poniedziałek, 16 listopada 2020

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 107 Ulica Inowrocławska - cz. 3

Po śmierci Michała Barczykowskiego i przy braku potomka w linii męskiej, małżonka zmarłego postanowiła sprzedać nieruchomości przy ul. Inowrocławskiej 1 i 3 z gwarancją pozostania w dotychczas zajmowanym mieszkaniu do końca swoich dni. Całość nabył rzeźnik L. Nyka i zamieszkał na parterze w trzypokojowym mieszkaniu skomunikowanym ze sklepem rzeźnickim. W 1928 r. znajdujemy go wśród członków Cechu Rzeźnickiego w Strzelnie. W następnym roku próbował sprzedać dom parterowy, który wówczas stał jeszcze w podwórzu posesji od strony ul. Szkolnej. Jak dowiadujemy się z ogłoszenia posiadał on 5 ubikacji, w tym masarnię po Barczykowskim, w której znajdowały się maszyny rzeźnickie i motor gazowy z transmisją. Niestety, nie znalazł się nabywca na nieruchomość, która znajdowała się w nie najlepszym stanie.

Nyka po przejęciu interesu rzeźnickiego, zajął się generalnie hurtowym handlem bydłem i trzodom na zaopatrzenie wielkomiejskich rzeźni. Wkrótce jednak sprzedał całość Moszkowskim z Poznania. W imieniu Moszkowskiego kamienicą zarządzał dyrektor KKO Maksymilian Duszczak. W 1938 r. mieszkanie po Duszczaku, czyli cały parter zajęli Kazimierzostwo Przybylscy. Wraz z umową najmu (3 pokoje, kuchnia, spiżarka, łazienka oraz piwnica i strych) ciocia Marianna została zarządcą tej i przyległej kamienicy, z wpisaniem pełnomocnictw do księgi wieczystej tychże nieruchomości. W międzyczasie sklep rzeźnicki z zapleczem masarskim w parterowym domu wynajęty został Ruszkiewiczowi. Wujek Kazimierz (1908-1943), był obuwnikiem, najmłodszym bratem mojego ojca i piłkarzem w miejscowej drużynie. Razem z dziadkiem Marcinem prowadził warsztat szewski w Rynku Nr 8. Po śmierci dziadka w 1942 r. wujek dostał z Arbeitsamtu nakaz pracy w Cukrowni Janikowo, dokąd chodził i wracał codziennie pieszo. Była zima 1942/1943 i wujek tak się przeziębił, że ciężko zachorował. W wyniku powikłań zmarł po kilku miesiącach, 2 sierpnia 1943 r. Ciotka została sama z córką Jolantą (Jolentą ur. 29 listopada 1938 r.), do których przeprowadziła się moja babcia z ciocią Stefcią i tam już zostali. Po wojnie w 1946 r. ciotka z córeczką i swoimi rodzicami wyjechały na tzw. Ziemie Odzyskane, a administrację nad kamienicami przejęła po niej sąsiadka Pelagia Piwecka, wychowanica byłych właścicieli Barczykowskich. Ciotka Marianna do Strzelna już nigdy nie powrócił i ślad po niej, jak i po jej córce urwał się. Kiedy po latach trafiłem na nie, obie już nie żyły. Mieszkały w Kostrzynie nad Odrą, a Jolanta zmarła w 2001 r.

W okresie okupacji hitlerowskiej całe mieszkanie po Barczykowskich zajął Niemiec Goering, który był urzędnikiem miejskim i kierownikiem Urzędu Stanu Cywilnego w Strzelnie. Jeden pokoik zajęła Pelagia Piwecka, która pełniła rolę gospodyni domowej u Niemca. Przy okazji miała baczenie na całe wyposażenie mieszkania, które przywłaszczył sobie nowy lokator. Zdarzało się, że kiedy Niemiec sobie popił, to strzelał do rozwieszonych na ścianach licznych portretów przedstawicieli rodziny Barczykowskich. Po wojnie poprzestrzelane podobizny ciotek wisiały w zdobnych ramach w salonie panny Pelagii do końca lat sześćdziesiątych, budząc u nas ogromne zaciekawienie. 

W lipcu 1945 r. z obozu koncentracyjnego Mauthausen-Gusen powrócił mój ojciec Ignacy i zamieszkał razem z babcią, czyli swoją mamą i siostrą przy ul. Inowrocławskiej 1. W roku następnym 1946 poślubił Irenę Woźną, naszą mamę, z którą miał siedmioro dzieci - sześciu chłopców i jedną córkę. I tak oto wszystko się zaczęło. Póki co o rodzinie nie będę pisał, bo musiałbym naszym wspomnieniom poświęcić kilkadziesiąt odcinków Spacerków po Strzelnie. W skrócie opowiem o obu kamienicach. 

Z przedwojennych mieszkańców w kamienicy pozostała jedynie pana Pelagia i moja ciotka Marianna ze swoją córką Jolantą, do których sprowadziła się babcia i ciocia Stefka. Później dołączył do nich mój ojciec Ignacy. Kwaterunek nakazał podzielić się Pelagii Piweckiej mieszkaniem z nowym lokatorem, którym został krawiec Józef Wiśniewski, ojciec późniejszego księdza Stanisława. Na drugim piętrze zamieszkały rodziny Szafrańskich i Gaców. Po wyjeździe ciotki Marianny na Ziemie Odzyskane administrację nad domami przejęła Pelagia Piwecka. W latach 60. XX w. przy braku wiadomości o właścicielach, administrowanie kamienicami przejęła moja mama i prowadziła ją do swojej śmierci. Kolejną administratorką została moja siostra i za jej rządów - ni z gruszki ni z pietruszki - znalazł się spadkobierca Moszczeńskich. Z dotychczasowych najemców mieszkań, w związku z wysokimi podwyżkami czynszu, wszyscy się stąd wynieśli. Moja siostra kupiła sobie mieszkanie i również się stąd wyniosła. Tak urwała się nasza rodzinna więź z tym miejscem… 

Przejdźmy jeszcze do następnej, skromniejszej kamienicy, która stwarza wrażenie przypiętej do pierwszej. Znajduje się ona pod numerem 3, który dawniej nosił numer policyjny 78b. Dom ten wystawiony została na tej samej parceli przez Michała Barczykowskiego pod koniec XIX w. i stanowiła niejako dodatkowe źródło dochodu, gdyż w całości był czynszowy. Czteroosiowa elewacja frontowa nawiązywała swym wyglądem do modnego wówczas eklektyzmu, z nieco skromniejszym niż jej sąsiadka wystrojem, ale równie zdobnym. Całość była podpiwniczona i trzykondygnacyjna. Parter posiadał silne boniowania i rozdzielał go od pierwszego piętra murowany gzyms. Nad oknami tego piętra umieszczone były proste, belkowe frontony, zaś pod gzymsowymi parapetami nisze podokienne. Górę elewacji wieńczył duży, drewniany gzyms. 

W części parterowej kamienica posiadała dwa niewielkie sklepiki z zapleczami, zaś na dwóch piętrach znajdowały się trzy mieszkania. Jeden ze sklepów i mieszkanie wynajmował zubożały szlachcic niemiecki Leopold von Schendel, który prowadził drobny handelek. Po jego śmierci interes nadal prowadziła żona Maria wraz z córką. W latach powojennych w pierwszym sklepiku handel prowadziła po wielokroć wymieniana już Pelagia Piwecka. Drugi sklepik został zamieniony na mieszkanie. Ciocia Pela, jak ją nazywaliśmy, handlowała dewocjonaliami, galanterią i zabawkami. Jako jednej z nielicznych udało się jej prowadzić ten interes przez cały okres walki systemu z „prywatą“. Jak mawiano, u Piweckiej można było zaopatrzyć się we wszystko. Dzieciarnia od wiosny do jesieni kupowała słynne bąki, które puszczał na chodnikach i asfalcie. Tutaj matki zaopatrywały swoje dzieci w akcesoria pierwszokomunijne oraz prezenty gwiazdkowe i wielkanocne. Oj długo wymieniać byłoby bogaty katalog oferowanego towaru. Placówka ta funkcjonowała do końca lat sześćdziesiątych XX w. i była niezwykle popularną wśród mieszkańców miasta i okolicy.

Po śmierci właścicielki sklepiku, pomieszczenie zostało wynajęte zegarmistrzowi p. Michalskiemu z Inowrocławia. W bramie posesji od ul. Inowrocławskiej moja mama wraz ze swoją siostrą Anną Jaśkowiak (zmarła w tym roku w wieku 98 lat) uruchomiły w specjalnie zbudowanym drewnianym kiosku kwiaciarnię. Handel kwiatami prowadziły do połowy lat 80, a następnie interes odstąpiły Lechowi Tomaszewskiemu. W mojej pamięci zapisały się jako mieszkańcy tej kamienicy rodziny: Szubargów, Karczewskich, Ostrowskich, Późniaków, Wiśniewskich i Rybczyńskich. W ostatnich 20. latach najemcy zmieniali się jakby był to hotel…

I już na zakończenie, po zegarmistrzu przy ul Inowrocławskiej 3, od końca lat 80. handel prowadziła do połowy lat 90. moja pierwsza małżonka Maria. Pamiętam, że w byłym sklepie rzeźnickim Barczykowskich, pod koniec lat 50. PSS-y uruchomiły sklep wędliniarski z wyrobami z koniny. Następnie nabijano tutaj słynne syfony - z kranową wodą gazowaną. potem działalność handlową prowadzili: Kazimierz Roszak, Piotr Płócienniczak, PPHU „Despol“, sklep obuwniczy Marii Przybylskiej… Od połowy lat 90. wielokrotnie zmieniały się branże w obu sklepach przy ul. Inowrocławskiej 1 i 3. Dzisiaj w pierwszym działa Kantor, a w drugim biuro ubezpieczeniowe. Przed dwoma laty nastąpiła zmiana właścicieli kamienic. Nowy nabywca przeprowadził kompleksowy remont i obiekty bardzo zaniedbane w ostatnim czasie nabrały krasy i nowego, schludnego wyglądu.