niedziela, 9 lutego 2020

Opowiedziane na ławeczce - cz. 1. Strzelno Mistrzem Gospodarności



Nic tak nie goi ducha, jak powroty do historii, do dziejów naszej małej ojczyzny, naszego miasta, jednym słowem - podwórka. Było to cztery lata temu, kiedy usiadłem na wirtualnej ławeczce i usłyszałem pytanie skierowane do mnie przez młodego równie wirtualnego mieszkańca siadającego przy mnie:
- Co to był za ów głośny onegdaj tytuł Mistrz Gospodarności?
Nie musiałem się długo zastanawiać, toć pamiętałem dyplomy wiszące na ścianach gabinetu ówczesnych ojców miasta, potwierdzające nadanie tytułu i wypisane na nich kwoty z wieloma zerami przyznane przez wojewodę za zdobycie tegoż tytułu. Mało tego znałem kulisy działań zawierających się w haśle: - co zrobić, by taki tytuł otrzymać? Dodam jeszcze, że przystąpienie do konkursu obligowało wszystkie miasteczka do działań i wykazanie się efektami przed wysokim jury. Był to wymyślony przez ówczesną decydentów sposób na propagowanie i kultywowanie sukcesów osiąganych przez władze gmin i małych miasteczek, szczególnie w okresie gierkowskim i w myśl wykrzyczanego zapytania:
-Pomożecie? i uzyskanej od tłumu odpowiedzi -Pomożemy!

Przedszkole Nr 2 - 1974 r.

Konkurs zapoczątkowano już w latach sześćdziesiątych XX w. Po 1975 r., kiedy zlikwidowano szczebel powiatowy i na wzór amerykański powołano - zamiast stanów - 49 małych województw, władze dały szanse wykazania się wojewodom, że reforma administracyjna to ogromny sukces, to mobilizacja społeczeństwa do pracy około siebie, w swoich środowiskach, to wyzwolenie dotychczas drzemiących w nim sił do pracy społecznej, do tego Aby Polska była silna i ludziom żyło się dostatniej. Podpięto się pod myśl z minionego dziesięciolecia z nową werwą i bardziej propagandowo.

Budowa w czynie społecznym ulicy Jana Kasprowicza

Wojewodowie, co roku ogłaszali konkursy pod hasłem Mistrz Gospodarności. Przystępowały do nich gminy miejskie, a konkretnie aktyw z naczelnikami miast na czele. Oczywiście organ wspierany był przez miejscowe czynniki polityczne. Kapituła wojewódzka oceniała poszczególne miasta na podstawie przesłanych sprawozdań, w których dominującą rolę odgrywały czyny społeczne. Bazą do ustalenia efektów tych czynów była ilość uczestników czynu razy ilość przepracowanych godzin razy z góry ustalona stawka godzinowa. Dawało to oszałamiające kwoty. Te wyliczenia mistrzowie zawdzięczali swoim sekretarzom i tzw. ołówkom (silnie zaostrzonym). Owi urzędnicy nie szczędzili swej fantazji wspieranej długością rysika i te efekty - częstokroć mocno naciągane - wyliczali. W taki to sposób i nasze miasto kilkakrotnie zdobywało ten prestiżowy wówczas tytuł, m.in. w 1976 r., - tytuł - Gmina Strzelno Mistrzem Gospodarności 1975 roku.

Czyn partyjny 1977 r. - budowa ulicy Parkowej



Strzelno - jak opisywano miejscowość w propagandzie sukcesów połowy lat siedemdziesiątych - to miasteczko nieduże, około 6,5 tys. mieszkańców, położone na Kujawach Zachodnich w województwie bydgoskim. Jego cecha: miasto czyste, schludne, wypucowane, no i gospodarne. Ówczesne podejście do smaku i estetyki nijak się miało do kanonów okresu międzywojennego, czy ówczesnej Europy Zachodniej. „Zgniły zachód“ był niedostępny dla ówczesnych obywateli naszego kraju. Zresztą podobnie jak i wschód i inne kraje demoludu, dokąd dostać się można było jedynie w wizytach oficjalnych - „pociągami przyjaźni“.

Zatem, mając ograniczony dostęp do nowinek zachodnich musieliśmy sobie jakoś radzić. Takim wzorem, do którego próbowaliśmy równać były zdjęcia i pocztówki naszego miasta z lat międzywojennych oraz wspomnienia ludzi starszych, którzy opowiadali jak to za Wilusia, czy Piłsudskiego w naszym mieście bywało.

Budowa w czynie społecznym Ogrodu Jordanowskiego


Przyjeżdżający do Strzelna oficjele, a nawet tylko ci przejeżdżający, napominali ojców miasta, by zrobili coś z tymi wyzierającymi spod farb reklamami pamiętającymi zamierzchłe czasy wilusiowe. I tak się zaczęło. Wykorzystując mizerotę zaopatrzeniową i technologie z przysłowiowych czasów króla ćwieczka zaczęto szaremu i zapomnianemu miastu nadawać bardziej odświętnego wyglądu. O zgrozo, rozebrano świątynię ewangelicką, wybudowano fontannę na Rynku, która od początku uruchomienia była felerną i - oczywiście szumnie to nazywając - zaczęto remontować kamieniczki. Cały pic polegał na tym, by odmalować elewacje frontowe, a resztę pozostawiano bez zmian. A tą resztą były wnętrza kamienic, oficyny i całe podwórza. Parki miejskie stały się przyjazne dla mieszkańców, stadion przybrał krasy, wybudowano na starej strzelnicy Bractwa Kurkowego Ogródek Jordanowski z brodzikiem dla dzieci, nowe przedszkole, etc. Oj działo się działo: były nowe drogi, chodniki, oświetlenie ulic miejskich, neony na frontonach placówek handlowych, restauracji, kawiarń, pomnik itd., itp.





Kiedy już tego mistrza dostaliśmy w mieście i na jego rogatkach pojawiły się kolorowe tablice informacyjne głoszące przyjezdnym: Strzelno Mistrz Gospodarności. No i najważniejsze, wraz z dyplomem zastrzyk pieniężny w postaci kilkuset tysięcy złotych, który był zaczynem do wzięcia udziału w kolejnej edycji konkursu... Pamiętam rok 1982, Gierka już nie było, bida, aż piszczało, stan wojenny, a „Gazeta Pomorska“ donosiła: - Po raz piąty Strzelno zajęło pierwsze miejsce w województwie w konkursie „Gmina - Mistrz Gospodarności“. Zdobycie kolejnej nagrody w wysokości 2 mln zł zbiegło się z obchodami 750-lecia miasta.

Osobiście z sentymentem wracam do tamtych czasów, nie pluję, nie przeklinam, jeno wspominam okres mojej młodości, bo przecież nie żyłem na emigracji, ale w moim kraju w mojej Ojczyźnie, Polsce.