poniedziałek, 29 lipca 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 51 Ulica Świętego Ducha - cz. 7



W poprzedniej części opisującej początki kamienicy pominąłem ważną informację, która zachowała się dzięki starej pocztówce. W części parterowej - handlowej widzimy duży szyld informujący, iż tutaj znajduje się „Drogeria pod Orłem“ należąca do Bernard Budzyńskiego. Pocztówka została wykonana około 1912 r. Wcześniej, bo w 1910 r. Budzyński prowadził aptekę w kamieniczce obok, reklamując swą działalność w Kalendarzu Strzelińskim na rok 1910. Prawdopodobnie po zwinięciu interesu przez fryzjerów Stawczyńskich zajął on po nich o wiele większy lokal i prowadził go tutaj do czasu nabycia kamienicy przez Muszyńskiego. W 1921 r. Budzyński zakupił kamienicę w Rynku od Niemca Paula Jaschkego i tam przeniósł swoją działalność (współczesny Nr 16 - opis jego działalności w części 32 Spacerku po Strzelnie, Rynek - cz. 29).


Na tym samym fragmencie pocztówki widzimy reklamę w kształcie zegara. W tym lokalu działalność zegarmistrzowsko-jubilerską prowadził wspomniany już Stanisław Strzelecki. W dzisiejszej części wspomnę jego córkę Halinę, niezwykłą kobietę, która na wzór swojej ciotki Wandy Siemianowskiej całe swoje życie poświęciła drugiemu człowiekowi.    

Halina Zofia Strzelecka   
Siostrą Wiesława była Halina przedwojenna profesorka w Gimnazjum Państwowym w Gdyni, zasłużoną działaczką tamtejszego harcerstwa. Urodziła się 28 marca 1907 r. w Strzelnie w rodzinie Stanisława i Heleny z Siemianowskich. Uczęszczała do miejscowej szkoły ludowej, a następnie wydziałowej. Od 1923 r. uczęszczała do Gimnazjum im. Błogosławionej Jolanty w Gnieźnie, które jako prymuska ukończyła w 1925 r. W okresie szkolnym wstąpiła w szeregi harcerskie i pozostała w nich do końca swego życia. W tym też czasie zajmowała się udzielaniem korepetycji, a zarobione w ten sposób pieniądze pozwalały jej utrzymać się i jeszcze z nich wspierała rodzinę (ojciec zmarł w 1917 r.). Po maturze zapisała się na studia na Uniwersytecie Poznańskim. Studiowała filologię rozszerzoną - języki niemiecki i francuski.




Po studiach podjęła pracę jako nauczycielka języków w Prywatnym Gimnazjum Koedukacyjnym dra Teofila Zegarskiego w Gdyni - Orłowie. Tam również została opiekunką drużyny harcerskiej. Z Orłowa przeniosła się do Gimnazjum Handlowego w Gdyni, gdzie uczy języka niemieckiego i prowadzi drużynę harcerską. Po kursie podharcmistrzowskim w 1936 r. objęła hufiec drużyn starszych dziewcząt w Gdyni. W 1937 r. prowadziła w Kołtynianach na Wileńszczyźnie instruktorski kurs drużynowych. Rozpoczęła również próbę na harcmistrza, którą ukończyła w 1939 r. We wrześniu 1939 r. wzięła udział w obronie Gdyni, przydzielając grupy dziewcząt do pomocy w szpitalach, schronach i łączności w Komendzie garnizonu.

W październiku 1939 r. przedostała się do Torunia i zamieszkała u brata Jana, który prowadził tam sklep zegarmistrzowsko-jubilerski. Natychmiast też włączyła się w działalność Szarych Szeregów, była łączniczką pomiędzy Pomorzem a Generalną Gubernią. W 1940 r. kilka instruktorek toruńskich rozpoczęło pomocniczą działalność na rzecz Związku Walki Zbrojnej. Z dowództwem ZWZ współpracowała obok hm Anny Dydyńskiej-Paszkowskiej (była naczelniczka harcerek) również hm Halina Strzelecka. Pełniła również funkcję łączniczki - Halina Strzelecka wyjeżdżała służbowo do Poznania. Dwa lata po rozpoczęciu działalności, w lipcu 1942 r. Halina Strzelecka wraz z Jerzym i Anną Paszkowskimi oraz Wandą Merdasińską zostali aresztowani, przewiezieni do więzienia w Gdańsku, następnie do Starogardu Gdańskiego, a 2 grudnia 1942 r. do Stutthoffu.

Pośród polskimi harcerkami działającymi aktywnie nawet po aresztowaniu w obozie w Stutthofie znalazła się również Halina Strzelecka. Początkowo jej działania ograniczały się do samopomocy - dzieliła się żywnością z paczek, odzieżą. Spotykała się z koleżankami niewoli, by razem modlić się i śpiewać, świętować imieniny, recytować poezję, a także czcić święta narodowe. Później rozpoczęła tajne nauczanie w zakresie literatury i historii polskiej, prowadziła również wykłady z historii literatury. Halina Strzelecka wespół z Jadwigą Rotecką prowadziły zakonspirowane apele ku czci poległym, wieczory poezji, szopki w okresie świątecznym, próby tańców narodowych. Halina Strzelecka zbierała książki polskie i wypożyczała je dorosłym i dzieciom.

W pierwszych miesiącach 1945 r. Niemcy przystąpili do zacierania śladów swego ludobójstwa. Przed nacierającym frontem wschodnim zaczęli ewakuować pozostałych przy życiu więźniów ze Stutthoffu morzem na barkach. Tamte chwile wspominała jedna z więźniarek następująco:
Płynęliśmy 10 dni między wrakami statków, narażeni na miny i łodzie podwodne. Przeżyliśmy nalot lotniczy. Na barce nie było słodkiej wody ani żywności. Wśród więźniów panował tyfus. Zmarłych i konających wyrzucali SS-mani do morza.(...) W czasie podróży morskiej śmiertelność wśród mężczyzn była bardzo wysoka. Znosili oni znacznie gorzej niż kobiety warunki na barce. Spośród kobiet zmarły tylko 2-3 osoby, dzięki wzajemnej opiece i solidarności. Chorymi kobietami opiekowały się: Halina Strzelecka i Lidia Banasiak. Więźniami z "Ruth" we Flensburgu[Szlezwik-Holsztyn, w pobliżu granicy z Danią] zajął się kapitan portu, podporucznik Hans Joachim von Ramm. Kapitan floty handlowej Herbert Schmalz zarządził przeniesienie ich na stojący w porcie parowiec "Rheinsfels".[ W ostatnich dniach wojny 1945 r. więźniowie obozu, a wraz z nimi Halina, zostali w porcie Flensburg załadowani na przemianowany przez Niemców były polski statek z s/s „Kościuszko" na „Rheinfels".] 9 maja 1945 roku, w dzień po kapitulacji III Rzeszy, na pokład statku weszła delegacja szwedzkiego Czerwonego Krzyża. Wszyscy więźniowie, którzy doczekali tej chwili, zostali skierowani na leczenie do Szwecji, zaś statek obsadzono Brytyjczykami. Pośród nimi znalazła się również Halina Strzelecka.


Halina pozostała w Szwecji i poczęła działać w Swedish Institute of Foreign Affairs' Polish working party in Lund - nazywanym Polskim Instytutem Badawczym w Lund. Powołana została do dziewięcioosobowego zarządu Instytutu w lutym 1946 r. Dokumentowała losy więźniów niemieckich obozów koncentracyjnych poprzez wywiady, korespondencję i zeznania świadków tamtych okrutnych lat. Tak zgromadzona dokumentacja miała służyć jako dowody popełnionych przestępstw i mogła być wykorzystywana w przyszłości przez sądy  i historyków.

W Szwecji pozostała i to nie dla jakiegoś „widzimisię", lecz dla ratowania zdrowia setek wycieńczonych więźniów obozów koncentracyjnych, którzy w Skandynawii trafili na pomocną dłoń. Dzięki znajomości kilku języków obcych, w tym również łaciny, ofiarowano jej asystenturę w klinice medycznej w Lund. Jej interwencjom wiele osób z Polski, byłych więźniów obozów koncentracyjnych zawdzięczało kilkutygodniowe pobyty rehabilitacyjne w specjalnych ośrodkach utworzonych przy jej udziale. W tym względzie czynnie działała w Fundacji pomocy byłym więźniom obozów koncentracyjnych, której pomoc objęła niemalże całą Europę. W jednym z takich domów rehabilitacyjnych w Vrigstad w Szwecji przebywała na zaproszenie Haliny Strzeleckiej w 1968 r. późniejsza Honorowa Obywatelka Miasta Strzelna Pani Halina Gorlachowa, przedwojenna przyjaciółka ciotki Haliny. Kiedy w 1966 r. zmarł mój ojciec, Ignacy, tuż po jego śmierci przybyła do Strzelna ze Szwecji ciotka Halina Strzelecka. Wówczas zadbała o rodzinne miejsca pochówków swoich najbliższych, zlecając wystawienie kamiennych nagrobków. Od tego też czasu regularnie słała do Strzelna pocztą dyplomatyczną paczki, których zawartość stanowiły cenne gadżety, a które mama z kolei upłynniała po znajomych i w komisach, dzięki czemu mogliśmy wszyscy, cała siódemka plus mama, godnie żyć i kształcić się. Ciotka zmarła 13 listopada 1968 r. w Lund w Szwecji. Cały swój majątek zapisała na cele dobroczynne i zgodnie z ostatnią wolą kazała się pochować w Poznaniu, co też wujek Marian dopilnował i spełnił 27 listopada 1968 r. W tym dniu spoczęła na cmentarzu Junikowo w Poznaniu (pole:15, kwatera:1, rząd:11, miejsce: 220).

Prze kilku laty opracowałem obszerny kilkudziesięciostronicowy materiał poświęcony Halinie Strzeleckiej. Może uda się w przyszłości go wydać drukiem…
CDN