Kiedy przed dziewięcioma laty
pisałem po raz pierwszy o posesji nr 27, niegdyś oznaczonej numerami
policyjnymi 48 B wówczas należała ona do Krystyny z Howilów Walczakównej. Niestety
właścicielka w międzyczasie zmarła, a dom dzisiaj dzierży córka państwa
Walczaków. Dom jest parterowy, nakryty dwuspadowym, ceramicznym dachem ze
ściętymi szczytami. Jego architektura nawiązuje do najstarszych zachowanych
przy tej ulicy domostw i swym wyglądem oraz wiekiem sięga połowy XIX stulecia. W
moich zbiorach rodzinnych zachowało się zdjęcie z początku XX w. z widokiem
tego domu, na którego tle uwiecznili się moi przodkowie. Około 1902 r.
zamieszkał tutaj w wynajętym od Wegnerów mieszkaniu mój dziadek Marcin Przybylski.
Ale zanim to nastąpiło opowiem
dzieje tejże nieruchomości począwszy od 1800 r. Otóż, była to nieruchomość
należąca do Augustynowiczów, przodków dra Jakuba Cieślewicza - honorowego
obywatela miasta Strzelna. Ich antenatem był Blasius, czyli Błażej
Augustynowicz, który poślubił Jadwigę z Konkiewiczów. Oba te nazwiska
występowały w Strzelnie, już w połowie XVIII w. i zostały odnotowane w spisie
mieszkańców z maja 1773 r. Małżonkowie ci według wszelkiego prawdopodobieństwa
mieli same córki, a były one cztery. Najstarsza Franciszka ur. w 1806 r.
poślubiła w 1832 r. Antoniego Markowskiego ur. w 1807 r. Młodzi zamieszkali
naprzeciwko w domu Markowskich pod obecnym numerem 28 (Plebańczyk). Błażej z
Jadwigą Augustynowicze mieli jeszcze trzy córki. Mariannę ur. w 1808 r., Ewę
ur. w 1819 r. i Magdalenę ur. w 1824 r. Jak widzimy rozpiętość wieku między
najstarszą a najmłodszą wynosiła 18 lat.
O synach Augustynowiczów nie udało
mi się nic znaleźć w metrykaliach strzeleńskich. Marianna, w 1833 r. poślubiła Józefa
Cieślewicza, zapisanego w metrykaliach jako Cieślak,
syna Franciszka ur. w 1801 r. Obojgu w tym domu po 13 latach małżeństwa urodził
się syn Jakub, późniejszy lekarz, społecznik, bojownik o polskość z naporem
germanizacyjnym i honorowy obywatel. Sylwetkę tę przybliżę przy okazji
kamienicy nr 7 z tejże ulicy.
Nekrolog matki dra Jakuba Cieślewicza. W podpisie syn oraz wnuki - będące dziećmi siostry Jakuba, Ludwiki z Cieślewiczów Kopczyńskiej. |
Pozostałe ciotki doktora, a siostry
jego matki równie dobrze wyszły za mąż. Ewa Augustynowicz poślubiła w 1851 r.
restauratora i hotelarza Józefa Wegnera, wówczas wdowca, wielkiego
patriotę i działacza niepodległościowego. Zaś najmłodsza Magdalena w 1856 r.
wyszła za mąż mając 32 lata za Józefa Janiszewskiego lat 35, syna Józefa i
Jadwigi z domu Skoniecznej.
Józef Wegner, małżonek Ewy z
Augustynowiczów prowadził obok restaurację, którą z kolei przejął syn
Franciszek. Oboje byli wielce zasłużonymi działaczami
społeczno-gospodarczo-narodowymi. Ich nazwisko przewijało się prze całą II
połowę XIX w., aż po lata 30. XX w. Józef zaangażował się już w 1863 r. w ruch
niepodległościowy, organizując pomoc dla walczących za kordonem powstańców
styczniowych pochodzących z Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Był członkiem
tajnej organizacji powstańczej. Po upadku powstania zaangażował się na niwie
gospodarczej i został jednym z pierwszych członków strzeleńskiej Kasy
Pożyczkowej.
Nie mniej znakomitym działaczem
gospodarczym był jego syn Franciszek, który przejął po ojcu pałeczkę
społecznikowskiej pracy w Banku Ludowym, stając na czele rady nadzorczej. Był on
również działaczem i członkiem rady nadzorczej „Rolnika”. Aktywnie uczestniczył
w życiu społeczno-gospodarczym Strzelna przez cały okres międzywojenny. Urodził
się 24 stycznia 1862 r. w Strzelnie. Ożenił się z Marianną Wasielewską. W
okresie zaboru pruskiego, rozwijał szeroką działalność społeczną. Był
współzałożycielem i prezesem „Sokoła”, prezesem Towarzystwa Przemysłowców,
wiceprezesem i sekretarzem Kółka Rolniczego - był miejskim rolnikiem, a
gospodarstwo posiadał w ul. Cestryjewskiej, o czym informował „Nadgoplanin” w
jednym z numerów. Prezesował dobroczynnemu Towarzystwu św. Wincentego a Paulo.
Był przedstawicielem większości polskiej w strzeleńskiej Radzie Miejskiej
podczas zaborów, współzałożycielem i organizatorem Spółdzielni
Rolniczo-Handlowej „Rolnik”. Należał do osób, które w znacznym stopniu
przyczyniły się do zwycięstwa Powstania Wielkopolskiego 1918-1919 w rodzinnym
Strzelnie. W okresie międzywojennym nie ustaje w pracy społecznej. Był prezesem
rady nadzorczej Banku Ludowego, Prezesem Towarzystwa Śpiewu „Harmonia”, członkiem
Towarzystwa Powstańców i Wojaków, Towarzystwa Gimnastycznego „Sokół” i Związku
Obrony Kresów Zachodnich. Współzałożył Towarzystwo Właścicieli Domów i
Nieruchomości. Otrzymał honorowe członkowstwa Towarzystwa Przemysłowców,
odznaczony został srebrnym krzyżem zasługi. Zmarł 16 czerwca 1946 r. w
Strzelnie.
Franciszek Wegner z małżonką Marianną i dziećmi. |
W 1902 r. u Wegnerów, którzy po
Mariannie Cieślewiczowej, matce dra Jakuba przejęli posesję zamieszkał mój
dziadek Marcin Przybylski - mistrz szewski, który właśnie, co poślubił
mieszkankę Łąkiego Mariannę Jagodzińską, córkę Jakuba i Marianny, włościan,
którzy prowadzili jedno z trzech gospodarstw znajdujących się po drugiej
stronie Jeziora - od strony lasu. Było to jedno z nielicznych polskich
gospodarstw w Łąkiem. Dziadek do Strzelna przybył z Głuchowa pod Poznaniem.
Konkretnie z parafii i gminy Komorniki w powiecie poznańskim. Był synem Kacpra
i Antoniny z Kaczmarków, z Głuchowa w Parafii Komorniki pod Poznaniem. Moja
rodzina, zarówno po mieczu, jak i kądzieli w tamtych stronach żyła już w XVIII
w. Byli to z krwi i kości Wielkopolanie, których przodkowie od kilkuset lat tę
piękną i starą krainę zamieszkiwali. Dziadek, mojego dziadka Marcina, Tomasz
Przybylski był leśniczym w Lasach Trzebawskich Ordynacji Kórnickiej hr. Działyńskiego.
Kiedy w sierpniu 2010 r. odwiedziłem cmentarz w parafialny Komornikach
natknąłem się na kilkadziesiąt pochówków Przybylskich i Kaczmarków. Pośród nimi
wiele starych pomników nagrobnych.
Dziadek Marcin urodził się 29
października 1872 r. w Głuchowie w powiecie poznańskim. Przyszedł na świat w
rok po zawarciu ślubu przez swoich rodziców, Kacpra i Antoninę. Z przekazów
rodzinnych wiem, że nauki w rzemiośle pobierał we Witkowie, u swego bliskiego
krewnego. Po wyzwoleniu się na czeladnika, a następnie uzyskaniu tytułu
mistrzowskiego przeniósł się do Strzelna i tu zamieszkał. 4 listopada 1902 r. w
wieku 30 lat zawarł w miejscowej bazylice św. Trójcy związek małżeński ze
wspomnianą Marianną z Jagodzińskich i dał początek strzeleńskiej linii Przybylskich,
których korzenie wywodzą się z wielkopolskiego Głuchowa i Trzebawa. W tej linii
ja stanowię trzecie pokolenie, zaś mój wnuk Michał, syn Marcina, to już piąte
pokolenie. W reklamie z 1910 r. opublikowanej w „Kalendarzu Informacyjnym
Miasta Strzelna” dziadek, jako stateczny obywatel podawał do publicznej
wiadomości zakres świadczonych usług. Oto i treść tej reklamy:
Reklama dziadkowej pracowni eleganckiego obuwia zamieszczona w "Kalendarzu informacyjnym miasta Strzelna na rok 1910" |
Z początkiem lat dwudziestych
dziadek wraz z rodziną: żoną Marianną i synami: Leonem, Ignacym, Kazimierzem
oraz córką Stefanią przeniósł się na Rynek i zamieszkał pod numerem 5. Aktywnie
udzielał się w miejscowym Cechu Szewskim. Z ramienia Izby Rzemieślniczej w
Poznaniu sprawował funkcję zastępcy przewodniczącego komisji egzaminacyjnej dla
czeladników zawodu szewskiego na okręg Cechu Szewskiego w Strzelnie. W
przekazach ustnych mojej mamy zasłyszanych od babci Marianny, po wielokroć
przewijały się opowieści z warsztatu szewskiego dziadka. Ja osobiście dziadków
nigdy nie poznałem, gdyż jak przyszedłem na świat oboje już nie żyli. Dziadek w
swoim warsztacie miał zawsze kilku uczniów i czeladników. Zadaniem ucznia -
najmłodszego, który rozpoczynał naukę zawodu - było, poza sprzątaniem
warsztatu, świadczenie usług domowych polegających na wykonywaniu poleceń
majstrowej, czyli mej babci. Taki młodzian rąbał drzewo, przynosił węgiel i
palił w piecach, chodził po drobne zakupy, a także wychodził z majstrową na
grubsze zakupy, dźwigając kosz z towarem. W wolnych chwilach przyglądał się
pracy czeladników i starszych uczniów oraz poznawał teorię z zakresu szewstwa.
Dopiero po pół roku dopuszczany był do prostych czynności warsztatowych.
Najstarszy z czeladników, mając do dyspozycji rower, rozwoził po odbiorcach
zamówione buty, szczególnie tzw. oficerki, w których produkcji specjalizował
się warsztat dziadkowy. Ich odbiorcami byli bogaci włościanie oraz okoliczni
ziemianie. Zdarzało się, że niekiedy i sam dziadek udawał się do odbiorcy, by
wyegzekwować należność, której odbiorca nie uregulował dostarczającemu obuwie,
czeladnikowi. Przy tej okazji, w ramach odsetek przywoził on poza kwotą
zasadniczą nawiązkę w postaci wędlin, drobiu, czy rąbanki.
Dziadek był solidnym rzemieślnikiem
i bardzo zżytym z liczną rodziną swej małżonki, Jagodzińskimi z Łąkiego. Jego
najbliżsi mieszkali po drugiej stronie Poznania. Dziś tam możemy dojechać ulicą
Grunwaldzką, która kończy się przed autostradą A2, zaś po jej drugiej stronie
mamy właśnie nasze rodzinne Głuchowo - na ówczesne czasy wieś gminną. Czy
często odwiedzał rodzinne strony? Tego nie udało mi się, niestety, ustalić. Tak
po prawdzie, nie zdążyłem się dowiedzieć od wujków i cioci, gdyż dawno
poumierali. Już po wojnie, kontakty, jeśli takowe były, uległy całkowitemu
zatarciu. Natomiast z rodziną Jagodzińskich i szeroko pojętymi krewniakami:
Łojewskimi, Kwiecińskimi, Kowalskimi, Ogonkami, Bachora, Nowakami podtrzymywane
były na różne sposoby, chociażby obieranie ich przedstawicieli za rodziców
chrzestnych licznego mego rodzeństwa. Najbardziej z Jagodzińskich z nad jeziora
w mej pamięci zapisali się: szwagierka babci, Anastazja z Kwiecińskich
Jagodzińska i jej dzieci, wujek Franciszek i ciocia Hela (Helena). Zaś z
Łojewskich z Łąkiego, wujek Franek, ciocia Jasia (Joanna) i ich dzieci: Renia,
Kaziu, Heniu i Zenek. Ale więcej o rodzinie będę umieszczał na blogu „Przybylscy
ze Strzelna“.
Jestem pod wrażeniem tak cennych dokumentów w Pana archiwum.Strzelno to również moje miasto.Tam się urodziłam ,chodziłam do LO,mam dużo rodziny...tworzę drzewo genealogiczne moich przodków,zbieram cenne informacje o moich przodkach.Może w Pana archiwum znajdowałoby się coś na temat rodziny Pruczkowskich...nazywam się Maria Kośmider zd.Pruczkowska
OdpowiedzUsuńNa naszym terenie w XIX w. Pruczkowscy występowali w okolicach Włostowa i w parafii Rzdkwin, później mieszkali również w Łąkiem. W Wielkim Księstwie Poznańskim to rzadko występujące nazwisko. Prawdopodobnie przyszli na te tereny z Kongresówki. Nazwisko mogło zostać również przekształcone z nazwiska "Pruszkowski", które było bardziej popularne. Znałem Andrzeja Pruczkowskiego z Łąkiego, nazywanego "Wujem", jak również Franciszka ze Sławska Dolnego. Pozdrawiam
Usuń