czwartek, 30 marca 2023

Przechadzki po Bydgoszczy - Wenecja Bydgoska

Dzisiejszy spacerek po Strzelnie urozmaicę Wam przechadzką po dawnej Wenecji Bydgoskiej. Tytuł jak i treść artykułu zaczerpnąłem z przedwojennego ,,Dziennika Bydgoskiego“, który ukazał się 25 września 1932 roku. Przyciągnął on moją uwagę z dwóch względów, pierwszy - to, że spotkałem się z twierdzeniem na łamach jednej z współczesnych gazet, że Wenecję Bydgoską promowano już w XIX i XX w; drugi - by mieszkające w Bydgoszczy nasze wnuki poznały popularny fragment swojego miasta oczami dawnych bydgoszczan i porównały do widoków współczesnych.

Mamy w Bydgoszczy zakątki o niezwykłym uroku. Do nich należy w pierwszym rzędzie tak zwana popularnie ,,Wenecja bydgoska“. Są ludzie, którzy wiedzą, gdzie leży Wenecja, ale gdzie leży ,,Wenecja bydgoska“ tego nie wiedzą. 

,,Na ekranie tego nie pokazują, a sięgnąć do podręcznika geografii mnie się po pierwsze nie chce, a po drugie - to nie modne!“ oświadczyła mi pewna postępowa uczennica. 

I tu już mała dygresja: brak propagandy, brak umiejętnej propagandy naszego pięknego miasta. Nie umiemy się reklamować. Na każdym dworcu bowiem wywieszone być winny barwne, rzucające się w oczy plakaty: ,,Zwiedzajcie malowniczą Bydgoszcz, położoną pięknie nad Brdą!“ inne ,,Zwiedzajcie Bydgoszcz - miasto wody!“ itd. itd.

A cóżby szkodziło uwiecznić miasto na taśmie filmowej i puścić ten film bezpłatnie w kinach całej Polski? Teraz można o tym pomyśleć, gdyż ,,habemus Popam!“ [powinno być: - habemus caput urbis - MP] czyli ,,mamy głowę miasta!“... Ale powróćmy do właściwego tematu.


,,Wenecja bydgoska“, to właściwa rzeka Brda tzw. młyńska czyli partia przy młynach bydgoskich do mostu Marszałka Focha. Przedstawia ona dla każdego artysty malarza wdzięczne pole pracy. Nasz wybitny Jerzy Rupniewski setki już razy uwiecznił ją na płótnie, a źródłem natchnienia poetyckiego była ona dla dr. Stanisława Helsztyńskiego, który wydał cały tomik pięknych sonetów ,,Wenecja nad Brdą“...

Ząb czasu poważnie już dał się we znaki tej interesującej części miasta. Domy nadbrzeżne, których fundament położony jest na palach we wodzie, chylą się ku upadkowi. Wyłania się pytanie do dziś dnia nierozstrzygnięte: konserwacja czy modernizacja? 

Jedno i drugie kosztuje pieniądze. Miłośnicy miasta, konserwatywni w zapatrywaniach, oświadczają się oczywiście za konserwacją, nowocześnie zapatrujący się na rozbudowę miasta inżynierowie, natomiast, woleliby zmienić całą sytuację terenu między górną a dolną Brdą, z uwagi na ogromny koszt konserwacji starożytnych śluz i upustów młyńskich, jak i na niekorzystny stan grobli między obu korytami.

 

W kierunku modernizacji - w związku z rozbudową miasta - istnieją dwa monumentalne projekty: założenie odpowiedniego zakładu hydroelektrycznego przy wyzyskaniu energii wody rzeki Brdy. Na to potrzeba byłoby około dwóch milionów złotych. Zakład ten zasilałby prądem elektrownię miejską i dostarczyłby prądu do odpowiednio przerobionych zakładów miejskich. Drugi projekt idzie w kierunku utworzenia wielkiej wyspy między górną a dolną Brdą. Stare budynki znajdujące się na tym terenie zostałyby rozebrane, a na ich miejscu założono by wspaniały park miejski z wielką plażą i basenem, podobnym do ciechocińskiego. Wówczas dopiero Bydgoszcz - tak twierdzą moderniści - zyskałaby ogromnie na swej prawdziwej malowniczości, mając w centrum miasta ślicznie położony park i nowoczesny higieniczny zakład kąpielowy.

 

Projekty gigantyczne! Doświadczenie jednak nas uczy, iż większe plany i zamierzenia budowlane Bydgoszczy, pozostają najczęściej w sferze nieziszczalnej. Zachodzi niestety i w tym wypadku obawa, że z monumentalnych projektów mogą być nici. A może się jednak’ cqś zmieni? Mamy głowę miasta - nie zapominajmy. Hic Rhodus, hic salta! (Tu pokaż, co potrafisz!). Pragnąc przejść się wzdłuż młynów na ulicę Marszalka Focha, stwierdzić trzeba ze smutkiem, iż tu świat deskami zabity. Osobna tablica wskazuje, iż ,,osobom nieupoważnionym wstęp wzbroniony“. Po godzinach urzędowych zaś, już bardzo Wcześnie, zamyka się bramy na klucz. Takiego wprost barbarzyńskiego przepisu za czasów niemieckich nie było. Każdy pragnący milej przechadzki wzdłuż młynów i dalej aleją kasztanów mógł to zrobić swobodnie do późnego wieczora. I dawniej młyny były własnością państwową, tak jak obecnie. Dzierżawione są przez Państwowe Zakłady Zbożowe w Lublinie. Poprzedni dzierżawcy zlikwidowali jedyne w swoim rodzaju piękne ,,kąpiele falowe“, znajdujące się przy młynach i będące ongiś chlubą Bydgoszczy, a obecni krępują swobodę spacerowiczów. ,,Wenecja bydgoska“ winna być atrakcją dla wszystkich przyjezdnych. Utrzymajmy ją! 

Zdjęcia, pocztówki pochodzą ze strony internetowej: polska-org.pl