poniedziałek, 30 grudnia 2024

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 215 ul. Sportowa - cz. 3

Spacerek ul. Sportową poza opisem obiektów przy niej zlokalizowanych odkrywa przed nami dzieje organizacji, z których najstarszą jest częściowo już omówione Kurkowe Bractwo Strzeleckie. Przypomnę, że jego początki sięgają 1848 roku i założonego wówczas w Strzelnie Bractwa Strzeleckiego skrywającego się pod niemiecką nazwą Schützengilde. Niewiele materiałów udało się o tej organizacji zebrać, gdyż po prostu prasa nie donosiła o wydarzeniach z jej życia. U źródła tej tajemniczości Schützengilde była ideologia Bractwa Strzeleckiego, które po prostu nie miało nic wspólnego z uprawianiem polityki oraz jego elitarność. Tych zasad strzegło ono jak oka w głowie, czerpiąc z wielowiekowej tradycji organizacji. Bractwo kultywowało tradycję i jego trwałe podstawy nie ulegały przemijającym prądom politycznym i społecznym. Stąd płynęła jego popularność, a do tego otaczała je spokojna atmosfera.

Najwyższą władzą bractwa było Walne Zebranie. W prasie międzywojennej znajdujemy informacje tyczące się takich posiedzeń. Wśród nich znajdujemy relację z 31 stycznia 1928 r., z której dowiadujemy się, że: ...w lokalu Piątkowskiego odbyło się walne zebranie Bractwa Strzeleckiego, które zagaił prezes Edmund Boesche. Po odczytaniu protokołu z ostatniego Walnego Zebrania wybrano prezydium obrad w następującym składzie: przewodniczący Michał Stęczniewski, sekretarz Kazimierz George, ławnicy- Wincenty Szklarski i Stanisław Jezierski. Następnie ustępujący zarząd zdał sprawozdanie, które przyjęto. Udzielono ustępującemu zarządowi pokwitowania. Przystąpiono do wyboru nowego zarządu, w skład, którego weszli: prezes Edmund Boesche, zastępca prezesa Edward Budzyński, sekretarz Stanisław Muszyński, zastępca sekretarza Stanisław Bamber, skarbnik Franciszek Szydzik. Na rewizorów kasy wybrano pp. Józef Przybylskiego, Kubskiego, George. Radę zawiadowczą stanowią pp. Bamber, Grześkowiak, Jezierski, Rydlewski, i Wesołowski. Jako członków sądu honorowego wybrano dr. Kohlera, dr. Truszczyńskiego, Stęczniewskiego, Pallutha, Benedykcińskiego, Szklarskiego, Piątkowskiego i Puchalskiego. Do komendy wybrano: majorem Franciszka Müllera, kapitanem Stanisława Bambera, porucznikiem Józefa Wróblewskiego, chorążym Stanisława Jezierskiego, podchorążym Kaczmarka i Edmunda Boesche. Delegatami obrano Benedykcińskiego i Müllera. Następnie Palluth wygłosił referat, „Komu należy nadać tytuł członka honorowego”. W dyskusji i odniesieniu do powyższego referatu wybrano członkami honorowymi pp. Müllera, Boesche i Tomasza Huberta.


Bractwo Kurkowe w Strzelnie od l. Edward Budzyński - wiceprezes, Franciszek  Müller - Król Kurkowy, Franciszek Szydzik - skarbnik


Na Zielone Świątki Kurkowe Bractwo Strzeleckie urządzało pierwsze doroczne strzelanie. Trwało ono 3 dni. Zaczynało się w drugie święto i kontynuowane było w następną sobotę i niedzielę do godz. 18:00. Uroczystość rozpoczynała się nabożeństwem w kościele, po czym paradnie udawano się na strzelnicę. Każdorazowo strzelanie otwierał król kurkowy, który honory swe piastował od chwili zdobycia tytułu do zakończenia następnego rocznego strzelania. Procedura oddawania kolejnych strzałów była następująca. Wyznaczeni przez zarząd członkowie oddawali tzw. strzały honorowe na cześć Rzeczypospolitej Polskiej, Prezydenta i innych dostojników. Strzały oddawane były do tzw. tarczy królewskiej, z oparcia, każdy strzelec po 5 strzałów. Pierwsze trzy strzały oddawano pierwszego lub drugiego dnia zawodów, pozostałe trzeciego dnia, najpóźniej do godz. 18:00. Osoba, która zdobyła najwięcej punktów (pierścieni) otrzymywała tytuł „króla kurkowego” i z tą godnością połączone nagrody i prawa. Kolejne tytuły względem zdobytych punktów otrzymywali I i II rycerz. W 1926 roku podczas strzelania Zielonoświątkowego o tytuł Króla Kurkowego - Królem Kurkowym został brat Roman Kowalewski (3 strzały 64 pierścieni), I Rycerzem brat Kramarczyk (63), II Rycerzem brat Henryk Palędzki (63). Bractwo gościło u siebie braci z Kruszwicy, której Król Kurkowy brat Pacanowski zdobył I nagrodę na tarczy o żetony. Imponującym było odprowadzenie Króla i Rycerzy do ich domów, po ukończonym strzelaniu i Królewinach - czyli poczęstunku braci jadłem i trunkiem.

Proklamacja króla kurkowego, rycerzy i króla żniwnego odbywała się po odbytym strzelaniu o godz. 18:00. Każdorazowo króla kurkowego odprowadzało Bractwo Strzeleckie we wspólnym pochodzie z orkiestrą do jego domu, lub do pierwszorzędnego lokalu - w wypadku naszego miasta była to restauracja Piątkowskiego, tzw. Park Miejski. Zobowiązany tytułem, król wydawał przyjęcie - Królewiny. O tym kto zostanie królem wiedziano po oddaniu pierwszych strzałów. Tym samym miał on czas na powiadomienie domu o szykującym się przyjęciu. O takiej imprezie dowiedziałem się z opowieści mojej cioci, Anny Jaśkowiak, której teść, młynarz Zygmunt senior Jaśkowiak, kilkakrotnie piastował godność króla kurkowego i żniwnego. Skoro sygnał dotarł do młyna o godności gospodarza, pani domu wydawała polecenia celem szybkiego zarobienia ciasta na pączki oraz przygotowania sutej kolacji: kapusta kiszona zasmażana, kaszanka na gorąco, kiełbasa biała, gęsina pieczona i świeżutki chrupiący chleb żytni. Do tego duże ilości piwa i wszelakich gorzałek z górnej półki.

W 1927 roku podczas strzelania Zielonoświątkowego Królem Kurkowym został brat Michał Stęczniewski, I Rycerzem brat Kowalewicz, II Rycerzem brat Müller. Król Kurkowy zielonoświątkowy miał prawo noszenia w rocznej kadencji łańcuch królewski, a w miejsce naramienników epolety z frędzlami ozdobione koroną królewską, szpadę oficerską  i szarfę oficerską. I Rycerz: łańcuch rycerski, naramienniki okolone srebrnym galonem z jedną przepaską łamaną wzdłuż naramiennika i dwie srebrne gwiazdki. II Rycerz identycznie, tylko z jedną gwiazdką na naramienniku.

Drugim z kolei strzelaniem corocznym było strzelanie żniwne i winno ono odbyć się we wrześniu. Odbywało się ono w tym samym porządku co strzelanie zielonoświątkowe. Każdemu członkowi przysługiwało oddanie 3 strzałów po sobie następujących z oparcia do tarczy królewskiej pierścieniowej. Najlepszy strzelec otrzymywał tytuł „króla żniwnego”. Król kurkowy żniwny, przez roczną kadencję nosił mundur swego stopnia względnie szarży, oznakę królewską a na naramienniku srebrną koronę. Natomiast I i II Rycerz, mundur swego stopnia i medal. Patronem Bractwa był św. Sebastian. Miało ono również swoich kapelanów, którymi byli strzeleńscy wikariusze delegowani przez proboszcza ks. Ignacego Czechowskiego. Jednym z nich był m.in. ks. Franciszek Wasiela.

Łuczniczki z Urzędu Pocztowo-Telekomunikacyjnego na strzelnicy Bractwa Kurkowego w Strzelnie - 1938 r.

W marcu 1936 roku Kurkowe Bractwo Strzeleckie otrzymało od Miasta pożyczkę z funduszu leśnego w wysokości 5000zł. Środki te przeznaczono na kompleksowe zagospodarowanie parku przylegającego do strzelnicy. Zakupiono wiele gatunków drzew i krzewów ozdobnych. Park przedstawiał się uroczo. W planach bractwa znajdowało się zagospodarowanie drogi na Laskowo, wzdłuż gruntów proboszczowskich. Miała to być aleja spacerowa do lasu miradzkiego, którą zamierzano obsadzić drzewami i krzewami. Co kilkaset metrów miały znajdować się zatoczki – polanki, z ławkami i stolikami. Miały one stanowić miejsca relaksu i chwilowego wypoczynku w drodze do leśnych ostępów. Dziś teren ten w niczym nie przypomina uroczego przedwojennego zakątka, czy nawet tego z lat 70. minionego stulecia. Kompletnie zapuszczony stanowi obraz nędzy i rozpaczy, a szkoda, mógłby przecież nadal służyć strzelnianom.

Dzieci kolonijne na strzelnicy Kurkowego Bractwa Strzeleckiego - Strzelno 1936

W 1936 r. prezesem bractwa był Stanisław Muszyński z ul. Świętego Ducha 5, sekretarzem Kazimierz Borsz z ul. Miradzkiej, skarbnikiem bractwa był Józef Musiałkiewicz z ul. Świętego Ducha, komendantem Franciszek Müller z ul. Stodolnej, który jednocześnie piastował funkcję strzelmistrza bractwa. Z opowieści rodzinnych wiem, że Kurkowe Bractwo Strzeleckie było niezwykle prężną organizacją, regularnie organizującą swoje zawody sportowe. O sile tej organizacji świadczy majątek bractwa, tj. posiadanie własnego obiektu w postaci strzelnicy, budynku administracyjno-magazynowego oraz rozległego, pięknie urządzonego parku z fontanną, alejkami spacerowymi i miejscami piknikowymi. Do dziś te obiekty istnieją, lecz są zaniedbane i wymagają rewitalizacji. Park kurkowy jest łącznikiem ul. Sportowej ze stadionem KS „Kujawianka”. Zagadką są istniejące do lat 80. XX w. pozostałości basenu, ale o nim napiszę w kolejnej części spacerku, przy okazji stadionu miejskiego. W czasie okupacji obiekt strzelnicy Kurkowego Bractwa Strzeleckiego Niemcy zamienili w obóz przejściowy, w którym przetrzymywano Żydów, a następnie Polaków. Miejscowi miejsce to nazywali „Berezą”. Po likwidacji obozu przejściowego Niemcy urządzili tutaj warsztaty naprawcze silników samolotowych, w których remonty wykonywali jeńcy angielscy z obozu zlokalizowanego przy ul. Powstania Wielkopolskiego 2. Więcej o tym obozie będzie w kolejnej części spacerku.

Po zakończeniu działań wojennych, przy braku warunków sprzyjających dla działalności przedwojennych organizacji, Bractwo nie odbudowało swoich szeregów. Decyzją Prezydium Wojewódzkiej Rady Narodowej w Bydgoszczy z dnia 30 sierpnia 1954 roku (L. dz. Sa.-I-24/55/54) zlikwidowano stowarzyszenia p.n. „Kurkowe Bractwo Strzeleckie w Strzelnie”, co ogłoszono 1 września 1954 roku w Dzienniku Urzędowym Prezydium Wojewódzkiej Bady Narodowej w Bydgoszczy.

 

wtorek, 24 grudnia 2024

Święta, święta któż to pamięta?

Żłóbek Bożonarodzeniowy w strzeleńskim kościele św. Trójcy i NMP - 1996-1997 rok

Jako, że tradycja nakazuje składanie sobie życzeń, takoż i ja czynię wespół z moją rodziną: z żoną, dziećmi i wnuczętami. Życzymy naszym rodzinom, znajomym, a szczególnie czytelnikom bloga zdrowych, szczęśliwych i spokojnych świąt. By brakującym przestało brakować, by posiadającym starczyło na dzielenie się z potrzebującymi, by zapanowała zgoda i przyjaźń, a szczególnie życzymy spełnienia się wszystkiego, co dobro niesie. Radości bycia z najbliższymi, nawet na odległość. Zaś Tym wszystkim, którzy za chlebem wyjechali i w innych krajach zwyczaj polski kultywują, życzymy wszelkich łask Bożych i pamięci o tych, którzy w kraju pozostali i modlą się za rychłe powroty. Niech przychodząca na ten świat Boża Dziecina błogosławi nam wszystkim.



Nadto - Wam wszystkim - ofiarowuję to moje opowiadanie, które, jak mniemam wprowadzi was w nastrój świąteczny.

Kiedy nastaje okres świąteczny w licznie wydawanych czasopismach możemy wyczytać, jakie to onegdaj panowały zwyczaje bożonarodzeniowe, skąd one się wzięły i czy są jeszcze kultywowane. Wszem i wobec podaje się do wiadomości, że strojna choinka to zwyczaj zachodni i najwcześniej przyjęła się w zaborze pruskim, że kolędy śpiewano już w średniowieczu przy żywej szopce zbudowanej przez św. Franciszka i że pierwszy żłóbek zbudowano w Neapolu w XIII w.. Sporo uwagi poświęca się jadłu świątecznemu: rybom na wiele sposobów sprawionym, grzybom i suszom owocowym, potrawom kapustnym i mącznym z pierogami wszelakimi skrywającymi pyszne nadzienie. Oddzielną pozycję w barwnych czasopismach zajmują wypieki cukiernicze z królującymi piernikami i makowcami, a także innymi pysznymi słodkościami i łakociami świątecznymi.

Moja pamięć przywołuje tak odległe czasy, że można, by je podzielić na wiele epok. Czyż jestem, aż tak stary? Raczej nie, ale mą pamięć wydłużają opowieści mamy o dawnych zwyczajach i wspominki cioci Peli - o tradycjach panujących w strzeleńskich rodzinach. W samym Strzelnie niewiele jest rodzin, których miejscowe korzenie sięgają XVIII w. Można byłoby policzyć je na palcach jednej ręki. Znacząca większość to rodziny, które przybyły do Strzelna w XIX i na przełomie z XX wiekiem. Osiedlając się tutaj zaprowadzały swoje zwyczaje, które niewiele, acz różniły się od miejscowych. Gro nowych mieszkańców stanowili kawalerowie żeniący się ze strzelniankami i na odwrót. Znaczący ich odsetek pochodził z centralnej Wielkopolski, zaś z Kujaw, ograniczał się do tzw. Kujaw rozdzielonych w 1772 r. linią zaborów, czyli Kujaw Zachodnich. Tak też stało się z moją rodziną, której kądziel była miejscową, zaś miecz pochodził spod poznańskiego Głuchowa. 

Jak wiele zwyczajów wniósł dziadek Poznaniak, a jak wiele babcia Kujawianka, dziś nie sposób stwierdzić, gdyż węzłem małżeńskim połączyli się w 1902 r. Ale czytając prasę z II połowy XIX w. mogę śmiało powiedzieć, że święta Bożego Narodzenia, niemalże niczym się nie różniły na obszarze całego zaboru pruskiego. Dlatego też, rozważając temat zwyczajów świątecznych pamiętajmy, że są to święta kościelne, zatem ściśle związane z kalendarzem liturgicznym. Okres poprzedzający te najpiękniejsze polskie święta, to czas Adwentu, czyli oczekiwania na przyjście Bożej Dzieciny. Rozpoczyna się on na cztery tygodnie przed Wigilią. Jako dzieci chodziliśmy w tym okresie na codzienne nabożeństwa poranne, zwane Roratami- odbywały się one o 6:00.

  

Kontynuując wspominki bożonarodzeniowe przywołam starą tradycję, która całkowicie zanikła na początku lat sześćdziesiątych, około 1962 r. Był to zwyczaj chodzenia - kolędowania z szopką. Pamiętam to dokładnie, jak dwaj przebrani mężczyźni obchodzili co znaczniejsze domy, sklepy i firmy prywatne. To kolędowanie zaczynało się na tydzień przed Wigilią i trwało, jak mnie pamięć nie myli, do Trzech Króli. Jeden z nich, zapewne ten ważniejszy, niósł przewieszoną na pasku przez szyję szopkę betlejemską. Wykonana ona była w kształcie domku, z odsłoniętą przednią ścianą. Wewnątrz znajdowały się figurki Świętej Rodziny, pasterzy, aniołków, trzody – a wszystko wycięte w sklejce i oklejone barwnymi strojami. Obok niosącego szopkę szedł drugi kolędownik, który niósł dużą wielobarwną gwiazdę na trzonku. Raz po raz wprawiał ją w ruch za pomocą linki umocowanej na dwóch rolkach. Już wówczas uważano ten zwyczaj za gasnący. Ostatnimi, którzy odwiedzili Strzelno z tym świątecznym rekwizytem byli dwaj mieszkańcy Sławska Dolnego. Pamiętam, jakby to było dzisiaj, choć minęło blisko 50 lat. Zapamiętałem tę parę dlatego, że odwiedziła ona sklep cioci Peli. W podzięce obdarowała Ona wędrowców „brzęczącą” monetą. Po tej wizycie, z grupą dzieciarni, towarzyszyliśmy kolędnikom obchodząc z nimi rynek i ulice miasta.

 

Innym elementem świątecznej tradycji jest choinka. W 1859 r. „Dziennik Poznański” donosił, że: Poznań, bowiem dawszy od dawna przystęp tak miłemu dla młodych i starych dzieci germańskiemu obyczajowi strojenia choinki Bożego Narodzenia podarkami, połączył ten zwyczaj ze staropolską kolędą i nazwał to wszystko razem Gwiazdką. W naszym domu, jak i u sąsiadów, rodziny i znajomych tą choinką zawsze był świerk. W mej pamięci zapisały się dwie choinki, ta domowa i u cioci Peli. Tę właśnie ostatnią chciałbym przypomnieć, gdyż była ona niezwykła. Drzewko oprawione w żeliwny stojaczek stało w dużym okrągłym, jak stolik kwietniku, tuż przy fortepianie. Przybrane było ozdobami pamiętającymi okres międzywojnia. Wykonała je własnoręcznie, jako panienka, sama ciocia Pela. Wszystkie one były z papieru, łącznie z piękną gwiazdą zastępującą niejako szpic. Całość utrzymana była w tonacji kremowej, gdyż onegdaj biały papier zdążył nieco stracić swą śnieżną biel. Łańcuszek – kilkumetrowy – był misterną plecionką rozkładającą się spiralnie wokół drzewka od dołu do samej góry, jak jedna długa harmonika. Na nitkach wisiały przybrane w białe krepowe sukienki uskrzydlone aniołki z buźkami wyciętymi z oleodrukowanych kolorowanek. Zamiast bombek z gałązek zwisały misternie złożone na kształt brył przestrzennych gwiazdy i gwiazdeczki – różnych rozmiarów, od maleńkich, jak paznokieć do wielkich jak jabłko. W całość wpięte były spiralne białe świeczki, które wyróżniały się nieskazitelną bielą. Choinkę pokrywał śnieżny puch wykonany z waty opatrunkowej, zaś pod nią stał maleńki porcelanowy, również biały żłóbek.

Przez wiele lat budowałem z kolegami z MGOKiR takie i podobne żłóbki w kościele św. Trójcy i NMP  w Strzelnie

Wspominki moje chciałbym zakończyć bożonarodzeniowym zwyczajem, jaki panował w organizacjach społecznych, instytucjach i szkołach w okresie międzywojennym i kontynuowany był do roku 1948, by z kolei odrodzić się po 1989 r. Generalnie nazywany był spotkaniem wigilijnym lub opłatkowym. Bardzo wcześnie bo na przełomie lat 80. i 90. XIX w., jak donosił „Nadgoplanin”, organizowano owe Gwiazdki dla ubogich dzieci gromadząc dary i datki pieniężne za pośrednictwem redakcji. 31 grudnia 1887 r. gazeta donosiła: We wilią o godz. 3 po południu odbyła się w pomieszkaniu księży wikariuszy gwiazdka dla biednych dzieci, z których więcej niż 50 w ubrania, kapotki, pończochy, rękawiczki itp. zaopatrzonych zostało. Ta sama gazeta, choć ukazywała się przez niespełna 5 lat, przed świętami była zawsze pełna cudnych staropolszczyzną pisanych reklam. Jedna z nich głosiła, że za zaliczeniem pocztowym można dostać cukierki na choinkę w pudełku, które zawiera 440 sztuk łakoci zapakowanych w papierki o prześlicznych wzorach. Wystarczy napisać do Drezna… Inna głosiła, że od 1 grudnia w Kruszwicy u Romana Sępowskiego trwać będzie „wystawa gwiazdkowa”.

W starych kronikach strażackich, w gazetach regionalnych i specjalistycznych znajdujemy opisy mówiące o spotkaniach różnych środowisk w okresie przedświątecznym, jak i po świętach, a nawiązującym do przyjścia Bożej Dzieciny na świat. Świąteczne Wigilijne jednania miały miejsce na frontach I wojny światowej, kiedy to opłatkiem dzieliły się zwaśnione strony. Nie dziw, zatem, że szczególnie kultywowano ten zwyczaj w odrodzonej Polsce. Strzeleńscy strażacy, na kilka dni przed Wigilią spotykali się w restauracji tzw. „Parku Miejskiego” u swego komendanta druha Wiktora Piątkowskiego. Za sprawą sponsorów urządzano Wigilię Strażacką, na której podawano kiszkę z wody z kapustą kiszoną zasmażaną i bułkami. Do tego gorąca herbata oraz ciasto piernikowe i strucla makowa. Wspólnie przy specjalnie przygotowanej choince śpiewano kolędy. Wigilia u strażaków, jak również w innych organizacjach społecznych, była jednocześnie częścią działalności charytatywnej stowarzyszeń. Mianowicie obdarowywali oni swych bezrobotnych i ubogich druhów konkretnymi paczkami świątecznymi. Ich skład był różny, generalnie były to artykuły żywnościowe. Na przykład Młyn Parowy Zygmunta Jaśkowiaka, co roku darował kilka worków kaszy i mąki, majętności ziemskie żywiec, przerabiany u rzeźnika Lechowskiego na pyszne kiełbasy i pasztety. Organizowano loterie fantowe i przedstawienia teatralne kończone zabawami. Były to imprezy odpłatne, a uzyskany z nich zysk przeznaczano na wsparcie przedświąteczne dla potrzebujących.

W zwyczaju szkolnym podobne spotkania organizowano dla dzieci. W strzeleńskich szkołach od 1945 r. były to spotkania klasowe oraz tzw. gwiazdki dla ubogi dzieci. Zaś na wsiach w spotkaniach uczestniczyli również rodzice. Każde takie spotkanie miało w programie przedstawienie jasełkowe, lub teatralne nawiązujące do tradycji świątecznej oraz śpiewanie kolęd. Pięknie te zwyczaje opisane są w starych kronikach szkolnych, jednakże ich żywot kończy się z grudniem 1948 r. Spotkania wigilijne zostały zastąpione choinką noworoczną a tradycyjnych kujawsko-wielkopolskich Gwiazdorów zastąpiły Dziadki Mrozy – rodem z krainy dobrobytu socjalistycznego. Podobne noworoczne choinki organizowały związki zawodowe dla dzieci swych pracowników i choć wówczas również przychodziły Dziadki Mrozy, to i tak myśmy nazywali ich Gwiazdorami, a owe słynne „paczki” Gwiazdkami, przenosząc stare nazewnictwo domowe do życia publicznego. 

Po 1989 r. w niektórych zakładach kultywowano i kultywuje się zwyczaj socjalnych „paczek” świątecznych. Ale on pomału zanika, choć jeszcze niektóre zakłady pracy podtrzymują go. Za to rozwinęło się wypłacanie tzw. „karpiówki” z funduszy socjalnych oraz wydawanie pracownikom bonów towarowych do realizacji w marketach i sklepach wielkopowierzchniowych. Do łaski powróciły spotkania opłatkowe urządzane szczególnie w okresie poświątecznym z udziałem osób duchownych. Swego rodzaju novum przyniosły też i czasy, w jakich przychodzi nam żyć. Od lat dziewięćdziesiątych zaprowadzono zwyczaj spotykania się władz miejskich z samotnymi i ubogimi mieszkańcami miasta i gminy. Corocznie Stołówka Gimnazjalna ze środków MGOPS przygotowuje piękne Wigilie. Na stoły trafiają wyśmienite staropolskie posiłki, którym towarzyszy łamanie się opłatkiem i wspólne spożywanie dań świątecznych, a do tego śpiewanie kolęd. Takie Wigilie przygotowywał zespół pracownic kierowany przez moją małżonkę.


Ale w tym wszystkim, co przeżywamy w Wigilię Narodzenia Pańskiego najważniejsze jest to, że staropolskie zwyczaje domowe, choć już nie w tak pełnym wymiarze, jak te naszych matek i babć, nadal są żywe i nie poddają się trendom współczesnym, że tak powiem uprzemysłowionym. Szczęść Wam Boże! Łamiący się z Wami opłatkiem

Marian Przybylski z żoną Lidką i ukochaną rodziną

 

niedziela, 22 grudnia 2024

Strzeleńska pastorówka

Dobiega końca remont budynku przy ulicy Powstania Wielkopolskiego 6, tzw. pastorówki. Pozostały jeszcze do wykonania drobne prace kosmetyczno-porządkowe, które już nie zmienią wyglądu tego jakże uroczego pod względem architektonicznym obiektu. Całość prezentuje się znakomicie - budowlańcy zatarli ślady wieloletnich zaniedbań i niegdysiejsza szpetota zmieniła się w piękną księżniczkę. Budynek ma 121 lat i w grupie obiektów otoczonych ochroną konserwatorską zajmuje poczesne miejsce. Jest świadkiem wielu ważnych wydarzeń w dziejach naszego miasta, śladem minionej wielokulturowości Strzelna. Dużo i długo można byłoby opowiadać o tym miejscu, a cofając się do lat poprzedzających wystawienie nowej pastorówki, również o ludziach tutaj mieszkających. Prawdopodobnie w tym miejscu stała wcześniejszy obiekt, jednakże niestety nie zachował się jej opis. Jedyny ślad po tym pierwszym, również murowanym budynku zapisany został na mapie z planem miasta z 1832 roku. Skąd zaś się wzięła ta nazwa - pastorówka? Otóż od funkcji jaką ów pełnił, a był to budynek plebani, czyli biura parafii ewangelicko-augsburskiej i mieszkanie pastorów. W powszechnym użyciu nazwa funkcjonowała do końca lat 40. minionego stulecia, do czasu kiedy to w jej murach znalazła swoją siedzibę Szkoła Zawodowa - zawodówka, jak ją potocznie nazywano.

Dom pastorów parafii ewangelicko-unijnej w Strzelnie to dość masywna siedmioosiowa bryła parterowego budynku na wysokim podpiwniczeniu z dużym komunikacyjnym tarasem frontowym i użytkowym poddaszem, nakrytym naczółkowym, dwuspadowym dachem ceramicznym. Na osi frontowej poddasza znajduje się mansarda z trójkątnym frontonem i datą roczną budowy pastorówki - 1903. Większa i dwuosiowa mansarda, dająca wrażenie drugiego piętra, ulokowana jest symetrycznie po drugiej stronie dachu - od podwórza. W frontowej połaci dachowej po obu stronach mansardy znajdują się dwie niewielkie lukarny, doświetlające przestrzeń poddasza. Znajdujące się na osi środkowej wejście główne zostało zamurowane. Funkcję wejścia pełni obecnie na trzeciej wschodniej osi przebudowany otwór okienny. Swą architekturą budynek przypomina podmiejski dworek. Stara numeracja dowodzi, że w tym samym miejscu stał wcześniejszy budynek. Po 1974 roku cały obiekt uległ daleko idącemu przeobrażeniu związanemu z przystosowaniem wnętrz do spełniania funkcji lokali czynszowych. Oszpeciły go przypięte do szczytów kominy, a jego estetyka, podobnie jak wielu domów komunalnych nie przedstawiała się ciekawie.

Już w 1788 roku w Strzelnie utworzono parafię ewangelicką, która była jedną z pierwszych w całym ówczesnym powiecie inowrocławskim. Parafia w samym Inowrocławiu powstała dopiero w 1818 roku. Do tego czasu tamtejsi ewangelicy nie tworzyli parafii, lecz korzystali z posługi duchowieństwa protestanckiego z Torunia, Lipna, Strzelna i Łabiszyna, którzy świadczyli ją po domach prywatnych - rozdawanie Wieczerzy Pańskiej. W 1791 roku erygowano pierwszą w Strzelnie świątynię ewangelicką - dom modlitewny, który wkrótce stał się pierwszym strzeleńskim zborem ewangelickim. Wybudowany on został techniką szachulcową na parceli przy ul. Ścianki (współczesny nr 1).

Z lat 1819-1874 zachowały się duplikaty Kirchenbuchów, czyli ewangelickich Ksiąg kościelnych z pieczęcią parafii i datą roczną 1791 - w której otoku widnieje napis: Protestantische Kirche Siegel - Pieczęć Protestanckiego Kościoła, a pod orłem: zu Strzelno in West Preuss - Strzelno Prusy Zachodnie. Duplikaty te wykonał pastor Findeisen i z nich wynika, że pierwszy pastor strzeleński Johan David Neander rejestrował urodzenia, śluby i zgony z 58 miejscowości, a m.in. z: Chełmc, Kruszwicy, Kwieciszewa, Gębic, Mogilna, Strzelna…

A teraz kilka słów o mieszkańcach, czyli pastorach strzeleńskiej parafii protestanckiej. Oczywiście wszyscy oni byli Niemcami, z których pierwszym był do połowy lipca 1824 roku Johan David Neander. Wiemy, że po Strzelnie zamieszkał w Trzemesznie i tam w wieku 80 lat 26 stycznia 1840 roku dokonał żywota. Od połowy lipca 1824 roku do października 1825 roku zastępstwo pełnił pastor Friedrich Wilhelm Krupiński z Inowrocławia. Po nim nastał przybyły z Grabowa w powiecie wyrzyskim Carl Gottlieb Findeisen, który zarządzał parafią od listopada 1825 roku do 1869 roku. Zmarł 18 stycznia 1873 roku. Kolejnym pastorem był przybyły z Szydłowca w ówczesnym powiecie witkowskim Friedrich Heinrich August Kühne, który w Strzelnie administrował w latach 1870-1884. Zmarł 26 lutego 1884 roku. Po nim pastorem został przybyły z Pakości Johann Friedrich Otto Naatz, sprawując tutaj swój urząd w latach 1885-1899. Zaledwie trzy lata pastorował tutaj Max Meister (1899-1902), który do Strzelna trafił z Sadek w powiecie wyrzyskim. Po nim parafię objął przybyły z Zaniemyśla w powiecie średzkim pastor Theodor Krieger i zamieszkiwał tutaj w latach 1902-1911. Ostatnim pastorem przed wybuchem II wojny światowej był Emil Mix, który swój urząd sprawował w latach 1912- 1939. Urodził się on 28 grudnia 1875 roku. Po wybuchu wojny został on internowany i w pieszym konwoju wycieńczony dotarł do Łodzi. Tam 20 września 1939 roku w Domu Diakonisek dokonał żywota. W czasie okupacji Strzelna było tutaj jeszcze dwóch pastorów, a mianowicie w latach 1939-1942 sędziwy i emerytowany pastor dr Karl Greulich (1869-1946) z poznańskiej Kreuzkirche (1896-1932) - wielki chórmistrz, redaktor, muzyk, kompozytor. Po 1932 roku, przez kilka lat, był pastorem kościoła ewangelickiego w Miedzichowie, a następnie w Budzyniu. Ostatnim pastorem strzeleńskim był Theodor Mielke 1942-1945. Po opuszczeniu Strzelna przed nacierającym frontem wschodnim ślad po nim zaginął.

 

czwartek, 19 grudnia 2024

Strzelno - Ambona ze Świętej Trójcy

W jednej z publikacji poświęconej ponorbertańskiemu zespołowi klasztornemu w Strzelnie spotkałem się z błędnym opisem zdjęcia ambony, który brzmi: - Neogotycka ambona z 1928 roku. Długo by szukać jakiejkolwiek informacji, która mówiłaby o tej ambonie, czy jej poprzedniczkach. Niestety, nawet w protokółach powizytacyjnych biskupów włocławskich nie ma żadnej wzmianki o ambonach. Wymieniane są ołtarze, znaczniejsze obrazy, rzeźby, paramenty liturgiczne, pomijając ambony. Jest również błędny przekaz w Katalogu Zabytków Sztuki w Polsce, w który podano rok 1920 jako ten, w którym usunięto barokową ambonę. Na co ja trafiłem podczas licznych kwerend bibliotecznych i archiwistycznych poniżej zamieszczam.

Na przestrzeni ośmiowiekowych dziejów naszej strzeleńskiej świątyni zapewne było kilka wywyższonych ambon, lecz do naszych czasów przetrwały informacje o dwóch - nieistniejącej barokowej i jej następczyni, która do dzisiaj zdobi jej wnętrze. Owa barokowa ambona prawdopodobnie pochodziła z 3. ćw. XVII w., kiedy to po potopie szwedzkim przystąpiono do barokizacji wnętrz świątyni. Jej ogólnikowy opis przekazał nam w 1929 roku proboszcz strzeleński ks. prałat Ignacy Czechowski pisząc, iż w 1910 roku usunięto prześliczną barokową starą ambonę, której fragmenty rzeźb i figur zachowały się do jego czasów. Niestety z braku ikonografii niemożliwe stało się przeprowadzenie stylistycznej analizy tego barokowego obiektu i nierozpoznany został na dziś warsztat i jego proweniencja. Niemniej w zasobach parafii jest kilka rzeźb, które można przypisać owej barokowej ambonie rozebranej w 1910 roku. Historycy sztuki określają ich czas powstania na 3. ćw. XVII w. i być może są one wiekiem zbliżone do czasów powstania owej prześlicznej barokowej ambony.

W 2014 roku rzeźby te zostały poddane renowacji i jest to 6 rzeźb, w tym dwa anioły, dwoje świętych i dwóch zakonników. Po konserwacji zostały one zdeponowane w rotundzie św. Prokopa. Świętych umieszczono po bokach płaskorzeźby z 3. ćw. XVII w. przedstawiającej Komunię św. Onufrego (pochodzącej z byłego ołtarza - św. Onufrego), a zakonników po bokach pochodzącej z tego samego okresu płaskorzeźby z wyobrażeniem św. Marii Egipcjanki (również pochodzącej z byłego ołtarza - oba stały w arkadach prezbiterium wg wizytacji z 1779 r.). Natomiast aniołowie stanęli w niszy ściennej na zaplecku osi ołtarza, po bokach figury Matki Boskiej z Dzieciątkiem, datowanej na 4. ćw. XV w.

Strzelno, św. Prokop - płaskorzeźba Komuni św. Onufrego 3. ćw. XVII w. z rzeźbami świętych z tego samego okresu

Strzelno, św. Prokop - płaskorzeźba św. Marii Egipcjanki 3. ćw. XVII w. z rzeźbami zakonników z tego samego okresu

Strzelno, św. Prokop - rzeźba Matki Boskiej z Dzieciątkiem 4. ćw. XV w. z aniołami z 3. ćw. XVII w.

Najbardziej rozpoznawalnym elementem - obok ołtarza - w wyposażeniu kościołów katolickich jest ambona. Z języka greckiego słowo ambon oznacza „szczyt”, „podwyższenie”, a z łaciny ambo - kazalnicę. W budownictwie sakralnym jest to miejsce służące do czytania tekstów liturgicznych i głoszenia przez duchownych kazań. Do czasu Soboru Watykańskiego II ambony budowano w formie konstrukcji zawieszonej na ścianie lub filarze świątyni - po lewej stronie patrząc od ołtarza. Ten model rozwinął się szczególnie w XVI w. i złożony jest z korpusu - mównicy (zwanego koszem ambony) z parapetem, zaplecka, baldachimu i schodów.

Jak czytamy w „Wiedzy i Życiu” dodatku do poznańskiego „Orędownika” z 1913 roku - staraniem obecnego proboszcza, ks. prałata Wolińskiego, dbałego również o dobro kościoła, stanęła nowa ambona. Uszczegółowia tę informację ks. prałat Ignacy Czechowski pisząc, że w roku 1910 znowu pracowano nad odnowieniem kościoła; proboszczem był podówczas X prałat Woliński. - Z tych to czasów pochodzi owa nowa ambona, którą postawiono po usunięciu prześlicznej barokowej starej ambony, której fragmenty rzeźb i figur się zachowały.

Ambona została wykonana w konwencji eklektyzmu z nawiązaniami do neobaroku, co odzwierciedla się w jej strukturze nacechowanej neobarokowymi formami.

 

Została zawieszona na narożnym filarze nawy głównej przy wschodnim ramieniu transeptu. Na ambonę prowadzą schody z lekko skręconą balustradą przylegające do zachodniej ściany filara. Balustrada artykułowana jest zaokrąglonymi górą, a ściętymi dołem płycinami rozdzielonymi kolumienkami. Pola tych płycin pozbawione są dekoracji. Kosz na planie wieloboku ujęty od góry i od dołu profilowanym gzymsem. Podstawa siedmioboczna, zwężająca się ku dołowi, ujęta pozłacanym i ażurowym ornamentem roślinnym. Boki kosza z czterema płycinami, rozdzielonymi kolumienkami. W polach płycin ukazane są płaskorzeźbione wizerunki ewangelistów, od lewej strony: św. Marka, św. Mateusza, św. Łukasza i św. Jana. Ewangeliści zostali przedstawieni w postawie stojącej z księgami i piórami do pisania w dłoniach. U ich stóp znajdują się odpowiadające im atrybuty: lew, człowiek, wół, orzeł. Sylwetki są polichromowane, ukazane na brązowym tle. Płyciny zwieńczone zostały ornamentyką muszlową. Zaplecek prostokątny. W jego polu półokrągła arkada, w niej namalowana sylwetka Jesusa głoszącego Słowo Boże. Baldachim ambony rozłożysty, powtarzający plan kosza, zamknięty fryzem i ażurowym ornamentem z wolutowo skręconej wici roślinnej. Całość nakryta jest kopułą zwieńczoną latarnią z hełmem. Podniebie baldachimu podzielone zostało promieniście odchodzącymi listwami, pośrodku ośmioboczne pole z namalowaną gołębicą Ducha Świętego. Kosz od dołu w formie stożka zakończonego szyszką. Dolna część gzymsu kosza i balustrady ozdobiona jest udrapowaną formą zwiniętej tkaniny.

W 2000 roku na czas remontu wnętrz bazyliki ambonę zdemontowano i powróciła ona po zakończeniu prac remontowych w nieco okrojonym kształcie. Jej górna część tzw. latarnia została skrócona o kolumienki.

Według wskazań soborowych ambona powinna znajdować się w okolicy ołtarza i nie powinna być zbyt wywyższona ani rozbudowana. Zalecenie to stopniowo wprowadzane spowodowało odstąpienie od wygłaszania homilii z dotychczasowych wywyższonych ambon.


wtorek, 17 grudnia 2024

Miradzkie 100. lecie Lasów Państwowych

Kiedy melodie wygrane hejnałówką już ucichły, a głosy mówców i śpiew piosenkarki zabrało cichnące echo naszych Lasów Miradzkich, przyszedł czas na dokonanie kronikarskiego zapisu, tego wszystkiego, co wydarzyło się w piątek 13 grudnia 2024 roku w sali widowiskowej strzeleńskiego Domu Kultury. A działo się wiele w atmosferze świątecznej doniosłości, gdyż był to dzień szczególny w dziejach Nadleśnictwa Miradz i życiu kolejnego pokolenia Ludzi Lasu. Za sprawą tutejszych Leśników czczono obchody 100. lecia Lasów Państwowych. To jedno z mniejszych i najpiękniejszych nadleśnictw w Polsce, rozłożone w prastarej dzielnicy kujawskiej i na pograniczu z Wielkopolską znajduje się w grupie najstarszych nadleśnictw w granicach Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu. To tutaj nad Gopłem rodziły się zręby państwowości polskiej, a rozsiane po Lasach Miradzkich megality - kujawskie piramidy i kurhany są świadkami neolitycznego osadnictwa na tutejszych ziemiach. Sędziwy „Duch Puszczy” już w zamierzchłych czasach obrał sobie tutejsze przepiękne świetliste dąbrowy na swoją siedzibę i do dziś sprawuje nad nimi swoją pieczę.

Do Strzelna zjechali goście z pogranicza kujawsko-wielkopolskiego, a także przybyli miejscowi samorządowcy, zaproszeni miłośnicy tutejszych lasów i przyjaciele Braci Leśnej. Salę wypełnili Leśnicy w pięknych galowych mundurach - pracownice i pracownicy służb leśnych Nadleśnictwa Miradz, jego emeryci oraz sąsiedzi z nadleśnictw: Gołąbki, Gniewkowo, Włocławek i Konin. Pierwsze rzędy zajęli goście szczególni: członek Zarządu Województwa Kujawsko-Pomorskiego Dariusz Kurzawa, starosta mogileński Tomasz Krzesiński, wicestarosta Edyta Owsińska, burmistrzowie Strzelna i Kruszwicy - Dariusz Chudziński i Mikołaj Bogdanowicz, wójt Jezior Wielkich Dariusz Ciesielczyk, przewodniczący mogileńskiej RM Paweł Molenda przewodnicząca strzeleńskiej RM Emilia Walkowiak wraz z radnymi, radni powiatowi, dziekan i proboszcz strzeleński ks. Jan Kwiatkowski, przedstawiciele służb i straży, myśliwi, przyrodnicy i ekolodzy - prof. dr hab. Julian Chmiel z UAM w Poznaniu, Andrzej Sieradzki dyrektor Nadgoplańskiego Parku Tysiąclecia i Józef Drzazgowski z Eko-Przyjezierze; Powiatowy Lekarz Weterynarii w Mogilnie Krzysztof Kosiński, dyrektorzy placówek oświatowych i instytucji kultury, przedstawiciele organizacji pozarządowych - PTTK Strzelno, TMMS Strzelno, KGW Młyny, Fundacji Apaszka Kruszwica; członkowie zespołu doradczego przy Nadleśniczym Nadleśnictwa Miradz, właściciele firm współpracujących z nadleśnictwem…








 

Inauguracją uroczystości było zaprezentowanie przepięknego filmu przygotowanego przez inżyniera nadzoru w Nadleśnictwie Miradz Pawła Kaczorowskiego - o bogactwie natury naszych Lasów Miradzkich. Film ten wywołał gromki aplauz. Z kolei nadleśniczy Wojciech Wojtasiński przybliżył 100. letnią historię Lasów Państwowych, mówiąc m.in.:

- Polscy leśnicy odziedziczyli po zaborcach spadek w postaci zróżnicowanych systemów organizacyjnych. Obowiązywało pięć rozmaitych ustaw dotyczących gospodarki leśnej, w tym mnóstwo aktów wykonawczych oraz instrukcji wewnętrznych.  Brakowało jednolitych struktur zarządzania i kadr. Tuż po I wojnie świtowej straty w zasobach leśnych oszacowano na ok. 60 mln m3 drewna. W końcu 1918 roku lasy wszystkich form własności zajmowały 9 mln ha, w tym pod zarządem państwowym skromne 1,24 mln ha.

Po odzyskaniu niepodległości koniecznością stało się utworzenie centralnego zarządu polskich lasów. Pierwszym aktem prawnym odnoszącym się do przyszłych Lasów Państwowych był Dekret Naczelnika Państwa z 16 stycznia 1919 r. w sprawie organizacji urzędów ochrony lasów.

28 czerwca 1924 r. Rozporządzeniem Prezydenta Rzeczypospolitej o statucie przedsiębiorstwa „Polskie Lasy Państwowe” rozpoczęła działalność nowa firma, która miała zrzeszyć wszystkie grunty leśne znajdujące się w zarządzie państwa. Prace prawne poprzedzone były działaniami organizacyjnymi leśników.

Według planu finansowego Ministerstwa Skarbu na lata 1924 i 1925, dołączonego do ustawy o naprawie skarbu państwa, dochody z lasów miały stanowić ponad 1/3 całości dochodów ze wszystkich przedsiębiorstw państwowych.







W latach 30. XX w. pierwszy dyrektor Lasów Państwowych, Adam Loret, nakreślił wizję funkcjonowania organizacji. Według niej las pełni wiele różnorodnych funkcji, a produkcja drewna jest tylko jedną z nich. Przedsiębiorstwo „Polskie Lasy Państwowe” stało się też jednym z gwarantów reform ekonomicznych wprowadzonych przez premiera i ministra skarbu Władysława Grabskiego. Drewno eksportowano do ponad 20 krajów, a pod względem wartości było na pierwszym miejscu, przed węglem i naftą.

We wrześniu 1939 roku leśnicy z bronią w ręku stanęli do obrony Ojczyzny. Biorąc udział w działaniach zbrojnych oddawali za nią życie. Szacuje się, że taką chlubną kartę w swym życiorysie zapisało ok. 4,5 tys. osób związanych zawodowo z lasem. Ludzie w zielonych mundurach na ziemiach zajętych przez sowietów doświadczyli wywózek na Sybir.

Wynikiem wojny była dewastacja zasobów leśnych, których ubytek mierzy się spadkiem lesistości w 1945 roku do 20,8%. Dopiero wówczas zaczęto na dużą skalę obsadzać grunty porolne. Dekretem Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 6 września 1944 roku o reformie rolnej władze znacjonalizowały lasy prywatne. Kolejne regulacje ustawowe z 1949 roku pozwoliły na dalszą konsolidację ocalałych zasobów w państwowych rękach. Nastała era centralnego planowania w ramach gospodarki nakazowo-rozdzielczej. Zgodnie z wieloletnim planem zwiększania lesistości Polska osiąga już 30% powierzchni kraju, a do roku 2050 ma wzrosnąć do 33%. To bardzo długotrwały proces, co dodatkowo utrudnia konieczność pogodzenia z bieżącą gospodarką leśną.

Tradycji lat 30. odwołała się do nowatorskiej ustawy z 1991 roku o lasach, która - z późniejszymi zmianami – reguluje obecnie status prawny Lasów Państwowych. Ustawa ta wyzwoliła prorynkową transformację w LP. Dała ona podwaliny pod nowy fundament leśnictwa. W ten sposób powstało Państwowe Gospodarstwo Leśne Lasy Państwowe, jednostka zajmująca się hodowlą lasu oraz ochroną przyrody. Ważnym punktem jest niezależność finansowa.

W miarę, jak zmienia się klimat coraz częściej dają się we znaki huragany i nawałnice. Ostatnia z 11 sierpnia 2017 roku przetoczyła się przez kilkadziesiąt nadleśnictw wyrządzając szkody idące w mln m3 drewna. Żywioł uszkodził ok. 80 tys. ha lasów, z czego ok. połowa wymagała odbudowy. Przywrócenie lasu na tak ogromnej powierzchni było najwyższym wyzwaniem leśników ostatnich lat. Przy wsparciu społeczeństwa potrafili zamienić klęskę ekologiczną w spektakularny sukces. Dziś śmiało możemy powiedzieć, że ogromny areał nowych nasadzeń, upraw i młodników, może być powodem do dumy podczas podsumowania dorobku w czasie obchodów 100 lecia Lasów Państwowych. Obecnie lasy w Polsce zajmują 9,3 mln. ha…

Całość niezwykle sprawnie jako narrator i konferansjer prowadził Radosław Roszak - specjalista Służby Leśnej ds. ochrony lasu w Nadleśnictwie Miradz.










Był też czas na liczne podziękowania i wyróżnienia „Cechówką ozdobną leśnika”, którymi obdarowane zostały dwie osoby: Andrzej Kaczmarek - wieloletni nadleśniczy Nadleśnictwa Miradz, a obecnie emeryt, bezgranicznie oddany naszym Lasom Miradzkim oraz Marian Przybylski - autor monografii o nadleśnictwie składającej się na tzw. Trylogię Leśną o dziejach nadleśnictw: Miradz, Gołąbki i Gniewkowo. „Cechówka ozdobna leśnika” - obok Kordelasa Leśnika Polskiego - należy do najwyższych leśnych odznaczeń.

Z kolei podziękowaniom, życzeniom i gratulacjom składanym leśnikom nie było końca. W długiej kolejce gości stanęło kilkadziesiąt osób z upominkami - symbolami wdzięczności za trudną i bardzo odpowiedzialną pracę leśników i służb leśnych dla dobra Lasów Państwowych. Uroczystość uświetnił występ Agnieszki Twardowskiej i Dominika Pradelli. Był smakowity tort i pyszne jadło.

Darz Bór!

Foto.: Paweł Kaczorowski - Nadleśnictwo Miradz i Strzelno Online