W jednej z rozmów o naszej małej
ojczyźnie gronu dyskutantów zadałem pytanie: - Czy my strzelnianie potrafimy
dotrzymywać raz złożonej obietnicy? - Po chwili jeden z nas próbował coś więcej
w tej materii obietnicowej wrzucić i dodał: - Cholernie trudne pytanie i aby na
nie odpowiedzieć musimy się dowiedzieć o jaką obietnicę chodzi?
- Acha, czyli wymyk - pomyślałem i
szybko dodałem - czyżbyśmy nie musieli każdej raz złożonej obietnicy
dotrzymywać i to niezależnie od tego, kto komu i w czyim imieniu ją złożył?
- Skoro na raz zadane pytanie
rzucamy kolejne, to znaczy, że wszyscy jak jeden mąż mamy problem z udzieleniem
jednoznacznej odpowiedzi - dodał kolejny dyskutant.
- No tak - padło z boku - ale
jednak musimy znać treść tej obietnicy.
I już ten fragment rozmowy pokazuje
nam, jak trudno w naszym życiu dotrzymywać słowa, że nie powiem o politykach i
ich obietnicach, zarówno tych przedwyborczych, jak i tych rzucanych publicznie.
Ale jak to zwykł mawiać jeden ze strzeleńskich polityków, ad rem - czyli do rzeczy.
Otóż, w tym roku obchodzić będziemy
90. rocznicę śmierci największego ze strzelnian, dra Jakuba Cieślewicza. Był on
pierwszym z obywateli naszego miasta, któremu 4 stycznia 1926 r. za owocne i
pełne poświęcenia 50. lat pracy w samorządzie strzeleńskim ówczesny burmistrz
Tadeusz Busza wręczył Dyplom Honorowego Obywatela Miasta Strzelna. Po kolejnych
czterech latach, za ogrom zasług na wielu polach - o których napiszę przy
najbliższej okazji - sprawiły, że z okazji 60. rocznicy służby lekarskiej i
niesienia ofiarnej pomocy ówczesnemu społeczeństwu ponownie został wyróżniony.
Jednym z tych wyróżnień było odsłonięcie podczas uroczystej sesji Rady
Miejskiej w Strzelnie wcześniej zawieszonego portretu zacnego Jubilata. Ta
wielka uroczystość miała miejsce we wtorek 29 lipca 1930 r. Przy tej okazji
zostało złożone przyrzeczenie - obietnica, że portret ten będzie wisieć po wieczne czasy… Wypowiadający te słowa
dr Kazimierz Truszczyński, przewodniczący Rady Miejskiej w Strzelnie, wskazał
na historyczną chwilę zebrania, po czym wśród niemilknących oklasków odsłonił
portret Jubilata, który - jak się wyraził - ma
patronować wszelkim obradom strzeleńskiej Rady Miejskiej w tym celu, aby stały
one zawsze na wysokim poziomie, aby zadaniem ich było służenie wyłącznie dobru
miasta i obywatelstwa i aby każdej chwili przyświecała obradom tym świetlana i
nieskazitelna postać p. dra Cieślewicza. Wkrótce, 20 sierpnia 1930 r. dr
Jakub Cieślewicz zmarł…
Przyszła wojna i portret dra Cieślewicza
przepadł. Najprawdopodobniej, po prostu, został przez Niemców spalony. Po
wojnie zapomniano o portrecie i o słowach obietnicy onegdaj wypowiedzianych a
tyczących przyświecania obradom
świetlanej i nieskazitelnej postać dra Cieślewicza. Zawieszony na sali
obrad portretu miał po wieczne czasy przypominać… I co? Po latach zapomniano i
obietnicy nie dotrzymano. Od pierwszych powojennych obrad debaty sesyjne
toczono bez udziału niemego acz ważnego uczestnika - portretu dra Cieślewicza.
Przypominam tę historię i
przywołuję prawne skutki tzw. ciągłości władzy, które winny zobligować
powojennych włodarzy miasta do przywrócenia i zachowania raz danej obietnicy,
że portret ten będzie wisieć po wieczne
czasy… Jeśli tak się nie stało, bo zapomniano o tym fakcie, zmienił się
ustrój etc., to czyż nie zachodzi moralny obowiązek, wynikający z gwarancji
ciągłości władzy? Uważam, że należy odtworzyć ów portret i uroczyście powrócić
do 29 lipca 1930 r., zawieszając go ponownie, już w nowych warunkach, na
współczesnej naszym czasom sali obrad Rady Miejskiej w Strzelnie. Apeluję do
wszystkich tych, którzy przeczytają artykuł, a którzy są zębami trybu zwanego
władzą, by podjęli stosowne w tym względzie decyzje i godnie uczcili 90
rocznicę śmierci Wielkiego Strzelnianina - dra Jakuba Cieślewicza.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz