środa, 13 grudnia 2023

Strzeleńska „tajemnica” stanu wojennego

Dzisiaj wspominamy 42. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, którego skutki odczuli również strzelnianie i to zarówno ci spod znaku „Solidarności”, jak i całe społeczeństwo. Pośród naszymi mieszkańcami byli i tacy, których nie zraziło zawieszenie prawa i swobód obywatelskich - potajemnie spotykali się i działali w podziemiu solidarnościowym. Byli również młodzi, którzy pod osłoną nocy kolportowali ulotki, wypisywali hasła i znaki Polski Walczącej…

42 lata temu, 13 grudnia 1981 roku, w Polsce został wprowadzony stan wojenny. Władzę w kraju przejęła Wojskowa Rada Ocalenia Narodowego (WRON). Internowano działaczy NSZZ „Solidarność” na czele z jego przewodniczącym Lechem Wałęsą. Zostały zawieszone prawa i swobody obywatelskie. Wprowadzenie stanu wojennego miało na celu zdławienie opozycji demokratycznej i obronę komunistycznego reżimu w PRL. Stan wojenny zawieszono 31 grudnia 1982 roku, a odwołano dopiero 22 lipca 1983 roku. W 2002 roku 13 grudnia został ustanowiony Dniem Pamięci Ofiar Stanu Wojennego.

Jednym z działań stanu wojennego w naszym mieście było namalowanie na ścianie jednego z budynków znaku Polski Walczącej. Ślady po nim - choć niezbyt czytelne - widoczne są do dzisiaj. O okolicznościach związanych z jego powstaniem dowiedziałem się wczoraj z rozmowy telefonicznej przeprowadzonej z byłym mieszkańcem Strzelna Michałem Posadzym i ze zdjęcia przesłanego mi przez mojego rozmówcę.

Stało się to w jedną z nocy stanu wojennego. Pomimo wprowadzenia godziny milicyjnej, czyli poruszania się po mieście po godzinie 22:00, na puściutkiej ul. 15 Grudnia - dzisiejszej Świętego Ducha - spotkało się trzech młodzieńców, którzy wyszli z bocznych uliczek, Cegiełki i Styczniowej. Trójka ta skierowała się ku Rynkowi. Znali się, dlatego zamienili ze sobą kilka zdań, z których wynikało, że dwoje - śp. Paweł Lewicki i Jurek Nowak - rozklejali na murach ulotki i malowali znaki solidarności, a trzeci, Michał Posadzy przemykał do swojego domu. Obaj poprosili spotkanego kolegę, by ten wziął od nich paczkę z puszką po farbie oraz pędzlem i wyrzucił, przechodząc ul. Świętej Anny do przyległego ogrodu.

I stało się, że przechodząc boczną uliczką zaświtało Michałowi, by na ogromnym ceglanym murze należącym do posesji państwa Gądeckich (rodziców dzisiejszego abp. Stanisława) resztką farby wymalować znak kotwicy z literą „P” - symbol Polski Walczącej. Była to biała farba olejna, zatem i znak na tle czerwonych cegieł był nawet w ciemności widocznym. Po skończony dziele nie wyrzucił paczki z puszką i pędzlem do ogrodu, lecz doniósł do domu, który znajdował się naprzeciwko wylotu uliczki w ul. Michelsona i wyrzucił do pojemnika na śmieci.

Następnego dnia informacja o znaku na murze dotarła na posterunek Milicji Obywatelskiej (MO) i o poranku podjechała tzw. „suka” czyli niebieska Nyska milicyjna pod znak na murze, wyskoczyło z niej dwóch milicjantów z puszką czarnej farby i w błyskawicznym tempie zamalowali ten znak. Czarny kwadrat skrywał przez lata znak Polski Walczącej. Z upływem czasu czarna farba pod wpływem warunków atmosferycznych zaczęła znikać i pomaleńku oczom uważnych przechodniów zaczął pojawiać się biały, dzisiaj już nie tak czytelny znak.

Wczoraj w rozmowie z Michałem zastanawialiśmy się czy nie należało by tego znaku w jakiś sposób upamiętnić: - może zakonserwować go i oznaczyć jakąś tabliczką?