poniedziałek, 28 lutego 2022

Solidarni z Ukrainą...

I mamy po raz kolejny w dziejach Europy wojnę. Tym razem jedni Słowianie napadli drugich, co gorsza, silniejsi na tych słabszych. Bez wypowiedzenia, skrycie zza węgła sąsiad podpalił sąsiada. Mało tego, brat napadł na brata. To takie przykre, takie podstępne, coś czego nawet zwierzęta między sobą nie czynią. Już dawno temu powiedziałem, że świat jest taki piękny, niemalże doskonale stworzony, za wyjątkiem jednego - człowieka. Dlaczego tak się dzieje? Odpowiedzi są tysiące, a tą pierwszą, która nasuwa mi się na myśl jest jedna - obłąkanie idące w parze z żądzą… 

Tragedii tej towarzyszy wielkie wsparcie z otwartymi granicami dla matek chroniących swoje dzieci, dla ludzi starszych, po prostu dla Ukraińców. Ludzie otwierają swoje domy dla uciekinierów, dzielą się dobrem, swoimi sercami, modlą się o Pokój, o zakończenie wojny. Przy takiej postawie ogromnej większości z nas dzieje się również coś niepojętego. Wbrew wyznawanej wierze, wbrew przykazaniom zachowanie wielu, którzy uznają się za ludzi wiary jest porażające. Czy są to ludzie wiary Chrystusowej? Tak właściwie to oni sami dzisiaj takimi się nazywają, gdyż w niedalekiej przeszłości nie pamiętali drogi do Boga. Jakby nic się nie stało w niedziele udają się do świątyń - kościołów i sanktuariów z dala od stron rodzinnych, zakładają na swoje ramiona rycerskie peleryny, zasiadają w pierwszych ławkach i udają… celebrując, czy tak właściwie pokazując się m.in. po to, by strzelić sobie fotkę i wrzucić ją na fejsa. Zaś swoją parafialną świątynię omijali i nadal omijają, „nawiedzając“ ją tylko dla tak zwanej poprawności - kiedy towarzyszą posłance, posłowi, prezesowi… A wszystko to dla mamony…

To te osoby idąc w parze z najeźdźcą nie wspierają najechanych i narracją „kremlowskiego cara“ porównują wszystkich współczesnych Ukraińców z tymi, którzy przed 1945 rokiem byli członkami SS-Galizien, czy przed 1956 rokiem UPA i uczestnikami rzezi wołyńskiej (1943). Jeśli jesteś wierzący i praktykujący, przestrzegasz dekalogu i znasz pojęcie słów - przebaczamy i prosimy o przebaczenie, zrezygnuj z tej obłędnej narracji. Zdejmij ze łba końskie klapki, weź kilka, a jak nie starczy kilkadziesiąt książek i zacznij czytać o historii obu narodów i to tej z ostatnich 400-lat…, a nie tej od 1918 roku.

Nie znaczy, że jeżeli nie było państwa to naród nie istniał… 

Na Facebooku uaktywniły się osoby siejące już wcześniej nienawiść do swoich rodaków. Przeplatali i przeplatają fotki spod ołtarza z memami i fotomontażami, z których jątrzy się jad. Są tacy, którzy za sprawą opamiętania lub poleceń swoich guru - dla poprawności (ale jakiej?) - usunęli wcześniejsze udostępnienia i posty. Głupcy, przecież ślady ich głupoty pozostały, chociażby w postaci ich lajków, o których chyba zapomnieli, pozytywnie klikając posty pełne nienawiści sianej przez znajomych.

Co więcej, wykorzystując tragedię narodu ukraińskiego rżną głupów i swoją pustą przestrzeń mózgową wypełniają jadem nienawiści do własnej, krajowej, polskiej opozycji. Mało wam qrwa wojny przy granicy - mało?

A Jezus chodził po świecie i nauczał - o miłości do bliźniego, o nadstawionym poliku, o przebaczaniu…


środa, 23 lutego 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 177 Ulica Dr. Jakuba Cieślewicza - Miradzka - cz. 4

Lata międzywojenne pozostawiły trwały ślad w dziejach współczesnej siedziby władz miejskich. Zawdzięczamy to wieloletniemu powiatowemu inspektorowi szkolnemu Wojciechowi Daszyńskiemu. Kontynuując opowieść o tym budynku nie można pominąć tej znakomitej w dziejach miasta i powiatu strzeleńskiego osoby. Ale zanim to uczynię cofnijmy się do 1918 roku i do poprzednika Daszyńskiego. 15 listopada tegoż roku powołana została Miejska oraz Powiatowa Rada Ludowa w Strzelnie. to właśnie tego dnia na wniosek, czy wręcz żądanie dr. Romana Konkiewicza delegowano jako doradcę przy powiatowym inspektorze szkolnym Wehenkelu nauczyciela miejscowej Szkoły Ludowej Wojciecha Tollassa. Miał on sprawować kontrolę i doradztwo nad poczynaniami niemieckiego inspektora, przy którym stanął również proboszcz i dziekan strzeleński ks. Stanisław Kostka Kopernik. Tollass urodził się w 1861 roku jako syn Juliusza, właściciela domu w Strzelnie przy ul. Stodolnej nr policyjny 136 (Michelsona nr 15). Był on w 1895 roku w grupie nauczycieli organizujących Związek Towarzystw Katolickich Kujawskich i Pałuckich. Tollass funkcję inspektora sprawował do czasu oficjalnego ustanowienia przez Naczelną Radę Ludową nowym powiatowym inspektorem szkolnym Wojciecha Daszyńskiego, nauczyciela z Szaradowa koło Szubina. 

Daszyński przybył do Strzelna i objął funkcję inspektora 1 października 1919 roku i zamieszkał wraz z rodziną - małżonką, dwoma córkami i synem w mieszkaniu po Wehenkelu przy ul. Miradzkiej (Cieślewicza 2). Jego poprzednik nadal pracował jako nauczyciel w miejscowej szkole ludowej. Krótko po tym, pod koniec stycznia 1920 roku Tollass został delegowany do Bydgoszczy, gdzie objął stanowisko inspektora szkolnego. Później, już jako  emerytowany inspektor szkolny był członek Sodalicji Marjańskiej Nauczycieli w Bydgoszczy. 18 kwietnia 1929 roku Tollass nagle zmarł, a lekarz stwierdził przyczynę zgonu - udar serca. 21 kwietnia zwłoki zostały przewiezione do Strzelna i złożono w kościele farnym (bazylice św. Trójcy). Następnego dnia po mszy św. odprowadzono zmarłego na miejsce wiecznego spoczynku. Kondukt żałobny prowadził ks. radca Ignacy Czechowski, w asyście wikariusza ks. Franciszka Wasieli, Nad trumną mowę pożegnalną wygłosił ks. radca, a chór nauczycielski odśpiewał pieśni, poczym zwłoki złożono do snu wiecznego w grobowcu rodzinnym tuż za kaplicą cmentarną.

Grobowiec Tollassów na starej strzeleńskiej nekropoli

Wracając do Wojciech Daszyński prześledźmy jego biogram, by bliżej poznać tę zapomnianą postać. Urodził się on w 28 lutego 1870 roku jako syn Wincentego i Leokadii Zukerelli. Po ukończeniu szkoły ludowej wstąpił do Seminarium Nauczycielskiego w Kcyni, gdzie nauki pobierał od l października 1886 roku do zdania egzaminu dojrzałości na nauczyciela w sierpniu 1889 roku. Zachowało się dzięki przedwojennemu wydawnictwu jubileuszowemu wspomnienia Daszyńskiego z pobytu w seminarium spisane przez niego w 1927 roku:

Dyrektorem był wówczas zacny i gorliwy Polak, Szafrański. a nauczycielami byli Polacy: Ewert, Wojciechowski, Kukułka oraz Niemiec Beyer. W roku 1886 wykładano religię po niemiecku, lecz i częściowo po polsku; uczył p. Ewert. Lekcji języka polskiego, 4 godziny tygodniowo, udzielał dyrektor Szafrański, który nas w tym przedmiocie ćwiczył gorliwie. Prócz niemieckiej biblioteki była też i polska, mała biblioteka. W roku 1887 przeniesiono nauczycieli Polaków na zachód Niemiec, a dyrektor Szafrański podziękował za służbę. Przez pewien czas zastępował dyrektora pierwszy nauczyciel seminarium, dr Relmann, chytry i niesympatyczny Niemiec. Potem nastał dyrektor dr Kiesel z Rawicza, Niemiec, energiczny, ale sumienny i sprawiedliwy. Po ustąpieniu dyrektora Szafrańskiego zniesiono całkiem język polski w religii, usunięto wszystkie lekcje języka polskiego, obostrzono zakaz używania języka polskiego pomiędzy seminarzystami. Do religii powołano jako profesora księdza Kretschmera, który został później kanonikiem w Gnieźnie. Był to miły i dobry człowiek, lecz niemieckiego pochodzenia.

Inspektor Wojciech Daszyński z małżonką Jadwigą. Po lewej ks. Franciszek Wasiela - wikariusz strzeleński.

W roku 1884 seminarzysta Jasielski założył w seminarium naszym Towarzystwo tajne p.n.: "Ognisko"; serdecznym opiekunem i doradcą "Ogniska" był ks. Piotrowicz, obecnie w Skalmierzycach (ks. radca Piotrowicz). Jasielski był pierwszym prezesem tegoż towarzystwa. W następnych latach byli prezesami: Kwiatkowski, (nazwiska jednego, lub dwóch następnych już nie pamiętam) Korzeniewski, Stasiewski; ostatnim prezesem byłem ja, w roku 1889. Nie wszyscy seminarzyści Polacy należeli do tego towarzystwa, tylko ci, na których było można polegać. Najprzód odbywała się dokładna obserwacja każdego kandydata co do charakteru, patriotyzmu itd., dopiero potem następowało przyjęcie do organizacji po złożeniu uroczystej przysięgi na dowód milczenia. Zebrania odbywały się przeciętnie co niedzielę; latem za miastem, w laskach i zagajnikach grocholińskich pod Kcynią, na cmentarzu katolickim itd. Zimą zaś zbieraliśmy się na strychu w seminarium. Uczono się historii Polski i ojczystej literatury. Prezes przesłuchiwał zadany materiał naukowy. W "Ognisku" obchodzono pamiętne dni narodowe, jak Powstanie Listopadowe, Dzień 3 Maja, Powstanie Styczniowe itd. Obchody takie odbywały się skromnie, cichuteńko, lecz w wielkim skupieniu, przy miłym i serdecznym nastroju.

Uroczystość konsekracji rotundy św. Prokopa 4 października 1925 roku. Pomiędzy numerami 2 i 1 siedzi inspektor Wojciech Daszyński.

W roku 1888 i 1889 przysłano do Kcyni dużo seminarzystów pochodzących z Nadrenii i Westfalii, tak, iż w klasach II i III. (w r. 1889 ) była już tylko mała liczba Polaków. Położenie naszego koła, które z czasem z "Ogniska" przechrzczono na "Zan" stawało się co raz trudniejsze. Po porozumieniu się z pierwszym prezesem, tj. Jasielskim, który już od kilku lat był nauczycielem na posadzie, rozwiązano nasze koło "Zan" w roku 1889. Książki naszej skromnej biblioteki rozdzielono między członków. Członkowie towarzystwa, opuszczający po złożeniu egzaminu seminarium kcyńskie, dostawali na pamiątkę przynależności do koła "Zan" złoty pierścień z perełką, wykonany przez pewnego złotnika w Poznaniu. Na pierścieniu były wyryte: pierwsza litera nazwiska, pseudonim i rocznik. Ja także posiadam taki pierścień (z ps. Połota), który obecnie nosi mój syn Kazimierz. 

Po ukończeniu Seminarium Nauczycielskiego Wojciech Daszyński rozpoczął pracę nauczyciela w szkole ludowej w Szaradowie. W 1894 roku poślubił w Zalesiu młodszą o trzy lata Jadwigę Golczewską, córkę Franciszka i Teofilii z domu Siuchnińska. Daszyńscy mieli dwie córki, Urszulę i Marię oraz syna Kazimierza. Dzieci będąc osobami dorosłymi początkowo zamieszkały z rodzicami. Kazimierz studiował prawo na Uniwersytecie Poznańskim, Urszula została nauczycielką i zamieszkała w Bydgoszczy, a Maria skończyła medycynę i została lekarzem - również w Bydgoszczy.

Wizyta dzieci kolonijnych z ks. Franciszkiem Wasielą w lipcu 1927 roku w Powiatowym Inspektoracie Szkolnym w Strzelnie. Zdjęcie wykonano w drzwiach wejściowych do Inspektoratu.

Inspektor Daszyński poza działalnością zawodową uczestniczył w życiu społecznym miasta, m.in. w 1928 roku był ojcem chrzestnym nowo ufundowanego sztandaru dla Cechu Kołodziejskiego oraz współorganizował w powiecie strzeleńskim 10-lecie wskrzeszenia niepodległego Państwa Polskiego. W 1929 roku pełnił również obowiązki inspektora na powiat mogileński w związku z zaistniałym tam vacatem. Był członkiem Powiatowego Komitetu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego. Od 1932 roku był zastępcą prezesa Związku Obrony Kresów Zachodnich w Strzelnie. W 1932 roku nastąpiła likwidacja powiatu strzeleńskiego. Z początkiem nowego roku szkolnego w stan spoczynku został przeniesiony inspektor Wojciech Daszyński, a jego kompetencje przejął powiatowy inspektor szkolny z Mogilna. Daszyńscy nadal mieszkali w budynku przy ul. Miradzkiej (Cieślewicza 2). Emerytowany inspektor włączał się w działalność społeczną, organizował kolonie letnie dla dzieci polonijnych i wiele innych akcji. W 1933 roku został wybrany zastępcą prezesa Kółka Muzycznego w Strzelnie.

1929 rok przed budynkiem Szkoły Wydziałowej w Strzelnie. W środku siedzi inspektor Wojciech Daszyński.

Przy tej okazji podam także kilka szczegółów z życia dzieci inspektora Daszyńskiego. Urszula Daszyńska zamężna Piotrowska urodziła się 22 sierpnia 1895 roku w Szaradowie i była nauczycielką. Uchwałą Rady Państwa z 1961 roku została odznaczona Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym. Mieszkając z rodzicami w Szaradowie Urszula włączyła się w nurt Powstania Wielkopolskiego i mimo młodego wieku miała już za sobą niezwykle dramatyczne doświadczenia. Była kurierem-łączniczką powstańczą, a następnie członkiem personelu lekarsko-sanitarnego w szpitalu szubińskim i szpitala polowego w Rynarzewie, gdzie opiekowała się rannymi powstańcami. Mianowana była jako kombatant na stopień podporucznika. Siostra Urszuli, Maria zamężna za lekarza dr. Antoniego Tomickiego została lekarką - doktorem nauk medycznych. Jej małżonek został zamordowany w niemieckim obozie koncentracyjnym Sachsenhausen - Oranienburg koło Berlina w 1942 roku. Maria po wojnie była ordynatorem oddziału dziecięcego w Szpitalu Zakaźnym w Bydgoszczy. Syn Kazimierz urodził się 31 stycznia 1897 roku w Szaradowie (zm. 23 maja 1978 roku w Poznaniu). W 1958 roku został odznaczony przez Radę Państwa Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym, a następnie mianowany podporucznikiem. Był absolwentem Gimnazjum Klasycznego w Nakle - 1916 roku. Zmobilizowany do armii niemieckiej brał udział w I wojnie światowej w latach 1916-1918. Następnie od 1918 roku studiował prawo na Uniwersytecie Wrocławskim. Jako student wstąpił 8 stycznia 1919 roku w szeregi powstańcze Powstania Wielkopolskiego do Oddziału Kcyńsko-Szubińskiego i wcielonego do 4 Pułku Strzelców Wielkopolskich - późniejszego 58 Pułku Piechoty Wielkopolskiej. Początkowo zajmował stanowisko adiutanta II odcinka frontu północnego a następnie adiutanta III Baonu Powstańczego 4 Pułku Strzelców Wielkopolskich gdzie dowódcą był mjr Maksymilian Bartsch. Kazimierz Daszyński brał czynny udział z bronią w ręku w walkach powstańczych o wyzwolenie Kcyni i Szubina oraz w walkach wzdłuż linii frontu północnego na odcinku nadnoteckim do czasu zwycięskiego zakończenia walk wyzwoleńczych. Dnia 22 października 1919 będąc inwalidą wojennym 50% z I wojny światowej został urlopowany z szeregów Wojska Polskiego i rozpoczął dalsze studnia prawnicze na Uniwersytecie Poznańskim w latach 1919-1922. Był działaczem Młodzieży Wszechpolskiej, zdał egzamin sędziowski w 1924 roku i został asesorem i sędzią Sądu Powiatowego w Gnieźnie. Później był sędzią Sądu Okręgowego w Gnieźnie i od 1932 roku sędzia Sądu Apelacyjnego w Toruniu. Od 1934 roku piastował funkcję sędziego Sądu Apelacyjnego w Poznaniu. Był wiceprezesem Koła Filistrów w 1939 roku, członkiem Zarządu Głównego Związku Powstańców Wielkopolskich w latach 1937-1939. W czasie okupacji, w 1939 wysiedlony został do Generalnej Guberni i tam był sędzią w Skarżysku Kamiennej i Radomiu. Po wojnie był wiceprezesem i prezesem Sądu Okręgowego w Poznaniu 1945-1947, sędzią i przewodniczący Ośrodka Izby Karnej SN w Poznaniu 1947-1949 oraz Ośrodka Izby Cywilnej SN w Poznaniu 1950-1952 i sędzią Sądu Wojewódzkiego w Poznaniu 1952-1954. Następnie sprawował funkcję radcy prawnego Zakładów Mięsnych w Poznaniu 1954-1969. Od 1948 roku był członkiem Stronnictwa Demokratycznego. Odznaczony był m.in. dwukrotnie Złotym Krzyżem Zasługi, Wielkopolskim Krzyżem Powstańczym, Krzyżem Kawalerskim OOP.

Jak dotąd nie udało się ustalić losów po 1939 roku Jadwigi i Wojciecha Daszyńskich. W Kronice szkolnej dyr. Filip Klemiński odnotował, że po zajęciu Strzelna przez Niemców, emerytowany inspektor szkolny Wojciech Daszyński został osadzony w tzw. strzeleńskiej „Berezie“ - na strzelnicy Bractwa Kurkowego. Może ktoś z czytelników dopowie ich dzieje, a może ktoś z rodziny…

Foto.: Archiwum bloga oraz czarno-białe budynku z "Tygodnika Pałuki"


niedziela, 20 lutego 2022

Łolaboga, kolij wroco - felieton z dozą czarnego humoru

Pędem kilku machów dotarła do mnie wiadomość o tym, że Wojsko Polskie odbuduje nam linię kolejową: Inowrocław Rąbinek - Kruszwica - Strzelno - Mogilno. Wystrzelił ją w moim kierunku Przemysław z mogileńskiego Ustronia. Pierwszy komentarz jaki przyszedł mi na myśl, a stanowiący reakcję na tę informację zawarłem w tytule niniejszego rozważania. Kiedy zgłębiłem komunikat w tejże materii natychmiast wyrzuciłem z siebie, niczym hamulcowy z ostatniego wagonu zamykającego skład towarowy: - Pomaluśku, po lekuśku nie tak pryndko, bo się wykolei.  

Po pierwsze, coś mi nie pasi - no bo jak? Bez inwentaryzacji, bez dokumentacji wykonawczej już za około rok mają rozpocząć się prace? Komunikat Ministerstwa Obrony Narodowej brzmi dość lakonicznie i mówi on o: planach dotyczących inwestycji w infrastrukturę kolejową. Na liście priorytetów resortu znalazła się linia z Inowrocławia do Mogilna. Prace mają tam rozpocząć się za około rok. Faktem jest to, że w ostatnich latach resortowe przedsięwzięcia pozwoliły na przywrócenie przejezdności na kilku odcinkach, które przez dekady pozostawały nieprzejezdne. Wczytując się w komunikat dowiadujemy się, że w ramach realizacji Planu Pozamilitarnych Przedsięwzięć Obronnych RP na lata 2021 - 2025 planowana jest inwestycja na linii kolejowej nr 231 - czyli tej naszej łączącej Inowrocław Rąbinek przez Kruszwicę - Strzelno z Mogilnem.

Dopowiem, że obecnie linia ta jest przejezdna i wykorzystywana w ruchu towarowym jedynie na odcinku Inowrocław Rąbinek - Kruszwica. Dalej w kierunku Strzelno - Mogilno torowisko pozostaje nieprzejezdne i w kilku niewielkich odcinkach rozebrane lub zalane asfaltem. Co z przecięciami dróg krajowych nr 15 i 25? Co z mostem na Noteci Zachodniej w Kunowie i co z przecięciem obwodnicy Mogilna? Już nie wymienię i nie będę się pastwił nad infrastrukturą towarzyszącą, a mianowicie nad dworcami, które trzeba wyremontować, a nawet postawić od podstaw - np. Strzelno. Bez podawania szczegółów przedsięwzięcia, dowiadujemy się, że ma być ono przeprowadzone w latach 2023 - 2024. A jak już „wypoli“ to MON zapewnia, że wojsko - podobnie jak w przypadku zrealizowanych już inwestycji - nie zastrzeże sobie prawa wyłączności w dostępnie do przewidzianych do modernizacji tras. Siły zbrojne dopuszczają więc możliwość prowadzenia tam ruchu pasażerskiego czy cywilnego towarowego, a dostęp do infrastruktury będzie możliwy na zasadach ogólnych.

Acha, przypomnę jeszcze, że przygotowanie budowy obwodnicy Strzelna to lata - uzgodnienia, wykupy gruntów, dokumentacje wszelakie, spięcie budżetu itd., itp. Fakt, że wojsko, to wówczas tempo będzie podobne jak zakup Abramsów… A swoją drogą trzeba pamiętać, że idą wybory!

I teroz puyntując powim wom, że te kasztany, co to je wycili poszły na podkłady kolejowe pod planowany remónt, że zamiast szpitala, rond i łobwodnicy bydzim mieć magistralę turystyczną dla kuracjuszy i kuracjuszek ze Solanek, no i w kóńcu coś dla mnie - byde mógł z biletym emeryckim jeździć se do nimieckigo  Lidla i na Myszą Wieżę. Co tam te kilkadziesiąt, a może i set… milionów na spełnienie czyjejś mrzonki (przedwyborczej obietnicy)…

Jak kogoś uraziłem tym moim podejściem do tematu, to przepraszam, a jak się mylę i wyjdzie, to jedynie na korzyść tych, którzy wierzą… A póki co zapraszam do podróży linią kolejową - tę sprzed lat:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2018/10/kolej-strzelenska-cz-1.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2018/10/kolej-strzelenska-cz-2.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/03/kolej-strzelenska-cz-3.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/03/kolej-strzelenska-cz-4.html

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/03/kolej-strzelenska-cz-5-anegdoty-mity-i.html

 

piątek, 18 lutego 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 176 Ulica Dr. Jakuba Cieślewicza - Miradzka - cz. 3

Przechodząc na drugą stronę ulicy na chwilę stańmy przy Plantach Miejskich, zwanych onegdaj również w gwarze miejskiej Cimnymi Plantami. Szczegółowo ich dzieje omówiłem przy okazji ul. Kolejowej, a dzisiaj jedynie dodam, że już niebawem całość tej zielonej enklawy poddana zostanie kompleksowej rewitalizacji i stanie się kolejną perełką w przestrzeni naszego miasta. Przechodząc dalej w kierunku południowym stajemy przed dużym historycznym, willowym budynkiem, do którego przed 50-laty przypięto modernistyczne dwu bryłowe, piętrowe skrzydło. Całość jest siedzibą władz miejskich i uważne oko spacerowicza dostrzeże zachodzące na zewnątrz jak i wewnątrz budynku zmiany. Dawniej budynek oznaczony był numerem policyjnym 251a, a już współcześnie numerem 2. Jak mało kto, poznałem dzieje tego budynku, w którym od czasów ukończenia technikum dość często przebywałem, a szczególnie przez ostatnie 13 lat z moich ponad 45 lat pracy zawodowej. Te ostatnie lata po prostu tutaj pracowałem. Przetrwałem to zesłanie dzięki wspaniałemu koleżeństwu z jaki na co dzień współpracowałem, a szczególnie - Jackowi, Małgosi, Asi i Andżelice… 

Ale przejdźmy do opisu starej części gmachu Urzędu Miejskiego, czyli części willowej. Takie określenia znalazło się w opisie stanu technicznego budynku, jaki został sporządzony w 1959 roku. Budynek został wystawiony na planie litery „L“ w 1900 roku, jako piętrowa, podpiwniczona i nakryta dwuspadowym ceramicznym dachem willa, pod potrzeby mieszkaniowe i użytkowe powiatowego inspektora szkolnego. Ustawiony on został szczytem do ulicy, od którego wystaje parterowy ryzalit zwieńczony murowanym balkonem pierwszego piętra. Szczyt parteru jest dwuosiowy wypełniony dużymi, górą zaokrąglonymi, trójskrzydłowymi oknami. Natomiast piętro jest cztero osiowe. Poddasze było częściowo zamieszkałe i w latach 60. XX w., w części południowo-zachodniej przebudowane. W nowych dwóch pokojach pomieszczenie znalazł Urząd Stanu Cywilnego. W połaci północnej dachu sięgającego części parterowej znajduje się niewielka lukarna. Druga lukarna umieszczona jest w ściętym szczycie frontonu dachowego - naczółku. Przestrzeń parteru od strony północno-wschodniej wypełnia, spoczywająca na wysokiej podmurówce drewniana dwustronnie otwarta altana. Przez nią wchodziło się do jednego z pokoi parteru. Wejście główne do willi znajduje się tuż za altaną i poprzedza je niewielki kamienny ganek. W podwórzu znajdowały się dwa budynki gospodarcze, z których jeden wielokrotnie przebudowywany stoi do dzisiaj, a drugi został rozebrany w 1969 roku w związku z planowaną rozbudową urzędu.

Sporo trudności nastręczało mi określenie pierwotnego przeznaczenia budynku, a to z przyczyny opisania go na starej pocztówce z ok. 1910 roku jako Domu Towarzystwa Niemieckiego - Deutsches Gesellschaftshaus. W spisie mieszkańców miasta Strzelna z 1910 roku dom ten znajdujemy pod numerem policyjnym 251a. Zamieszkały był przez jedną czteroosobową rodzinę i to wysokiego urzędnika - powiatowego inspektora szkolnego Gustava Waschke. Zatem owe określenie, że był to dom stowarzyszeń i do tego niemieckich nie znajduje tutaj uzasadnienia, chyba, że odnosi się do jakichś organizacji oświatowych. Rozkład pomieszczeń parteru zdaje się wskazywać, że lokale te nie były mieszkaniami, a raczej spełniały funkcje biurowe. Co innego piętro, które w swym rozkładzie było typowe dla mieszkań i to o wysokim standardzie. Podobieństwo stylu, a szczególnie zewnętrzna faktura - cegła klinkierowa i tynk, obiekt ten stawiają w grupie budowli, które powstały na przełomie stuleci XIX i XX i były obiektami sfinansowanymi przez państwo pruskie (niemieckie), za pośrednictwem środków przekazanych powiatowi. Tak więc budynek ten od samego początku spełniał funkcje mieszkalno biurowe dla powiatowego inspektora oświatowego.  

Z chwilą powstania w 1886 roku powiatu strzeleńskiego (strzelińskiego - Landkreis Strelno, Kreis Strelno - pisanego również strzelnowskiego i strzelneńskiego) nadzór nad tutejszym szkolnictwem pozostał w rękach inowrocławskiego powiatowego inspektora szkolnego Bińkowskiego, który to aż do 1894 roku był inspektorem również dla naszego powiatu. Binkowski przeszedł na emeryturę 1 października 1894 roku i cieszył się wśród nauczycielstwa strzeleńskiego dobrą opinią. Pisano o nim, że: - w ostatnich czasach nie nalegał na nauczycieli, aby uczyli historii św. w szkołach wiejskich po niemiecku, bo się sam przekonał, jako doświadczony pedagog, że to jest tylko męczarnia dla nauczyciela, a jeszcze większą dla polskiego dziecka.       

Od 1 października 1894 roku powiatowym inspektorem szkolnym - Kreisschulinspektor został Gustaw Waschke, który zastąpił dotychczasowego inspektora Binkowskiego. Od 1898 roku, po reformie szkolnej ponownie został ustanowiony inspektorem i funkcję tę pełnił w Strzelnie do 1911 roku. Pisząc o nim odnotowano: - Waschke w swoich korzeniach miał polskie pochodzenie - sam umie dobrze po polsku i pochodzi - zdaje się - z polskich ewangelickich Mazurów pruskich. Urodził się on 29 października 1840 roku w Masehnen (obecnie wieś Mażany w gminie Kętrzyn), okręg Angerburg (obecnie Węgorzewo) w Prusach Wschodnich. Wykształcenie zdobył w Królewskim Ewangelickim Seminarium Nauczycielskim w Angerburgu, które ukończył zdanym egzaminem 24 sierpnia 1860 roku. Najpierw pracował jako drugi nauczyciel w Szkole Kościelnej w Eichmedien (obecnie wieś mazurska Nakomiady), a od 1 kwietnia 1862 roku był nauczycielem w Szkole Miejskiej w Barten (obecnie mazurska wieś Barciany). Zimą 1864/65 pogłębił swoją wiedzę w Królewskim Gimnazjum Centralnym w Berlinie. Od 1 kwietnia 1866 roku do 1874 roku był nauczycielem w szkołach miejskich w Królewcu, a następnie przeniesiony został do Liceum Cesarskiego w Strassburgu. W październiku 1874 roku objął stanowisko nauczyciela w Szkole Realnej Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w Hamburgu. Od 1 lipca 1876 roku pracował w Gimnazjum Augusta w Charlottenburgu, a następnie od 1 października 1894 roku na stanowisku powiatowego inspektora szkolnego w Strzelnie 

W przeciwieństwie do Bińkowskiego Waschke postrzegany był jako germanizator polskiego szkolnictwa ludowego w Strzelnie i powiecie: - …egzaminuje dzieci z historii św. po niemiecku i daje pp. nauczycielom ostry nakaz, aby nadal po niemiecku jej uczyli, wskazując za dobry przykład niektórych nauczycieli, którzy z dobrym rezultatem udzielają, historii biblijnej w niemieckim języku. Jest to bolesne, że coś podobnego się dzieje, na czym cierpi przede wszystkim sprawa religijna. Czyż dziecko, ucząc się po niemiecku historii św. zrozumie dobrze piękne wzory? I dziwić się potem, że młode pokolenie przystępne jest podszeptom socjalizmu

W 1900 roku ostro protestowano w Strzelnie i Młynach przeciwko inspektorowi Waschke, który nakazał naukę religii w języku niemieckim. Brał on aktywny udział w tłumieniu protestów dzieci i rodziców podczas strajków szkolnych w latach 1906-1907 w Strzelnie i powiecie. Mimo wszystko nie zabrakło nauczycieli 25 marca 1911 roku na uroczystości pożegnalnej  powiatowego inspektora szkolnego Gustava Waschke, który w tym dniu po 50-latach kończył pracę i przechodził na emeryturę. Dzień wcześniej odebrał z rąk radcy regencyjnego order Korony III klasy. Cała uroczystość została opisana w Kronice Szkolnej. Z niej dowiadujemy się m.in., że wieczorem miejskie i wiejskie szkoły we wspaniałym pochodzie z pochodniami, z orkiestrą na czele oraz z udziałem ponad tysiąca dzieci i nauczycieli udali się pod dom inspektora. Tam w wiecu oddano jemu cześć śpiewem i przemówieniami. Zapewne ów stał na balkonie, przysłuchując się wiecującej dziatwie i nauczycielom. Całość zakończył okrzyk na cześć cesarza…

Dzieci ze Szkoły Ludowej w Ciechrzu - 1912 r.

Po Gustavie Waschke w budynku zamieszkał kolejny inspektor - Joseph Bracht. Nie zabawił on w Strzelnie za długo, gdyż już 8 czerwca 1914 roku był uroczyście żegnany. Wyniósł się na własną prośbę w głąb Niemiec. Pozostała po nim opinia umiarkowanego w postępowaniu powiatowego nadzorcy szkolnictwa. Po Brachcie funkcję Kreisschulinspektora przejął 15 czerwca 1914 roku Wehenkel dotychczasowy nauczyciel w szkołach katolickich w Bydgoszczy. W Vereinshausie 21 lutego 1916 roku podczas uroczystości związanej z obchodami Czerwonego Krzyża, po koncercie muzycznym, recytacjach, śpiewach chóralnych i indywidualnych oraz po melodramacie „Ostatni człowiek” i sztuce „Nasz brat u broni” z wykładem wystąpił inspektor Wehenkel.

W kolejnej części opowiem o dalszych losach tego budynku po 1919 roku.

CDN


sobota, 12 lutego 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 175 Ulica Dr. Jakuba Cieślewicza - Miradzka - cz. 2


Opisując w poprzedniej odcinku budynek spod numeru 1 pominąłem jego architekturę. Po części uczyniłem to rozmyślnie oczekując za ukończeniem trwającego remontu. Zanosi się na to, że przeprowadzony on zostanie zgodnie ze sztuką konserwatorską i nic się nie zmieni w jego historycznej architekturze zewnętrznej - zachowany zostanie jej styl nawiązujący do neobaroku i neoklasycyzmu. Piętrowa elewacja frontowa jest pięcioosiowa i poprzez zastosowanie zdobień w formie pilastrów daje wrażenie jakby z lica wystawały dwa boczne ryzality - północny szerszy i południowy węższy. Nad wejściem frontowym do kamienicy, które umieszczone jest w południowym narożniku znajduje się balkon z piękną kutą, metalową balustradą. Z połaci naczółkowego dachu rzucają się w oczy pięknie odrestaurowane lukarny. Równie bogato zdobiony jest szczyt północny kamienicy. Po ukończeniu remontu powrócę do bardziej szczegółowego opisu.  

Dzisiaj przechodzimy pod kolejny tym razem nowoczesny, modernistyczny budynek - siedzibę Banku Spółdzielczego w Strzelnie. Do 1973 roku było tutaj kartoflisko, czyli działka rolna, którą dzierżawiono od proboszcza strzeleńskiego. Po jej stronie południowej przebiegały tory bocznicy kolejowej, którą przetaczano wagony na geesowski plac węglowy. W tym czasie, kiedy rozpoczęto budowę nowej siedziby BS odbywałem skróconą służbę wojskową w Marynarce Wojennej i stacjonowałem na Helu. Kiedy wróciłem z wojska mury w stanie surowym już stały, ale nie były jeszcze nakryte dachem. Już współcześnie ze starej Kroniki przechowywanej w Urzędzie Miejskim dowiedziałem się o wmurowaniu aktu erekcyjnego i o oddaniu budynku do użytku. Był czas, że dość dokładnie poznałem dzieje strzeleńskiego banku, który w lipcu 1976 roku znalazł tutaj swoją siedzibę.  

A jakie były początki Banku. Otóż w okresie przedwiosennym 1865 roku na walnym zebraniu założycielskim powołano do życia Towarzystwo Pożyczkowe dla miasta Strzelna i okolicy. Na jego czele stanął wówczas znany miejscowy lekarz dr Ferdynand Gorczyca zaś jego zastępcą został niemniej popularny tutejszy nauczyciel Adolf Rohr. Towarzystwo początkowo borykało się z trudnościami wynikłymi po części z nieznajomości ówczesnego prawa, a po części z nieprzychylności władzy do wszystkiego, co polskie. Czynnikiem najważniejszym hamującym tempo rozwoju Towarzystwa była forma prawna oparta na starych przepisach. Również kadra, choć ludzi wykształconych (lekarze, nauczyciele, ziemiaństwo i światli kupcy), to nieobytych i niedoświadczonych w prowadzeniu interesów bankowych. Brakowało również przykładu w praktycznym funkcjonowaniu tego typu Towarzystw Pożyczkowych, gdyż zaledwie kilka podobnych rozpoczynało dopiero taką działalność w Wielkim Księstwie Poznańskim. Przypomnijmy, że tymi pierwszymi były towarzystwa: w Poznaniu - 1861 roku, w Brodnicy, Gołubiu i Środzie Wielkopolskiej - 1862 roku. Kolejne Towarzystwa Pożyczkowe powstawały w Gniewkowie - 1864 roku, Strzelnie, Gostyniu i Trzemesznie - 1865 roku.

 

Brakowało Towarzystwu odpowiedniego lokalu, a statutowe obrady odbywały się w oberży członka Towarzystwa Józefa Wegnera. Od 1873 roku Towarzystwo swój lokal miało u Lewandowicza. 2 marca 1873 roku odbyto kolejne Walne Zebranie. Podczas obrad wybrano dra Jakuba Cieślewicz prezesem Zarządu, a jego zastępcą Zygmunta Matczyńskiego, ziemianina z Ostrowa. Przewodniczącym komisji rewizyjnej został nauczyciel Piotr Stelmachowski. 17 lipca 1873 roku podczas nadzwyczajnego Walnego Zebrania Towarzystwa Pożyczkowego, przeistoczono Towarzystwo w spółkę rejestrową, czyli tzw. spółkę zapisaną. Nowa nazwa spółki otrzymała brzmienie - „Bank Ludowy w Strzelnie Zapisana Spółka”. Dyrektorem Banku obrano dra Jakuba Cieślewicza, zaś prezesem Rady Nadzorczej Wojciecha Morawskiego, dziedzica z Suków. Dla skutecznego przeprowadzenia czynności rejestracyjnych w 13 grudnia 1885 roku przyjęto nowy statut i wybrano komisję proceduralną w składzie: dr Jakub Cieślewicz, ks. proboszcz Leon Kittel ze Stodół, Stanisław Dymczyński, Adolf Rohr, Maksymilian Kozłowski i Wojciech Majewski. Ostatecznie Bank Ludowy w Strzelnie podał się do rejestracji w Królewskim Sądzie Ziemiańskim w Inowrocławiu i został 2 stycznia 1886 roku wpisany do Rejestru Stowarzyszeń pod numerem 8. Jego nazwa zapisana w dokumencie rejestrowym brzmiała Volksbank in Strzelno. Eingetragene Genossenschaft - Bank Ludowy w Strzelnie Zapisana Spółka i była ona zarejestrowaną spółdzielnią z nieograniczoną odpowiedzialnością.

 

Godnym podkreślenia jest fakt, że w działalność banku zaangażowane były same miejscowe znakomitości - osoby godne zaufania. W jego dziejach było ich kilkudziesięciu i ich biogramy zasługują na specjalne opracowanie. Kilkanaście z tych osób zostało już na blogu - przy okazji innych tematów - już opisanych. Zapewne w niedługiej przyszłości dopełnione zostanie przywrócenie pamięci o działaczach bankowych i opisanie ich dokonań, zarówno na niwie bankowej jak również społecznej. A swoją drogą przydałaby się w tak zasłużonej instytucji izba tradycji i pamięci…   

Już w wolnej Polsce Bank Ludowy znalazł dla siebie nową siedzibę, a mianowicie kamienicę w Rynku 4, którą nabył ok. 1922 roku od Niemca Adolpha Schulza. Biura banku znajdowały się na parterze, a na piętrze zamieszkał z rodziną Kazimierz George, urzędnik bankowy i późniejszy dyrektor Banku Ludowego w Strzelnie. Po likwidacji w 1948 roku Komunalnych Kas Oszczędności do siedziby zlikwidowanej kasy przy ulicy Gimnazjalnej przeniósł się Bank Ludowy, który od roku następnego 1949 przemianowany został na Gminną Kasę Spółdzielczą w Strzelnie (od 1956 - Kasa Spółdzielcza w Strzelnie; od 1958 - Bank Ludowy SOP w Strzelnie). Kierownikiem banku od 1945 roku był Bronisław Brożek, który funkcję tę sprawował aż do czasu przejścia na emeryturę w 1972 roku. Przez wiele lat współpracował z nim w pionie finansowo-księgowym Ignacy Matuszak. Od 1973 roku nastąpiła kolejna zmiana nazwy na Bank Spółdzielczy w Strzelnie. Nowym kierownikiem i prezesem Zarządu tej placówki została Stanisława Kacprzak. Wówczas też zapadła decyzja o rozpoczęciu budowy nowej siedziby. Parcelę pod budowę gmachu przy ówczesnej ul. Miradzkiej 3 nabyto od parafii strzeleńskiej. Już 23 lutego 1974 roku uroczyście wmurowano akt erekcyjny, a w lipcu 1976 roku przeniesiono do nowego gmachu działalność bankową.

Znajdując się od 1975 roku w strukturach Banku Gospodarki Żywnościowej, Bank strzeleński przetrwał czas przemian gospodarczych i ustrojowych. W 1990 roku nastąpiła rozbudowa budynku o niemal stu procentowe zwiększenie jego kubatury. W tymże samym roku strzeleńska placówka zrzeszyła się w Gospodarczym Banku Wielkopolskim S.A. w Poznaniu, a od 2001 roku pozostając w jego strukturach zaczęła występować pod jednolitą nazwą handlową - Spółdzielcza Grupa Bankowa (SGB). W międzyczasie Bank wzmocnił się wchłaniając w 1997 roku BS w Jeziorach Wielkich i w 1999 roku BS w Rogowie. W tym czasie długoletnią wiceprezes Zarządu i główną księgową była Danuta Wiśniewska. W 2003 roku na emeryturę przeszła wieloletnia prezes Zarządu Stanisława Kacprzak, którą na krótko zastąpiła Janina Nita. Od 1 stycznia 2005 roku prezesem Zarządu BS została Urszula Bukowska, która tę funkcję pełniła do 2021 roku. Na stanowiskach wiceprezesowskich współpracowali z nią; Kazimierz Grochowski w Rogowie, Urszula Basińska, Alina Walkiewicz i Anna Krzewina.

W tym czasie diametralnej zmianie uległo otoczenie Banku. Znajdujący się po stronie południowej plac parkingowy został wygrodzony i utwardzony polbrukiem. Obecnie Bankiem kieruje Zarząd w składzie: p.o. prezes Agnieszka Skrzypczak, wiceprezesi - Anna Smaruj i Justyna Dobrzeniecka.

W niniejszej skróconej historii całkowicie pominąłem czynnik społeczny, tj. Radę Nadzorczą. Tak szacowna i najstarsza w mieście instytucja bankowa zasługuje na dobre opracowanie, które wyeliminuje powielane w artykułach i dotychczasowych opracowaniach błędy i spore luki.

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga


czwartek, 10 lutego 2022

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 174 Ulica Dr. Jakuba Cieślewicza - Miradzka - cz. 1

Po skończeniu ul. Kolejowej i Osiedla Tysiąclecia przyszedł czas na opis kolejnych ulic, których jeszcze kilka pozostało do zaprezentowania i to zarówno w opisie jak i w obrazie. Dzisiaj zacznę niezbyt długą opowieść o ulicy dr. Jakuba Cieślewicza i ul. Miradzkiej. Obie przed laty nosiły jednolitą nazwę, a mianowicie ul. Miradzkiej. Uchwałą nr XIX/52/81 Rady Narodowej Miasta i Gminy w Strzelnie z dnia 29 czerwca 1981 roku odcinkowi ul. Miradzkiej od ówczesnej ul. Nowotki (Kolejowej) w kierunku południowym do przecinającej ulicę linii kolejowej nadano nazwę Dr. Jakuba Cieślewicza. Za linią kolejową w kierunku południowym tj. Miradza pozostawiono dotychczasową, historyczną nazwę - ul. Miradzka. Z wnioskiem o nową nazwę dla pierwszego odcinka ulicy wystąpiły - ZHP Hufiec w Strzelnie oraz Oddział PTTK w Strzelnie. Stało się to po tym, jak to rok wcześniej 1 czerwca 1980 roku nadano Hufcowi ZHP imię dr. Jakuba Cieślewicza i sztandar. W uzasadnieniu do uchwały dla nadania nazwy ulicy napisano: - Dr J. Cieślewicz jest rodakiem miasta Strzelna i wielkim społecznikiem na rzecz Polskości w okresie Zaboru Pruskiego jak również wielkim działaczem społecznym w okresie lat XX-tych okresu międzywojennego. Wymieniony jest patronem Hufca ZHP na terenie miasta Strzelna oraz w 1930 r. nadane zostało wymienionemu Honorowe Obywatelstwo m. Strzelna. Określając ten odcinek ul. Miradzkiej Jego imieniem społeczeństwo i władze miejskie uznały za w pełni uzasadnione.

Dr Jakub Cieślewicz - patron ulicy

Wracając zaś do historycznej ul. Miradzkiej, a wcześniej traktu do Miradza - Nowej Wsi - Wójcina - Wilczyna, jej przebieg do lat 80. XIX w. na odcinku miejskim był nieco inny niż ten współczesny. Mianowicie, nie istniał wówczas odcinek współczesnej ul. Dr. Jakuba Cieślewicza, a do Miradza jechało się odcinkiem współczesnej ul. Sportowej i współczesnym łącznikiem dla pieszych, od Targowiska do ul. Raj lub tą ostatnią ulicą. Do Łąkiego i Cienciska wiodły dwa oddzielne trakty przebiegające przez obszar obecnie zajęty przez współczesne Planty. Zmiana przebiegu początkowego odcinka ul. Miradzkiej nastąpiła po zakończeniu eksploatacji glinianych dołów we współczesnym trójkącie ulic: Kolejowa, Raj, Cieślewicza i było to około 1880 roku. Na mapie z 1893 roku widoczny jest już nowy przebieg ul. Miradzkiej, który pokrywa się z odcinkiem obecnej ul. Dr. Jakuba Cieślewicza i odcinkiem ku Miradzowi.

1832 rok
1893 rok
1911 rok

Ukształtowanie się ulicy i powstanie przy niej kilku siedlisk - zabudowanych parceli to dopiero początek XX w. Wcześniej po obu stronach traktu były tutaj grunty rolne należące do miasta Strzelna - Strzelnoer Stadt Feld, które znajdowały się w zarządzie Amtowskim. Pierwszym siedliskiem jakie powstało przy ulicy były zabudowania gospodarstwa rolnego niemieckiej rodziny Schulzów (po 1945 r. Okońskich). Ale prawdziwy rozwój ulicy przyniosły plany budowy pierwszego dworca dla linii kolejowej Mogilno - Strzelno. Było to w fazie projektowania w 1888 roku. Według pierwotnego planu dworzec miał stanąć tuż przy szosie naprzeciwko cmentarza. Jednakże tutejszy Amt się temu sprzeciwia, a to ze względu na terytorialne niedogodności i z tej to przyczyna stawił wniosek, żeby dworzec wystawić przy drodze prowadzącej do Miradza, na końcu Amtowskiego terytorium. Na to jednak radni miasta zgodzić się nie chcą, gdyż to i z niedogodnościami i kosztami dla miasta połączone, np. wybrukowanie i utrzymanie drogi do dworca, wykonanie przy niej oświetlenia i zaopatrywanie lamp w petrol. Prawdopodobnie według pierwotnej wersji dworzec miał stanąć gdzieś w okolicy dzisiejszej firmy „Despol“, przed gruntami należącymi do Zofijówki. Ostatecznie stanęło na tym, że pieniądze na roboty przedwstępne miasto wyasygnuje tylko wtedy jeśli dworzec wybudowany zostanie przy istniejącej szosie Poznań - Toruń. Miasto postawiło na swoim i dworzec został zaprojektowany za miastem, przy szosie w kierunku Poznania (tzw. stary dworzec). Nowe połączenie kolejowe oddano do użytku w 1892 roku. W kilkanaście lat później w 1908 roku linię kolejową przedłużono do Kruszwicy i wówczas urosła ranga ul. Miradzkiej.

Jej tzw. początkiem bumu rozwojowego było przebudowanie węzła drogowego w kierunkach Łąkiego, Cienciska i Miradza. Stary został zlikwidowany i na nim założono Planty, a nowy umiejscowiono za rogatkami kolejowymi. W 1906 roku rozpoczęto budowę nowej nawierzchni - bruku na odcinku od ul. Kolejowej do Miradza, co miało ułatwić transport drewna na załadownię kolejową i do miejscowych tartaków. W ogromnej części koszty budowy pokryło Nadleśnictwo Miradz. Szybko też, wzdłuż ulicy powstało kilka budynków, m.in. obecne siedziby Urzędu Miejskiego, Komisariatu Policji i kamienica (Cieślewicza nr 1) oraz niewielka piętrowa kamieniczka, która obecnie oznaczona jest numerem ewidencyjnym Miradzka - 5. W kolejnych latach, do I wojny światowej wybudowano dwa domy dwurodzinne dla pracowników kolei - Miradzka nr 1 i nr 6 oraz powiatową drogomistrzówkę - nr 18.

Ale zacznijmy od pierwszego budynku, dawniej przypisanego ul. Mirauerstrasse nr policyjny 272, po 1919 roku ul. Miradzkiej, a obecnie ul. Dr. Jakuba Cieślewicza 1. Od kilkunastu lat dom ten popadł w jakąś dziwną niełaskę, a wszystko zaczęło się w maju 2006 roku kiedy to wyprowadzili się z kamienicy ostatni mieszkańcy, a propos współwłaściciele dwóch części. Dom i część ogrodu nabył polski potentat handlowy, a pozostałą część ogrodu znany w europie bank o kapitale niemieckim. Głośno o kamieniczce zrobiło się, kiedy właściciel wystąpił o pozwolenie na jej rozebranie. Wówczas też ostro zaprotestowało Towarzystwo Miłośników Miasta Strzelna (stare TMMS, jako Oddział KPTK). Do dziś temat znajduje się w polu zainteresowań instytucji, które nie chcą dopuścić, by na ów dom został wydany wyrok „śmierci”.

W tradycji mieszkańców Strzelna dom przy ul. dra Jakuba Cieślewicza 1 w Strzelnie nazywany był „domem nauczycielskim”. Od samego początku istnienia budynku, po lata osiemdziesiąte XX w., co najmniej jedno mieszkanie zajmowała rodzina nauczycielska. Otoczony ogrodem, zawsze utrzymywanym w należytym ładzie, na stałe wpisał się w krajobraz miejski. Dziś kamieniczka stoi pusta, niezamieszkana, a teren po ogrodzie został zamieniony w układ komunikacyjny wraz z miejscami parkingowymi dla rozbudowanego marketu Delikatesy Centrum. Jednocześnie zmieniono odcinek jezdni dostosowując go do nowego układu komunikacyjnego. Od dwóch lat remontowana jest również kamienica. W pierwszym etapie prac pokryto ją nowym dachem ceramicznym, odtworzonym na wzór tego historycznego. Niestety, od tego czasu nic się przy niej nie dzieje. i z zabitymi na parterze oknami robi wrażenie zapuszczonej.

Działka, na której  stanęła w 1908 roku kamienica nie była dotychczas zabudowaną i stanowiła część większej parceli zajętej przez cegielnię i doły kopalniane. Na planie miasta, będącym fragmentem mapy katastralnej Strzelna z lat 1827/1828 autorstwa Grützmachera, wyraźnie zaznaczono obszar eksploatacyjny cegielni. Zachodnia część parceli, na wąskim pasie od strony współczesnej ul. dr. Jakuba Cieślewicza nie była eksploatowana przez cegielnię, co również uwidocznione zostało na planie. Późniejsze zdjęcia z ok. 1905 r. i 1911 r. pokazują znacznych rozmiarów staw, który był pozostałością po wyrobisku kopalnianym - tzw. gliniankę. Nowy dom wystawił Niemiec August Richter (wg księgi adresowej z 1903 r.). Z danych z 1910 r. wynika, że kamienica miała 3 mieszkania, które zajmowali: trzyosobowa rodzina właściciela zajmująca parter, dr Otto Dalchow dyrektor Szkoły Wydziałowej z małżonką - I piętro oraz część użytkową poddasza Diemke. Razem było to 6 osób.

Od lat 20-tych XX w. po Dalchowie mieszkał kolejny dyrektor Szkoły Wydziałowej Polak Jan Łyskawa. Po 1926 roku dom nabył przybyły do Strzelna nauczyciel i późniejszy kierownik Szkoły Powszechnej nr 1 w Strzelnie Filip Klemiński, który zamieszkiwał tutaj aż do śmierci, tj. do 8 grudnia 1965 roku. Klemiński wraz z małżonką Izabelą i córką, zajmowali parter. W czasie okupacji Klemińscy zostali wysiedleni do Generalnej Guberni. Powrócili w końcu lutego 1945 roku. Filip Klemiński zaczął organizować kursy oświaty dla dorosłych. We wrześniu 1945 r. został kierownikiem Szkoły Powszechnej nr 1. Zaraz też zaczął organizować gimnazjum, zostając jednocześnie przez pierwsze dwa miesiące pierwszym jego dyrektorem. Zorganizowane przez niego gimnazjum było zaczątkiem obecnego liceum. Był również organizatorem pierwszej Miejskiej Biblioteki Publicznej w Strzelnie. W 1947 roku współorganizował obchody 800-lecia Strzelna. Działał w samorządzie miejskim, będąc przez szereg lat radnym. Zmarł 8 grudnia 1965 roku. Był odznaczony Srebrnym i Złotym Krzyżem Zasługi oraz Złotą Odznaką ZNP.

Podobne jak przed wojną, od 1945 roku za sprawą właściciela domu Filipa Klemińskiego zamieszkiwali tutaj nauczyciele. Pośród nimi znalazły mieszkanie nauczycielki SP 1 siostry Maria i Barbara Józefiakówne wraz z rodzicami. Oo siostrach pisałem na blogu wcześniej - oto link do artykułu:

https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/05/wierna-nauczycielskiemu-powoaniu.html

Tutaj mieszkała również Janina Kurczewska, nauczycielka SP 1. W 1974 r. połowę domu nabył od wdowy Izabeli Klemińskiej, nauczyciel SP 2 Wacław Witkowski, który był rodowitym strzelnianinem i powtórnie osiadł w Strzelnie pod koniec swojej pracy zawodowej. Stanął wówczas u steru miejscowego harcerstwa. Aktywnie działał w strukturach kombatanckich, harcerskich i OSP, będąc aktywnym społecznikiem do końca swoich dni - do 2011 roku. Wcześniej dom sprzedał inwestorom z kręgu owej sieci handlowej, która rozłożyła swój pawilon tuż za opłotkami przedmiotowej posesji. Nowy właściciel zamierzał kamienicę rozebrać i rozbudować istniejący obok market. Decyzją z dnia 15 czerwca 2012 roku, kamienica została wpisana do rejestru zabytków województwa kujawsko-pomorskiego - nr rejestru A/1615, o co zabiegało TMMS. Ostateczne uprawomocnienie się decyzji - po odwołaniach od niej właściciela - nastąpiło 24 maja 2016 roku. Wiosną 2019 roku właściciel przystąpił do remontu zabytkowej kamienicy.

Foto:. Heliodor Ruciński, Pracownia Dziedzictwa Kulturowego KPCK, archiwum bloga

 

wtorek, 8 lutego 2022

Rechta - idzie przedwiośnie, czas za miasto…

Przed dziewięcioma laty (2013 r.) dokonałem rowerowego wypadu za miasto. Nie była to pierwsza ani ostatnia moja wycieczka. Przez Strzelno Klasztorne - Starczewo - Stodoły dotarłem do Książa. Jadąc dalej dotarłem do kapliczki przydrożnej, stojącej przy granicy Książa ze wsią Sukowy. Spod niej zjechałem z drogi asfaltowej w miarę dobrze utrzymaną drogę polną, wysypaną i w części utwardzoną żużlem wielkopiecowym, w kierunku niewielkiej wioski Rechta. Po prawej stronie rozciąga się uroczy widok na częściowy nieużytek zwany Błotem. Jadąc wśród pól z dojrzewającym zbożem, zielonymi plantacjami buraków cukrowych i wielu innymi uprawami można nacieszyć się naturą ukształtowaną ciężką pracą rolnika. W połowie drogi przecinamy kanał Ostrowo-Gopło będący niegdyś korytem rzeczki nazywanej Rechtą. 

Rechta wypływała z tzw. Błota i swoje początki brała pomiędzy Sławskiem Dolnym a Strzelnem Klasztornym. Około 1 km na wschód od Starczewa przyjmuje wody kanału Ostrowo-Gopło i dalej stanowi jego koryto aż do ujścia do Jeziora Gopło. Dziewiczą rzeczką była aż do ok. 1840 roku tj. do czasu budowy kanału. Dokładnej daty rozpoczęcia prac budowlanych nie udało się ustalić, niemniej jednak ich zakończenie miało miejsce w 1842 r. Zapewne decyzję o budowie podjęto tuż po kasacie klasztoru strzeleńskiego, która fizycznie nastąpiła w 1837 r. Obowiązek utrzymania kanału został ustalony zapisem hipotecznym. Z niego wynikało, że główny ciężar ciążył na administracjach majętności rządowej Waldau (Strzelno Klasztorne, Bławaty, Gaj, Mühlgrund – folwark w Młynach nazwany po 1919 r. Młynice) w części 5/9 i Nadleśniczostwa Strzelnowskiego z siedzibą w Miradzu w części 4/9 ogólnych kosztów. Długość tego kanału, łącznie z przepływem przez jezioro Czyste (0.495 km), wynosi 25,784 km, a obszar zajęty przez niego to 236,04 ha.

Po pokonaniu kolejnych kilkuset metrów docieramy do wsi Rechta, niewielkiej miejscowości leżącej w gminie Kruszwica. Pierwszą budowlą po lewej stronie drogi jest, osłonięty kępą drzew, niewielki drewniany kościółek, przy którym warto się zatrzymać i zwiedzić jego wnętrze. Tuż za nim znajduje się plebania, którą pod koniec lat 80. XX w. wystawił ks. Otton Szymków. Obecnie zamieszkiwana przez osoby fizyczne. Parafia Rechta pw. św. Barbary i Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła wchodzi w skład dekanatu strzeleńskiego.

Kościółek nosił pierwotnie wezwanie św. Barbary i został ufundowany w wieku XVIII przez właścicieli Sukowych, w miejscu poprzedniego kościółka z ok. 1580 r. (1577 r.?), na co wskazuje część zachowanego wyposażenia. W ołtarzu głównym znajduje się  osiemnastowieczny obraz św. Barbary, natomiast w ołtarzu bocznym późnogotycka (z ok. 1580 r.) płaskorzeźba zesłania Ducha Świętego przypisywana uczniowi Wita Stwosza. Dzisiaj podziwiając kościółek w Rechcie, możemy być wdzięczni proboszczowi parafii św. Wojciecha w Stodołach ks. Leonowi Kittlowi (1839-1914) za uratowanie tej uroczej świątyni. Zapewne czekałaby ją rozbiórka, której uniknęła li tylko dzięki zapobiegliwości stodolskiego proboszcza i ofiarności mieszkańców Strzelna i powiatu. Ale o tym nieco niżej.

Ks. Stanisław Kozierowski wskazuje, że pierwszy kościółek w Rechcie, zwanej wówczas Rzechtą, wystawili właściciele Sukowych, Sułkowie – Sukowscy? Edmund Callier wymienia około 1560 r. na Sukowych Wojcińskiego z 1 łanem kmiecym, pannę Grabską z 2 łanami i 7 zagrodnikami, a także Wojciecha Łęskiego z 2 łanami i jednym zagrodnikiem. Znajdujemy również informację z roku 1577, jakoby bezimienna panna ufundowała kościółek w Rechcie. Czyżby to była Grabska? Również domniemywać możemy że budowę tego pierwszego kościółka zawdzięczamy Tomaszowi Łęskiemu de Sukowy i rodzinie kasztelanów kruszwickich, Grabskich, których antenat Andrzej trzymał Sukowy, jako ich dziedzic, przed 1600 rokiem. Jego potomkowie trzymali tutejsze włości przez ok. 200 lat. W 1717 r. nabył Sukowy wraz z przyległościami za sumę 25.000 złp. od Marianny z Grabskich Orzelskiej i jej siostry Teresy z Grabskich Chłapowskiej, córek Stefana i Zofii z Stopkowskich, Wacław Grabski syn Stanisława i Marianny z Wilczyńskich. Zaś w 1788 roku właścicielem Sukowych z przyległościami był chorąży Józef Rożniecki, który majętność sprzedał wymienianemu również  w latach 1789, 1790 i 1804 kapitanowi wojsk francuskich Ignacemu Rakowskiemu. Z rąk Rakowskich Sukowy przeszły w posiadanie Zawadzkich. W kwietniu 1861 r. zmarł w Sukowach Józef Zawadzki, po którym majętność odziedziczył  syn jego Władysław (1832-1897). Ten z kolei w 1869 r. majętność sprzedał za 190.000 talarów Wojciechowi Dzierżykraj Morawskiemu - (Teki Dworzaczka – Kórnik).

Wystawienie nowego kościółka drewnianego miało miejsce w XVIII wieku (w 1753 r.). Przypuszczać jedynie możemy, że kolejny z Grabskich, być może Wacław, po nabyciu od ciotek majętności Sukowy wraz z przyległościami, podjął się dzieła wystawienia nowej świątyni. Stary kościółek - kaplica, zapewne ucierpiał w wyniku działań wojennych, które miały miejsce na początku XVIII wieku. Obecnie kościółek jest budowlą drewnianą, jednonawową o konstrukcji zrębowej. Prezbiterium jest mniejsze od nawy i zamknięte trójbocznie z boczną zakrystią. Kruchta znajduje się z frontu nawy z wejściem osłoniętym gankiem z trójkątnym szczytem, wspartym na czterech słupach. Dach dwukalenicowy, kryty dachówką ceramiczną z sześcioboczną wieżyczką na sygnaturkę, zwieńczoną blaszanym hełmem z latarnią. Świątynia posiada strop płaski wspólny dla nawy i prezbiterium. Na belce tęczowej znajduje się krucyfiks, a po jego bokach dwie niewielkie figurki. Niewielki chór muzyczny wsparty jest na dwóch słupach o prostej linii parapetu.

 

Przechodząc do czasów remontu kościółka św. Barbary przez ks. Leona Kittla należy wspomnieć, że Rechta była nadal folwarkiem należącym do dominium Sukowy, którego ówczesną właścicielką była baronowa Augusta von Pelet Narbonne z domu Bjerck i pochodziła z Hanoweru. Nabyła ona posiadłość Sukowy z przyległościami kilka lat wcześniej (około 1880 r.) w drodze licytacji (na tzw. subhaście) za kwotę 500 tys. marek, a w 1890 r. odsprzedała go belgijczykowi posiadającemu obywatelstwo niemieckie, Józefowi Leclerq, za sumę ponad 800 tys. marek. Leclerq'owie byli właścicielami Sukowych wraz z folwarkiem Rechta do 1945 r.

 

Przed renowacją

A jak doszło do tego, że proboszcz ze Stodół podjął się ratowania drewnianej świątyni? Otóż, z upływem lat, kiedy władze diecezjalne zauważyły, iż proboszcz nieźle sobie radzi w zarządzaniu parafią i majątkiem w Stodołach, powierzyły mu  w listopadzie 1887 r. zastępstwo na pobliskiej parafii Polanowice. Czy ta decyzja arcybiskupa Dindera miała wyhamować pęd spraw około poczynań narodowościowych ks. Kittla? Dziś nie sposób ustalić, gdyż i tak niezmordowany proboszcz kontynuował rozwijanie w terenie pracy organicznej i pracy u podstaw, pomimo, że parafia Polanowice była pięciokrotnie większa od parafii Stodoły, gdyż liczyła 1247 dusz (1873 r.), a do tego posiadała kościółek filialny w Rechcie.

Przed renowacją

W sierpniu 1888 r. ks. Kittel podjął decyzję o remoncie rechciańskiego zabytku, z jednoczesnym przywróceniem do kultu, tegoż kościółka filialnego, który przez szereg ostatnich lat stał opuszczony. W celu zgłębienia wiedzy o dziejach tej świątyni proboszcz poprzez „Nadgoplanina” zwrócił się do mieszkańców ówczesnego powiatu strzeleńskiego z apelem, który redakcja na łamach czasopisma tak przedstawiła: Dochodzi nas prośba - pisze redakcja - żebyśmy podali jakie bliższe szczegóły o rozpadającym się kościółku w Rechcie pod Strzelnem. Nie mając takowych pod ręką, prosimy szanownych współpracowników, jak i naszych łaskawych czytelników, którym może szczegóły tego starego zaniedbanego zabytku na Ziemi Kujawskiej są znane, o nadesłanie takowych. 27 września 1888 r. arcybiskup przedłużył ks. Kittlowi komendę parafii polanowickiej, a w niecały rok później, jak donosił 4 czerwca 1889 r. „Nadgoplanin”: Nabożeństwo w kościółku w Rechcie ma się - jak nam donoszą - pierwszy raz po długim przeciągu lat odbyć w drugie święto Zielonych Świątek. Tuszymy sobie, że mieszkańcy naszego miasta [Strzelna] jako i okolicy podążą gromadnie do tego starożytnego przybytku Pańskiego, który to za staraniem czcigodnego księdza Kittela, proboszcza ze Stodół na nowo ku służbie Bożej otworzony został.

Przed renowacją

Kościółek rechciański przez cały czas był filią parafialnych Polanowic. Samodzielną placówką - świątynią parafialną stał się dopiero w 1962 roku za sprawą dekretu Biskupa Ordynariusza Gnieźnieńskiego kard. Stefana Wyszyńskiego, Prymasa Polski. Wówczas też parafii nadano wezwanie św. Barbary i Najświętszej Marii Panny Matki Kościoła. Dopiero po 30 latach przy drodze z Sukowych do Młynic, na gruntach wsi Młynice, na działce podarowanej przez Józefa Szurleja założono w 1992 roku cmentarz parafialny. Jego poświęcenia dokonano 29 czerwca 1993 roku, w dniu pierwszego pochówku, zmarłej sześcioletniej Natalii Koper z Młynic. W skład parafii wchodzą miejscowości: Rechta, Sukowy i Młynice. Pierwsi proboszczowie zamieszkiwali w wynajmowanym pokoju u miejscowego rolnika. Plebanię wystawił dopiero ks. Otton Szymków. Pierwszym proboszczem rechciańskim i organizatorem parafii był ks. Antoni Bajek (1931-2018). Był tutaj bardzo krótko, gdyż w tym samym roku objął probostwo w Dźwierzchnie. Po nim parafię objął i tutaj przez 6 lat proboszczował ks. Roman Schoepe (1932-2011); od 1969 do 1978 roku ks. Krzysztof Nawrocki (1937-); następnie ks. Jerzy Witucki (ks. emeryt Diecezji Bydgoskiej); ks. Henryk Paliński (1932-2014); ks. Andrzej Siewniak (1939-2002); w latach 1987- 1994 ks. Otton Szymków (1942-2022); kolejnymi proboszczami byli ks. Henryk Kucharski do 2005 roku, ks. Tomasz Kubacki, ks. Dariusz Kaszuba do 2011 roku - po nim krótko parafią administrował proboszcz strzeleński ks. kan. Otton Szymków, następnie w tym samym 2011 roku ks. Przemysław Tabaczka. Od 2016 roku parafią Rechta administruje proboszcz stodolski ks. Robert Różański, który mieszka na plebani w Stodołach.

Po renowacji

Po głównym remoncie z lat 1888-1889, w 1910 roku wewnątrz jak i na zewnątrz kościoła założono nowe odeskowanie. Za proboszczowania ks. Ottona Szymków na początku lat 90. minionego stulecia przeprowadzono wewnątrz przemalowania. Wówczas to artystka ludowa Maria Patyk przyozdobiła kujawskimi motywami chór, ściany boczne i ołtarze. Natomiast za czasów ks. Przemysława Tabaczki w latach 2013-2014 przeprowadzono poważne prace konserwatorskie ołtarzy. Na ołtarzu głównym odkryto cztery przemalowania oraz datę roczną 1725. Od spodu ołtarza figurowała data 1845. Przywrócono pierwotne ustawienie aniołów na konsolach ołtarza obok tabernakulum, gdyż były powinny wskazywać na ołtarz, a były przestawione z lewej na prawą i odwrotnie, więc patrzyły w odwrotnym kierunku. Konserwatorzy odkryli także inne ciekawostki jak to, że w XVIII w. wnętrze kościoła było pomalowane jaskrawą koralowo-błękitną farbą. Prace te wykonano w ramach Programu Opieki nad Zabytkami Województwa Kujawsko-Pomorskiego na 2013 rok. Wówczas to samorząd województwa przeznaczył 100 tys. zł na przeprowadzenie prac konserwatorskich. Przyznane środki pochodzą z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Kujawsko-Pomorskiego oraz budżetu województwa.

Chór po przemalowaniach Marii Patyk

Rechta, to stara osada sięgającą czasów piastowskich. Związane są z nią dwie legendy, z których pierwsza mówi, że nazwa pochodzi od rechtania wieprzy, które ryły ziemię pod rozłożystym starym dębem. Ludność okoliczna kiedy te głośne rechtanie usłyszała, nadbiegła i wówczas znaleziono wygrzebany przez wieprze obraz malowany na desce. Przedstawiał on Matkę Boską z Dzieciątkiem. Obmyto go w wodzie z pobliskiego źródełka i powieszono na dębie. Od tego czasu woda w źródle nabrała mocy cudownej i właściwości leczniczych. Druga legenda głosi, że ślepi przemywający cudowną wodą źródlaną oczy odzyskiwali wzrok. Razu pewnego przyszedł tu także Żyd ze swoją ślepą szkapą i umył jej oczy. Wprawdzie szkapina odzyskała wzrok, ale źródełko od tego czasu utraciło swą moc na zawsze. 

Dzisiejsza Rechta to niewielki przysiółek stanowiący część wsi Sukowy. Poza kościółkiem i plebanią znajdują się tutaj trzy siedliska, w tym jedno z dwoma domami. Stąd już niedaleko do Sukowych jak i do Młynic. Obie wsie zasługują na podobne opisanie…

Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga