piątek, 30 października 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 105 Ulica Inowrocławska - cz. 1


Lata 20. XX w. - ul. Inowrocławska, widok od strony starego magistratu ku rynkowi 

Było to w 2009 r., końcówka września kiedy zacząłem po raz pierwszy pisać kompleksowo o ulicy Inowrocławskiej. Wcześniej zbierałem o niej informacje, a najstarsze opisy jakie przetrwały w moich zbiorach dotyczą: starego magistratu, synagogi i społeczności żydowskiej. Do tej ulicy czuję ogromny sentyment. Przy niej wszystko się zaczęło, dla mnie, mojego rodzeństwa, mojej rodziny. Cała nasza siódemka tutaj w kamienicy pod numerem 1 przyszła na świat. Dzisiejszy jej wygląd już nie przypomina tego z lat dzieciństwa. Wiele elewacji nadaje jej posmak szarości, którą gdzieniegdzie przebija jasność pastelowych barw. Generalnie ciąg zabudowy obu pierzei wygląda jak szczerbata ulicznica. Wyburzony został kompleks starego magistratu oraz zniknęła kamienica pod numerem 10. Wąska gardziel na odcinku Rynek - Lipowa i potężny ruch samochodowy stwarzają ogromne zagrożenie dla istniejącej zabudowy. Właśnie ten pierwszy odcinek współtworzy śródmieście, czyli centrum miasta. Dalszy fragment ulicy o rozstrzelonej zabudowie to typowa wylotówka z miasta zakończona ogródkami działkowymi i rondem.

W latach międzywojennych była to bardzo ważna ulica dla powiatowego miasta Strzelna. Mieściło się przy niej kilka placówek handlowych, trzy piekarnie, trzech rzeźników, dwie restauracje zakład wyrobów betonowych i duży nowoczesny młyn parowy oraz kilku innych rzemieślników (krawcy, kominiarz). Mało tego, przy tej ulicy znajdowała się synagoga, dom modlitwy wyznawców judaizmu oraz bardzo ważne instytucje administracyjno-sądowe. W budynku starego magistratu swoje siedziby miały gminy zbiorowe, Strzelno-Północ i Strzelno-Południe, a w budynkach towarzyszących: Magistrat, Sąd Grodzki, Więzienie oraz Policja Państwowa.   

Przy tej oto ulicy urodziłem się, spędziłem wspaniałe lata dzieciństwa, lata dorastania, by w końcu i tutaj wkroczyć w dorosłe życie. Podobnie moi bracia, a siostra mieszkała tutaj jeszcze do 2008 r. Gdy przymknę oczy i wspomnieniami przeniosę się w lata 50. i 60. minionego stulecia widzi mi się ona bardziej kolorowa, z brukiem, czyli tzw. kocimi łbami, chodnikami wyłożonymi wielkimi płytami granitowymi i samochodami przejeżdżającymi na przemian z wozami konnymi, bryczkami i traktorami. Ach ta Inowrocławska, jej kolorystyka podwórzy i boczne uliczki pełne dzieciarni. Dziewczęta szalały na skakankach zrobionych ze sznurów do wieszania prania. Skocznie przebierając nóżkami bawiły się w klasy, zgrabnie wyrysowane na chodnikach. Natomiast chłopcy, okupowali stopnie kamiennych schodów przydomowych, używając ich, jako boiska do cymbergaja i dmuchanego, a także, jako stolika do gry w karty, pośród którymi dominowały: bośka, macao, wojna, Piotruś oraz tysiąc. Grano w piłkę nożną i w scyzoryk, ale spośród wszystkich gier królowały: piczka i palant. 

Kiedy nieco podrośliśmy, mając większą siłę uderzenia, przenieśliśmy się z palantem na Rynek, pod ewangelicki kościół. I niemniej ciekawa zabawa, która dominowała przez całą wiosnę i była niejako oznaką zbliżającego się lata, to puszczanie bąka na chodniku, a jak wylali asfalt to na nim. Ruch samochodowy był wówczas bardzo mały, w mieście były zaledwie 4 taksówki (Frelek, Turek, Wziętek i Zaród), karetka pogotowia, kilka ciągników w POM-ie i geesie, a resztę komunikacyjno-transportową stanowił tabor konny - można było bawić się nawet na jezdni.

Lata 30. XX w. - ul. Inowrocławska z lotu ptaka

Gdy któryś z chłopców miał starą, pozbawioną szprych, felgę od roweru, ten dopiero był paniskiem. Napędzając ją krótkim patykiem, ganiał z nią uliczkami miasta, robiąc przy tym hałas i rumor niemiłosierny. Za nim biegła wataha podwórkowych brudasów, wydając przy tym dźwięki podobne do pracy motoru. Wyróżnieniem dla najgłośniej warczących był moment, kiedy panisko, choćby na chwilę przekazał jemu patyk i ster nad felgą.  

A kiedy przychodziły wakacje letnie, jednym rowerem, w kilkoro z podwórza, gnaliśmy do miejscowego Sain Tropez, czyli do Łąkiego, by tam nad czyściutkim wówczas jeziorem i w okolicznych lasach hasać codziennie do godzin wieczornych. Rozrywką jesienną było palenie gary (ogniska z łęcin ziemniaczanych) na Cestryjewie i Seperokach. Kiedy uzyskało się odpowiednią ilość żaru, zagrzebywało się w nim ziemniaki i czekało, aż się upieką, bajając przy tym różne niestworzone rzeczy. Zimą, a zimy były wówczas o ho - ho, nie takie jak obecnie, ruszaliśmy w miasto oczekując na sanie konne. Gdy takowe przejeżdżały, dawaj, zaczepialiśmy za nimi swoje i hen za miasto. Miejscem wspólnych zimowych zabaw był południowy stok wzgórza klasztornego, który zamieniał się w tor saneczkowy oraz stawy w parku na Klasztornym. Na nich, niekiedy tylko na jednej łyżwie, bo drugą miał inny z braci, grywaliśmy w niezwykle popularnego hocheja (hokeja). Pamiętam, jak jednego roku, na godzinę przed kolędą, starszy brat Wojciech wpadł w przerębel. Kiedy się wydostał, był cały mokry. Szczękając zębami, przebiegł całe miasto, z Klasztornego na Inowrocławską i w domu szybko przebrał się ze zamarzających ciuchów. Przyjęliśmy księdza, i nic. Na drugi dzień wisiała mu jeno gluba u nosa, która tak właściwie, to była nieco dłuższa od tej codziennej, gdyż jemu zawsze coś u nosa wisiało.

Rok 1997.

Przechodząc do meritum sprawy, zacznijmy od dziejów najdawniejszych ul. Inowrocławskiej. Na planie Grützmachera z lat 1827/1828 zaznaczona została ona w kształcie takim, jaki przetrwał do naszych czasów. Jak wówczas Rynek i ul. Kościelna stanowiły zabudowę zwartą, tak przy ul. Inowrocławskiej znajdowały się tylko posesje wolno stojące. Niewątpliwie pierwotne wytyczenie tejże ulicy nastąpiło w tym samym czasie, co Rynku i innych przyległych do niego ulic, to jest na przełomie XIV i XV w. Wówczas stanowiła ona odcinek traktu do Sławska Małego i Kruszwicy, przypomnę, że do Inowrocławia wiódł trakt biegnący dzisiejszą ul. Michelsona w kierunku na Ciechrz. Jej pierwotna zwyczajowa nazwa zapewne związana była z jej kierunkiem i zwano ją na początku ul. Sławską. W dokumencie z 10 listopada 1764 r. nadającym miastu Strzelnu nowy przywilej w miejsce utraconego w pożarze, ulica została nazwana ulicą Kruszwicki (Kruszwicką). Wymieniona została obok Rynku, Świętoduski, Cestrejewa, Cegiełki i ul. Młyńskiej, stanowiących najstarszą grupę nazewniczą dla ulic miejskich. Jak wynika z tegoż dokumentu, mieszczanie posiadający przy niej domy zaliczeni zostali do uprzywilejowanych w kolejności, jak i samej, produkcji piwa. Nieruchomości usytuowane przy tejże ulicy były budowlami solidnymi i krytymi gontem, tarcicą lub darnią, gdyż tak stanowiło nadane wówczas prawo budowlane i przeciwpożarowe.

W latach dwudziestych XIX w. przy ul. Kruszwickiej znajdowało się 15 posesji, których, liczba wzrosła do 22 pod koniec tegoż stulecia. Po wybudowaniu u zbiegu ulic Inowrocławskiej i Lipowej budynku magistrackiego i stacji pocztowej, ulica zaczęła podnosić swoją rangę. Do rangi ulicy głównej, podniesiona została ona po zbudowaniu w latach 1846-1856 nowej szosy łączącej Poznań z Toruniem, a której wybrukowany odcinek przebiegał tą że ulicą, nazwaną wówczas Pocztową, z niemieckiego Poststrasse. Na początku lat dwudziestych XX w. zmieniono jej nazwę na ul. Inowrocławską, a miało to związek z wcześniejszym przeniesieniem siedziby poczty na ul. Świętego Ducha. Okupant niemiecki nadał jej od 1 października 1939 r. nazwę Fonstmeiste Strasse. Po wojnie powrócono do nazwy, Inowrocławska i tak już pozostało.

Foto współczesne: Heliodor Ruciński


piątek, 23 października 2020

Prof. Jan Hanasz (1934-2020)

18 października 2020 r. zmarł prof. Jan Hanasz. Korzeniami rodzinnymi związany był z naszym miastem, potomek strzelnian, z którego wywodzi się wiele znakomitości zasłużonych dla Strzelna, regionu i Ojczyzny. Był polskim astronomem, działaczem opozycji demokratycznej w PRL, członkiem Kapituły Fundacji Polcul, honorowym obywatelem Torunia, znaną postacią w kręgach miłośników Strzelna. Obszerne dzieje rodu Hanaszów z wątkami biograficznymi o prof. Janie opisał najstarszy z rodzeństwa Marian w wydanej w 2017 r. książce Rodzina ze Strzelna. Od niego też dowiedziałem się o śmierci młodszego brata.

W opowieści o rodzinie Marian Hanasz przybliżył jej dzieje wplatając je w dzieje miasta, regionu, a także w dzieje powszechne. Zaczął od współczesności od rozdziału zatytułowanego Haker i opowieści o bracie Janie, działaczu opozycji demokratycznej, współtwórcy podziemnego Radia i Telewizji „Solidarność”. Prof. Wojciech Polak w biogramie o prof. Janie Hanaszu tak napisał: Zaangażowanie Jana Hanasza w walkę o niepodległość i prawa człowieka wynikało z zakorzenionego w nim głębokiego chrześcijańskiego imperatywu działania dla dobra wspólnego. Profesor uważał że zwłaszcza w czasach trudnych należy nie szczędzić wysiłku i być gotowym na poświęcenie. 

Jan Hanasz, urodził się 29 lipca 1934 r. w Poznaniu jako syn strzelnianina lekarza Bolesława i Heleny z domu Ławicka. W 1955 r. ukończył studia astronomiczne na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu. W latach 1955-1994 był pracownikiem naukowym Zakładu Astronomii PAN (od 1976 Centrum Astronomiczne im. Mikołaja Kopernika PAN) w Toruniu. W 1981 r. został doktorem habilitowanym i kierownikiem Pracowni Astrofizyki Centrum Astronomicznego im. Mikołaja Kopernika PAN. W międzyczasie w latach 1964-1966 był stypendystą Wydziału Astrofizyki CSIRO w Sydney w Australii. W latach 70. szefował pierwszemu polskiemu eksperymentowi kosmicznemu na satelicie Interkosmos-Kopernik 500.

Dom Hanaszów - obecnie Dudków

Od września 1980 r. był członkiem „Solidarności”. Swoją aktywność w szeregach związkowych wzmógł wraz z wprowadzeniem stanu wojennego. Po 13 grudnia 1981 r. uczestniczył w akcji ukrywania sprzętu poligraficznego. Był współzałożycielem podziemnego pisma „Toruński Informator Solidarności” - organizował druk i kolportaż. Od maja 1982 r. przewodniczył podziemnej grupie kierowniczej Regionu Toruńskiego „Solidarności”, a w latach 1983-1984 przewodniczył Regionalnemu Komitetowi Wykonawczego Toruń. Był współorganizatorem podziemnego Radia i TV „Solidarność” w Toruniu, 14 i 26 września 1985 (wespół z Zygmuntem Turłą, Piotrem Łukaszewskim, Grzegorzem Drozdowskim i Leszkiem Zaleskim) emitował hasła wzywające do bojkotu wyborów na wizji TVP1. Aresztowany podczas 2. emisji, 20 stycznia 1986 r. został skazany na 1,5 roku więzienia w zawieszeniu na 3 lata. Po wyjściu z aresztu został przeniesiony na niższe stanowisko pracy i pozbawiony możliwości wyjazdów za granicę. W latach 1986-1989 współpracował z Diecezjalnym Ośrodkiem Charytatywno-Społecznym. W tym samym czasie (1987 r.) organizował seryjną produkcję nadajników do emitowania haseł na wizji TV, którą przerwano po rewizji SB na Wydziale Fizyki Uniwersytetu Gdańskiego i konfiskacie sprzętu.

W 1989 r. został przywrócony na stanowisko kierownika Pracowni Astrofizyki. Od 1994 r. był pracownikiem Centrum Badań Kosmicznych PAN w Toruniu. Na niwie społecznej aktywnie działał w Kapitule Fundacji Polcul. W 2007 r. uzyskał tytuł profesora. Dnia 12 grudnia 2009 r. prezydent Lech Kaczyński odznaczył Jana Hanasza Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Grobowiec rodzinny Hanaszów w Strzelnie

Pogrzeb śp. prof. Jana Hanasza odbędzie się w sobotę 24 października 2020 r. w Strzelnie. Msza Św. pogrzebowa o godz. 12:00 w kościele parafialnym pw. Świętej Trójcy, a następnie o godz. 13:00 pogrzeb na Starym Cmentarzu przy ul. Kolejowej.

piątek, 16 października 2020

Oczko, czyli o albumie Strzelno to wielka rzecz


Minęły trzy tygodnie od chwili ukazania się mojej 21. książki (przysłowiowe oczko), a ja nie miałem czasu by o niej napisać. Krótką informację zamieściłem na Facebooku i to wszystko. Przyczyną tego był kompletny brak czasu, by w spokoju siąść i coś o swojej pracy skreślić. W tempie błyskawicy musiałem przygotować Walne Zebranie TMMS-u, nagrać płytę promocyjną albumu, która dzięki Bogu wypełniła pustkę mojej nieobecności podczas kilku spotkań promocyjnych oraz zrealizować dawno już temu zaplanowane wyjazdy i spotkania. Do tego wszystkiego rosnąca fala pandemii, obostrzenia i ograniczenia z niej wynikające, ciągłe telefony…, pytania na messengerze, pukania do drzwi… Liczba pytań przekracza możliwości przerobowe nawet kilkuosobowego sekretariatu. Wybaczcie, że nie odpowiedziałem na wiele pytań, że kierowałem do wydawcy, etc. W tym całym zalewie zauważyłem, że pytający nie doczytywali do końca moich tekstów, w których wyjaśniałem, że ja napisałem i nigdy dystrybucją moich książek nie zajmowałem się.     

Album Strzelno to wielka rzecz rozszedł się jak przysłowiowe ciepłe bułeczki. W trakcie przygotowywania wydawnictwa podświadomość podpowiadała nam, że nakład jest stosunkowo niski i rozejdzie się lotem błyskawicy, tym bardziej, że nie znajdzie się on w obiegu handlowym, a będzie rozdawany bezpłatnie. Nie wyszedł on jeszcze z drukarni, a my pisaliśmy, że najprawdopodobniej wydawca w krótkim czasie wznowi nakład i przystąpi do drugiego wydania. I stało się, nasze krakania ziściły się, po niedzielnej promocji burmistrz Dariusz Chudziński napisał na fejsie:

Ten album to prezent dla nas wszystkich. Po jutrzejszym spotkaniu z seniorami zostanie 50 egzemplarzy z 500. Warto było.

Natomiast starosta Marian Mikołajczak spuentował to niedzielne wydarzenie słowami:

Już dawno żadna impreza kulturalna w Strzelnie nie zgromadziła tyle osób, co wczorajsza promocja pięknego albumu „Strzelno to wielka rzecz”, jaka miała miejsce w naszej świątyni. Publikacja zawiera kilkaset, często unikalnych, zdjęć i reprodukcji pocztówek, poświęconych Strzelnu oraz naszym wioskom sołeckim. Album przygotował zespół społeczników pod kierunkiem regionalisty i autora kilkunastu już książek Mariana Przybylskiego…

 

Od powrotu z Poznaniu, dokąd udałem się w piątek, jestem w domowym izolatorium. Dopadło mnie, a następnie małżonkę przeziębienie. Nie opuszczamy domostwa, a artykuły pierwszej potrzeby dostarczają nam pod drzwi mieszkania wnuki, Waldemar i Dawid - kochani synkowie, wystarczy przedzwonić, a oni w mig przynoszą z miasta… Pomoc zaoferował również przyjaciel Jan, współautor albumu… Choć nadal jestem chory wstawiam nowe artykuły na bloga, a dzisiaj wcześnie z rana zasiadłem do skreślenia tych kilkunastu zdań o albumie, gdyż i wczoraj znowu wiele telefonów, emaili… W Mogilnie podczas promocji było losowanie…

 

No niestety, nikt nie przewidział takiego popytu. Ciekaw jestem, gdyby ten album był w obiegu handlowym i kosztowałby ok. 70 złotych, czy równie miałby takie wzięcie? Niemniej jednak musimy wszystko zrobić, by wznowić wydanie albumu Strzelno to wielka rzecz. Wydawca Stowarzyszenie ECCE HOMO przy wsparciu burmistrza Dariusza Chudzińskiego zapewne po złapaniu głębokiego oddechu przystąpi do prac, których efektem będzie znalezienie nowych źródeł sfinansowania wydawnictwa. Czytając wiele wpisów na portalach społecznościowych nie sposób nie zauważyć radosnych peanów kierowanych pod adresem autora i jego zespołu. Zatem pozwólcie, że przypomnę iż:

Pomysł na wydanie albumu padł z usta burmistrza Dariusza Chudzińskiego. Realizacji dzieła podjęła się grupa miłośników Strzelna: Marian Przybylski, Heliodor Ruciński, Jan Szarek, Irena Rymaszewska i Paweł Kaczorowski z Nadleśnictwa Miradz. Wydawcą jest Stowarzyszenie ECCE HOMO, które również zajmowało się dystrybucją albumu, a któremu prezesuje Lidia Chudzińska. Album został wzbogacony o płytę CD z filmem promującym wydawnictwo oraz wydrukowany przez Drukarnię POZKAL w Inowrocławiu, gdzie osobiście całością zajął się nasz wypróbowany przyjaciel Waldemar - Waldek Buszkiewicz.

Dziękuję wszystkim, którzy pomogli w realizacji dzieła, a których wymieniłem w stopce wydawniczej…

Dziękuję!

  

środa, 14 października 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 104 Ulica Kościelna - cz. 14


 Kiedy przed jedenastoma laty przystępowałem do opisywania ostatniej kamienicy przy ul. Kościelnej moja wiedza o niej zamykała się w czterech zdaniach. Zdobyte w międzyczasie informacje pozwalają mi dzisiaj przybliżyć historię tego domostwa szerzej. Oznaczona numerem 2, a dawniej policyjnym 18 nie wyróżnia się jakimiś szczególnymi cechami, które mogłyby przykuć uwagę spacerowicza. Podobnie jak większość kamienic w mieście i ta jest podpiwniczona, jednopiętrowa z elewacją pięcioosiową o skromnych cechach eklektycznych. Wyróżnia ją pięć oculusów w części strychowej. Kondygnacje rozdziela gzyms, który wskazuje granicę użytkowego parteru i mieszkalnego piętra. Okna piętra w skromnych portalach wieńczą belkowe nadokienniki. Szczyt elewacji zamyka drewniany gzyms wsparty na stiukowych konsolach. Całość nakryta jest jednospadowym drewnianym dachem papowym. Od strony zachodniej do kamienicy przyklejona jest długa oficyna, a za nią budynek gospodarczy.

Właścicielami kamienicy była kupiecka rodzina Abrahamów, którzy wystawili ją na przełomie XIX i XX w. Byli to bogaci Żydzi, których w połowie XIX w. znajdujemy wśród najbogatszych strzeleńskich kupców. Później ich status majątkowy nieco spadł. Powinowaci byli poprzez związki małżeńskie córek z Mendelami i Levymi. W 1903 r. kamienicę dzierżył kupiec Kasper Abraham. Przed 1905 r. zamieszkał tutaj Ignacy Jasiński, kupiec i hodowca psów myśliwskich. Pochodził on z Pomorza, z Kociewia. Jego rodzicami byli Ignacy senior i Marianna z domu Chmielecka. Ignacy urodził się w 1880 r. w miejscowości Czarnylas koło Parczewa. Miał on jedenaścioro rodzeństwa. Po ukończeniu nauki szkolnej i odbyciu praktyki kupieckiej osiadł na Kujawach w Strzelnie. Tutaj poślubił Mariannę Konkiewicz, córkę Antoniego i Korduli z Langów. Małżonkowie mieli czwórkę dzieci, m.in. Zenona, późniejszego nauczyciela w Liceum Ogólnokształcącym w Strzelnie i Technikum Ekonomicznym w Mogilnie. Szwagrem Ignacego był dr Roman Konkiewicz.

W maju 1905 r. Ignacy Jasiński wydzierżawił od Kaspra Abrahama jeden z lokali handlowych przy ul. Kościelnej 2 oraz mieszkanie i tutaj wraz ze swoją rodziną zamieszkał. Zaraz też ogłosił się w prasie poznańskiej, że prowadzi tutaj skład bławatów i towarów krótkich. Zachęcając do odwiedzin swojego sklepu oferował tylko dobry towar, który przy znikomej marży w stosunku do konkurencji był towarem tanim. Z innej reklamy z 1909 r. dowiadujemy się, że parał się on również hodowlą i handlem kanarkami „Seiferta“. Jasiński jednakże najbardziej znanym i rozpoznawalnym został dzięki łowiectwu i hodowli psów myśliwskich. W latach międzywojennych Jasiński nabył kamienicę od Abrahamów i stał się jej właścicielem. W ogrodzie na tyłach posesji prowadził małą przydomową pasiekę.

W 1921 r. wszedł w skład grupy założycielskiej Towarzystwa Myśliwych w Strzelnie. W składzie zarządu pełnił funkcję sekretarza. Pan sekretarz parał się hodowlą i układaniem psów myśliwskich. Był uznanym hodowcą, specjalizującym się w hodowli wyżłów szorstkowłosych, seterów i pointerów. Wiele jego psów uczestniczyło w pokazach i konkursów. Nosiły one rozpoznawalne imiona i wabiły się np.: Mars Znad Gopła, Lotta Znad Gopła, Murza Znad Gopła. Wystawiał nawet na słynnej Powszechnej Wystawie Krajowej w Poznaniu w 1929 r. Tam zaprezentował pointera – dwulatkę sukę Corę Znad Gopła oraz wyżły: dwulatka psa Boya Znad Gopła, roczną sukę Irę Znad Gopła, pięciolatkę sukę Irę I Znad Gopła, dwulatkę sukę Ledę z Tannoszyna. Nadto setery: dwulatka psa Arieto i roczną sukę Korę. Na tej samej wystawie prezentowali również swoje psy: Walenty Przybyła leśniczy z Kurzebieli wyżła dwulatka psa Reja; Bolesław Gramowski leśniczy z prywatnego lasu z Wymysłowic trzy wyżły roczniaki Odlina z Bukowej Góry, Otella z Bukowej Góry i Inga z Bukowej Góry oraz Bronisław Siwiński z Mniszków trzyletniego setera Okszena. Strzeleńskie Towarzystwo Myśliwych znalazło się, jako jedne z pierwszych w 1922 r. w składzie Polskiego Związku Myśliwych w Poznaniu, któremu przewodził Wielki Łowczy Władysław Janta-Połczyński.

Ignacy Jasiński był korespondentem organu prasowego PZM w Poznaniu „Łowiectwo Polskie”. Jak czytamy w jednej z informacji przekazanej przez Jasińskiego: W początku listopada 1922 r. ubito podczas polowania na zające z naganką w majętności Jeziorki [należącej do Niemca Rudolfa Dehnke] pod Strzelnem białego lisa. Będąc właśnie w moim rewirze, widziałem owego lisa w kotle i następnie na rozkładzie, łapy i uszy były brązowo czarne, a gdy się futro rozdmuchało, widziało się ciemną krótką wełnę na spodzie. Inną pasją pana Ignacego było członkostwo w strzeleńskim Bractwie Strzeleckim (Kurkowym). 1 czerwca 1925 r. urządzało Bractwo strzelanie o premie, a dnia następnego 2 czerwca strzelanie do tarczy królewskiej. Królem kurkowym został Ignacy Kramarczyk, dentysta, pierwszym rycerzem Benedykciński, drugim Ignacy Jasiński.

Ignacy Jasiński zmarł w wieku 50 lat w 1930 r. w Strzelnie.

 

W kamienicy Jasińskich działalność gospodarczą i handlową prowadził również szewc Jan Pruss. Od Jasińskich, w latach 70. XX w. budynek nabył Henryk Banaszak. Tutaj znajdował się sklep odzieżowy PSS „Społem", a później placówka WPHW z Bydgoszczy Oddział Inowrocław - sklep radiowo telewizyjny. Po 1989 r. królowała w nim wielokrotnie zmieniająca właściciela branża odzieżowa, zaś z drugiej strony wejścia głównego zakład fryzjerski, a po nim Studio Urody i Solarium.

I tak oto zakończyliśmy spacerek ulicą Kościelną. Czy był ciekawy? Oceńcie sami… Już niebawem przejdziemy na ulicę Inowrocławską. 

czwartek, 8 października 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 103 Ulica Kościelna - cz. 13

Rok 1966. Ulica Kościelna w dniu nawiedzenia parafii przez relikwie św. Wojciecha

 Przed nami dwie ostatnie kamieniczki przy ul. Kościelnej nr 4 i 2, dawniej posiadające tzw. numery policyjne 17 i 18. Pierwsza z nich należała do niemieckiej rodziny Melzerów. Zamieszkali oni w Strzelnie w drugiej połowie XIX w., a byli to małżonkowie Joseph i Anna z domu Morawietz. Nabyli oni posesję przy ul. Kościelnej i prowadzili w niej działalność gastronomiczną. Po nich interes przejął syn Paul z żoną Julianną Klarą z domu Tamm. Usytuowanie lokalu i przedsiębiorczość właścicieli sprawiły, że z początkiem XX w. wystawili oni nową kamienicę, w której kontynuowali działalność gospodarczą, tym razem pod nazwą „Restauracja“. Na początku lat 20 XX w. restaurację prowadził zięć Melzerów, Richter, który wkrótce kamienicę sprzedał Polakowi Janowi Januszakowi.  

Przed restauracją Melzerów. Na całej długości parteru nad wejściami do lokalu i korytarza widniał szyld Paul Melzer Restaurant

 Przyglądając się budynkowi i porównując jej elewację ze starymi zdjęciami zauważamy, że w jej wyglądzie nic się nie zmieniło, jedynie kolory wypłowiały. Jest to budowla dwupiętrowa, czteroosiowa z parterem pełniącym funkcję użytkową. Ściana frontowa swym stylem nawiązuje do eklektyzmu i posiada skromne cechy klasycystyczne. W części parterowej zachowały się oryginalne drzwi wejściowe do lokalu handlowego i do korytarza. Boki parteru są silnie boniowane, a filary między otworami drzwiowymi i okiennymi zarówno na parterze, jak i pierwszym piętrze wypełnione są prostymi pozbawionymi ozdób pilastrami. Poszczególne kondygnacje rozdzielają gzymsy, a pod parami okien drugiego piętra płyciny podokienne wypełniają potrójne stiukowe girlandy w formie festonów. Górę kamienicy wieńczy drewniany gzyms spoczywający na stiukowych konsolach. W części wschodniej podwórza do budynku przyczepiona jest długa oficyna, która pełniła rolę użytkową. Całość nakryta jest dachami papowymi.

 

To tutaj w podwórzu, w oficynie mieściła się w latach 1925-1939 słynna drukarnia Franciszka Gilewskiego, miejscowego drukarza, wydawcy i redaktora. Jego rodzicami byli Józef i Teofila z domu Flenz, wdowa po Słowińskim. Gilewski był członkiem Bractwa Kurkowego oraz Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Strzelnie. Drukarnię przy ul. Kościelnej prowadził od 1925 r., wydając m.in.: „Orędownik Urzędowy na Powiat Strzeliński“, dziennik „Nadgoplanin“ i dziennik „Gazeta Mogileńska“. Stąd wyszła drukiem książeczka ks. Ignacego Czechowskiego Historia kościołów strzelińskich (1929) i wiele innych druków okazjonalnych. W jego drukarni zatrudniony był jako introligator francuz Louis Sivan z Marsylii. Był on jego krewnym, ożenionym z siostrą (z pierwszego małżeństwa matki) Wiktorią Słowińską. W trakcie zatrudnienia Gilewski skierował szwagra Sivana na kurs fotograficzny, po którym Louis usamodzielnił się i otworzył własne atelier fotograficzne (o Sivanie będzie w jednym z kolejnych artykułów).

Ministranci Strzelno 1938. Telesfor Januszak w spodenkach z szelkami. Syn kościelnego Stanisław Szmatuła kierowca ks. Czechowskiego, ks. Konrad Wilhelmi

Z posesją tą związany jest Telesfor Januszak, syn właściciela kamienicy. Urodził się 3 grudnia 1926 r. i poświęcił wiele lat na banie dziejów Strzelna. Jako młody człowiek wstąpił do jednego z polskich zakonów, który w późniejszych latach opuścił i zamieszkał w Bielsku Białej. W Strzelnie odwiedzał siostrę i utrzymywał ścisły kontakt z ks. prob. Józefem Jabłońskim. W 1966 r. walnie przyczynił się do utworzenia Milenijnego muzeum parafialnego, które funkcjonowało w latach 1966-1980 pod nazwą Muzeum Parafialne im. św. Wojciecha w Strzelnie. W końcowych latach swego funkcjonowania popadło ono w zapomnienie. Posiadało stałą, nie zmienianą przez lata ekspozycję i zlokalizowane było w zachodniej części obecnego muzeum - w pierwszej sali przy portalu północnym. Na zlecenie ks. prob. Józefa Jabłońskiego Januszak podjął się opracowania Kroniki  1000-letnich dziejów Parafii Strzelno upamiętniającej wielki jubileusz - Milenium Chrztu Polski. W latach 1967-1969 wykonał on benedyktyńską pracę - wielotomowe dzieło, które w maszynopisie znajduje się w bibliotece parafialnej (8 tomów). Od tego czasu podpisując korespondencję nazywał się kronikarzem parafialnym Strzelna.

Plan Muzeum Parafialnego im. św. Wojciecha w Strzelnie, funkcjonującego w latach 1966-1980

Plan proponowanego muzeum miejskiego przy ul. Kościelnej 4

 W 1994 r. nawiązał kontakt z władzami miasta Strzelna z propozycją udostępnienia kopii kroniki parafialnej, którą miał w swojej dyspozycji. Niestety, pomysł ten nie trafił na podatny grunt. W 1996 r. ponownie zwrócił się do władz z propozycją utworzenia w oficynie rodzinnej kamienicy miejskiego muzeum historycznego. Niestety, pomysł ten nie znalazł wówczas poklasku u włodarzy. Kilkakrotnie spotkałem się z nim, wymieniając się wiedzą o naszym mieście. W owym czasie podjął się opracowania encyklopedii miasta Strzelna, której nadał tytuł Świat historyczny Strzelna i w związku z tym zwrócił się z apelem do mieszkańców z apelem o wsparcie merytoryczne w tym dziele. Nadto opracowywał w formie popularnej książkę Strzelno wiekami mówi.

Strony tytułowe planowanych przez Telesfora Januszaka i przez niego opracowanych publikacji o Strzelnie

 Telesfor Januszak zmarł 3 stycznia 2018 r. i spoczął na cmentarzu parafii Św. Franciszka w Bielsku Białej - Wapienicy. Kamienica pozostaje w rękach rodziny Januszaków. Od lat prowadzony jest tutaj sklep w branży spożywczej prywatnej strzeleńskiej firmy „Zgoda“.

poniedziałek, 5 października 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 102 Ulica Kościelna - cz. 12

Lord Kanclerz Farrer baron Herschell. Jego ojciec tutaj się urodził...

Zbliżając się do rynku stajemy przy kolejnej kamieniczce, której przed laty właścicielem był krawiec, Żyd Herman Hirsch. Widać po froncie, że ostatnimi lat była tylko eksploatowana. Niegdyś jej piękna elewacja zewnętrzna mogła budzić zachwyt, a dzisiaj jeno woła o pomstę do nieba. Prawa strona domostwa z bliżej nieznanych przyczyn przysiadła, tynki odpadają, a przecież wystarczyłoby…

Od zakończenia wojny dom znajduje się w administracji ZGKiM, czynsze mizerne i z czego tu remontować. Ale koniec utyskiwania i przejdźmy do opowieści o tym miejscu, bo jest niezwykle ciekawa i swą doniosłością zasługuje na uwagę, a to z racji, że bardzo dawno temu w domu, który wcześniej w tym miejscu stał urodził się ojciec Lorda Kanclerza Wielkiej Brytanii. Może ten fakt sprawi, że… Dopowiem - warto wykorzystywać takie informacje, które poprzez dobre wykorzystanie mogą bardziej rozsławić nasz gród kujawski.

 

Ale zanim przejdziemy do wątku związanego z lordem kanclerzem opowiem o samej kamienicy. Wystawiona została ona na początku XX w. przez miejscowego krawca pochodzenia żydowskiego Hermana Hirscha. Budowla jest piętrowa, pięcioosiowa, z poddaszem nakrytym dachem papowym. Została wystawiona w stylu eklektycznym. Pater był użytkowy z dwoma lokalami handlowymi, z silnym boniowaniem pomiędzy otworami witryn wystawowych i centralnie umieszczonymi drzwiami. Kondygnacje rozdzielają gzymsy, a okna piętra pilastry z głowicami korynckimi., na których spoczywają gładkie fryzy z frontonami wieńczące otwory okienne, o cechach sans retoure nad skrajnymi parami okien i półokrągły nad oknem środkowym. Pod parapetami wnęki podokienne, dwie jednolite - bliźniacze pod parami okien bocznych oraz mniejsza pod oknem środkowym. Fasadę wieńczy drewniany gzyms spoczywający na stiukowych wspornikach. Pod gzymsem znajdują się trzy pary prostokątnych okienek strychowych. Od strony podwórza do kamienicy przyklejone są dwie boczne oficyny.

 

Przed Hermanem posesję wraz z zabudowaniami dzierżyli jego ojciec Moses i matka Zerel z domu Cohn. Po ożenieniu się w 1886 r. syna Cohnów z kuzynką Ernestiną Warschauer, córką Abrahama i Friederiki z domu Cohn, posesja przeszła w ręce młodych Hirschów. Z Księgi adresowej z 1903 r. i wykazu mieszkańców z 1910 r. dowiadujemy się, że mieszkał tutaj mistrz szewski Franciszek Wesołowski, członek stowarzyszenia „Straż“. Prowadził on tutaj warsztat szewski ze składem obuwia. Z tych samych źródeł czerpiemy informację, ze mieszkał tutaj Józef Grabias parający się produkcją i handlem piwem. W latach międzywojennych był kupcem zbożowym i mieszkał przy Rynku 9. W okresie PRL-u mieściło się tutaj biuro Cukrowni Kruszwica, w którym urzędowali przedstawiciele tegoż przedsiębiorstwa, kontraktujący buraki cukrowe na obszarze gminy Strzelno i Jeziora Wielkie. W roku 1981 miała tu swoją siedzibę strzeleńska Miejsko-Gminna Komisja Międzyzakładowa NSZZ „Solidarność", która koordynowała poczynaniami poszczególnych Komisji Zakładowych i była organem przedstawicielskim w prowadzeniu negocjacji z miejscowymi władzami politycznymi i samorządowymi. Obecnie Dom znajduje się w administracji gminnej i w całości spełnia funkcje mieszkaniowe.

 

Z dużym prawdopodobieństwem na długo przed Hirschami właśnie ta parcela była własnością Rabbiego Hillela i jego zięcia Judah Herschella. Podobieństwo pisowni może sugerować, że nazwisko Hirsch (z niem. Jeleń) podobne jest nazwisku Herschell. Niestety, nie mają one ze sobą nic wspólnego. Sugestię tę możemy wywnioskować z wydarzenia jakie miało miejsce w Strzelnie w 1807 r. Związane ono było ze strzeleńskim rabinem Rabbi Hillelem, który w mieście naszym zamieszkał po 1775 r. Urodził się on ok. 1740 r. i miał córkę Ghetal ur. ok. 1780 r., a zmarłą w 1828 r. w Strzelnie. Ghetal poślubiła w 1801 r. Judah Herschella, miejscowego browarnika i destylatora. Jej mąż urodził się w 1777 r. w Toruniu i w Strzelnie zamieszkał przed 1800 r. Małżonkowie mieli dziewięcioro dzieci: Jesia (1802-), Miriam (1805-), Haim (1807-1864), Auguste (1813-), John Francis (1817-1866), Joseph (1817-1842), Louis (1823-1890), David Abraham (1824-1904), Victor (1825-1865).

 

To z tego rodu wywodził się Haim Herschell, który później, po przejściu na łono kościoła anglikańskiego przybrał imię Ridley.

Otóż Haim (Ridley) urodził się we wtorek 7 kwietnia 1807 r. w Strzelnie i był wnukiem miejscowego rabina Rabbi Hillela, a przede wszystkim synem jego córki Ghetal i jej męża Judah Herschella, miejscowego browarnika i destylatora. Ridley to angielskie imię, które nasz bohater nosił obok żydowskiego imienia Haim. Ów Żyd strzeleński po latach wyemigrował do Wielkiej Brytanii i przeszedł na chrześcijaństwo, na łono Kościoła Anglikańskiego, stając się z czasem jego czołową postacią. Jego synem był Farrer Herschell, brytyjski prawnik i polityk, członek Partii Liberalnej, minister w rządach Williama Ewarta Gladstonea i lorda Roseberyego. W 1886 r. otrzymał tytuł 1. barona Herschell i zasiadł w izbie lordów. Równocześnie z tytułem parowskim Herschell otrzymał stanowisko Lorda Wielkiego Kanclerza Wielkiej Brytanii, piastując w latach 1886 i 1892-1895 jeden z najstarszych i najbardziej prestiżowych urzędów w Wielkiej Brytanii.

Wizyta Hendersonów - w romańskiej kawiarence. Pierwszy od lewej Anglik Geoffrey Henderson, Marian i Marcin Przybylscy, Sławomir Tarczewski, Jerzy Białecki i w środku Carole Henderson
Wizyta Hendersonów - zwiedzanie bazyliki
Wizyta Hendersonów - w kaplicy NSPJ
Wizyta Hendersonów - w bazylice
Wizyta Hendersonów - w skarbcu
Wizyta Hendersonów - w skarbcu nad kaplicą św. Barbart

Okres jego pobytu w Strzelnie opisał Anglik Geoffrey Henderson. Otóż 11 listopada 2009 r. pisarz odwiedził po raz drugi Strzelno. Pierwszą podróż, Geoffrey wraz z małżonką Carole, odbyli w 200-lecie urodzin Ridleya, w 2007 r., pisząc o nim biografię. Wówczas sami błąkali się po mieście szukając śladów po naszym bohaterze i jego przodkach. Niestety nie miał, kto się nimi zająć. Tym razem trafili na przyjazny grunt. Syn mój Marcin Przybylski trafił na angielską publikację ALL LOVE - A Biograohy of Ridley Herschell i tą drogą zdobył wiedzę o rodzie Herschellów ze Strzelna, których przedstawiciel „zawojował“ Wyspami Brytyjskimi. Zaraz też nawiązał bliższe kontakty z samym autorem Geoffreyem Hendersonem.

Wizyta Hendersonów - zastanawianie się nad lokalizacją domostwa  Rabbiego Hillela
Wizyta Hendersonów - ul. Kościelna - w którym miejscu stał dom Rabbiego Hillela
Wizyta Hendersonów - to chyba ten trzeci dom za nami
Wizyta Hendersonów - na cmentarzu żydowskim
W wizycie gościom towarzyszyli Marcin Przybylski i Sławomir Tarczewski z TMMS-u, oboje znakomicie rozeznani w kulturze Strzelna, a do tego biegle władający językiem angielskim. Zaraz po uroczystościach patriotycznych i mszy św. dołączyłem również ja, wraz z dokumentalistą wydarzeń strzeleńskim, mistrzem obiektywu, Heliodorem Rucińskim. W międzyczasie grupę zasilił miejscowy twórca Jerzy Białecki, który gości obdarował jedną ze swych prac rzeźbiarskich. Zacni goście wręcz połykali przekazywaną przez nas wiedzę o tutejszej dziewiętnastowiecznej społeczności żydowskiej. Byli pełni podziwu i zachwytu dla zabytków strzeleńskich i ich znakomitej kondycji. Przeszliśmy miasto wszerz i wzdłuż odwiedzając niemalże wszystkie miejsca związane z mieszkającymi onegdaj w Strzelnie Żydami. W miarę snucia opowieści o przeszłości Strzelna małżonkowie Hendersonowie doszli do wniosku, iż zdobyta przez nich w trakcie wizyty wiedza, rozjaśniła ich obraz o Polsce i Polakach, a także innych nacjach żyjących pod pruskim zaborem. Sam Geoffrey pisząc biografię Herschella na każdym kroku zaznaczał, iż urodził się jego bohater w Strzelnie w Polsce pod pruskim zaborem.


Wizyta Hendersonów - w miejscu gdzie kiedyś stała synagoga

Wizyta Hendersonów - przed szkołą żydowską

Strzelno w 1807 r. 
Według wspomnień matki Herschella 

Polska - Kwiecień 1807 roku. Strzelno, znajdujące się pod zaborem pruskim, w tzw. kraju nadnoteckim, było miastem rodzinnym Rabbi Hillela, który miał córkę Ghetal. Ghetal była mężatką ożenioną przed 6 laty z Judah Herschellem. Młodzi małżonkowie mieli już córkę oraz dwóch synów i oczekiwali następnego, czwartego dziecka.   

Wczesną, jeszcze śnieżną wiosną 1807 roku, Napoleon wykończony kampanią przeciwko Prusom z Grande Armee, odpoczywał przed dalszym marszem na wschód. Jego polem walki był obszar Polski, rozdartej przez rozbiory. Nowo zdobyte przez Cesarza terytoria Prus, stały się częścią francuskiego imperium, niestety w przeciwieństwie do obietnic, jakimi karmiono Polaków, nie uczynił Napoleon Polski wolnym krajem. Imperator skoszarował swoją Wielką Armię w tzw. zimowych kwaterach. Elitarna kawaleria stała na posterunkach wzdłuż doliny Wisły od Torunia po Morze Bałtyckie. Małe miasteczko Strzelno stało się wówczas miastem garnizonowym. Francuzi zamienili kościoły św. Prokopa, św. Krzyża i św. Ducha na stajnie dla koni, a sami rozlokowali się na kwaterach w mieście. Oficerowie zamieszkali w dworze prepozyta norbertańskiego. 

Wtedy właśnie każdego dnia Rabbi Hillel przedzierał się przez ruchliwe ulice i przechodząc przez Rynek, starał się omijać konie i gapiących się francuskich żołnierzy. Rabbi był niepozornym człowiekiem z długą siwiejącą brodą, głowę miał nakrytą grubą futrzaną czapką i cały owinięty był płaszczem, który ochraniał go przed zimnem. Niezbyt interesowali go sami Prusacy, ani też Francuzi. Francuska inwazja i okupacja nie były niczym nadzwyczajnym zarówno dla niego, jak i jego ludzi w Strzelnie. Ale dla wielu były to dni grozy. Z tej to przyczyny wielu Żydów opuściło miasto. Chociaż działania wojenne toczyły się daleko, nie można było czuć się bezpiecznie. Wbrew restrykcjom grożącym tym, którzy opuszczą miasto, wielu uczyniło to, a w Strzelnie, pozostały jedynie cztery rodziny żydowskie. 

Rabbi przeżywał ważne chwile i w głowie nie było mu uciekać przed Francuzami. Jego kolejny wnuk miał się lada chwila urodzić, kto wie, może to on będzie dalej kontynuował tradycje rodzinne w kapłaństwie, lub też przejmie rodzinny biznes od swego ojca. Pytanie gdzie podziewał się mąż Ghetal, ojciec przyszłego dziecka, skoro opiekę nad ciężarną sprawował jej ojciec? Judah of Strzelno - (po ang.) - Juda ze Strzelna znany był w małej strzeleńskiej społeczności. Podobnie jak pokolenia jego przodków, był on browarnikiem i destylatorem. Kiedy miało nastąpić rozwiązanie, bardzo pilne interesy wezwały go do Warszawy. Wiadomo w początkach XIX wieku komunikacja była nader powolna, a do tego wojna spowodowała ograniczenia w podróżowaniu. Wynaleziony telegraf jeszcze tu nie trafił, podobnie kolej nie była jeszcze rozwinięta. Podróż była wielce utrudniona i trwała kilka dni, a szczególnie w okresie zimowym, czy podczas wiosennych roztopów. Kiepskie drogi zapakowane były żołnierzami i taborami. Wiosna tego roku przyszła dość późno. W 1807 Napoleon pisząc do Józefiny, opisywał, że pogoda jest tutaj 'paskudna'.

W tamtych dniach, pod nieobecność zięcia, Rabbi Hillel zmierzał do rodzinnego domu, gdzie córka jego, przykuta do łóżka, oczekiwała momentu porodu. Strzelnianie znali córkę rabina, Ghetal. Była ona filarem społeczności żydowskiej, kobietą do końca oddaną wierze swoich ojców. Kiedy wielu opuściło miasto, ona wraz z rodziną pozostała w Strzelnie, nie chcąc ryzykować utraty ciąży, która lada chwila miała się rozwiązać.

Pewnego dnia stacjonujący w mieście żołnierze francuscy rozpalili ognisko blisko domu rabina. Było ono bardzo blisko, a nawet za blisko domu, ciepło ognia dawało się odczuć w mieszkaniu, w tym czasie wystraszona poczynaniami żołnierzy Ghetal modliła się, cytując Psalm 46. Była ona pełna obaw, ponieważ stacjonujący żołnierze niczym się nie przejmowali, używając do woli. Wielką niewiadomą były ich poczynania, nie było do przewidzenia, co miało się wydarzyć, i to nie tylko Żydom, ale i pozostałym mieszkańcom Strzelna. Sporadyczne strzały z broni, dochodzące z oddali, były codziennością. Kto wie może ciężarna Ghetal żałowała, że nie znalazła się razem z mężem w Warszawie. Nikt nie był bezpieczny w odległych miejscach europejskiego teatru wojny. Ale nasza bohaterka, oddana modlitwie, poczuła ogromną ulgę. Miejscowa ludność nie wiedziała, co chcieli ci francuscy okupanci, czy ich kraj jest za mały dla nich? [Opis ten, podobnie jak poniższe fragmenty pochodzą ze wspomnień Ghetal, matki Ridleya Haima Herschella] 

Nagle, blisko domu Herschellów, rozległa się eksplozja, okno w pokoju, w którym leżała Ghetal zostało roztrzaskane, a szczątki jego spadły na ciężarną. Cały pokój, jak się wydawało, za chwile zawali się. Dym i kurz wypełniły wnętrze. Tynk poodpadał ze ścian, a cały dom, w chwili eksplozji, zadrżał u podstaw. Ghetal straciła przytomność. Rabin był przekonany, że przyszedł ich kres, że mogą zginąć lub zostać wygnani ze Strzelna. Wszystko jednak skończyło się na krzykach i przekleństwach żołnierzy znajdujących się na zewnątrz. Nie wiadomo czy wystrzelony pocisk był przypadkowym, czy też mogło być inaczej, przyczyn tego zdarzenia nie udało się ustalić. Ogień artyleryjski zawsze było słychać w oddali, nigdy jednak w mieście. Nikt nie śmiał pytać wówczas oficerów, ani żołnierzy o przyczyny tego zdarzenia. Matka Haima często wracała do tych wydarzeń, o czym wspominał jeden z jej synów. 

Na przekór wszystkiemu, co działo się w Strzelnie, dziecko urodziło się bezpiecznie we wtorek 7 kwietnia 1807 roku. Był to chłopiec trzeci syn w rodzinie browarnika Judaha Herschella. Sam Judah nie zdążył jeszcze powrócić do domu i matka sama wybrała dziecku imię Haim, co w języku hebrajskim oznacza - życie. Ważnym dla całej rodziny, a szczególnie dla Rabbiego Hillela, było obrzezanie maleńkiego Haima. W Judaizmie obrzezanie jest nakazem religijnym i każdy wyznawca płci męskiej musi być poddany obrzezaniu, z reguły ósmego dnia po urodzeniu. Wielkim dylematem było to, iż zbliżał się wyznaczony dzień, a Judah nadal przebywał poza domem. W końcu, siódmego dnia od narodzin, powrócił i wszyscy dziękowali Bogu za bezpieczny powrót. Rabbi Hillel wezwał wszystkich Żydów, ale niestety w mieście pozostały jedynie cztery rodziny, i nie było wystarczającej liczby mężczyzn do przeprowadzenia rytuału obrzezania (brit mila). Judah starał się ściągnąć Żydów z pobliskich miejscowości. Wieść o trafieniu kulą armatnią domu Herschellów była głośną wśród okolicznych Żydów i budziła wśród nich strach i grozę. Ale tym, co wywoływało u nich szczególną bojaźń i odstraszało ich od przybycia do Strzelna, była obecność żołnierzy francuskich w mieście. Ich mnogość powodowała, iż spotykało się umundurowanych niemalże na każdym kroku. Wszyscy bali się o własne życie. Potrzebna liczba mężczyzn jednak się w końcu znalazła (wymagającym był minjam, czyli quorum dziesięciu Żydów płci męskiej), Haim został obrzezany ósmego dnia po rozwiązaniu, tak jak nakazywała Tora. Stał się Żydem, i takim mógł pozostać do końca swoich dni. A wszystko to działo się w przeddzień święta Pesah, 14 dnia miesiąca Nisan roku (żydowskiego) 5567, o czym po latach wspominała matka Haima.

Haim przeszedł długą drogę zanim Obrał angielskie imię Ridley. Ale o tym, znający język angielski mogą poczytać sięgając po wyżej cytowaną książkę. Ja natomiast przybliżę króciutko biografię syna Haima, Lorda Kanclerza Farrera Barona Herschella.

 

Farrer Herschell, 1. baron Herschell odznaczony Orderem Imperium Brytyjskiego. Urodził się 2 listopada 1837 r., zm. 1 marca 1899 r. w Waszyngtonie. Brytyjski prawnik i polityk, członek Partii Liberalnej, minister w rządach Williama Ewarta Gladstonea i lorda Archibalda Roseberyego.

Był synem wielebnego Ridleya Haima Herschella, pochodzącego z żydowskiej rodziny zamieszkałej w Strzelnie na Kujawach, który przeszedł na chrześcijaństwo. Matką Farrera była Helen Mowbray, córka Williama Mowbraya, kupca z Lrith. Farrer kształcił się prywatnie, następnie uczęszczał do University College w Londynie. W 1857 r. ukończył Uniwersytet Londyński. W 1860 r. rozpoczął praktykę adwokacką. W 1872 r. został Radcą Królowej.

W czerwcu 1874 r. Herschell został wybrany do Izby Gmin. Po powrocie Partii Liberalnej do władzy w 1880 r. otrzymał stanowisko Radcy Generalnego Anglii i Walii. W 1886 r. otrzymał tytuł 1. barona Herschell i zasiadł w Izbie Lordów.

Równocześnie z tytułem parowskim Herschell otrzymał stanowisko Lorda Kanclerza. Utrzymał się na tym stanowisku przez 6 miesięcy, do upadku rządu Gladstonea. Kiedy liberałowie powrócili do władzy w 1892 r. Herschell ponownie został Lordem Kanclerzem i pozostał na tym stanowisku do wyborczej porażki liberałów w 1895 r.

Lord Herschell był ponadto przewodniczącym śledztwa parlamentarnego dotyczącego Metropolitan Board of Works. W 1893 r. został kanclerzem Uniwersytetu Londyńskiego. W 1899 r. reprezentował Wielką Brytanię w komisji wytyczającej granicę między Wenezuelą a Gujaną Brytyjską. Następnie został członkiem komisji wytyczającej granicę między Kanadą a Alaską.

Zmarł podczas negocjacji w Waszyngtonie w 1899 r. Tytuł parowski odziedziczył jego syn, Richard.


Foto z wizyty: Heliodor Ruciński