Przecinając wlot ul. Cestryjewskiej w ul. Inowrocławską zatrzymujemy się przed narożnikową posesją oznaczoną numerem 11. Podobnie jak jej poprzedniczka posiada również drugi numer - ul. Cestryjewska 2. Dom mieszkalno-handlowy wraz z oficyną oznaczony był dawniej starym numerem policyjnym 82. Jest to typowy budynek parterowy nakryty dwuspadowym dachem, niegdyś ceramicznym, a obecnie pokrytym eternitem. Po przebudowach ściany frontowej zatracił swój dawny charakter handlowo-mieszkalny. Od strony południowej współcześnie dobudowano doń parterowe lokum. W podwórzu znajduje się oficyna z półpiętrem będąca niegdyś drukarnią, później warsztatem masarskim, a współcześnie mieszkaniem. Tutaj w latach 1887-1891 wydawana była bardzo poczytna w owym czasie gazeta „Nadgoplanin“ oraz dodatki, dwutygodniowy - „Matka Chrześcijańska“ i ukazująca się co drugi miesiąc „Nasza Gazetka“. Było to w Wielkopolsce pierwsze pismo polskie prowincjonalne poza Poznaniem. Trzy lata po nim ukazał się w Inowrocławiu „Dziennik Kujawski“.
W oficynie znajdowała się drukarnia oraz redakcja tejże polskiej gazety, która założona została, by zaspokoić potrzeby informacyjne ludności polskiej nowo powstałego w 1886 r. powiatu strzeleńskiego. Jej wydawcą był Leon Dolecki, a redaktorem miejscowy nauczyciel Piotr Paliński. Rozchodziła się ona również daleko poza granicami powiatu. Zawarte w niej treści są źródłem wiedzy o ówczesnym Strzelnie. To z nich czepię wiedzę o mieście, którą wykorzystuję również w spacerkach po Strzelnie. Prawdopodobnie posesja należała do Leona Doleckiego, drukarza i wydawcy „Nadgoplanina“. To on oficjalnie występował jako redaktor i właściciel drukarni, a mało kto wiedział, że czasopisma redagował Paliński. Leon Dolecki urodził się w 1858 r. jako syn Andrzeja i Katarzyny z domu Schreiter. 22 maja 1889 r. poślubił w Strzelnie, pochodzącą ze znanej strzeleńskiej rodziny, Eleonorę Zbierską, urodzoną w 1869 r., córkę miejscowego garncarza Antoniego i Wiktorii z domu Turajskiej. Dolecki ze Strzelna przeniósł się do Berlina, gdzie początkowo był redaktorem odpowiedzialnym wydawanego od 1897 r. „Dziennika Berlińskiego“, i jego wydawcą. Wydawnictwo - drukarnię prowadził przy Bandelstrasse 9. Dolecki zmarł we wrześniu 1899 r. w Berlinie o czym donosił 21 września tegoż roku „Dziennik Poznański“.
Piotr Paliński |
Po Doleckim posesję dzierżył rzeźnika Władysława Jaroszewskiego, który wymieniony został w Księdze adresowej z 1903 r. Poza jego działalnością rzeźnicką - masarską, żona Kazimiera prowadziła tutaj sklep kolonialny z wyszynkiem. Po ojcu posesję, a wraz z nią interes rzeźnicki przejął syn Kazimierz. W czasie I wojny światowej został on wcielony do armii niemieckiej, do 358 Pułku Piechoty. Walczył na froncie zachodnim. W 1916 r. został uznany za zaginionego. Tymczasem przedostał się on przez linię frontów i został osadzony w obozie jenieckim. W czasie formowania się Błękitnej Armii gen. Józefa Hallera wstąpił w jej szeregi. Po powrocie Armii do polski służył w jej szeregach i uczestniczył w przejmowaniu w 1920 r. Pomorza. Od 1925 r. był zastępcą a następnie prezesem powstałego wówczas Koła Hallerczyków w Strzelnie i członkiem tutejszej Rady Miejskiej.
Izabela Jaroszewska, córka Kazimierza wręcza gen. Józefowi Hallerowi kwiaty. Rynek - 6 czerwca 1937 r. |
Już po wojnie w 1958 r. zamieszkał tutaj, wynajmując mieszkanie i stajnię, ogrodnik Józef Jarlaczyk z żoną Łucją i rodziną. Po śmierci właścicielki posesji Stanisławy Jaroszewskie, która zmarła w 1962 r. Józef i Łucja Jarlaczykowie odkupili dom od spadkobierców. Bardzo dobrze znałem rodzinę Jarlaczyków. Kolegowałem się z synami ogrodników, Andrzejem i Pawłem. Z Andrzejem chowaliśmy króliki domowe. To od niego nabyłem pierwszą samiczkę z rasy francuskich baranów. Andrzej odkupił ode mnie marzenie wielu młodych - motocykl marki „emzet“ Mz 250 Trophy.
Państwo Jarlaczykowie raz w roku, w okresie Wszystkich Świętych mobilizowali wszystkie możliwe siły, by zaspokoić popyt na wieńce. Z dużym wyprzedzeniem pleciono ze słomy wianki, które następnie obkładano mchem i zdobiono przeróżnymi kwiatami robionymi sposobem domowym z krepy, drutu i wosku. Później było nieco łatwiej dla pań, kiedy nastały kwiaty plastykowe. Przez wiele lat pleciono tutaj ogromne ilości wianków-wieńców, które pięknie zdobiły groby na Wszystkich Świętych. Z rąk panny Adzi - Adaminy Świątkowskiej, siostry pani domu Łucji, nazywanej przez nas wszystkich ciocia, domowniczki państwa Jarlaczyków, szczególnie piękne wychodziły wianki- wieńce. Była bardzo miłą i sympatyczną kobietą. Kiedykolwiek odwiedzałem moich kolegów, Andrzeja i Pawła, zawsze ciepło zagadała, dopytując się, co tam u rodziców słychać? Bardzo szanowałem rodzinę Jarlaczyków i byłem pełen podziwu dla ich pracy. Często odwiedzałem Andrzeja i Pana Józefa w ogrodzie, w szklarniach. Podczas rozmów i ciągnących się opowieści dużo dowiadywałem się o hodowli kwiatów, warzyw i o pracy w ogrodzie i w polu. Zasłyszane opowieści i praktyczne prace - doświadczenia były mi bardzo pomocne w nauce, w technikum rolniczym, szczególnie w przedmiocie ogrodnictwo.
Po przedwczesnej śmierci mego kolegi Andrzeja Jarlaczyka, który kontynuował dzieło ojca niemalże do końca swych dni (zm. 1997 r.), ogrodnictwo uległo likwidacji.
W dokończeniu opowieści o rodzinie Jarlaczyków, a szczególnie o Panu Józefie dopomógł mi Jego prawnuk Tomek Nowak, który przygotował biogram swojego przodka. Niezwykle ciekawą jest informacja o przedwojennym zatrudnieniu Józefa jako ogrodnika w majątkach ziemskich w Chełmach Wielkich i Żegotkach oraz wzbogacenie jej zdjęciami z albumu rodzinnego. Ówczesny wygląd tych pięknych wielohektarowych, przypałacowych enklaw zieleni to Jego zasługa.
Józef Jarlaczyk urodził się 14 marca 1915 r. w Śremie jako trzecie z dzieci Jana Jarlaczyka (ur. 27 kwietnia 1886 r. w Psarskiem) oraz Wiktorii z domu Tomczak (ur. 27 sierpnia 1890 w Psarskiem). Miał dwie młodsze siostry Mariannę (1911-1926) oraz Weronikę (1913-1927).
Antenat rodu Jan Jarlaczyk był robotnikiem. W sierpniu 1914 r. został wcielony do armii niemieckiej, w której służył jako piechur 6. Kompanii 130. Regimentu Piechoty. W 1917 r. odniósł lekkie rany i został awansowany do stopnia kaprala. Zmarł 19 kwietnia 1918 r. w wyniku odniesionych ran w lazarecie wojskowym w Monachium. Został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Żelaznym II klasy.
Józef razem z dwoma siostrami i matką mieszkał na piętrze kamienicy przy ul. Farnej w Śremie. Parter zajmowali dziadkowie ze strony ojca. W trakcie panującej w Śremie epidemii gruźlicy Józef stracił obie siostry, a 3 lipca 1932 r. zmarła jego matka. Osieroconym nastolatkiem zajęła się najmłodsza siostra matki - Stanisława Tomczak (1903-1988).
Chełmy Wielkie, Józef Jarlaczyk (ogrodnik pałacowy) u dołu. |
Chełmy Wielkie, Józef Jarlaczyk (pierwszy po prawej) z rodziną Sikorskich. Pies na zdjęciu to Tusek. |
Po ukończeniu nauki w szkole powszechnej w Śremie Józef rozpoczął naukę w szkole zawodowej w specjalności ogrodnika. Egzaminy czeladnicze złożył przed komisją w Poznaniu. Po ukończeniu nauki podjął pracę w majątku rodziny Sikorskich herbu Cietrzew w Chełmach Wielkich na Kaszubach, a następnie w majątku małżonki Włodzimierza Sikorskiego Marii ze Skrzydlewskich w Żegotkach na Kujawach, gdzie pracował do wybuchu wojny. W trakcie okupacji mieszkał w Strzelnie i pracował w ogrodnictwie u Piątkowskich, dojeżdżając także do przejętego przez Niemców majątku w Żegotkach.
Józef Jarlaczyk w łódce na stawie pałacowym w Żegotkach. |
27 kwietnia 1945 r. zawarł związek małżeński z Łucją Świątkowską. Małżonkowie zamieszkało w pałacu w Żegotkach, podzielonym na mieszkania, a następnie w Strzelnie w wynajmowanym domu przy ul. Cestryjewskiej 20. Józef i Łucja mieli trójkę dzieci: Mieczysławę Marię, Andrzeja Mariana (ur. 3 maja 1951 r. w Strzelnie, zm. 24 lipca 1997 r. w Strzelnie) oraz Pawła Piotra. Józef i Łucja podjęli się również opieki nad Franciszkiem (1934-2009) i Anną (1937-2003) - rodzeństwem oddanym na wychowanie przez siostrę Łucji, Kazimierę Świątkowską.
Z służbą pałacową w Żegotkach. Drugi od prawej Józef Jarlaczyk. |
Józef utrzymywał rodzinę z 7 ha ziemi w Żegotkach oraz półtoramorgowego ogrodu, dzierżawionego od rodziny Lipińskich przy ul. Cestryjewskiej w Strzelnie (obecnie ul. Ścianki). W miarę rozwoju działalności sprzedał pole w Żegotkach, kupując w zamian ziemię na Bławatach koło Strzelna oraz nabywając własny ogród przy ul. Stodolnej (obecnie ul. Michelsona) w Strzelnie. Rodzina Jarlaczyków wynajmowała mieszkanie w domu przy ówczesnej ul. Cestryjewskiej 20 (obecnie Ścianki nr 25). W związku z niekorzystną zmianą właściciela przy Cestryjewskiej, w 1958 wynajęli część domu przy ul. Inowrocławskiej 11, a następnie w 1962 r. zakupili ten dom. Łucja zmarła 12 kwietnia 2001 r. w Strzelnie, a Józef krótko po niej, 13 listopada 2001 r.
Z dziejów ulicy
Ze skrzyżowaniem ulic Ślusarskiej i Cestryjewskiej z ulicą Inowrocławską, przy których znajdują się posesje: Rutkowskich, Jarlaczyków, Rucińskich i wspólnoty mieszkaniowej związane są dwa wydarzenia, których dzisiaj już nikt nie pamięta. Jedno z nich opisała „Gazeta Bydgoska“, której korespondent strzeleński donosił, iż:
23 września 1929 r. po południu o godz. 1,30 wydarzył się w ul. Inowrocławskiej nieszczęśliwy wypadek samochodowy. Mianowicie, samochód pochodzący z Torunia najechał na 8-letnią Barbarę Kowalską, córkę wdowy Marii K. zamieszkałej w ul. Św. Andrzeja. Nieszczęśliwa doznała złamania prawej ręki oraz szeregu okaleczeń na nodze oraz lewym policzku. Pierwszej pomocy nieszczęśliwej udzielił p. dr Łyczyński z ul. Inowrocławskiej poczym dziewczynkę odwieziono do szpitala. Na miejscu wypadku spisany został przez post. Pol. Państwowej protokół. Rodzicom podajemy to dla przestrogi, aby dzieci na ruchliwsze ulice samych nie puszczały.
Przed wojną ulicą tą dziennie przejeżdżało kilkadziesiąt samochodów i furmanek konnych. Dziś liczba ta urasta do kilku tysięcy i aż zimne ciarki przechodzą po plecach, co by to było, gdyby dzieci same hasały po mieście.
Drugie, tragiczne wydarzenie, jakie rozegrało się na skrzyżowaniu
Inowrocławskiej ze Ślusarską i Cestryjewską miało miejsce późną jesienią 1945
r. Otóż mogileński Urząd Bezpieczeństwa Publicznego, popularnie zwany „UB“, po
zdobyciu „języka“ zorganizowało zasadzkę na przemieszczających się tą ulicą
członków podziemia antykomunistycznego. W wyniku zasadzki wywiązała się
strzelanina, w której postrzelony został młody członek podziemia. Opowiadano,
iż rannego, proszącego o łaskę, dobił jeden z ubeków, którego nazwisko jest
wielu starszym strzelnianom znane. Po tym wydarzeniu, przez kilka dni, w
miejscu tym znajdowano bukiet kwiatów, który podrzucały regularnie dwie
strzelnianki, młoda Stefania Przybylska (później zamężna Strzelecka), moja
matka chrzestna, a siostra mojego ojca i jej przyjaciółka panna Dola
Wróblewska. Obie kobiety przemyślnie przenosiły kwiaty pod spódnicami
upuszczając je podczas przechodzenia przez jezdnię.
Pełny opis tego zdarzenia znajdziecie na blogu pod linkiem:
https://strzelnomojemiasto.blogspot.com/2019/03/zonierz-wyklety-leon-wesoowski-1924-1945.html
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz