wtorek, 4 października 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 186 Ulica Michelsona - cz. 5

W górnym rzędzie pierwszy od lewej Ildefons Basiński - Rynek w Strzelnie pod nieistniejącym już dzisiaj kościołem ewangelickim

Gdy sprawdziłem, kiedy to ostatnio spacerowałem po Strzelnie, włosy mi się zjeżyły i nie dziwota, bo było to ponad trzy miesiące temu. A wszystko to przez te urozmaicenia treści bloga, by nie był on monotematyczny. Tak więc pomiędzy spacerki wstawiam inne historie, dalsze i bliższe naszemu miastu. Było o Dąbrówce, o Sławsku Dolnym - niebawem dokończę, o dziejach i tej już czwartej, ostatniej peregrynacji Jasnogórskiej Ikony, o rabinie Sternie i wielu innych tematach. Ta różnorodność wynika z pierwotnych założeń programowych, w których określiłem siebie jako regionalistę piszącego o dziejach pogranicza kujawsko-wielkopolskiego. Dzisiaj kontynuuję opowieść o ul Michelsona i zacznę ją od posesji nr 23. Należy ona do małżonków Marioli i Wojciecha Rutkowskich. W tym budynku, poza mieszkaniem obojga, znajduje się również siedziba znanej Firmy MUR-MAN Rutkowski - Trzecki Sp. J. w Strzelnie, o której napiszę niżej.

Dawniej Cała posesja prezentowała się nieco inaczej, gdyż jej południowa połowa stanowiła mieszkanie właściciela Klemensa Trzeckiego i jego rodziny, a północna część gospodarczą z formą bramy przejazdowej przez budynek. Pan Klemens był znanym w mieście rzemieślnikiem, - mistrzem zduńskim, wykonującym niegdyś bardzo popularny fach. Pamiętać musimy, że jeszcze w nie tak dalekiej przeszłości, w każdym niemalże pomieszczeniu mieszkalnym znajdował się piec kaflowy (nazywany potocznie kachlokim), a w kuchniach tzw. platy, czyli kuchnie węglowe - trzony kuchenne, które później zastąpiły blaszane Westfalki. Zduni budowali i remontowali, czyli przestawiali piece kaflowe - kuchenne platy i piece w pokojach. Długo by opowiadać o tych grzejnikach, pięknych i reprezentacyjnych w salonach, mniej ozdobnych w pokojach sypialnych.

Pierwszy od prawej Klemens Trzecki - przemarsz podczas wizyty gen Józefa Hallera w Strzelnie

Pamiętam jako chłopiec, że korzystaliśmy z usług pana Klemensa. Do wykonywania swojego fachu potrzebował dużo dobrej jakości gliny, którą pozyskiwał w lecie i gromadził ją w specjalnym pomieszczeniu, by móc zimą naprawiać różne awarie pieców. Poza okresem grzewczym, czyli latem przeprowadzał planowe remonty kapitalne pieców kaflowych. Polegały one na rozbiórce starego pieca i wymianie palenisk i kanałów grzewczych, budowanych zazwyczaj z cegły szamotowej i zwykłej - ręcznie wyrabianej (palcówki) oraz wyklejaniu całości wnętrza pieca gliną. Było to tzw. przestawienie pieca. Po wykonaniu tej czynności należało piec delikatnie przepalić, by stopniowo osuszyć jego wnętrze. Tak więc, pierwsze palenie było papierami i tekturami, później przez kilka dni drzewem, a na końcu węglem. Zduni w swej pracy posługiwali się narzędziami takimi jak: węgielnicą zduńską, nożem do obcinania kafli, młotkiem zduńskim małym i dużym, punktakiem (dornikiem), kamieniem szlifierskim, wzorcem, poziomicą zduńską, prawidłem - liniałem, blaszką aluminiową, szczypcami kaflarskimi i przecinakiem. 

Klemens Trzecki (1912-1986) wywodził się ze znanej w Strzelnie oraz regionie rodziny zduńskiej Jana Trzeckiego i Marii z domu Stube. Był w drugim pokoleniu przedstawicielem tego zawodu. Obok jego ojca tym fachem parał się również stryj Tomasz i jego dzieci. Poza pracą zawodową aktywnie działał w Towarzystwie Gimnastycznym „Sokół“ i Ochotniczej Straży Pożarnej.       

Niejako kontynuacją zakładu zduńskiego, czyli tradycji budowlanych pana Klemensa jest powstała jeszcze za jego życia Firma MUR-MAN Rutkowski-Trzecki Sp. J. w Strzelnie. Istnieje ona od 1985 roku i założona została przez zięcia Wojciecha Rutkowskiego, absolwenta Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Poznańskiej. Początkowo był to zakład remontowo-budowlany, który zatrudniał 2, a potem 5 pracowników. Wznosił małe obiekty-głównie domy jednorodzinne oraz wykonywał drobne remonty. Z biegiem lat spółka poważnie się rozrosła i realizowała coraz większe i trudniejsze zadania. Dziś dysponuje kilkudziesięcioosobową wykwalifikowaną kadrą. Firma prowadzi prace na terenie całego kraju - ostatnio również za granicą - świadcząc profesjonalne usługi budowlane.

Czas, jaki firma MUR-MAN funkcjonuje na rynku lokalnym, pozwolił wypracować solidną markę głównie dzięki fachowości i rzetelności wykonania prowadzonych inwestycji. Firma jest spółką rodzinną, której udziałowcem jest syn Klemensa a szwagier Wojciecha Rutkowskiego, Paweł Trzecki. Obok stricte dochodowych prac firma znana jest z działalności pro społecznej. Jej dziełem jest renowacja Pomnika Pamięci Poległych i Pomordowanych Mieszkańców Strzelna i Okolicy w Latach 1939-1945, który znajduje się w Plantach Miejskich oraz pomnika nagrobnego powstańca styczniowego Ludwika Jasińskiego na starej strzeleńskiej nekropoli. Nadto firma sponsorowała wiele dzieł Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna.

Kolejną posesją, obok której nie sposób przejść obojętnie jest niewielka kamieniczka pod numerem 25. Przywołuję ją z racji onegdaj zamieszkiwania w niej mojego kolegi z lat szkolnych Marka Dybały, z którym łączyło mnie wiele przygód szkolnych i mile, a przy tym towarzysko spędzonych chwil. Razem chodziliśmy do Technikum Rolniczego w Bielicach. Wiele naszych przygód było zbyt osobistych, aby o nich pisać, jak chociażby nasza nocna wyprawa do królestwa pani Lodzi - czyli do kuchni internackiej itd., itp. Po ukończeniu szkoły Marek osiadł w Kamieńcu i tam był kierownikiem gospodarstwa, a ja pozostałem w Strzelnie…  

W górnym rzędzie pierwszy od lewej Ildefons Basiński

Osobą, która tutaj również mieszkała był wujek Marka, legenda życia kulturalnego naszego grodu, blisko związany z miejscowym Domem Kultury Ildefons Basiński. Był on również wujkiem mojego brata Wojciecha, jako stryj jego żony Marii z Basińskich. Osobiście pana Ilusia - tak zwracali się przyjacielsko do niego jego rówieśnicy - znałem osobiście i wiele czasu razem przegadaliśmy, bawiąc w Przyjezierzu, czy w Domu Kultury lub na przeróżnych imprezach.

W górnym rzędzie drugi od lewej Ildefons Basiński

Pozwólcie, że przywołam postać pana Ilusia, jak nazywali naszego bohatera koledzy i bliscy znajomi. Ildefons Franciszek Basiński poza tym, że był pracownikiem umysłowym branży budowlanej dał się poznać jako niezwykle aktywny działacz na niwie kulturalnej. W tamtych czasach, czyli latach mojej młodości mawiano, iż jest omnibusem wszelkich poczynań kulturalnych Strzelna. Był współzałożycielem Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna i do tego wytrawnym regionalistą. Urodził się 30 października 1919 roku w Pleszewie, jako syn Kazimierza - urzędnika pocztowego i Wandy Komorskiej. Był absolwentem Szkoły Wydziałowej w Krotoszynie. Po sprowadzeniu się wraz z rodziną do Strzelna Ildefons od 1937 roku rozpoczął pracę jako pracownik umysłowy w Zarządzie Gminy Strzelno-Północ. Czas okupacji niemieckiej spędził na wygnaniu w Puławach w Generalnej Guberni. Po zakończeniu działań wojennych i powrocie do Strzelna ponownie został zatrudniony w ZG Strzelno-Północ, w której w latach 1950-1953 piastował funkcję przewodniczącego Gminnej Rady Narodowej Gminy Strzelno-Północ.

Pierwszy od lewej Ildefons Basiński

Po latach pracy w organach administracji terenowej w latach 1953-1981 pracował w sektorze budowlanym, jako kierownik zaopatrzenia w przedsiębiorstwach Budownictwa Rolniczego i Budownictwa Komunalnego w Mogilnie. Po przejściu z dniem 1 stycznia 1982 roku na emeryturę oddał się pracy na niwie kulturalnej, którą to uprawiał od początku zamieszkania w Strzelnie. Był członkiem Chóru „Harmonia“ i działającego przy nim Kółka Scenicznego. W latach powojennych włączył się w działalność sportową w MLKS „Kujawianka“. Od 1960 roku prezesował Chórowi „Harmonia“. Od chwili powstania w 1960 roku Domu Kultury pełnił w nim funkcję przewodniczącego rady programowej. Był współzałożycielem kółek, muzycznego, scenicznego i tanecznego. Bardzo aktywnie działał w Klubie Seniora. Dał się poznać jako znakomity konferansjer i kabareciarz, prowadząc uroczystości, akademie i wszelkie imprezy kulturalne, odbywające się w Strzelnie.  

Ildefons Basiński zmarł 3 maja 1993 roku, wpisując się złotymi zgłoskami w kulturalną kronikę naszego miasta.

 W rok później rozpocząłem pracę na stanowisku kierownika Domu Kultury w Strzelnie. Pamiętam, że przy każdej sposobności przywoływaliśmy śp. Ildefonsa Basińskiego. Często korzystaliśmy z jego wzorców podczas organizowania wszelkiego rodzaju uroczystości i imprez. Dzisiaj w kamieniczce tej zamieszkuje rodzina Ewy Dybała-Wiśniewskiej oraz moja bratanica Ariana, wraz ze swoją rodziną.

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga