piątek, 11 października 2019

Spacerkiem po Strzelnie - cz. 57 Ulica Świętego Ducha - cz. 13



Dzisiaj zatrzymujemy się przy posesji oznaczonej numerem 16 (dawniej był to numer policyjny 61) zabudowanej nowym i do końca niewykończonym jeszcze domem mieszkalnym, przypominającym swą architekturą willę. Jest to budowla w części piętrowa z parterowym fragmentem frontowym nakryta dwuspadowymi dachami. Do dzisiaj nie zachowały się zdjęcia dawnej zabudowy tej posesji, dlatego też pozwólcie, że zacytuję fragment listu, jaki w maju 2010 r. skierował do mnie Mieczysław Graczyk, syn byłego właściciela Michała, a którego treść pozwoliła, choć w części przybliżyć to miejsce.

W ogrodzie przy ul. Św. Ducha 16 - na ławeczce siedzą państwo Szczepańscy z córkami Wiktorią i Barbarą, po bokach stoją państwo Graczykowie, kucają Mieczysław Radomski i Radomiła Radomska.
  Dzięki Panu mogę nadal, chociaż tylko „wirtualnie" być w moim ukochanym, rodzinnym mieście! Nasz dom, który opuściłem „za nauką" przed ponad 60 laty, już nie istnieje. Idąc od Rynku prawą stroną ulicy Św. Ducha, mijam (w pamięci z lat 30-tych)  m.in. sklepy: materiałów piśmiennych Raczkowskiego, piekarnię Brodniewicza, „wielobranżowy" Muszyńskiego, stolarnię Kulińskiego, drogerię Radomskiego, zakład blacharski Szczepańskiego. Potem był nasz dom. Rodzice kupili go w latach 20-tych od rzeźnika Krischa. Prowadzili dwa sklepy: z obuwiem i krótko z galanterią. Po przeciwnej stronie ulicy był sklep Łagockiego z  trumnami, dalej rzeźnictwo Lechowskiego i  piekarnia Lewandowicza.

Po wkroczeniu Niemców nieruchomość przejął okupacyjny zarządca, a ojca Michała
Graczyka gestapowcy, w tym policjant Doberschtein okrutnie pobili i chorego, z odbitymi nerkami zmusili do prac porządkowych, a następnie wywieźli na „roboty przymusowe“ do Lipska. Po powrocie i sprzedaży domu, mieszkał z nami w Katowicach, do śmierci w 1971 r.

 Tyle wspomnień; wiem, że Strzelno z tamtych lat już nie wróci. Bez „spacerowego“ dworca kolejowego i z obrzydliwymi silosami, straciło wiele uroku. Pozostają w pamięci miłe chwile spędzone w harcerskim gronie, m.in. nad Jeziorem Ostrowskim, co sobie z p. Gwidonem  Trzeckim korespondencyjnie przypominamy.

Wracając do najstarszych dziejów tej posesji, to na pożółkłych kartkach magistrackich znajdujemy zapis, iż w 1800 r. parcela ta wraz ze stojącą na niej zabudową należała do mieszczanina Franciszka Musiałkiewicza i jego małżonki Marianny z domu Cenzer. Jego następca syn Guilhelmus (Wilhelm) sprzedał dom i ogród Izraelicie, rzeźnikowi Krischowi. Tenże pomiędzy latami 1889 a 1902 zmarł, dom zaś dzierżyła do czasu sprzedaży Graczykom wdowa po nim Bertha. Tutaj rozpoczął swoją działalność gospodarczą jako drogerzysta Albin Radomski, o którym pisałem wcześniej. W spisie mieszkańców z 1910 r. figuruje jako właścicielka pani Krisch (Krisek) z córką. Nie mieszkał wówczas w tym domu żaden mężczyzna. Zapewne to wdowa po rzeźniku Krischu sprzedała posesję Michałowi Graczykowi.

Przyjezierze, lipiec 1957 r. - od lewej państwo Teresińscy, Barbara Szczepańska, Mieczysław Graczyk, Radomiła Radomska.
Dom, o którym pisze Pan Mieczysław już nie istnieje i tak po prawdzie, to ja tego budynku nie pamiętam. Musiał być stary, że został rozebrany. Pozostała po nim jedynie oficyna, w której mieszkali kolejni właściciele posesji, rodzina ogrodników Niewiadomskich, małżonków Mieczysława i Władysławy. Posesję nabyli w 1960 r. i prowadzili tutaj ogrodnictwo. Urządzili tutaj ogród, a w nim szklarnie z kwiatami i inspekty z rozsadą. Kiedy doszli do rozkwitu, a nad prosperującym interesem szczególną pieczę sprawowała pani Władysława, wybudowali na Bławatkach dom mieszkalny oraz założyli duży sad. W ogrodnictwie przy ul Św. Ducha można było nabyć kwiaty o każdej porze dnia, a szczególnie goździki i róże, również wiele innych produktów, a szczególnie warzywa. Śmierć pani Niewiadomskiej w 1972 r. przerwała prosperitę ogrodnictwa. Jeszcze kilka lat ono funkcjonowało, prowadzone przez córkę i zięcia, Marię i Marka Kawałków, ale już nie z takim rozmachem.

Na początku lat osiemdziesiątych XX w. posesję nabył miejscowy lekarz, Witold Zubowicz. Całość zakupił z myślą wystawienia pięknego domu i uruchomienia tu również ogrodnictwa. Rozebrał oficynę i wystawił dom w stanie surowym, również wystawił przestronne szklarnie, jednak choroba lekarza i późniejsza śmierć plany zniweczyła. W 2009 r. małżonka po śp. doktorze Witoldzie posesję sprzedała miejscowemu kupcowi, panu Prillowi. W części parterowej domostwa prowadzony jest sklep meblowy, a na placyku przed nim funkcjonuje małe targowisko.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz