czwartek, 8 kwietnia 2021

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 130 Ulica Gimnazjalna cz. 6

Święta, święta i po świętach! Wykrzykiwało wielu już od poniedziałkowego popołudnia. Dlaczego? Nieudane były, czy takie krótkie? Z racji tej, że bardzo lubię świąteczny nastrój, pięknie i smakowicie zastawiony stół, to jeszcze we wtorek trwałem w świątecznym uniesieniu. W środę odwiedziłem kogo trzeba, diagnozy nie otrzymałem, za to skierowanie do kogo trzeba i późnym popołudniem wyruszyłem w wirtualny spacer, by kontynuować przechadzkę po Strzelnie, spacerując ul. Gimnazjalną. Dzisiaj czwartek, trochę czasu minęło, zatem przypomnę, że podczas ostatniego spacerku zatrzymaliśmy się przy posesji nr 9 i wspólnie wysłuchaliśmy opowieści o pięknym domostwie - takim małym klasztorku sióstr elżbietanek. Mieliśmy również okazję poznać dzieje tego zakonu na terenie Strzelna. Po bytności sióstr w Strzelnie pozostały już tylko znikome ślady w postaci tej posesji oraz pomniczka nagrobnego na starej strzeleńskiej nekropolii przy ulicy kolejowej. Onegdaj było ich 9 solidnych i granitowych, pozostał jeden, niewielki z wypisanymi nań nazwiskami 12 zakonnic. Zjawisko zacierania śladów jest dla mnie niezrozumiałe, po prostu nie pojmuję tego. Zresztą nie jest to jedyny przykład zacierania śladów. Do tematu wrócę, gdyż przygotowuję obszerny artykuł o podobnych postępowaniach, jak chociażby z Pomnikiem… 

Ale, o tym to po tym, jak mawiali klasycy, zatem stańmy przy kolejnej posesji która oznaczona jest numerem 11. Dawniej ten niewielki dom parterowy, którego pierwotny wygląd został całkowicie zatarty, nosił numer policyjny 210. Został wybudowany pod koniec XIX w. przez niejakiego Volbrechta, o którym niestety nie udało mi się nic dowiedzieć. Poza właścicielem mieszkały tutaj jeszcze dwie rodziny. Już w czasach współczesnych całą nieruchomość nabyła rodzina Malewiczów. Pan Jerzy Malewicz prowadził Zakład Usług Remontowych - Remont w branży elektryczno-instalacyjnej i jest osobą znaną w naszym mieście.

Marian Wojciechowski

Z posesją tą związany był mieszkający tutaj w latach 1955-1990  zegarmistrz strzeleński Marian Wojciechowski. Był to człowiek niezwykły, o ciepłym usposobieniu, który swoich klientów, jak i napotkanych znajomych zawsze obdarzał garścią pociesznych humoresek. Tzw. kawały sypały się z jego rękawa, niczym kartki z przepastnych tomów opatrzonych tytułami, „Humor i satyra”. Dzięki uprzejmości członka TMMS Tomka Nowaka z Inowrocławia zamieszczę dzisiaj opracowany jego piórem ciekawy biogram, tej jakże niezwykłej i ciepłej osoby:

 

Marian Wojciechowski urodził się 28 marca 1907 roku w Strzelnie. Był najstarszym dzieckiem Bolesława Wojciechowskiego i Stanisławy z domu Janiak. Miał czworo rodzeństwa: Zofię (1909-1938), Helenę (1910-1993), Stefanię (1912-1974) oraz Wiktora (1914-1915). Rodzina mieszkała przy ul. Cegiełka. Ojciec Mariana był z zawodu zdunem, zajmował się też okresowo bednarstwem oraz pracował jako woźnica. Ojciec odbył zasadniczą służbę wojskową w 1899 roku w 42. Regimencie Piechoty (5. Pomorskim) stacjonującym w Stralsundzie. Zginął w pierwszej wojnie światowej, dnia 25 grudnia 1916 roku w trakcie walk o przełęcz Galbenn w Rumunii i tam został pochowany.

Stanisława z domu Janiak Wojciechowska
Bolesław Wojciechowski


Marian był faworyzowany przez matkę od momentu, kiedy po śmierci młodszego brata Wiktora został jej jedynym synem (Wiktor zmarł jako niemowlę na krwawą biegunkę wywołaną przez kozie mleko podane omyłkowo przez matkę). Po ukończeniu szkoły ludowej Marian jako jedyny z rodzeństwa otrzymał dalszą edukację. Uczęszczał do nieznanej nam dziś szkoły średniej (być może Koedukacyjna Szkoła Wydziałowa w Strzelnie), po czym matka wysłała go do nauki w zawodzie zegarmistrza i złotnika, który wówczas zapewniał szybki awans społeczny i stabilną przyszłość. Marian terminował u dwóch znanych zegarmistrzów strzeleńskich: Ignacego Latosińskiego oraz Władysława Lasockiego. W trakcie nauki zaprzyjaźnił się z Janem Strzeleckim, z którym po zdobyciu pełnych kwalifikacji przeniósł się do Torunia, by prowadzić wspólny zakład zegarmistrzowsko-jubilerski.

Pełną humoru przygodę handlową jaką obaj panowie przeżyli w Toruniu zawarłem w części 52. Spacerku po Strzelnie, przy okazji opisu w części 8. ulicy Świętego Ducha. Zapraszam do powrotu do tegoż artykułu:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/08/spacerkiem-po-strzelnie-cz-52-ulica.html

 

W 1937 roku Marian powrócił do Strzelna by założyć własny zakład zegarmistrzowsko-jubilerski przy ul. Świętego Ducha 12 (obecnie nr 11). W trackie okupacji miał zostać wysłany do obozu koncentracyjnego, ale uniknął zsyłki dzięki doskonałej znajomości języka niemieckiego i dalej pracował we własnym zakładzie. W lutym 1943 roku Marian został wysłany do przymusowej pracy przy produkcji zegarów do zapalników czasowych w zakładach zbrojeniowych w Poznaniu, gdzie pracował aż do momentu wyzwolenia. Po wojnie powrócił do Strzelna, gdzie nadal zajmował się zegarmistrzostwem. Był wieloletnim członkiem chóru „Harmonia”. Grał także na skrzypcach.

 

W 1955 roku poślubił Pelagię z domu Olszewską (pv. Malka) i zamieszkał z nią oraz dwójką jej dziećmi: Henryką i Kazimierzem przy ul. gen. Karola Świerczewskiego 11 (obecnie ul. Gimnazjalna). W 1990 roku przeprowadził się wraz z małżonką do bloku na Osiedlu Piastowskim. Zmarł 24 listopada 1999 roku w Strzelnie, w wieku 92 lat.

Miałem ogromną przyjemność odwiedzać go w pracowni zegarmistrzowskiej oraz spotykać na ulicach miasta, jak i pod blokiem, naprzeciwko którego i ja mieszkałem – byliśmy sąsiadami. Z wielu przeprowadzonych z nim ciekawych rozmów dowiedziałem się o przedwojennym życiu naszego miasta. Starszy Pan był żywą legendą tamtych lat i do dzisiaj przed moimi oczami stoi Jego sylwetka - postać ponadprzeciętnego strzelnianina.

Zdjęcie kolor.: Heliodor Ruciński; zdjęcia archiwalne ze zbiorów Tomasza Nowaka