![]() |
Tak, to my, bracia bliźniacy. Jeden pisze, drugi fotografuje i stare zdjęcia poddaje renowacji. |
Wstęp, czyli o spacerowaniu słów
kilka...
Tym artykułem wracamy do opowieści
o naszym Strzelnie. Postanowiłem prezentowaną, nową blogową wersję Spacerków po Strzelnie kontynuować nieco
innymi ścieżkami, niż to miało miejsce w pierwotnej wersji. Będzie ona bardziej
uporządkowana i zbliżona do wersji, jaką w 2014 r. zaproponował Krzysztof
Łuczak. Otóż przesłał on mi w wersji PDF skład elektroniczny propozycji
ewentualnego wydania części I Spacerków...
w wersji papierowej. To uporządkowanie sprawi, że biogramy strzelnian
dotychczas wpinane w Spacerki znajdą się w oddzielnym cyklu artykułów
występujących pod wspólnym tytułem Strzeleńskiego
Słownika Biograficznego. Również pominę inne wtrącenia, które znajdą swoją
nową "zakładkę". Zdjęcia sformatowane zostaną do jednej wielkości i
mniemam, że w ogóle będzie bardziej czytelnie.
A zatem, rozpoczynamy Spacerek... od wprowadzenia:
Już od najmłodszych dziecięcych
lat, wraz z niezapomnianym wujkiem Marianem Strzeleckim uprawialiśmy długie letnie
spacery ulicami naszego miasta. Wuj z urodzenia był strzelnianinem, mieszkał w
Sarzynie w obecnym województwie podkarpackim i niemalże, co roku miesiąc
wakacyjny spędzał w naszym mieście. Jego przodkowie to wielcy patrioci.
Dziadkowie po kądzieli to powstańcy styczniowi z 1863 r., zaś w linii po mieczu
znajdujemy samego Pawła Edmunda Strzeleckiego.
![]() |
Mój mentor spacerowy wuj Marian Strzelecki. Foto ok. 1938 r. zrobione w zakładzie Euzebiusza Norwida w Strzelnie. |
Wujek z wykształcenia był bankowcem
i swą karierę zawodową rozpoczął przed wojną w Banku Ludowym w Strzelnie, a
skończył, jako wicedyrektor NBP oddział w Leżajsku. Po śmierci mojego ojca
Ignacego, a oboje byli szwagrami, wujek bywał w Strzelnie kilka razy do roku,
nadzorując swoimi wizytami czy aby liczna dzieciarnia należycie się sprawuje i
osiąga postępy w nauce. A było, czego pilnować, gdyż mama miała nas siedmioro,
w tym tylko jedyną córeczkę, Hanię - najmłodszą
z całej "paki". To
dzięki niemu, jako młody chłopiec po raz pierwszy w swym życiu zwiedziłem
pyszne wnętrza rezydencji Potockich w Łańcucie. Tam też zaintrygował mnie urok angielskich
parków krajobrazowych, a także ogrodów włoskich i francuskich.
Codziennie dla poprawienia swej
kondycji wujek uprawiał spacery, pokonując w raźnym tempie
z góry wyznaczony
odcinek. Zatrzymywał się jedynie dla złożenia uszanowanie napotkanej znajomej
osobie, a czynił to w sposób niezwykle elegancki. To on brał mnie na
popołudniowe peregrynacje
i czynił to zawsze po krótkiej poobiedniej drzemce. W
trakcie tych przechadzek malował przede mną opowieści o dawnym Strzelnie. Zaś z
całą naszą gromadą, w okresie wakacji chadzał nad jezioro do Łąkiego.
Obowiązywał szyk marszowy, gęsiego z radosnym śpiewem piosenek harcerskich na
ustach. On na herbatce - tuż przy plaży - u krewniaków Jagodzińskich, a my we
wodzie... Te waśnie legendarne już dzisiaj spacery najbardziej zakodowały się w mej pamięci, a to dlatego, że wuj przy tej okazji niezwykle barwnie opowiadał dzieje niemalże każdej miejskiej posesji. Do dzisiaj mi to pozostało. Dla zdrowia i na cześć wujka - jak tylko pogoda pozwala - ja również łażę z kijkami za miasto, hen w kujawskie pola i lasy. Wujek w swoich opowieściach szczególny akcent kład na ludzi tutaj mieszkających, zwracając przy tym uwagę na koligacje rodzinne, narodowość [Żydzi, Niemcy, Ukraińcy] i profesje wykonywane przez głowy mieszkających tu rodzin. Wychowany w klimacie patriotyczno-narodowym, posiadał ustabilizowany pogląd na nacje tu osiadłe. Słowo Żyd zawsze pisał z małej litery i przedstawiciele tej narodowości byli w jego oczach gorszymi od Polaków. Niemiec, to był ten, który od zawsze, począwszy od Wandy, gnębił nas. A mimo to, często powtarzał: - No tak, ale żeby nie Niemcy, nie byłoby Strzelna takiego, jakie jest. Wystarczy pojechać do Skulska czy Wilczyna, by o tym się przekonać. Wypowiadając te słowa sięgał myślami do okresu przedrozbiorowego, kiedy to te trzy miejscowości nie różniły się zbyt wiele od siebie. To stamtąd, przez cały okres zaborów, napływała tutaj ludność, by poprzez pracę u „naszych” uchronić się od panującej tam biedy. W tym czasie Strzelno rozwinęło się bardzo, natomiast sąsiedzi za miedzą [granicą] pod carskim basiorem wiedli żywoty w tzw. „kozich mieścinach”. Dzisiaj te miejscowości, dzięki swoim gospodarzom daleko wyprzedziły nasze Strzelno, doskonale rewitalizując swoje zabytkowe centra.
![]() |
Spaceruję z małżonką... |
Wracając do wujka i spacerów, muszę powiedzieć, że to on wpoił mi, iż spacer to
relaks, podczas którego przemierzamy z góry wyznaczony obszar. Używać należy
przy tym do woli świeżego powietrza i napawać się pięknymi widokami, dla
których obejrzenia, tenże spacer zaplanowaliśmy. Ale spacer to także forma
aktywnego wypoczynku, zwanego rekreacją. Wówczas, choć forsownym marszem, z
wielką uwagą obserwujemy przemierzaną drogę. Wyruszając za miasto przypatrujemy
się rzeczom wyróżniającym krajobraz, przy czym, w zakamarkach swej pamięci
szukamy skrytych informacji o obiektach, które mijamy, jeżeli w ogóle takową
wiedzę o nich posiadamy. Przy niektórych zatrzymujemy się na dłużej. Oglądamy
je z zaciekawieniem i wytężając umysł, staramy się przypomnieć sobie, co nieco
o ich funkcji, czy przeznaczeniu.
To wujek mówił mi po wielokroć, że spacer, to również zwiedzanie. A właściwie
to niema zwiedzania bez spaceru. I właśnie, zwiedzając obiekty zabytkowe, całe
przestrzenie zabudowy miejskiej, czy krajobraz nas otaczający, chcąc przy tym
zachować w swej pamięci najwięcej szczegółów, dokonujemy tego przedsięwzięcia
właśnie przy pomocy spaceru – powolnego przemierzania danej przestrzeni.
Spacerując wolno z zachowaniem uwagi dostrzegamy wiele detali, których nigdy
nie zauważymy uprawiając tzw. formę szybkiego zwiedzania. Wówczas, to prędkość
pojazdu, jakim przyszło nam poruszać się, decyduje ile wrażeń estetycznych
zachowamy w swojej pamięci.
Spaceruję z wnuczkami, Zosią i Wikusią. |
Dziś po tak odległym już czasie, kiedy to z wujkiem przemierzałem przestrzeń
miejską, Lasy Miradzkie i okoliczne wioski, zastanawiam się, czy można
spacerować i zwiedzać nie ruszając się
z własnego mieszkania. Wielu
powiedziałoby, że jest to niemożliwe. A jednak, wykorzystując słowo drukowane,
audycję radiową, czy dokument telewizyjny możemy podróżować, używając tzw. świata
wirtualnego, pod warunkiem, że ktoś napisze przewodnik, zrobi audycję, czy
nakręci film. Ale czy ta forma spaceru – zwiedzania może nas zadowolić? Nie
czujemy przecież specyficznego klimatu otaczającego poszczególne fragmenty
zwiedzanej przestrzeni. Nie możemy „dotknąć” obiektów,
w końcu nie słyszymy
tego prawdziwego hałasu, czy spokoju, jaki towarzyszy danemu miejscu i nie
możemy zajrzeć w najgłębsze zakamarki, by odkryć przy tym - skryte, gdzieś tam
tajemnice. Nie możemy poczuć tego miejsca, nawąchać się nim - jego zapachem.
Jedną z metod namówienia ludzi do
uprawiania spaceru jest ukazanie, chociaż w części tego, co mogą napotkać na
drodze udając się w miasto, w krajobraz, czy przestrzeń wirtualną. Dlatego też,
to namawianie realizujemy za pomocą słowa drukowanego, filmu lub fotografii.
Wujek Marian uważał, że spacer jest również idealną formą nawiązywania
kontaktów i znajomości, które mogą przerodzić się w przyjaźń, a nawet coś
więcej.
Osobiście chciałbym namówić
wszystkich, którym bliskie jest Strzelno, by spacerując po mieście poznali przy
okazji przeróżne historie tego kujawskiego zakątka, a służyć temu ma opowieść
wujka Mariana, uzupełniona moją - jego imiennika - wiedzą o dziejach naszego
miasta. Zacząć chciałbym ją od naszego dziedzictw, symbolu miejskości jakim
jest herb, a następnie serca grodu, zwanego Rynkiem.