środa, 13 stycznia 2021

Obóz - stalag X jeńców angielskich w Strzelnie

Czy okres II wojny światowej w Strzelnie i okolicy kryje wiele tajemnic? Ostatnio modne stało się pisanie artykułów o krzykliwych tytułach mówiących, o odkrywaniu tajemnic, nieznanych faktów, o „skarbach“ itd., itp. A przecież, wiele z tych odkryć to tylko wyciągnięcie na światło dzienne faktów, które wielu z mieszkańców zna z autopsji, opowiadań ludzi starszych, czy z niegdyś przeczytanych lub widzianych, a dziś rozproszonych dokumentów, opisów, notatek. W moim życiu penetrując biblioteki, archiwa, zbiory prywatne; prowadząc rozmowy, korespondencje, wywiady i słuchając opowiadań wszystko, co znalazłem lub o czym mi opowiedziano, a dotyczyło mojej małej ojczyzny starałem się zapisać. Dzięki tej skrupulatności zapisałem kilkanaście tysięcy stron, które składają się na kilkaset artykułów i kilkadziesiąt książek.

Przez cały kilkudziesięcioletni okres twórczy starałem się dokumentować okres II wojny światowej. Trafiałem na informacje, które do dziś nie zostały przeze mnie upublicznione, jak chociażby o strzelnianach, którzy przeszli na stronę okupanta, tzw. Volksdeutsche. Wystarczy powiedzieć, że w okupacyjnym powiecie mogileńskim było 6134 mieszkańców, którzy zapisali się dobrowolnie na  Deutsche Volksliste. Trzeba jednak pamiętać, że dokonywali tego tylko ci, w których po przodkach płynęła krew niemiecka. Ale przejdźmy do tematu tytułowego, czyli do obozu jeńców angielskich, założonego w Strzelnie przez okupanta niemieckiego.

Wiedzę o obozie zaczerpnąłem z kilku źródeł, a wszystko zaczęło się jeszcze w latach młodzieńczych. Wówczas starsi mieszkańcy przy różnych okazjach napomykali o funkcjonowaniu takiej jednostki na strzelnicy Bractwa Kurkowego, czyli pomiędzy ul. Sportową i stadionem oraz przy ul. Powstania Wielkopolskiego nr 2. W latach 80. minionego stulecia opowiedział mi o tym miejscu śp. Franciszek Krzewina. Podczas spotkania braci strażackiej opowiedział mi, że w czasie okupacji pracował w firmie budowlanej Niemca Otto Schultza, jako dekarz. Jednego z letnich dni, a było to po żniwach w 1941 roku, smołował dach szpitala. Wówczas zauważył lądujący pomiędzy nowym cmentarzem a Laskowem samolot. Były to późne godziny popołudniowe i kiedy samolot wylądował z pobliskiego stogu ze zbożem wyskoczył jakiś człowiek, błyskawicznie podbiegł do maszyny i wsiadł do niej. Samolot natychmiast wystartowała kierując się na południowy-zachód. Kiedy dekarz wracał z pracy, zauważył ogromne poruszenie w obozie jenieckim, a nazajutrz dowiedział się o rzekomej ucieczce jednego z jeńców. Musiała to być jakaś ważna osobistości, którą stąd ewakuowano samolotem do Anglii.

Strzelno. Rynek, pierzeja północna - przed Arbeitsamtem (okupacyjnym Urzędem Pracy)

 Wiele ciekawych informacji o obozie usłyszałem z ust śp. Gwidona Trzeckiego oraz Alojzego Kluczykowskiego, który przed miesiącem potwierdził mi te fakty. Nadto o funkcjonowaniu obozu dowiedziałem się ze strzeleńskiej Kroniki Poczty Polskiej. Ale najbardziej konkretne informacje uzyskałem z Pamiętnika Urszuli Firyn, pisanego od 1 września 1939 roku do października 1940 roku. Został w nim spisany również dzień zakończenia okupacji niemieckiej Strzelna oraz kolejne dni do 31 stycznia 1945 roku. Ten ostatni zapis dokonała pani Urszula 4 lutego 1945 roku. Drugim jeszcze konkretniejszym źródłem funkcjonowania obozu jenieckiego jest karta ewidencyjna jednego z jeńców, którą otrzymałem od jego wnuka z Anglii, a która została sporządzona już po powrocie Anglika do kraju [General Questionnaire For British \ American Ex Prisoners OF - Ogólny kwestionariusz dla brytyjskich i amerykańskich byłych więźniów].

Autorka Pamiętnika Urszula Firyn
 

Zacznijmy od Pamiętnika. Zawarte w nim informacje są ze wszech miar bezcenne, a to ze względu na autentyzm i potwierdzenie wydarzeń, o których dotychczas mięliśmy niewielką, wręcz mglistą wiedzę. Otóż, odnotowała ona pod datą 6 września 1940 roku (piątek), że wieczorem Niemcy przywieźli do Strzelna 30 Anglików z lagru z Szubina. Umieścili ich w byłym garażu na vis a vis magistratu [obóz ten mieścił się w zabudowaniach państwa Latosińskich przy ulicy Powstania Wielkopolskiego 2]. Położenie niewygodne. Nie będzie można podawać żywności. Sami młodzi ludzie. Zatem mamy konkretną datę początku funkcjonowania stalagu, czyli obozu dla szeregowych żołnierzy. Dnia następnego Urszula Firyn napisała: Sobota. Przechodziłam koło „lagru”. Burmistrz i policjanci przyglądali się Anglikom, tak jak handlarz patrzy na nowo nabyte bydło. Ci Niemcy to jednak nie tylko podły ale i głupi naród. Z kolei w niedzielę zapisała: Dziś były aż 3 pogrzeby. Na jednym byłam też z Bożeną. Na szczęście my szłyśmy trochę później i nic nam się nie stało, ale dużo ludzi stało koło szpitala czekając na pogrzeb i niektórzy przy tej okazji przyglądali się Anglikom. Niemcom naturalnie zdawało się, że oni chcą Anglikom rzucać tytoń i wszystkich wsadzili do „niewoli” zapowiadając tą niewolę na pół godziny ale po 5-ciu minutach wszystkich rozpuścili

11 września w środę Urszula Firyn zapisała w Pamiętniku:

Rano jak zwykle poszłam do ogrodu po warzywo (przy ul Gimnazjalnej za mleczarnią, przy boisku szkolnym i sportowym. Patrzę kto jest na boisku obok - Anglicy. Jeden pewno sądził, że mam jakąś paczkę i kręcił się koło płotu. Było mi bardzo przykro, że nic nie mam, ale za chwilę poszłam do ogrodu z tytoniem i z masłem. Udało mi się to podać. Byłam jednak mocno zdenerwowana. Bo a nuż, widelec, a kto widział i mnie zadenuncjuje to będzie za to paka. Wczoraj ogrodnik od Lechelta też podawał Anglikowi papierosy i wsadzili go na 2 miesiące. Ostatecznie jakby nic więcej jak 2 miesiące więzienia to ja też wytrzymam. Jednak żeby się zbyt nie narażać postanowiliśmy jakoś tę akcję zorganizować i zrobiłyśmy tak. Ciocia M. Fiebieżanka napisała mi po angielsku, że na tym miejscu zawsze będzie leżała paczuszka, tylko trzeba ją trochę szukać. Jutro tę kartkę podam.

Nazajutrz 12 w czwartek: Kartkę, chleb i tytoń szczęśliwie podałam. Następnego dnia: - Jak zwykle położyłam paczuszkę, ale jak poszłam wieczorem zobaczyć, paczka jeszcze leżała. Nie wiem czy ten istny kartki nie zauważył, czy paczki nie znalazł… Michał (pracownik mleczarni) poda mu tę paczkę jutro

Ostatni raz o Anglikach napisała 7 listopada 1940 roku w czwartek: - Już parę razy widziałam Anglików jak szli do opatrunku. Dzisiaj znowu ich widziałam. Jeden biedak nie miał jeszcze czapki i szedł w jednym bucie i w jednym ciżmie drewnianym. Jeden miał widocznie złamaną rękę, bo niósł ją na temblaku. Biedacy oni.

Obóz jeniecki - stalag X Strelno to współczesna posesja nr 2, zaś część ze strażnikiem, to rewir administracyjny, czyli posesja nr 4. W głębi pod budynkiem widocznych jest 17 jeńców, którzy wypoczywają. Po drzewach w tle i krótkich rękawach jeńców możemy określić, że jest wiosna. Padający cień dobitnie wskazuje godziny południowe: 12-13, chyba niedziela, gdyż ludzie ci nie posiadają przy sobie żadnych narzędzi. Niewiadomo w jakim roku to zdjęcie wykonano, dlatego należy przyjąć przedział czasowy 1941-1942. Jeden z osadzonych, siedzący na wprost lewego frontowego okna, gra na akordeonie. Zapewne kilku więźniów zasłania jeszcze strażnik, czyli możemy domniemywać po wielkości budynku i sfotografowanych, że przetrzymywanych w tym obozie było ponad 20 aliantów. 

 

Bezcennymi danymi o obozie - stalagu strzeleńskim są te, które zostały odnotowane w kwestionariuszu dla brytyjskich i amerykańskich byłych więźniów. Otóż, jednym z jeńców przetrzymywanych w strzeleńskim stalagu był Ronald Sleinley. W cywilu był szewcem i mieszkał w 35 Crusoe Road Mitcham Surrey (współcześnie jest to część Londynu). Jako żołnierz brytyjski w stopniu szeregowca służył w 48 Dywizji Piechoty (Oxfordshire and Buckinghamshire Light Infantry). Do niewoli niemieckiej dostał się 30 maja 1940 r. pod Cassel. Stamtąd trafił do stalagu XXI B w Szubinie, a stamtąd w styczniu 1941 r. do stalagu X w Strzelnie, gdzie przebywał do maja 1941 r. Ronald Sleinley w swojej ankiecie podał, że w tym czasie pracował jako szewc. Z relacji Alojzego Kluczykowskiego, a także Gwidona Trzeckiego wiadomym jest, że część jeńców miała zatrudnienie u rzemieślników strzeleńskich, w tym u szewców. Ze Strzelna został przeniesiony do stalagu XX B Willenberg - Malbork.

Kwestionariusz jeńca wojennego Ronalda Sleinleya przebywajacego w stalagu X Strelno

O istnieniu stalagu dowiadujemy się również z kroniki placówki Poczty Polskiej w Strzelnie. Jeden z pracowników przedwojennej załogi Urzędu Pocztowego, Ludwik Gałęzewski - według relacji jego syna Bogusława - przez całą okupację był brygadzistą w tymże obozie. Gałęzewski został zmobilizowany w sierpniu 1939 r. i w wyniku działań wojennych dostał się do niewoli sowieckiej. Przebywał m.in. w Smoleńsku. Po zawarciu porozumienia między okupantami dostał się do Wiednia, a stamtąd w połowie stycznia 1940 r. powrócił do Strzelna. Jak wspominał syn Bogusław, ojciec Ludwik był brygadzistą w obozie jeńców angielskich w Strzelnie.

 Grupa jeńców angielskich, którzy z zawodu byli mechanikami zatrudniona została w warsztatach znajdujących się w adaptowanym do tego celu basenie kąpielowym na strzelnicy Bractwa Kurkowego (przy obecnym stadionie miejskim). W obozie znajdowało się kilkudziesięciu jeńców. Nadzór nad nimi sprawowali Niemcy, którzy zatrudniali również, jako brygadzistów Polaków - mechaników. Jeńcy ci otrzymywali paczki żywnościowe z Czerwonego Krzyża oraz od rodzin z Anglii. Na miejscu znajdowała się kuchnia i pralnia, którą obsługiwały miejscowe Polki. Jeńcy angielscy wykonali również roboty ziemne na gruntach pomiędzy strzelnicą, basenem a nowym cmentarzem pod korty tenisowe. Ich kolejną pracą była budowa pełnowymiarowego stadionu piłkarskiego z funkcjami lekkoatletycznymi. Niestety stadionu z braku siły roboczej nie dokończono, gdyż jesienią 1942 r. obóz zlikwidowano. Teren zarósł chwastami i samosiejkami, zaś do pomysłu lokalizacji stadionu w tym miejscu wrócono dopiero po kilkunastu latach, w połowie lat 50.

Jak wspomina Alojzy Kluczykowski: Na zakończenie pobytu, jeńcy angielscy rozegrali na kortach tenisowych mecz piłkarski z młodzieżą niemiecką, przebywającą na paramilitarnym obozie szkoleniowym w Strzelnie. Zabudowania obozowe kandydatów na żołnierzy Wehrmachtu znajdowały się pomiędzy parkiem dworskim w Strzelnie Klasztornym a ul. Powstania Wielkopolskiego. Pamiętam, że mecz zorganizowany był z wielką pompą, i że odbył się z udziałem mieszkańców Strzelna. Wygrała go chyba drużyna Deutschbundu – opowiedział mi Alojzy Kluczykowski. Nazajutrz obóz został zlikwidowany 

Już na zakończenie dopowiem, że po zajęciu Strzelna przez Niemców we wrześniu 1939 r. na strzelnicy Bractwa Kurkowego urządzili oni obóz dla strzelnian. Miejscowi miejsce to nazywali „Bereza“. Pierwszymi więźniami tego obozu byli miejscowi Żydzi, których stąd wywieziono do getta łódzkiego. Następnie, tutaj przetrzymywano Polaków, np. 11 listopada 1939 r. Niemcy obawiają się buntu ze stro­ny Polaków z okazji święta na­rodowego uwięzili na strzelnicy wielu mężczyzn ze Strzelna i okolicy. Strażnikami byli sami miejscowi Niemcy. Tutaj przetrzymywano zakładników i zatrzymanych polaków, których następnie rozstrzelano na Kopcach i w lesie Babiniec - Amerykan pod Cienciskiem. Stad również wywożono wysiedleńców do generalnej Guberni. Ta gehenna strzelnian w „Berezie“ trwała do czerwca 1940 r., po czym miejsce to zamieniono na obozowe warsztaty pracy dla jeńców angielskich przetrzymywanych w stalagu X przy ul. Powstania Wielkopolskiego 2.

 

3 komentarze:

  1. Mam zakończenie do historii Ronald Stanley Jackson.
    Uciekł z więzienia w styczniu 1945.
    Przechwycony przez wojska rosyjskie w marcu. Powrócił do domu w maju 1945.

    OdpowiedzUsuń
  2. https://wartimememoriesproject.com/ww2/view.php?uid=236444

    OdpowiedzUsuń