poniedziałek, 24 października 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 188 Ulica Michelsona - cz. 7

Ulica Stodolna 24, później Michelsona 59 - 13 sierpnia 1949 roku ślub Marii z Łuczaków i Feliksa Dobrzyńskiego

Do wczoraj pogoda sprzyjała spacerom i to niezależnie od tego, czy uprawialiśmy je ulicami miasta, czy leśnymi i polnymi ścieżkami. Dzisiaj diametralna zmiana, chmurzyska siąpiący deszczyk i o dziwo, chęć do pracy. Bóg wie, co nam dzionek przyniesie, a póki co ja od kilku godzin siedzę przed komputerem i finalizuję opowieść o ul. Michelsona. W tygodniu nie miałem czasu, w końcu odłożyłem pisanie książki i wziąłem się za dokończenie ulicy Michelsona. Wiem, wiem, że nie należy ona do ulubionych traktów spacerowych, a to ze względu na panujący tutaj ruch, spaliny i korki. Mimo wszystko polecam chociażby ten mój wirtualny sposób odwiedzenia tej ulicy i poznanie ciekawostek z jej przeszłości. Dzisiaj, tym razem wybiórczo, staniemy przed kilkoma posesjami, o których pozwolę sobie co nieco opowiedzieć, by już w następnej części udać się w inny zakątek miasta.

Zapewne pięćdziesięciolatkowie i starsi pamiętają, że w piwnicy nowo wybudowanego wówczas jednorodzinnego domu pod numerem 33, należącego do państwa Rogozińskich funkcjonowała mała gastronomia. Przez pewien czas królowało tutaj deficytowe piwo beczkowe. Jako, że nie bywałem w tym lokalu niewiele mogę o nim powiedzieć. Pamiętam jedynie, że właściciel pan Eugeniusz był taksówkarzem, co zostało uwiecznione na tablicy pamiątkowej ustawionej w Rynku przy dawnym miejscu postojowym tych środków transportowych.

Nieco więcej w mojej pamięci zapisało się o kolejnym domu, który oznaczony jest numerem 35. Blisko 60 lat temu, w okresach zimowych wcześnie rano skoro świt, w niedzielę zbieraliśmy się grupą młodych chłopców przed bramą tejże posesji, by stąd wyruszyć na polowanie. Stanowiliśmy tzw. nagankę podczas polowań na zające. Tutaj swoją bazę miało miejscowe Koło Łowieckie Nr 66 Szarak. Łowczym Koła był właściciel tejże posesji pan Nowak i to pod jego domem rozpoczynały i kończyły się łowy. Pamiętam ówczesnych myśliwych, choć nie wszystkich: aptekarza Gwidona Stęczniewskiego, lekarza Abramczyka, nauczycieli - Czesława Jankowskiego i Walentego Kusza, drogerzystę Władysława Worsztynowicza, Ignacego Tylkowskiego. To na te polowania przyjeżdżał z Bydgoszczy nasz wujek myśliwy Paweł Woźnych, który zabierał nas czterech najstarszych braci, byśmy - odpłatnie - naganiali zwierzynę myśliwym. Była to dla nas niesamowita frajda, gdyż polowania odbywały się na polach okolicznych wsi: Bławaty, Ciechrz, Wymysłowice, Bożejewice-Żegotki, Sławsko Dolne. Dzisiaj z braku zajęcy już takich polowań nie zobaczymy. Pamiętam, że kiedy robił się wczesny zmierzch wracaliśmy z łowów na przyczepach ciągnionych przez traktor, a z nami na stojakach trofea 100 i niekiedy więcej, bo i 140-150  zajęcy.  

Zaszczepiona w latach młodzieńczych pasja łowiecka tkwi w moich dwóch najstarszych braciach do dziś. Najstarszy, Michał jest członkiem Szaraka, zaś Antoni, leśnik z wykształcenia nad zwierzyną łowną pracuje naukowo, pisze książki o tematyce łowieckiej, wydaje periodyk dla myśliwych - „Zachodni Poradnik Łowiecki“ oraz zasiada w naczelnych władzach łowieckich. Ja łowiectwo uprawiam na papierze, piszę artykuły, monografie leśne, które zawierają również wątki łowieckie, a aktualnie pracuję nad dziejami łowiectwa ziemi strzeleńskiej - druk z początkiem przyszłego roku. Przez wiele lat kolegowałem się z synami właścicieli tej posesji: śp. Wojciechem, z którym chodziłem do szkoły podstawowej i ze śp. Romanem, z którym pracowałem w Gminnej Spółdzielni „Samopomoc Chłopska“. Często zachodziłem do stolarni - miejsca pracy Romana - na krótkie opowieści, o tym, jak to drzewiej bywało. Ale wracając do spacerku dopowiem, że obecnie dom po rodzicach dzierży wraz z mężem córka państwa Nowaków, pani Barbara Zwolińska.

Naprzeciwko posesji Nowaków przez lata funkcjonowało piękne ogrodnictwo Jarlaczyków ze szklarniami i inspektami. Często tutaj bywałem, gdyż wraz z ojcem Józefem ogrodnictwo prowadził również syn Andrzej, z którym się kolegowałem. Ogrodnictwo działało do śmierci kolegi tj. do 1997 roku. Pisałem o nim przy okazji spacerku ulicą Inowrocławską, gdzie Jarlaczykowie mieszkali. Po likwidacji ogrodnictwa był tutaj komis samochodowy, a ostatnio hurtownia sprzętu rolniczo-ogrodniczego, która w tym roku zwinęła swoją działalność.

Kolejny dom pod numerem 37 to współcześnie wystawiona tzw. piętrówka. Tutaj znajdował się zakład kamieniarski pana Drzewieckiego. Specjalizował się on w produkcji - jak to klienci mawiali - solidnych nagrobków. Z kolei w kamienicy nr 39, dzisiaj podzielonej pomiędzy dwóch właścicieli mieszkał mój kolega Maryś Lewandowski. Chodziliśmy razem do podstawówki, razem poszliśmy do wojska do Centrum Szkolenia Marynarki Wojennej w Ustce. Po szkoleniu ja trafiłem, jako radiotelegrafista do centrum dowodzenia na Hel, a Maryś do kompani reprezentacyjnej, do Warszawy. Po ożenieniu się wyprowadził się stąd - później zamieszkał na Piastowskim - niestety, kolega Maryś już nie żyje.

Przechodząc dalej pomijam kilka posesji i przechodzimy pod numerem 47 - róg Michelsona z Dąbrowskiego. Stoi tutaj piętrówka, a jeszcze do lat 90. XX w. w miejscu tym były zabudowania po gospodarstwie rolnym Janowskich. Nowy właściciel rozebrał je i postawił nowy dom mieszkalny. Naprzeciwko niego widzimy posesję stojącą frontem do ul. Michelsona, jednakże przypisana ona jest do ul. Świętego Jakuba. Jest to dom rodzinny śp. ks. kan. Jana Trojanowskiego, obecnie jego krewnych państwa Graczyków. Więcej o tym domu i jego mieszkańcach napiszę przy okazji spacerku Cestryjewem z jego przyległościami.

Wracamy na stronę zachodnią i przechodzimy wlot ul. Generała Jana Henryka Dąbrowskiego - obecnie gruntownie przebudowywanej - do ul. Michelsona. Mijamy posesję, która przypisana jest do ul. Dąbrowskiego 2. Dawniej był tutaj znany w mieście i okolicy zakład ślusarski pana Barteckiego. Później w jego pomieszczeniach znalazła lokum hurtownia owoców i warzyw Zbigniewa Jakubowskiego. Działała ona tutaj do końca lat 20. tegoż stulecia. Dalej, w jednorodzinnym domu pod numerem 49 mieszkała rodzina Pierogów. Senior rodziny Jan Pieróg był tzw. oglądaczem mięsa pracującym w pionie weterynaryjnym, czyli badał mięso po uboju oraz upolowaną dziczyznę. Już przed wojną, od 1929 roku miał przydzielone trzy obwody urzędowego badania zwierząt rzeźnych i mięsa - Ciechrz z okolicznymi wsiami oraz Markowice i Młyny również z okolicznymi wsiami. Wówczas to mieszkał w Jeziorkach pod Strzelnem. Dom pod numerem 49 znajduje się obecnie w rękach pani Rosińskiej.

I na tej posesji mógłbym skończyć opowieść o ulicy Alberta Abrahama Michelsona. Do przejścia pozostało jeszcze kilka posesji, o których niewiele posiadam informacji i jedynie sygnalnie nadmienię, że pod numerem 51 mieszkał mistrz kowalski Józef Zieliński. Po drugiej stronie ulicy znajdują się trzy domy z których pierwszy został wystawiony przed kilku laty i przypisany jest do ul. Kasztanowej 2. Należy on do rodziny Reinholzów. Dalej znajdują się domy jednorodzinne, których rodowód sięga przełomu lat 50. i 60. Pod numerem 18 mieszkała rodzina Krupenków i Janickich. Głowa rodziny Teodor Krupenko przybył do Strzelna przed wojną z terenów wschodnich, z obszaru współczesnej Ukrainy. Po wojnie, po wybudowaniu domu i warsztatu, prowadził tutaj stolarnię. Pamiętam, że w połowie lat 70. XX w. wykonał mi piękny stolik pod telewizor. Córka p. Teodora, zajmowała się przydomowym ogrodem, w którym uprawiała przepiękne kwiaty - mieczyki, czyli gladiole. Jej małżonek p. Janicki był muzykiem amatorem, grał na saksofonie w orkiestrze dętej i w strzeleńskich zespołach muzyczno-estradowo-weselnych. Obecnie dom ten znajduje się we władaniu córki państwa Janickich, wieloletniej strzeleńskiej nauczycielki. I ostatni dom po stronie wschodniej ul. Michelsona pod numerem 20 należy do rodziny Kozłowskich. Głowa tej rodziny Edmund był z wykształcenia budowlańcem i przez wiele lat kierował komunalnym zakładem budowlanym. Jego małżonka Lidia Kozłowska była w latach 1964-1981 kierowniczką strzeleńskiego Domu Kultury. Obecnie dom nadal znajduje się w rękach rodziny Kozłowskich.

Pierwszy od lewej Nicefor Piwek ze strzeleńską drużyną piłkarską „Spójnia“

Po zachodniej stronie ulicy zatrzymujemy się na chwilę pod numerem 55 (57 geod.). Widzimy tutaj parterowy dom rodziny Piwków. Przed laty mieszkający tutaj Nicefor Piwek był wieloletnim kierownikiem strzeleńskiej drużyny piłkarskiej i działaczem Klubu Sportowego wchodzącego w skład ówczesnego Zrzeszenia Sportowego „Spójnia“ w Strzelnie, a od 1962 ZKS Kujawianka. Obok pod numerem 57 (59 geod.) stoi piętrowy dom należący po wojnie do rodziny Łuczaków. Tutaj mieszkali państwo Dobrzyńscy, o których pisałem przy okazji ul. Inowrocławskiej. Małżonka pana Feliksa pochodziła z rodziny Łuczaków. Później zamieszkał tutaj jako lokator sekretarz miejski Tadeusz Lewandowski.

Ulica Stodolna 24, później Michelsona 59 - 13 sierpnia 1949 roku ślub Marii z Łuczaków i Feliksa Dobrzyńskiego

I już na koniec kilka słów o kamienicy nr 59 (oznaczonej również dwoma numerami geodezyjnymi - 61 i 63). Była ona własnością Stanisława Łagockiego i w 2007 roku Gmina odkupiła ją od spadkobierców. 5 lat temu zrujnowany budynek został gruntownie odbudowana za niebagatelną kwotę, bo za ok. 2 miliony złotych. W pierwszej kolejności mieszkania w tej kamienicy otrzymali pogorzelcy z budynku starego magistratu. Nie był to żaden zabytek, choć budynek etapami stawiano w latach 20. i 30. XX w. Oto, co o tej budowie napisano w 1927 roku: P. Łagocki Stanisław, buduje w posiadłości swej w ul. św. Krzyskiej (Plac Świętokrzyski) dom mieszkalny (1-piętrowy) dla czterech rodzin. Powyższy fakt powitać należy z uznaniem, tym bardziej, że przyczyni się on do zmniejszenia głodu mieszkaniowego, którego i tutejsze miasto nie jest pozbawione. W następnych latach dobudowywał kolejne segmenty, które po kilku latach zwieńczył II piętrem. Te nawarstwienia budowlane szczególnie widoczne były przed remontem od strony podwórza.

Na tej kamienicy nazywanej dawniej bachandryją, czyli miejscem kłótliwym kończę opowieść o ulicy Stodolnej, nazwanej w 1963 roku ulicą Alberta Abrahama Michelsona

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga