Powrót z wczasów, z nadmorskiej i z
nadzatokowej laby, to nie tylko zregenerowane siły, ale również wór pełen
pomysłów i nowe spojrzenie na otaczającą mnie rzeczywistość. Kto był w Krynicy
Morskiej i w Fromborku, a po drodze rejestrował napotkane plusy i minusy ten ma
właściwy obraz dzisiejszego stanu turystyki, gospodarki, a nade wszystko
infrastruktur im towarzyszącym. Te ostatnie opisują tablice informujące, skąd
wzięto środki by je poprawić, poddać żmudnej konserwacji, udoskonalić, czy
zrewitalizować i zawierają logo Unii Europejskiej…


Naprzeciwko pastorówki, pod numerem
1, znajduje się jeden z piękniejszych pod względem architektonicznym, budynek.
Wystawiony on został na początku XX w., a konkretnie w 1904 roku w modnym
wówczas stylu eklektycznym przez budowniczego Juliusa Küchla, dla swej licznej
rodziny. Architektura tegoż budynku jest jedyną tego rodzaju w mieście i
nawiązuje swym wyglądem raczej do pałacu niż kamienicy. Jest to budowla
piętrowa nakryta dwuspadowym dachem ceramicznym. Na osi głównej znajduje się
nieco wysunięty piętrowy ryzalit, zwieńczony trójkątnym, bogato zdobionym
frontonem. Jego zdobienie nawiązuje do modnej wówczas secesji, którą również
znajdujemy w ozdobach nadokiennych pierwszego piętra. Elewacja frontowa i
boczna – wschodnia, są zdobione na wysokości parteru wyrazistym boniowaniem.
Nad wejściem głównym do budynku zlokalizowanym od strony bocznej - wschodniej
znajduje się balkon wsparty na dwóch murowanych, kwadratowych filarach
połączonych u dołu murowaną balustradą. Ta kompozycja architektoniczna daje
wrażenie przypiętej, bocznej altany.


Ogromne wrażenie na mieszkańcach i
przybyszach robi zdobienie wypełniające trójkątny fronton wieńczący ryzalit.
Jego elementy symbolizujące budownictwo: trójkątna kielnia i cyrkiel, wywołują
u przechodniów konsternację i odniesienie do symboliki masońskiej. Czyżby w
Strzelnie była loża masońska? Raczej możemy sobie podarować tezę o loży.
Jednakże, dawniej sporo opowiadano o strzeleńskich masonach, że byli nimi
Niemcy i Żydzi. Mieszkańcy podstrzeleńskiego Książa opowiadali mi anegdotę o
jeżdżących konno w czarnych ubraniach i melonikach, po łąkach pod Książem,
Niemcach ze Strzelna, którym towarzyszyli Żydzi. Miały to być ich zdaniem
niedzielne harce masońskie. Ale czy tak było? W wykazach członków
inowrocławskich lóż masońskich, bo tam takowe funkcjonowały - nie znajdujemy
strzelnian. Zatem…
Już wcześniej wyczerpująco temat
tego domu opisałem na blogu, dlatego nie będę go rozwijać, ale kto chciałby go
zagłębić podaję do niego link:
https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2021/03/czy-w-strzelnie-byli-masoni.html
Z nazwiskiem Küchel spotykamy się w
okolicach Strzelna już w latach czterdziestych XIX w. I tak w 1842 roku w
kościele ewangelickim w Strzelnie zawarł związek Małżeński 27-letni Michael
Küchel. Jego wybranką była 18-letnia Caroline Schwarm, która niestety zmarła, a
Michael ożenił się po raz drugi z Henriette Kunkel. Mieszkał on wówczas w
Jeziorach Wielkich i miał dwóch braci Gottfrieda i Gottlieba. Z małżeństwa z
Henriettą miał synów: Ernsta Eduarda, Friedricha Wilhelma - oboje byli
rolnikami w Jeziorach Wielkich i Juliusa Hermanna - strzeleńskiego
budowniczego; oraz córki: Auguste Emilie, Pauline i Emme Mete.

Interesujący nas Julius Hermann
Küchel urodził się w 1860 roku i po ukończeniu nauki obrał zawód budowniczego.
W 1892 roku zawarł w Urzędzie Stanu Cywilnego w Siedlimowie związek małżeński z
32-letnią Idą Franziską Koerth. W 1895 roku Juliusa spotykamy już w Strzelnie
jako właściciela firmy budowlano-wykonawczej i tartaku. Jego rodzina była bardzo
liczna i liczyła w 1910 roku 18 członków, w tym 11 mężczyzn. W 1915 roku dwie
córki Juliusa uczęszczały do Miejskiej Koedukacyjnej Szkoły Wydziałowej w
Strzelnie. Były to uczennice 3 klasy: Elise ur. w 1901 r. i Anna ur. w 1902 r.
Julius był dyplomowanym mistrzem murarskim i prowadził firmę budowlaną. Przy
domu znajdował się duży plac składowy i tartak. Trak, czyli maszynę do cięcia
drewna napędzała maszyna parowa i był to drugi co do wielkości po Miradzu
tartak w regionie. Status majątkowy Küchla zaliczał go do I klasy podatkowej, a
co za tym szło i klasy wyborczej. Był on radnym miejskim w Strzelnie i
pracodawcą dla wielu Polaków i Niemców.
 |
Ulica Powstania Wielkopolskiego l. 30. XX w. Po prawej nieistniejące już trzy parterowe domy należące do Küchla. |
W latach 30. XX w. firmę przejął
syn Bruno Küchel. O nim samym niewiele udało mi się zebrać informacji. Część
swojej posesji przy ulicy Powstania Wielkopolskiego nr 2 odstąpili Küchlowie
niemieckiej spółdzielni rolniczo-handlowej „Konsum“. Spółdzielnia ta zajmowała
się handlem zbożem, paszą, węglem, sztucznymi nawozami, w które zaopatrywała w
pierwszej kolejności okolicznych bauerów - niemieckich rolników, którzy
przyjęli obywatelstwo polskie i tutaj pozostali po 1919 roku na ojcowiznach. Młody
Küchel był zwolennikiem rządów nazistowskich i jego los znalazł tragiczny finał
w 1945 roku. Wydarzenie to poprzedziło złe postępowanie Bruno w czasie
okupacji, a szczególnie jego działalność w ostatnich dniach przed wkroczeniem
Rosjan. To jemu zarzucano próbę wysadzenia rotundy św. Prokopa i podpalenie archiwaliów
z Archiwum Państwowego w Poznaniu zdeponowanych przez Niemców w tejże świątyni.
Niemcy Küchel i Raschke podpalili kręgielnię przy Vereinhausie - Domu Stowarzyszeń, wcześniej zamienionej w magazyn.
Dysponując materiałami wybuchowymi podminowali magistrat, pocztę, szkołę,
wójtostwo, kasę komunalną, ale nieudało się im tych obiektów wysadzić. Nadto oskarżono
ich o inne podpalenia w mieści i okolicy. Wydarzenia te miały miejsce z 19 na
20 i na 21 stycznia 1945 roku.
Cała rodzina Küchlów ewakuowała się
już 19 stycznia 1945 roku i opuściła miasto udając się na Zachód w kierunku
Poznania. W grupie uciekinierów, którzy jako ostatni opuścili miasto znalazł
się Bruno Küchel. Nie zdołał on ujść przed Rosjanami i został przez nich
pochwycony, a następnie rozpoznany wśród internowanych uciekinierów przez któregoś
ze strzelnian i odstawiony do miasta. Küchlowi postawiono zarzuty, m.in.
podpalenia kościoła św. Prokopa i kręgielni. Potraktowano go równie brutalnie,
co okupanci czynili wobec Polaków. Służby milicyjne spętały Küchla, przywiązując
go powrozem do bryczki z zamiarem odstawienia do powiatowego Mogilna. Tak
wyszykowanego konwojowano od Rynku ulicami miasta w kierunku na Mogilno. Spadło
na niego kilka ciężkich razów zadanych mu przez wiwatujący tłum. Pod Jeziorkami
rzekomo spłoszyły się konie i pociągły aresztanta za sobą, który obalił się i
był tak wleczony aż do Kopców. Po zatrzymaniu się zaprzęgu więzień ponoć
wyzionął ducha?
Na marginesie tego wydarzenia
przypomnę kolejne, które onegdaj relacjonował mi Marian Wojciechowski. Mówi ono
o szyderczym przedstawieniu, jakie odegrali miejscowi na schwytanych Niemcach.
Otóż, kazali im załadować trumnę kamieniami, sugerując, iż zawiera ona doczesne
szczątki Hitlera, a następnie zmuszono do przeniesienia jej na barkach, na
ewangelicki cmentarz. W uformowanym korowodzie szli za trumną rozochoceni
przedstawiciele „władzy” i mieszkańcy, odgrywając sławetny „pogrzeb Hitlera”.
Ale to wydarzenie nie miało tragicznego końca, jak poprzednie. Powyższe
zjawiska nosiły znamię odwetu na miejscowych Niemcach, którzy swym zachowaniem
i postępowaniem dali się we znaki w czasie okupacji miejscowej ludności.
Przypomnę, że po wkroczeniu hitlerowców do Strzelna, zapanował w mieście terror
wojenny. Co niektórzy miejscowi Niemcy - nie wszyscy - zachowali się w stosunku
do swych sąsiadów Polaków nieprzyzwoicie i bezwzględnie. Prym w licznych
akcjach wiódł Richard Plagens, właściciel fabryki maszyn rolniczych mieszczącej
się przy ul. Świętego Ducha (obecna Biedronka). Wspierali go w tych
poczynaniach: Willi Schmiedeskamp - dyrektor miejscowej Spółdzielni Zbożowej
„Konsum”, okupacyjny burmistrz Strzelna, który m.in. w jasny dzień wszedł do
sklepu zegarmistrzowskiego wspomnianego wyżej Mariana Wojciechowskiego i zabrał
mu kilka cennych zegarków; oraz Willi Deilitz - nauczyciel klasy ewangelickiej
i Otto Doberstein - policjant. Pomagał im w tej brudnej robocie Nowak - miejscowy
policjant. Urządzili oni obóz na strzelnicy Bractwa Kurkowego i nazwali go
„Berezą”. Tu przetrzymywali początkowo Żydów, a po nich wpływowych Polaków,
których tam katowano a następnie rozstrzelano na Kopcach i w lesie Babiniec pod
Cienciskiem.
Po wojnie tartak przejęło miasto, a
od 1950 r. znalazł tu siedzibę Państwowy Ośrodek Maszynowy – POM. Oto relacja
prasowa z tego wydarzenia, napisana w socrealistycznym klimacie: Pierwsze traktory na ulicach
Strzelna. W ostatnich dniach mieszkańcy zaintrygowani zostali warkotem
motorów. „- Cóż to takiego?” – pyta jeden drugiego. „Ciekawe, że ty tego
jeszcze nie wiesz. Przecież w Strzelnie powstał Państwowy Ośrodek Maszynowy i
właśnie nadeszły nowe traktory”.
Przy
ul. Powstania Wielkopolskiego, na obszernym placu potartacznym, stoi już kilka
Ursusów i Zetorów, które chodzą na wolnym biegu w celu dotarcia. Od nich to
pochodzi ten warkot, one to dają znać tutejszemu społeczeństwu, że program
państwowy unowocześnienia produkcji rolnej nabiera realnych kształtów! Przecież
żyjemy w pierwszym roku planu sześcioletniego.
Kierownik
Ośrodka ob. Wł. Przygocki informuje, że punkt strzeleński należy do III
kategorii, to znaczy, że otrzyma do 50 traktorów. Obecnie jest ich już
jedenaście. Poza tym jest jeszcze 1 samochód ciężarowy. W przyszłości Ośrodek –
prócz wykonywania prac technicznych, udzielać będzie porad fachowych rolniczych
i to agrotechnicznych i zootechnicznych. Poza ciągnikami Ośrodek Zaopatrzony
zostanie w odpowiednią ilość maszyn rolniczych: siewników, żniwiarek,
snopowiązałek, pługów i innych – część tych maszyn już nadeszła. W Ośrodku
urządza się także warsztaty reperacyjne. Ośrodek dysponuje odpowiednio
wyszkolonym personelem [„Głos Wielkopolski“, 5.04.1950 nr 94].
POM dysponował również okazałą
świetlicą był to duży barak drewniany wystawiony na podmurówce pomiędzy
dwoma parterowymi domami, z których już żaden nie istnieje. Posiadał także
pomieszczenia przy ul. Świętego Ducha, po byłej fabryce Heinricha Plagensa
[obecnie Biedronka]. Był to jeden z większych zakładów na terenie
Strzelna, który świadczył usługi maszynowe na rzecz rolnictwa - początkowo tego
uspółdzielczonego (RSP) - oraz usługi naprawcze i produkcyjne w branży
metalowej. Jego oferta uszczupliła się z chwilą odrodzenia się kółek
rolniczych, a na ich bazie tzw. Międzykółkowych Baz Maszynowych (MBM). Kolejnym
dyrektorem POM-u był Walerian Łukomski, kierownikiem warsztatów, a później dyrektorem
technicznym, Franciszek Okoński, który po wchłonięciu POM-u w Strzelnie przez
POM w Mogilnie przeszedł do pracy do Mogilna. Dotychczas samodzielny POM
Strzelno został filią mogileńską. W 1968 roku dorobił się nowego zakładu, który
wystawiony został przy tzw. Szosie Konińskiej. Obecnie znajduje się tam
siedziba firmy „JAMOX”.

Po opuszczonych pomieszczenia przy
ul. Powstania Wlkp. Zadomowiła się w nich filia „Inofamy” - Inowrocławskiej
Fabryki Sprzętu Rolniczego. Ostatecznie obiekt, jako nową „fabrykę” przekazano
do użytku w 1969 roku. Początkowo z funduszu aktywizacji małych miast uzyskano
kredyt w wysokości 10-milionów złotych na uruchomienie filii. Po jego adaptacji
miało znaleźć tu zatrudnienie 80 osób, w tym 20 kobiet. Ostatecznie w planach
na 1970 roku przewidziano zatrudnienie 148 pracowników, faktycznie było ich ok.
80. Kierownikiem filii „Inofamy” w Strzelnie był Eugeniusz Wrzesiński, brat
ówczesnego przewodniczącego PMRN. Początkowo produkowano tutaj filtry powietrza
i tłumiki do ciągnika Ursus, a następnie części do kombajnu zbożowego „Vistula”
oraz elementy do chederu, wówczas nowoczesnego kombajnu zbożowego „Bizon”.
Wyprodukowane w Strzelnie części montowano w Inowrocławiu i wysyłano je do
Płocka d fabryki macierzystej kombajnów. Nowy zakład planowano rozbudować do
1975 roku kosztem 50-milionów złotych i zatrudnić w nim 570 osób, w tym 50
kobiet. Jak wysoce hura optymistyczne i złudne były to plany pokazały lata
następne. Nigdy tych założeń nie zrealizowano.
Nieco więcej o powstaniu filii
Inofamy w następnej części, która odkryje nam również postać nieznanego
honorowego obywatela miasta Strzelna (czytaj w kolejnej części Spacerku…).

Dwuletnie zmagania się filii
„Inofamy” spaliły na panewce i próbowano objąć ją nowym patronatem Mogileńskiej
Fabryki Maszyn Rolniczych. Ostatecznie w 1972 roku wszedł nowy inwestor
strategiczny, którym była bydgoska Fabryka Automatów Tokarskich „Ponar -
Bydgoszcz” - FATO. Pod jej patronatem zakład zaczął się rozwijać pod względem
potencjału produkcyjnego, gdyż liczby zatrudnionych nigdy nie przekroczył
powyżej 100 osób.
Kierownikiem strzeleńskiej filii
został Durajewski, po którym kierownictwo objął Edward Borowiak. Po jego
tragicznej śmierci, przybył do Strzelna inż. Adam Rasała i on kierował filią aż
do jej przekształcenia, do początku lat 90-tych. Hitem produkcyjnym zakładu
były tuleje podające i zaciskowe, również elementy samozaciskowe do automatów
tokarskich i obrabiarek cyfrowych. Już w latach dziewięćdziesiątych minionego
stulecia zakład ten przeszedł kilku właścicieli i ograniczał zatrudnienie.
Ostatnim jego zarządcą była firma „Celtra” z Gliwic?



Obecnie jedna z hal produkcyjnych znajduje
się w rękach miejscowego biznesmena Remigiusza Koprowskiego, który przez szereg
lat kierował produkcją w poszczególnych spółkach. Prowadzi on firmę Fatpol Tools,
która jest jednym z największych i najbardziej wyspecjalizowanych producentów w
Polsce oprzyrządowania technologicznego do obrabiarek numerycznych CNC i
automatów jedno- i wielowrzecionowych. Drugą część parceli po byłej FATO zajął
wielkopowierzchniowy sklep sieci „Twój Market“, firmy z Budzisławia
Kościelnego, w którym poza branżą spożywczą prowadzona jest apteka oraz sklepy
z artykułami gospodarstwa domowego - elektrosprzętem i sklep odzieżowy. Obok w
wolno stojącym pawilonie handluje Chińczyk, czyli sklep z ciuchami i wieloma
innymi towarami wyprodukowanymi w Chinach. Na parterze kamienicy znajduje się
również Zakład Fotograficzny wspomnianego wyżej Remigiusza Koprowskiego, a
pozostałą część zajmują lokatorzy. Budynek znajduje się w zasobach komunalnych,
czyli Miasta Strzelna.
Foto.: Heliodor Ruciński i archiwum bloga