I tak zbliżyliśmy się do końca
opowieści o Amrogowiczach z Rzeszynka. Zaprezentowany materiał nie wyczerpuje
wiedzy o tym rodzie, jak i o samym Rzeszynku. Szereg informacji, czy
rozbudowanie zaledwie zasygnalizowanych treści z racji formy artykułu zostało
ograniczone do minimum. Myślę jednak, że i tak sporo wiadomości ujrzało po raz
pierwszy światło dzienne i sprawiło, że dotychczasowa wiedza o Rzeszynku
została przeze mnie poszerzona i skorygowana. Zapraszam do lektury:
Czasy dra Bogdana Amrogowicza
Majętność Rzeszynek i Lubstówek po
przejęciu jej w 1903 r. przez dopiero co „upieczonego“ doktora Bogdana
Amrogowicza liczyła 981 ha. W latach międzywojennych na ten areał składało się
540 ha roli, 40 ha łąk, 40 ha pastwisk, 13 ha ogrodu i parku, 231 ha toni
Jeziora Gopło oraz 80 ha lasów. 350 ha roli było zmeliorowanych, a 30 ha łąk
odwodniane były kanałami otwartymi. W Lubstówku znajdowała się gorzelnia
wybudowana w 1906 r. oraz płatkarnia, którą oddano do użytku w 1917 r. Na
potrzeby tych zakładów obsadzano rocznie areał o powierzchni 90-112 ha
ziemniakami. Nadto w majętności prowadzono intensywną uprawę buraka cukrowego,
produkcję kwalifikowanego materiału siewnego i hodowlę konia remontowego od 16
klaczy oraz cieląt od 40 krów. Pod kontrolą znajdowało się 10 koni zarodowych.
Na potrzeby wojska majętność przeciętnie sprzedawał 5 koni rocznie. Również
prowadzony był tutaj chów bydła mlecznego, wołów i koni pociągowych, owiec oraz
trzody chlewnej na zaopatrzenie rzeźni wielkomiejskich.
Gospodarstwo posiadało własną bocznicę
kolejową na stacji Kościeszki. Skomunikowana ona była z gorzelnią i płatkarnią
stałą linią kolejki polnej o długości 5,5 km. Dodatkowo linia ta poprzez
rozjazdy skomunikowana była z leżącymi przy niej polami uprawnymi. Na
wyposażeniu znajdowały się dwa garnitur pługów parowych Fowlera, zakupione w
1913 r.; garnitur omłotowy składający się z lokomobili, młocarni i podajnika
taśmowego; piła parowa tartaczna do cięcia drewna - trak; ciągniki rolnicze.
Archiwum Państwowe w Poznaniu - akta majętności Rzeszynek (fragmenty dokumentów) |
Dwór
Stary dwór w Rzeszynku stał jeszcze
w 1903 r. Przedstawiony on został na fotografii, która opublikowana została w
majowym numerze „Wsi Ilustrowanej“ z 1911 r., miesięczniku wydawanym w
Warszawie. Zapewne otrzymał ją od dra Bogdana Amrogowicza podróżujący po
Kujawach prawnik i literat Ludwik Romocki, autor artykułu Nad Gopłem. W nim znajdujemy opisy tych terenów: Wokoło, przez szyby wagonu, ukazują nam się,
w pędzie pociągu, niby w migawkowych wycinkach kinematografu, ziemie, jakich w
całej Polsce chyba w Hrubieszowie lub na owej, mlekiem płynącej, Ukrainie
najdziesz. (…) Wysiadamy na małej
stacyjce, skąd najbliższy dojazd do jednego z obywatelskich domów polskich nad
samym Gopłem, celu naszej podróży.
Droga
wysadzona drzewami owocowymi: poszanowanie cudzej własności weszło tu już w
krew i nie czeka tych drzewek los, który jest zbyt często spotykany w innych
częściach naszej ojczyzny, wyrwanie, czy złamanie swawolną, karygodną ręką.
Obok drogi kolejka polna, ułatwiająca dowóz
produktów do stacji. (…)
Oryginalnym
jest położenie wielu majątków, dotykających do Gopła. Mają one figurę
podłużnego kwadratu, który jedną ze swych węższych stron dopiera do jeziora.
Snać cennym był zawsze dostęp do wody i dzielono się nim na ,małe kawałki.
Dawał on przecież też prawo do rybołówstwa. Obsiadły to centrum w koło, w
bliższym lub dalszym dystansie, liczne dwory polskie…
Wypada zastanowić się, kiedy i
przez kogo ów stary rzeszynecki dwór został wystawiony. Osobiście uważam, że początki
tej modrzewiowej budowli sięgały II połowy XVIII w. Jego fundatorem mógł być
pierwszy z rzeszyneckiej linii Wodzińskich, Ignacy, cześnik i sędzia
kruszwicki, który dobra Rzeszynek nabył 8 lipca 1760 r. W dworze tym mieszkał
Ignacy z żoną Anną z Dobrskich. Po ich bezpotomnej śmierci dobrami zarządzali
kolejni spadkobiercy z linii Wodzińskich, jednakże sami tutaj nie zamieszkując. Dwór
modrzewiowy stał się mieszkaniem dla często zmieniających się tutaj dzierżawców.
Proponuję zagłębić się w opis
starego dworu i otoczenia, dokonany ręką Izabelli z Amrogowiczów zamężnej
Drwęskiej. Pisała ona o nim z wielką nostalgią, co zostało później, już po jej
śmierci opublikowane na łamach „Gazety Wyborczej“ w 2001 r. w cyklu artykułów
Album Wielkopolski.
Dom
był z drewna dębowego czy modrzewia, biały, tynkowany, podmurowany, z wysokim
dachem krytym papą. Był długi i niski, trochę wrosły w ziemię. Przed wejściem
do sieni znajdowała się weranda obrosła winem. Na tej werandzie, chłodnej i
wygodnej, całe lato koncentrowało się życie nasze - zanotowała w pamiętniku
Izabella Z Amrogowiczów Drwęska.
W gałęziach wina żyły tysiące wróbli, ku utrapieniu mej matki. O świcie już ta czereda wrzeszczała że nadszedł dzień, znosiła różne śmieci na swe byle jak ułożone gniazda, a wieczorem, jak przynoszono lampę, zrywała się i leciała na pobliski bez, by po chwili po kilka wracać na gałęzie. Matka walczyła z tym drobiazgiem, który bezczelnie zjadał wiktuały podwieczorkowe, brudził na stole, piszczał dzień cały w gniazdach ciągle wypełnionych pisklętami. Dla nas dzieci wróble to była część domu, jak to wino, co go obrastało.
W gałęziach wina żyły tysiące wróbli, ku utrapieniu mej matki. O świcie już ta czereda wrzeszczała że nadszedł dzień, znosiła różne śmieci na swe byle jak ułożone gniazda, a wieczorem, jak przynoszono lampę, zrywała się i leciała na pobliski bez, by po chwili po kilka wracać na gałęzie. Matka walczyła z tym drobiazgiem, który bezczelnie zjadał wiktuały podwieczorkowe, brudził na stole, piszczał dzień cały w gniazdach ciągle wypełnionych pisklętami. Dla nas dzieci wróble to była część domu, jak to wino, co go obrastało.
Izabella wspominała, mając wówczas 72 lata. Pisała w szpitalu, ciężko chora, tylko dla najbliższych. Opisała dom, rodziców i swoje rodzeństwo, ukochaną służbę, gospodarstwo, wydarzenia dla dzieci tak niezwykłe, jak zimowe, pod lodem, połowy ryb na jeziorze, od których dwóch urodzonych rok po roku sióstr Izabelli i Haliny nie można było oderwać. Opisywała łąkę Sierotki Marysi, rów Sindbada Żeglarza, lipę Zagłoby.
- Nadawałyśmy nazwy wszystkim miejscom zabaw - wspominała Izabella.
Gdy ma 15 lat, nagle umarł jej
ojciec, bardzo kochany przez Izę. Rzeszynek otrzymał w spadku Bogdan; córki i
matka - wysokie pieniężne odprawy. Świat dzieciństwa się skończył.
Po roku spędzonym w szkole sióstr urszulanek w Krakowie dziewczynki ostatni raz wracają na wakacje do Rzeszynka.
Po roku spędzonym w szkole sióstr urszulanek w Krakowie dziewczynki ostatni raz wracają na wakacje do Rzeszynka.
- Zastałyśmy zmiany kolosalne. Inna służba, inni goście, pełno planów na
budowę nowego domu, sterty cegieł i desek. Zamieszkałyśmy w małej oficynce.
Stary dom jeszcze stał, ale jaki! Lipę i jesion przy domu ścięto. Bogdan
spraszał gości, byśmy się bawiły: niczego nam nie brakowało, ani koni do
wyjazdów, ani smakołyków. Było przyjemnie, ale w gościnie, nie w domu. A dom
umierał. To było straszne. Stare mahonie, co nie zmieściły się w pokojach
poznańskiego mieszkania matki, szły na opał, rąbano stare piękne ramy do kanap,
stare szafy. Przyjaciele Bogdana, Mikuś Czapski i Stefan Waszyński, późniejszy
narzeczony Maryni, powiedzieli mu: szalejesz jak smarkaty. Stary dom nie miał
wodociągów i innych udogodnień, ale po co niszczyć taki obiekt pięknej, starej
kultury? Tu ludzie żyli szczęśliwi. Po co ten gwałt nieprzemyślany?
Pewnego dnia przyszli robotnicy, weszli na dach i zaczęli rozrywać papę, zdzierać wino z werandy. Małe pisklęta rozbijały się o bruk. Matka płakała bezradnie, cicho. Uradziłyśmy z Halą, że wracamy do Poznania. Nie mogłyśmy słuchać walących się belek i patrzeć na matkę. Przy kolacji powiedziałyśmy, że prosimy o konie na ranny pociąg do Strzelna. Matka przytaknęła. Obudził nas rano stuk walących się belek, zwalanych murów. Dom stał na górce, daleko goniły nas te odgłosy. Miałam szesnaście lat, chowałam do trumny szczęśliwe lata dzieciństwa, wyjazdy w pole z ojcem, który tak nas kochał i wychowywał, i tyle, tyle jasnych dni, ile mieściło się w tych latach życia spędzonych w naszym starym, polskim, modrzewiowym domu.
Pewnego dnia przyszli robotnicy, weszli na dach i zaczęli rozrywać papę, zdzierać wino z werandy. Małe pisklęta rozbijały się o bruk. Matka płakała bezradnie, cicho. Uradziłyśmy z Halą, że wracamy do Poznania. Nie mogłyśmy słuchać walących się belek i patrzeć na matkę. Przy kolacji powiedziałyśmy, że prosimy o konie na ranny pociąg do Strzelna. Matka przytaknęła. Obudził nas rano stuk walących się belek, zwalanych murów. Dom stał na górce, daleko goniły nas te odgłosy. Miałam szesnaście lat, chowałam do trumny szczęśliwe lata dzieciństwa, wyjazdy w pole z ojcem, który tak nas kochał i wychowywał, i tyle, tyle jasnych dni, ile mieściło się w tych latach życia spędzonych w naszym starym, polskim, modrzewiowym domu.
I jeszcze jeden fragment
wspomnienia młodziutkiej wówczas Izabelli:
W
maju, gdy trawa była wysoka i dzikie goździki, łzy Matki Boskiej, miodowce były
w pełni rozkwitu, urządzałyśmy z Halą zabawę w umarłe. Kładłyśmy się na łące, a
źdźbła trawy i wszelkie zioła nas zakrywały. A jak pachniały. Były tak wysokie
jak las i dźwięczały brzękiem wszelkich owadów. Cała łąka była cudem.
Tajemnicze obłoki płynęły spokojnie po niebie. Nad strumieniem szumiały
wierzby.
-
Tak powinno być w niebie - powiedziała kiedyś Hala - ale chodźmy już, mnie jest
bardzo smutno.
W latach 1903-1904, na miejscu
barokowego dworu, wzniesiony został dla młodego dziedzica Bogdana Amrogowicza i
jego przyszłej żony pyszny dwór nawiązujący swymi cechami do willi włoskiej.
Jego budowniczym był Maksymilian Wilczewski z Wronek. Nadał mu on eklektyczny
wygląd, z przewagą cech klasycystycznych. Była to budowla piętrowa, na rzucie
prostokąta z parterową przybudówką z jednej strony i trzykondygnacyjną wieżą z
drugiej. Lekko zryzalitowana część środkowa fasady frontowej zwieńczona została
trójkątnym frontonem i poprzedzona gankiem, nad którym znalazł się przestronny balkon.
Dach korpusu jest niski, czterospadowy, w części środkowej dwuspadowy.
Do dworu często zjeżdżali goście z
bliższych i dalszych stron. Bywało tutaj wielu przyjaciół Bogdana z czasów
nauki szkolnej i studiów. Bogdan 14 stycznia 1906 r. poślubił w Konojadzie Izabelę
Kościelską (ur. 29 lipca 1883 r. w Sępnie) c. Adama właściciela Sępna (435 ha ) i Zofii Marii
Nieżychowskiej. Świadkami ich ślubu byli Adam Kościelski i Antonina Krzyżańska.
3 września 1906 r. małżonkom urodził się w Rzeszynku syn Stefan Bogdan. W 1937
r. Stefan jest wymieniony jako dzierżawca ojcowskiego Lubstówka. Był
podporucznikiem Wojska Polskiego. Zasiadał w gronie członków Wielkopolskiego
Związku Ziemian. W 1939 r. podczas wojny obronnej służył jako dowódca 1.
Plutonu w 2. Szwadronie 16. Pułku Ułanów Wielkopolskich im. Generała Dywizji
Gustawa Orlicz-Dreszera z Bydgoszczy. Pułk walczył z jednostką pancerną
Guderiana 3 września 1939 r. pod Bukowcem. Awansował na stopień porucznika. Dostał
się do niewoli i był więźniem oflagu w Woldenbergu (Dobiegniew) o numerze
450/X.A.
Bogdan Amrogowicz (1877-1951),
doktor ekonomi społecznej, ziemianin, właściciel majętności Rzeszynek w
powiecie strzeleńskim, działacz społeczno-gospodarczy i samorządowy, delegat na
Polski Sejm Dzielnicowy w Poznaniu.
Ur. 27 lipca 1877 r. w Bągarciku w
powiecie sztumskim w Prusach Zachodnich. Był synem Ferdynanda i Anny z domu
Grossman. Pierwsze nauki pobierał w domu. Lekcje udzielał mu zatrudniony przez
rodziców prywatny nauczyciel. Tak przygotowany został przyjęty do Królewskiego
Gimnazjum w Inowrocławiu. Po zdaniu matury studiował agronomię. W 1900 r.
znajdujemy go wśród studentów Wydziału Filozoficznego Uniwersytetu
Jagiellońskiego w Krakowie, a następnie na Wydziale Nauk Społecznych
Uniwersytetu Ludwika i Maksymiliana w Monachium. W 1903 r. obronił pracę
doktorską Die Zuckerindustrie in der
Provinz Posen (Przemysł cukrowniczy w
Prowincji Poznańskiej). Praca ta doczekała się wydania drukiem. Rok
wcześniej zmarł ojciec, po którym w 1903 r. objął spadłą mu majętność Rzeszynek
z przyległościami. W latach 1903-1904 wystawił nowy murowany dwór oraz
rozpoczął inwestycje gospodarcze.
Przejawem patriotyzmu młodego
duchem Bogdana było korzystanie z uroków polskich gór. Już jako student
agronomi w 1900 r. przebywał na letnisku w Zakopanem. Od 1903 r. znajdujemy go
w poczcie członków zwyczajnych Towarzystwa Tatrzańskiego. Po ojcu przejął
pałeczkę i został członkiem Towarzystwa Rolniczego Inowrocławsko-Strzelińskiego.
W ramach Towarzystwa prowadził wykłady z zakresu ekonomii rolnej i nowoczesnego
rolnictwa. Był wielkim propagatorem produkcji buraka cukrowego i rozwoju
cukrownictwa. Jako członek Towarzystwa Przyjaciół Nauk w ramach wydziału
prawno-ekonomicznego poprzez swoje wykłady o przemyśle cukrowniczym zapoznawał
członków z tą problematyką. W 1910 r. z grupą światłych Wielkopolan podpisał
odezwę do Polaków w Wielkim Księstwie Poznańskim o jednoczenie się w
organicznikowskich działaniach pod jednym wspólnym szyldem. Ostro
przeciwstawiał się wywłaszczaniu polskich majątków ziemskich przez władze pruskie,
dlatego też w 1912 r. podpisał odezwę przeciw takim działaniom, będąc wówczas
członkiem rady nadzorczej Związku Ziemian w Poznaniu. W 1917 r. był członkiem Komitetu
Jubileuszowego 100. rocznicy śmierci Tadeusza Kościuszki w Poznaniu.
Będąc członkiem Wielkopolskiej Izby
Rolniczej, w jej ramach działał w sekcji ekonomii społecznej, polityki gospodarczej,
przemysłu rolnego, handlu, kredytu, dochodowości. Współorganizował wystawy,
m.in. w 1923 r. Wystawę Rolniczo-Przemysłową w Poznaniu. Aktywnie działał w
komitecie powiatowym Towarzystwa Pomocy Naukowej im. Karola Marcinkowskiego,
prezesował powiatowemu komitetowi Towarzystwa Czytelni Ludowych w Strzelnie
oraz był członkiem i delegatem TCL z powiatu strzeleńskiego. Parał się również
publicystyką. M.in. w 1909 r. na łamach „Ziemianina“ zamieścił artykuł O nowych paszach kupnych i w 1919 r. O stadninach rządowych w Gnieźnie i
Sierakowie. Współpracę na niwie publicystycznej z „Ziemianinem:
Miesięcznikiem Naukowo-Rolniczym“ kontynuował w latach międzywojennych. W
latach 1911-1912 wchodził w skład polskiego komitetu wyborczego na powiat
strzeleński, był również wiceprezesem Rady Nadzorczej Poznańskiego Banku Ziemian
Spółki Akcyjnej w Poznaniu, a w latach 1928-1939 prezesem RN.
26 listopada 1918 r. podczas wiecu
wyborczego w Strzelnie wybrany został z terenu powiatu strzeleńskiego delegatem
na Polski Sejm Dzielnicowy, który odbył się w dniach 3-5 grudnia 1918 r. w
Poznaniu. Uczestniczył z bronią w ręku w walkach powstańczych 1918-1919 na
terenie powiatu strzeleńskiego, dostarczał żywność i finansował poczynania
zbrojne. Był członkiem Koła Towarzystwa Powstańców i Wojaków w Strzelnie. 7
sierpnia 1927 r. z okazji 5-lecia Koła został udekorowany odznaką Powstańca
Broni.
Osiemnastowieczny spichlerz w Rzeszynku |
członka zarządu powiatowego Związku
Obrony Kresów Zachodnich w Strzelnie oraz należał do Wielkopolskiego Związku
Ziemian w Mogilnie. Przewodniczył komisjom wyborczym w obwodzie Rzeszyn w
wyborach do Sejmu i Senatu RP. Wspierał finansowo działalność Powiatowego
Komitetu Przysposobienia Wojskowego i Wychowania Fizycznego w Strzelnie.
Politycznie udzielał się w Crześcijańsko-Narodowym Stronnictwie Rolniczym. Jako
członek Sejmiku Powiatowego w Strzelnie reprezentował Powiat Strzeleński w
Poznańskim Sejmiku Wojewódzkim, w którym był przewodniczącym Komisji
Budowlano-Drogowej. Z pasją uprawiał myślistwo i był członkiem Zarządu Powiatowego
Polskiego Związku łowieckiego w Mogilnie oraz jeździectwo, uczestnicząc m.in. w
licznych zawodach konnych. Wchodził w skład Komitetu Obywatelskiego Pożyczki
Narodowej na Powiat Mogileński.
Okres okupacji hitlerowskiej Amrogowicz
spędził w okolicach Brześcia Kujawskiego. Majątek przywłaszczony został przez
Powiernictwo III Rzeszy, a po zakończeniu wojny, w ramach reformy rolnej rozparcelowany.
Dominium stało się wsią gminną. W dworze po Amrogowiczach zorganizowano Szkołę
Podstawową. Już współcześnie nadano jej imię płk. Stanisława Wyskoty-Zakrzewskiego. Dzisiaj jest
filią Publicznej Szkoły Podstawowej w Jeziorach Wielkich.
Po II wojnie światowej dr Bogdan
Amrogowicz pracował w przemyśle cukrowniczym we Wrzeszczu. Zmarł 12 listopada
1951 r. w Sopocie.
Koniec
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz