środa, 1 kwietnia 2020

Dzieje strzeleńskich dzwonów - cz. 2

Lato 1945 r. - rotunda św. Prokopa w ruinie
Wracając do opowieści, które napisałem przed laty trawię je od nowa, wzbogacając o informacje, na które trafiłem w międzyczasie. Pozwoliłem sobie w pierwszej części artykułu na wstęp, który niejako wprowadził czytelnika w przedstawianą problematykę. Przypomnę, że głównym impulsem do napisania tegoż kilkuczęściowego artykułu jest posługiwanie się błędnymi danymi o strzeleńskich dzwonach. Przypomnę pytanie zadanego w części pierwszej niniejszego artykułu: - skąd w dość licznych artykułach i opracowaniach znajdujemy tak wiele nieścisłości tyczących dziejów naszej małej ojczyzny, w odniesieniu do dat, nazwisk i konkretnych zdarzeń?

   
Większość z nich wynika z raz popełnionego błędu i jego późniejszego powielania. Gro piszących, podobnie jak ja sam, nie jest z wykształcenia historykami i może źle interpretować dane zawarte w dokumencie źródłowym. Osobiście staram się takich błędów unikać i postępować zgodnie ze sztuką warsztatu pisarskiego. Wielu opisując zdarzenie, czy jak kto woli historię, nie podchodzi do wcześniejszych opisów w sposób krytyczny, czyli nie poddaje ich ocenie krytycznej. Podstawą dobrego artykułu historycznego jest docieranie do źródeł, które zawierają jakiekolwiek informacje w interesującej nas tematyce. Posiadając dobrą wiedzę stanowiącą tło opisywanego zdarzenia, należy to zdarzenie przeanalizować – poddać ocenie, czy w tym czasie i miejscu mogło dane wydarzenie mieś miejsce?

W przypadku zabytkowych dzwonów strzeleńskich popełniono kilka takich błędów. Uważam, że pierwszą osobą, która przekazała błędną pisownię nazwiska ludwisarza był sam ks. prałat Ignacy Czechowski. Śmiem twierdzić, że on sam ich nie dotykał i z bliska nie widział. Zapewne kazał komuś odczytać inskrypcje na dzwonach i tak błędnie odczytane nazwisko ludwisarza przeniósł do swojej publikacji Historia dzwonów strzelińskich.  Mało tego, z niewiadomych powodów nie odczytano inskrypcji znajdujących się na dzwonach, średnim i małym. Błąd z pisownią nazwiska wykonawcy dzwonów powtórzony został kilkakrotnie, w tym w przywołanym tygodniku („Pałuki”). Nadto dwuznacznie podano miejsce odlania dzwonów. Całkowicie niezrozumiałe jest podanie przez autorkę artykułu żeliwa jako surowca, z którego dzwony odlano. I najważniejsze, nie pokuszono się jak dotychczas o to, by przywołać dzieje wojenne dzwonów, które niewątpliwie pozwoliłyby uniknąć błędnej interpretacji pęknięcia najmniejszego z dzwonów.



Zastanawiającym jest tłumaczenie przyczyn współczesnego zamontowania głośników w 2000 roku, przez które puszczana jest elektroniczna wersja imitująca bicie dzwonów. Mój pogląd w tym względzie jest odmiennym od podanego uzasadnienia, iż uczynione to zostało ze względów bezpieczeństwa budowli (?). Zatem, czas na przedstawienie dziejów strzeleńskich dzwonów w oparciu o źródła, z którymi zetknąłem się i które niewątpliwie prostują wiedzę zawartą w przywołanym w pierwszej części artykule.

Dzieje strzeleńskich dzwonów znajdujących się w wieży rotundy św. Prokopa w Strzelnie sięgają początków XVIII wieku, a dokładniej roku 1716. Wówczas to w toruńskim warsztacie ludwisarskim Henryk Wreden (a nie jak błędnie podano Werden) odlał dla Strzelna z brązu (a nie jak podano, żeliwa) trzy dzwony. W tym miejscu należy zadać pytanie: czy wcześniej Strzelno posiadało dzwony? Oczywiście, że tak i były one rozsiane po miejscowych kaplicach-kościołach: drewnianym św. Krzyża znajdującym się na rogatkach inowrocławskich, gotyckim murowanym św. Ducha na tzw. przedmieściu gnieźnieńskim oraz w kościołach klasztornych na wzgórzu św. Wojciecha: św. Prokopa i św. Trójcy. Przypomnę, że św. Trójca w średniowieczu posiadała aż 5 wież: dwie po stronie zachodniej – westwerk, dwie okrągłe od wschodu przypięte do ramion transeptu i prezbiterium oraz środkową piątą wieżę na skrzyżowaniu transeptu z nawą główną i prezbiterium. 


Oczywiście nie były to pierwsze dzwony, gdyż kilkaset lat wcześniej, z chwilą wybudowania wymienionych wyżej świątyń, każda z nich - zgodnie z panującymi wymogami - posiadała po jednym dzwonie. Zatem, już pierwszy dzwon zawisnął w wieży rotundy zapewne pod koniec XII wieku, a na wieży kościoła św. Trójcy na początku XIII wieku. W XV wieku niewielkie dzwony otrzymały wystawione wówczas kaplice-kościoły św. Krzyża i św. Ducha. Jaka była ich żywotność, niestety nie wiemy, ale powszechną praktyką było przelewanie dzwonów, czyli z chwilą pęknięcia lub innego uszkodzenia,  stary dzwon topiono, odlewając zeń całkowicie nowy. Choć niedotycząca Strzelna, a pobliskiego Mogilna, zachowała się informacja o przelaniu dzwonu w tamtejszej farze, czyli kościele św. Jakuba i dotyczy ona dzwonu ponownie odlanego w 1580 roku i wiszącego po dzień dzisiejszy na przykościelnej XVIII-wiecznej dzwonnicy. 

Pierwsze informacje o dzwonach strzeleńskich na jakie natrafiamy, są stosunkowo późne i sięgają, jak już wspomniałem, początków XVIII wieku. Ich odlanie, a mowa jest o trzech dzwonach, miało związek z podjęciem szeroko zakrojonych prac budowlano-remontowych około norbertańskiego zespołu klasztornego, zapoczątkowanych przez prepozyta Pawła Wolskiego. Co stało się ze starymi dzwonami? Z braku źródeł nie sposób ustalić. Mogły one zostać uszkodzone i przelana na nowe, lub skonfiskowane podczas działań wojennych, tzw. wojny północnej, po której klasztor znalazł się w opłakanym stanie. Do dziś nie zachowały się niestety protokóły powizytacyjne biskupów włocławskich, z których moglibyśmy dowiedzieć się o wyposażeniu strzeleńskich świątyń w dzwony.

Św. Paweł



By rozwiać mgłę tajemnej wiedzy o naszych dzwonach postanowiliśmy z Heliodorem wybrać się na wieżę rotundy i na własne oczy przekonać się, czy aby jeszcze one tam wiszą. Przekonaliśmy się, że wiszą, a przy okazji Heliodor uwiecznił je w obiektywie swojego aparatu. Zdjęcia te po powiększeniu zaczęły odkrywać przed nami ciekawe i dotychczas nie ujawnione informacje, a przecież zapisanych treściami epitafiów, które dzwony skrywają, po stronie niedostępnej dla oka. Dotarcie do nich sprawiło nam nieco trudności. Zawieszone są one w wieży rotundy i na pierwsze jej piętro weszliśmy po stromych schodach, gdzie zwisają końcówki lin od każdego z dzwonów. Na kolejną kondygnację - drugie piętro dotarliśmy po drabinie. Po drodze widać, że nikt tam nie chodzi, mnóstwo kurzu zebranego przez lata. Po ekwilibrystycznym pokonaniu poszczególnych szczebli docieramy pod największy z dzwonów - św. Pawła. Jego rozmiar robi wrażenie. Pokryty pajęczyną i kurzem zwisa niemy, oczekując chwili, kiedy znowu zostanie rozbujany, by głosić Strzelnu dobrą lub złą nowinę. Na trzecią kondygnację docieramy po kombinowanych schodach i tam znajdujemy dwa kolejne, wiszące obok siebie, dzwony o wiele mniejsze choć ornamentyką regencyjną podobne do największego. Są to: św. Norbert - średni i św. Andrzej – mały. Bliżej przyglądając się, znajdujemy pęknięcie na najmniejszym dzwonie. Musiało ono nastąpić w wyniku nieprawidłowej eksploatacji - zbyt silne uderzania?

Św. Paweł


W artykule opublikowanym w jednym z tygodników regionalnych w 2013 roku znajdujemy kilka nieścisłości i błędnie zinterpretowanych wydarzeń. Otóż, autorka pisze, że niegdyś wieża rotundy była w kształcie kwadratowym - nieprawda, miała tylko nadbudowaną ceglaną ostatnią kondygnację w kształcie kwadratu. Dalej pisze, że w wieży pojawiły się prawdopodobnie w 1716 roku żeliwne dzwony odlane w Toruniu - nieprawda, gdyż są to dzwony spiżowe. Dzwony strzeleńskie powstały w warsztacie ludwisarskim Henryka Wredena w Toruniu w 1716 roku. Wykonane zostały metodą ręczną, ze stopu materiału zwanego spiżem, czyli takiego, który zawiera 78% miedzi i 22% cyny. Odlewom artysta nadał interesującą ornamentykę regencyjną oraz wyposażył je w wieszaki i serca wypełniające dzwony spiżowym brzmieniem. Dzwony wykonane zostały wg tradycji ludwisarskiego rzemiosła, znanego w świecie od XII wieku.

Św. Andrzej



Henryk Wreden był znanym toruńskim ludwisarzem. Obok takich ludwisarzy jak: Marcin Schmidt, Łukasz Krieger, Tomasz Litkensee, Dionizy Blandner, Augustyn Koesche, Fryderyk Beck, Fryderyk Rekman, Franciszek Krieger, Jerzy Fryderyk Henig, Mikołaj Petersilge - Henryk Wreden zaliczany był do najlepszych w skali kraju. Do czasów współczesnych - obok trzech strzeleńskich dzwonów - przetrwały jeszcze odlane w jego warsztacie: w 1711 roku dzwon dla kościoła św. Marii Magdaleny w Kwieciszewie, a także odlany w 1713 roku dzwon dla kościoła św. Mikołaja w Inowrocławiu. Zlecenie na odlanie dzwonów dla Strzelna otrzymał od samego prepozyta Pawła Wolskiego. Norbertanin Wolski był również autorem inskrypcji umieszczonych na dzwonach oraz to on nadał im imiona.

Św. Norbert



Największy ze spiżowych dzwonów nosi imię św. Pawła, czyli patrona prepozyta Pawła Wolskiego. Wskazuje na to widoczny wizerunek świętego ze stosowną inskrypcją. Po drugiej stronie dzwonu widzimy w odlewie również wizerunek Trójcy Świętej z bogatą w treść inskrypcją łacińską. Pod wizerunkiem św. Pawła czytamy: „S – PAULUS – FACTUS – SUM – VELUT – AES - SONANS – CON”. W wolnym tłumaczeniu: „Nazywam się św. Paweł i mój głos wybrzmiewa ze spiżu”. Bogatszą w treści jest inskrypcja po drugiej stronie dzwonu, umieszczona pod wizerunkiem Trójcy Świętej, która w treści podobna jest do tej ze średniego dzwonu. Wszystkie dzwony mają poniżej krawędzi górnej hełmów w otoku inskrypcję łacińską o tej samej treści: Gloria in excelsis Deo et in terra pax  hominibus bonae voluntatis Hinrich Wreden me facit Strzelnensis anno 1716 – Chwała Bogu na wysokości a na ziemi pokój ludziom dobrej woli, Henryk Wreden zbudował mnie dla Strzelna w roku 1716.

Wbrew sugestiom przekazanym przez ks. prałata Ignacego Czechowskiego i powielonych we wspominanym artykule dzwon św. Norberta - średni - poza cytowanym powyżej napisem nie posiada drugiego napisu o treści: Sit nomen Domini benedictum ex hoc nunc et usque in saeculum – Niech będzie błogosławione imię Pańskie teraz i na wieki, wieków.

Dzwon średni nosi imię św. Norberta, który przedstawiony jest pod krucyfiksem, a pod nim znajduje się inskrypcja o treści łacińskiej, z której dowiadujemy się, że: (wolne tłumaczenie) - Działo się to za pontyfikatu papieża Klemensa XI i panowania Karola VI Świętego Cesarza Rzymskiego, Augusta II króla polskiego, Konstantego Szaniawskiego biskupa kujawskiego, Pawła Józefa Wolskiego kanclerza inowrocławskiego i prepozyta strzeleńskiego na cześć i chwałę tryumfującego Pana i Zbawiciela w pokłonach św. Norberta ufundowały kanoniczki strzeleńskie w 1716 roku. Po drugiej stronie dzwonu znajduje się wizerunek św. Józefa z Dzieciątkiem.

Św. Norbert i Św. Andrzej

Trzeci, najmniejszy z dzwonów nosi imię św. Andrzeja. Na nim plakietka z wizerunkiem świętego i podpisem: „S. Andreas”, a po drugiej stronie plakietka z wizerunkiem św. Jana Chrzciciela i inskrypcją, tym razem w języku polskim głoszącą: Jednego Jana szczento (ścięto), mie na miecz dano dla głosu nas obu dwóch Janów pokarano. Przy tym dzwonie zatrzymajmy się na chwilę, gdyż jego żywot skończył się w latach osiemdziesiątych, kiedy to w bliżej nieznanych okolicznościach pękł i stracił na zawsze swój piękny, delikatny głos. W wspomnianym już po kilkakroć artykule błędnie określono przyczynę jego uszkodzenia, które rzekomo miało nastąpić w 1945 roku podczas próby wysadzenia rotundy, a w konsekwencji jej spalenia. Nic bardziej błędnego. Otóż w roku 1941 okupant niemiecki zrabował dzwony strzeleńskie, jak i około 1000 innych dzwonów z kościołów wielkopolskich. Zostały one wywiezione w głąb Niemiec, a konkretnie na specjalne cmentarzysko dzwonów w Hamburgu. Miały być przetopione do celów zbrojeniowych.

Hamburg, cmentarzysko dzwonów 1947 rok
W 1945 r. w okolicach Hamburga odkryte zostały składnice dzwonów zrabowanych z kościołów całej okupowanej Europy. Brytyjskie władze wojskowe zwróciły się do władz polskich z prośbą o przedstawienie listy strat. Biuro Rewindykacji i Odszkodowań wysłało do Hamburga dra Tadeusza Gostyńskiego, który w latach 1947-1948 r., we współpracy z Polską Misją Wojskową w Berlinie, zidentyfikował i wyekspediował do Wrocławia kilka transportów odzyskanych dzwonów. Podstawą rewindykacji, oprócz zachowanych niemieckich list wywozowych, były zestawienia strat dzwonów kościelnych, zebrane i opracowane przez ks. Nowackiego, dyrektora Archiwum Archidiecezjalnego w Poznaniu, któremu kardynał August Hlond zlecił koordynację ewidencji dzwonów utraconych we wszystkich polskich diecezjach. We Wrocławiu rozdziałem dzwonów zajmowała się Komisja Likwidacyjna powołana przy tamtejszym Urzędzie Wojewódzkim. Wielkopolskie dzwony zostały przekazane do składnicy kolejowej w Poznaniu, skąd przez tamtejszą Komisję Likwidacyjną trafiły do parafii. W wyniku akcji rewindykacyjnej do macierzystych kościołów w Wielkopolsce powróciło ponad 380 dzwonów. Tak zostały odnalezione na „cmentarzysku dzwonów“ - Gleckenfriedhof w Hamburgu również strzeleńskie dzwony: „św. Paweł”, „św. Norbert” i „św. Andrzej”.

W kronice Szkoły Podstawowej nr 1 w Strzelnie odnotowano, że w dniu 3 października 1948 roku w rotundzie św. Prokopa zawieszono i poświecono dzwony. Były to stare zabytkowe dzwony, które zostały zrabowane przez Niemców podczas okupacji. Jak odnotowano, znaleziono je w głębi Niemiec w 1948 roku i sprowadzono do Strzelna, zawieszając je ponownie w kościele św. Prokopa.

Będąc ministrantem po wielokroć biegałem do Prokopa, by wspólnie z innymi ministrantami rozbujać strzeleńskie dzwony. Gry na nich uczył nas ówczesny kościelny Szczepan Kowalski. Największy, „św. Paweł” swe majestatyczne i doniosłe dźwięki wydawał na powitanie dostojników kościelnych i na wielkie uroczystości i święta kościelne. Średni i mały, „św. Norbert” i „św. Andrzej” dzwoniły na pół godziny przed mszami niedzielnymi i podczas pogrzebów, zaś sam „św. Andrzej wygrywał swoje brzmienia w dni powszednie, przed porannymi i wieczornymi mszami i nabożeństwami. Wszystkie razem, wygrywały żałobne Mozartowskie „Requiem” obwieszczając zgon papieży, lub radosne Handelowskie „Hallelujah” kiedy obierano na Tron Piotrowy kolejnego ojca świętego. Dziś zstępują tę naturalną barwę elektroniczne dźwięki płynące z głośników.

Koniec

Foto: Heliodor Ruciński