Heliodor tak wymyślił, mówiąc: - Marian, ale będą jaja... |
Ostatnio spływające do mojej
emeryckiej, pisarskiej pracowni informacje z naszego prowincjonalnego rynku
politycznego już mnie nie bulwersują, tak, jak to miało miejsce przed laty. Po
prostu przywyknąłem do ludzkich postaw i zachowań, choć one nadal mnie w wielu
wypadkach doprowadzają do rozstroju i utraty "równowagi". Tak
właściwie to zachodzi u mnie chwilowe rozkalibrowanie instrumentu zwanego
komfortem psychicznym i trwa zaledwie kilkadziesiąt sekund, po czym wraca do
normy. Zatem, nie potrzebuję stroiciela - w domyśle środka uspokajającego - by
wrócić na właściwą linię melodyczną.
Wiele zachowań polityków oraz ich
klaki zaczyna mnie nawet bawić i rozweselać do tego stopnia, że zastępują
oglądanie licznych i nie zawsze wesołych grup kabaretowych. Mało tego, wręcz
kuszą, by wziąć pióro i dokumentować prozą, w formie tekstów kabaretowych to
wszystko co trąci absurdem. Dla niewtajemniczonych dodam, że absurd to pojęcie
określające sytuację, sformułowanie lub myśl będące wewnętrznie sprzeczne lub
pozbawione sensu. I właśnie z takimi absurdalnymi sytuacjami mamy do czynienia
od bardzo dawna w naszym Strzelnie. Połączenie absurdu z polityką jest tak
stare jak kuszenie Adama i Ewy przez węża: - spróbuj Adamie, to jabłko jest
takie dobre, słodkie...
I co, spróbował? A pewnie, że
podpuszczony przez Ewę - w polityce z takim zachowaniem mamy do czynienia na co
dzień - spróbował. Absurdem było takie zachowanie, gdyż oboje z hukiem z Raju
zostali wypieprzeni. I jeszcze jeden mój punkt widzenia, będący niejako
definicją na pojęcia: polityka i walka. Co to jest polityka? - Jest to
bezwzględna walka o koryto. A co to jest walka? - Jest to zdobywanie za wszelką
cenę koryta. Tak oto tłumaczę sobie wszelkie zachowania wychodzące poza normy
bytowe określone licznymi regułami ludzkiego, godnego zachowania.
Ostatnie wystąpienia sesyjne
sprawiły - znając występujących i aktorów z tła jak własną kieszeń - że
postanowiłem pisać również teksty kabaretowe. Nie będzie to zbyt trudne, gdyż
wystarczy zastąpić już okrzyczane: - Przyszła baba do lekarza - słowami:
Przyszła baba do burmistrza i oj będzie się działo, a do tego "śmichu
bydzie" co niemiara. Gotowy scenariusz już mam i zanim go opublikuję, wyślę
do twórców kabaretu "Ucho prezesa".
Dlaczego do nich? Ano dlatego, że
mój tekst nosi tytuł "Ucho burmistrza" i w swej konstrukcji nawiązuje
do pierwowzoru. I już kończę, bo "śmich mie zaliwo", jak w niedzielne
popołudnie, po rosole i "kurczoku" w potrawce, z "kumpotym"
na deser zasiądę przed telewizornią i zobaczę napis: Kabaret Moralnego
Niepokoju, "Oko burmistrza", tekst Marian Przybylski.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz