sobota, 30 czerwca 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 18 Rynek - cz. 15



Pomimo wielu obowiązków związanych z moimi tegorocznymi planami wydawniczymi, co rusz dopisuję do kalendarza dodatkowe prośby i zlecenia o pomoc w opracowaniu kolejnych tematów. Czy temu wszystkiemu podołam? Myślę, że jak będę się trzymał terminów i narzuconego rygoru, to wszystko się uda. Ostatnio bardzo intensywnie pracuję nad biogramami zamordowanych przez oprawców hitlerowskich księży z Diecezji Bydgoskiej. Przyjąłem to zadanie już w minionym roku i początkowo dotyczyło jednego biogramu, a ostatnio dopisałem do niego cztery kolejne. Będąc ostatnio w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie przeliczyłem swoje siły na zamiary i w związku z ogromem materiału dzienną normę wykonałem zaledwie w 50%. Trzeba będzie jeszcze kilka razy odwiedzić archiwum i to w najbliższym czasie, by te biogramy były pełne i zasługiwały na ich umieszczenie w wydawnictwie jubileuszowym Diecezji Bydgoskiej.

Dzisiejsza sobota to luzik, zatem czas na kolejną opowieść o naszym mieście. Spacerując Rynkiem zatrzymujemy się pod numerem 6. Widok szczególny, gdyż w całej wielopiętrowej zabudowie nasza uwagę przykuwa swoista perełka, parterowe niewielkie domostwo. Jest to jeden z dwóch parterowych budynków w ciągu zabudowy Rynku. Co ciekawe jedyny, jaki w niezmienionym kształcie przetrwał do dzisiaj i liczy około 150, a może i więcej lat. Ten niewielki dom z witryną sklepową ma równie bogatą historię, co stare strzeleńskie kamieniczki.

O tyle budzi on naszą ciekawość, że zamieszkiwali go przedstawiciele nieistniejącej już strzeleńskiej społeczności żydowskiej. Pod koniec XIX w. dom należał do Abrahama Nanny, a następnie do jego zięcia Abrahama Cohna. Przedstawicieli tegoż rodu znajdujemy w Strzelnie więcej, a pośród nimi Gersona, który był kupcem i jego brat Hermana parającego się szklarstwem. Najbardziej nas interesujący Abraham z Rynku 6 był ostatnim miejscowym rabinem strzeleńskiej gminy wyznaniowej. Stał on na czele kahału oraz parał się handlem zwierzętami, która to profesja tak właściwie stanowiła główne źródło utrzymania jego licznej rodziny. Miał same córki. Cohnowie w latach 30-tych XX w. sprzedali posesję Polakowi, Antoniemu Ruszkiewiczowi i opuścili Strzelno. W okresie międzywojennym byli jedyną rodziną ortodoksyjną. Sam Abraham był autentycznym Żydem posługujący się częściej niż pozostali Żydzi językiem jidysz, a tradycyjny strój, długa broda i pejsy oraz tradycyjne nakrycie głowy (mycka podobna do piuski i cylinder) wyróżniały go wśród współwyznawców. Tu warto zaznaczyć, iż najstarsi miejscowi Żydzi jak i niektórzy młodzi chłopcy nosili także charakterystyczne pejsy oraz mycki na głowach. Pozostali współplemieńcy zarówno w ubiorze jak i wyglądzie zewnętrznym nie wyróżniali się pośród pozostałymi mieszkańcami Strzelna.


Antoni Ruszkiewicz, nabywając posesje od Cohna uruchomił w niej interes rzeźnicki, wcześniej prowadzony u Nyki przy ul. Inowrocławskiej 1. Również po wojnie realizował się w tej profesji, jednakże szybko działalność tą upaństwowiono, zakazując prywatnego obrotu mięsem i jego przetworami. Sklep przejęła PSS „Społem", zatrudniając w nim małżonków Ruszkiewiczów. Z chwilą przemian ustrojowych na własny rachunek działalność gospodarczą w branży wędliniarskiej podjęli małżonkowie Edward i Ewa z Filipiaków Ruszkiewiczowie. Kontynuowali ją do czasu przejścia na emeryturę podtrzymując tym samym starą tradycję rodzinną Ruszkiewiczów. Po nich sklep dzierżawiony był jako butik, salon gier, a obecnie działa w nim lodziarnia.

Z Ewą uczęszczałem przez pięć lat do Państwowego Technikum Rolniczego w Bielicach. Pochodzi Ona ze znakomitej rodziny Filipiaków z Ośniszczewka. Ostatnio zapraszała nas na kawę, a my do dzisiaj z tej gościny jeszcze nie skorzystaliśmy... Podczas tych spotkań wytwarza się autentycznie domowa atmosfera, którą wypełniają nasze wspomnienia, rozmowy o dniu dzisiejszym i o wszystkim co ludzkie i co przystoi naszemu wiekowi. W trakcie jednego z takich spotkań kiedy już komplet koleżeństwa wypełnił pokój gościnny wsłuchaliśmy się we wspomnienia Ewy, która w nawiązaniu do rodzinnych wspomnień przywołała rodziców, swych braci i siostry, wspaniałą rodzinę i stryja.

Wiedzieliśmy, że za sprawą wujka kardynała Bolesława Filipiaka, Ewa kila razy wyjeżdżała do Rzymu. Przypomniała nam jak poznała Marcello Mastroianni, wielkiego włoskiego aktora, który razu pewnego odwiedził rezydencję wujka. Opowiedziała o wielkim przeżyciu, jakim było zaproszenie wujka z Ewą na popołudniową kawę do pałacu papieskiego. Gospodarz ówczesny, papież Paweł VI darzył wielką przyjaźnią monsignore Filipiaka. Młodziutka wówczas Ewa bardzo przeżyła spotkanie z Ojcem Świętym, choć wcześniej kilkakrotnie spotykała się z papieżem w Ogrodach Watykańskich, do których przylegała również rezydencja wujka.

Pamiętam razu pewnego, jak Ewa wróciła po wakacjach do szkoły z przepastnymi albumami pełnymi kolorowych zdjęć z podróży i pobytu we Włoszech. Wiele z nich zrobionych było w Ogrodach Watykańskich i to z samym papieżem Pawłem VI, a także z monsignore Bolesławem Filipiakiem – wujkiem, bratem jej ojca. Ewa z Filipiaków Ruszkiewicz jest bardzo skromną osobą i wielu strzelnian zna ją z okresu, kiedy podtrzymując tradycje rodzinne małżonka, prowadziła wespół z nim sklep rzeźnicki. Zapewne niewielu wie z jak znakomitej rodziny wywodzi się. Piękny opis jej rodzinnego domu dał sam wujek, opisując w jednej ze swych książek dom rodzinny Filipiaków w Ośniszczewku, przygotowujący się do Wigilii i podczas samej Wigilii. To mi przyszło w zaszczycie odczytać ten fragment książki, podczas pamiętnego spotkania.
  
Stoi od lewej sekretarz prymasa ks. dr Bolesław Filipiak. W środku Prymas Polski ks. kardynał August Hlond.
Kardynał Bolesław Filipiak urodził się 1 września 1901 r. w Ośniszczewku. Uczęszczał do Gimnazjum Królewskiego w Inowrocławiu, dzisiejszego I LO im. Jana Kasprowicza. Studiował w Seminarium Duchownym w Poznaniu i Gnięźnie. 29 maja 1926 roku przyjął święcenia kapłańskie z rąk bp. Antoniego Laubitza w Gnieźnie. Przez następne cztery lata pełnił funkcję wikariusza, najpierw krótko w Jarocinie, a następnie przy Farze w Bydgoszczy. Przez krótki okres czasu był też na zastępstwie w Panigrodziu oraz Ostrowie Wielkopolskim. Następnie od 1930 r. studiował w Papieskim Instytucie Świętego Apolinarego w Rzymie, gdzie w 1935 r. uzyskał tytuł naukowy doktora obojga praw. W latach 1935–1946 był sekretarzem kardynała Augusta Hlonda, prymasa Polski.

Izba Pamięci kard. Bolesława Filipiaka w Brudni.
 Po wojnie był członkiem trybunału archidiecezjalnego i kanonikiem kapituły katedralnej w Gnieźnie i prezydentem trybunału trzeciej instancji ds. małżeństw Od 1947 r. zasiadał on w Rocie Rzymskiej, a od 1967 był jej dziekanem. Pełnił funkcję prezydenta Trybunału Apelacyjnego Państwa Watykańskiego. Po latach wspominał: Przyjechałem tu, by jako reprezentant Polski – z woli ówczesnych kardynałów Prymasa Hlonda i Sapiehy – zająć fotel polski w najwyższym trybunale papieskim. Zacząłem skromnie – jako ostatni z sędziów, by z biegiem lat po drabinie starszeństwa dojść do szczytu. W 1976 r. została mu udzielona sakra biskupia przez papieża Pawła VI. Następnie 24 maja został wyniesiony przez papieża Pawła VI do godności kardynała. Ze względu na zły stan zdrowia nie uczestniczył w konklawe po śmierci Pawła VI. Zmarł 12 października 1978 roku w Poznaniu, w pierwszym dniu konklawe po śmierci Jana Pawła I. Jego pogrzeb odbył się w dniu wyboru papieża z Polski. Pochowany został obok przyjaciela abp. Antoniego Baraniaka w Katedrze Poznańskiej.
  
Ciekawostką jest to, że kilkakrotnie nawiedził Kujawską Częstochowę - Sanktuarium Matki Boskiej Markowickiej. 30 kwietnia 2013 r. w rodzinnej parafii św. Michała Archanioła w Brudni z udziałem rodziny i dostojników kościelnych została otwarta sala poświęcona pamięci kardynała Bolesława Filipiaka. Znalazły się tam pamiątki po śp. kardynale Filipiaku przekazane przez rodzinę.

środa, 27 czerwca 2018

Opowiedziane w Prokopie - cz. 1



Dziś wznawiam cykl wakacyjnych opowieści sygnowanych wspólnym tytułem "Opowiedziane w Prokopie", które wplatają się w najstarsze i tajemnicze dzieje Strzelna. W nich przewijać się będzie prawda historyczna z tą legendarną, które razem rozjaśnią nam mroczne dzieje Strzelna. Po raz pierwszy zamieściłem je przed ośmioma laty na nieistniejącym już blogu i wracam do tego cyklu, by młodsi czytelnicy mogli się z nimi zapoznać, a starszym polecam ku przypomnieniu. Zapraszam do lektury!



Po raz pierwszy opowiedziane 17 lipca 2010 r.
Było to dawno, jeszcze w latach sześćdziesiątych minionego stulecia i to w pierwszej ich połowie. Wówczas byłem ministrantem, a co za tym idzie, często gościłem na Wzgórzu Świętego Wojciecha. Przebywałem tam, by spełniać posługę ministrancką, ale również po to, by wsłuchiwać się, jako przypadkowy uczestnik grup turystycznych w opowieści przewodnika - miejscowego kościelnego, Szczepana Kowalskiego. A opowieści jego były tak fascynujące, że dech zapierały w mej młodzieńczej piersi. Potrafił w prawdziwe dzieje tegoż miejsca wpleść legendarne, żywota średniowiecznych fundatorów, i opowieści z życia panien norbertanek i mieszczan strzeleńskich.


Tak to, podczas mych „spotkań" z panem Szczepanem, poznawałem coś, co później stało się pasją mych dociekań około dziejowych, poznawałem dzieje Strzelna i okolicy. Kiedy nastał okres milenijnych przygotowań, to właśnie on zaprowadził mnie razu pewnego na salkę katechetyczną, gdzie na ścianie znajdowało się malowidło w swej treści nawiązujące do Chrztu Polski. Zapatrzony w to dzieło i wsłuchany w opowieść mego przewodnika przeniosłem się w czasy Mieszka i Dobrawy. W magicznej podświadomości stałem się członkiem książęcej drużyny i przemierzałem z nią kujawskie bezdroża i nadgoplańskie wertepy w poszukiwaniu pogańskich pagód i uroczysk, czyniąc wszystko w imię chrystianizacji dzikiego państwa Goplan. W młodzieńczym porywie, wytworzonym w mej podświadomości, jako misjonarz nowej dla pogan wiary, w miejsca po bożkach wkopywałem krzyże - symbole nowej religii. Ta fantazja zrodzona z mego zauroczenia historią zaowocować miała przelewaniem jej na papier dopiero w późniejszych czasach.

Razu pewnego zostałem poproszony, by pomóc panu kościelnemu i zadzwonić na Anioł Pański. Poleciałem biegiem tuż przed dwunastą do rotundy św. Prokopa, wdrapałem się po drabinach na wieżę i z godziną południową zacząłem razem z panem Szczepanem ciągnąć za linkę uruchamiającą dzwon. Co za frajda z tego dzwonienia, a szczególnie z momentu kiedy dobiegało ono końca. Wówczas uczepiony liny, siłą rozpędu spiżowego kolosa unosiłem się po sufit. Tak bujając się, swą przeciwwagą wytracałem rozbujany dzwon. Kiedy zeszliśmy na dół okazało się, że deszcz zaczął padać. Uprosiłem pana kościelnego, by pozwolił mi na czas deszczu pozostać w świątyni. Tak też się stało.


Potężne, kamienne mury nakryte kopułą z tajemniczymi absydami i dostojnym prezbiterium ołtarzowym, ciemna wnęka przyziemia wieży oraz nad nią równie dostojne półmrokiem okryte biforium, robiły na mnie niezwykłe wrażenie. Młodzieńcza fantazja i surowość tego kamiennego wnętrza rozjaśniona piaskowcowym romańskim ołtarzem zaczęły rysować w mej podświadomości obraz znany z opowieści przewodnika i wyczytany na stronach żywota zakonnic od św. Norberta. Smaku odległej epoki nadawał temu miejscu specyficzny półmrok znikomo rozjaśniony niepogodnym niebem przebijającym się przez wąskie, wysoko osadzone południowe okienka rotundy, a całość potęgował nastrój powagi miejsca i sacrum wydobywające się z płasko rzeźbionych obrazów szesnastowiecznej drogi krzyżowej. Masywna piaskowcowa chrzcielnica pamiętająca czasy Beatrycze - pierwszej przeoryszy strzeleńskiej, niczym strażnik u wrót świątyni przypominała o świętości skrywanej w jej wnętrzu - o wodzie cuda czyniącej.


W takim oto klimacie, w oczekiwaniu pogodnego nieba, siedząc na skromnej ławeczce ustawionej pomiędzy dwoma północnymi absydami zacząłem przeglądać obrazy i przeżywać głosy wydobywające się z wnętrza mej podświadomości. Utrwalony tym stanem rzeczy przeniosłem się do roku 1193. Kamienna rotunda z górującą wieżą i przyklejonym od strony wschodniej prezbiterium były nowo konsekrowaną świątynią noszącą patrocinę Krzyża Świętego. Tuż obok rosły mury bazyliki z dwiema symetrycznie przyklejonymi do transeptu potężnymi wieżami, podobnie jak rotunda z kamienia murowanymi. Obraz, jak na owe czasy, w całym niemalże państwie Polan niezwykły. Oto na jednym niewielkim wyniesieniu, w okolicy płaskiej niczym stół dwie świątynie wyrastały nadając okolicy rangę budującej się duchowej stolicy książęcej.


Potęga norbertańskiej fundacji swe korzenie miała w rodowodzie sióstr, którym przyszło życie poświęcić Bogu Najwyższemu i Jego synowi Jezusowi Chrystusowi. Panny świątobliwe, przekraczając furtę klasztorną wnosiły ze sobą znaczne posagi, będące dotychczas ich uposażeniem świeckimi. Pamiętajmy przy tym, że pochodziły one z najznamienitszych rodów, których pozycja sięgała nawet książęcych i królewskich koligacji. Już i pozycja tej pierwszej legendarnej przeoryszy Anny świadczy o jej wysokiej pozycji. Współfundatorka fortuny norbertańskiej, Beatrycze, która z książętami i komesami przy jednym stole zasiadała, oznajmiła wszem i wobec, że to właśnie jej, Annie daną niegdyś obietnicę spełnia budując te potężne świątynie. To zrealizowane przyrzeczenie w kamieniu odcisnęła, wmurowują w portal świątyni tympanon fundacyjny ze swoją i Anny podobizną.
CDN


piątek, 22 czerwca 2018

Bracia Grabscy, Ciemny i Grobelny... na Pomniku Katyńskim



Na strzeleńskim Pomniku Katyńskim przybyły cztery nazwiska oficerów Wojska Polskiego, którzy wiosną 1940 r. zostali okrutnie zamordowani strzałem w tył głowy przez oprawców stalinowskich. Są to kolejne, obok dziesięciu już upamiętnionych, ofiary zbrodni katyńskiej związane urodzeniem, pracą lub zamieszkaniem z byłym powiatem strzeleńskim. Ich upamiętnienie to kolejne dzieło Stowarzyszenia Rodzina Katyńska Ziemi Mogileńskiej w Mogilnie i osobiste zaangażowanie się prezesa Adama Kowalskiego. Na tę okoliczność służby Urzędu Miejskiego w Strzelnie przeprowadziły prace konserwatorsko-remontowe Pomnika, stosownie przygotowując go do uroczystości.



Uroczyste poświęcenie tablic miało miejsce 21 czerwca 2018 r. i powiązane było z Ogólnopolskim Zjazdem Rodzin Katyńskich, który miał miejsce w Mogilnie. Pomimo fatalnej pogody, z silną wichurą pod pomnikiem zgromadziło się kilkudziesięciu uczestników Zjazdu oraz mieszkańców Strzelna. Były poczty sztandarowe Rodziny Katyńskiej z Mogilna, Szkoły Podstawowej w Strzelcach noszącej imię Ofiar Katynia, galowa asysta wartownicza wystawiona przez Komendę Wojewódzką Policji Państwowej w Bydgoszczy oraz miejscowe delegacje z kwiatami, m.in. władz samorządowych i PTTK z burmistrzem Ewarystem Marczakiem i prezesem Zbigniewem Domańskim, KP PP w Mogilnie z zastępcą komendanta nadkomisarzem Tomaszem Rybczyńskim na czele.



Całą uroczystość poprowadził kapelan Rodziny Katyńskiej Ziemi Mogileńskiej ks. kan. ppor. Otton Szymków - dziekan i proboszcz strzeleński. Po uroczystości na cmentarzu o godz. 18:00 odprawiona została msza św. w kościele parafialnym p.w. Świętej Trójcy w Strzelnie.

Biogramy upamiętnionych oficerów:

Ks. kan. Stanisław Jasiński z Archidiecezji Krakowskiej modli się podczas ekshumacji - Katyń 1943 r.
Ciemny Stanisław Konstanty, kapitan rezerwy, z zawodu kupiec. Urodził się 16 listopada 1899 r. w Bachorcach w ówczesnym powiecie strzeleńskim jako syn Jana i Julianny z Nowaków. Absolwent Szkoły Handlowej w Warszawie (1918).

Uczestnik wojny polsko-bolszewickiej 1918-1921. Oficer gospodarczy w 3 Pułku Strzelców Konnych im. Hetmana Stefana Czarnieckiego. Kierownik kancelarii w Centralnej Składnicy Amunicji Nr 3 w Spale - Dowództwo Okręgu Korpusu I. Płatnik w Centralnej Szkole Zbrojmistrzów w Warszawie i Centrum Wyszkolenia Sanitarnego w Zamku Ujazdowskim w Warszawie.
Uczestnik wojny obronnej 1939 r. Wzięty do niewoli przez Sowietów, został zamordowany strzałem w tył głowy w kwietnia 1940 r. w Katyniu.
Pośmiertnie mianowany na stopień majora.

Grabski Kazimierz Stanisław herbu Wczele, rotmistrz kawalerii. Urodził się 12 października 1897 r. we Wróblach w byłym powiecie strzeleńskim jako syn Mariana Antoniego i Joanny (Żanety) Marianny z Brzeskich. Był bratem Stefana, ofiary zbrodni katyńskiej.

Kazimierz Stanisław Grabski herbu Wczele.
Małżonkowie Grabscy mieli pięcioro rodzeństwa: Stanisława, Kazimierza, Stefana, Zofię i Adolfa w latach 1896-1905 dzierżyli dobra rycerskie Wróble z folwarkiem Wolany koło Kruszwicy w powiecie strzeleńskim 645,90 ha oraz dobra rycerskie Krusza Podlotowa również w powiecie strzeleńskim o powierzchni 214,19 ha. Niestety w 1905 r. sprzedali Wróble z Wolanami pośrednikowi pruskiej komisji kolonizacyjnej Baumgartowi. Ojciec braci Grabskich Marian (1868-1907) był synem Lucjana Grabskiego i Joanny de Reuss. Wywodził się ze Skotnik w powiecie Inowrocławskim. Zmarł w wieku 38 lat, 6 marca 1907 r. w Zakopanem, pochowany został w grobowcu rodzinnym przy kościele "Ruina" p.w. Najświętszej Marii Panny w Inowrocławiu.

Marian Grabski herbu Wczele - dziedzic Wróbli i Kruszy Podlotowej.
W Wojsku Polskim od 1919 r. w 17 Pułku Ułanów Wielkopolskich. Brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej. Walczył na froncie w 1920 r. Ukończył Szkołę Podchorążych w Centrum Wyszkolenia Kawalerii oraz kursy instruktorskie i żywnościowy (1922-1924). Przez cały okres służby pozostawał w barwach 17. Pułku Ułanów Wielkopolskich. W 1938 r. jako zastępca dowódcy szwadronu. W 1939 r. był oficerem mobilizacyjnym pułku, który wchodził w skład Wielkopolskiej Brygady Kawalerii. Odznaczony Krzyżem Zasługi, Krzyżem Walecznych, medalami, Pamiątkowym za Wojnę 1918-1921 oraz Dziesięciolecia Odzyskania Niepodległości. Uczestnik wojny obronnej 1939 r. Po przedostaniu się na kresy wschodnie został aresztowany przez Sowietów.

Ofiara mordu katyńskiego z tzw. Listy Charkowskiej, zamordowany strzałem w tył głowy w 1940 r. Charków to miasto położone w północno-wschodniej Ukrainie. W kwietniu i maju 1940 mordowano tu polskich jeńców, a zbrodnia ta miała miejsce w siedzibie NKWD przy placu Dzierżyńskiego. Zwłoki przewożono na teren sanatorium resortu spraw wewnętrznych, znajdującego się około 1,5 km od wsi Piatichatki, gdzie zakopywano je we wcześniej przygotowanych dołach.
Pośmiertnie mianowany na stopień majora.

Grabski Stefan herbu Wczele, podporucznik kawalerii rezerwy, agronom. Urodził się 5 maja 1899 r. we Wróblach w byłym powiecie strzeleńskim jako syn Mariana i Żanety z Brzeskich. Był Bratem katyńczyka Kazimierza Stanisława.

Stefan Grabski herbu Wczele.
W 1919 r. przydzielony został do 3. Pułku Ułanów Wielkopolskich. Ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Piechoty oraz Szkołę Podchorążych Jazdy w Grudziądzu. Rezerwista od 1923 r. Odbył ćwiczenia w 15. Pułku Ułanów Wielkopolskich w latach 1928, 1930 i 1932. W 1939 r. dowódca szwadronu gospodarczego 2. Pułku Strzelców Konnych. Uczestniczył w wojnie obronnej 1939 r. Po 23 września, po rozbiciu pułku przedostał się na kresy i tam został aresztowany przez Sowietów.

List Stefana Grabskiego ze Starobielska do siostry Zofii. 
Ofiara mordu katyńskiego z tzw. Listy Charkowskiej, zamordowany strzałem w tył głowy w 1940 r. w siedzibie NKWD przy placu Dzierżyńskiego. Zwłoki przewieziono na teren sanatorium resortu spraw wewnętrznych, znajdującego się około 1,5 km od wsi Piatichatki, gdzie zakopano je w jednym z wcześniej przygotowanych dołów.
Pośmiertnie mianowany na stopień porucznika - rotmistrza kawalerii.

Grobelny Edmund Adam, podporucznik rezerwy, inżynier dróg wodno-lądowych. Urodził się 7 listopada 1911 r. w Nowej Wsi koło Pleszewa jako syn Stanisława i Heleny z Wielickich. W okresie międzywojennym pracował w Aptece Michała Stęczniewskiego w Strzelnie (również ofiary zbrodni katyńskiej).

Edmund Grobelny.
 Absolwent Wydziału Budownictwa Lądowego Politechniki Warszawskiej w 1938 r. i Szkoły Podchorążych Piechoty Rezerwy w Biedrusku (1932 r.). Podporucznikiem został mianowany ze starszeństwem od 1 stycznia 1935 r. Budowniczy Zakładów Tele- i Radiotechnicznych w Poniatowej w Centralnym Okręgu Przemysłowym. Mieszkał w Poniatowej na Lubelszczyźnie. Żonaty, miał syna.


Wzięty do niewoli przez Sowietów, został zamordowany strzałem w tył głowy w kwietniu 1940 r. w Katyniu.
Pośmiertnie mianowany na stopień porucznika.

Zdjęcia rodziny Grabskich pochodzą ze zbiorów rodzinnych Krzysztofa Grabskiego i ze strony https://fundacjamodrak.com/grabscy/


czwartek, 21 czerwca 2018

Są środki na renowację Pomnika Nagrobnego Powstańców Wielkopolskich



 Wspólne starania Parafii p.w. Świętej Trójcy w Strzelnie oraz Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna o renowację Pomnika Nagrobnego Powstańców Wielkopolskich na cmentarzu parafialnym w Strzelnie osiągnęły punkt kulminacyjny w temacie pozyskania środków na zrealizowanie projektu. W ramach programu Wspieranie opieki nad miejscami pamięci i trwałymi upamiętnieniami w kraju otrzymaliśmy z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego wsparcie w wysokości 80 000,00 złotych.

Jak czytamy na stronie ministerstwa, celem programu jest zaangażowanie w opiekę nad miejscami pamięci i trwałymi upamiętnieniami jak największej liczby różnych podmiotów, w celu zwiększenia wiedzy o historii naszego kraju, zwłaszcza o jej najtrudniejszych i najbardziej skomplikowanych aspektach, i dzięki temu wzmocnienie świadomości obywatelskiej i postaw patriotycznych.


W ramach programu ministra „Wspieranie opieki nad miejscami pamięci i trwałymi upamiętnieniami w kraju” dofinansowano 83 zadania. Ich realizacja jest możliwa dzięki zwiększeniu pierwotnego budżetu programu decyzją Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Wśród projektów wybranych do realizacji w 2018 r. znalazły się nasz strzeleński: Prace remontowo-konserwatorskie Pomnika Nagrobnego Powstańców Wielkopolskich na cmentarzu parafialnym w Strzelnie. Wartość dofinansowania plus gromadzone przez Parafię i TMMS środki pozwoli godnie uczcić 100. rocznicę odzyskania niepodległości, a szczególnie 100. rocznicę Powstania Wielkopolskiego.


Zapewne nie podołalibyśmy temu dziełu gdyby nie ofiarność strzelnian, mieszkańców naszego prastarego grodu, rozsianych po kraju oraz firm, z których wiele pozytywnie przyjęło nasz apel o wsparcie dzieła remontowego. Serdecznie dziękujemy Wam Drodzy Strzelnianie i prosimy o dalsze wspieranie naszej akcji. Szczególne podziękowania kierujemy na ręce prof. Piotra Glińskiego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego oraz osób, które zaangażowały się w profesjonalne przygotowanie wniosku i jego pozytywne rozpatrzenie.


Strzelno ze swoimi zabytkami, które znajdują się w elitarnym poczcie Pomników Historii jest zauważalne z perspektywy Stolicy. Piękne dzieje naszej ziemi, z których wyrasta wiele pomników, to również pomnik "najkrwawszy" skrywający szczątki doczesne 19. powstańców wielkopolskich, którzy swoje życie złożyli na ołtarzu Ojczyzny. Pamięć o tamtych wydarzeniach o sile Narodu Polskiego, która przekazana przez przodków trwa po dziś, to nasz obowiązek.  


środa, 20 czerwca 2018

Upamiętnienie ofiar zbrodni katyńskiej



Stowarzyszenie Rodzina Katyńska Ziemi Mogileńskiej w Mogilnie w dniach 20-23 czerwca 2018 r. jest organizatorem Ogólnopolskiego Zjazdu Rodzin Katyńskich. W ramach Zjazdu 21 czerwca o godzinie 17:15 na starej strzeleńskiej nekropolii przy ul. Kolejowej odbędzie się uroczystość poświęcenia tablicy na tutejszym Pomniku Katyńskim. Tablica została uzupełniona o kolejne nazwiska ofiar zbrodni katyńskiej, związanych urodzeniem, a także miejscem pracy z byłym powiatem strzeleńskim.

Po uroczystości o godz. 18:00 odprawiona zostanie msza św. w kościele parafialnym p.w. Świętej Trójcy w Strzelnie. Rodzina Katyńska Ziemi Mogileńskiej zaprasza mieszkańców Strzelna na te uroczystości.

poniedziałek, 18 czerwca 2018

Pożegnanie strzelnianina śp. prof. Wiesława Koziary



Podczas ceremonii pogrzebowej 9 maja 2018 r. na cmentarzu w Przeźmierowie śp. prof. Wiesława Koziarę żegnał w imieniu rodziny kuzyn Kazimierz Pondo. Oto słowa wypowiedziane nad grobem zmarłego:

Wielebni Księża Celebransi dzisiejszej uroczystości pogrzebowej,
Drodzy zasmuceni uczestnicy tego ostatniego pożegnania,

Gdy przychodzi śmierć, zawsze dla nas żyjących przychodzi z nią wielki smutek i ogromny żal. Szczególnie zasmuca nas ta śmierć, która mimo posiadania świadomości ciężkiej choroby zmarłego, przyszła tym razem jednak nagle, z zaskoczenia, niespodziewanie i można powiedzieć, że trochę podstępnie.

Dziś uczestnicząc w tej smutnej uroczystości ostatecznego pożegnania, towarzysząc w ostatniej drodze, w drodze do grobu, do miejsca już wiecznego odpoczynku zmarłego, uruchamiały się w nas wspomnienia o zmarłym, o jego życiu, o spotkaniach z nim
i o różnych rozmowach.

Dla najbliższej rodziny zmarłego, żony Alicji i córki Agnieszki są to wspomnienia bardzo świeże, bo przecież zmarły jeszcze kilka dni wcześniej był wśród nich, był dla nich zawsze wspaniałym i opiekuńczym mężem i ojcem. Dla nas, dla Jego rodziny był bratem, szwagrem, uczynnym kuzynem i dobrym wujkiem, a dla wielu z nas, dziś tu zebranych, był kolegą i przyjacielem.

Dziś idąc w spokojnym marszu pod przewodnictwem księdza, szliśmy w zadumie towarzysząc w ostatniej drodze śp. profesora Wiesława Koziary. I tym spokojnym marszem doszliśmy do tego miejsca, by tu wypełnić swą chrześcijańską ostatnią posługę, posługę pogrzebania zmarłego w ziemi. Przyszliśmy tu do Ciebie kochany Wiesiu, by Tobie za całe Twoje życie i za wszystkie uczynki podziękować oraz by Cię pożegnać. Jest tu dziś Twa rodzina, przyjaciele z pracy, Twoi studenci, są sąsiedzi i znajomi. Przyszli wszyscy, którzy Cię kiedyś poznali, zetknęli się z tobą, wszyscy, którzy Cię zapamiętali.

Śp. Wiesław Koziara urodził się 22 kwietnia 1951 roku w Inowrocławiu. Pochodził z małej wsi na pograniczu Wielkopolski i Kujaw o nazwie Młynice w gminie Strzelno. Jego rodzicami byli prowadzący kilkunastohektarowe gospodarstwo Bronisława z domu Jarecka i Stanisław Koziara, który przez ponad 30 lat pełnił funkcję sołtysa w tej wsi. Gdy śp. Wiesław miał zaledwie 9 lat zmarła matka. Dalszym wychowaniem zmarłego i Jego starszego brata zajmował się ojciec z pomocą swej siostry Jadwigi.

Ta rodzinna wieś Młynice połączyła nas na zawsze. W tej sympatycznej wsi spędziliśmy nasze wspaniałe dzieciństwo i czas dorastania. Stamtąd mieliśmy zawsze wiele miłych wspomnień podczas naszych rodzinnych spotkań. Nasze wspólne życie tamtych lat w tej wsi było wspaniałą szkołą na następne, dorosłe życie. Śp. Wiesiu uczęszczał do szkół podstawowych w Młynicach i w Młynach. Dalszą edukację kontynuował w Państwowym Technikum Rolniczym w Bielicach koło Mogilna, po którego ukończeniu rozpoczął studia w Poznaniu, w Wyższej Szkole Rolniczej. Po ich ukończeniu swoje życie związał z tą uczelnią i z tym miastem. Swoje życie poświęcił nauce i kształceniu młodego pokolenia. Swą zdobytą wiedzę całkowicie oddał polskiemu rolnictwu.

W Poznaniu poznał swą żonę Alicję z domu Maśnica i wspólnie założyli rodzinę. Początkowo mieszkali w Buku, następnie w Niepruszewie, a po wybudowaniu własnego domu zamieszkali tu, w Przeźmierowie. W tym domu wspólnie byli zawsze szczęśliwi.

Ciągle mam w pamięci nasze miłe, rodzinne i bardzo świeże spotkanie 18 sierpnia ubiegłego roku w Ich domu. Nie było wtedy rozmowy o żadnej chorobie. Dziś niestety przypuszczać tylko można, że chyba już wtedy była ona przygotowana do podstępnego ataku.

Kochany Wiesiu, mocno Twoją śmierć przeżywam dziś osobiście, bo jeszcze w niedzielę, 22 kwietnia, w Twoje 67 urodziny przy składaniu życzeń rozmawialiśmy telefonicznie. Dziś zapewne ten Twój urodzinowy dzień przeżywa z nas wielu. Potem jednak przyszedł 29 kwietnia, kiedy w rozpoczynający niedzielę wczesny poranek, w swoim domu, o 4:00 godzinie, bez pożegnania, lecz przy obecności żony i córki, po cichu odszedłeś z tego świata. Niestety, przegrałeś swą walkę z chorobą, a Twoje dobre serce przestało już bić.

Wieśku, niesamowicie trudno uwierzyć, że tydzień po swych urodzinach zakończyłeś ten swój piękny i bogaty ziemski życiorys. Chciałoby się trochę może nieśmiało, lecz głośno dziś wykrzyczeć: Panie Boże, do czego tak zdolny i mądry człowiek, w tak młodym wieku był Tobie potrzebny? Wiem, że nie będzie żadnej odpowiedzi, będzie tylko cisza tego cmentarza.

Kochany Wiesiu, dziś żegnając Cię z wielkim smutkiem, chciałbym Tobie powiedzieć, że żegna Cię cała wieś Młynice, z której wyszedłeś, żegnają Cię też byli mieszkańcy tej wsi, kiedyś sąsiedzi, mieszkający dziś w Strzelnie i w New Britain w Stanach Zjednoczonych Ameryki Północnej, żegna Cię rodzina w całej Polsce, która była zawsze z Ciebie dumna, bo najdalej i najwyżej z nas zaszedłeś. Dumna jest zapewne polska nauka rolnicza, której oddałeś całe swe dorosłe życie. Dziś powstała po Tobie ogromna strata. Będzie zapewne, trochę pusto.

Dziś Wieśku chcemy Tobie za wszystko podziękować, za Twoją życzliwość, za koleżeńskość i przyjaźń, za to, że byłeś dobrym człowiekiem. Byłeś wielki i jednocześnie zawsze skromny. Taki pozostaniesz w naszej pamięci. Spoczywaj tu w spokoju i w ciszy tego przeźmierowskiego cmentarza. Odpocznij tu sobie po Twoim ziemskim twórczym bytowaniu.

Pragnieniem naszym jest też, by ta poznańska ziemia, która Cię za chwilę zakryje, dla której oddałeś całe swe zawodowe życie, nigdy nie była dla Ciebie ciężarem. Tobie kochana Alu i Tobie Agnieszko, pogrążonym w ogromnym smutku i w bólu, całej rodzinie zmarłego Wiesia składam serdeczne wyrazy współczucia.

W imieniu żony Alicji i córki Agnieszki  pragnę z niezwykłą serdecznością złożyć podziękowanie księżom celebransom i wszystkim przybyłym na to smutne pożegnanie męża i ojca, szczególnie Władzom i Kadrze Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu za słowa pożegnania zmarłego, studentom i przyjaciołom, wszystkim delegacjom przybyłym na tę dzisiejszą pogrzebową uroczystość. Dziękuję rodzinie, sąsiadom i znajomym za słowa pokrzepienia w tych trudnych dla nich chwilach żałoby i za złożone z serdecznością kondolencje. Dziękuję serdecznie wszystkim za wszelkie modlitwy różańcowe i komunię św. dziś przyjętą podczas tej mszy pogrzebowej. (...)

Kazimierz Pondo

czwartek, 14 czerwca 2018

Wójcin - prostowanie historii

Powstanie styczniowe 1863-1864. Artur Grottger, z cyklu Polonia - Na pobojowisku.

 Od kilkudziesięciu lat powielana była błędna informacja odnosząca się do okresu powstania styczniowego 1863-1864, iż w dworze w Wójcinie w ówczesnym powiecie inowrocławskim, dystrykcie strzeleńskim funkcjonował lazaret powstańczy. Dziś trudno wyłapać kto po raz pierwszy popełnił błąd przypisania dziejom wójcińskiego dworu takiej roli. Pociągnęła ona za sobą również konsekwencję w przypisaniu naszego Wójcina Rekowskim, którzy akurat tą miejscowością nigdy nie władali.

Dociekanie regionalistów sprawiło, iż dzisiaj możemy stanąć na gruncie faktów i stwierdzić, że ktoś, kiedyś pomylił Wójcin z zaboru pruskiego (gmina Jeziora Wielkie w powiecie mogileńskim) z Wójcinem w zaborze rosyjskim (gmina Piotrków Kujawski w powiecie radziejowskim). W prostej linii obie miejscowości leżą o około 22 km od siebie. O tym, że nie o ten Wójcin chodzi przypomniał mi ostatnio młody regionalista Zbyszek Gawroński z Gradowa w gminie Piotrków Kujawski. Oczywiście potwierdziłem mu to spostrzeżenie i obiecałem, że całe zawirowanie wyprostuję na blogu.

Sam niegdyś przypisałem nasz Wójcin Rekowskim i to po przestudiowaniu Tek Dworzaczka. Uderzam się w piersi i dzisiaj, po zgłębieniu genealogii Rekowskich i Niegolewskich, twardo stoję na gruncie, iż dworem, w którym został zorganizowany przez Magdalenę z Niegolewskich Rekowską lazaret powstańczy był Wójcina w powiecie radziejowskim. W wydanej w 1975 r. książce Rejencja Bydgoska a powstanie styczniowe Stanisław Myśliborski-Wołowski napisał ...ranni powstańcy po szczęśliwym powrocie na terytorium Wielkiego Księstwa Poznańskiego znajdowali opiekę lekarską (...) także we dworze Magdaleny Rekowskiej w Wójcinie. Z kolei w przewodniku Strzelno i okolice Maria Alexandrowicz w 1979 r. napisała, iż to nasz Wójcin, w którym Rekowska założyła lazaret. Powiela to stwierdzenie w kolejnej edycji Przewodnika... w 1985 r. Antoni Słowiński. Wiele innych wydawnictw regionalnych i stron internetowych zawiera tę informację. Zatem czas, by wymazać Rekowskich i lazaret z Wójcina w gminie Jeziora Wielkie i przenieść do Wójcina w gminie Piotrków Kujawski.

Magdalena z Niegolewskich Rekowska.
 Zacznijmy od Magdaleny. Urodziła się 10 maja 1827 r. w Włościejewkach koło Śremu w dobrach rodowych swojej matki. Była córką Andrzeja Niegolewskiego herbu Grzymała - pułkownika Wojska Polskiego, uczestnika kampanii napoleońskiej, ziemianina, działacza społecznego i Anny z Krzyżanowskich. Na chrzcie otrzymała dwa imiona, Magdalena Izydora. Niegolewscy byli elitą ziemiaństwa w Księstwie Poznańskim. Andrzej Niegolewski ze swych dóbr, na cztery dni przed swą śmiercią, ustanowił ordynację, która przetrwała do 1945 r. Spora różnica majątkowa sprawiła, iż przed wyjściem za mąż Magdaleny za Konstantego Rekowskiego dzierżawcę Kęszyc został zawarty 28 maja 1852 r. kontrakt przedślubny o wyłączeniu wspólnoty majątkowej i dorobku. Tak więc, małżonkowie mieli mieć swoje niezależne dochody. Związek małżeński zawarli 30 maja 1852 r. w Buku. Z małżeństwa tego urodziły się dzieci: Felicja (1853) za Alfonsa Szamockiego, Andrzej (1856), Anna (1857) za Cimina, Wanda (1860) i Zygmunt (1864).

Przechodząc do małżonka dopowiem, iż Konstanty Stefan Józef Rekowski urodził się 10 marca 1821 r. w Rudniczysku koło Doruchowa i ochrzczony został 23 marca 1821 r. w Parzynowie. Był synem Konstantego, kapitana wojsk Księstwa Warszawskiego i Elżbiety Kręskiej. Rekowscy pieczętowali się herbem Wandoch III i byli w porównaniu z Niegolewskimi uboższą aczkolwiek dobrze sytuowaną szlachtą. Jako chłopiec nauki pobierał u Ojców Pijarów na Żoliborzu, a następnie w szkole Korpusu Kadetów w Kaliszu. Ukończył tak jak jego dwaj bracia Artaxerxes i Napoleon nauki w Krakowie. W 1848 r. został powołany do Pułku Kirasjerów we Wrocławiu.

Reasumując, po ślubie Magdalena zamieszkała u męża w Kęszycach. Wkrótce nabyła majątek Wójcin w Królestwie Polskim (a nie Wójcin w Wielkim Księstwie Poznańskim) i tam przeniosła się z małżonkiem. Pamiętajmy, że był to zabór rosyjski. Oddana sprawie polskiej szerzyła patriotyczne wychowanie wśród okolicznej ludności. We wspomnieniu pośmiertnym o Konstantym i dworze wójcińskim tak napisano: Ktokolwiek znał ten dom w roku 1863 wie, jak serce i drzwi były tam na oścież dla sprawy narodowej otwarte i jak gorliwy i niezmordowany w całym działaniu (...) brał udział.

Magdalena wiodąc prym w ognisku domowym i będąc właścicielką dworu i dóbr wójcińskich, wraz z mężem po bitwie pod Nową Wsią - odległą o kilka kilometrów od ich domostwa - zabierała z pobojowiska rannych. Przewoziła ich do swego domu, gdzie w urządzonym przez siebie lazarecie leczyła z ran i ratowała ich przed niechybną śmiercią. Tutaj też powstańcy przechodzili rekonwalescencję. Na czas uprzedzona o mającej nastąpić rewizji w majątku, przebierała przechowywanych powstańców, tłumacząc żandarmom, że to służba. Wymogła na rosyjskim pułkowniku aby z szacunkiem odnoszono się do rannych.

Niegolewo. W tym pałacu u brata Zygmunta ordynata niegolewskiego Magdalena Rekowska spędziła ostatnie lata swego życia.
 Warto przy tej okazji wspomnieć braci Konstantego, którzy równie oddanie służyli sprawie polskiej, co Konstanty z małżonką. Pruskie władze sądowe obłożyły aresztem sądowym dobra brata Artaxerxesa (1811-1878) Gorazdowo w powiecie wrzesińskim, za udział w powstaniu styczniowym. Był on oficerem Wojska Polskiego z okresu powstania listopadowego, i kilkakrotnym więźniem stanu w Prusach. Brał żywy udział w pracach obywatelskich i cieszył się ogromnym szacunkiem. Podobnie drugi brat Napoleon (1814-1879) z Koszut nazwany najgorliwszym i najczynniejszym pośród obywatelstwa Księstwa Poznańskiego. Jako 16-letni młodzieniec stanął przy boku ojca, pułkownika w 1830 r. by bronić ojczyzny. Aktywnie uczestniczył w Wiośnie Ludów 1848 r. i powstaniu styczniowym 1863-1864 r. Skazany na więzienie, przesiedział 2 lata za udział w zrywie wolnościowym.


Konstanty Rekowski zmarł 14 kwietnia 1893 r. w Niegolewie, gdzie wraz z małżonką zamieszkiwał u jej brata ordynata Zygmunta i jego małżonki Zofii z hr. Skórzewskich Niegolewskich. Zaś Małgorzata założycielka lazaretu w Wójcinie w powiecie radziejowskim i opiekunka rannych powstańców styczniowych opuściła ten świat 2 sierpniu 1900 r. również w Niegolewie, a pogrzeb odbył się w Buku.   

wtorek, 12 czerwca 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 17 Rynek - cz. 14.



Spod niegdyś okazałej, a dzisiaj zapuszczonej i zaniedbanej kamieniczki przechodzimy dalej, w kierunku wschodnim i zatrzymujemy się przed zgoła odmienną elewacją, która świeżością i kolorystyką bije wręcz w oczy. Niewielka, jak większość kamieniczek w Rynku piętrowa, oznaczona jest numerem 5, dawniej był to numer policyjny 98. Jeszcze kilka lat wstecz i ona przedstawiała się niezbyt ciekawie. Co z tą kamienicą uczynił nowy właściciel, możecie sami podziwiać, odwiedzając to miejsce. Wybudowana została na początku XX w., w miejscu, gdzie wcześniej stał niezbyt urokliwy dom parterowy, typowy dla XIX wiecznej zabudowy miasta. Był on niemalże identyczny z sąsiednim parterowym domem, jedynie różnił się wyglądem elewacji, która posiadała jedno boczne okno od mieszkania, środkowe drzwi korytarza i drzwi boczne do kramu rzemieślniczego oraz brakiem facjaty w dachu.


Posesja należała do Gołębińskich. Piętrową kamienicę wystawił prawdopodobnie Władysław Gołębiński, rzeźnik, który był członkiem organizacji „Straż", założonej przez Józefa Kościelskiego z Miłosławia w 1905 r. Niestety, więcej nie udało mi się dotychczas ustalić, co do układu właścicielskiego tej posesji.

W środku pośród pracownikami banku dyr. Bronisław Brożek.
 Pamiętam, że w domu tym mieszkali państwo Brożkowie. Pan Bronisław (1907-1988) był bankowcem. Urodził się 30 września 1907 r. w Gelsenkirchen jako syn Józefa i Rozalii z domu Kauch. Pracował w Banku Ludowym w Krotoszynie, a do Strzelna przybył w 1929 r. i podjął pracę w tutejszym Banku Ludowym. Był członkiem Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" i Stronnictwa Narodowego w Strzelnie. Okupację spędził w Generalnej Guberni w Ciechanowie, dokąd został wysiedlony. W 1942 r. ożenił się z Marią z d. Wiezień. Po wojnie powrócił do miasta i został dyrektorem Banku Ludowego, nazwanego później Bankiem Spółdzielczym. Był niezwykle zasłużonym dla Strzelna działaczem społecznym, m.in. Członkiem Powiatowego Komitetu Pomocy Społecznej w Mogilnie, w latach 1961-1968 radnym Miejskiej Rady Narodowej w Strzelnie, członkiem Chóru "Harmonia", zarządu Ochotniczej Straży Pożarnej, Koła Polskiego Związku Zachodniego, Gminnej Spółdzielni "SCh", Rady Nadzorczej PSS "Społem" oraz członkiem ówczesnych klubów sportowych "Spójnia", a następnie "Sparta", których kontynuatorką jest MLKS "Kujawianka".


Wyróżniony wieloma odznaczeniami państwowymi i branżowymi, w tym Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski. Zmarł w 1988 r. w Strzelnie. Pochowany na starej strzeleńskiej nekropolii. W tym roku mija 30 rocznica jego śmierci. Pamiętam, że z jego synami byłem ministrantem. Jeden z braci, Andrzej kolegował się z moim bratem Antonim. Oboje uczęszczali do strzeleńskiego liceum - matura 1965 r.

Okres okupacji. Ustawieni przed Arbeitsamtem w trójszeregu strzelnianie przed wyruszeniem do pracy.
W czasie okupacji w kamienicy mieścił się urząd pośrednictwa pracy - Arbeitsamt. Stąd kierowano strzelnian do różnych prac publicznych, a także do kampanijnych prac polowych, jak żniwa czy wykopki. Z początku administracja niemiecka poprzez ten urząd wypłacała bezrobotnym wsparcie w zamian za 32-40 godzin pracy tygodniowo. Później dziesiątki strzelnian tutaj odbierało skierowania na wywózkę w głąb Rzeszy do prac przymusowych w rolnictwie i przemyśle zbrojeniowym. Wywożono stąd szczególnie ludzi młodych, którzy w ciężkich warunkach wykorzystywani byli przez Niemców. Wiele młodych dziewcząt znających język niemiecki trafiło do wielodzietnych rodzin niemieckich jako opiekunki dzieci i pomoce domowe.


Po wojnie w lokalu po Arbeitsamcie mieścił się salon fryzjerski, prowadzony przez seniora rodu Kasprzyków, Czesława. A czy pamiętacie starsi mieszkańcy Strzelna, kto jeszcze pracował w tym zakładzie poza panem Czesławem? Wielu nie wie, bo i skąd. Zapewne miłośnicy piłki nożnej, ci z grupy seniorów chodzili tutaj, z trzech względów, ostrzyc się, ogolić i przy okazji porozmawiać o strzeleńskim futbolu. A z kim te rozmowy toczono? Oczywiście z panem Heniem, zięciem seniora Czesława. Pan Henio, jak wszyscy nazywali niewielkiego wzrostem fryzjera pracował tutaj wraz z teściem. Dzieciarnia, w tym i ja, ganialiśmy do niego, by tam w oczekiwaniu na postrzyżyny podziwiać zgromadzone w dużych akwariach kolekcje rybek, będącą drugą pasją młodego mistrza fryzjerskiego. Były tam piękne welonki, mieczyki, glonojady, pawie oczka i inne rybki pływające w skalistej scenerii zaaranżowanego dna morskiego. Tam to rodziły się nasze pasje szczepione podarunkami małych rybek, czynionych nam przez pana Henia. Ten nietuzinkowy strzelnianin zasługuje na oddzielny artykuł, dlatego też niebawem zamieszczę o nim wspomnienie.  

W dobie przemian ustrojowych kamieniczka przeszła w nowe ręce. Właściciel zamieszkał na piętrze po Brożkach. Lokale na parterze wynajął, a dzierżawcy uruchomili w nich sklepy z branżą odzieżową - sklepy "Tara" i "Duet". Prowadzone są one do dzisiaj i cieszą się względną popularnością. Kolejny właściciel, który przed kilkoma laty nabył tę kamienicę przeprowadził jej remont i przywrócił do dawnej świetności. Warto zatrzymać się chociaż na chwilę przed nimi i odtworzyć z pamięci wszystko to, co o tym miejscu napisałem.

niedziela, 10 czerwca 2018

Szkolne wsparcie dzieła renowacji pomnika poległych powstańców



Członkowie Zarządu TMMS - prezes Marian Przybylski, wiceprezes Jan Szarek, a zarazem przewodniczący Społecznego Komitetu Obchodów 100-Lecia Odzyskania Niepodległości i 100-Lecia Powstania Wielkopolskiego oraz skarbnik Heliodor Ruciński odwiedzili mury Szkoły Podstawowej z Oddziałami Dwujęzycznymi im. Jana Dałkowskiego w Strzelnie. Celem wizyty, na zaproszenie dyrektora Tadeusza Twarużka, było spotykając się członków Zarządu z uczniami tutejszego Gimnazjum i podziękowanie za okazane wsparcie finansowe dzieła renowacji Pomnika Nagrobnego Powstańców Wielkopolskich. Przypomnę, że na nasz apel podczas szkolnego Pikniku Rodzinnego 26 maja młodzież zorganizowała szkolną zbiórkę pieniędzy na renowację pomnika nagrobnego 19 poległych powstańców wielkopolskich, której efektem jest niebagatelna kwota 1 305,47 złotych. Przypomnę, że pomnik ten znajduje się na starej strzeleńskiej nekropolii przy ul. Kolejowej i wymaga pilnego remontu.




Nie przyszliśmy z pustymi rękami. Jan Szarek przekazał stosowne podziękowanie, pięknie oprawione; Heliodor Ruciński zestaw zdjęć o dużym formacie, na których została utrwalona szkolna drużyna zuchów; ja przekazałem "trylogię leśną" i opowieść biograficzną o artyście malarzu Józefie Myślickim - zestaw książek do szkolnej biblioteki.


Przewodniczący Społecznego Komitetu Jan Szarek zacytował wersy podziękowania: Dzięki Wam jesteśmy pewni, że mieszkańcy naszego miasta, ci duzi i mali znają pojęcie patriotyzmu i wdzięczności dla przodków, którzy w krwawych bojach wywalczyli po 146 latach wolność dla naszego miasta i całych Kujaw Zachodnich. Otrzymana od Państwa kwota pieniędzy ułatwi nam przywrócenie dawnej świetności miejsca spoczynku 19 Bohaterów, strzelnian, którzy swe życie złożyli na ołtarzu Ojczyzny.





To sympatyczne i miłe spotkanie przygotowała pani Aldona Matuszak, nauczycielka historii. To dzięki Jej zaangażowaniu oraz grupy nauczycieli, wspierających szkolną młodzież udało się pozyskać tak znaczną kwotę wsparcia. Jest to kolejne środowisko strzeleńskie, które przyczyni się do zachowania naszego dziedzictwa.

Przy okazji apelujemy do innych środowisk szkolnych z terenu miasta i gminy, szkół podstawowych, a szczególnie średnich, radnych miejskich i powiatowych, organizacji pozarządowych, firm - włączcie się w to dzieło, nasze wspólne zadanie.



czwartek, 7 czerwca 2018

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 16 Rynek - cz. 13



Rynek nr 4, dawniejszy numer policyjny 97. Kamienica, o której dzisiaj piszę u początków swoich dziejów pełniła funkcję hotelu. Z nieco okrytych legendą i tajemniczych opowieści dowiedziałem się, iż hotel ten powstał w okresie napoleońskim, stąd i ta z francuska brzmiąca nazwa, Hotel du Nord. Sam budynek pochodzi z początku lat 80. XIX stulecia, z czasów kiedy Strzelno zostało stolicą powiatu (1886 r.). Zapewne wcześniej stał tu budynek parterowy, który mógł pełnić również funkcję hotelarską.

Hotel du Nord
 Początkowo funkcje noclegowe, a do tego i gastronomiczne pełniły karczmy, oberże, austerie oraz gospody, których w Strzelnie było kilka. Będę o nich pisał przy okazji spacerków ulicami, przy których one stały. Taki hotel z przełomu XVIII i XIX w. mieścił zazwyczaj izbę szynkową, pokoje gościnne oraz stajnię i wozownię. Obecny model hotelu ukształtował się w pierwszej połowie XIX w. Po połowie stulecia budowano tzw. hotele wielkomiejskie, które wyróżniały się z otoczenia wielkością i wystrojem elewacji, natomiast większość średniej klasy hoteli podobna była do zwykłych kamienic. Takim hotelem był nasz strzeleński Hotel du Nord. 


Ale wróćmy do kamienicy, czy wręcz kamieniczki przy Rynku 4. W niej prowadzony był przez Niemca, Adolpha Schulza, Hotel du Nord z lokalem gastronomicznym na parterze i pokojami gościnnymi na piętrze. Sam właściciel mieszkał na II piętrze. W podwórzu znajdowały się murowane stajnie i wozownia. Nazwa tego hotelu była dość popularna w tamtych czasach. W połowie XIX w. okazały gmach hotelu o tej nazwie znajdował się w Gnieźnie. Potężny gmach o tej nazwie miał Wrocław, dzisiaj nosi on nazwę Hotel Piast. Również w Bydgoszczy przy ul. Dworcowej stał Hotel du Nord i w setkach innych miast. Nazwa ta nie była związana z jakąś siecią hoteli. W tłumaczeniu z francuskiego brzmiała ona - Hotel Północny, czyli znajdujący się w północnej części miasta. Pasowała i ona do Strzelna, gdyż budynek - kamienica hotelowa znajdowała się w północnej pierzei Rynku. Ciekawostką jest to, iż w latach 30. rozpropagował tak brzmiącą nazwę francuski powieściopisarz Eugène Dabit, pisząc powieść Hôtel du Nord. W 1939 r. doczekała się ona nawet adaptacji filmowej. Ale wówczas w Strzelnie hotelu o tej nazwie już nie było.


W okresie międzywojennym i kilka lat po wojnie kamienica z hotelu stała się siedzibą miejscowego Banku Ludowego. Na parterze były biura obsługi klienta, a na piętrze mieszkanie dyrektora. Bank ten powstał, jako jeden z pierwszych w Wielkopolsce, w 1865 r. Jego pierwsza siedziba mieściła się przy ul. Świętego Ducha. Na Rynek przeniósł się on już w wolnej Polsce, po Powstaniu Wielkopolskim.


Na piętrze zamieszkał z rodziną Kazimierz George, urzędnik bankowy i dyrektor Banku Ludowego w Strzelnie. Urodził się 2 lutego 1897 r. w miejscowości Czempiń w powiecie kościańskim jako syn Antoniego i Marty z domu Gust. Ożeniony z Łucją Barankiewicz. Od 1922 r. pracował w Banku Ludowym w Strzelnie na stanowisku kasjera, a od 1924 r. został jego dyrektorem. Był uczestnikiem Powstania Wielkopolskiego, prezesem Towarzystwa Samoobrony Społecznej "Rozwój", członkiem Komisji Rewizyjnej Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" w Strzelnie, sekretarzem Stronnictwa Narodowego, członkiem i referentem oświatowym Koła Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Strzelnie. Z okazji 5-lecia Koła w 1927 r. został udekorowany Odznaką "Powstańca Broni". Nadto był członkiem Rady Powiatowej Wielkopolskiego Towarzystwa Kółek Rolniczych. W 1929 r. startował z powodzeniem z Listy Gospodarczej na radnego Rady Miejskiej w Strzelnie. Był członkiem zarządu Towarzystwa Kupców w Strzelnie.

Zarząd i Rada Nadzorcza Banku Ludowego w Strzelnie. Pierwszy od prawej siedzi Kazimierz George - dyrektor BL. Zdjęcie wykonano z okazji jubileuszu 60-lecia pracy lekarskiej wieloletniego dyrektora i członka RN dra Jakuba Cieślewicza w 1930 r.
Po najeździe Niemiec na Polskę bank został przejęty przez okupanta, a dyrektor Kazimierz George został prze Gestapo aresztowany, a następnie 25 listopada 1939 r. rozstrzelany w lasach Nadleśnictwa Miradz, pod Cienciskiem. Po zakończeniu działań wojennych bank wznowił swoją działalność 27 kwietnia 1945 r. Jego dyrektorem został Bronisław Brożek. Po likwidacji w 1950 r. w systemie ogólnopolskim Komunalnych Kas Oszczędności, strzeleńska KKO została zlikwidowana, a do jej siedziby przy rogu ulic Cegiełka i ówczesnej Gen. Karola Świerczewskiego (obecna Gimnazjalna) przeniósł się z Rynku Bank Ludowy.

Po przeniesieniu do kamienicy siedziby BL zniknął napis Hotel du Nord, umieszczony pomiędzy I a II piętrem, który zastąpiony został napisem, Bank Ludowy.
Lokal po banku otrzymała miejscowa PSS "Społem" i urządziła w nim bar. W latach sześćdziesiątych został on przeniesiono do kamienicy sąsiedniej pod nr 3. Z kolei w jego miejsce przeniesiono sklep branży metalowej i artykułów gospodarstwa domowego. Na piętrze nadal mieszkała wdowa po przedwojennym dyrektorze Banku Ludowego. Pamiętam, jak chodziłem do niej na herbatkę z ciocią Piwecką, która będąc starą panną zawsze zabierała mnie na podobne wyjścia do znajomych i rodziny jako tzw. przyzwoitkę - osobę towarzyszącą.


W latach 90. XX w. w czasie przemian ustrojowych sklep PSS podobnie jak spółdzielnia uległ likwidacji. Działalność w lokalu uruchomił prywatny handlowiec. Początkowo był to sklep spożywczy sieci "abc", później zaistniała tutaj branża odzieżowa, która trwa do dzisiaj. Współcześnie kamienica znajduje się w zasobach gminnych i jej stan jest opłakany. Ponoć w tym roku ma być remontowana. Znajdujący się na niej drewniany gzyms wymaga natychmiastowego zabezpieczenia. Odtworzenie pierwotnego wyglądu elewacji nie powinno nastręczać wykonawcy trudności, gdyż zachowały się stare pocztówki i zdjęcia, które prezentowane są chociażby w tymże artykule.