wtorek, 12 lutego 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 29 Rynek - cz. 26



Od lewej Aleksander Ruszkiewicz i dr Alfred Fiebig.
Spośród braci Fiebigów najbardziej wyrazistą i barwną postacią, a do tego tą, która złotymi zgłoskami zapisała się na kartach dziejowych Strzelna był dr Alfred Norbert. Prowadził on niezwykle barwne życie towarzyskie, obracając się w sferach inteligenckich, ziemiańskich, a nade wszystko włościańskich. Tym łącznikiem pomiędzy przysłowiowym chłopem a nim był koń. Inni lekarze i co zasobniejsi mieszczanie, poczynając już od czasów przedwojennych zamieniali powózkę i konia na samochód, a doktor nie, trwał przy swojej miłości, przy koniu, który towarzyszył mu również w ostatniej drodze - do miejsca wiecznego spoczynku. 

Alfred Norbert Fiebig (1904-1982)

Urodził się 1 czerwca 1904 r. w Strzelnie jako syn Maksymiliana i Pelagii z domu Grunwald. Po ukończeniu szkoły ludowej, a następnie szkoły wydziałowej kontynuował naukę w gimnazjum im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu. W latach 1924-1930 odbył studia na Wydziale Medycznym Uniwersytetu Poznańskiego, po ukończeniu, których podjął pracę lekarza rodzinnego. Z wielką pasją oddał się niesieniu pomocy bliźniemu, wzorując się na, od lat podziwianej postaci Judyma ze Strzelna, honorowym obywatelu tegoż miasta, doktorze Jakubie Cieślewiczu. Podobnież jak i jego bohater tak i młody lekarz zaangażował się w działalność społeczną. Upodobał sobie „Sokoła", w którym działał z ogromną pasją.


Trzeba powiedzieć, iż z mlekiem matki wyssał miłość i upodobanie do epoki napoleońskiej, która żywą była w domu Fiebigów od dziesiątek lat. To przecież jego przodek po kądzieli ciągnął na czele szwadronu szwoleżerów francuskich pod Moskwę, o czym często wspominano podczas różnych uroczystości i spotkań rodzinnych. Wreszcie w domu ojcowskim znajdowały się liczne pamiątki po bezpowrotnie minionej epoce, w której zniewolony naród polski upatrywał orła swej wolności. Pamiątki te, pieczołowicie zbierane przez młodego Alfreda z wielką troską i miłością były przez niego pielęgnowane. Był radnym Rady Miejskiej w Strzelnie i prezesował miejscowemu Polskiemu Czerwonemu Krzyżowi.

Zdjęcie to, wykonane 3 maja 1935 r. pod Wronowami, zostało zatytułowane „Fantazja militarna dragona dra A. Fiebiga”. 
 W salonie, na poczesnym miejscu, obok portretów przodków, wisiała „Somosierra", kopia olejna według pędzla Piotra Michałowskiego, i liczne oleje Wojciecha i Jerzego Kossaków, na których dominowały postaci ułańskie oraz piękne konie. Pasja ta spowodowała, iż zorganizował on przy „Sokole" strzeleńskim oddział konny, który stał się sztandarową jednostką strzeleńskiej organizacji. Podobny oddział młody lekarz współtworzył w pobliskich Gębicach i Bielsku. Do dziś zachowały się opisy wspólnych manewrów, cyklicznie organizowanych w lasach w pobliżu Zbytowa i Łąkiego przez obie organizacje „Sokole", a o czym już wcześniej pisałem. W 1937 r. na czele Oddziału Konnego „Sokoła" witał w Strzelnie generała Józefa Hallera, dając popis w wyćwiczonej do perfekcji musztrze szwadronu ułańskiego. Po dziś dzień zachowały się fotografie ukazujące siłę pasji, jakże wyraźną i widoczną na wielu zdjęciach z tegoż okresu.




Czwarty od lewej dr Alfred Fiebig w lesie pod Wronowami.

Już w międzywojniu, w swoim mieszkaniu, Doktor urządził salon poświęcony Hallerowi i jego armii oraz epoce napoleońskiej. W biuletynie Stowarzyszenia Miłośników Dawnej Broni i Barwy czytamy m.in.: Działalność dra Fiebiga prowadzona z iście młodzieńczym zapałem, propagująca w tak umiejętny sposób wśród dzisiejszego pokolenia znajomość naszej historycznej przeszłości i jej tradycji w walce o wolność, zasługuje na szczególne uznanie i poparcie. W części mieszkania stanowiącej właściwie muzeum znajdowały się eksponaty z paradną uprzężą, mundury z różnych epok, w tym ułana Księstwa Warszawskiego, wojskowe nakrycia głów, historyczna broń biała i palna...

Nie wszystkie eksponaty w tym unikalnym muzeum były autentykami. Brakujące, a niezbędne do uzupełnienia kolekcji eksponaty, jak również mundury i przeróżne nakrycia głów wykonali w ramach tzw. terapii zajęciowej chorzy z oddziału płucnego strzeleńskiego szpitala. Wzorów dostarczał sam dr Fiebig, ówczesnego ordynatora oddziału. Była to robota misterna z zachowaniem historycznych szczegółów i tak wykonane eksponaty niemalże nie różniły się od autentyków. Jednym z mistrzów specjalizującym się w produkcji historycznych wojskowych nakryć głów był Władysław Lachawiec.  Według relacji jego wnuczki Arlety Woźniak z Gniezna: Dziadek urodził się w 1912 r., mieszkał w Pawłowie w województwie rzeszowskim. Po ślubie od 1934 r. zamieszkał w Przyjmie koło Mogilna. Chorował na raka płuc. Leczył się w Strzelnie u dra Fiebiga. Tam ich drogi się zeszły. Robił te piękne czapki z kliszy rentgenowskich, w trakcie pobytu w szpitalu.  Zmarł cztery lata przed moim urodzeniem 10 lutego 1971 roku... Zostały mi tylko opowieści rodziny i zdjęcia... Dziadek robił nie tylko czapki, bo także piękne obrazki, szkatułki... Jak się później dowiedziałam część z wykonanych przez niego czapek przez pewien czas zdeponowana była w Głuchej Puszczy...

Pierwszy od lewej Władysław Lachawiec, dr Alfred Fiebig...
Władysław Lachawiec ze swoimi dziełami...


Doktor zbierał militaria i dzieła sztuki, szczególnie te związane z epoką napoleońską, niemal przez całe życie wzbogacał domowe muzeum. Wśród eksponatów znajdował się m.in. szczególny egzemplarz, którego pozazdrościłoby może niejedno muzeum: sztandar 7. Pułku Ułanów Krakowskich z 1918 r. Pasja kolekcjonerska dra Fiebiga szła w parze z rozległą wiedzą historyczną. Eksponatem wyjątkowym, o którym słuchy chodziły po mieście, a który w swej kolekcji posiadał dr Fiebig była armata. Ową legendarną "harmatę" tzw. sygnałówkę wykonał nie kto inny, jak mistrz kowalski Zygmunt Błażejczak. Doktor wykorzystywał ją podczas manewrów swojej grupy rekonstrukcyjnej na Laskowie. Swego czasu opowiadał mi Rajmund Ruszkiewicz jak owe cacko transportowali do Głuchej Puszczy do Stanisława Pijanowskiego, by tam "poużywać". Później doktor podarował ją przyjacielowi i tak wzbogaciła zbiory głuchopuszczańskie.

Okresem szczególnym w życiu naszego bohatera był czas okupacji hitlerowskiej, który dr Fiebig spędził w Sobolewie, powiat garwoliński, województwo warszawskie. Tam też wstąpił w szeregi Armii Krajowej świadcząc posługę medyczną rannym w bojach partyzantom. Epizody z jego życia, z tego właśnie, przepojonego ciężką i niebezpieczną pracą, okresu, zawarte zostały na kartach powieści „Okupacja" autorstwa Stanisława Łukasiewicza, której akcja rozgrywa się w jednym z prowincjonalnych miasteczek w Generalnej Guberni. Autor zawarł w niej kilka ciekawych i pełnych, zdawałoby się humoru, anegdot, które tak właściwie przedstawiają życie prowincji, nad którą krąży widmo tragedii okupacyjnej. Nasz bohater występuje w niej pod przybranym pseudonimem doktora Figlika.

Jedna z tych anegdot - którą z pamięci przytaczam - przywołując nam czasy okupacji, opowiada, jak to młody lekarz dr Figlik, wracając wieczorem ze spotkania towarzyskiego, będąc na znacznym rauszu, zamiast wejść do domu, podszedł do budy swego pupilka - owczarka alzackiego. Schylił się nad psem mówiąc do niego: - daję ci piesku wolność, a ja, jak ta nasza Ojczyzna zniewolonym zostaję - wypowiedziawszy te słowa odpiął psu obrożę, samemu ją sobie zakładając i wczołgał się do budy, pozostając w niej do czasu ochłonięcia z wrażeń. Ile w tym prawdy? Nie sposób dziś dociec. Rzekomo sam bohater przyznawał się do niej. Zaś z kolejnej opowieści - równie z pamięci przytoczonej - dowiedzieć się możemy o uroczej kobiecie, która chorobę symulując, zwabiała doktora do swego mieszkania…

Po zakończeniu działań wojennych dr Fiebig powrócił do rodzinnego Strzelna. Ówczesne władze powierzyły mu organizację szpitala z 76 łóżkami w powiatowym Mogilnie. W tym celu przydzielono do jego dyspozycji personel pomocniczy, z którym udało się w krótkim czasie utworzyć - w byłym budynku szpitala zlikwidowanego w 1933 r. po połączeniu powiatów strzeleńskiego z mogileńskim - nową placówkę medyczną. Dyrektorując w Mogilnie pozostał tam do 1948 r., po czym podjął się organizacji, niezwykle pilnie potrzebnego, oddziału pulmologicznego (płucnego - gruźliczego) w szpitalu w Strzelnie. I to zadanie wykonał po mistrzowsku, zamieniając oddział w przodujący, pod względem uzyskiwanych efektów medycznych, w ówczesnym województwie poznańskim, a później bydgoskim.

Od lewej dr Alfred Fiebig i lek. wet. Antoni Kacperski.
 Nie ograniczał swej praktyki tylko do szpitala. Niósł pomoc potrzebującym, odwiedzając chorych w domach i to zarówno w mieście jak i gminach Strzelno Południe i Strzelno Północ. W pierwszej kolejności szczególną opieką otacza kombatantów: z frontów I wojny światowej, powstańców wielkopolskich, z wojny polsko-bolszewickiej i tych z ostatniej wojny - z frontów wschodu, południa i zachodu oraz niemieckich obozów koncentracyjnych. Docierał do najdalszych zakątków charakterystycznym konnym powozem, zawsze w towarzystwie kuczera Bolesława Wieczorka, później Michała Szafrańskiego. Bywało, że wizytował swoich podopiecznych wierzchem. Worek sieczki lub słomy, czy trochę owsa dla konia stanowiło zapłatę za udzieloną pomoc medyczną. Często bywało, że w domach ubogich zostawiał pieniądze na wykupienie medykamentów, wędlinę, ziemniaki i inne artykuły żywnościowe wcześniej otrzymane w drodze zapłaty od bogatszych gospodarzy. W ślad za nim do chorych udawały się siostry elżbietanki, wykwalifikowane pielęgniarki, którym w ten sposób pomagał po ich usunięciu przez komunistów ze szpitala strzeleńskiego.

  
Od lewej Antoni Kacperski na "Cytacie", dr Alfred na "Kubicu" i Władysław Staśkowiak na "Nytku" - ul. Kościelna.
Nadal kontynuowana pasja do koni zaowocowała w latach pięćdziesiątych zorganizowaniem przez doktora Fiebiga nieformalnej grupy rekonstrukcyjnej, którą tworzyli okoliczni rolnicy. Od wiosny do jesieni, z wyłączeniem żniw oraz prac wykopkowych, spotykali się miłośnicy jeździectwa w obrębie Laskowa i tam przebrani w mundury z epoki księstwa warszawskiego, zaboru pruskiego, legii cudzoziemskiej czy halerczyków, potykali się w ramach tzw. manewrów sobotnio-niedzielnych. Każda taka rejterada kończyła się biesiadą ułańską, podczas której śpiewano pieśni patriotyczne, racząc się przy tym napojem żołnierskim i kiełbasą z pęta.

Florian Kupka lato 1964 r.
 Nieodłącznym towarzyszem jego ułańskiej pasji był miejscowy lekarz weterynarii Antoni Kacperski, posiadający podobnie jak Doktor konia pod wierzch. Statystami ich byli członkowie rodziny Ruszkiewiczów z Laskowa, a także rolnicy z Młynów, Strzelna Klasztornego oraz Władysław Staśkowiak ze Strzelna. Przetrwanie wiedzy o doktorowych pasjach zawdzięczamy dwóm strzeleńskim fotografom, a mianowicie Francuzowi Louisowi Sivanowi i Florianowi Kupce. Kiedy panowie w plenerze odgrywali sceny historyczne w strojach żołnierskich z epoki napoleońskiej i nie tylko obaj - Louis przed wojną, a Florian po wojnie - dokumentowali te wydarzenia. Po dziś dzień zachowało się w zbiorach francuskich jedno z takich zdjęć, które pokazuje nam dragona napoleońskiego (dr A. Fiebig) w rozmowie z Turkiem (L. Sivan), pieszego sanitariusza w mundurze żołnierskim oraz dwóch konnych ułanów. Zdjęcie to, wykonane 3 maja 1935 r. pod Wronowami, zostało zatytułowane „Fantazja militarna dragona dra A. Fiebiga”.  Daje ono świadectwo, że kontynuowane przez dra Fiebiga powojenne hobby ułańskie, swoje korzenie miało już na długo przed wojną.

Gid ks. Józefa Poniatowskiego z epoki Księstwa Warszawskiego 1809 r. - Rajmund Ruszkiewicz.
Doktor Alfred Fiebig nie angażując się politycznie, choć był członkiem ZSL, oddał się pracy społecznej w Polskim Związku Hodowców Koni. Ta działalność przyniosła mu wyróżnienie w postaci Złotego Medalu Związku Hodowców Koni. Otrzymując to wyróżnienie powiedział, iż: odznaczając go skrzywdzono wielu chłopów, bowiem sam nigdy nie dochował się ani jednego źrebaka. Swoją aktywność społeczną również przejawiał w działalności ZBOWiD Koło Strzelno. Szczególnie upodobał sobie niesienie pomocy w leczeniu kombatantów.


Ułan i dziewczyna, lek. wet. Antoni Kacperski.
Całokształt jego pracy zawodowej doceniły również ówczesne władze odznaczając doktora: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym Krzyżem Zasługi, Odznaką Grunwaldzką, Złotą Odznaką PCK, Srebrną Odznaką Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego, odznaką Za wzorową pracę w służbie zdrowia, Odznaką Honorową Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy Za szczególne zasługi dla rozwoju województwa bydgoskiego.


Księstwo Warszawskie. Od lewej ułan - dr Alfred Fiebig, dragon - lek. wet. Antoni Kacperski i piechur - nn.
Doktor Alfred był postacią niezwykle barwną, a do tego i romantyczną. Jego podboje sercowe znalazły się na kartach powieści Okupacja oraz były przedmiotem sensacji miejscowych plotkarek. W 1934 r. zawarł związek małżeński z Digną Zuzanną z Piątkowskich. Potomstwa nie doczekali się małżonkowie. Rozwiódł się ze stateczną panią Digną w 1954 r., by w tym samym roku poślubić Klarę Heinich. Małżeństwo to długo nie wytrzymało. Doktor rozwiódł się i powrócił do pierwszej małżonki Digny, z którą po raz drugi zawarł związek małżeński w 1977 r. Po drodze miał jeszcze "romans adoracyjny" ze szacowną mieszkanką Strzelna, panną, Władzią B. z Rynku, którą odwiedzał w jej ogrodzie, i u której kupował w sklepie spożywczym przy ul. Kościelnej cukierki dla konia. Ceremonia zakupu słodyczy miała swoją barwną oprawę. Otóż Doktor Alfred zajeżdżał wierzchem przed sklep, z którego wychodziła panna Władzia, podawała słodkości doktorowi, a ten częstował jednym cukierkiem konia, zaś pozostałe chował do wojskowej raportówki. Płacił pannie za towar i bez słowa odjeżdżał.


Ułani z epoki Księstwa Warszawskiego - bracia Ruszkiewiczowie z Laskowa.
Doktor częstokroć przestrzegał przed nadużywaniem różnego rodzaju paskudztw w postaci wszelakich podłych alkoholi. Czynił to, dla zapobieżenia późniejszym powikłaniom żołądkowo-bólowym. Jego znajomi i przyjaciele wiedzieli, że Doktora poczęstować można jedynie czystą, nie barwioną i dobrze rektyfikowaną wódką polską. Nie uznawał osłabiania mocy szlachetnego trunku wszelkiego rodzaju herbatkami, kompotami i sokami. Duże ilości spożywanego trunku popijać można było wodą przegotowaną, uprzednio zasilając żołądek dobrym podkładem w postaci mięsiwa, kiełbas i rosołu, przegryzając po kielichu odrobiną wędliny, śledzikiem lubo ogóreczkiem. Niezbyt często moczyć mordę w alkoholu. Starczy raz w tygodniu i to w doborowym towarzystwie, a raz w miesiącu - ewentualnie w kwartale osoby mierniejszej postury - tak się zatankować, by górą i dołem oczyszczenie organizmu nastąpiło. Samobójcą nazywał tego, kto mieszał różne gatunki alkoholi podczas jednego posiedzenia, lubo fałszował smak czystej perlistej. Nalewka, a i owszem w damskim towarzystwie, dla płci pięknej rozweselenia. Natomiast podczas obfitych posiłków - przestrzegał - umiejętnie dobrana trawienie przyśpiesza i tylko wówczas, kiedy innych trunków, podczas tego posiedzenia, używać już nie będziemy. Uważał również, że skoro, już zasiądzie się w towarzystwie dobranym, należy zawsze wysłuchiwać opowieści starszych, gdy zaś bodźca rozmowy zbraknie, najmłodszego do „piwniczki" wysłać po to, by wywody barwniejszymi się stały.


Dr Alfred Fiebig zmarł 6 listopada 1982 r. Spoczął na strzeleńskiej nekropolii, tuż obok mogił Wielkich Strzelnian, kolegów po fachu: dra Jakuba Cieślewicza - Honorowego Obywatela Miasta Strzelna i dra Ferdynanda Gorczycy - lekarza strzeleńskiego lazaretu w 1863 r.




Wielu mieszkańców Strzelna i okolicy pamięta przejeżdżającego konno ulicami i obrzeżami miasta, drogami wiejskimi i leśnymi, w bryczesach i mundurze pozbawionym dystynkcji, z rogatywką na głowie, starszego pana, pewnie siedzącego w siodle. Zawsze wyprężona i wyprostowana sylwetka, nieskazitelne maniery, to doktor Fiebig, lub jak popularnie nazywała go ludność miejscowa, „Nasz Dochtor".

Ale są jeszcze miejsca, w których wspomina się tę ponadprzeciętną i jakże zasłużoną postać w dziejach Strzelna, a mianowicie: w pracowni rzeźbiarskiej aptekarza strzeleńskiego Jana Harasimowicza, w której wisi portret doktora namalowany pędzlem mistrza Jana Sulińskiego czy podczas spotkań członków Towarzystwa Miłośników Miasta Strzelna i wielu, wielu innych miejscach. Kamienica rodu Fiebigów została w 2007 r. sprzedana. Pamiątki z domu rodzinnego Doktora uległy rozproszeniu, choć gro z nich znajduje się jeszcze w Strzelnie. Reszta to pamięć ludzka i cmentarz z grobami Fiebigów.

Dr Alfred Norbert Fiebig należał do tych lekarzy, którzy w trudnych latach powojennych wypowiedzieli nową wojnę, wojnę ze straszną chorobą, z gruźlicą, do tego wojnę, którą wygrał, i która przyniosła mu ogromną satysfakcję. Na długie lata wyeliminował tę chorobę z życia mieszkańców pogranicza Kujaw i Wielkopolski.