Czy okres II wojny światowej w
Strzelnie i okolicy kryje wiele tajemnic? Ostatnio modne stało się pisanie
artykułów o krzykliwych tytułach mówiących, o odkrywaniu tajemnic, nieznanych
faktów, o „skarbach“ itd., itp. A przecież, wiele z tych odkryć to tylko
wyciągnięcie na światło dzienne faktów, które wielu z mieszkańców zna z
autopsji, opowiadań ludzi starszych, czy z niegdyś przeczytanych lub
widzianych, a dziś rozproszonych dokumentów, opisów, notatek. W moim życiu
penetrując biblioteki, archiwa, zbiory prywatne; prowadząc rozmowy,
korespondencje, wywiady i słuchając opowiadań wszystko, co znalazłem lub o czym
mi opowiedziano, a dotyczyło mojej małej ojczyzny starałem się zapisać. Dzięki
tej skrupulatności zapisałem kilkanaście tysięcy stron, które składają się na
kilkaset artykułów i kilkadziesiąt książek.

Przez cały kilkudziesięcioletni
okres twórczy starałem się dokumentować okres II wojny światowej. Trafiałem na
informacje, które do dziś nie zostały przeze mnie upublicznione, jak chociażby
o strzelnianach, którzy przeszli na stronę okupanta, tzw. Volksdeutsche. Wystarczy
powiedzieć, że w okupacyjnym powiecie mogileńskim było 6134 mieszkańców, którzy
zapisali się dobrowolnie na Deutsche
Volksliste. Trzeba jednak pamiętać, że dokonywali tego tylko ci, w których po
przodkach płynęła krew niemiecka. Ale przejdźmy do tematu tytułowego, czyli do
obozu jeńców angielskich, założonego w Strzelnie przez okupanta niemieckiego.

Wiedzę o obozie zaczerpnąłem z
kilku źródeł, a wszystko zaczęło się jeszcze w latach młodzieńczych. Wówczas
starsi mieszkańcy przy różnych okazjach napomykali o funkcjonowaniu takiej
jednostki na strzelnicy Bractwa Kurkowego, czyli pomiędzy ul. Sportową i
stadionem oraz przy ul. Powstania Wielkopolskiego nr 2. W latach 80. minionego
stulecia opowiedział mi o tym miejscu śp. Franciszek Krzewina. Podczas
spotkania braci strażackiej opowiedział mi, że w czasie okupacji pracował w
firmie budowlanej Niemca Otto Schultza, jako dekarz. Jednego z letnich dni, a
było to po żniwach w 1941 roku, smołował dach szpitala. Wówczas zauważył lądujący
pomiędzy nowym cmentarzem a Laskowem samolot. Były to późne godziny
popołudniowe i kiedy samolot wylądował z pobliskiego stogu ze zbożem wyskoczył jakiś
człowiek, błyskawicznie podbiegł do maszyny i wsiadł do niej. Samolot natychmiast
wystartowała kierując się na południowy-zachód. Kiedy dekarz wracał z pracy,
zauważył ogromne poruszenie w obozie jenieckim, a nazajutrz dowiedział się o
rzekomej ucieczce jednego z jeńców. Musiała to być jakaś ważna osobistości,
którą stąd ewakuowano samolotem do Anglii.
 |
Strzelno. Rynek, pierzeja północna - przed Arbeitsamtem (okupacyjnym Urzędem Pracy) |
Wiele ciekawych informacji o obozie
usłyszałem z ust śp. Gwidona Trzeckiego oraz Alojzego Kluczykowskiego, który
przed miesiącem potwierdził mi te fakty. Nadto o funkcjonowaniu obozu
dowiedziałem się ze strzeleńskiej Kroniki Poczty Polskiej. Ale najbardziej
konkretne informacje uzyskałem z Pamiętnika
Urszuli Firyn, pisanego od 1 września 1939 roku do października 1940 roku.
Został w nim spisany również dzień zakończenia okupacji niemieckiej Strzelna
oraz kolejne dni do 31 stycznia 1945 roku. Ten ostatni zapis dokonała pani
Urszula 4 lutego 1945 roku. Drugim jeszcze konkretniejszym źródłem
funkcjonowania obozu jenieckiego jest karta ewidencyjna jednego z jeńców, którą
otrzymałem od jego wnuka z Anglii, a która została sporządzona już po powrocie
Anglika do kraju [General Questionnaire For British \ American Ex Prisoners OF
- Ogólny kwestionariusz dla brytyjskich i amerykańskich byłych więźniów].
 |
Autorka Pamiętnika Urszula Firyn |
Zacznijmy od Pamiętnika. Zawarte w nim
informacje są ze wszech miar bezcenne, a to ze względu na autentyzm i
potwierdzenie wydarzeń, o których dotychczas mięliśmy niewielką, wręcz mglistą
wiedzę. Otóż, odnotowała ona pod datą 6 września 1940 roku (piątek), że wieczorem Niemcy przywieźli do Strzelna 30
Anglików z lagru z Szubina. Umieścili ich w byłym garażu na vis a vis
magistratu [obóz ten mieścił się w zabudowaniach państwa Latosińskich przy
ulicy Powstania Wielkopolskiego 2].
Położenie niewygodne. Nie będzie można podawać żywności. Sami młodzi ludzie.
Zatem mamy konkretną datę początku funkcjonowania stalagu, czyli obozu dla
szeregowych żołnierzy. Dnia następnego Urszula Firyn napisała: Sobota. Przechodziłam koło „lagru”.
Burmistrz i policjanci przyglądali się Anglikom, tak jak handlarz patrzy na
nowo nabyte bydło. Ci Niemcy to jednak nie tylko podły ale i głupi naród. Z
kolei w niedzielę zapisała: Dziś były aż
3 pogrzeby. Na jednym byłam też z Bożeną. Na szczęście my szłyśmy trochę
później i nic nam się nie stało, ale dużo ludzi stało koło szpitala czekając na
pogrzeb i niektórzy przy tej okazji przyglądali się Anglikom. Niemcom
naturalnie zdawało się, że oni chcą Anglikom rzucać tytoń i wszystkich wsadzili
do „niewoli” zapowiadając tą niewolę na pół godziny ale po 5-ciu minutach wszystkich
rozpuścili.
11 września w środę Urszula Firyn
zapisała w Pamiętniku:
Rano
jak zwykle poszłam do ogrodu po warzywo (przy ul Gimnazjalnej za mleczarnią,
przy boisku szkolnym i sportowym. Patrzę kto jest na boisku obok - Anglicy.
Jeden pewno sądził, że mam jakąś paczkę i kręcił się koło płotu. Było mi bardzo
przykro, że nic nie mam, ale za chwilę poszłam do ogrodu z tytoniem i z masłem.
Udało mi się to podać. Byłam jednak mocno zdenerwowana. Bo a nuż, widelec, a
kto widział i mnie zadenuncjuje to będzie za to paka. Wczoraj ogrodnik od
Lechelta też podawał Anglikowi papierosy i wsadzili go na 2 miesiące. Ostatecznie
jakby nic więcej jak 2 miesiące więzienia to ja też wytrzymam. Jednak żeby się
zbyt nie narażać postanowiliśmy jakoś tę akcję zorganizować i zrobiłyśmy tak.
Ciocia M. Fiebieżanka napisała mi po angielsku, że na tym miejscu zawsze będzie
leżała paczuszka, tylko trzeba ją trochę szukać. Jutro tę kartkę podam.
Nazajutrz 12 w czwartek: Kartkę, chleb i tytoń szczęśliwie podałam.
Następnego dnia: - Jak zwykle położyłam
paczuszkę, ale jak poszłam wieczorem zobaczyć, paczka jeszcze leżała. Nie wiem
czy ten istny kartki nie zauważył, czy paczki nie znalazł… Michał (pracownik
mleczarni) poda mu tę paczkę jutro…
Ostatni raz o Anglikach napisała 7
listopada 1940 roku w czwartek: - Już
parę razy widziałam Anglików jak szli do opatrunku. Dzisiaj znowu ich
widziałam. Jeden biedak nie miał jeszcze czapki i szedł w jednym bucie i w
jednym ciżmie drewnianym. Jeden miał widocznie złamaną rękę, bo niósł ją na
temblaku. Biedacy oni.
 |
Obóz jeniecki - stalag X Strelno to współczesna
posesja nr 2, zaś część ze strażnikiem, to rewir administracyjny, czyli posesja
nr 4. W głębi pod budynkiem widocznych jest 17 jeńców, którzy wypoczywają. Po
drzewach w tle i krótkich rękawach jeńców możemy określić, że jest wiosna.
Padający cień dobitnie wskazuje godziny południowe: 12-13, chyba niedziela,
gdyż ludzie ci nie posiadają przy sobie żadnych narzędzi. Niewiadomo w jakim
roku to zdjęcie wykonano, dlatego należy przyjąć przedział czasowy 1941-1942.
Jeden z osadzonych, siedzący na wprost lewego frontowego okna, gra na
akordeonie. Zapewne kilku więźniów zasłania jeszcze strażnik, czyli możemy
domniemywać po wielkości budynku i sfotografowanych, że przetrzymywanych w tym
obozie było ponad 20 aliantów. |
Bezcennymi danymi o obozie -
stalagu strzeleńskim są te, które zostały odnotowane w kwestionariuszu dla
brytyjskich i amerykańskich byłych więźniów. Otóż, jednym z jeńców
przetrzymywanych w strzeleńskim stalagu był Ronald Sleinley. W cywilu był szewcem
i mieszkał w 35 Crusoe Road Mitcham Surrey (współcześnie jest to część Londynu).
Jako żołnierz brytyjski w stopniu szeregowca służył w 48 Dywizji Piechoty (Oxfordshire
and Buckinghamshire Light Infantry). Do niewoli niemieckiej dostał się 30 maja
1940 r. pod Cassel. Stamtąd trafił do stalagu XXI B w Szubinie, a stamtąd w
styczniu 1941 r. do stalagu X w Strzelnie, gdzie przebywał do maja 1941 r. Ronald
Sleinley w swojej ankiecie podał, że w tym czasie pracował jako szewc. Z
relacji Alojzego Kluczykowskiego, a także Gwidona Trzeckiego wiadomym jest, że
część jeńców miała zatrudnienie u rzemieślników strzeleńskich, w tym u szewców.
Ze Strzelna został przeniesiony do stalagu XX B Willenberg - Malbork.

 |
Kwestionariusz jeńca wojennego Ronalda Sleinleya przebywajacego w stalagu X Strelno |
O istnieniu stalagu dowiadujemy się
również z kroniki placówki Poczty Polskiej w Strzelnie. Jeden z pracowników
przedwojennej załogi Urzędu Pocztowego, Ludwik Gałęzewski - według relacji jego
syna Bogusława - przez całą okupację był brygadzistą w tymże obozie. Gałęzewski
został zmobilizowany w sierpniu 1939 r. i w wyniku działań wojennych dostał się
do niewoli sowieckiej. Przebywał m.in. w Smoleńsku. Po zawarciu porozumienia
między okupantami dostał się do Wiednia, a stamtąd w połowie stycznia 1940 r.
powrócił do Strzelna. Jak wspominał syn Bogusław, ojciec Ludwik był brygadzistą
w obozie jeńców angielskich w Strzelnie.

Grupa jeńców angielskich, którzy z zawodu byli
mechanikami zatrudniona została w warsztatach znajdujących się w adaptowanym do
tego celu basenie kąpielowym na strzelnicy Bractwa Kurkowego (przy obecnym
stadionie miejskim). W obozie znajdowało się kilkudziesięciu jeńców. Nadzór nad
nimi sprawowali Niemcy, którzy zatrudniali również, jako brygadzistów Polaków -
mechaników. Jeńcy ci otrzymywali paczki żywnościowe z Czerwonego Krzyża oraz od
rodzin z Anglii. Na miejscu znajdowała się kuchnia i pralnia, którą obsługiwały
miejscowe Polki. Jeńcy angielscy wykonali również roboty ziemne na gruntach
pomiędzy strzelnicą, basenem a nowym cmentarzem pod korty tenisowe. Ich kolejną
pracą była budowa pełnowymiarowego stadionu piłkarskiego z funkcjami
lekkoatletycznymi. Niestety stadionu z braku siły roboczej nie dokończono, gdyż
jesienią 1942 r. obóz zlikwidowano. Teren zarósł chwastami i samosiejkami,
zaś do pomysłu lokalizacji stadionu w tym miejscu wrócono dopiero po kilkunastu
latach, w połowie lat 50.

Jak wspomina Alojzy
Kluczykowski: Na zakończenie pobytu,
jeńcy angielscy rozegrali na kortach tenisowych mecz piłkarski z młodzieżą
niemiecką, przebywającą na paramilitarnym obozie szkoleniowym w Strzelnie.
Zabudowania obozowe kandydatów na żołnierzy Wehrmachtu znajdowały się pomiędzy
parkiem dworskim w Strzelnie Klasztornym a ul. Powstania Wielkopolskiego.
Pamiętam, że mecz zorganizowany był z wielką pompą, i że odbył się z udziałem
mieszkańców Strzelna. Wygrała go chyba drużyna Deutschbundu – opowiedział
mi Alojzy Kluczykowski. Nazajutrz obóz został zlikwidowany. 
Już na zakończenie dopowiem, że po
zajęciu Strzelna przez Niemców we wrześniu 1939 r. na strzelnicy Bractwa
Kurkowego urządzili oni obóz dla strzelnian. Miejscowi miejsce to nazywali
„Bereza“. Pierwszymi więźniami tego obozu byli miejscowi Żydzi, których stąd
wywieziono do getta łódzkiego. Następnie, tutaj przetrzymywano Polaków, np. 11
listopada 1939 r. Niemcy obawiają się buntu ze strony Polaków z okazji święta
narodowego uwięzili na strzelnicy wielu mężczyzn ze Strzelna i okolicy.
Strażnikami byli sami miejscowi Niemcy. Tutaj przetrzymywano zakładników i
zatrzymanych polaków, których następnie rozstrzelano na Kopcach i w lesie
Babiniec - Amerykan pod Cienciskiem. Stad również wywożono wysiedleńców do
generalnej Guberni. Ta gehenna strzelnian w „Berezie“ trwała do czerwca 1940
r., po czym miejsce to zamieniono na obozowe warsztaty pracy dla jeńców
angielskich przetrzymywanych w stalagu X przy ul. Powstania Wielkopolskiego 2.