czwartek, 3 lutego 2022

Tajemnicze skarby strzeleńskich norbertanek

O bogactwie strzeleńskich norbertanek świadczy spuścizna po nich w postaci budowli sakralnych i towarzyszącej im zabudowy klasztorno-prepozyckiej oraz ówczesna ich potęga gospodarcza - własne miasto, kilkanaście wsi oraz kompleks leśny o areale kilku tysięcy hektarów (łącznie 57000 mórg). Co więcej, zakonnicami były córki okolicznej jak i dalszej szlachty, które wstępując do klasztoru wnosiły do kasy klasztornej pokaźne wiana w postaci pękatych sakw wypełnionych srebrem i złotem.  

Przepastne dziedzictwo kulturowe naszego miasta, głęboko skrywa opowieści, które dawniej bez końca pochłaniały mieszkańców. Ich propagatorem był kościelny strzeleński, powstaniec wielkopolski Szczepan Kowalski. Co prawda nie miał on głębszego wykształcenia ale wiedzą o mieście i jego zabytkach brylował podczas oprowadzania wycieczek i indywidualnych grup. Jego humor i dobór opowieści uzależniony był od wieku i narodowości oprowadzanych i chłonnych wiedzy turystów. Potrafił zabawić, ale i sprawiał, że wielu powracało na wzgórze by czegoś więcej się o tutejszych zabytkach dowiedzieć.

Szczepan Kowalski oprowadzający turystów przy kamieniu św. Wojciecha

Przed laty, będąc ministrantem i wytrawnym słuchaczem opowieści pana Szczepana dowiedziałem się, że norbertanki tuż po zajęciu Strzelna przez zaborcę pruskiego (1772 r.) ukryły zawartość swojego skarbca w kilkunastu skrzyniach i beczkach. Na tę okoliczność złożyły przed głównym ołtarzem przysięgę na krzyż o zachowaniu tajemnicy. Mijały lata, siostry w naturalny sposób schodziły z tego świata, a żyjące zachowywały tajemnicę o ukrytym skarbie.

Z mojej strony dodam, że w 1837 roku klasztor strzeleński został skasowany. Pozostały w nim cztery zakonnice skazane na wymarcie. 16 grudnia 1841 roku zmarła przełożona konwentu Józefa Wiewiórowska. Następna wiekiem i stażem zakonnica tytułu nie przyjęła. 21 marca 1867 roku zmarła w Poznaniu ostatnia strzeleńska norbertanka siostra Józefa Janik lat 79. Pogrzeb jej odbył się 23 marca u ss. Miłosierdzia. Dopóki żyła dobra zakonne znajdowały się w jej rękach. Czy wraz ze śmiercią tajemnicę o rzekomym skarbie zabrała do grobu?

Informacja o śmierci ostatniej norbertanki strzeleńskiej s. Józefy Janik z 1867 roku (Dz.P. nr 69)

Wracając do opowieści pana Szczepana przenieśmy się w lata okupacji niemieckiej. Według niego, uśpiona upływającym czasem informacja o rzekomym skarbie nagle wybudzona dotarła do Niemców, którzy rozpoczęli poszukiwania, penetrując całe wzgórze poklasztorne. Rzekomo po spenetrowaniu krypt również rozkopali w kilku miejscach przyległy teren. W tym samym czasie na wzgórze przybyło kilka konwojów ciężarówek wojskowych, które wśród mieszkańców Strzelna wywołały sensację. Przy rotundzie św. Prokopa zostały wystawione warty, a w mieście gadano, że Niemcy musieli coś znaleźć, że tak pilnują. Na ile były to prawdziwe, a na ile fantastyczne opowieści dzisiaj już nie sposób uwiarygodnić. Faktem jest, że konwoje do Strzelna trafiły i były one załadowane ogromną ilością skrzyń wypełnionych dokumentami z Archiwum Państwowego w Poznaniu. Niemcy z rotundy św. Prokopa zrobili magazyn polskich archiwaliów i przez cały okres okupacji składowali je tutaj za metrowymi kamiennymi murami. Już pod koniec wojny, kiedy Niemcy w popłochu opuszczali Strzelno, dwoje z nich Küchel i Raschke w nocy z 20 na 21 stycznia 1945 roku podpalili zdeponowane w rotundzie archiwalia, które ogień strawił do cna. Wypaliło się całe wnętrze świątyni…

 

Po wojnie w latach 1948-1952 rotundę odbudowano. Wcześnie do Strzelna trafili konserwatorzy, którzy w 1946 roku faktycznie trafili na bezcenny, nie do oszacowania skarb, który jeszcze bardziej rozsławił Strzelna i to na cały świat. Skarbem tym są cztery romańskie kolumny, z których dwie wypełnia 36 personifikacji cnót i przywar oraz tympanon portalu północnego. Skarb ten jest cenniejszy niż rzekome srebro i złoto ukryte gdzieś w skrzyniach i beczkach.

I już na zakończenie dopowiem, że nie była to jedyna tajemnicza opowieść Szczepana Kowalskiego. Otóż opowiadał on również turystom o podziemnym tunelu, który miał łączyć strzeleńskie wzgórze klasztorne z oddalonym o 10 km klasztorem w Markowicach. Według niego, w razie zagrożenia służyć on miał norbertankom do ewakuacji klasztoru - zakonnice i personel pomocniczy miały korzystały z tej formy ucieczki podczas najazdów tatarskich. Mawiał, że dowodem na istnienie tunelu były powstałe przed kilku laty zapadliska. Jak była to fantastyczna opowieść świadczą o tym późniejsze moje dociekania. 

Przed laty trafiłem w przedwojennej prasa na informację, która donosiła, że odkryto niedaleko wzgórza w uliczce Klasztornej zapadlisko, podobne przepastnym piwnicom. Owszem, były to piwnice, ale jak się okazało, po zabudowaniach przyklasztornych. By rozwiać podobne bajania, starczy powiedzieć, że obecny kościół w Markowicach powstał przed 300-laty, zaś świątynie strzeleńskie przed ponad 800-laty. Nikomu w głowie nie było budować kosztownego i długiego tunelu, a Tatarzy, owszem, znajdujemy ich ale w obrazie przedstawiającym męczeństwo norbertanek z odległego, bo leżącego na południu Polski Witowie. Obraz ten onegdaj z fundacji strzeleńskiej zawisł w parafialnym kościele pw. św. Mateusza Apostoła i Ewangelisty w Gębicach. Stamtąd za staraniem i sumptem dr. Jakuba Cieślewicza odrestaurowany powrócił do Strzelna. Na obrazie tym czytamy napis: Błogosławione Panny Witebskie, Norbertanki, Męczenniczki Polskie. Najazd tatarski miał miejsce w 1240 r. Według podania strzeleńskiego, norbertanki w Witowie podczas napadu tatarskiego zostały wycięte w pień, zaś tradycja witowska mówi nam o trzech ocalałych zakonnicach, które zabrane zostały do Buska i osadzone w tamtejszym klasztorze. Dopowiem jeszcze, że Witów leży w gminie Sulejów powiecie piotrkowskim województwie Łódzkim.

 

Te dwie opowieści ze wszech miar fantastyczne zawierają w swych treściach wątki prawdziwe, które ubarwione fantazją ich twórcy zyskają miano strzeleńskich legend i wchodzą w zasób bogatego dziedzictwa kulturowego Strzelna. Czy jest więcej takich tajemniczych z pogranicza fantazji opowieści? Oczywiście, że jest, a chociażby jedną z nich jest ta o zakonnicy pochowanej w jednej trumnie z noworodkiem. Ale to już materiał na inny artykuł…