12 marca 1911 r., w numerze 11.
ilustrowanego tygodnika polityczno-literackiego „Praca“ opublikowano
Wspomnienie pośmiertne, którego autorem była osoba posługująca się pseudonimem
literackim „Iry“. Z pięknych słów wspomnieniowych dowiadujemy się, iż
wspominana jest Helena z Kościelskich Potworowska, pani na Bożejewicach i
Kosowie. Pseudonim literacki „Iry“, którym podpisano wspomnienie, nosiła polska
literatka, działaczka niepodległościowa Irena Stablewska. Pochodziła ona ze
znakomitej wielkopolskiej rodziny i była córką Stanisława, ziemianina,
ostatniego polskiego Marszałka Sejmiku Prowincjonalnego i Stanisławy z domu
Sczanieckiej. Jej wujem był Florian Stablewski, arcybiskup metropolita
gnieźnieński i poznański oraz prymas Polski.
Nieistniejący dwór Kościelskich w Bożejewicach na Kujawach. |
A kim była sama Helena z
Kościelskich Potworowska? Zanim przejdziemy do wspomnienia o niej, poznajmy jej
skrócony biogram:
Helena na świat przyszła w
Bożejewicach 2 marca 1843 r. we wnętrzach pięknego klasycystycznego dworu jako
córka Ludwika Kościelskiego, herbu Ogończyk, dziedzica Bożejewic wraz z
przyległościami i Zofii Emilii Petroneli z Potockich, córki Maksymiliana Józefa
hrabiego Potockiego, dziedzica Będlewa koło Stęszewa w Wielkopolsce. Ludwik
Kościelski był jednym ze starszych braci słynnego Władysława Kościelskiego,
późniejszego Sefera Paszy, uczestnikiem Powstania Listopadowego, kawalerem
orderu „Virtuti Militari”. Zdobył go, jako kapitan 1. Pułku Jazdy Mazurów.
Dziadkiem Heleny był Józef Kościelski, pan na Szarleju, a babcią Kunegunda
Teresa Rokitnicka herbu Prawdzic.
![]() |
Helena z Kościelskich Potworowska |
Stosunkowo wcześnie, bo w wieku 11
lat, osierocona została przez matkę, która zmarła 30 sierpnia 1854 r. Ojciec
przyłożył się do gruntownego wykształcenia córki, dzięki czemu Helena biegle
władała językiem francuskim i niemieckim. Była autorką przekładu z francuskiego
na język polski Wiktor Hugo i Polska
pióra Wacława Gasztowtta. Rodzinne kontakty z elitą ziemiaństwa wielkopolskiego
zaowocowały zamążpójściem 19 letniej Heleny za przedstawiciela znakomitej i
wielce patriotycznej rodziny Potworowskich, 30 letniego Bronisława - dziedzica
Kosowa koło Gostynia. Ceremonia zaślubin miała miejsce 14 października 1863 r. w Pawłowicach na ziemi leszczyńskiej,
a świadkowali jej: Leon Mielżyński, hrabia na Pawłowicach i Aleksy Czarnecki,
hrabia na Rakoniewicach. Małżonek Heleny był synem Gustawa i Klementyny z
Chłapowskich, bliskiej krewnej generała Dezyderego Chłapowskiego (1788-1879).
Sam Gustaw Potworowski (1800-1860) był jednym z przywódców patriotycznego
ziemiaństwa i bliskim współpracownikiem Karola Marcinkowskiego. U boku
Dezyderego Chłapowskiego, będąc jego adiutantem, uczestniczył w powstaniu
listopadowym.
![]() |
Bronisław Potworowski |
Po ślubie Helena przeniosła się do Kosowa, w którym rozpoczęto właśnie prace
budowlane nad wspaniałą rezydencją rodową. Był to neogotycki pałac w/g projektu
Stanisława Hebanowskiego, którego realizację zakończono w 1866 r. W Kosowie na
świat przyszła czwórka dzieci małżonków Potworowskich. Najstarszym z nich była
córka Maria Józefa Emilia, ur. 21 lipca 1864 r. W rok później, 7 lipca 1865 r.
na świat przyszedł syn Gustaw Czesław, po czym 27 stycznia 1867 r. urodził się
Jan Chryzostom, którego osobiście do chrztu trzymał sam sędziwy generał
Dezydery Chłapowski z Turwi. Czwartym dzieckiem była Zofia (1876-1877), która
jako niemowlę zmarła. Oboje synowie dziedziczyli po ojcu, natomiast córce w
przyszłości przyszło dziedziczyć po matce Bożejewice.
24 listopada 1884 r. w wieku 54 lat zmarł w Kosowie małżonek Heleny, Bronisław
Potworowski. Po nim to, w 7 lat później, majątek przejął syn Gustaw, natomiast
Helena bardziej poświęciła się Bożejewicom, które w owym czasie były wzorowym,
prowadzonym na wysokim poziomie, majątkiem.
Wspomnienie pośmiertne o Helenie z
Kościelskich Potworowskiej skreślone piórem Ireny Stablewskiej:
W ostatni wtorek zapustny, przybywam
do Poznania. Po długotrwałych wichrach i deszczach, słońce jakby przez pomyłkę
złoci świat i budzi całą przyrodę Zdaje się, że to przedwstęp wiosny… wszystko
się cieszy, raduje i żyje pełnią życia.
A i mnie wesoło na duszy. Jadę obchodzić
świętą Helenę. Za chwilę - przyszła solenizantka powita mnie z okrzykiem radości, za chwilę, otworzą się
jej ramiona i będę mogła przytulić się do serca, które kochać umie, jak mało
kto na ziemi.
O jak strasznie i nie zbadane są wyroki
Boże!
Na dworcu dowiaduję się, że ta, do której
przybywam, pani Helena z Kościelskich Potworowska wczoraj jeszcze w pełni sił i
zdrowia - dziś już nie żyje!...
„Pani Helena“ umarła!... Gdy wieść ta
lotem błyskawicy obiegła Poznań, dotarła do Bazaru, zdawało się, że na balujące
kółko ktoś zarzucił całun śmierci. I niejeden stanął z zapartym oddechem wobec
grozy i tragizmu życia!...
Jeszcze przed godziną, kilku członów
najbliższej rodziny i znajomych otaczało tę istotę, z miłych - najmilszą, z
dobrych - najlepszą, z gościnnych - najgościnniejszą!
A oto nagle pod wieczór, gdy obcy
się rozeszli - stanął przy niej anioł snu wiecznego i zabrał do innej krainy!
Śp. Helena Potworowska była to
wielka pani, w każdym calu, w szlachetnym znaczeniu tego słowa - bez cienia
snobizmu - dla wszystkich równie uprzejma i uczynna, jak one dostojne matrony
polskie, naszej świetnej przeszłości. Umysł o wyższej kulturze, wykwintny i
niepospolity, kochający się w pięknie, pełen zapału do wszystkiego co wzniosłe,
co godne podziwu.
Kto znał śp. Helenę Potworowską,
kochać ją był zniewolony. W prawym na wskroś szlachetnym sercu był tak bogaty
zasób życzliwości dla bliźnich, tyle niewyczerpanych skarbów dobroci,
miłosierdzia i wyrozumiałości, iż śmiało rzec można, że dobrze czynić,
zniewalać ludzi, koić zbolałych, było gwiazdą przewodnią jej życia. Ona po
prostu nie mogła patrzeć na czyjąś niedolę. Kiedy była przy chorym, zdawało
się, że cierpi po równo z nim, albo jeszcze więcej od niego. Każdy kto
cierpiał, już miał prawo do jej sympatii, tak jak każdy kto w dom jej wchodził
był witany jak przyjaciel.
Nie piszę nekrologu. Trudno w
ciasnych jego ramach umieścić wszystkie szczegóły przebogatego żywota śp.
Heleny Potworowskiej - nie wspomniałam dotąd o jej gorącej miłości do Ojczyzny
i tej ziemi polskiej, dla której utrzymania gotowa była do wielkich ofiar - nie
wspomniałam o jej patriarchalnym stosunku do ludu w Bożejewicach - lecz
maluczcy najlepiej wiedzą, jak hojną panią i opiekunkę stracili w zmarłej. Ach!
nie łatwo to pisać, gdy oczy zalewają się łzami!...
Więc pragnę rzucić kilka kwiatków
wspomnienia na drogą mogiłę - podzielić się żalem z liczną rzeszą wielbicieli i
przyjaciół nieboszczki, dla których to imię - „pani Helena“ było synonimem
wdzięku, dobroci i altruizmu.
O
wielki Boże! Miłosierdzie Twoje,
w
Które ufała bezgranicznie Zmarła -
Niech
jej otworzy niebieskie podwoje! -
Niech
mówią za Nią łzy, które otarła…
Szlachetne
czyny wprowadza do Ziemi,
Gdzie
Ty królujesz z Aniołami Swymi!
"Dobry
Jezu a nasz Panie
Daj
Jej wieczne spoczywanie!"
Iry.