wtorek, 31 marca 2020

Dzieje strzeleńskich dzwonów - cz. 1




Po raz pierwszy temat ten poruszyłem przed pięcioma laty. Dziś do niego wracam i to z prostej przyczyny. Koronawirus sprawił, że zatęskniłem za głosem dzwonów. Faktem jest, że to, co współcześnie słyszymy i to z bliskiej odległości, gdyż tak jak dawniej już głos nie niesie, jest dźwięk imitujący dzwony, odtwarzany elektronicznie. Od trzech tygodni za sprawą pandemii nie chodzimy do kościoła. W zamian spędzamy ten niedzielny czas modlitwy przed monitorem komputera, uczestnicząc we mszach św. wirtualnie - za pośrednictwem transmisji internetowych nadawanych z bazyliki św. Trójcy. Owszem telewizja transmituje i to kilka razy w ten święty dzień msze św., ale my wolimy tę nieco gorszej jakości transmisje z naszej parafialnej świątyni. Po prostu, czujemy się jakbyśmy byli wewnątrz naszej bazyliki z naszymi księżmi. Właśnie po ostatniej niedzielnej transmisji mszy św. postanowiłem przypomnieć temat.

Dzwony są szczególnymi dziełami, które od dawien dawna odgrywały niezwykle ważną rolę w życiu człowieka. Były zegarami i informatorami głoszącymi ważne wydarzenia w życiu miasta i parafii. Zwykle wiszą w trudno dostępnych wieżach, wysoko, kilkanaście, czy nawet kilkadziesiąt metrów ponad naszymi głowami i są poza zasięgiem naszego wzroku. Onegdaj słyszane były na kilka kilometrów, dzisiaj niestety, hałas miejski i inne zakłócenia stawiają ścianę dla ich pięknych, melodyjnych, acz powtarzalnych głosów nie do pokonania. Jeżeli ich głos zostanie przez nas wyłapany, wówczas staramy się przykuć naszą uwagę dla wsłuchania się w ich łagodny dźwięk. Wówczas też, głos bicia dzwonów zdradza nam ich istnienie.



…prócz zwoływania ludu do kościoła, służą dla tych, którzy w nim się znajdować nie mogą, na znak łączenia uczuć i serc dla uwielbienia Boga z tymi, którzy tam są obecni. One w publicznych procesjach pobudzają wszystek lud obecny i nieobecny do oddawania czci Bogu i korzenia się przed Jego Majestatem. One oznajmiają śmierć naszych współbraci i wzywają wiernych do modlitwy za duszę jego, pocieszając nas tą myślą, że jak ich głos, tak i dusza zmarłego wzniesie się do Boga, do chwały wiekuistej - pisał w swoim wykładzie ks. Jan Junkiewicz w Wilnie w 1869 roku.

Dzwony znane były już w starożytności (Chiny, Babilon, Egipt), pojawiły się w Europie na przełomie VI i VII wieku. Na całym świecie powszechne stało się przypisywanie głosom dzwonów znaczenia mistycznego, ich dźwięk urasta tu do symbolu Bożej Opatrzności. Dzwony są instrumentami muzycznymi. Każdy z nich ma swoją tonację i barwę głosu. Od wieków wprawiane były w ruch ręką człowieka, którego umiejętności w tym względzie niekiedy stawiały go w rzędzie artystów. Trudne to zadanie i nie każdy potrafi wydobyć z nich najpiękniejsze dźwięki. Proces budowania dzwonów i sporządzania stosownego stopu został opisany przez benedyktyna Teofila w 1110 roku. Z niewielkimi zmianami jest on stosowany po dzień dzisiejszy, zaś samo ludwisarstwo jest z jednej strony rzemiosłem, z drugiej zaś sztuką. Te najsłynniejsze, największe i zajmujące szczególne miejsce w historii, wywołują nasze ogromne emocje. Potęgą głosu budzą podziw, który kierujemy ku nim samym, jak i ku ich twórcom, ku fundatorom. Ale i te nasze prowincjonalne, niewielkie dzwony swym z rzadka słyszanym biciem podkreślają rangę i uświetniają ważne i doniosłe wydarzenia w życiu naszej małej ojczyzny.


Co mnie przed pięcioma laty zainspirowało do podjęcia tematu strzeleńskich dzwonów? Otóż. napisany i opublikowany w 2013 roku w jednym z regionalnych tygodników artykuł o dzwonach z wieży rotundy św. Prokopa w Strzelnie zawiera tyle nieścisłości i przekłamań, że postanowiłem do tematu powrócić i rzecz naprostować. Na początek zadam pytania. Skąd w wielu artykułach i opracowaniach znajdujemy tak wiele nieścisłości tyczących dziejów naszej małej ojczyzny, w odniesieniu do dat, nazwisk i konkretnych zdarzeń? Jaką na dziś dysponujemy wiedzą, która pozwoli nam na usystematyzowanie dziejów strzeleńskich dzwonów?

Otóż, z zachowanych inskrypcji na trzech dzwonach, które przetrwały zawieruchę dziejową i wiszą w wieży rotundy św. Prokopa dowiadujemy się, że odlane zostały w 1716 roku przez ludwisarza toruńskiego Henryka Wredena. Ale o tym nieco później, gdyż dzwony zawierają więcej inskrypcji, które niestety dotychczas nie zostały odczytane, a to dlatego, że znajdowały się po niewidocznej i trudno dostępnej ich stronie. Udało się to dopiero, kiedy dotarł do nich obiektyw Heliodorowego aparatu i utrwalił obraz w wersji cyfrowej.

Zacznijmy od fantastycznego opisu, jaki został odnotowany przez Stanisława Wasylewskiego w książce Klasztor i kobieta. Autor przywołuje początki strzeleńskiego klasztoru, pisząc: Stał się tedy rzecz niesłychana. Do istot, którym odmawiano duszy nieśmiertelnej, do białogłów, polskich białogłów, którym nawet przeczono prawa dziedziczenia, raczył przysłać pisanie namiestnik Chrystusowy! …Norbertanki strzeleńskie otrzymały pierwsze wśród kobiet privilegium bezcenne: prawo bycia sobą. …Klęczący wśród dzwonów i mirry prepozyt czytał dalej z pergaminu: „Atoli stanowimy, by i zakon norbertanów posiadał się w Strzelnie na zawsze bez nijakich przeszkód ni trudności”.


W tym fragmencie znajdujemy wzmiankę o tym, że rzecz się działa wśród dzwonów bicia - zapewne dzwonu, który wisiał hen wysoko na szczycie wieży rotundy, tuż pod jej dachem. O używaniu dzwonów i mniejszych dzwonków informacje znajdujemy w XV-wiecznych klasztornych statutach i księgach ordynaryjnych. Sam Wasylewski pisał, że w klasztorze była dzwonniczka, czyli muskularna dzieweczka, która każdej chwili nieszpornej do dzwonnicy biegła… Zapewne była nią niższego stanu siostra konwerska.

W rękopiśmiennej Księdze Ordynarius z przełomu XVII i XVIII stulecia odnotowano, że na dormitarzu i refektarzu były dzwonki, które używała siostra przełożona lub zakrystianka, do zwoływani zakonnic. W refektarzu taki dzwonek wisiał nad stołem większym. Służył one również do budzenia rannego (5:00 lub 5:30) oraz wzywania na Kapitułę. Półgodziny po pobudce dzwon kościelny wzywał siostry na medytację i Prymę - pierwszą poranną mszę świętą. O godz. 9:30 dzwoniono na tercję. Około godz. 11:00 dzwoniono na obiad - pierwszy posiłek w klasztorze. O godz. 13:00 lub 14:00 dzwoniono na Nieszpory, zaś o godz. 17:00 na wieczerzę i na dziękczynienie. O godz. 19:00 dzwoniono na Komplete, a o 20:00  ogłaszano ciszę. Na obiad i wieczerzę dzwoniono na dormitarzu i refektarzu, a także w dzwon kościelny. Małymi dzwonkami dzwoniła również zakrystianka, aby po wszystkim klasztorze był słyszany, kilkakroć razy zabrząkawszy niech dzwoni, aby się wszystkie siostry gdziekolwiek będą, bez omieszkania zeszły - odnotowano w strzeleńskiej Księdze Ordynarius. Na trzykrotne dzwonienie myto ręce, zaś wstawano od stołu na kolejne dzwonienie.

Na przełomie XV i XVI stulecia zespół klasztorny sióstr norbertanek dotknął wielki pożar. Ogień zniszczył dachy rotundy i wypalił drewniane wnętrze wieży. Zapewne całkowitemu zniszczeniu uległ dzwon, który prawdopodobnie został przelany na nowy. Wiek XVII i przełom stuleci to ciągłe niepowodzenia gospodarcze wywołane Potopem szwedzkim oraz wojną północną 1701-1709. Około roku 1713 lub 1714 prepozytem i proboszczem strzeleńskim został Paweł Józef Wolski, pierwszy z trzech znakomitych gospodarzy na strzeleńskim wzgórzu klasztornym. Zapoczątkował prowadzone przez szereg lat prace budowlane i był tym dobrodziejem, który ufundował, do dziś wiszące w wieży rotundy św. Prokopa, trzy dzwony.


Na samym początku zachodzi pytanie: czy te dzwony od początku fundacji zawisły w tejże wieży? Najpewniej, na co wskazuje imię największego dzwonu, został on ufundowany dla bazyliki św. Trójcy i z racji wielkości zawisł w wieży św. Prokopa. Pozostałe dwa dzwony najprawdopodobniej zostały odlane do dzwonnicy kościoła św. Ducha i w św. Prokopie zawisły dopiero po zaprzestaniu kultu w tymże kościółku pod koniec XVIII wieku.

Skąd ta teza? Otóż, w Archiwum Archidiecezjalnym w Gnieźnie znajduje się protokół wizytacji Strzelna dokonany w 1779 roku przez biskupa kujawsko-pomorskiego Józefa Rybińskiego. Przypomnę, że do 20 listopada 1818 roku znajdowaliśmy się w granicach diecezji kujawsko-pomorskiej, zaś po tej dacie weszliśmy w skład diecezji gnieźnieńskiej. W tym to dokumencie - przekazanym 15 stycznia 1821 roku wraz z innymi dokumentami strzeleńskimi z Włocławka do Gniezna - znajdujemy informację, że przy kościele św. Ducha znajdowała się drewniana dzwonnica pokryta gontem z dwoma dzwonami. Z racji jej oddzielnego wymieniania możemy uznać, że była ona wolnostojąca, na wzór dzwonnic ze Strzelec, czy fary mogileńskiej.  

To domniemanie, że dzwon mały i średni były wykonane do kościoła św. Ducha i po jego rozbiórce zawieszone zostały w wieży rotundy zdaje się uwiarygodniać fakt, że za prepozytury Józefa Łukowskiego w 1732 roku ufundowany został dla furty klasztornej mniejszy dzwon, który zawisł na szczycie wieży rotundy. Jego wykonawcą był toruński ludwisarz Fryderyk Beck. Po czasy dzisiejsze zachowała się o nim jedynie informacja o ufundowaniu, zaś o jego późniejszych dziejach tak naprawdę nic nie wiemy. Więcej informacji przetrwało o samym wykonawcy. Pochodził on z Norymbergii i w 1722 roku uzyskał prawo obywatelstwa w Toruniu. Był w swoim zawodzie czynny przynajmniej od 1722 do 1737 roku. Wykonał dzwony m.in. dla Kowalewa, Dźwierzna, Grążaw i Strzelna.

Gdyby wcześniej w wieży rotundy znajdowały się wszystkie trzy dzwony z 1716 roku zapewne ów czwarty z 1732 roku nie zmieściłby się, mając na względzie wielkość pozostałych dzwonów. Co stało się z dzwonem odlanym i zawieszonym na szczycie dzwonnicy rotundy? Niestety, nie trafiłem na źródła, które mogłyby naprowadzić na jakikolwiek ślad. Zapewne żywot jego był krótki i jego miejsce, gdzieś na przełomie XVIII i XIX wieku zajęły dwa dzwony od św. Ducha? - rozebranego wraz z dzwonnicą w 1815 roku. Zawieszenie dzwonów w wieży rotundy mogło nastąpić w 1820 roku. To wówczas specjalnym dekretem z 20 września przystąpiono do remontu zespołu kościelno-klasztornego. Na rotundzie założono nowy dach i w tym momencie najprawdopodobniej wciągnięto owe dwa dzwony.

Ciąg dalszy opowieści w cz. 2