środa, 9 października 2019

Miłość, która zabija… Krew kochanków splamiła leśną murawę



Na śródleśnym cmentarzu ewangelickim w Wymysłowicach pod Ciechrzem, pośród nielicznymi już dzisiaj nagrobkami, znajdujemy niewielki głaz z wyrytym nań napisem:

Hubert Gramowski
geb. 17.09.1904
gest. 15.05.1933

Zapewne wielu odwiedzających ten cmentarz stając przy kamieniu zadaje sobie pytanie: - Kto spoczywa pod tym głazem i co było przyczyną śmierci, że tak młody człowiek zszedł z tego świata? Od lat zebrane przeze mnie informacje na temat tej osoby czekały na swoją kolej, by w końcu ujrzeć światło dzienne…


Wydarzenie, które dzisiaj przypominam i które związane jest ze spoczywającym snem wiecznym pod tym głazem ma przebieg sensacyjny. Rozegrało się przed blisko 90-laty i rozeszło się wielkim echem po Kujawach i Polsce. Miało ono miejsce 15 maja 1933 r. w niewielkim lasku należącym do nadgoplańskich Lachmirowic, a te z kolei do niemieckiej rodziny Hinschów, Maxa, a po nim Gustawa. Tłem krwawej tragedii była miłość dwojga młodych ludzi, Elli Neumann, córki zamożnego gospodarza z Racic, zakochanej bez pamięci w młodym leśniku Hubercie Gramowskim. Ojciec Huberta, Brunon był również leśniczym i znanym hodowcą psów, członkiem Towarzystwa Kynologicznego przy Polskim Związku Myśliwych w Poznaniu. Mieszkał w leśniczówce Wymysłowice, w lesie Kobylarz należącym do majętności Hildegardy i Clausa von Heydebrecków z pobliskich Markowic k. Strzelna. Wszyscy bohaterowie tej opowieści byli narodowości niemieckiej i posiadali obywatelstwo polskie.


Ówczesna prasa prześcigała się w doniesieniach o zabójstwie 28-letniego leśniczego, którego miała dokonać jego narzeczona, niejednokrotnie konfabulując. Oto jeno z nich, zamieszczone na łamach poznańskiego „Nowego Kuriera“:
On - przystojny chłopiec, za którym głowę straciła już niejedna dziewczyna odpłacał się Elli uczuciem szczerym i gorącym. Sielanka miłosna trwała jednak bardzo krótko. Od pewnego czasu Gramowski zaczął wyraźnie Ellę zaniedbywać, a ludzie coraz częściej widywali pana leśniczego w towarzystwie jakiejś dziewczyny z miasta. Zakochana na zabój w swoim chłopcu z lasu Neumannówna nie mogła tego przeboleć. Gwałtowny temperament Elli pożądał zemsty za wszelką cenę. W poniedziałek dopilnował Gramowskiego w lesie lachmirowickim. Szedł z inną dziewczyną. Neumannówna błyskawicznie dobyła browninga i pociągnęła za cyngiel.

Strzał był celny. Śmiertelnie zraniony w płuca, Gramowski skonał w kilka sekund później.
W przystępie ostatecznej rozpaczy Neumannówna strzeliła do siebie. l ten strzał był celny. Kiedy na odgłos strzałów rewolwerowych ludzie pobiegli do lasu, znaleźli na splamionej krwią murawie już tylko zastygłe zwłoki kochanków. Wstrząsająca tragedia miłosna wywołała w całej okolicy kolosalne wrażenie.

Nieco inne i bliższe prawdy zakończenie tragedii opublikowano w gnieźnieńskim „Lechu“: Z ciężką raną zdążyła jeszcze dowlec się do domu. Zaalarmowano natychmiast policję i pomoc lekarską. Wyprawa ratunkowa do lasu była bezskuteczna - znaleziono tam już tylko zastygłe zwłoki leśnika. Stan Elli jest bardzo poważny.


Ale prawdziwy przebieg tego wydarzenia poznajemy dopiero z procesu sądowego. Otóż, jego obserwatorem był również dziennikarz z „Dziennika Kujawskiego“, który taką oto złożył relację poprzedzając ją krzykliwym tytułem:

Tragiczne dzieje nieszczęsnej miłości - Kobieta na ławie oskarżonych - Radość i smutki miłości - Nożem w żebra - Śmiertelny finał w lesie - Tajemnica

…Bydgoski Sąd Okręgowy na sesji wyjazdowej w Inowrocławiu rozpatrywał wczoraj sensacyjną sprawę o zabójstwo młodego leśniczego śp. Huberta Gramowskiego.
Śmiertelne strzały, które 15 czerwca br. padły w lesie majętności Lachmirowice pod Kruszwicą znalazły swój sądowy epilog. Ławy dla publiczności w dużej sali Sądu Grodzkiego zapełniły się szczelnie przede wszystkim ze względu na miłosne tło tragedii. Zanim bowiem wśród żywej zieleni znaleziono zimne zwłoki leśniczego i jego ciężko ranną narzeczoną - rozwinęła się przedtem między dwojgiem młodymi dwuletnia intryga miłosna, pełna zwykłych kłótni, przeprosin, a przechodząca obfitą gamę wzruszeń - rozpaczy, nadziei i zazdrości.

Przy stole sędziowskim zasiadają: przewodniczący - wiceprezes Sądu Okręgowego Szechowicz, sędzia okręgowy Gajewski i sędzia grodzki Witaszek. Oskarża podprokurator Galuba, broni mecenas Mielcarek. 20-letnia Ella Neumann z Racic, narzeczona śp. Huberta oskarżona jest o to, że pod wpływem zazdrości zastrzeliła swego narzeczonego śp. Huberta. Usiłując potem pozbawić się życia, ciężko się postrzeliła.

Młoda kobieta na ławie oskarżonych! Nic więc dziwnego, że przypatrujemy się jej ciekawie. Drobna szatynka o ładnej, inteligentnej twarzy. Żywe oczy w ładnej oprawie, profil energicznie zarysowany, z wysokiego czoła odgarnięte włosy, całość robi sympatyczne wrażenie. Często nerwowo przygryza usta, a blada zmizerowana twarz, na której widnieje wielkie napięcie, żywe budzi współczucie… Padają twarde słowa oskarżenia, zaczyna się indagacja [wypytywanie]. Na pytanie sędziego czy rozumie po polsku, uśmiecha się z zakłopotaniem (ładny ma uśmiech), mówiąc „ein bischen“… Przywołano więc tłumacza. Oskarżona do winy się nie przyznaje, po czym cichym głosem opowiada słoneczne i chmurne dzieje nieszczęsnej swej miłości.

Ze śp. Hubertem Gramowskim zapoznała się na ślubie swej siostry w 1931 r. i zaraz na drugi dzień się z nim zaręczyła, utrzymując z nim później bliższe stosunki. W 1932 r. pojechała z narzeczonym do Wymysłowic do jego rodziców, którzy ją bardzo dobrze przyjęli. Ale w tydzień po tym Ella otrzymała list od Huberta, że nie może się z nią ożenić bez 10-tysięcznego posagu, poza tym rodzice jego są przeciwni małżeństwu, a szef zmniejszył mu wynagrodzenie z 100zł. na 50 zł. Następstwem tego listu było zerwanie, ale tego samego jeszcze dnia Hubert przyszedł do Elli, płakał i przepraszał, po czym nastąpiła znów zgoda.

Wreszcie nadszedł ów fatalny poniedziałek 15 czerwca rb., zasnuty mgłą i siepiący deszczem. W dniu tym poszła do Lachmirowic do Marii Plötzel, u której mieszkał Hubert. Zobaczywszy się z narzeczonym, wręczyła mu rewolwer swego brata, o który ją przedtem prosił. Potem oboje wyszli. Gdy weszliśmy w las - opowiada podniecona Ella - Hubert stanął nagle i powiedział:
- Rodzice nie chcą pozwolić na małżeństwo, ja bez ciebie żyć nie mogę - a wyciągnąwszy browninga - tą oto bronią pozbawimy się życia…
Strasznie się przelękłam, zaczęłam płakać i więcej już nic nie pamiętam.
Sędzia Szechowicz: - A co było dalej, skąd Pani dostała postrzał?
- Zapewne wzięłam rewolwer i strzeliłam do siebie, ale na pewno nie wiem, wszystko to było dziełem jednej chwili…
Sędzia: - A czy Pani nie chciała zabić narzeczonego?
- Ja nigdy takich myśli nie miałam, nigdy, nigdy… - wzruszonym głosem odpowiada Ella, podniecona z gorączkowymi rumieńcami na twarzy. Jest to punkt kulminacyjny zeznań oskarżonej, cała sala, prokurator i obrońca stojąc, wsłuchują się z natężeniem w jej słowa.

Następuje przesłuchanie świadków. Wdowa Maria Neumann, siwa już matka oskarżonej, ze śladami dawnej urody twarzy i siostra Gertruda, korzystając z przysługującego im prawa, odmawiają zeznań, w przeciwieństwie do brata Elli, Fritza, który na ogół potwierdza jej zeznania. Popołudniu w dniu zabójstwa spotkał swą siostrę Gertrudę prowadzącą wzburzoną Ellę, która krzyczała: - strzelaliśmy się z Hubertem. Świadek pobiegł wtedy z niejakim Rothenbuschem na miejsce czynu. Na skraju lasu leżały zimne już zwłoki Huberta, obok z lewej strony rewolwer świadka, otwarty scyzoryk a w nogach flinta. Browning ten wziął do ręki, kładąc go potem znów na dawne miejsce. Gdy świadek wrócił do domu zastał już Ellę w łóżku i nieprzytomną. Od tego też czasu aż do dnia rozprawy nie zamienił z nią ani słowa.

Z zeznań gospodyni śp. Huberta, Marii Piötzke wynika, że młody leśniczy co raz więcej stygł w miłosnych zalotach do Elli, nie mając zupełnie zamiaru się z nią ożenić. Przyjaciel zabitego Helmut Hermann opowiada, że Hubert początkowo chciał się z Ellą ożenić, później jednak wycofał się i swój stosunek z nią likwidował powoli, bojąc się, by się nie utopiła. Według świadka, Gramowski opowiadał, jakoby Ella groziła mu śmiercią, jeżeli będzie chodził z innymi dziewczętami. W tej chwili oskarżona na wezwanie sądu, przeczy stanowczo, mówiąc: - Nigdy nie mówiłam takich rzeczy, ja nigdy nie byłam zazdrosna, bo zbyt wiele miałam do Huberta zaufania, to on właśnie… Denat miał się też wyrazić do świadka m.in.: - jeśli dostanę kulą, to ona też musi umrzeć, dam jej nożem pod żebra. Świadek Rotheubusch nic nowego nie wnosi, natomiast świadek Eryk Piötzke zeznaje, że śp. Hubert oświadczył mu kiedyś: - mam już wszystkiego dość, najlepiej dam sobie kulę w łeb.

W sali poruszenie, bo wchodzi świadek Brunon Gramowski, siwy pan z zawiesistym wąsem, ojciec denata. Świadek zeznający po niemiecku nie patrzy na oskarżoną, która znów nie odrywa od niego oczu. Syn jego nie chciał już później ożenić się z Ellą, bał się jedynie, by nie zemściła się na nim. Gramowscy sprzeciwiali się małżeństwu przede wszystkim z powodu antypatii jaką żywili do całej rodziny Neumannów. Śp. Hubert gorąco kochał swych rodziców, toteż świadek nie wierzy w jego samobójstwo.

Po przesłuchaniu świadków na wniosek mecenasa Mielcarka odczytano orzeczenie dra Sitka lekarza powiatowego w Strzelnie gdzie leżała w szpitalu Neumannówna, że oskarżona cierpiała na zanik pamięci. Sąd nie przychylił się do wniosku mecenasa Mielcarka o przerwanie rozprawy i powołanie dra Sitka, jako biegłego.

Następnie zabrał głos prokurator, wnosząc mimo wielu okoliczności łagodzących o surowy wymiar kary, życiem ludzkim bowiem nie wolno szafować.
 Mecenas Mielcarek w doskonałym przemówieniu usiłował wykazać brak winy oskarżonej. To właśnie po stronie denata ciągle była zabawa z bronią, jak o tym zeznali świadkowie. A nawet, gdyby przyjąć, że czyn jej zarzucany popełniła, to uczyniła to w każdym razie bez udziału woli. Proszę więc - zakończył mecenas Mielcarek - o uwolnienie z braku dowodów winy.

Po naradzie sąd skazał oskarżoną na 2 lata więzienia z zawieszeniem na 3 lata. Obrońca założył apelację, oskarżona odpowiadająca z wolnej stopy przyjęła wyrok spokojnie.

Miłość od pierwszego wejrzenia, zazdrość, strzały… śmierć! Nie wiadomo co działo się w duszy kobiety, która patrzyła w sali sądowej na ojca swego zabitego narzeczonego, którego tak przecież kochała - kobiety, której wiosenną radość życia spłoszyły strzały śmiertelne… Wyrok zapadł, ale nie możemy uwolnić się od wątpliwości. Czy istotnie zazdrość? Kto zabił? Nie wiemy wahamy się - tajemnica! Na ławie oskarżonych zasiadła kobieta.. (s)     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz