 roku od pierwszych zawodów wędkarskich, w których wzięło udział 7 młodych wędkarzy. Wówczas zauważyli wszyscy, że coś złego dzieje się wokół jeziora, którego pas przybrzeżny stał się zbiorowiskiem wszelakich śmieci porzuconych przez pseudoturystów. Nadarzyła się okazja związana z akcją Sprzątanie Świata - Polska, która skupiła sympatyków natury i wędkowania. Ci miłośnicy ładu i porządku w pierwszej akcji zebrali z brzegów jeziora i całego jego otoczenia niewyobrażalną ilość śmieci - 18,7 m3, to jest 18 tysięcy 700 litrów wszelakiego paskudztwa. Później już było tylko lepiej, a to dzięki kolejnej akcji polegającej na uświadamianiu społeczeństwa, w którą Krzysztof włączył również media oraz prowadził pogadanki i indywidualne rozmowy.

Owe pierwsze zawody w głównej mierze wspierali finansowo organizatorzy, a więc Krzysztof Nosek i Małgorzata Wiśniewska - dobry anioł Krzysztofowych poczynań. Z roku na rok liczba uczestników nadwodnej rekreacji rosła, przybywało również sponsorów. Poczynania społeczników wspierał również ówczesny burmistrz Ewaryst Matczak. Od 6 lat poszerzono krąg uczestników - zawody stały się integracyjnymi i zaczęły im towarzyszyć plenery malarskie. Do ścisłego grona organizatorów dołączył burmistrz Dariusz Chudziński, który zaoferował wielokierunkową pomoc i sam włączył się w to godne pochwały przedsięwzięcie - od 4 lat jest strategicznym sponsorem zawodów. Przy włodarzu Strzelna urosły one do rangi regionalnej, a w tym roku, jako 22. (od kilku lat organizowane są dwa razy do roku) również do międzynarodowych, z udziałem gości z Ukrainy, którzy znaleźli schronienie przed wojną u naszych mieszkańców - na terenie gminy. 

W sobotę 21 maja nad zachodnim brzegiem jeziora, od strony wsi Łąkie, w pasie piknikowo-rekreacyjnym zebrał się tłum uczestników kolejnych 22. Zawodów Wędkarskich i Pleneru Malarskiego. Młodym zawodnikom i artystycznie usposobionym duszom towarzyszyli rodzice, kibice, organizatorzy i mieszkańcy wsi.

Jak było? - Kaczo, byczo i indyczo! Po prostu, było fajnie - mówiąc językiem młodych. Zresztą zobaczcie zdjęcia w wykonaniu Heliodora Rucińskiego, który na podobnie zadane pytanie odpowiedział: - Cza było być, a jeżeli nie byłeś, to masz do pooglądania zdjęcia.

Jak każde zawody tak i te zakończyły się podium, na którym stanęli:

I miejsce Adam Nowak,

II miejsce Julia Nowak,

III miejsce Oliwer Rzetelny,

IV miejsce Demyd Fedchyk. 

Organizatorzy, a szczególnie motor napędowy imprezy Krzysztof Nosek raz jeszcze dziękuje wszystkim, który przyczynili się do tego, że odbyła się wspaniała impreza dla dzieci - Zawody Wędkarskie oraz Plener Malarski. Dzięki hojności i pomocy sponsorów i współorganizatorów po raz kolejny było to możliwe.

A oto pełna lista osób i firm zaangażowanych w zorganizowanie imprezy:

Organizatorzy:

Krzysztof Nosek,

Barbara Narbut,

Burmistrz Strzelna Dariusz Chudziński,

Dom Kultury w Strzelnie,

Sołectwo Łąkie,

Państwowe Gospodarstwo Wodne Wody Polskie RZGW Bydgoszcz.

Sponsorzy:

Stowarzyszenie Pomocna Dłoń w Strzelnie,

Fundacja Powiatu Mogileńskiego,

Marian Mikołajczak,

Remigiusz Koprowski,

Tomasz Kujawa,

Firma ADITO,

KAMAR ELIZA I KAZIMIERZ PLISZKA,

Cukiernia MARINA,

Roman Szydzik,

Koło Gospodyń Wiejskich w Łąkiem.

Darczyńcy:

Piotr Szmańda,

Marcin Borowski,

Marian Przybylski,

Lasy Państwowe Miradz,

Agnieszka Nowak,

Sklep Spożywczy Jacek Wegner,

Sklep ZGODA Zenon Kazikowski,

Alina i Rafał Pruczkowscy,

Zakład Pogrzebowy Robert Pawliński,

Sławomir Mateńko,

Mariusz Kulse,

Gerard Kotarski,

Leszek Jackowski,

Tartak Łąkie Waldemar Pilichowski,

Piotr Pieszak,

Adam Banaszak,

Gospodarstwo Rolne Kubiak,

Tomasz Bednarski,

Emilia Walkowiak,

Julka Kowalska,

Mariusz Stube,

Patrycja Tyc,

Tomasz Gabryszak,

Damian Rybak,

Grzegorz Ziętara,

Specjalne podziękowania organizatorzy ślą za opiekę medyczną na ręce Pani Barbary Koronowicz ora wszystkim wolontariuszom. Dziękujemy również druhom z OSP Strzelno - i choć ognia nie było, to oni nas grzali...

Do zobaczenia na kolejnej imprezie nad Jeziorem Łąkie!

 

Foto.: Heliodor Ruciński


środa, 25 maja 2022

Wojciechowe, czy tajemnicze pogańskie?

Odkryta w Lasach Miradzkich potężna nekropolia megalitycznych kujawskich piramid i kurhanów oraz pojedyncze grobowce z okresu neolitu zdają się być dowodem na twierdzenie, iż głazy ze Wzgórza Świętego Wojciecha w Strzelnie są elementami pogańskich ołtarzy. 

W dziejach Strzelna głoszono onegdaj hipotezę, że na Wzgórzu św. Wojciecha w czasach przedhistorycznych funkcjonował ośrodek kultu pogańskiego, a w średniowieczu był tutaj gród, rzekomo którego pozostałością miała być obecny kościół św. Prokopa. Tę fantastyczną opowieść zaniechano po przeprowadzeniu badań archeologicznych, które jednoznacznie wykluczyły wcześniejsze lokalizowanie jakiejkolwiek budowli w tym miejscu, niż rotunda i bazylika. Jedynym śladem pradziejowego osadnictwa odkrytym przez archeologów był pojedynczy grób popielnicowy ludności kultury łużyckiej datowany na 400 lat p.n.e. Świadczy to, że nasi przodkowie byli tutaj już bardzo, ale to bardzo wcześnie, bo co najmniej około 2 500 lat temu. Jednakże, nie zdołali  wówczas wytworzyć jakiejś trwałej formy osadniczej. Za to Lasy Miradzkie i okolice Strzelna dość gęsto były zasiedlone już w czasach neolitu, czyli 3000-2200 lat p.n.e.

Po wielokroć przywoływany przeze mnie w różnych opowieściach klucznik (kustosz - kościelny) tego wzgórza, Szczepan Kowalski, często malował przed oczami turystów wizję lat odległych, wizję czasów Słowiańszczyzny przedchrześcijańskiej. Opisywane przez niego wydarzenia miały rozgrywać się  na wyniesieniu, wyrastającym z płaskiej jak stół równiny kujawskiej, które stosunkowo niedawno nazwane zostało Wzgórzem Świętego Wojciecha. Rzekomo znajdowało się na nim sanktuarium poświęcone wielu bóstwom, z których najważniejszym był czterotwarzowy Światowid. Pod wielkim dachem, wspartym na czterech potężnych, dębowych słupach stało to pogańskie bóstwo, a jego „stopy“ otaczał ołtarz ofiarny złożony z potężnych głazów polnych. Do wnętrza świątyni można było dostać się po przekroczeniu dwóch bram otwierających zamknięte ostrokoły. Wewnątrz krzątały się kapłanki w biel przybrane z długimi i rozpuszczonymi włosami. Od wschodu, czyli od strony Gopła były te, które ryby w ofierze przyjmowały, od południa zaś te, które najdorodniejsze owoce na kamiennym ołtarzu układały, od zachodu silne niewiasty z silnymi mężczyznami pomagały w składaniu ofiar krwawych ze zwierząt i od północy najurokliwsze, jasnowłose zioła palące.

Megalityczne wyobrażenie bóstwa Słońca

Pomniejsze świątynie bóstw wszelakich znajdowały się w rozrzuceniu niczym leśna pasieka. W nich służyły kapłanki, którym ząb czasu urodę zabrał po wieloletniej służbie u Światowida, a które skromniejsze ofiary przyjmowały i na ołtarzykach bóstw pomniejszych, składały. Były to ryby przebrane, owoce mniej dojrzałe, zioła przekwitłe i podpłomyki miodem przesmarowane.  Przed wejściem głównym do pagody Światowida stał kilkusetletni dąb rozłożysty, któremu podróżni cześć równą bóstwu najważniejszemu oddawali. Pod nim stała kadź ofiarna, do której pielgrzymi miody przednie zlewali. A to z kwiatu lipowego, z gron akacjowych, z ziół przeróżnych i ten najzacniejszy z bujnych wrzosowisk.

Kres pogańskim praktykom miała przynieść chrystianizacja, którą zapoczątkował chrzest księcia Mieszka, władcy Polan. Był rok 966 kiedy woje Mieszkowi spustoszyli pagodę strzeleńską i świątynie pomniejsze. Lecz lud okoliczny, choć chrzest przyjął, nadal pozostawał w czci do bóstw dawnych. Nadal spotykano się pod starym dębem i na rozrzuconych głazach ofiarnych, ze zrujnowanego ołtarza Światowida, składał potajemnie ofiary. Kres tym praktykom przyniósł rok 1133 i fundacja pierwszej świątyni drewnianej. Poprzedziło to wydarzenie ścięcie świętego dębu i zbudowanie z niego potężnego krzyża - oznaki nowego ładu i porządku, oznaki czci i wiary ludu tutejszego do Boga Najwyższego i Jego Syna, Jezusa Chrystusa. 

Tezę, jakoby w przeszłości wzgórze miało pełnić rolę sanktuarium bóstwa pogańskiego, wyłuszczył pod koniec XIX w. młody naukowiec niemiecki, dr Robert Lehmann-Nietsche (1872-1938). Pochodził on z niedalekiego Gocanowa nad Gopłem, w którym rodzice gospodarzyli na majątku liczącym 1187 ha. Był on folklorystą, antropologiem, etnografem i lingwistą. W 1893 roku uzyskał tytuł doktora antropologii na Uniwersytecie w Monachium. Studiował również prehistorię orientalną i paleomedycynę uzyskując w 1897 roku drugi doktorat z zakresu medycyny. Od tegoż roku przebywał w Argentynie gdzie otrzymał profesurę na uniwersytecie w La Palma. Pozostawił po sobie 400 prac naukowych w zakresie archeologii, lingwistyki i antropologii. Zmarł w Berlinie 9 kwietnia 1938 roku. 

R. Lehmann-Nitsche, jako antropolog i folklorysta, penetrując, w trakcie swoich studiów, tereny rodzinne Kujaw Zachodnich, realizował program dokumentujący tezę, iż na tych ziemiach już przed wiekami przebywały plemiona germańskie. Zamiast nich, trafił na liczne, lecz słowiańskie ślady osadnicze. Wyniki jego badań zostały one opisane w Verhandlung des Anthropologischen Geselischaft. Odwiedzając Strzelno, sporządził notatki, których plonem była rozprawa O strzelińskich blokach eratycznych - tzw. „Kamieniach św. Wojciecha“ - napisana w okresie piastowania profesury na uniwersytecie w La Plata w Argentynie. Artykuł ten trafił do rąk proboszcza strzeleńskiego, ks. prałata Ignacego Czechowskiego, który z kolei tezę o pogańskim sanktuarium rozpropagował w 1929 r. publikując ją na stronach kultowej już dzisiaj Historji kościołów strzelińskich. Oto, co wielebny prałat wynotował:

Od niepamiętnych czasów leżą przed bazyliką trzy olbrzymie kamienie; są one wszystkie blokami eratycznymi z czerwonego granitu z przymieszką krystalicznych części kwarcowych; jedna trzecia ich pojemności leży w ziemi. [Obecnie zostały one przemieszczone i są bardziej eksponowane]. 

Pierwszy z nich, leżący tuż na prawo przy wejściu do głównego portalu, jest okrągławy, sterczy 0,65 metrów ponad ziemią, o średnicy przeszło metrowej; przedziela go symetrycznie na dwie połowy rynna, przechodząca przez cały kamień, z przodu wąska a głęboka, z tyłu szeroka i płytsza; na górnej płaszczyźnie widzimy dwa wydrążenia; strona przednia skłania się skośnie ku przodowi, druga opada dość stromo.

Sąsiad jego, oddalony o siedem metrów, licząc od środka do środka, ma formy mniej więcej te same, schyla się płytko ku przodowi; z drugiej strony opada więcej stromo; nie ma rynny; ma tylko jedno wydrążenie; mierzy 1,45 długości, jest 1,15 szerokości, sterczy ponad ziemią 0,65 metrów.

Trzeci blok leży 21 metrów na prawo [wychodząc ze świątyni - bazyliki] od dwóch pierwszych, tak że wszystkie trzy tworzą trójkąt; jest on u góry prawie płaski, podobny, gdy się nań patrzy z góry, do prostokąta. Jest 1,50 metrów długi, 1,25 m szeroki i leży 0,50 metrów ponad ziemią; na powierzchni znacznie zwietrzałej, widzimy aż siedem wydrążeń.

Wyżej wspomniany geolog podawszy opis kamieni, pisze: „najwidoczniej chodzi tu o miejsce kultu religijnego z pogańskich czasów, założone na wywyższeniu wśród otaczających je nizin“.

(...) miejsce to jest jedynym wywyższeniem wśród rozległych nizinnych pół kujawskich, zwane później górą św. Prokopa; jest to pagórek ośm metrów wysoki; po zaprowadzeniu chrześcijaństwa wybrano je jako miejsce najodpowiedniejsze do budowy kościołów; tu też pobudowano najpierw rotundę św. Prokopa, a nieco później bazylikę św. Trójcy. 

Czy kamienie te znajdują się jeszcze w pierwotnym geologicznym położeniu, tego już dzisiaj rozstrzygnąć nie można; bloki, znajdujące się przed wejściem do kościoła, mianowicie prawy, zaopatrzony w rynnę, mają formy bardzo charakterystyczne, które obserwujemy także w innych miejscowościach ziem słowiańskich, a które są typowe dla kamieni ofiarnych; mamy tu na uwadze skośną stronę, poprzez całość rynnę, a przede wszystkim wydrążenia. 

Wszystko to wskazuje na to, że są to kamienie, na których nasi przodkowie pogańscy składali swym bogom ofiary krwawe, czyli, że kamienie te są ołtarzami pogańskich Słowian dla ofiar krwawych.

Nadmienić wypada, że pogańscy Słowianie składali bogom także ofiary bezkrwawe, a czynili to na kamieniach płaskich; i tak mamy jeszcze na ziemiach polskich.

Wspomniany geolog pisze, że analogie strzelińskich ołtarzy pogańskich znalazł na wyspie Ruegen, niedaleko jeziora Hertha'skiego, oraz w tzw. Kamieniu biskupim w Niemegk(?) niedaleko Poczdamu; kamienie te oznaczają historycy jako kamienie ofiarne. Stąd dowód, że i strzelińskie bloki kamienne są bez wątpienia kamieniami ofiarnymi.

„Dla ziemi Wielkopolskiej - tak kończy swe wywody prof. Lehmann-Nitsche - są strzelińskie tzw. kamienie św. Wojciecha przedmiotem bardzo wielkiego zainteresowania, tym więcej, że są miejscem pogańskiego kultu, po którym nastały  świątynie chrześcijańskie."

Tak więc, hipoteza prof. Lehmanna-Nitsche, w wyniku współcześnie przeprowadzonych przez prof. Jadwigę Chudziakową badań archeologicznych, została obalona. Naukowcy uznali, iż głazy sprzed bazyliki w swym kształcie powstały w czasie budowy kościołów romańskich. Stanowiły one podstawy warsztatów kamieniarskich, na których obrabiano lica kamieni przeznaczonych do stawiania murów świątynnych. Obecnie tę tezę uważam za chybioną i po ostatnich odkryciach megalitów w Lasach Miradzkich przyznaję rację prof. Lehmannowi-Nitsche.

Pozostał czar baśniowych wierzeń, pozostały również opowieści „Klucznika“, którymi przed laty darzył turystów odwiedzających Strzelno, a które to opowieść dziś przypomniałem. Ale, że miejscowości tak stare jak Strzelno mają swoje legendy, to i taka legenda zapisana została na kartach kronik naszego miasta. Jest to legenda o św. Wojciechu i kamieniach. Kiedy ona powstała dziś nie sposób dokładnie stwierdzić. Zapewne jej rodowód pochodzi z czasów nie tak odległych, gdyż jej pojawienie się, jakoby starej ludowej opowieści, sięga doby romantyzmu. W 1897 roku, tj. w roku jubileuszu 900-lecia męczeńskiej śmierci św. Wojciecha legendę odkurzono. W tym też roku w Strzelnie na placu przedkościelnym został wystawiony pomnik Świętego.

Osobiście legendę tę, a właściwie jej wersje, po raz pierwszy usłyszałem, jako kilkuletni chłopiec uczęszczający do Ochronki prowadzonej przez siostry elżbietanki. Był to zapewne rok 1957-58. Później, już jako ministrant po wielokroć słyszałem ją z ust „Klucznika“, pana Szczepana Kowalskiego - kościelnego. Pierwsza wersja tej najbardziej znanej strzeleńskiej legendy opowiada o latach chrystianizacji Prusów. Znając historię, wiemy, że miało to miejsce w 997 r. podczas wyprawy misyjnej św. Wojciecha na Pomorze Gdańskie. Zapadał wieczór, kiedy strudzeni podróżni znaleźli się w okolicach Strzelna. Udawali się z Gniezna na Pomorze i była to grupa konnych wojów książęcych Bolesława Chrobrego oraz towarzyszący im misjonarze z biskupem praskim Wojciechem na czele. Z racji swej godności, biskup Wojciech podróżował powozem zaprzężonym w rącze konie. Napotkany myśliwy wskazał podróżnym dogodne miejsce na nocny spoczynek. Było to wzgórze, pod którym rozłożyła się niewielka osada Strzelno. Dojeżdżając do rozległej polany rozłożonej na tymże wyniesieniu, nieuważny woźnica najechał na ogromny głaz wystający z ziemi i przysłonięty wysoką trawą. Wóz tak silnie się przechylił, że wypadł z niego biskup silnie się turbując. Wypadek był na tyle ciężki, że biskup kilka dni zatrzymał się tutaj, dla wylizania się z potłuczeń i zadrapań, zaś na kamieniu pozostały ślady nieszczęścia w postaci głębokiej rysy, po okutym kole, przecinającej kamień i dwóch śladów po kopytach końskich.

Biskup wraz z towarzyszącym mu orszakiem pozostali kilka dni na wzgórzu. Dla nabrania sił do dalszej podróży, zażywał w świętym gaju rekreacji. Zwiedziała się o wydarzeniu okoliczna ludność i poczęła gromadnie nawiedzać kurującego się podróżnego. Ten widząc u miejscowych niedoskonałość w pojmowaniu wiary Chrystusowej, siadał na płaskim kamieniu niczym na tronie i głosił Słowo Boże. Trwało to tak długo, aż powróciły biskupowi siły do dalszej podróży misyjnej.

Inna wersja tej legendy głosi, że kiedy zmęczony całym dniem powożenia, woźnica najechał na niewidoczny kamień, ten tchnięty cudowną mocą, jaka promieniowała od świątobliwego podróżnego, zmiękł do tego stopnia pod naciskiem kopyt końskich i najeżdżającego koła, iż pojazd swobodnie pokonał stromiznę. Zaś na pamiątkę tego cudownego zdarzenia kamień już nigdy nie powrócił do pierwotnego kształtu, zachowując w sobie odcisk koła i kopyt końskich. Widząc takie zachowanie kamienia wojowie eskortujący grupę misyjną, donieśli o tym biskupowi, a ten w podziękowaniu Panu Najwyższemu przez kilka dni głosił misje okolicznej ludności z innego płaskiego kamienia, na którym również odcisnęły się ślady, w tym wypadku rąk jego i pośladków.

Przez kolejne lata lud oddawał cześć tym kamieniom, jako miejscu cudownemu. Przez setki lat przychodzili do Strzelna chorzy, by modlić się przy rzekomo cudownych kamieniach - jak pisze ks. Czechowski - do św. Apostoła. Zbierano z nich mech oraz zwietrzały piasek, oraz wodę deszczową zgromadzoną w wyżłobionych przez lata nieckach, jako lekarstwa na wszelakie dolegliwości, a szczególnie przeciw febrze. Później zaniechano tych praktyk, wygasła również pamięć o wyniesionym na ołtarze biskupie męczenniku, św. Wojciechu. Ponoć przypomniano ją sobie dopiero, kiedy przyszło świętować 900-letni jubileusz śmierci Wojciechowej.

Pomnik, jaki wówczas wystawiono Świętemu, przetrwał do 1939 roku. To wówczas Niemcy obalili monument i dopiero w 1997 roku odbudowano go, przywracając panowanie św. Wojciecha na przedkościelnym placu. Oba te miejsca przyjęły nazwę Patrona Polski, która na trwałe wpisała się w krajobraz kulturowy miasta.

Foto.: zbiory własne i domena publiczna - czrno-białe z lat 60. XX w.      

 

poniedziałek, 16 maja 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 183 Ulica Michelsona - cz. 2

Przed kilku dniami Heliodor przesłał mi kilkadziesiąt zdjęć, które zrobił spacerując ulicą Michelsona w różnych okresach czasu - w 2018 i 2022 roku. Owe pięć lat różnicy pokazuje nam miejsca, które uległy daleko idącemu przekształceniu, ale również i takie, które nic się nie zmieniły, tkwiąc w swej codzienności, czy wręcz szarości. Zniknęła ostatnia stodoła z tejże ulicy - niewielki wymurowany z pecy przed około 100-120 laty budynek. Działkę ze stodołą i częścią ogrodu nabyli właściciele parcel po byłej Syntezie (Biedronka i Chińczyk), budynek rozebrali i urządzili w tym miejscu prowizoryczny parking dla klientów obu marketów. Tak więc, ostatni element starej architektury o charakterze gospodarczym, od którego ulica zapożyczyła swoją dawną nazwę - Stodolna, zniknął z jej krajobrazu.

Kontynuując spacer rzućmy okiem na budynki po drugiej stronie ulicy. Pod numerem 9 znajduje się dom rodzinny Boruckich. Senior rodziny mistrz Edmund prowadził w tym miejscu przez wiele lat zakład dekarski. Była to w latach powojennych najbardziej znana w tej branży strzeleńska firma rzemieślnicza. Kontynuatorem tradycji rodzinnej w remontach dachów był syn Czesław (obecnie emeryt), którego piętrówka znajduje się tuż obok pod numerem 11. Idąc dalej, mijamy wspomniane budynki Chińczyka i Biedronki oraz wlot w ul. Michelsona ulicy Styczniowej i zatrzymujemy się przed budynkiem o rzucającej się w oczy kolorystyce z odcienia „red“. Przypisany on jest ewidencyjnie do ul. Styczniowej nr 1, jednakże opowiem o nim dzisiaj. Dawniej był to obiekt gospodarczy, który został wystawiony w latach 20./30. minionego stulecia. W mojej pamięci zapisał się jako budynek garażowy dzierżawiony przez strzeleńską Gminną Spółdzielnię „Samopomoc Chłopska”. Po wyniesieniu się stąd w 1973 roku samochodów spółdzielczych na nowo wybudowaną bazę magazynowo-usługowo-produkcyjną przy ul. Zbożowej (za elewatorem), w miejscu tym Kazimierz Wojdyła uruchomił przeniesiony z Rynku zakład wulkanizacyjny. W latach 80 już jego syn Wiesław przeniósł go na północny kraniec miasta, do nowo wybudowanego obiektu przy Alejach Franciszka Morawskiego i tam działa on do dzisiaj pod szyldem Strzelwul-Opony.

Właściciel obiektu Wiesław Wojdyła budynek po wulkanizacji przebudował w latach 90. XX w. i przeznaczył na działalność handlową, wynajmując go kupcom. Od kilku lat mieści się tutaj Sala Królestwa zboru Świadków Jehowy. Jest to miejsce zebrań i ośrodek religijny członków strzeleńskiego zboru. Świadkowie Jehowy zapoczątkowali swoją działalność w Strzelnie w okresie zaborów, na początku XX w. i byli to niemieccy Badacze Pisma Świętego. Ich działalność w Strzelnie przypadła na lata 1910-1918. Wiadomo jest, że 5 lutego 1917 roku miasto odwiedził pielgrzym Karl Wellershaus i tutaj spotkał się z Badaczami. W latach międzywojennych nadal prowadzono działalność kaznodziejską i w Strzelnie istniał zbór (lata 30. XX w.) skupiający miejscowych i okolicznych Niemców. Po wojnie zbór przestał istnieć z braku Niemców. Działalność Świadków Jehowy odrodziła się - ale już w wymiarze czysto polskim - pod koniec lat 80. XX w. i już w latach 90. XX w. zorganizowali się oni w zbór - wspólnotę. Początkowo gromadzili się w Sali Królestwa Świadków Jehowy przy ul. ks. Antoniego Kanteckiego. Obecnie spotykają się regularnie właśnie w tym lokalu.

Przechodząc dalej zatrzymujemy się przy niewielkiej, jednopiętrowej kamieniczce oznaczonej numerem ewidencyjnym 6. Budynek ten został wystawiony w połowie latach 20. minionego stulecia na rodzinnej parceli przez przyszłego burmistrza Strzelna (1927/28-1939) Stanisława Radomskiego. Rodzice jego mieli dom po drugiej stronie parceli, od ul. Świętego Ducha (nr 22 - nie istnieje, a w jego miejscu znajduje się nowy dom Wojdyłów). Burmistrz w kamieniczce mieszkał na pierwszym piętrze do 1939 roku. Tutaj też miał swój prywatny gabinet, w którym również przyjmował interesantów. Sześcioosiowa elewacja budynku jest bardzo skromna, niemniej jednak rzucają się w oczy elementy zdobień natynkowych jednoznacznie wskazuje, że dom powstał w okresie królowania modernizmu. Delikatnie na tynku, w pasie pseudo strychu nałożono osiowo sześć oculusów. Kondygnacje rozdzielono dwoma murowanymi gzymsami, a w części parteru pod oknami umieszczono murowane parapety. Okna posiadają natynkowe portale - w pasie piętra pod parapetami również delikatne natynkowe zdobienia. Wejście główne do kamieniczki znajduje się od strony północnej na trzeciej osi fasady. Więcej o burmistrzu Radomskim i jego rodzinie przeczytacie pod linkiem: 

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/11/stanisaw-radomski-1900-1978-burmistrz.html

Burmistrz Stanisław Radomski w swoim gabinecie

Na starej pocztówce z połowy lat 20. XX w. za nowo postawionym domem burmistrza Radomskiego widoczne są dwie murowane stodoły. Pierwsza mniejsza stanowiła integralną część sąsiedniej parceli nr 20, przypisanej do ul św. Ducha. Stanowiła ona własność Janiszewskich i Balińskich. Drugi większy budynek gospodarczy-stodoła znajdował się na działce nr 16, przypisanej do większej parceli nr 16 przy ul. św. Ducha. Cała posesja należała do żydowskiej rodziny Kirschów, a następnie przeszła we władanie rodziny Graczyków. Najprawdopodobniej w latach wojennych 1940-1944 obiekty te zostały rozebrane przez Niemców. 

Przechodzimy na drugą stronę i od wlotu ul. św. Jana Bosko do ul. Michelsona kontynuujemy dalszy spacer w kierując się na północ. Zatrzymujemy się przy parceli w części zabudowanej piętrowym domem nr 15. Budynek ten - dwubryłowy, z nieco wyższą i lekko wysuniętą z elewacji na kształt ryzalitu bryłą wschodnią ze ściętym dwuokiennym narożnikiem i niższą bryłą zachodnią. Nadto posiada on dwie elewacje frontowe - : południową i wschodnią. Pierwszą widzimy od strony ul. św. Jana Bosko, jest ona czteroosiowa i pozbawiona całkowicie bogatego niegdyś wystroju nadającego jej cechy budowli eklektycznej. Podobnie stało się z drugą elewacją od ul. Michelsona, która jest trójosiowa i nie pozostał na niej ślad sztukaterii eklektycznej. Wejście do budynku znajduje się od strony zachodniej, ogrodowej i poprzedza je duża drewniana weranda. Budynek nakryty jest dachem papowym, który kryje powierzchnię strychową. Doświetla tę przestrzeń półokrągłe okienko umieszczone w ściętym południowo-wschodnim narożniku. Zwieńczenie murów wschodniego i południowego pokrywa maskujący ceramiczny daszek w formie mansardy. Budynek o cechach nawiązujących do will został wybudowany pod koniec XIX wieku, w miejscu, w którym stał wcześniej dom parterowy, pamiętający początek XIX w. Prawdopodobnie wystawił go Wojciech Tollass.

A teraz, co nieco o mieszkańcach tego domu. Pierwszą z rodzin, którą poznajemy byli Tollassowie. Ze spisu ludności miasta Strzelna z 1910 roku wynika, że mieszkało tutaj dwoje Tollassów - mężczyzna i kobieta. Byli to Wojciech Tollass, nauczyciel Katolickiej Szkoły Ludowej w Strzelnie i nie rozpoznana przeze mnie jego małżonka. W tym czasie rodzice jego już nie żyli. Na starym cmentarzu, tuż za kaplicą przedpogrzebową znajduje się niezwykle okazały grobowiec, w którym jak głosi tablica epitafijna spoczywa Juliusz Tollass, ojciec Wojciecha. Tutaj także spoczął w 1929 roku sam Wojciech (ur. w 1861 r.), emerytowany wówczas inspektor szkolny z Bydgoszczy. Wojciech Tollass zasługuje na nieco szerszą prezentację. Jako nauczyciel Katolickiej Szkoły Ludowej w Strzelnie podczas słynnego strajku szkolnego 1906 roku namawiał dzieci do protestu. Według relacji jednego z uczniów (Wiktora Żurawskiego)

- kiedy rozpoczął w prowadzonej przez siebie klasie modlitwę przed lekcją w języku niemieckim, w klasie zapadła głęboka cisza. Wtedy nauczyciel przemówił do dzieci już po polsku, wzywając je, aby nie zdradziły, nawet gdyby były karane, kto je namawiał do strajku. Następnie zebrał od dzieci pisemne oświadczenia i ustne deklaracje o przystąpieniu do strajku i zaniósł je do kierownika szkoły Władysława Majerowicza…  

15 listopada 1918 roku powołana została Miejska oraz Powiatowa Rada Ludowa w Strzelnie. To właśnie tego dnia - pamiętając o postawie nauczyciela - na wniosek, czy wręcz żądanie dr. Romana Konkiewicza delegowano jako doradcę przy powiatowym inspektorze szkolnym Wehenkelu nauczyciela Wojciecha Tollassa. Miał on sprawować kontrolę i doradztwo nad poczynaniami niemieckiego inspektora, przy którym stanął również proboszcz i dziekan strzeleński ks. Stanisław Kostka Kopernik.

Tollass był w 1895 roku w grupie nauczycieli organizujących Związek Towarzystw Katolickich Kujawskich i Pałuckich. Funkcję inspektora sprawował do czasu oficjalnego ustanowienia przez Naczelną Radę Ludową nowym powiatowym inspektorem szkolnym Wojciecha Daszyńskiego, nauczyciela z Szaradowa koło Szubina. Ze Strzelna przeniósł się do Bydgoszczy i tam, do czasu przejścia na emeryturę, sprawował funkcję inspektora szkolnego.

W tym samym czasie dom przy ul. Michelsona sprzedał inspektorowi powiatowemu i budowniczemu miejskiemu Franciszkowi Müllerowi. Nowy właściciel był członkiem Strzeleckiego Bractwa Kurkowego w Strzelnie w stopniu majora. W szeregach strzelców poznajemy go jako króla kurkowego w latach 1928-1929 i 1929-1930. Po likwidacji powiatu strzeleńskiego w 1932 roku przeszedł na tę samą funkcję do Mogilna. W latach1936-1938 w nadgoplańskim Brześciu zaprojektował i nadzorował budowę kościoła, plebani, domu katolickiego i kaplicy cmentarnej, których fundatorami byli Czesław i Kazimiera Miechowie. Po wojnie dom nabył emerytowany leśniczy z Nadleśnictwa Szczepanowo Antoni Ryński. Pamiętam Panią Ryńską, która była katechetką i uczyła religii.

Foto.: Heliodor Ruciński, archiwum bloga


piątek, 13 maja 2022

Zmarł Zbigniew Leszczyński (1942-2022)

Dobiegła mnie smutna wiadomość, że 10 maja 2022 roku w wieku 79 lat zmarł Zbigniew Leszczyński, wieloletni dyrektor Zarządu Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej. Przez szereg lat współpracowaliśmy ze sobą na niwie społecznej i zawodowej. Czynny zawodowo do 2008 roku był postacią rozpoznawalną przez strzelnian i to zarówno tych młodych, jak i starszych. Cieszył się uznaniem i poważaniem. 

Kilkadziesiąt lat związany z największym strzeleńskim zakładem komunalnym, zarządzał ogromnym majątkiem i potężną infrastrukturą. Były to miejskie i gminne zasoby mieszkaniowe, stacje uzdatniania wody, sieci wodociągowe - miejskie i wiejskie, sieć kanalizacyjna i oczyszczalnia ścieków. Na zakładzie, którym kierował spoczywał obowiązek utrzymania czystości w całym mieście. Zabiegał niemalże każdego dnia o inwestycje strategiczne do rozwoju miasta i obszarów wiejskich. Nadzorował z ramienia inwestora gminnego budowy: obiektów użyteczności publicznej, mieszkań komunalnych, sieci kolektorów i oczyszczalni ścieków, wodociągów wiejskich i sieci wodociągowych. Nadto realizował liczne remonty budynków komunalnych, zasobów mieszkaniowych oraz infrastruktury miejskiej. 

Obok czynności zawodowych aktywnie uczestniczył w życiu społeczno-gospodarczym miasta. Jako dyrektor ZGKiM brał udział z głosem doradczym we wszystkich strategicznych dla miasta posiedzeniach komisji rozwoju. Wchodził w skład - jako członek spoza Rady Miejskiej - Komisji Rozwoju Gospodarczego, Mienia Komunalnego oraz Ładu i Porządku Publicznego Rady Miejskiej. Przez wiele lat, jako członek Ochotniczej Straży Pożarnej wchodził w skład Zarządu tej jakże ważnej organizacji pozarządowej. Nie było w mieście oraz w gminie uroczystości czy jubileuszy, by w ich organizacji i sprawnym przeprowadzeniu nie uczestniczył dyr. Leszczyński. Był otwarty do współpracy i z racji doświadczenia oraz ogromnej wiedzy wielu włodarzy miasta korzystało z jego rad i podpowiedzi.

Cześć Jego Pamięci!

 

Pogrzeb śp. Zbigniewa Leszczyńskiego odbędzie się dzisiaj 13 maja 2022 roku. Msza św. o godz. 11:00 w kościele św. Trójcy w Strzelnie, po której o godzinie 12:00 odbędzie się ceremonia pogrzebowa na starym cmentarzu przy ul. Kolejowej w Strzelnie.  

 


wtorek, 10 maja 2022

MLKS Kujawianka Strzelno. W 100-lecie piłki nożnej w Strzelnie - cz. 2

Oddział Piłki Nożnej „Sokół” Strzelno - OPN „Sokół” Strzelno i drużyna gości na boisku przy ul. Stodolnej (dziaiaj Michelsona).

W części 1 poznaliśmy początki piłkarskiej przygody strzelnian, której efektem jest współczesny Międzyzakładowy Ludowy Klub Sportowy (MLKS) Kujawianka Strzelno. Owe zaranie piłkarskie przedstawić możemy w formie kalendarium w sposób następujący:

- rok 1922 - powstanie nieformalnej grupy Klubu Sportowego Kujawianka;

- rok 1923 - pojawienie się nowego piłkarskiego Klubu Sportowego Błyskawica;

- rok 1924 - fuzja obu drużyn i powstanie w maju Strzeleńskiego Klubu Sportowego (SKS),

- rok 1924 - przy Szkole Wydziałowej działa kolejna, tym razem juniorska drużyna piłkarska.

Tak więc, nasza dotychczasowa wiedza historyczne, którą szeroko opisałem w pierwszej części artykułu uległa daleko idącemu uzupełnieniu. Mało tego, dowiedzieliśmy się, że pierwsze boisko piłkarskie znajdowało się w pobliżu dworca kolejowego. Z takim zasobem wiedzy historycznej zapraszam do poznania dalszych dziejów naszej popularnej piłkarskiej Kujawianki. 

Ówczesną praktyką było organizowanie przez działaczy klubu piłkarskiego zawodów lekkoatletycznych towarzyszących grze w piłkę nożną. Niewątpliwie praktyka ta wzięła się z uregulowań statutowych, w których musiano zapisać również tę działalność. Przykładem może być zorganizowanie 27 lipca 1924 roku przez SKS biegu okrężny w Strzelnie. Z numeru 43 „Sportowca“ dowiadujemy się o końcowej klasyfikacji owego biegu. I tak na 3000 m I miejsce zajął Olejnik z SKS; II m Ciesielski z SKS; III m Zalewski z „Sokoła“ Toruń; IV m (dyplom) Szczepański Alfons; V m (dyplom) Starobrat; VI m (dyplom) Kubiak. Nadto przeprowadzono biegi w kolejnych trzech kategoriach: na 100 m I m zajął Zalewski z „Sokoła“ Toruń; na 200 m - Starobrat oraz na 800 m Grzeszkowiak („Sportowiec“, 1924 nr 43).

Owe trzy lata zahartowały: działaczy, zawodników, członków i kibiców w działaniach na rzecz popularyzacji futbolu na terenie miasta. Szczególnie ten trzeci rok sprawił, że strzeleński futbol okrzepł i ustabilizował się. Dowodem na taki stan rzeczy jest ocena zawarta w numerze 13 „Sportu Pomorskiego“ w 1925 roku. Oto, co wówczas odnotowano:

Ruch sportowy w Strzelnie, datuje swoje właściwe urodziny od r. 1924 kładąc główny nacisk na rozwój piłki nożnej. Dzięki wspólnemu poparciu przez obywatelstwo, a zwłaszcza pp. starosty i burmistrza, posiadamy przepisowo planowane i ogrodzone z krytą trybuną boisko sportowe. Piłkarska reprezentacja miasta Strzelna zanotowała już na swoją korzyść chlubne wyniki: z II Stellą Gniezno 6:0, z Gimnazjum (Młodzieżą) Inowrocław 3:1, z kombinacją drużyn I i II Goplanii Inowrocław 6:2, z I drużyną Pogoni Mogilno 7:0, z I drużyną Naprzód Bydgoszcz 2:0, z KS Zuch Toruń 6:0. Wszystkie wyniki na korzyść Strzelna.

Z dalszej relacji korespondenta dowiadujemy się, że:

Niestety dzielnej drużynie grozi zupełny upadek, gdyż - klub sam nie jest w stanie spłacić zaciągnięty dług na budowę boiska i trybuny. Apelujemy do up. Ojców miasta Strzelna, by nie pozwolili aby Ich reprezentacja, tak dzielnie broniąca honoru Strzelna podupaść miała („Sport Pomorski“, 1925, Nr 13).

W tym czasie na szczeblu województwa poznańskiego działały już silne środowiska piłkarskie, szczególnie w stolicy Wielkopolski Poznaniu oraz w Ostrowie Wlkp. i Gnieźnie. Skupiały się one w Okręgowym Związku Piłki Nożnej, który organizował rozgrywki ligowe. Złagodzenie postaw poszczególnych zarządów TG „Sokół” przyniosło dopiero opublikowanie artykułu w „Sokole...”, w którym oficjalnie poparto tę dyscyplinę sportu i promowano piłkę nożną, jako ważny cel rozwoju poszczególnych towarzystw gimnastycznych. W ten oto sposób dojrzeli i działacze strzeleńscy. Jak czytamy w sprawozdaniu z działalności strzeleńskiego gniazda „Sokoła” za rok 1925, dopiero w tym roku zarząd podczas dwóch nadzwyczajnych posiedzeń podjął decyzję o przyłączeniu Strzeleńskiego Klubu Sportowego (SKS) do Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół”. Formalnie nastąpiło to 2 lutego 1925 roku podczas Walnego Zgromadzenia, kiedy to przemianowano SKS w Oddział Piłki Nożnej „Sokół” Strzelno - OPN „Sokół” Strzelno. Wówczas też prezesa tegoż oddziału Romana Drzewieckiego wybrano w składu Rady Gniazda, jako członka. Sekretarzem OPN „Sokół” został Alojzy Zalewski. Dla pokazania miejsca w szeregu przyjętym piłkarzom, tak odnotowano w sprawozdaniu rocznym:

Jako przejaw anormalny należy podnieść, że społeczeństwo nasze, a szczególnie młodzież, ogarnęła istna choroba tworzenia i organizowania klubów, klubików, kół i kółeczek, które rychło czy późno wpadają w sen gnuśności.

Aby uniknąć tak niepochlebnych świadczeń o naszej obywatelskiej dojrzałości, zdobył się zarząd na myśl rzucenia hasła „Jedność i zgoda”, gdyż społeczeństwo może tylko wtenczas stać na straży zasad moralnych, jeśli tylko będzie postępować solidarnie, jak jeden mąż.

I otóż nie zawiodła go myśl, którą rzucił przed rokiem do miejscowych klubów uprawiających ten sam sport co „Sokół”. Nie ma bowiem dziś w Strzelnie tego rodzaju klubów i klubików pod nazwą sobie dobraną, jest bowiem „Sokół” strzeleński, pod którego pióra przyłączył się dawniejszy SKS, dziś występujący pod nazwą OPN „Sokół” Strzelno.   

Jednym z pierwszych meczów rozegranych pod nowym patronatem „Sokoła” był pojedynek I drużyna OPN „Sokół” Strzelno z I drużyną Juniorów Klubu Gimnazjalnego Piłki Nożnej Inowrocław, czyli z popularnymi gimnazjalistami. Miał on miejsce 22 marca 1925 roku w Inowrocławiu i zakończył się wynikiem 2:1 (1:1). Jest to pierwsza tak szczegółowa relacja pióra korespondenta inowrocławskiego posługującego się pseudonimem Hawicz, którą pozwolę sobie przytoczyć w całości:

W ubiegłą niedzielę [22 marca] rozegrał Junior gimnazjalny na boisku koszarowym [plac ćwiczeń 59. pp. w Inowrocławiu] mecz z I drużyną OPN „Sokół” Strzelno. Goście spodziewali się opuścić boisko z wysokocyfrową wygraną. Przeszkodą do tego mogło być jedynie błoto, które po kostki zalegało plac gry. Drużyna strzeleńska wystąpiła w pełnym składzie, a inowrocławska natomiast w dziesiątkę. Juniorzy rozpoczynając grę przenoszą piłkę na połowę gości, ale ich strzały są bezskuteczne. Atak zaś „Sokoła” zatrzymuje się na bramkarzu gospodarzy, który broni celowymi robinsonadami, ma jednak słaby wykop i za mało chwyta piłkę w ręce. Pierwszą bramkę zdobywa dla swych barw Jasiński. Jest to pierwszy i ostatni punkt, jaki gimnazjaliści zyskają. Drużyna strzeleńska usiłuje się zrewanżować. Najbardziej niebezpieczne z ich strony, są ataki centra i lewego łącznika. Obrona inowrocławska brodzi w błocie i stara się o ile możność zakusy przeciwnika zniweczyć. Często wyrzuca piłki na róg. Mimo tego w 32 min. grzęźnie piłka w siatce Juniora. Po przerwie daje się odczuwać przewagę Strzelna, którego gracze fizycznie dojrzali, są w zupełnym przeciwieństwie do swych przeciwników. W 10 min. obrona gimnazjalistów bawi się niepotrzebnie piłką. Wykorzystuje to środkowy napastnik gości, dobiega do piłki i pakuje ją w siatkę. Junior stara się grę wyrównać, jednak piłka bądź to zatrzymuje się w błocie, bądź też zostaje przestrzeloną. Wynik więc się nie zmienia. Gra kończy się po paru zmiennych kornerach, których stosunek odpowiada mniej więcej poziomowi drużyn 7:3 dla Strzelna. Sędziował akademik Cerkaski („Dziennik Kujawski”, 1925.03.29, Nr 74).

Za pośrednictwem kolejnej relacji, tym razem z meczu majowego rozegranego pomiędzy Stellą Gniezno a OPN „Sokoła” Strzelno, dowiadujemy się o frekwencji kibiców podczas zawodów, nowym zawodniku i jednocześnie trenerze oraz o stanie zaawansowania prac około budowy nowego boiska sportowego. Rozegrany on został 26 maja 1925 roku w niedzielę i zakończył się wynikiem 0:6 (0:1) dla Strzelna.

Zawody piłki nożnej cieszą się w Strzelnie coraz to większym powodzeniem. Przychodzi bowiem na każde zawody około 400 ludzi. Strzeleńscy futboliści sprawili swoim sympatykom w tym dniu miłą niespodziankę, bijąc tak groźny klub, jakim jest KS Stella z Gniezna, aż 6:0. - Grę rozpoczyna Gniezno z słońcem i wiatrem. Niebezpieczną sytuację pod bramką strzeleńską ratuje dobry bek [obrońca] Przybylski i bramkarz Matusz. Zanosi się na klęskę OPN. Publiczność się denerwuje, aż wreszcie w 42 minucie Zalewski energicznym przebojem przeprowadza piłkę pod bramkę gości, oddaje półlewemu Rucie, ten główkuje na bramkę, dolatuje Zalewski i pakuje piłkę nieuchronnie w siatkę. Entuzjastyczne okrzyki i oklaski zachęcają strzelniaków do dalszych sukcesów, tak, że w drugiej połowie bramkarz gnieźnieński musiał jeszcze 5 razy wydobywać piłkę z siatki. Gole strzelili: 1 - Zalewski, 2 - Szałucki, 1 - Ruta i 1 - Ciesielski. OPN jest obecnie w stadium najlepszego rozwoju, a zawdzięcza to przede wszystkim  nowo do Strzelna przybyłemu graczowi Szałuckiemu, który zarazem tu pełni funkcję trenera.

Obecnie kończą prace nad trybuną i bramkami z siatkami, tak, że Strzelno wkrótce stanowić będzie poważną placówkę sportową („Dziennik Kujawski”, 1925.05.28, Nr 74).

Oddział Piłki Nożnej „Sokół” Strzelno - OPN „Sokół” Strzelno i drużuna KS Gedania z Gdańska - 26 lipca 1925 roku.

To swoiste sprawozdanie nie wymaga komentarza, jedynie dodam, że ów obrońca Przybylski, to Kazimierz - brat mojego ojca Ignacego. Kolejną obszerną relacją była ta z meczu KS Goplania Inowrocław - OPN „Sokoła” Strzelno, który zakończył się wynikiem 3:5 (3:3). Tym razem wyszła ona spod pióra korespondenta strzeleńskiego posługującego się ps. …dor. Również i tę relację cytuję za jego piórem:

Zawodu obydwu najlepszych drużyn piłkarskich na Kujawach odbyły się 19 lipca 1925 roku w Strzelnie. Drużyny wystąpiły w następujących składach. Goplania: Grenda - Stachowiak, Kośmicki - Rutecki, Wandulski, Edmund Włodarski - Dąbek, Czekański, Mroziński, Nackowski, Welke. OPN: Matusz - Szałucki, Thomm, Olejnik, Dejewski, Przybylski - Ruszkiewicz, Ruta, Zalewski, Balcerzak, Kubski.

Grę rozpoczyna OPN nadając od razu ostre tempo, w wyniku czego Strzelno zdobywa w 5 i 9 minucie przez Rutę i Zalewskiego 2 punkty.

Goplania zaskoczona tym sukcesem Strzelna całą siłą dąży do wyrównania, co się im udaje zdobywając w 20 min. przez Welkiego i 27 min. ze zamieszania podbramkowego równość punktów. Obecnie OPN pragnie sobie zapewnić zwycięstwo i Ruta z ładnego podania Ruszkiewicza strzela. Wynik 2:3 dla Strzelna. Następują teraz ostre ataki Goplani wynikiem czego bramkarz OPN przez swoje lekkomyślne odbijanie nogą uzupełnia wynik na 3:3.

Po przerwie gra wyrównana jednakowoż po 20 min. daje się zauważyć początkowo lekką później stałą przewagę Strzelna, w czasie którym Zalewski strzela dwa gole decydujące o zwycięstwie OPN.

Rogów 4:5 dla Strzelna. Gra prowadzona w ostrym tempie, wyrażająca ambitność, która cechowała obie drużyny. Strzelno jednakowoż górowało techniką i główkami zdobywając właśnie tym dwom zaletom piłkarskim swe zwycięstwo.

Atak Goplani się nie nastroił. Dobrym był Mroziński, jednak często zawodził się na swych towarzyszach. W pomocy dobrze pracował Wandulski. Ładną klasę pokazał bramkarz Grenda, któremu Goplania dużo zawdzięcza. Mówiąc ogólnie o ataku Goplanii do połowy grał, później jednakowoż nie dotrzymał tempa.

Ze Strzelna dwaj strzelcy Ruta i Zalewski wspomagani przez resztę pokazali, że jeszcze mogą i umieją. Najlepszym w drużynie bezsprzecznie był Szałucki, który raz po raz łamał zakusy Goplanii. W pomocy szczególnie w drugiej połowie dobry był Dejewski. Słabą zaś stroną jest bramkarz, który przez swą lekkomyślność niepotrzebnie się dorobił.

Sędzia p. Plewiński bez poprawy. Nie orientuje się czasami w najprostszych sytuacjach („Dziennik Kujawski”, 1925.07.26, Nr 171).        

 

Wydarzeniem szczególnym dla drużyny OPN było oddanie do użytku boiska sportowego, które służyć miało również innym dziedzinom sportu, a szczególnie tym uprawianym przez gniazdo strzeleńskie. Zabiegi prezesa gniazda Edmunda Boesche, prezesa OPN Romana Drzewieckiego oraz sekretarza OPN Alojzego Zalewskiego zaowocowały porozumieniem, jakie zostało zawarte z proboszczem strzeleńskim, ks. radcą Ignacym Czechowskim. Proboszcz na cele sportu przekazał cztery morgi gruntu (1ha) przy ulicy Stodolnej (obecnie ul. Michelsona 21). Zaraz też, dzięki wsparciu finansowemu samorządów: Wydziału Powiatowego w Strzelnie oraz Magistratu, przy udziale środków społecznych przystąpiono do wytyczania i niwelacji terenu, jego wygrodzenia drewnianym płotem oraz budowy krytej, również drewnianej, trybuny dla 300 osób. By całość ukończyć w jak najkrótszym czasie, w budowę boiska silnie zaangażowali się członkowie OPN, szczególnie zawodnicy. Część prac i materiałów została skredytowana przez dostawców w związku z czym po zakończeniu inwestycji zostało do spłacenia 1 200 zł.

Otwarcie i uroczyste poświęcenie boiska „Sokoła” w Strzelnie nastąpiło w niedzielę 26 lipca 1925 roku. We wczesnych godzinach przedpołudniowych, członkowie strzeleńskiego gniazda wespół  z zaproszonymi gośćmi z „Sokoła” mogileńskiego, gębickiego ze sztandarami, druhowie z gniazda mątewskiego i trląskiego oraz goście szczególni, drużyna i działacze Klubu Sportowego Gedania z Gdańska, wspaniałym pochodem udali się na nabożeństwo do kościoła. Po nim, w ogrodzie „Hotelu Park Miejski” druha Piątkowskiego, krótkim acz serdecznym przemówieniem prezes Edmund Boesche powitał gości, życząc by tak podniosła uroczystość była dla wszystkich obecnych bodźcem w dalszej, a wytrwałej pracy na niwie Sokolstwa.

Po uroczystym obiedzie, o godzinie 13:00 sformował się pochód, który udał się pod bramę boiska sportowego przy ul. Stodolnej. Tu, u wrót boiska przemówił prezes Boesche, akcentując, iż to „Sokół” od kilku lat dokładał starań by stworzyć warunki dla ćwiczącej się w sporcie młodzieży, poprzez budowę boiska sportowego. Zaznaczył również, że to dzięki współpracy z Oddziałem Piłki Nożnej urzeczywistniono ideę „W zdrowym ciele, zdrowy duch”, krzewiąc ją wśród miejscowego społeczeństwa. Kończąc swe wystąpienie zwrócił się do ks. Czechowskiego, by ten pobłogosławił Sokolstwu w dalszej pracy dla dobra Kościoła i Ojczyzny.

Po przecięciu taśmy przez burmistrza Tadeusza Buszę, nastąpiła ceremonia poświęcenia boiska, którą przeprowadził ks. radca Ignacy Czechowski w asyście ks. wikarego Kazimierza Kaczmarkiewicza. Po czym głos zabrał ks. proboszcz, który w swym wystąpieniu nawiązał do przewodniego hasła Sokolstwa „W zdrowym ciele, zdrowy duch”. Życzył: by na co dopiero poświęconym boisku młodzież gromadnie łączyła się pod sztandarami Sokolstwa i aby jej niestrudzona praca przynosiła jak największe owoce obfitości. Pod nieobecność starosty Karola Balińskiego wystąpił w jego imieniu prezes „Sokoła”. na co dzień piastujący urząd starszego sekretarza powiatowego, Edmund Boesche. Słowami starosty życzył: Szczęść Boże, by to nowe, poświęcone boisko było terenem nie tylko ćwiczeń cielesnych, ale i jednocześnie myśli i serc dla dobra Ojczyzny i narodu polskiego. Nie obyło się bez modnych i poprawnych politycznie po trzykroć okrzyków na cześć Najjaśniejszej Rzeczypospolitej Polskiej. 

Wystąpił również z ramienia OPN „Sokół” Strzelno sekretarz oddziału Czesław Palluth. W swym wykładzie omówił cele, jakie sobie obrał OPN oraz o zadaniach stawianych przed tą nową dziedziną strzeleńskiego sportu, jaką jest piłka nożna. Niekończące się wystąpienia kontynuowali: burmistrz Busza, przedstawiciel KS Goplania Inowrocław Masłowski, prezes OPN Roman Drzewiecki, który oficjalnie powitał zawodników i działaczy z KS Gedania z Gdańska, wręczając zawodnikom bukiet powitalny. Były również podziękowania za zaproszenie, wygłoszone przez przedstawiciela KS Gedania, zawodnika tegoż klubu Ruprechta, który: podziękował obywatelstwu za wspaniałe przyjęcie i okazaną serdeczność

Punktualnie o godz. 16:00 nastąpiły pokazy ćwiczeń w wykonaniu 50 druhów, zaś o godz. 16:50 rozpoczął się mecz piłkarski pomiędzy pierwszą drużyną OPN „Sokół” Strzelno a KS Gedania Gdańsk. Dla opisania przebiegu tego spotkania posłużyłem się relacją odnotowaną w prasie lokalnej. Goście wystawili drużynę w składzie: Kurowski, Belwon, Helwig, Łukowski,, Kryszewski, Kossobucki, Bawelski, Wilgurski, Matuszak, Kozłowski i Ruprecht. W drużynie sokoła zagrali: Matusz, Szałucki, Kazimierz Przybylski (mój stryj), Olejnik, Dejewski, Thomm, Włodarski, Zalewski, Balcerzak i Ruszkiewicz.

Gwizd sędziego, losowanie i rozpoczęcie gry przypada „Sokołowi”. Z początku gra nierówna, uważna przesadnie defensywa. W 4 min. przebój Waligórskiego broni z dużym szczęściem Matusz. 10 min. Bawelski centruje po ładnym biegu obok słupka. Dwa rogi dla „Gedanii” w 22 i 24 min. nie wykorzystane. W 32 min. przebój Balcerzaka, ostry strzał z 10 m broni piękną robinsonadą Kurowski. Cztery minuty później mija Balcerzak Kryszewskiego i Belwona, za wczesna robinsonada Kurowskiego, passing Balcerzaka i piłka grzęźnie w siatce. Goście pewni zwycięstwa nie stracili zbytnio na minie po straconym punkcie, jednak zdwoili starania i rozpoczęli serię ataków, które udanie rozbija dobrze dysponowany w tym dniu Szałucki. W 37 min. róg dla sokoła niewykorzystany. W 44 min. strzał Matuszaka ratuje Matusz na róg i przerwa. Po pauzie inicjatywa przechodzi do „Gedanii” i już w 1 min. wyrównuje Kozłowski. W 15 i 22 min. dla ”Gedanii” niewykorzystane rogi. Następuje niejednokrotna przewaga „Gedanii”, która jednakowoż z powodu braku strzelców i ambitnej gry „Sokoła” nie może uzyskać decydującego punktu. Drużyna „Gedanii” technicznie lepsza od przeciwnika. Atak w polu dobry, pod bramką na hiperkombinację dribluje dużo i strzela stanowczo za mało. Najlepsza linia pomocy i bramkarz. Obrona przeciętna – tak oto relacjonował reporter. Mecz skończył się wynikiem zaszczytnym dla Strzelna 1:1.

Po tym meczu odbył się kolejny drużyn juniorskich OPN „Sokół” Strzelno – KS Mogilno. Gra chaotyczna zakończona wynikiem 1:0 dla Strzelna. 

Uroczystość zakończyły ćwiczenia piramidkowe, które wypadły nadzwyczaj wspaniale. Zaś wieczorem w Hotelu Parku Miejskim u druha Piątkowskiego odbyła się skromna zabawa taneczna („Dziennik Kujawski”, 1925.07.31, Nr 175; 1925.08.09, Nr 183; „Dziennik Bydgoski”, 1925.08.09 Nr 182).        

CDN


niedziela, 8 maja 2022

Przyczynek do dziejów wsi Młyny

Młyny, lata 30. XX w.

Ostatnio otrzymałem piękne zdjęcia od Pani Ewy Makowskiej z Kwieciszewa, której babcia pochodziła z Młynów, z rodziny ks. Wincentego Siudzińskiego (OMI). Sylwetkę kapłana przedstawiłem na blogu w 2018 roku. Dzisiaj dwa z tych zdjęć, na których uwiecznione są dzieci z 2-klasowej Szkoły Powszechnej w Młynach wraz ze swoimi nauczycielami. Zamieszczam je przy okazji artykułu, który napisałem przed rokiem i z braku materiału ilustracyjnego nie publikowałem. Zatem, zapraszam do niedzielnej lektury.

 Moje liczne kwerendy sprawiają, że co rusz trafiam na ciekawe informacje o naszym regionie. Tak też było przed rokiem podczas szukania informacji o strzeleńskich powiatowych inspektorach szkolnych. Wówczas to, trafiłem na pierwszego z nich - Binkowskiego, który co prawda był inspektorem inowrocławskim, ale z chwilą powstania powiatu strzeleńskiego łączył funkcje kontrolne w obu inspektoratach, aż do 1894 roku, czyli do czasu przejścia na emeryturę. Ów urzędnik cieszył się wśród nauczycielstwa strzeleńskiego dobrą opinią. Przy tej okazji trafiłem na szkolny przyczynek do dziejów wsi Młyny, który przy okazji prezentowania starych zdjęć w całości zacytuję za gazetą „Wielkopolanin“:

W środku kierownik dwuklasowej Publicznej Szkoły Powszechnej w Młynach Stanisław Kabza
 
Tekst oryginalny z malutkimi poprawkami:

Jubileusz nauczyciela

Odebraliśmy z Młynów pod Strzelnem, dnia 5 stycznia 1886 roku:

Chociaż nie jest zwyczajem moim pisywać do gazet, to jednak dziś na bok odkładam stary zwyczaj bo niepodobieństwem milczeniem pominąć zdarzenia, które tak rzadkie w życiu ludzkim, a jest osobliwością, Bóg wie kiedy znów się powtarzającą w Młynach.

Tym tak rzadkim zdarzeniem, o którym, chociaż nieprawną ręką, Tobie Kochany "Wielkopolaninie" donieść chcę jest 50-letni jubileusz pana Tecława, nauczyciela w Młynach, który się odbył 4 stycznia 1886 roku.

O 9 rano oznaczonego wyżej dnia, zaczęli się koledzy, przyjaciele i znajomi jubilata zjeżdżać do szkoły katolickiej w Strzelnie, gdyż to był punkt zborny dla wszystkich oznaczony; nadjechał też p. Binkowski, inspektor pow. z Inowrocławia. Wysłał teraz komitet deputację do jubilata do Młynów, a gdy ta go przywiozła, udał się orszak zgromadzonych kolegów z jubilatem na czele do kościoła, gdzie doń krzesła poustawiane były. Gdy wyszła msza którą powszechnie szanowany i lubiany ks. Dionizy Strybel celebrował, zaintonowała muzyka złożona ze strzeleńskich panów nauczycieli mszą św. napisaną przez p. Ziętarskiego: "Z odgłosem wdzięcznych pieni". Trzeba powiedzieć że panowie nauczyciele strzeleńscy nie szczędzili ani trudów, ani mozołów, by śpiew w naszym kościele parafialnym podnieść, chociaż tylko ze słabymi siłami pracują; to też z przyjemnością każdy z nas i z dalszych stron chętnie i w niedzielę i w święto dąży do kościoła, bo za każdym razem słyszeć się daje z chóru  śpiew pięknie i dobrze na mieszane głosy wykonany. Dzięki więc tym, którzy się tak chętnie tej pracy podjęli, pracy dla chwały Bożej.

Lecz za daleko się od właściwego przedmiotu oddaliłem: przeto wracam dp rzeczy. Po skończonej Mszy św. przemówił w krótkich ale serdecznych słowach czcigodny celebrans  do jubilata, życząc mu wszystkiego dobrego, a szczególnie łaski i błogosławieństwa Bożego. Gdy się skończyło nabożeństwo wsiedliśmy wszyscy na czekające na nas powózki i wyruszyliśmy do młynów z powrotem.

Tu odbyła się druga część uroczystości. W klasie wypróżnionej, pięknie i gustownie przystrojonej zebrali się pp. nauczyciele, dzieci szkolne, reprezentacja gminy, krewni, znajomi i przyjaciele jubilata, który zabrał miejsce na pięknie przystrojonej katedrze. Skoro zasiadł, zaśpiewali pp. nauczyciele na cztery męskie głosy naszą staropolską pieśń - Kto się w opiekę, po której zaraz dzieci zaśpiewały - Za twoim przewodem Panie.. Wystąpiło potem czworo dzieci szkolnych, dwóch chłopców i dwoje dziewcząt przed katedrą i w stosownych rymach powinszowały swemu kochanemu nauczycielowi.. Gdy skończyły wystąpił p. Trzemżalski, nauczyciel z Ostrowa i w treściwych słowach przemówił do zgromadzonej dziatwy i gminy, którą tylko reprezentował dozór szkolny tj. pp. Kazimierz Złotnicki, gospodarze Łój, Graczyk i Rębacz. Następnym mówcą był p. Janowski, nauczyciel ze Stodół, który w tak serdecznych słowach do szanownego jubilata w imieniu kolegów się odezwał, że mimowolnie łza w oku tegoż zabłysła; ażeby zaś kochanemu jubilatowi miłość koleżeńska na zawsze w pamięci uwiecznić - kończył szanowny mówca - przeto składają mu ciż koledzy w upominku złoty zegarek, to mówiąc wręczył mu rzeczony podarek, za który wzruszony jubilat jak najserdeczniej wszystkim dziękował. Teraz zaśpiewali pp. nauczyciele pieśń jubileuszową dla swego kolegi na cztery męskie głosy, zaczynającą się od słów: - W gronie naszym cny kolego, a po niej zabrał głos inspektor powiatowy p. Binkowski, przypominając wszystkim zebranym, że dnia 3 bm. i Najjaśniejszy Pan 25-letni jubileusz swego pasowania obchodził (…) Jego Cesarska Mość. W następnych słowach  wychwalał pracę, czyny i zasługi szanownego jubilata, pracą ciężką i mozolną przez lat pięćdziesiąt w Młynach - za którą mu jednak żadna oznaka honorowa się nie dostała, a to dlatego, jak powiadają, że jubilat na Polaka głosował. W samym końcu swojej mowy podał mu pan inspektor w upominku swoją fotografię. Na tym zakończyła się uroczystość szkolna.

Zastawiono teraz stoły, a zebrani koledzy i goście zabrali się do zastawionego śniadania, po którym pp. nauczyciele strzeleńscy i p. Gronowski, organista ze Strzelna zabrali się do muzyki, która niebawem nogi młodych w ruch wprawiła. Bawiono się ochoczo do obiadu, który około godz. 9-tej (21:00) zastawiono. Jak to zwyczajem w takich razach, posypały się i tu mówki, zdrowia. Do pierwszej mówki wziął się p. Krauze, czytając kilka arkuszy pochwał dla jubilata. Zaraz po nim wystąpił nauczyciel p. Gabor przybyły na tę tak rzadką uroczystość swego kolegi i przyjaciela aż z Koronowa, z Krajny, z mową, lecz nie czytaną, tylko ze serca płynącą, która też tak bardzo zajęła umysły wszystkich zebranych, że gdy skończył  chórem zawołano: - Niech żyje jubilat! Niech żyje, szanowny mówca, przyjaciel jubilata. Na cześć córki p. Tecława i pań zebranych toast, a następnie także i staropolskie Kochajmy się wzniósł p. Hübner, nauczyciel z Orchowa. W dalszym ciągu przemawiali jeszcze ks. Konopiński i p. Matczyński z Ostrowa, pijąc różne zdrowia. - Po skończonym obiedzie zaintonowała muzyka poloneza, a następnie i inne tańce, które licznie zebranych gości w późną noc bawiły. Kończąc tę nader mozolną, a jednak przyjemną pracę wołam razem z Twymi wielbicielami Szanowny Jubilacie: Ad multos annos! tj. Żyj długie lata!  

Jan Tecław pochodził z Chodzieży. Urodził się w 1816 roku jako syn Bogusława i Marianny z domu Brzezińska. w 1848 roku poślubił 30-letnią wdowę Mariannę Kapczyńską z domu Gawrońską córkę Jana i Marianny.

Stanisław Kabza - Do czerwca 1919 roku był nauczycielem w Chrośnie w powiecie strzeleńskim i został przeniesiony do Rogowa w powiecie żnińskim. Z Rogowa 1 września 1919 roku przeszedł na posadę pierwszego nauczyciela w Młynach w powiecie strzeleńskim. Z dniem 1 października 1933 roku z kierownika Publicznej Szkoły Powszechnej w Młynach został przeniesiony na stanowisko nauczyciela do Publicznej Szkoły Powszechnej w Gronowie w powiecie leszczyńskim.