Na ciekawą informację o ul. Raj trafiamy w „Dzienniku Bydgoskim” z czerwca 1939 roku. W numerze 135, w relacji z posiedzenia strzeleńskiej Rady Miejskiej korespondent ze Strzelna poinformował czytelników, iż uchwalono zlikwidować ulicę Raj i przerobić ją na ogród miejski („Dziennik Bydgoski”, 1939 nr 135). Na czym miała polegać ta likwidacja? Otóż planowano wyłączyć ulicę z ruchu kołowego, zamykając od strony ul. Miradzkiej, a konkretnie od strony przejazdu kolejowego i obsadzić drzewami i krzewami ozdobnymi, pozostawiając jednak dojazdy do poszczególnych posesji. Niestety owe założenia nigdy nie zostały zrealizowane, w czym przeszkodził wybuch II wojny światowej.
Przechodząc spod marketu na wschodnią stronę ulicy zatrzymujemy się na chwilę przed piętrowym domem jednorodzinnym oznaczonym numerem porządkowym 3. Jego rodowód sięga lat 70. XX w. i wystawił go miejscowy dekarz p. Wrona. W swym wyglądzie choć jest podobny do wielu piętrówek wystawianych w tamtych latach to różni się od typowej „kostki” dwoma logiami, z których parterowa jest zarazem gankiem głównego wejścia do wnętrza domu. Nadto po stronie północnej na poziomie piwnicy znajduje się garaż a nad nim wtórnie przystawiona nadbudówka mieszkalna.
Obok pod numerem 5 znajduje się parterowy dom szczytem ustawiony do ulicy z północnym wejściem poprzedzonym altaną. Zbudowany on został z elementów drewnianych na murowanej - z użyciem piaskowca i kamienia - piwnicy. Nakryty jest dwuspadowym dachem pokrytym blachą. Ściany zewnętrzne wtórnie zostały obłożone panelami elewacyjnymi przypominającymi boazerię (lamele dekoracyjne). Dom ten został pobudowany w 1941 roku przez Niemców, jako mieszkanie służbowe komendanta - Lagerführera rocznego obozu szkoleniowego męskiej młodzieży niemieckiej - Jugendjahrelager. Zabudowania obozowe mieściły się przy ul. Powstania Wielkopolskiego, przy południowej ścianie parku majątku ziemskiego Strzelno Klasztorne. W podobnej technologii jak dom komendanta pobudowano baraki szkolno-obozowe. W ich fundamentach znalazł się gruz ze zlikwidowanego cmentarza żydowskiego - również macewy.
Trzeci od prawej siedzi Jan Mochylowski senior |
W latach 50. XX w. dom przy ul Raj 5 został nabyty przez rodzinę Mohylowskich, która znana była i w kolejnym pokoleniu znana jest z produkcji miodu i produktów pszczelich. Senior rodu Jan Mohylowski - pracownik Zakładów Ziemniaczanych w Bronisławiu - bakcyla pszczelarskiego zaszczepił swoim córkom i synowi. Był on współzałożycielem i prezesem Koła Pszczelarzy w Strzelnie. Obecny właściciel tej posesji syn Jana, również Jan Mohylowski jest prezesem Koła Pszczelarzy w Strzelnie, będącego w strukturach Pomorsko-Kujawskiego Związku Pszczelarzy w Bydgoszczy.
Kolejny budynek składa się z bliźniaczych, parterowych segmentów. Pokryte są one dachami ceramicznymi dwuspadowym ze szczytowymi naczółkami i oznaczone są numerami porządkowymi 7 i 9. Nieruchomość została wybudowana w 1926 roku ramach ustawy o rozbudowie miast z 14 kwietnia 1924 roku z przeznaczeniem na mieszkania dla urzędników. Rada miejska 9 maja 1930 roku uchwaliła sprzedać ten dom, nazwany domem miejskim przy ul. Raj. W uzasadnieniu decyzji znalazła się informacja, iż pobudowany on został przed kilku laty i przynosi miastu 720 zł dochodu rocznie („Dziennik Bydgoski”, 1930 nr 116). Widocznie była to zbyt niska kwota w stosunku do kosztów jego utrzymania i w ten sposób przeszedł on w ręce prywatne. Pod numerem 5 mieszkała rodzina Kamińskich. Po nich zamieszkała tutaj przybyła z Ożarowa Mazowieckiego krewna, dawna mieszkanka Strzelna Maria Skornia-Roszij z małżonkiem Januszem. Pani Maria była nauczycielką i radną RM w Ożarowie, a pan Janusz w latach 1997-1999 prezesem Polskiego Komitetu Normalizacyjnego. Oboje już nie żyją (Maria - +2012, Janusz - +2020) i spoczęli na starej strzeleńskiej nekropoli. Natomiast pod numerem 7 mieszkała rodzina Marcinkowskich, której kolejne pokolenie tutaj zamieszkuje.
Tuż za numerem 9 znajduje się łącznik - forma alejki dla pieszych biegnącej od ul. Raj do ul. Sportowej. Powstał on z wydzielenia dawnych gruntów miejskich po wybudowaniu kamienicy nr 11 (dawnie dom przypisany był do ul. Miradzkiej). Przez kilkadziesiąt lat jej uroku nadawał szpaler akacji, rosnących na jej całej długości - szczególnie w czasie kwitnięcia drzew. Niestety, z początkiem nowego stulecia drzewa wycięto, a nowe nasadzenia nie przyjęły się, gdyż były łamane przez miejscowych wandali. Pamiętam, że mieszkający w pobliżu Stanisław Lewicki w latach 90. XX w. wnioskował, by alejkę nazwać Aleją Szlaku Piastowskiego. Niestety pomysł ten nie trafił na podatny grunt, ówczesnych radnych miejskich.
A teraz przejdźmy pod ostatni budynek przy ul. Raj - kamienicę pod numerem 11. Została ona wystawiona w połowie lat 20. XX w. przez dyrekcję PKP z przeznaczeniem na mieszkania służbowe dla funkcyjnych kolejarzy. Przed kilku laty mieszkania w budynku zostały sprzedane dotychczasowym ich użytkownikom i znajdują się w rękach prywatnych. Jeszcze w latach przedwojennych na parterze zamieszkała w trzyizbowym mieszkaniu kolejarska rodzina Stempowskich Zofia i Czesław. Obok na parterze rodzina Haryńskich i Jaroszów, na piętrze rodzina Nowińskich i Krawczyków a na poddaszu rodzina Bączkowskich. Po ślubie z Klarą Stempowską zamieszkał tutaj Stanisław Lewicki, założycie i wieloletni prezes Towarzystwa Szlaku Piastowskiego, aktywny działacz społeczno-Kulturalny. Małżonkowie mieli piątkę dzieci: Waldemara, Elżbietę, Darię, Pawła i Aldonę. Tutaj skupiało się życie rodzinne Państwa Lewickich i ich dzieci. Biogram Stanisława przedstawiłem przy okazji spacerku ulicą Świętego Ducha przy okazji posesji, w której prowadził działalność gospodarczą. Zapraszam zatem do przypomnienia sobie sylwetki Stanisława klikając na poniższy link:
https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2020/03/spacerkiem-po-strzelnie-cz-77-ulica.html
Klara i Stanisław Lewiccy |
Osobą, która spędziła w mieszkaniu na parterze całe swoje dzieciństwo i lata młodzieńcze był syn Klary i Stanisława, piłkarz, trener, wychowawca młodzież, działacz społeczny Waldemar Lewicki (1953-1994) i to jego sylwetkę w tym miejscu przybliżę.
Od lewej - Klara Lewicka, Lidia Lewicka z synem Tomkiem i Agnieszka Lewicka |
Wertując karty Kroniki Międzyzakładowego Ludowego Klubu Sportowego „Kujawianka” Strzelno trafiamy na znane przed laty postaci, których już dzisiaj nie ujrzymy na płycie boiska pośród zawodnikami, szkoleniowcami, działaczami, czy kibicami. Niestety, wielu z nich nagła śmierć wyrwała z rozgrywek i procesów szkoleniowych, zabierając do innej drużyny, tej grającej na błękitnych murawach Domu Pana. Nasza pamięć nabiera barw jasnych, kiedy trafiamy na nazwiska zawodników i działaczy, których podziwialiśmy podczas rozgrywek ligowych i których osobiście znaliśmy.
Jednym spośród takich zawodników, szkoleniowców i działaczy klubowych był Waldemar Lewicki. Nie był to rosły młodzieniec, czy później mężczyzna. Dobrze zbudowany, miał zaledwie 170cm wzrostu, a do tego wykazywał się niezwykłymi umiejętnościami piłkarskimi, szczególnie zawadiacką żonglerką i zmysłową kiwką. Jego przygoda ze sportem, a szczególnie piłką nożną, zaczęła się we wczesnych latach młodzieńczych. Przyczyn tego zainteresowania można znaleźć wiele. Jedną z nich było zamieszkiwanie w pobliżu stadionu sportowego, który wybudowany został na jego oczach. Fanem futbolu był jego ojciec Stanisław, który prowadzał syna na mecze i treningi od najwcześniejszych lat.
Waldemar Lewicki urodził się 22 listopada 1953 roku w Strzelnie. Rodzicami jego byli Klara ze Stempowskich i Stanisław Lewiccy. Pierwsze nauki pobierał w Szkole Podstawowej nr 1 i 2 w Strzelnie, a następnie w Technikum Ekonomicznym w Strzelnie, które ukończył w 1974 roku. Swoje życie zawodowe związał z Mogileńskimi Fabrykami Mebli Filia w Strzelnie, gdzie pracował na stanowisku magazyniera. W 1974 roku zawarł związek małżeński z Lidią Andrzejewską, z którą miał trójkę dzieci: Agnieszkę (ur. 1975 r.), Tomasz (ur. 1976 r.), Marcina (ur. 1981 r.). Obaj synowie poszli w ślady ojca, stając się czołowymi zawodnikami drużyn piłkarskich MLKS „Kujawianka” Strzelno, „Sokół” Strzelno i „Tarant” Wójcin.
Trzeci od prawej stoi Waldemar Lewicki „Diabeł” |
Pierwsze profesjonalne treningi w drużynie młodzików pokazały, że Waldek nieźle radził sobie z piłką. Po kilku spotkaniach szkoleniowych trener wyznaczył mu rolę zawodnika pierwszoliniowego a następnie pomocnika. Obie pozycje opanował do perfekcji. Już podczas pierwszych meczy, występując w barwach klubowych „Kujawianki”, dał się poznać jako ponadprzeciętny zawodnik. Jego umiejętności z pogranicza magii stały się przyczynkiem do nadanie mu przez kolegów pseudonimu „Diabeł”.
Kiedy już okrzepł w drużynach juniorskich, przeszedł do seniorów. Początkowo był zawodnikiem rezerwowym i wpuszczany był na boisko wówczas, kiedy „oldbojowcom” tchu brakowało. Kilka jego wejść pokazało, że podoła każdemu ligowemu przeciwnikowi i tak został zawodnikiem pierwszoplanowym. Miał niespełna 18 lat, kiedy został wytypowany do jednego z najlepszych składów drużyny w dziejach „Kujawianki”, na której barkach spoczął awans do wymarzonej przez działaczy, zawodników i kibiców ligi okręgowej.
Pierwszy od lewej stoi Waldemar lewicki - 1980 r. stadion MLKS Kujawianka, mesz z „Dynamo” Schwerin - DDR |
W sezonie piłkarskim 1970/1971 w II grupie „A” klasy zagrało 14 zespołów piłkarskich. Rozgrywki o wyłonienie mistrza trwały 27 tygodni. Tak emocjonujących meczy chyba nigdy nie przeżywano w Strzelnie. Po każdym meczu nie miały końca opowieści o wyczynach zawodników. Całe miasto i okoliczne wsie przeżywały pełne napięcia spotkania, a stadion wypełniał się kibicami po brzegi. W rozgrywkach przodowały dwie drużyny, które ostatecznie zdobyły tę samą liczbę punktów – po 39. Była to drużyna „Kujawianki” Strzelno i „Pałuczanki” Żnin. Decydujący o awansie mecz wyznaczono na 4 lipca 1971 r. i miał zostać on rozegrany na neutralnym boisku. Los padł na stadion „Goplanii” przy ul. Orłowskiej w Inowrocławiu. W tym samym dniu w Markowicach odbywał się odpust ku czci Matki Boskiej Markowickiej Królowej Miłości i Pokoju Pani Kujaw.
Od wczesnych godzin rannych tłumy strzelnian zmierzały do Markowic na odpust, a stamtąd prosto na mecz do Inowrocławia. Z braku dostatecznej liczby pojazdów 80 procent kibiców odcinki trasy pokonała na pieszo. I stało się, że mecz wygrała „Kujawianka” pokonując „Pałuczankę” 3:1. Bramki dla „Kujawianki” zdobyli: Lech Budny – 2 i Jan Bociański – 1. Mistrzowski skład drużyny stanowili: Jerzy Adamczyk, Stanisław Andrzejewski, Jerzy Antkowiak, bracia Antoni i Zdzisław Białęccy, J. Bociański - kapitan, L. Budny, Zdzisław Graczyk, Andrzej Gręzicki, Waldemar Lewicki, Stefan Łuczak, Andrzej Smółka, Jan Smółka, Zdzisław Sobiński i Henryk Walczak. Ówczesnym kierownikiem drużyny był Ludwik Woźnica. Był to pierwszy historyczny awans drużyny „Kujawianka” Strzelno do ligi okręgowej i mecz ten wspomina się po dzień dzisiejszy.
Klara i Stanisław Lewiccy z dziećmi. Stoją od lewej: Waldemar, Elżbieta, Aldona, Daria, Paweł. |
Dla Waldka Lewickiego rozpoczęło się pasmo sukcesów. Jego grze poczęło przyglądać się wielu trenerów i działaczy sportowych, szczególnie z klubów Inowrocławia i Bydgoszczy. Był najmłodszym zawodnikiem w drużynie i od pierwszych meczów w lidze okręgowej, coraz bardziej zadziwiał. Będąc pomocnikiem grał z numerem „9”, zaś w ataku z numerem „11”. Po strzeleniu bramki w meczu z „Goplanią” Inowrocław w 1972 roku, Waldkiem zaczęli interesować się działacze tegoż klubu, pilnie obserwując jego poczynania na boisku. Kolejne sezony to coraz lepsza gra Waldka. Z jego podań i gry w duecie z Lechem Budnym pada wiele bramek. Głośno mówiono o transferze Waldemara Lewickiego do „Pogoni” Mogilno, „Goplanii” Inowrocław i „Eleny” Toruń, jednakże on mimo tych propozycji pozostał w „Kujawiance”.
Predyspozycje szkoleniowe, ogromny zasób wiedzy, doświadczenie i łatwość nawiązywania kontaktów z młodzieżą spowodowały, że zaczął łączyć grę w drużynie z doradztwem szkoleniowym, które zaowocowało jego przejściem do grupy szkoleniowców. Z Janem Bociańskim i Wacławem Grobelnym zdobył kwalifikacje trenerskie i od stycznia 1979 roku rozpoczął samodzielną pracę z juniorami starszymi. Został trenerem, sędzią i działaczem sportowym. W 1980 roku z okazji 60-lecia „Polonii” Bydgoszcz od 15 do 19 lipca sędziował, jako sędzia liniowy, słynne mecze „Kujawianki” z „Kragujewac” Jugosławia, drugoligowym „Dynamo” Schwerin i trzecioligową „Polonią” Bydgoszcz.
Rodzinne spotkanie "na Raja" - u Babulki |
W międzyczasie wybuchła „Solidarność”. Waldek został przewodniczącym Komisji Zakładowej NSZZ „Solidarność” przy Filii MFM w Strzelnie. Włączył się w prace struktur miejskich Międzyzakładowej Komisji NSZZ „Solidarność” w Strzelnie, piastując w niej funkcję wiceprzewodniczącego. Twardo stał na stanowisku obrony interesów ludzi pracy, bronił koleżeństwo przed zwolnieniami, walczył o podwyżki oraz godziwe warunki pracy i życia. Spektakularnym i niezwykle odważnym wydarzeniem było ostentacyjne przecięcie na pile tarczowej portretu Breżniewa. Stało się to w chwili, kiedy do zakładu dotarła wiadomość o śmierci przywódcy sowietów, a było to przecież w czasie stanu wojennego. Wówczas też, wespół z małżonką Lidią, rozwoził bibułę po zaprzyjaźnionych domach, a w godzinach nocnych kolportował ją w Strzelnie i okolicznych wioskach. Dzięki takim ludziom jak Waldek i jego małżonka społeczeństwo strzeleńskie mogło wczytywać się w „gorącą” prasę podziemną i poznać treści wydawnictw drugiego obiegu.
Ojciec Stanisław Lewicki z Lechem Wałęsą |
W 1989 roku Waldek podjął się przygotowania pierwszej drużyny piłkarskiej do rundy wiosennej, intensywnie z nią pracując. Zespół rozegrał kilka meczów sparingowych z: „Viktorią” Witkowo, „Pogonią” Mogilno, „Sokołem” Kleczew i „Jagiellonią” Nieszawa. Zaś w rozgrywkach ligowych drużynę poprowadził Wacław Grobelny. W kolejnym sezonie pierwszą drużynę „Kujawianki” poprowadził Waldemar Lewicki. Na stanowisku trenera pierwszej drużyny pozostał do 1992 roku. W tym czasie w drużynie juniorskiej grał syn Waldemara, dobrze zapowiadający się, a później czołowy zawodnik „Kujawianki”, Tomek Lewicki.
4 listopada 1994 roku śmierć wyrwała z objęć najbliższych Waldka Lewickiego. Oto, co odnotowano w Kronice MLKS „Kujawianka” Strzelno: …zmarł Waldemar Lewicki, długoletni zawodnik „Kujawianki” począwszy od młodzika do seniora włącznie. Pełnił funkcję trenera drużyn młodzieżowych oraz prowadził drużynę seniorów w klasie A i lidze okręgowej. Był ponadto dobrym kolegą i przyjacielem, dobrym wychowawcą i opiekunem, a przede wszystkim bardzo dobrym piłkarzem. Wielka szkoda, że zmarł w tak młodym wieku, mając zaledwie 41 lat.
Wspomnienie powyższe powstało z opowiadań żony Lidii, córki Agnieszki oraz synów Tomasza i Marcina Lewickich.