Siedząc na twardej dębowej ławeczce
w świątyni poświęconej św. Prokopowi, zacząłem przypominać sobie fragmenty - w
poprzedniej części przytoczonej - książki o Klasztorze i kobiecie Stanisława
Wasylewskiego. Autor wspominając rolę kobiety w średniowiecznej posłudze
klasztornej rozpoczął opowieść od czasów pogańskich. Zdziwi was, że nagle o
kobiecie zacznę opowiadać, ale w dziejach Strzelna to właśnie kobieta
pierwszoplanową, choć murami klasztoru opasana, rolę odgrywała. Zadając sobie
pytanie, kim jest kobieta, nie zdajemy sobie sprawy, iż tyczy się ono połowy
całego rodzaju ludzkiego i było aż do przyjścia Jezusa Chrystusa pełną zagadką,
nad której rozwiązaniem najznakomitsze mędrców rozumy potykały się nadaremnie.
W wyniku filozoficznych dociekań
uznano, że powołaniem kobiety jest bycie niewolnicą albo nierządnicą. Mało
tego, że jest ona tylko stworzona po to, aby służyć wygodom lub rozpuście. Do
tego niektórzy z tych, na których dogmatach uczymy się filozofii zaprzeczali
godności człowieczeństwa tej płci i poniżali kobietę ustawiając ją w hierarchii
poniżej zwierzęcia. Jedynym prawem i przywilejem, jakim cieszyła się niewiasta
to tylko macierzyństwo. Tak też i było, gdyż niewiasta musiała dźwigać
przekleństwo, które pierwsza matka - Ewa - na ród ludzki ściągnęła i znosić
niewolę, której stała się przyczyną, aż do chwili, gdy spełniło się proroctwo,
które zapowiedziało, że dziewica zetrze głowę węża piekielnego.
Wczytując się w słowa inkaustem
utrwalone przez Stanisława Wasylewskiego dowiadujemy się, że już w wiekach
najdawniejszych jeszcze przed nastaniem chrześcijaństwa, w Polsce pogańskiej
kobieta zwana niewiastą związana była ze światem czarów, magii i zbrodni,
klątwą i krwawą rozpustą. Uważano ją za taką, gdyż była tą, która dawała życie
i służyła ku pociesze wojów strudzonych. Była na wskroś cudna i biała, była
pokorna, owczą okutana skórą. Miała bicepsy olbrzyma i stopy wielkoluda,
spętane wolą mężczyzny. Hodowana była po społu ze zwierzem, traktowana okrutnie,
nadawano jej imienia po bydlęcemu: Śniegulą lub Czarnuchą, kładziono je
wszystkie rzędem z poucinanymi głowami na stosie, na którym płonął zmarły lub
zabity pan - mąż, lecz przecież darzono je jakimś trwożnym szacunkiem.
„Kobi" znaczyło wróżenie, a
ona była kobietą. Widziała jasno rzeczy przyszłe z trzew bydlęcych i płomienia.
Wróżyła urodzaj, na czele wojów, ciągnących w potrzebę, gnała z zielskiem
zapalonym, by rzucić urok na wroga. Nad białą wodą biała pani przysięgę
składała na słońce, wiosnę witała klaskaniem w dłoń, lato sobótkowym pląsem, do
szkoły chodziła z pszczołami w barci.
Kapłanka w świętych gajach, wróżka
na uroczyskach, czarownica wylegająca się pod starymi świętymi dębami, zielarka
zbierająca mech i wody z zagłębień w świętych ofiarnych głazach, z jednej
strony a z drugiej jedna z wielu żon walecznego woja, matka dzieci, synów i cór
rolnika, ciężko harująca w roli i przy karczowaniu i wypalaniu nieprzebytych
puszcz.
Te cytaty zdają się rysować nam
obraz kobiety czasów najdawniejszych. Że cierpienie i boleść jest częścią
istotną kobiety, to pierwszy przykład mamy w pierwszej matce naszej, Ewie, do
której z popełnieniem przez nią grzechu Bóg powiedział, że w boleści będziesz
rodzić dzieci swoje. Takową była kobieta nadgoplańska żyjąca po grodach i
osadach służebnych; po gajach i uroczyskach; w miejscach świętych, w chramach,
kącinach i kupisztach. Obraz jej spotykamy na kartach Starej baśni
fantastycznie opisany przez Józefa Ignacego Kraszewskiego: Leży kontyna na
wyspie zewsząd wodą otoczonej jak Lednica nasza, długa hać i mosty prowadzą do
niej, a gdyś już na ląd wszedł, dziewięć bram przebywać musisz, a do każdej z
nich pukać i prosić się, bo u każdej stróż stoi czujny dniem i nocą, a pyta cię
i opatruje. Nie puszczają zaś więcej jak trzech naraz do chramu. Kontyna stoi
na podwyższeniu z trojgiem wrót w tynach, co ją otaczają, z których dwoje się
tylko otwiera, a trzecie tajemne do wody prowadzą... Bóstwo stoi całe złocone w
koronie na głowie, na rogach jeleni i kozłów, misternie wywyższone pod dachem
purpurowym ze słupy malowanymi, a obok niego łoże jego królewskie purpurą
zasłane...
Aż w końcu i los kobiety odmienił
się. Jednakże z pozycji współczesnego człowieka ta odmiana nie przydała
kobiecie splendoru. Ziemie te nawiedził człowiek obcy z krzyżem w ręku i z
mieczem w dłoniach. Był to mnich misjonarz i zbrojny nawrócony hen w stolicy
Piastów; zwracając się do niewiasty pogańskiej rzekł jej: - Poniechaj pląsów
i klaskania, poniechaj wróżb i kobienia. Jesteś tworem szatana. Będziesz się
kłaniać jedynemu Bogu, pójdziesz w łożnicę jednego mężczyzny. Tak, odtąd
popadła kobieta w sroższą niż wprzódy niewolę. Zaś jeno księżniczki i córy
nobilów nosiły szaty futrem podbite i cieszyły się przywilejami oraz wiedzą
pozwalającą korzystać z woli swej. Jednakże z minionych lat pozostała w nich
nadal dzikość i okrucieństwo.
Pierwszy wiek kobiecej służby u
mnicha niosącego nową wiarę pozbawił ją radosnego bytu w snochactwie i
poliandrii i osadził za przegrodą z cierni. Nie wywiódł jej przeto z niewoli
wprowadził raczej d nowej. Idąc do pustelni zmieniła tylko pana z woja na
mnicha. Tak więc pierwsza kobieca służba w klasztorach za czasów Chrobrego i
Odnowiciela była jej pierwszą szkołą.
Podówczas w Polsce słabej i
rozszarpanej na dzielnice, w krakowskiej stolicy królów gnuśnych i dojutrków,
rozkwitała najmocniej sława Piotra Włostowica, którego różnie zwano, ale
najdostojniej Duninem ze Skrzynna. Pan był to wielki ze starej krwi
słowiańskiej, alti sanguinis priceps vir famae celeberrimae. Mieszkał na
górze świętej czczonej od wieków w Śląskiej ziemi, lecz włości miał też w
Polsce całej rozsiane. Jak kroniki i podania przekazywały, ponoć nie było nadeń
bogatszego. Jedni mówi, że Piotr Dunin ma w swym władaniu skarb królów
duńskich, który przodkowie jego złupili, inni, że zagarnął majątki korsarzy
pomorskich, co Wikingów grabili. Swe początkowe skąpstwo z czasem obrócił w
hojność. Nie czas by sylwetkę Duninową przybliżać. Starczy powiedzieć, iż z
otchłani piekielnych wyrwany, trwożny Piotr każe stawiać kościółki, a miało ich
być siedem raz po siedem i jeszcze raz siedem z kamienia i ciosu. Jako, że miał
i dobra swoje wokół Gopła, o czym świadczy wieś Włostowo po dziś dzień nad jego
brzegiem zachodnim rozłożona, takowo i w Strzelnie umyślił kościół z ciosów
wystawić.
Podróże w czasie zdają się być na
równi fascynujące jak te turystyczne. Podczas tych pierwszych odkrywamy świat,
w jakim żyli nasi przodkowie, a robimy to po to, by w trakcie tych drugich,
eskapad turystycznych, dotknąć tego świata, który poznaliśmy z historii, a
który przetrwał wieki, a nawet tysiąclecia. Jedną z rzeczy, której podczas tych
wypraw nie możemy uczynić to dotknięcie ludzi żyjących w przeszłości, w zamian
tego możemy podziwiać wszystko to, co po sobie pozostawili i co do naszych
czasów przetrwało. Dlatego też wszystkich tych, którzy pragną zwiedzić w
przyszłości romańskie zabytki Strzelna pragnąłbym przenieść w czasy
początkujące dzieje kamiennych świątyń.
Budowa świątyń strzeleńskich
przypadła na czwartą ćwierć XII i początek XIII w. Były to czasy, kiedy w całej
ówczesnej Polsce budowle z kamienia i cegły, a generalnie murowane, były
rzadkością. Istniały już takowe w Mogilnie, Trzemesznie, Gnieźnie, Poznaniu,
Kruszwicy i w kilkudziesięciu jeszcze miejscach na ziemi Polan. Powszechnym
natomiast w budownictwie było drewno, którego w okolicy każdej osady ludzkiej
był dostatek.
Sprowadzone do Strzelna pierwsze
zakonnice od św. Norberta, około 1170 r., zamieszkały w drewnianym monasterze
wystawionym przy pierwszym, również drewnianym kościele Świętego Krzyża i
Najświętszej Marii Panny, wymienionym przez Długosza pod datą roczną 1133.
Zlokalizowany on był w nieznanym nam dzisiaj miejscu, gdzieś w obrębie
dzisiejszej ulicy Klasztornej. Siostry, sowicie uposażone w dobra ziemskie, natychmiast
przystąpiły do budowy, jednocześnie dwóch kamiennych świątyń, obecnej rotundy
Św. Prokopa, którą to jako pierwszą ukończono oraz bazyliki Św. Trójcy, której
budowa trwała do początku XIII w. Zapewne prace te nadzorowała pierwsza
przeorysza, o której nie zachowała się żadna wzmianka, a którą domniemają
niektórzy historycy. Zapewne to ona była nauczycielką pierwszej znanej nam z
przekazów historycznych przeoryszy noszącej imię Beatrycze. To w jej czasy
przeniesiemy się, by poznać żywot tej świątobliwej ksieni.
(...)
(...)
CDN