niedziela, 17 maja 2020

Na niedzielę o pszczołach i rolnictwie


Pamiętajcie, jeśli pszczoły znikną, wkrótce to samo stanie się z ludźmi!

Wiedzę podstawową o pszczołach zdobyłem jako dziecko. Wtedy nie było jeszcze „Pszczółki Maji“, ale był za to „Kubuś Puchatek“ i jego nieposkromiona miłość do miodu. Na początku mojej edukacji miałem szczęście do takich nauczycieli jak Ryszard Fiebig, który często udzielał nam lekcji w terenie oraz uczący mnie biologii Hieronim Norwid-Kudło. Panowie często opowiadali o pszczołach, ich pracowitości i efekcie z niej wynikającym - miodzie. Obaj mawiali, że bez pszczółek nie byłoby życia. Wówczas niewiele z tych słów rozumieliśmy, dopiero z upływem czasu i postępów w edukacji zacząłem pojmować znaczenie pszczół w życiu ekosystemu. Pamiętam czasy, kiedy w Strzelnie niemal we wszystkich ogrodach przydomowych stało po kilka uli, a na obrzeżach miasta w większych ogrodach były i pasieki. Takie zbiorowisko uli miała pani Glancówna przy ulicy Inowrocławskiej. Znakomitymi pszczelarzami byli panowie: Jan (senior) Mochylowski, Gwidon Trzecki, Alfons Wentland, Roman Czenszak i wielu innych, którzy pasieki mieli poza miastem. Onegdaj na każdej wsi po kilkunastu rolników miało ule w swoich przydomowych ogrodach. Każdy leśniczy miał swoje ule. Dzisiaj prym wśród strzeleńskich pszczelarzy wiedzie Jan Mochylowski, a swoje pasieki posiadają również, burmistrz Strzelna Dariusz Chudziński, Wacław Krąkowski, Piotr Płócienniczak i wielu innych. Od lat zaopatruję się w miód u Marka Pawnuka z Żegotek - pychota…

Wiedzę o życiu pszczół, szczególnie w kontekście ich zorganizowanego życia społecznego z uwzględnieniem podział pracy w ulu i na zewnątrz, czyli w ogrodzie, polu i lesie przybliżył mi mój ulubiony nauczyciel Czesław Typański. Było to w latach kiedy uczęszczałem do Państwowego Technikum Rolniczego w Bielicach (50 lat temu). Pan Profesor - jak nazywaliśmy w szkole średniej nauczycieli - był pasjonatem pszczół i w swoim przydomowym ogrodzie prowadził pasiekę. Zdobyte doświadczenia pszczelarskie, obserwacje żywota zbiorowego owadów przenosił na pole edukacyjne, dzięki czemu chętni tej wiedzy mogli ją poznać głębiej. Później o pszczołach i pożytkach z nich płynących po wielokroć słyszałem z ust śp. Gwidona Trzeckiego i cyklicznie od Piotra Płócienniczaka, podczas naszych spotkań koleżeńskich. 

Kiedy zacząłem pracować, a było to dawno temu w Zakładzie Rolnym w Markowicach, jako stażysta miałem liczne kontakty z ludźmi pracującymi bezpośrednio na roli. To wówczas starsze kobiety opowiadały mi, jak to w czasach przedwojennych jedną z podstawowych prac polowych było gracowanie. Wówczas nie stosowano oprysków chemicznych na chwasty. Zarówno rośliny okopowe, jak i zboża oraz inne uprawy podlegały kilkakrotnemu gracowaniu w początkowym okresie wegetacji, czyli wycinaniu chwastów za pomocą motyki. Efektem tych zabiegów były wyższe plony - rośliny uprawne czerpały do woli pokarm z gleby, gdyż nie musiały dzielić się nim z chwastami.


Wówczas nikt nie słyszał o wytruwaniu pszczół, a one same nieskrępowanie korzystały ze wzajemnością z natury. Nikomu i niczemu nie szkodząc zapylają rośliny owadopylne - miododajne i zbierają nektar i pyłek kwiatowy. Nektar przetwarzają w miód, a do tego produkują: wosk, mleczko pszczele i kit pszczeli - samo dobrodziejstwo dla zdrowia i życia człowieka.

Pszczoła od dawien dawna budziła i budzi fascynację człowieka. Powód tego podziwu jest prosty, a mianowicie wynika z korzyści jakie płyną z jej pracowitej działalności oraz z organizacji życia wewnętrznego pszczelej rodziny. W mitologii egipskiej pszczoły nazywano łzami boga Ra. Spośród greckich bogiń wiele miało wizerunek pszczół. Zwykli śmiertelnicy kojarzyli pszczoły z nadprzyrodzonymi mocami, natomiast wielu filozofów uważało je za synonim mądrości, roztropności i pracowitości. Zbieranie nektaru z kwiatów uważali za symbol dotarcia do esencji mądrości. W Koranie znajdujemy pszczoły jako owady święte. W mitach greckich księżniczka Melissa karmiła Zeusa miodem, za co w nagrodę została przemieniona w pszczołę. Starożytni Grecy przypisywali poecie Pindarowi i filozofowi Platonowi, że znakomitą wymowność posiadali za sprawą pszczół. Nadto Grecy wierzyli, że ekstrakt miodowy zapewnia nieśmiertelność, a umieszczenie wizerunku pszczoły na grobowcu może wpłynąć na życie wieczne zmarłego. W średniowieczu - a i również w naszych czasach - Chrześcijanie uważali, że żądło symbolizowało słuszną karę.


Albert Einstein powiedział kiedyś, że jeśli pszczoły znikną, wkrótce to samo stanie się z ludźmi. Światowa produkcja żywności jest w ponad 3/4 uzależniona od kondycji sektora pszczelarskiego. Ponad 84 proc. gatunków roślin uprawianych w Europie jest zależnych od zapylania przez pszczoły. Bilans strat jest bardzo prosty - jeżeli zabraknie nam pszczół, to konsekwencją tego będzie klęska żywnościowa na niespotykaną skalę. Pszczoła miodna jest największym skarbem naszej cywilizacji, głównym owadem zapylającym nasze pola i sady. Jest więc stałym i niezastąpionym elementem produkcji rolnej. Można śmiało zaryzykować twierdzenie, że bez pszczół czeka nas katastrofa o trudnej do oszacowania skali. Co roku w wyniku zatruć pestycydami ginie w Polsce 20 proc. rodzin pszczelich. To prawdziwy pogrom dla naszego rolnictwa.

Dziwnym jest zatem postępowanie wbrew naturze wielu producentów rolnych, którzy w porze lotności pszczół pryskają przeróżne świństwa na uprawy, li tylko po to, by było więcej… A czy zdrowiej? Niemalże wszyscy pszczelarze, a jest ich dzięki Bogu jeszcze sporo w naszym regionie, tracą rok w rok od 20 do 30 procent populacji pszczół miodnych przez głupotę sąsiadów - rolników. Bywają i wyższe straty. Facebook i media społecznościowe w okresie wiosennym pełne są informacji o bezmyślnym trucicieli tych pożytecznych owadów, tym samym szkodzeniu samemu sobie. Lobby chemiczne jest tak silne, że nawet przekonuje naszych decydentów, by ci zgadzali się na stosowanie środków - o ironio zwanych ochronnymi - na uprawy. Ostatnio dowiedziałem się, że preparaty dokarmiające rośliny uprawne niosą również ogromne spustoszenie w populacji pszczół, gdyż pryska się nimi od przysłowiowego rana do wieczora.


Wyczytałem, że: wbrew opiniom wielu naukowców i zakazowi Komisji Europejskiej Jan Ardanowski, tuż po objęciu teki ministra rolnictwa, w ekspresowym tempie wydał zgodę na używanie neonikotynoidów. To substancje owadobójcze uznane za niebezpieczne dla pszczół. Prokuratura przyznała, że złamał prawo, ale odmówiła wszczęcia śledztwa. Sąd nakazał jej zająć się sprawą. Więcej na ten temat znajdziecie pod linkiem:

Powinniśmy wszyscy gremialnie zaprotestować przeciwko wszelakim tego rodzaju praktykom. Media winny głosić i ostrzegać o porach dnia, w których dopuszczalne jest stosowanie zabiegów chemizacyjnych, a w których ich nie wolno stosować. Komunikaty winny mieć taką częstotliwość jak informacje o pogodzie. Każdy producent rolny winien przejść obowiązkowe szkolenia i coroczne przypomnienia o dobrodziejstwie płynącym z pracy pszczół i szkodliwości płynących z nieprzestrzegania pór dnia w przeprowadzaniu oprysków i to wszelakich. Jeżeli stosuje się wysokie kary za nieprzestrzeganie tzw. koronawirusowych obostrzeń, to dlaczego takich kar i ścigania nie stosuje się wobec tych, którzy w chemizacji widzą tylko swoje „podwórze“ i swoją kasę? 
  
Pamiętajcie, jeśli pszczoły znikną, wkrótce to samo stanie się z ludźmi!