środa, 25 grudnia 2019

Bożonarodzeniowa opowieść. Amrogowicze z Rzeszynka - cz. 2




Wigilia Świąt Bożego Narodzenia, trzeci dzień zimy, a tu ani widu, ani słychu o śniegu, ani mrozie. 90 lat temu „Dziennik Kujawski“ donosił, że zima od Bożego Narodzenia nie ustępuje, a mrozy w Inowrocławiu dochodzą do -32° Celsjusza. Już wówczas pisano, że zachodzą stopniowe zmiany w klimacie, co szczególnie uwidacznia się w niewidocznym gołym okiem, ale ciągłym opadaniu lustra wodnego Gopła: Ubywa go co roku, jak obliczono - pisał w relacji z podróży nad Gopło Ludwik Romacki w 1911 r. Obok naszych osobistych rozważań: - co nam przyszłość gotuje? proponuję dziś drugą część Bożonarodzeniowej opowieści i wraz z nią przenieść się do Rzeszynka, by bliżej poznać dziedzica Ferdynanda Amrogowicza jego czasy i najbliższych. Zatem:

Czasy Ferdynanda Amrogowicza

Nasz bohater urodził się 25 września 1844 r. na Pomorzu Zachodnim. Rodzicami jego byli Leonard i Katarzyna z domu Goszczyńska Amrogowicze. Jako niemowlę na chrzcie otrzymał imiona Kleofas Ferdynand. Przez całe swoje życie używał tylko imienia Ferdynand. Gdy miał 9 lat zmarli jego rodzice. W bliżej nieznanych okolicznościach, ale zapewne wynikłych z jakiś powiązań rodzinnych, względnie majątkowych, przygarnął chłopca i zajął się jego edukacją Konstanty Koschembahr-Łyskowski (1816-1889), s. Konstantego i Anny Rutkowskiej. Był on dziedzicem Lekart, później Krzemieniewic k/ Lubawy oraz Bągarcika. Opiekun nie żałował grosza i dobrze wyedukował Ferdynanda na poziomie podstawowym, a następnie średnim. Tak oto wspominano ten okres po jego śmierci ...Wychowany pod troskliwem okiem i czułą ręką Konstantego Łyskowskiego, wykształcił się w zawodzie swym w ówczesnej Akademii Rolniczej w Prószkowie.

Ferdynand Amrogowicz
 Rozwijając wątek edukacyjny dopowiem, po zdaniu egzaminów studiował Rolnictwo w założonej w 1847 r. Królewskiej Akademii Rolniczej w Prószkowie koło Opola. Tutaj nauki pobierało ok. 20% młodzieży polskiej z Wielkiego Księstwa Poznańskiego, Królestwa Polskiego, Prus Zachodnich i innych prowincji. Akademia Rolnicza w Prószkowie należała do I ligi uczelni rolniczych w Europie. Wykładali tu znakomici uczeni agraryści i profesorowie weterynarii. Swoją renomą uczelnia zapisała się złotymi zgłoskami w dziejach europejskiego szkolnictwa wyższego. W 1881 r. władze pruskie zdecydowały, aby przenieść ją do Berlina i włączyć jako jeden z wydziałów do Uniwersytetu im. Wilhelma Humboldta.

Po skończonych studiach Ferdynand zawarł ze swoim dobroczyńcą układ, wedle którego Łyskowski puścił mu w dzierżawę swój folwark Bągarcik w powiecie sztumskim w Prusach Zachodnich. W krótkim czasie zaowocowała wiedza jaką wyniósł z Akademii Prószkowskiej. Dzięki wprowadzeniu nowoczesnych metod upraw i hodowli zwierząt majętność w krótkim czasie zaczęła przynosić wysokie dochody. Wzorowe prowadzenie majętności przysporzyło mu zwolenników postępu, dlatego też by ich edukować w postępie rolniczym w 1870 r. założył Towarzystwo Rolnicze w pobliskich Pierzchowicach i kierował nim z powodzeniem przez kilka lat aż do swego wyprowadzenia się na Kujawy. W tym czasie ściśle współpracował na niwie gospodarczej z członkami Zarządu Centralnego Towarzystwa Gospodarczego dla Prus Zachodnich: Leonem Czarlińskim, majorem Stanisławem Radkiewiczem, Michałem Sczanieckim, Władysławem Radkiewiczem oraz Ignacym  Łyskowskim.

Działalność na niwie społecznej zaowocowała wyborem w 1870 r. Amrogowicza z Bągarciku na członka Komitetu Wyborczego w Starym Targu oraz zastępcą delegata na powiat sztumski w ramach tegoż komitetu. Uczestniczył jako delegat w Sejmikach Gospodarczych w Toruniu.

Mając 32 lata i dobrą pozycję w środowisku polskiego ziemiaństwa w Prusach Zachodnich Ferdynand Amrogowicz poślubił Annę Grossmann. Ślub odbył się 10 października 1876 r. w Poznaniu, w kościele pod wezwaniem św. Marcina. Małżonkowie zamieszkali w dzierżawionej majętności Bągarcik. W następnym 1877 roku, 27 lipca urodził się im syn Bogdan, późniejszy następca na dobrach rzeszyneckich. Prawdopodobnie za wniesione przez małżonkę Annę wiano i własne oszczędności Ferdynand nabył majątek Studa ok. 286 ha w powiecie lubawskim, który wykupił z rąk niemieckich.


Wkrótce po urodzeniu się syna nadarzyła się okazja zakupu dużej, blisko tysiąchektarowej posiadłości ziemskiej na Kujawach, nad Gopłem w ówczesnym powiecie inowrocławskim. Długo nie zastanawiał się i za sprzedaż Study, którą ponownie kupił Niemiec oraz z korzystnego kredytu wykupił z rąk niemieckiej rodziny Lauterbachów majętność Rzeszynek z leśnictwem Lubstówek. Transakcja zawarta została w 1878 r. o czym donosił poznański „Goniec Wielkopolski“. Trzeba pamiętać, że Lauterbachowie mieszkali na Śląsku, a w Rzeszynku mieli dzierżawcę, któremu należało wypowiedzieć z rocznym wyprzedzeniem dzierżawę. Tu na Kujawach Ferdynand szybko zasymilował się z miejscowym środowiskiem ziemiańskim i postępową większością włościaństwa.

Małżonkowie Amrogowicze mieli piątkę dzieci. Wspomnianego już syna Bogdana, o którym będzie niżej i cztery córki, które na świat przyszły w starym modrzewiowym dworze w Rzeszynku. Najstarsza z córek Janinka zmarła jako dziecko 16 czerwca 1882 r. i została pochowana na cmentarzu przykościelnym w Kościeszkach. Drugą z kolei córką była Karolina Maria (ur. 1880-) zamężna za Antoniego Dembińskiego (1851-1920) z Węgierc. Niestety, nie miała z nim dzieci, a on zmarł w 1920 r. i Karolina Maria została wdową. Trzecią córką była Izabella Bogumiła (ur. 9 czerwca1886 - zm. 31 grudnia 1964) zamężną za Jarogniewa Drwęskiego (1875-1921), prawnika, polskiego działacza narodowego i społecznego w Wielkopolsce, pierwszego prezydenta miasta Poznania. Czwartą córką była Halina (ur. 20 stycznia 1888-) zamężną za Jana Zygmunta Artwińskiego właściciela Kliszowa koło Mielca. Ślub z nim zawarła 16 kwietnia 1907 r. w Poznaniu. 


Izabella należała do najlepiej wykształconych kobiet swoich czasów. Jej nauczycielką była sama Urszula Ledóchowska, późniejsza święta. Ukończyła szkołę pensjonatową sióstr urszulanek czarnych w Krakowie, a następnie jako jedna z trzech uczennic złożyła maturę w tamtejszym Gimnazjum św. Jacka. Zdała tak dobrze, że uhonorowano ją specjalną wstęgą, po czym ruszyła na studia do Fryburga, gdzie podjęła studia przyrodnicze na tamtejszym Uniwersytecie. Naukę jednak przerwała i poślubiła Jarogniewa. Ślub ich odbył się 20 kwietnia 1907 r. w Poznaniu. Na studia już nie powróciła. Małżonkowie mieli trzech synów.

Izabella z Amrogowiczów Drwęska
 Jej wielkie dni nastają jesienią 1918 r., kiedy kończy się wojna. Działała w Służbie Kobiet. Izabella z gronem poznańskich pań założyła na Dworcu Głównym w Poznaniu Ognisko - świetlicę i kuchnię polową służące wracającym z frontów żołnierzom - Polakom. Podczas powstania wielkopolskiego ciepła strawa, chleb i papierosy już nie wystarczają - panie organizują więc pomoc sanitarną. Tak powstał zalążek późniejszego oddziału PCK w wolnym Poznaniu. Izabella z Amrogowiczów Drwęska zostaje jego pierwszą prezeską. Aktywnie działa. I nagle... wszystko się wali. W 1921 roku umiera Jarogniew. Izabella rodzi jeszcze ich trzeciego syna, Jarogniewa Aleksandra, pogrobowca - i przenosi się na wieś, do Karnówka, gdzie wydzierżawia od Skarbu Państwa majątek. Musi wychować dzieci.
 
Jarogniew Drwęski
Jarogniew Drwęski z synami

Z małżeństwa z Jarogniewem miała trzech synów Antoniego Józefa, Jerzego i Jarogniewa Aleksandra - zmarłego w wieku szesnastu lat. Po śmierci męża odrzuca propozycję małżeństwa ze strony pułkownika Władysława Andersa.
Wraz z mężem uczczona została przez Poznaniaków Parkiem Izabeli i Jarogniewa Drwęskich, który zlokalizowany jest na Północnej Wildzie w Poznaniu, w bezpośrednim sąsiedztwie Pomnika Powstańców Wielkopolskich.

W korespondencji z 4 stycznia 1881 r. ze Strzelna do "Gońca Wielkopolskiego" ks. Dionizy Strybel, wikariusz strzeleński pisał w odpowiedzi na fałszywe informacje podsumowujące działalność Kółka Rolniczego w Strzelnie za 1880 r., a zamieszczone w 8. numerze gazety:
Nie mogąc milczeniem pominąć kilka punktów, jakich dotknął korespondent z ujmą dla tych, którzy i tego roku niemało się zasłużyli około dobra kółka, przesyłam niniejsze sprostowanie tyczące się tych panów. (...) Również i p. Amrogowicz nie opuścił kółka, a nawet czynny brał udział w posiedzeniach miesięcznych. Kółko bardzo wiele zawdzięcza p. Amrogowiczowi, i jeśli dzisiaj już u gospodarzy widzimy lepsze gatunki inwentarza żywego, zasługa to szczególniej p. Amrogowicza. Nadto przemawiał p. Amrogowicz na 6 posiedzeniach, o czym korespondent zdaje się wcale nie wiedzieć. Ważne tylko sprawy osobiste były mu przeszkodą, iż nie mógł na wszystkich posiedzeniach być obecnym. Wszakże zawiadomiony przeze mnie listownie, że na posiedzeniu dnia 21-go grudnia dwie ważne kwestie będą rozbierane, tj. o majoratach włościańskich i kwestia wekslowa, przy czym zdanie jego byłoby nam
bardzo pożądane, przybył p. Amrogowicz mimo niepogody i bardzo złej drogi, mając przeszło dwie mile do Strzelna, i wielce przyczynił się do ożywienia rozpraw. Z wdzięcznością też wielką ocenia kółko trudy, jakie p. Amrogowicz dla dobra jego podejmuje i publicznie składa mu podziękowanie.

Jedną z wielu jego pasji było szkółkarstwo i promowanie sadownictwa, poprzez zakładanie sadów przydomowych, czy obsadzanie dróg drzewkami owocowymi. W tym celu założył towarzystwo sadownicze w Kruszwicy ze szkółką drzew, którego zadaniem było niesienie oświaty i kultury rolnej w najdalsze zakamarki powiatu.

W 1887 r. w nowo utworzonym powiecie strzeleńskim Ferdynand Amrogowicz, jako właściciel dóbr rycerskich - z niem. Rittergut, i w związku z tym posiadając stały mandat w sejmiku krajowym, wszedł w skład Sejmiku Powiatowego w Strzelnie. Od 13 grudnia wybrany został w skład sejmikowych komisji: Normowania Podatku Budowlanego, Wyboru Ławników i Sędziów Przysięgłych, Taksowania Padłych na Zarazę i Zabitych na Rozkaz Policji Zwierząt oraz Stanowienia Klaczy. Również został wybrany pierwszym prezesem polskiego powiatowego komitetu wyborczego. Funkcje te, z racji swojej politycznej i społecznej nieskazitelności i ogromnemu doświadczeniu piastował aż do swojej śmierci w 1902 r. W tym też czasie blisko współpracował z Bolesławem Pińkowskim ze Strzelna, ks. prob. Leonem Kittlem ze Stodół, a także z całym ziemiaństwem powiatu strzeleńskiego.

W 1888 r. został członkiem biura Wieców w Strzelnie i Kruszwicy w sprawie obrony języka polskiego i nauki religii w szkołach ludowych oraz członkiem zarządu sądu polubownego dla rolniczych stowarzyszeń zawodowych w Strzelnie. Przewodniczył niemal wszystkim odbywającym się w powiecie wiecom polsko-katolickim. Przez szereg lat piastował funkcję deputowanego Towarzystwa Ziemstwa Zachodnio-Pruskiego na obwód inowrocławski. Od chwili osiedlenia się na Kujawach był członkiem Towarzystwa Rolniczego Inowrocławskiego, a następnie Inowrocławsko-Strzeleńskiego.

W kwietniu 1890 r. Ferdynand Amrogowicz został powołany w skład Wydziału Powiatowego oraz wybrany do Poznańskiego Rolniczego Stowarzyszenia Zawodowego. W lipcu tegoż roku złożył urząd wicepatrona Kółek Rolniczych powiatu inowrocławskiego i strzeleńskiego. Trzeba zaznaczyć, że od chwili przybycia na Kujawy zaczął ciągłą i niestrudzoną, a do tego bogatą w plony pracę na niwie patriotycznej, narodowej i gospodarczej. Można o nim bez przesady powiedzieć, że nie było na Kujawach dobrego dzieła, którego on radą, czynem lub wsparciem finansowym by nie poparł. Nie było prawie w Księstwie instytucji społecznej, do której by nie należał. Szczególnie oddanie działał na niwie Towarzystwa Pomocy Naukowej, prezesował Kółku Rolniczemu w Kościeszkach. Będąc gorącym patriotą z werwą swojego młodzieńczego serca umiał zjednać i nakierować na właściwy tor najgorętsze dążenia młodzieży i co dobrego w nich pozytywnie oceniać. Jako spokojny i rozważny obywatel potrafił zaprząż się do żmudnej pracy w nowoutworzonym powiecie strzeleńskim i w Wydziale Powiatowym wraz z Niemcami dla dobra ogółu efektywnie pracować.


Ferdynand Amrogowicz zmarł 6 sierpnia 1902 r. Pochowany został na cmentarzu przykościelnym w Kościeszkach. Na łamach „Dziennika Poznańskiego“ w relacji z pogrzebu napisano:
Z chwilą przybycia na Kujawy zaczyna się ta ciągła i niestrudzona a bogata w plony praca jego w tym zakresie, jaki sobie zaznaczył. Można o nim bez przesady powiedzieć, że nie było na Kujawach dobrego dzieła, którego on radą, czynem lub mieniem nie był poparł, nie ma prawie w Księstwie naszym instytucji społecznej, do której by on nie należał. Straciło go i to najrozleglej na Księstwo działające Towarzystwo Pomocy Naukowej, straciło w nim prezesa swego najbliższe jemu Kółko Rolnicze w Kościeszkach, w jego parafii. Gorący Polak każdym tętnem zawsze młodzieńczego serca swego umiał on uznać i najgorętsze dążenia dzisiejszej młodzieży naszej i co dobrego w nich jest ocenić; jako spokojny a rozważny obywatel umiał się przecież i zaprząż do żmudnej pracy w powiecie i tam we wydziale powiatowym wraz z Niemcami dla dobra powiatu swego pracować. Niech sobie Kujawy całe, niech sobie powiat strzeleński w szczególności sam dopowie, ile my tutaj, ile społeczeństwo nasze w nim straciło.

- I płakał po nim naród przez dni wiele płaczem wielkim - powiedział o nim mówca pogrzebowy. I dziwna rzecz, kiedy jechałem na pogrzeb, Żyd-handlarz, który po drodze się nadarzył, rzekł do mnie: - Das ist ein ausgezeichneter Mann gefallen, um ihn weinen viele Menschen - [To doskonały człowiek, wielu ludzi płacze z jego powodu - tłumaczenie M.P.]. Te same niemal słowa z ust tak różnych, jakże dobrze streszczają powszechny żal i smutek, jaki zgasły mąż po sobie zostawił. Zjechało się na pogrzeb jego rozliczne obywatelstwo Księstwa, Prus Zachodnich, Kujaw z tej i tamtej strony granicy [z zaboru rosyjskiego - M.P], zjechało się i wielu przedstawicieli inteligencji z miast bliższych i dalszych, by się pożegnać z tym, który już nigdy nie wróci, a po którym żal i wspomnienie i wyłom na długo zostanie.

W tak ciężkich jak dzisiejsze czasach, w których najboleśniejsze na swoich robimy doświadczenia, patrząc, jak ziemię i mienie zaprzepaszczają i wydają we wrogie ręce, - przywykliśmy już za zasługę rzecz najprostszą poczytywać: za zasługę, jeżeli kto odziedziczone po ojcach mienie utrzyma. O ile zasługa rzeczywistszą i większą jest, jeżeli kto, jak nieboszczyk, kawał ziemi z rąk niemieckich nabył, a przez dwadzieścia pięć lat ustawicznej nad ukochanym łanem pracy do wysokiej kultury go doprowadził, i bogate z wdzięcznej ziemi i pracy swej zbierając plony, fortuny dużej się dorobił po to, by ją za część mienia nie osobistego, lecz społecznego używać. Prawdziwy wzór obywatela-ziemianina!
Potykaniem dobrem potykałeś się, wiaryś dochował, zawoduś dopełnił - niechże ci zgotowany będzie wieniec sprawiedliwości.


Z tym życzeniem zegnaliśmy świeżą mogiłę, a mimo woli gdzieś na dnie serca dołączyło się do niego jeszcze i drugie. Oby syn ś. p. Ferdynanda, który do najwyższych uprawnia nas nadziei, brzemię pracy z ojca teraz na młode jego barki spadłe, ochoczo dźwigał, a ten łan ziemi pracą ojca uświęcony, potem jego zroszony nie tylko sam utrzymał, ale i kiedyś dzieciom dzieci swych w najdalsze pokolenia przekazał i tym trwalszy pomnik ś. p. ojcu swemu i zbożnej jego pracy wystawił!

Na eksportacji i pogrzebie przemawiali: sąsiad i współobywatel p. [dr Tadeusz] Trzciński z Popowa, od Kółek Rolniczych p. Szmuda z Chrosna, a duchowne mowy wypowiedzieli proboszcz parafialny ks. [Adam] Józewicz i ks. prałat [Roman] Goebel z Kruszwicy.
 Sto powozów naliczono w orszaku żałobnym

CDN

2 komentarze:

  1. Czekam na ciąg dalszy ��dziękuję i serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. PIękna opowieść? -Brak dla Strzelna takich działaczy społecznych /?-Żeby brali przykład z historii Strzelna , to niedopuścili by zamknięcia SZpitala !

    OdpowiedzUsuń