wtorek, 30 maja 2023

Badeanstalt - czyli „Łazienki Łąkiewskie“

Badeanstalt - czyli „Łazienki Łąkiewskie“ nad Jeziorem Łąkie Małe przed 1907 rokiem.

Spotkałem się ze znajomym i ucięliśmy sobie pogawędkę.

- Czy wiesz, że w Łąkiem jest miejsce, które jeszcze przed wojną nazywano Łazienkami? - zapytałem go podstępnie.

- Łazienki w Łąkiem? To chyba jakiś żart? - pytająco odparł i szybko dodał - Łazienki w Warszawie to ja słyszałem, ale w Łąkiem?

Długo nie czekając zacząłem opowiadać, by chłopinę przekonać do mojej tezy, a to, co on usłyszał również Wam przekazuję, byście wiedzieli, że na przełomie stuleci XIX i XX do Łąkiego w letnie niedziele zjeżdżali strzelnianie, by zażywać kąpieli słonecznych i wodnych i to wcale nie nad Jezioro Łąkie (Głębokie), a nad Jezioro Łąkie Małe.

Łąkie w 1832 roku

 

Wieś Łąkie swoje urokliwe położenie zawdzięcza dwóm jeziorom i otulającym wieś lasom. Dzisiejsza miejscowość jedynie w kilku fragmentach przypomina tą dawną i aby przywołać ją po prostu należy przenieść się w tamte czasy. Jest wiele wsi w naszej gminie, które z racji swego położenia możemy opisać jako wyjątkowe, czy piękne. O tych przymiotach w ogromnej mierze decyduje wkomponowanie całej zabudowy w otaczający ją krajobraz. To nasi przodkowie wybierając miejsce na założenie tego pierwszego siedliska, czy osady, obierali zawsze miejsca im sprzyjające, szczególnie urokliwe, a do tego obdarzone niewidzialną mocą. To dzięki owemu urokowi i dziwnej mocy, po wyjeździe stąd, tak bardzo tęsknimy, by powrócić choć na chwilę i podładować swoje moce witalne.

Gościniec w Łąkiem - przde 1907 rokiem.

 

Korespondując ze mną ludzie piszą, że tęsknią i wyliczają dziesiątki przymiotów, które w nich tę nostalgię wywołują - tak chciałabym wrócić, poczuć raz jeszcze, dotknąć, upoić się zapachem i widokiem… Zapewne każdy z nas ma to jedno, jedyne miejsce, które po wyjeździe z niego chciałby jeszcze raz odwiedzić, czy wręcz do niego powrócić. Wyjątkiem są ci, którzy nie znają pojęcia tęsknoty, lub do niej się nie przyznają - uważam, że są oni nieszczęśliwi. Miłość tkwi w każdym z nas i aby być szczęśliwym, trzeba ją okazywać, dzielić się nią i uczyć jej innych. Tęsknota i miłość w jednej chodzą parze, dlatego też wszyscy, którzy przymioty owe posiadają są ludźmi dobrymi.

 

1911 rok. Badeanstalt - czyli „Łazienki Łąkiewskie“

Łąkie z racji swojego położenia - wtulenia się w ramiona leśne oraz otoczenia się dwoma jeziorami - od dawna przyciągało strzelnian. Do tej miejscowości turyści weekendowi zaczęli zjeżdżać już pod koniec XIX w., a to za sprawą jednego z tutejszych mieszkańców. Był nim Niemiec, Emil Robert Schleusener, którego ojciec Martin Schleusener przybył tutaj wraz ze swoją młodą, dopiero poślubioną małżonką Berthą Quilitz z Pomorza Zachodniego. Tutaj w tym samym 1849 roku przyszedł na świat Emil Robert. Rodzina otrzymała jedno z największych gospodarstw, po zmarłej w wyniku cholery polskiej rodzinie. Położone ono było po zachodniej stronie jeziora Małego, u północnego krańca wsi. Prawdopodobnie było to gospodarstwo po byłym folwarku klasztornym i poza budynkami i ziemią uprawną należało do niego również jezioro Małe. Martin Schleusener był dobrym gospodarzem i w krótkim czasie powiększył areał swojego gospodarstwa. Wieś powierzyła mu funkcję sołtysa, którą sprawował aż do śmierci, a pałeczkę po nim przejął syn Emil Robert, którego w 1903 roku w Księdze adresowej wymieniono Gemeindevorsteher - naczelnikiem gminy, czyli sołtysem. W 1884 roku - mając 35 - lat Emil Robert poślubił młodszą od siebie o 15 lat Wilhelminę Pechtold ze Stodół, córkę zamożnych rolników Jacoba Pechtolda Evy Zofii Zinser. Wilhelmina jak i jej rodzice byli potomkami kolonistów pruskich, którzy przybyli na Kujawy już w pierwszej fali osadniczej, tzw. fryderycjańskiej, w 1781 roku z Baden-Durlach z Wirtembergii.

 

Pod koniec XIX w. Schleusener dorobił się znacznego majątku. Jego gospodarstwo przybrało formę folwarku o areale 300 mórg. Obszerny murowany dwór posiadał 5 pokoi oraz dwie kuchnie i znajdował się przy nim piękny, duży ogród. W podwórzu znajdowała się duża murowana obora i stajnia ze spichrzem, drewniana stodoła oraz murowany budynek chlewni. Przy folwarku znajdował się nowo wybudowany dom komorniczy dla trzech rodzin. W jego granicach znajdowało się jezioro Małe, które gospodarz postanowił zagospodarować na cele rekreacyjne dla mieszkańców Strzelna, tzw. Łazienki. W tym celu wybudował gościniec przy drodze Strzelno - Gębice, z dużym ogrodem i budynkami gospodarczymi. Całość stanęła tuż przy grobli rozdzielającej jeziora - Małe od Głębokiego. Na samym Jeziorze Łąkie Małym pobudował łazienki. Była to budowla drewniana, którą łączył z brzegiem pomost. Posiadała ona 3 kabiny po stronie południowej i 3 po stronie północnej, które służyły do przebierania się w stosowne stroje kąpielowe. Miejsce to stało się popularnym i poza kąpieliskiem, mieszkańcy mieli do dyspozycji również łódki, którymi pływali po jeziorze.

Jezioro Łąkie Małe - 2020 rok.

 

Łazienki oraz gościniec, który poza częścią gastronomiczną dysponował również pokojami gościnnymi, Schleusener wydzierżawił restauratorowi - Niemcowi Franzowi Bittnerowi. Z bliżej nieznanych przyczyn w 1907 roku folwark z gościńcem i łazienkami zmieniły właściciela. W maju tegoż roku w „Gazecie Grudziądzkiej“ Spółka Rolniczo-Parcelacyjna z Poznania, podała ogłoszenie, że ma na sprzedaż folwark będący jej własnością w Łąkiem (Lonke) w powiecie strzeleńskim, niegdyś należący do Roberta Schleusenera. Leży on 3 kilometry od miasta Strzelna i zajmuje obszar 300 mórg (w tym jezioro) z inwentarzem żywym i martwym, oraz zapasami w zbożu i paszy. Ziemia buraczana w wysokiej kulturze, dobrze obsiana. Wyliczając liczne nieruchomości podano, że w skład majętności wchodzi nowy obszerny gościniec z budynkami gospodarczymi, z ogrodem i Łazienką (kąpieliskiem). Gościniec jest w znakomitym biegu. Roczna dzierżawa z niego wynosi 900 mk. Folwark sprzedamy tylko w całości. Bliższych szczegółów udzieli biuro nasze, jak też administrator nasz L. Kaczmarkiewicz na miejscu w Łąkiem. Ogłoszenie powtórzono w październiku i listopadzie, tym razem w „Kurierze Poznańskim“. 

Ostatecznie właścicielem folwarku w Łąkiem został Niemiec Carl Kottler i według danych z 1928 roku posiadał on 75 ha gruntów rolnych i specjalizował się w hodowli bydła mlecznego. W gospodarstwie trzymał licencjonowanego stadnika rasy nizinno czarno-białej i pobierał opłaty za krycie w wysokości 5 zł. W tym samym czasie gościniec wraz z łazienkami nad Jeziorem Łąkie Małe prowadził Niemiec J. Zobel - restaurator. Z opowieści rodzinnych dowiedziałem się, że w latach międzywojennych strzelnianie gremialnie korzystali z „Łazienek Łąkiewskich“, które czynne były od maja do połowy września. Również wielu strzelnian i samych mieszkańców wsi udawało się na tzw. dzikie kąpielisko, które zlokalizowane było w części południowo-zachodniej Jeziora Łąkie (Głębokiego). W miejscu tym - na skraju z lasem - wpływający do jeziora strumyk naniósł piasek i powstała samoistnie niewielka plaża. Generalnie jezioro było niedostępne z braku plaży, gdyż brzegi jego były strome, głębokie i muliste. Nie było również dostępu do jeziora od strony Hub - tam dopiero w latach powojennych powstała duża plaża z kąpieliskiem. Grupa strzelnian, którzy mieli możliwości transportowe, udawali się również do Przyjezierza, na piękną piaszczystą plażę.

Jezioro Łąkie - 2020 rok

 

W 1929 roku strzeleńskie władze powiatowe postanowiły zbudować nad Jeziorem Łąkie (Głębokie) piękne łazienki - kąpielisko wraz z pływalnią. O przedsięwzięciu tym donosił „Orędownik Urzędowy na Powiat Strzeleński“ w kwietniu tegoż roku. Opublikowane zostały wówczas na jego łamach zamierzenia Powiatowego Komitetu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego w Strzelnie, z których wynikało, że w Łąkiem powstanie

pływalnia wraz z kąpieliskiem. Zatwierdzono już wówczas przez Powiatowy Komitet WFiPW plan pływalni i kąpieliska, wskazując że zostaną one zrealizowane w miejscowości Łąkie, na tamtejszym jeziorze przez Gminny Komitet WFiPW miasta Strzelna. Uzasadnieniem do realizacji tych zamierzeń było stwierdzenie, że nad tym jeziorem mieszkańcy miasta Strzelna spędzają wszystkie pogodne dni lata.

 

Strzelnianie w 1929 r. na tzw. dzikim kąpielisku, które zlokalizowane było w części południowo-zachodniej Jeziora Łąkie (Głębokiego). W miejscu tym - na skraju z lasem - wpływający do jeziora strumyk naniósł piasek i powstała samoistnie niewielka plaża.

Dalej czytamy, że Powiatowy Komitet WFiPW polecił wybudowanie pływalni i kąpieliska w Łąkiem, rozkładając prace budowlane kąpieliska na 2 lata. W roku bieżącym miano ustalić teren, postawić oparkanienie, wybudować szatnie łazienek dla mężczyzn i kobiet oraz pobudować jedną pływalnię z podłogą. W kolejnym zaś roku zrealizować resztę planu. Niestety, wykonano tylko plan pływalni i kąpieliska, a reszta z ambitnych założeń spaliła na panewce. Stało się to za przyczyną wielkiego kryzysu ekonomicznego jaki dotknął świat i cały nasz kraj.

 

I już na zakończenie opowieści o „Łazienkach Łąkiewskich“, wspomnę, że uległy one likwidacji w związku z obniżeniem się lustra wodnego Jeziora Łąkie Małe. Kąpiele przeniosły się nad niebezpieczne Jezioro Łąkie (Głębokie). To lekkomyślne kąpiele w niebezpiecznym jeziorze pochłonęła wiele istnień ludzkich i to zarówno dzieci, jak i dorosłych. A oto jedno z takich zdarzeń odnotowanych na łamach gnieźnieńskiego „Lecha“, który donosił:

Ofiara kąpieli. Dnia 10 lipca 1932 roku bawiący w Łąkiem u ciotki swej 20-1etni Jan Łaszkiewicz ze Strzelna, wspólnie z kuzynem swym udał się nad brzeg jeziora łąkiewskiego z zamiarem wykąpania się. Łaszkiewicz, nie umiejąc pływać, wszedł mniej więcej 4 metry od brzegu i w pewnej chwili wpadł w głębię i zaczął tonąć. Na krzyki tonącego przybyło dużo ludzi, ale żaden nie odważył się przyjść tonącemu z pomocą. Zanim przyniesiono drągi ze wsi było już za późno. Przybyły łodzią rybak zaciągnął na jeziorze sieć i wyłowił topielca. Zastosowano natychmiast sztuczne oddychanie i inne zabiegi, lecz daremnie. Na miejsce

wypadku przybył również dr Alfred Fibig ze Strzelna, który stwierdził tylko śmierć. zwłoki topielca odstawiono do kostnicy szpitala powiatowego w Strzelnie. Śp. zmarły był jedynym synem i śmierć jego dotknęła bardzo boleśnie matkę.

Odrębną historię stanowią dzieje powojennego kąpieliska nad Jeziorem Łąkie (Głębokim), o którym pisałem już wcześniej. Zachęcam do powrotu do tegoż artykułu - https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2018/06/jezioro-akie-zwane-rowniez-gebokim.html


piątek, 26 maja 2023

Dzień Matki

Bez korekty - nasza Mama

Dzisiaj obchodzimy Międzynarodowy Dzień Matki. Każdy z nas wraca myślami do swojej Matki. W dniu tym ślemy życzenia, dajemy kwiaty, prezenty oraz siadamy ze swoimi Matkami przy stole, wspominając lata dzieciństwa i trud naszego wychowania. Szczególnie dziękujemy za ten wielki dar, dar życia i za opiekę nad nami, za chrzest, naukę bycia dobrym i kochającym, za wszystko, co nazywa się dobrym życiem.

Tak nachylona,
jakby szczęście niosła
w ramionach ciepłych i czułości pełnych.
Tak zapatrzona, jakby w oczach dziecka
odczytać chciała całą jego przyszłość.
I tak uśmiechem pragnąca zażegnać łzę jego każdą,
że wiesz:
to jest miłość -
siadła przy stole z synem na kolanach.
Taką ją widzę w czasu wielkich ramach

Żarliwość jej miłości.
Z nią najszczęśliwsze chwile,
które najwięksi poeci wielbili wspominając:
łagodne uciszenie wszelkich dziecięcych trosk
i najjaśniejsze światło
utraconego raju.

W lusterku się przegląda: żal jej, że lata lecą.
Że oczy coraz słabsze,
Choć blaskiem ciepłym świecą.
Że wkrótce minąć musi: zdrowie i uroda...
Chciałaby dla swych bliskich pozostać zawsze młoda.
"Życie rodzisz kwitnąc" (fragmenty), J. Brzozowska

Wielu spośród nas idzie również na cmentarze i staje przy grobach swoich Matek, czy z braku takiej możliwości w myślach modli się do Boga Ojca dziękując za wspaniałą tę jedyną Rodzicielkę. Po wielokroć wspominam Ją, przywołując z pamięci matczyny uśmiech i wspaniałe, wspólnie przeżyte lata.

Mama w środku z rodzeństwem: Pawłem, Ulką i Anią
Gdy rano wstałem, a było to bardzo wcześnie, podczas pacierza przypomniała mi się moja Mama. Gdyby żyła miałaby 97 lat. Czy mogłaby żyć? Gdyby nie choroba, zapewne tak. Przecież Jej starsza siostra Anna dożyła 98 lat. 
Moja Mama wychowała nas siedmioro, sześciu chłopaków i siostrę, która z naszego grona jest najmłodsza. Swoje życie dziecięce i młodzieńcze przeżyła radośnie, a było ono pełne miłości i sielanki. Dziadek, a ojciec Mamy był młynarzem i zawód ten kultywował od pięciu pokoleń - pierwsza wzmianka pisana o jego przodkach i zawodzie młynarskim pochodzi z przełomu XVII i XVIII w. Radość jej życia rodzinnego z dwiema siostrami - Anią, Ulką i bratem Pawłem przerwała wojna. Mama została wywieziona na roboty przymusowe. Jak sama wspominała trafiła na dobrych Niemców. Po powrocie zamieszkała w Strzelnie u swojej siostry Anny na młynie przy ul. Inowrocławskiej. Wkrótce wyszła za mąż, za starszego od siebie o 20 lat naszego Ojca Ignacego, który całą wojnę przesiedział w katorżni - obozie koncentracyjnym…

Mama po prawej, z koleżanką na Kawce przy młynie.
Od dzieciństwa pamiętam Mamę, jako osobę bardzo zapracowaną. Miała, co uwijać się przy powiększającej się, co dwa lata rodzinie. Po latach zastanawiam się, czy miała aby czas dla siebie? Kiedy zasypialiśmy, Ona przy włączonej lampce nocnej czytała książki, a było tego, co niemiara. Po prostu, połykała przepastne tomiska. Rano wstawała bardzo wcześnie, gotowała muskę - mleczną zalewajkę i budziła nas. Pacierz, mycie w zimnej wodzie, ubieranie, śniadanie, starsi do szkoły, drobiazg w domu. Tyle czynności, a tu dopiero początek dnia. Pierwszy wychodził ojciec - do pracy w szpitalu, gdzie był głównym księgowym. Mama pozostawała z najmłodszymi, szybkie zakupy, szykowanie obiadu, przepierka, sprzątanie, a po naszym powrocie dopilnowanie nas byśmy lekcje - pracę domową odrobili.

W narzeczeństwie z Ignacym
W niedzielę msza św. My starsi byliśmy ministrantami i z wypranymi oraz wyprasowanymi przez Mamę komżami biegliśmy już od rana służyć do mszy. Niedzielny obiad, a po nim obowiązkowy spacer rodzinny - wyjście za miasto, na Bławaty, Jeziorki, do Łąkiego, do lasu na Laskowo, Młyny… Przy tej okazji odwiedzaliśmy rodzinę: Jagodzińskich, Łojewskich, Kwiecińskich… Mama starała się utrzymywać bardzo serdeczne kontakty z familiantami.

Mama z Tatą
Mama większość swojego życia, w tygodniu niemalże sto procent dnia i duży odsetek nocy, poświęcała nam; byśmy nie byli głodni, oprani, zadbani i pełni wiedzy, zarówno tej szkolnej, jak i świata nas otaczającego. To na Nią spadł cały ciężar wprowadzania nas w dorosłość. Kiedy miałem 14 lat, Wojtek chodził do technikum, Antek zdał egzaminy na studia, Michał zaczął pracować, a młodsi: Tadziu, Grzesiu i Hania chodzili do podstawówki, po ciężkiej chorobie zmarł Ojciec…

Nocami słyszeliśmy, jak Mama płacze, szepcząc, - czy ja aby dam sobie radę? Dużo, czy wręcz bardzo dużo się modliła. Wpoiła w nas pamięć o Ojcu… Przez wiele lat, podczas Wigilii, kiedy łamaliśmy się opłatkiem, mamie łzy leciały - to na wspomnienie Ojca, a później z radości, że podołała, że udało się. Wszystkich nas wychowała na ludzi, jak mawiali najbliżsi, sąsiedzi, znajomi. Kiedy pozakładaliśmy rodziny, pozostała z najmłodszą latoroślą - siostrą Hanią i jej rodziną. Miała dobrze, przyszła choroba…

W odwiedzinach u koleżanki Sabinki - mama po prawej
Pamiętam, jak zgubiłem złotówkę, to mama mawiała: - Maryś, idź szukać, może znajdziesz, bo ja za złotówkę goniłabym psa do Markowic.
Kiedy sama coś zgubiła, zawsze modliła się do św. Antoniego - patrona rzeczy zagubionych. I co? Ano to, że zawsze znajdowała.

Mamo, dziękuję!       

środa, 24 maja 2023

O wiatraku i cmentarzu ewangelickim w Łąkiem

Obraz olejny, widok wiatraka Walterów w Łąkiem.

W mojej pamięci zapisał się obraz wiatraka, który stał przy drodze z Łąkiego, przez Wybudowanie do Strzelna. Jeszcze przed kilkunastu laty była to droga polna (odcinek Szlaku J. W. Szulczewskiego), a od lutego 2015 roku - asfaltowa. Jeszcze wcześniej, bo w połowie XIX w. był to główny trakt z Gębic przez Zbytowo, Łąkie do naszego miasta. Niestety wiatraka przy tej drodze i gospodarstwie rolnym Częszaków już nie ma, został rozebrany w 1973 roku. Mimo to, piszę dzisiaj o nim, gdyż stanowi on element dziedzictwa kulturowego wsi Łąkie i choć fizycznie nie istnieje, to jego obraz został utrwalony na dwóch fotografiach oraz na obrazie olejnym. Owe zdjęcia znajdują się w zasobach Ośrodka Dokumentacji Zabytków i stanowią załącznik do kartoteki tegoż obiektu - zostały wykonane w 1967 roku. Natomiast obraz, w zbiorach rodziny Walterów, którego skan wraz z dwoma rodzinnymi zdjęciami otrzymałem w 2010 roku od Krzysztofa Mruka, zięcia Wacława Waltera.

Łąkie, 1967 rok. Widok wiatraka od strony północno-wschodniej.

A teraz przejdźmy do bohatera dzisiejszej opowieści, czyli wiatraka typu paltrak z Łąkiego. Wiatraki, młyny wodne, parowe i elektryczne z racji moich rodzinnych tradycji młynarskich zawsze budziły w dzieciństwie i latach młodzieńczych moją ciekawość. Dużo czasu spędzałem na młynie wujostwa Jaśkowiaków w Strzelnie, ale najbardziej lubiłem opowieści o moim dziadku Władysławie Woźnym, który był młynarzem, a którego przodkowie parali się nieprzerwanie tym zawodem, co najmniej od połowy XVIII w., we wsi Kamieniec koło Grodziska Wielkopolskiego.

Łąkie, 1967 rok. Widok wiatraka od strony zachodniej - już wówczas pozbawiony był śmigieł.
Łąkie, 1967 rok..Rysunek inwentaryzacyjny przyziemia wiatraka z łożyskiem obrotowym.

O pierwszym młynie - wiatraku jaki stanął w Łąkiem dowiadujemy się dopiero w II połowie XIX w. Konkretnie, informacja ta została wycięta w postaci daty rocznej 1886 na wale skrzydłowym wiatraka typu paltrak i ma odniesienie do roku jego budowy. Kiedy w 1973 roku rozebrano chylący się ku upadkowi obiekt, odkryto, że pod jego konstrukcją znajdują się ślady po pożarze oraz relikty poprzedniego wiatraka, z których wywnioskowano, że przed 1886 rokiem stała w tym samym miejscu wcześniejsza budowla - wiatrak koźlak. Zatem, opierając się o relacje i stwierdzenia ówczesnego właściciela obiektu Bernarda Częszaka, możemy wyciągnąć tezę, że pierwszym młynem wietrznym, jaki staną na wyniesieniu - pagórku przy drodze z Łąkiego do Strzelna - był ów spalony koźlak.

Położenie wiatraka w Łąkiem - 1889 rok.

Położenie cmentarza ewangelickiego w Łąkiem - 1889 rok.

W tym miejscu zostawiamy wiatrak i przechodzimy do czasów przemian jakie nastąpiły w połowie XIX w. we wsi Łąkie, nazywanej wówczas Łonki, a z niemieckiego Lonk lub Lonke. Z mapy, z roku 1832 poznajemy wieś, jako typową, niewielką ulicówkę, ciągnącą się wzdłuż części północnej zachodniego brzegu jeziora. We wsi, według danych z 1833 roku, było 13 gospodarstw oraz mieszkało tutaj 132 mieszkańców. W 1848 roku grasowała tutaj epidemia cholery, dziesiątkując mieszkańców Łąkiego. Wtedy to, większość gospodarstw została osierocona i strzeleński Urząd Domenalny sprowadził do wsi pruskich ewangelików z Pomorza. Początkowo były to 4 rodziny i szybko ich liczba zwiększyła się do 8 rodzin. W 1860 roku w Łąkiem były już 22 domy, które zamieszkiwały 224 osoby, z których większość stanowili ewangelicy pruscy - 130 osób. Z roku na rok przybywało ewangelików i w 1884 roku było ich tutaj 181 na 265 mieszkańców - wszyscy mieszkali w 28 domach. Nowi mieszkańcy - koloniści dialektem, strojem i sposobem życia codziennego różnili się od, Niemców z czasów osadnictwa fryderycjańskiego (1781 r.). Wśród nich spotykać można było mieszkańców Pomorza Środkowego, mówiących plattdeutsch, których błędnie nazywano Kaszubami. Z sąsiadami Polakami koloniści zawsze żyli w zgodzie i pokoju, a podczas różnych uroczystości w izbach zasiadała obok siebie - polska i pruska młodzież.

Cmentarz ewangelicki w Łąkiem - 1988 rok

Osadnicy już w 1852 roku założyli we wsi szkołę ewangelicką, a po niej swój cmentarz, którego widome ślady pozostały do dnia dzisiejszego. Pierwszym nauczycielem we wsi został Juliusz Wolcke z Mokrego. Z przekazów najstarszych mieszkańców Łąkiego, zebranych w 1947 roku przez ówczesnego kierownika szkoły Franciszka Kostkę, dowiadujemy się, że budynek szkolny - w postaci zwykłej chaty wiejskiej, pokrytej strzechą - stanął przy drodze prowadzącej na cmentarz ewangelicki, szczytem do niej. Do szkoły należało ok. 10 mórg ziemi, które stanowiły część uposażeni9a nauczyciela. O ile o pierwszym nauczycielu dowiadujemy się z Amtsblattu z 1852 roku, to o cmentarzu dowiadujemy się z przekazów, że rzekomo tutejsi Niemcy zorganizowali go na początku II połowy XIX w. Niestety, stopień jego destrukcji uniemożliwia dokładne datowanie - nie zachowała się żadna tablica inskrypcyjna, opatrzona datami zgonów. Pierwsza z dokładnych map, na której zaznaczono cmentarz pochodzi z 1889 roku. Na niej widoczna jest droga dojazdowa do niego, niewielkie oczko wodne - mały staw położony po stronie północnej tuż przy granicy cmentarza oraz kilka drzew po stronie północnej, pomiędzy szkołą a stawem. Zatem, możemy umownie przyjąć, że cmentarz ewangelicki został założony po 1852 roku. 

Cmentarz ewangelicki w Łąkiem - kwiecień 2019 rok

Położony on jest na niewielkim wzniesieniu, za budynkiem byłej szkoły, a obecnie kaplicy. Kształtem zbliżony jest do kwadratu i zajmuje 0,14 ha. Pokrywa go kępa drzew - jesiony i krzewów. Większość to samosiejki, a w poszycie można znaleźć: przebiśniegi, konwalie, cebulice syberyjskie, powojniki i fiołki, które niegdyś były posadzone na grobach zmarłych i w drodze sukcesji przetrwały do dziś. Duże połacie powierzchni pokrywa wszędobylski bluszcz cmentarny, z którego wyłaniają się destrukty nagrobków oraz ich całe kształty. Z inwentaryzacji przeprowadzonej w 1988 roku wynika, że całych i częściowo uszkodzonych form nagrobkowych zachowało się 8 i to zarówno pojedynczych, jak i podwójnych. Jest dużo pojedynczych elementów sztuki sepulkralnej. Nie zachował się żaden metalowy element ogrodzenia grobów, ani żeliwne krzyże, których tu było - według relacji - kilkanaście. Nadto leży tutaj porozrzucanych kilka zaplecków, bez tablic inskrypcyjnych. Generalnie formy nagrobkowe wykonane zostały ze sztucznego kamienia i lastrika. Przed kilku laty opiekę nad cmentarzem przejął młody mieszkaniec Łąkiego Mikołaj Kulpa, który w części uporządkował go własnym sumptem.

Wracamy do wiatraka. Z racji bliskości Strzelna i monopolu, jaki trzymały norbertanki na szeroko pojętym młynarstwie, we wsi nie było przed połową XIX w. żadnego młyna ani wiatraka. Zboże wożono do Strzelna i u miejscowych młynarzy dokonywano przemiału. Wyżej wspomniałem, że przed 1886 rokiem w miejscu paltraka stał w Łąkiem - o czym świadczyły ślady pożaru - wcześniejszy obiekt o nieco słabszej konstrukcji niż jego następca, a mianowicie koźlak. Kiedy on został wystawiony, tego niestety nikt nie wie. Domniemywać jedynie mogę, iż wystawił go kolonista pruski, który przybył tu po 1848 roku. Był to okres kiedy we wsi dobiegał końca proces uwłaszczania tutejszych chłopów. Blisko połowa z nich padła ofiarami cholery i jedynie przybyli tutaj koloniści mieli tyle gotówki, że mogli taki wiatrak wystawić.

Pierwszym znanym z nazwiska i imienia młynarzem we wsi był Wilhelm Hirth. Poznajemy go z Księgi adresowej dopiero w 1903 roku, ale zapewne to on, lub jego ojciec wystawił pierwszy wiatrak w Łąkiem. W czerwcu 1914 roku Wilhelm Hirth właściciel wiatraka w Lonke (Łąkiego) sprzedał swój majątek młynarski wraz z 27 morgami ziemi rolnikowi z Rzadkwina Piotrowi Paluchowi. Cena zakupu - o czym poinformowała toruńska prasa niemieckojęzyczna „Die Presse“ - to 21100 marek. W październiku tegoż roku oddano do użytku nową drogę łączącą Strzelno z Bielskiem z odgałęzieniem do wsi Łąkie. Natychmiast miejscowi Niemcy skorzystali z nowego, dogodnego połączenia ze Strzelnem i zaczęli omijać wiatrak Palucha, wożąc ziarno na przemiał do Niemca Gregera, który miał nowy młyn w mieście. W trzy lata później gazeta „Die Presse“  poinformowała, że w kwietniu 1917 roku wiatrak Palucha w Lonke (Łąkiem) zostały zamknięte z powodu - jak to określono - nieodpowiedzialności ich właściciela. Jednakże główną przyczyną zamknięcia wiatraka był brak zainteresowania ze strony tutejszych Niemców świadczonymi przez Polaka usługami przemiałowymi.

Nowa Wieś, 1943 rok. Rodzina Walterów na wygnaniu.

Z przekazów rodziny kolejnego właściciela - a konkretnie z wiadomości przekazanych przez Krzysztofa Mruka - ok. 1918 roku wiatrak wraz z gospodarstwem nabył Polak Bolesław Walter, żonaty z Wiktorią z domu Kloskowską. Po wyremontowaniu paltraka podjął w nim przemiał zbóż na mąkę i śrutę, świadcząc usługi okolicznym rolnikom przez cały okres międzywojenny. Z początkiem okupacji, w grudniu 1939 roku wyrzucono stąd - jako pierwszą z Łąkiego - rodzinę Walterów, którym powiedziano, że mają się wyprowadzić dokąd chcą (Kronika szkolna). Młynarz zamieszkał niedaleko stąd, bo w Nowej Wsi u rodziny Nawrockich. Udało mu się wraz z rodziną przetrwać w tym miejscu aż do wyzwolenia. W międzyczasie władze okupacyjne na ich miejsce osiedlili rodzinę niemiecką, przesiedloną tutaj znad Morza Bałtyckiego, z Łotwy, tzw. Baltendeutschów.

Nowa Wieś, 1943 rok. Rodzina Walterów

Po zakończeniu działań wojennych, w styczniu 1945 roku rodzina Walterów wróciła na swoje. Zaraz też usługi przemiałowe zaczęli świadczyć w wiatraku. Początkowo był to zakres ten sam co przed wojną, ale wkrótce władze ograniczyły przemiał na mąkę i w paltraku dokonywano tylko tzw. wymiany zbóż za śrutę dla okolicznych gospodarstw rolnych. Bolesław Walter zmarł w 1954 roku i po jego śmierci w tymże samym roku władze zakazały spadkobiercom dalszego świadczenia usług przemiałowych. Nowym właścicielem całości został zięć Bolesława, Bernard Częszak. W 1967 roku władze konserwatorskie przeprowadziły inwentaryzację paltraka i dzięki niej zachowało się kilka danych oraz zdjęcia, które dzisiaj prezentuję. Niestety ząb czasu tak nagryzł całą konstrukcję, że w 1973 roku właściciele, by zapobiegnąć katastrofie budowlanej, wiatrak rozebrali. Obecnie gospodarzą tutaj na roli, której w międzyczasie przybyło, Teresa i Piotr Częszakowie. Na tym kończę opowieść o małym fragmencie z dziejów wsi Łąkie - o wiatraku i cmentarzu ewangelickim.

 

niedziela, 21 maja 2023

Festyny Archeologiczne w Biskupinie w moich wspomnieniach

Dzisiaj troszkę sentymentalnie ogkądając 85 zdjęć - o festynach biskupińskich i udziale w nich leśników z Nadleśnictwa Gołąbki, o budowie pawilonów i zagospodarowaniu ich otoczenia, o wizycie reżysera Jerzego Hoffmana oraz o promocji mojej książki. Dużo zdjęć z lat 2003-2005 oraz z 2016 r.

Budowa pawilonu, jego aranżacja i modernizacja





































Przed 20. laty, 28 września 2003 roku na IX Festyn Archeologiczny do Biskupina przybyli twórcy filmu „Stara Baśń. Kiedy słońce było bogiem“. W części plenerowej film kręcony był - od 26 sierpnia do 28 września 2002 roku - w granicach biskupińskiego rezerwatu archeologicznym oraz w okolicznych lasach Nadleśnictwa Gołąbki. Tutaj ekipa filmowa zbudowała dwór Popiela, zagrodę Wisza oraz Mysią Wieżę. Z tych obiektów do dziś zachowała się tylko zagroda. W lesie między Oćwieką a Drewnem, na trasie do Gąsawki (po lewej stronie, blisko jeziora Oćwieckiego) powstał chram - świątynia Świętowita.

W samej Gąsawce (blisko nieczynnego i popadającego w ruinę ośrodka wypoczynkowego, kiedyś należącego do Holendrów Theo van Trijpa i Ludy'ego Hurenkampa) postawiono kolejną zagrodę, Mirsza. Dziś nie ma po niej śladu. Sceny do filmu powstawały również w lesie brzozowym na odcinku z Gąsawki do ośrodka w Chomiąży Szlacheckiej oraz w Gąsawce na plaży.

Jerzy Hoffman na stoisku Nadleśnictwa Gołąbki












 

Kilkanaście dni wcześniej, 15 września w Warszawie odbyła się premiera tegoż filmu, a 28 września do Biskupina na spotkanie z publicznością przybyli m. in. Jerzy Hoffman, Katarzyna Bujakiewicz, Małgorzata Foremniak, Maciej Kozłowski i Krzysztof Pieczyński. Sam reżyser Jerzy Hoffman skorzystała z zaproszenia leśników z Nadleśnictwa Gołąbki i odwiedził ich nową, piękną, leśną enklawę, specjalnie przygotowaną na cele festynu. Jego aranżacja nawiązywała do starych puszczańskich ostępów i zrobiła bardzo dobre wrażenie na zwiedzających.

Goście i zwiedzający na stoisku Nadleśnictwa Gołąbki

































Miałem i ja okazję w tym miejscu być i promować 17 września 2016 roku, podczas XXII Festynu Archeologicznego, moją książkę - II część trylogii leśnej „Lasy Pałuckie. Z dziejów Nadleśnictwa Gołąbki“. Na swym stoisku zaprezentowali leśną ekspozycję, konkursy, materiały edukacyjne i promocyjne. W tym roku kładziono nacisk na obchody 220. lecia Nadleśnictwa, dlatego towarzyszyły stałej ekspozycji archiwalia poświęcane historii firmy. Dzięki temu w pewnym skrócie ukazane zostały losy pałuckich lasów oraz ludzi, którzy zasłużyli się w ich zagospodarowaniu i ochronie. Nie zabrakło eksponatów i leśnej inscenizacji, na edukacyjnej ścieżce, pośród zielonych pni i gałązek widoczne były zwierzęta. Rocznicowe akcenty połączone zostały z promocją dorobku gospodarki leśnej. To dlatego pośród starych fotografii, dokumentów, różnych kopii, znalazła się mapa z 1816 roku, obejmująca północną Wielkopolskę, w tym Pałuki i Kujawy. 

Moja promocja i kasztelańska zabawa




Podobnie, jak w latach poprzednich leśnicy zostali zaszczyceni korowodem VIP dokonujących oficjalnego otwarcia Festynu. Goście z podziwem oglądali wystrój stoiska, przyrodnicze atrakcje. Podkreślali wkład leśników w urozmaicanie kolejnej edycji imprezy, że ludzie w zielonych mundurach z powodzeniem towarzyszą kulturowym wydarzeniom. Leśnicy postarali się godnie przyjąć gości i zaprezentować swoją gotowość do pracy. Moja obecność - jako autora monografii historycznej „Lasy Pałuckie. Z dziejów Nadleśnictwa Gołąbki“ była okazją do promowania i obdarowania gości nową książką i zachęcenia ich do lektury. W tym czasie dokonywałem licznych okolicznościowych wpisów na pierwszych stronicach podarowanej monografii.