środa, 12 września 2018

Emerycka praca - hobby, refleksja

Z tegorocznych wakacji - Mielno 2018.

Wczoraj cały dzień przesiedziałem w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie. Odcięty od świata zewnętrznego - komórka wyłączona i zdeponowana w szafce z teczką i marynarką - wertowałem strony w teczkach wypełnionych dokumentami. Ich odkrywane treści, a właściwie zawarta w nich esencja ma wzbogacić, dopełnić i uzupełnić pięć biogramów księży bestialsko zamordowanych w czasie okupacji niemieckiej. Nie wspominałem jeszcze o tym, że pracuję od początku roku, a intensywniej od czerwca w zespole redakcyjnym nad kilkudziesięcioma biogramami na zlecenie środowiska bydgoskiego skupionego przy Kurii Biskupiej. Plonem naszej pracy ma być wydawnictwo poświęcone martyrologii księży katolickich pracujących do 1939 r. na obszarze dzisiejszej Diecezji Bydgoskiej. Ogrom zebranego materiału, a był to mój kolejny wyjazd do archiwum przyczyni się do dopełnienia skromnej, jak dotychczas wiedzy o tych kapłanach.

Książkę Mogilnianie odznaczeni Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym zdałem w ubiegłym tygodniu wydawcy. Jej drugi tom poświęcony strzelnianom też skończyłem i tak właściwie to dopieszczam go. Obie książki zawierają około 500 wojennych biogramów powstańców, którzy za udział z bronią w ręku w Powstaniu Wielkopolskim zostali odznaczeni Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym. W opracowaniu, każdego z nich oparłem się na wnioskach o odznaczenie, które zdeponowane są w Archiwum Prezydenta RP. Zostały one przez grupę członków i sympatyków Wielkopolskiego Towarzystwa Genealogicznego "Gniazdo" zdigitalizowane, zindeksowane oraz opracowane, stając się ogromną bazą do zgłębienia wiedzy o Powstaniu Wielkopolskim. W tym zespole również i ja pracowałem. Zaś pisząc poszczególne biogramy czerpałem z dziesiątek źródeł, by wzbogacić je o ścieżkę bojową z czasów I wojny światowej, późniejszej wojny polsko-bolszewickiej i II wojny światowej.

Pomimo przemykających przez Internet złośliwych uwag, np. bym napisał historię zapałki, czy coś w tym rodzaju, to moja chęć przywoływania przeszłości i opisywania dzisiejszej rzeczywistości nie gaśnie. Również wbrew temu, co próbuje mi się zarzucić, nie jestem politykiem, nie należę do żadnej partii. Pomimo namawiania nie startuję w wyborach samorządowych, ani żadnych innych. Po prostu jestem regionalistą Marianem Przybylskim, mężem, ojcem i dziadkiem, bratem, kuzynem, wujkiem, szwagrem, przyjacielem, kolegą, sąsiadem, znajomym - po prostu strzelnianinem...